

5tc


obecnie
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 marca 2015, 22:15
Wczoraj wyszłyśmy ze szpitala. Przez cały poniedziałek się kijowo czułam, mała nie bardzo się ruszała, od niedzieli brzuch twrady, skurcze co jakiś czas... Zadzwoniłam do mamy - kazała jechać na ip. Zadzwoniłam do lekarza - też kazał




Jedyne czym mnie zmartwili to to, że mogę nie urodzić sn donoszonej ciąży. Z resztą to tylko potwierdza teorię mojego lekarza... To znaczy zależy ile mała przybierze i czy mi się kości łądnie rozejdą. Oby. Szczerze, to skoro jesteśmy po sterydach, a mała całkiem ładnie przybiera, to ja mogę rodzić już za jakiś tydzień z hakiem. Zobaczymy. Tak czy siak za mniejwięcej miesiąc już napewno będzie z nami

W szpitalu wielkie dziwy. Leżała ze mną dziewczyna, 39tc, przyjęta z zakrzepicą. Pierwsze dziecko, postanowili wywołać jej poród. Na ktg już wcześniej pisały się skurcze, ale ona twierdziła, że to mała wystawia pupkę


Inna dziewczyna - poszły jej wody w 32tc. Musiała mieć cesarkę. I wyciągnęli z niej dziecko w rozmiarze 52 ważące 3100! I też na drugi dzień jak ją widziałam wyglądała całkiem normalnie, tylko przemieszczała się powoli.
Trzecią przywieźli mi na salę też jakąś chwilę po porodzie - nienaruszony makijaż, ułożone włosy. Sama się przywiozła (mąż z drugim dzieckiem został) i urodziła chyba w półtorej godziny.
Tyle moich wrażeń szpitalnych.
I mój lekarz jak zwykle mnie zaskoczył. W poniedziałek jeszcze kazał mi napisać czy mnie zostawią i jak się ma sytuacja. Napisałam. A w środę zadzwonił do mnie spytać jak się czuję i jak postępy

No i w sumie teraz już nie jestem pewna gdzie chcę rodzić, bo okazało się, że ten szpital w którym byłam (a który z początku odrzuciłam) jest super. Personel bardzo miły, sale porodowe ładne, wszystko odnowione, no i takie szybciutkie i bezproblemowe te porody

Natomiast wiadomością dzisiejszego dnia jest po pierwsze PIERWSZA ROZPAKOWANA MAJÓWKA - wielkie gratulacje dla KotMisi!
A po drugie ZUS się w końcu zdecydował i w przyszłym tygodniu dostanę pieniążki!!!
Edit: Właśnie się okazało, że KotMisia nie była pierwsza, wyprzedziła ją Nana z synusiem Natankiem - wielkie gratulacje!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 marca 2015, 15:54



Powiem szczerze, że już mi ciąży ta ciąża przy końcówce. Zwłaszcza z tymi przykazami leżenia. Strasznie szybko się męczę, co chwilę mnie dusi, zgaga zawitała, jedzenie się cofa, co jakiś czas mi niedobrze, chwilę pochodzę to mnie wszystko boli, co chwilę biegam do łazienki i siedzę jak na szpilkach zastanawiając się czy mała wyjdzie wcześniej tak jak jej to wszyscy przewidują, czy zrobi numer i każe na siebie czekać do maja... Żeby nie było, za nic bym się nie zamieniła, moja ciąża nadal jest cudem i doceniam to w 100%. Ale jak wcześniej chciałam mieć dzieci prawie jedno po drugim, tak teraz czuję, że będę musiała odpocząć i zregenerować się po tym czasie "nic nie robienia", bo inaczej nie dam rady. Mooooże jak mała skończy dwa latka to zaczniemy się starać o rodzeństwo. Choć wcale nie jest powiedziane, że cud się powtórzy...

