
Od trzech dni Zosia przesypia mi ciągiem 6 godzin. Mam nadzieję, że się jej nie odwidzi. Ale przed każdym spaniem histeria musi być... Nie wiem już o co jej chodzi...
Położona na brzuchu potrafi bardzo wysoko podnieść główkę, a potem ją przeważa i aż nóżki w górę idą

Gada po swojemu, dalej bez jakiś konkretnych głosek. I tylko dlaczego dalej się nie uśmiecha??
Znalezienie czegoś dla niemowlaka przeciwko kleszczom i komarom - fizycznie niemożliwe

Edit: No więc kupiliśmy moskitierę i jakieś spraye też, chociaż dla starszych dzieci. Wycieczka do lasu - porażka. Sofik zaczął się drzeć w połowie drogi - wyciąganie z wózka i noszenie na rączkach, potem szybkie karmienie na ławeczce. Chwila ciszy i znów to samo. Po drugim karmieniu walnęła taką kupę, że mąż na ręce dostał aż jak ją trzymał



Wiadomość wyedytowana przez autora 6 czerwca 2015, 17:53

Matka poszła po rozum do głowy i wymyśliła trzy opcje skąd ten wrzask się bierze.
Głód? Karmiłyśmy się po 6/7 razy między 18 a 22.
Bolący brzuszek? Puszczała straszne bąki, no ale puszczała, nie siedziały w środku.
Przestymulowanie? Ostatnio ładna pogoda, ogródek i non stop goście.
Więc wczoraj oprócz wycieczki do lekarza na bioderka ( które mamy w porządku



Dzisiaj uśmiechnęła się tak prześlicznie, ale tylko raz i to po 10 minutach strojenia do niej głupich min. Pewnie sobie pomyślała, dobra, uśmiechnę się to da mi spokój

A wczoraj jak byliśmy w parku mój mąż został bohaterem


Czekamy na tkaną chustę LennyLamb, powinna przyjść na dniach


Chusta przyszła, jest awesome


to my w scenerii łazienkowej.

Maz pojechal na integracje sie bawic, a ja ogarniam od wczoraj z mala sama. Na szczescie histeria byla jedna, wczoraj kolo 13, dzisiaj dzien jest super. Wrocila do trybu 22-10 z przerwami na karmienie, co mnie bardzo cieszy. Dzisiaj pierwszy raz kapalam ja sama i potem urzadzilam jej mini spa


Wczoraj bylysmy u mojej bardzo pozytywnie zakreconej kolezanki, Zosia dostala rozowe trampki


Chyba latwiej jej zasnac na noc jak porzadnie sie wyspi w dzien. Ale zlamalam sie i spi ze mna w lozku


Pojutrze idziemy na rehabilitacje, bo krzywi sie to moje dziecko i chce z nia cwiczyc zeby nie miala potem problemu.
Od jakiegos czasu robi przeslodka, przezabawna podkowke jak ma zaczac plakac, no rozbraja mnie tym calkowicie. Kocham tego mojego malego wrzaskuna najmocniej na swiecie

Na przyklad myslalam ze jak moje dziecko sie porzadnie wysypia to potem jest grzeczne i radosne. No to dzisiaj spala na mnie 2 godziny, potem jeszcze na spacerze, a jak bylismy u znajomych caly czas ja bujac trzeba bylo bo inaczej ryk, no nie pokazala sie z najlepszej strony, a potem usnela dopiero kolo 23 O_o
I dziwilam sie ostatnio ze tyle mam sluzu bialego, az chcialam isc na kontrole do gina. W sumie nie powinno mnie dziwic to, co dzisiaj zobaczylam, bo moj organizm zawsze szybko wracal do siebie. I po operacjach i po visanne i po stracie... Ale jednak jakas nadzieja gdzies tam sie zaszyla, ze skoro karmie piersia to przynajmniej z 6 miesiecy bedzie spokoju, a tu prosze bardzo. Jednak moj gin mial racje, 8 tygodni jest bezpieczne potem juz nie. I moj organizm jak w zegarku. Zosia ma 11 tygodni. Pokochalibysmy sie bez zabezpieczenia tydzien dluzej i trafilabym jak nic w owulacje