Jeszcze łapiemy się na Wesołych Świąt wszystkim :*
Wspaniała nowa dolegliwość - hemoroidy. Od tygodnia zadnia część ciała mi odpada, pali żywym ogniem. Maści nie działają, czopki nie działają, kora dębu nie działa. Ruszyć się nie mogę. To znaczy wydawało mi się, że jest już ciut lepiej, to dzisiaj zaczęły krwawić



Zofia Aurelia przyszła na świat w 36tc ważąc 2320g i mierząc 49cm z 10 punktami apgar.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 kwietnia 2015, 21:58
A więc...
Rozpoczęty proces wyganiania zakończył się jak widać sukcesem. W niedzielę wpadło długo wyczekiwane serduszko, w poniedziałek zakończyliśmy 36tc.
Jeszcze w niedzielę pojawiły się lekkie, nieregularne skurcze, trwały 3 godziny i się wyciszyły. Ale zaczęło mi być strasznie mokro. W poniedziałek, kiedy uczucie mokrości dalej się utrzymywało pojechaliśmy z mężem na ip sprawdzić czy to nie wody.
To nie były wody.
Rozwarcie się nie zwiększyło. Szyjka się nie skróciła. Skurczy brak.
Wróciłam do domku, położyłam się spać na chwilkę bo byłam strasznie zmęczona. Mąż w tym czasie wyszedł na piwo z kolegą. W pewnym momencie przekręciłam się z boku na plecy i.. chlup. Wielka plama na majtkach. W łazience dalej ze mnie ciekło, byłam pewna, że wody, chociaż wydawało mi się takie nierealistyczne, że niby zaczyna się poród?? Godzina 18:30. Zadzwoniłam do męża śmiejąc się i mówię "Wracaj, jedziemy spowrotem. Odeszły mi wody". Mąż zszokowany "odeszły ci wody????". Na szczęście zdążył wypić tylko jednego radlera





Przewieźli mnie na salę poporodową - byłam tam sama. Kazali się przespać zanim przywiozą dziecko. Adrenalina i brak dziecka = brak snu, więc pospałam może z 40 minut. Koło 6 mi ją przywieźli i kazali przystawić. Ale ona nie chciała się obudzić. Okazało się, że skutecznym budzeniem jest przewijak




Karmienie piersią - tragedia. Po drugim przystawieniu pojawiły mi się krwiaczki na sutkach. Po trzecim już czułam przy ssaniu żyletki. I tak przez dwa dni. Pani z poradni laktacyjnej przyszła, ale okazało się, że dobrze przystawiam małą. Kazała smarować brodawki mlekiem. I to faktycznie działa - odkąd mam wkładki, które co chwilę są mokre od mleka sutki już tak nie bolą. Ale teraz z kolei leje się ze mnie na potęgę, jak mała ryczy i nie chce zassać to mleko wylewa się na koszulkę, jak długa przerwa w karmieniu - to samo. Ale ten cudowny pyszczek przystawiony do mojego cyca - bezcenne. No i okazało się, że w szpitalu zamiast spaść z wagi to przybrała

Przewijanie - oprócz krzyku w sumie spoko. Raz niechcący zostawiłam na dłużej jeszcze smółkową kupkę to potem musiałam ją prawie zdrapywać... Na szczęście po dwuch dniach kupki przestały być jak smoła.
Wczoraj wróciliśmy do domku.
Moja przyjacióła z partenerem odwiedzili nas jeszcze w szpitalu. W czwartek wpadła moja mama z siostrą. Babcia z góry była już dwa razy popatrzeć na prawnusię (spodziewałam się, że będzie częściej zaglądać, ale na szczęście jest ogarnięta). Dzisiaj przyszedł męża kolega. Jutro też wpadają znajomi, w niedzielę mama przywiezie dziadka. A miał być taaaaki spokój.
Najbardziej ze wszystkiego nie podoba mi się... mój brzuch! Jest o-hy-dny. Rozmiękły i rozlazły w rozmiarze ciąży z 5 miesiąca. Ja rozumiem, że przytyłam 10,5kg, a zeszło mi tylko 4, ale to chyba nie wszystko w ten brzuch poszło?? Zmniejszy się jeszcze, prawda?
A dzisiaj?
Zaliczyliśmy już dwa spacerki. Mała śpi snem kamiennym i w domu i w wózku. Zapisaliśmy się do przychodni. Ustaliliśmy wiytę położnej. I wykąpaliśmy małą po raz pierwszy. Myślałam, że będzie krzyk. Był, ale tylko do momentu wsadzenia do wody. W wodzie oczka jak 5zł i cisza. Myliśmy samą ciepłą wodą, widać było, że jest zadowolona z kąpieli


Jest taka słodka, taka śliczna, tak bardzo ją kocham. Już mi smutno, że będzie rosła

Ale elaborat trzasnęłam. A mała śpi


Była u nas dzisiaj ciocia (moja przyjaciółka). Dostałyśmy w prezencie prześliczną matę edukacyjną

Jutro wizyta w szpitalu - kazali przyjść po tygodniu. Będą badać małą. Biedna znowu ją pokłują. Położna była i z małą wszystko ok, waży już 2520g, mnie być może czekają jakieś globulki dopochwowe bo dalej piecze przy siusianiu. Najgorzej, że mąż zgubił gdzieś jedną z naszych tablic rejestracyjnych i musimy czekać na duplikat, więc wiezie nas kolega.
Dzisiaj moje dziecko przeraziło mnie na całego. Jak nigdy wcześniej w sumie jej się nie ulewało, tak nagle wyrzygała dosłownie wszystko co wypiła... Mleko leciało buzią, nosem, na wszystko do okoła. Widok straszny, aż się popłakałam. Z resztą, z tym moim płakaniem to teraz nie trudno


Jakie jest moje tygodniowe dziecko?
Oprócz tego, że jest po prostu cudem i spełnieniem wszystkich moich marzeń, jest absolutnie wspaniała. Je ładnie, na przewijaku płacze coraz mniej, dalej nie lubi zmiany ubrania i dalej lubi się kąpać. Pomiędzy karmieniami śpi spokojnie około 2 godzin. Potem zazwyczaj trzecią godzinę śpi już kręcąc się i marudząc co jakiś czas, ostrzega, że będzie się budzić


Ma już króciutkie okresy aktywności. Wtedy zazwyczaj tatuś ją przejmuje i do niej gada i ją smyra i głaszcze, albo siedzimy nad nią oboje, czasem coś jej śpiewam, czasem puścimy sobie Robbiego Williamsa


A Zosia zmienia się delikatnie. Robi się lekko bardziej pyzata. Moja kaczuszka

Baleronik pokąpielowy


Moja kaczusia


Wiadomość wyedytowana przez autora 14 kwietnia 2015, 22:09

U mnie chyba infekcja dróg moczowych

No i zaczynamy kombinować z chrztem, a trochę zachodu z tym będzie niestety...

Tata w czwartek wrócił do pracy, więc przez trzy dni bawiłyśmy się same. Mała jest coraz bardziej aktywna. Wczoraj byli goście do późna, a mała chyba z godzinę siedziała u taty na rękach i ani myśli spać.
Robi się coraz bardziej pyzata, wydaje mi się, że mleko przestało jej wystarczać tak jak wcześniej, bo coraz częściej domaga się obu piersi, więc nie mają czasu żeby odpocząć między karmieniami... Najczęściej niecierpliwie wpycha łapki między siebie i cycka i potem się wkurza, że nie może się napić



Rytuał jedzenia i zmieniania pieluchy jest głupi. Jak je to zasypia, a potem trzeba zmienić pieluchę i budzi się spowrotem, to potem znowu trzeba karmić albo usypiać i tak w koło macieju. Pielucha powinna mieć wmontowany jakiś autoclean

Jest przesłodka. Patrzy dookoła tymi swoimi małymi oczkami. Skrzeczy, skrzypi, charczy, warczy, stęka, piszczy, do wyboru do koloru tych dźwięków. Uśmiecha się bezwiednie, niby wiem, że to bez podtekstu, ale wygląda wtedy na taką szczęśliwą, że każdy kto patrzy też się uśmiecha. A patrzeć muszą WSZYSCY. Bo mamusia jest dumna i się chwali swoim słodziakiem i nie ważne czy ktoś lubi dzieci, czy nie, ma się zachwycać tak samo jak mamusia


Ropnieje jej oczko - przemywam solą fizjologiczną, wkurza się na mnie tragicznie wtedy, nie wiem czy nie będzie trzeba iść do lekarza. Następna wizyta położnej w środę. Chociaż nie do końca jej ufam - kazała mi plastrować pępek. Oho, never again! Mała wpadła w taką histerię jak jej to ściągaliśmy i miała potem brzydki czerwony ślad na brzuszku. A ten pępuszek tak mocno nie odstaje wcale.
Cały czas mam schizę czy nie jest za grubo/za cienko ubrana. Niby staram się jedną warstwę więcej poprostu stosować, ale czasem ma tak lodowate rączki i nóżki, chociaż karczek ciepły, że odczuwam zwątpienie. A spróbujcie jej te ręce przykryć kocykiem! Niedoczekanie! Zaraz pół Zosi spod kocyka wystaje. Niby nie powinno się niczym luźnym przykrywać, żeby sobie małe na łepek nie naciągnęło. U mojego nie ma takiej opcji. Każde okrycie ma jeden tor ruchu - w dół.
Osiągnięcie Zosi z dnia dzisiejszego - leżąc na brzuszku obróciła główkę z jednej strony na drugą