Moja ksiezniczka dzisiaj podniosla glowke super wysoko i trzymala dlugo, az udalo mi sie w koncu zrobic zdjecie. Ponadto udalo jej sie przewrocic z brzucha na plecy



Mialam isc pograc sobie w siatkowke (w koncu!!!) ale nic z tego bo jestem chora. Gardlo mnie napiernicza niemilosiernie. Malo tego od 3 dni Zosia ma katarek. No takiej paniki to ja u siebie dawno nie zaobserwowalam

Dzikus laktacyjny - piersi maja nadprodukcje. Napelniaja sie mlekiem i robia twarde jak kamien i bola. Wczoraj myslalam ze eksploduja. Mala chce jesc mniej, a ty sie babo mecz. Dalam jej prawa to lewa musialam odciagnac i w 5 minut mialam 50ml. To bylo o 20. O 22 chcialam jej znowu dac na noc jak zawsze do zasypiania, a ta na mnie nakrzyczala, zasnela przy suszarce i spala do 3 prawie! Lewa piers mnie wybudzila, wiec niewiele myslac wybudzilam dziecko i cyc w paszcze. Prawa do odciagniecia. No zabawa przednia.
Mala przewraca sie z brzucha na plecy. Dwa dni temu co ja obrocilam na brzuch to hycala z powrotem i to w obie strony

No i zrobila sie juz taka przesliczna, az ciezko uwierzyc ze caly tata


My juz po wszystkim, Zosia jest na nowo zaplastrowana (byla bardzo zadowolona dopoki pan jej nie wpechnal palucha w brzuch i nie przykleil na nowo plastra). Nie wiem czy nie zrobil tego za mocno, bo strasznie ja sciagnal


A potem poszlysmy badac krew. Wzielam numerek i usiadlam, ludzi full, dopiero mnie jakas dobra dusza poinformowala, ze z maluszkami bez kolejki ale musze isc do sekretariatu. Do sekretariatu tez mnie przepuscili (Zosia caly czas ryk, bo plasterka nie mogla przebolec i juz spac jej sie chcialo, bo w ogole nie jej godzina). Samo pobieranie ciagnelo sie w nieskonczonosc. Pani jej chyba z 10 minut wyciskala krew po kropelce z tego biednego paluszka. Oczywiscie jestem wyrodna matka, bo przeciez jak dziecko tak placze to na pewno je cos boli! Moze glodne!!!! Nie wiem ile razy jeszcze uslysze ze moje dziecko placze bo jest glodne!!! Nie jest! Zawsze swiezo przed wyjsciem karmie. I nic jej nie boli i nie ma kolek!!! Po prostu byla niezadowolona, bo ktos jej wczesniej zrobil cos co ja bolalo mocno i nie mogla pojsc sobie spac. A ZAWSZE jak chce jej sie spac i sie ja odlozy z rak jest turbo histeria, wiec byla taka i tym razem. ZWLASZCZA, ze ktos ja jeszcze klul i wyciskal palca!!! No to uslyszalam jeszcze ze jak ma przepukline to nie moge dopuszczac do placzu. Dziecko na rece brac. Poswiecac mu wiecej czasu. Czyli ze co? Ze niby mam je gdzies i jak placze to ja sobie herbatke siorbie spokojnie i kapiel w babelkach robie??!!!
Takie moje odczucia po dzisiejszych wizytach, czeka mnie jeszcze rehabilitacja, nie wiem jak ta moja biedronka z tym nowym plastrem bedzie chciala wspolpracowac z pania fizjoterapeutka... Czarno to widze oj czarno...
Teraz padla i spi, tak plakala, ze zasnela od razu jak ja wsadzilam w fotelik i podnioslam

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lipca 2015, 09:57
Kontynuujac dobra passe, jak pojechalam do kancelarii parafialnej okazalo sie, ze w czasie wakacyjnym (czyli od 2 dni) jest czynna TYLKO WE WTORKI (oczywiscie informacja dopiero na drzwiach).
Wyniki morfologii wyszly tragiczne. WSkazuja na infekcje i alergie oraz lekka niedoczynnosc tarczycy. Lekarka kazala mi powtorzyc ( bo poszlismy do innej, nowej w medicoverze). Ogolnie z wizyty wynioslam wrazenie ze jestem nadgorliwa i zaniedbujaca naraz