Mój cud, moje kochanie, mój kogucik


Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2015, 20:39

Z martwiących mnie rzeczy - trzyma uparcie główkę na prawo, nie bardzo daje się korygować, muszę ją zmuszać, żeby nie dostała przykurczu jakiegoś. Ulewa nosem, biedna

Dzisiaj wpadła do nas rodzinka, poprosiliśmy kuzynkę na chrzestną, ciocia się smiała, że chyba biznes otworzą, bo ona ma 4 chrześniaków, wujek ma 4, a kuzynka teraz już 2 będzie miała


Mieliśmy jutro jechać nad morze - pogoda ma być do kitu więc nie jedziemy. Za to w sobotę przyjdą nowe meble do salonu

Wkurzyłam się. Zamówiłam zdjęcia Zosi - zrobione w dzień narodzin - jeszcze nie przyszły, więc moooże w przyszłym tygodniu. Zamówiłam też chustę na allegro w piątek. Niby już wysłana, ale też jeszcze nie przyszła! A tak liczyłam, że już zaczniemy się chustować...
Mąż sobie zaprosił kolegów i siedzą i chleją piwo na dole, a ja jak taki sierot, siedzę ze śpiącym dzieckiem i sama już nie wiem czy mi smutno czy nie

A mała warczy przez sen


"Mamo, chyba nie robisz mi kolejnego zdjęcia?!"


Niby wiem, że małe dzieci nie wymuszają. Rozumiem. Ale z moim ewidentnie jest coś na rzeczy! Ja rozumiem, że płacze, bo chce cyca. Że płacze, bo chce się przytulić. Że płacze, bo się obudziła i jej się to nie podoba

Ale ale



Ale nie narzekam, teraz została wykąpana, nacycana i śpi w swoim łóżeczku już prawie 2 godzinki grzecznie. Robi się coraz ładniejsza




Zapomniałabym! Najazd teściowej! Ogólnie jest zakochana w małej i myślę, że będzie fajną babcią. Ale już posłuchałam, że moje dziecko ma przecież gazy (czasem się pręży i marudzi, bo chce puścić bąka) i żeby ją dopajać herbatkami z kopru i rumianku


Wiadomość wyedytowana przez autora 4 maja 2015, 21:50


Poza tym pisze, że takie maluchy nie potrafią trafić do buzi rączkami - moje trafia bezbłędnie.
Pisze, żeby dzieci zawijać do trzeciego miesiąca. Moja obecnie przy próbie zawijania wrzeszczy jakby ją ze skóry obdzierali. Rączki muszą być na wierzchu i koniec!
Pisze, żeby nie lulać, nie brać do swojego łóżka, bo nie nauczymy dziecka zasypiać samemu. Otóż po dziennej próbie "nauki" samodzielnego zasypiania, która zakończyła się fiaskiem, w nocy odłożyłam małą samą do łóżeczka i trach - śpi. Czyli że umie


Powinna mieć ustalony plan dnia - jedzenie, zabawa, sen i tak w kółko. A ma jak wyjdzie. Czasem po jedzeniu pójdzie spać, przecież nie będę jej budzić jak potrzebuje... Czasem chce być dłuuugo aktywna a potem jest znowu głodna. Prawda jest taka, że trudno mi jeszcze czasem rozszyfrować czego potrzebuje moje dziecko - Tracy pisze, żeby przyuważyć moment w którym dziecko chce już iść spać. Bez szans. Najpierw ziewa, ale jest jeszcze za wcześnie i nie zaśnie, a potem już drze się i nie można jej położyć samej. Gdzie jest ten moment???
Wnioski:
a) moje dziecko jest dziwne
b) książki są głupie
c) matka totalnie nie ogarnia
niepotrzebne skreślić

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 maja 2015, 12:04

Po paru dniach przerwy dałam jej znowu witaminy. Tragedia, znowu puszcza bąki i płacze



Zosia chyba ogarnia różnicę między dniem i nocą


Czasami nad ranem biorę ją do nas do łóżka, jak nie bardzo chce zasnąć, wydaje mi się, że robi jej się zimno, bo tu u nas tragedia temperaturowa jak dla mnie, 19 stopni, środek wiosny a ja w swetrze.
Wydawało mi się, że pada mi laktacja, aż doczytałam, że koło 2 miesiąca się poprostu stabilizuje i piersi są miękkie przed i po karmieniu. W każdym razie zdążyłyśmy pobudzić produkcję - mała jadła z obu piersi, ja jeszcze ze dwa razy dociągnęłam laktatorem, wypiłam karmi (choć ponoć nie ma wpływu jednak na laktację) i znowu mleczka więcej

Nie nadążam z praniem i prasowaniem - tragedia. Niech się już zrobi porządnie ciepło, bo taka pogoda w kratkę, że strach coś na dworze wywieszać.
Zosia we wtorek kończy 6 tygodni.
Zaczęły pojawiać się łezki przy płakaniu.
Czaaaasem się uśmiechnie, ale nie odpowiada na uśmiech.
Obserwuje bacznie, zwłaszcza okna, żarówki (niestety) i wszystko dookoła. Narazie hitem jest ta panda. No takie wielkie gały na nią robiła, że aż nie mogłam ze śmiechu

Troszkę podnosi główkę, ale bez szału, bo rzadko leży na brzusiu.
Źle reaguje na witaminy - boli brzusio.
Wyszła jej przepuklina pępkowa konkretnie, aż mi się słabo robi jak ten pępuś tak wystaje...
W dzień matki będziemy się szczepić.
CZeka nas badanie oczek i bioderek, pracowity maj


Opis badania oczek wrzucam z forum
Badaliśmy dzisiaj oczka. W przychodni wszyscy się zachwycali, nawet jakaś babcia podeszła i do mnie że nie jest chora i kataru nie ma i małą posmyrała po nóżce i mówi, że już nie pamięta jak jej były takie malusie, a przecież musiały być i takie tam. Pielęgniarki mnie wpuściły do pustego gabinetu tylko dlatego, że mała jak na chwilę otworzyły drzwi to wgapiła się w okno

Ale samo badanie... Na początku ok, potem pan wkropił krople, to go skrzyczała

Ogólnie widzę, że o ile ciąża tak nie działała o tyle maleńkie dziecko wywołuje turbo przypływy ogólnej sympatii, chęć do pomocy i no każdy musi sobie obejrzeć, wszyscy pytają ile ma i jak ma na imię. Wczoraj u dentysty, Dzisiaj w przychodni. Na spacerku. W sklepie. Wszędzie. Dobrze, że nie będzie pamiętała tych wszystkich zachwytów, bo jeszcze by w samozachwyt popadła


Opis badania oczek wrzucam z forum
Badaliśmy dzisiaj oczka. W przychodni wszyscy się zachwycali, nawet jakaś babcia podeszła i do mnie że nie jest chora i kataru nie ma i małą posmyrała po nóżce i mówi, że już nie pamięta jak jej były takie malusie, a przecież musiały być i takie tam. Pielęgniarki mnie wpuściły do pustego gabinetu tylko dlatego, że mała jak na chwilę otworzyły drzwi to wgapiła się w okno

Ale samo badanie... Na początku ok, potem pan wkropił krople, to go skrzyczała

Ogólnie widzę, że o ile ciąża tak nie działała o tyle maleńkie dziecko wywołuje turbo przypływy ogólnej sympatii, chęć do pomocy i no każdy musi sobie obejrzeć, wszyscy pytają ile ma i jak ma na imię. Wczoraj u dentysty, Dzisiaj w przychodni. Na spacerku. W sklepie. Wszędzie. Dobrze, że nie będzie pamiętała tych wszystkich zachwytów, bo jeszcze by w samozachwyt popadła


No w ciążę na razie niekoniecznie. Muszę dojść do siebie po poprzedniej

A zabezpieczać się? Z jednej strony w mojej głowie pojawia się śmiech na sali, bo tyle się starałam,


Ogólnie chcę mieć trójeczkę. Pewnie, że chcę i że czas w dalszym ciągu działa na niekorzyść. Ale bez mojej pracy nie damy rady, więc jest to warunek niepodważalny. I boję się, że jeśli ciąża będzie choćby podobna do tej ( a przecież może być gorsza ) to nie będę w stanie zająć się porządnie córeczką. A nie zniosłabym wciskania jej komuś niemal na stałe. Więc chcę poczekać aż Zosia skończy chociaż dwa latka. Wtedy różnica wieku będzie przy dobrych wiatrach 3, więc chyba do zniesienia. Między mną a siostrą jest 4,5 i było słabo