No i z jednej strony sie naslucham jak to musi jej cos byc, skoro tak placze itd, a z drugiej strony lekarze na mnie patrza jak na wariatke jak probuje sprawdzic czy wszystko ok

No i rehabilitantka mowi ze mala ma lekka asymetrie i ja widze ze te cwiczenia malej duzo, na prawde duzo daja, a lekarka stwierdzila ze ona nic nie widzi i ze czemu wlasciwie ja na jakas rehabilitacje chodze?
Wszystko nie tak. Uczulenia nie widac, tylko w wynikach, ale jesli jest to na pewno na cos co ja jem, albo pije. U mnie z dieta krucho, bo mam baaardzo zle nawyki zywieniowe

Kazala powtorzyc badania krwi, skierowala mnie do jakiegos jednego jedynego laboratorium gdzie mam to zrobic...
I tu kopiuje wpis z forum, kolejny oburzony

Budzimy sie kolo 9 zeby pojechac zbadac te krew jeszcze raz, nie wczesniej zeby mala byla wyspana. Ogarniamy sie, na sam koniec przystawiam do cyca zeby ja porzadnie napoic przed jazda i badaniami (zgodnie z zaleceniem pediatry z wczoraj). W ten ukrop ladujemy dziecko do nagrzanego samochodu bez klimatyzacji, wydajemy resztki pieniedzy na benzyne, bo to przeciez najwazniejsze zeby wiedziec czy z malutka wszystko ok. Zapieprzamy przez cale miasto, bo mamy pojechac do konkretnego laboratorium na drugim koncu. Kolo 10:30 jestesmy na miejscu, czekamy chwile az ktos sie pojawi, daje skierowanie, pani czyta i pyta "kiedy dziecko jadlo"? No, z 40 minut temu max. "To nie zrobimy dzisiaj juz tych badan, bo MUSI BYC CO NAJMNIEJ 2 GODZINY PO JEDZENIU"!!!!!!!! Ale pediatra kazala ja porzadnie przepoic..? "Moze zeby krew lepiej leciala, ale i tak pobieramy z zyly, i musi byc 2 a najlepiej 3 godziny po jedzeniu". Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!! No tak to juz sie dawno nie wkurwilam tragiczne (przepraszam za slownictwo). I co? I mam z nia jechac w poniedzialek. SAMA. PRZEZ CALE MIASTO. A ONA GLODNA!!!!!!!!!
A swoja droga w tym wszystkim pogoda nie do zniesienia, upal, zero chmur zero wiatru, a ja sie czuje tragicznie. Nie moge sie zregenerowac w ogole. Boli mnie kazdy staw, a plecy to juz niezaleznie od tego czy siedze, stoje czy leze... Nogi mi mdleja jak mala podnosze. Chyba czas sie wybrac do lekarza...
Ale zeby nie bylo ze jest tylko be i fuj, mala jest coraz bardziej pogodna, tak fajnie gada i w ogole...

Chyba w sobote szykuje mi sie wieczor panienski kolezanki. Nie wiem, jakas dziwna jestem, bo nie wiem ile wytzymam bez malej



I smieje sie do mnie, i gada, i zasypia bez histerii wielkich, i w ogole jest slodka i do schrupania



Usypiamy sie przy cycusiu i suszarce z youtuba. Ciekawe co wymysli moj maz zeby ja uspic. Dzisiaj od niego butelki nie wziela...
Co jeszcze?
Zmienilismy chrzestnego, bo ten co go wybralismy jakos nie umial sie ogarnac.
Tyle u nas nowego


Natalina obiecuje poprawe :*
Tez dolaczylam do rywalizacji, ale chodzenie mi za duzo nie daje. Tylko ze jak chodze to mala spi, a jakbym chciala co innego pocwiczyc to musze specjalnie wygospodarowac czas

Jestemy po 2 dawce szczepien!! I na razie jest good. Mala od rana byla marudna, jak wychodzilysmy to sie zapowietrzyla az z histerii ze wozek jeszcze nie rusza


Ze mna gorzej, bo na prawde nie moge sie zregenerowac. Juz waze 54kg (a mialam zachowac 56), nogi mi omdlewaja, co jakis czas robi mi sie slabo i mam uczucia tracenia kontaktu z rzeczywistoscia. Moze zmeczenie, moze niedojadanie, moze tarczyca, kto wie...