Ale to w sumie takie moje marzenie, bo wcale nie jest powiedziane, że uda nam się jeszcze raz. Być może Zosia jest moim jedynym dzieckiem, niezależnie od tego jak bardzo bym chciała żeby miała rodzeństwo.
W ogóle spytałam ginka czyja to była "wina" ten przedwczesny poród. Czy ułożenia malutkiej, czy mojej budowy ciała. Stwierdził, że niczyja, tak się mogło zdarzyć. Więc drążąc do tego o co mi chodziło pytam jeszcze raz, czyli przy drugiej ciąży nie musi tak być? Wtedy chwycił o co mi chodzi i mówi "nie musi, ale jest bardzo duże prawdopodobieństwo". No i bomba. Czyli kolejne dziecko ma duże prawdopodobieństwo, że też będzie wcześniaczkiem. Jeśli takim jak Zosia to ok, ale jak będzie chciało wyjść jeszcze wcześniej?? No i znowu miga mi wizja leżenia w ciąży

Podaliśmy 6w1, pneumokoki i rotawirusy.
Zosia badanie zniosła w miarę dzielnie (nakrzyczała na lekarza za patyczek w paszczaku). Ważyła wtedy (26.05) 4300, dostaliśmy skierowanie do chirurga z tą przepukliną pępkową, a krostki na pyszczku ponoć są hormonalne, a nie alergiczne. Byłam z niej dumna, bo dziecię, które weszło za nami darło się przez całe badanie

Natomiast same szczepienia już nie fajne. Rotawirusy próbowała wypluwać i wkurzała się strasznie. Potem patrzyła sobie radośnie (tak przypuszczam, bo uśmiech to rarytas na jej buzi) na zawieszki na suficie, a potem nastąpiły dwa wkłucia. W nóżki. Po pierwszym zrobiła się cała czerwona i zapowietrzyła się, po czym nastąpił wszechwrzask i łzy. Drugie podobnie, tylko wrzask szybciej. Cyca nie chciała na pociechę, musiałam ją lulać i gadać do niej, ale uspokoiła się w miarę szybko.
Do czasu. U mojej matki w gościach przypomniała sobie o wszystkim i marudziła strasznie i nie chciała spać, a w domu potem było 1,5 godziny nieprzerwanej rozpaczliwej histerii. Pierwszy raz w życiu zrobiła przerwę 5 godzin między karmieniami. Następną 4, potem 3,5. Biedna


Króliś nadal popsuty, zęby się rozjechały po tym ropniu i nie może gryźć, a nie wiem czy nas stać na operację kolejną... Ale nie chciałabym jej usypiać

Z okazji dnia dziecka moja matka kupiła Zosi ciuszki, a my z mężem zrobiliśmy jej karty kontrastowe

A za tydzień Zosia będzie miała 2 miesiące O_o
Trzyma główkę już całkiem fajnie, ale nadal bez szału.
Uśmiecha się częściej, ale wciąż bardzo rzadko i przez większość czasu wydaje mi się poważna i niezadowolona.
Wydaje odgłosy, ale z faktycznych dźwięków alfabetu wychodzi jej tylko "e". Myślałam, że będzie już ciut więcej gadać.
Czasem budzi się bez płaczu i patrzy dookoła. Potrafi się zająć sobą na 15 minut zanim jej się znudzi i zacznie marudzić. Patrzy na karuzelę nad łóżkiem, zdaje się, że lubi muzykę

W nocy z reguły nadal zasypia ładnie, w dzień przed popołudniem też. Od około 17/18 jest marudzenie i płacz i nie chce zasnąć, a jak zaśnie to zaraz się budzi, a łóżeczko to już w ogóle ją wtedy w dupkę gryzie.
Trochę się boi przy kąpieli, chce nas chwytać za ręce, ale nadal nie płacze dopóki się jej nie wyciągnie.
Jest coraz większym puckiem

Może obiektywnie nie jest jakoś prześliczna, ale mi się wydaje idealna


Mąż nadal mi dzielnie pomaga




Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lutego 2016, 22:07
Super porównanie :D brzuszek śliczny i widac że na pewno dzidzia ma sie tam dobrze ;)
No fakt....dziwie się gdzie się mieści...bo u mnie to ma niezłe pole do popisu :)
wooow ale różnica :D cudowny masz brzuszek :) ślicznie Ci w tej tunice :) :*