Szczepienia daja o sobie znac, bylo rozwolnienie (u mnie tez...) i mega marudzenie. Dzisiaj bylo jak za starych okropnych czasow

U znajomych Zosia narobila w pieluche, a ja sie zorientowalam, ze... nie wzielam jej torby! I byl bieg do sklepu po pieluszki i chusteczki.
Chyba nie pisalam tego ale moje mlode wazy juz 5,5kg. Oj, jest co nosic...
Mamy zaklepany termin chrztu. 2.08 bedzie wielki dzien

I dzisiaj przyjechali moi rodzice, a jutro chyba my pojedziemy sobie do nich na troszke.
Taki bez ladu i skladu ten wpis, wiem ze cos bardzo chcialam napisac, ale juz nie ogarniam bo jestem zmeczona...



Moje dziecko zmeczone dzisiejszym dniem juz spi. Normalnie zasypia 21-22, w porywach do 23. A dzisiaj wielki marud od 18, no to wykapalismy i lulu. Ma prawo? Ma. Tylko ja nie mam prawa gdy obudzi sie 2 godziny wczesniej niz zwykle powiedziec "jeszcze nie, mama chce dospac"

Wykapalismy, to malo powiedziane. Princess Sophia miala dzis wlasny prywatny domowy basen. Nalalam wody full, weszlam z nia i najpierw szybkie mycie, a potem zabawa


Dzisiaj sie spoznilysmy na rehabilitacje boooo... matka zapomniala ze jest godzine wczesniej. Ale pani zadzwonila i szybciutko przyjechalysmy, cwiczonka nam przedluzono i koniec koncow Zosia za duzo nie stracila. Jak jej sie cos nie podoba to ryczy, a potem, jako ze jest wielki foch, to mimo ze juz sie nie robi tego co sie nie podobalo to ryczy dalej

Glowe podnosi wysoko, obraca juz w obie strony, wodzi wzrokiem i obraca glowe za przedmiotami w obie strony, nie krzywi sie juz tak tragicznie na prawo i hit zeszlego tygodnia - wyciaga raczki i stara sie zlapac przedmioty.
W czwartek bylismy z moimi rodzicami w niemcolandii i Zosia upodobala sobie takie dzwoniace klocki ktore jej pokazalam, wiec w rezultacie dostala je w prezencie



Dostalam na urodziny misia szumisia


Natomiast mezu w ramach wysilania sie nad pomyslem na prezent kazal mi sobie cos wybrac. Wiec kupilam ksiazke Mamo Tato co Ty na to i czytam zawziecie i zaluje ze nie kupilam wczesniej.
Ponadto musze zauwazyc, ze to straszna ulga kiedy wrzeszczace dziecko w koncu staje sie bardziej pogodne. Ze zaczynamy umiec ze soba wspolpracowac. Ona jasniej komunikuje, ja sie wiecej domyslam, jakos obie sie bardziej usystematyzowalysmy. A przede wszystkim skonczyly sie (tfu tfu) te straszne histerie wieczorne. Moje dziecko zasypia przy cycusiu, przytuleniu, szumie (w roznych kombinacjach). Oczywiscie zasypia na naszym lozku, a potem ja przenosze do lozeczka, ktore stoi nadal tuz obok. Jakos sama mysl, ze mialaby spac w innym pokoju sama budzi we mnie lek. Nie ze ona sobie nie poradzi, bo pewnie by nawet nie zauwazyla. To JA chce zeby byla obok. Mialysmy 2 epizody snu 8 godzinnego O_o teraz niestety znowu max to 5 godzin. Ale nie jest to zle, da sie wyspac spiac 3x3 godziny. Przedwczoraj budzila mi sie przez cala noc co 2 godziny - to bylo okropne i strasznie sie ciesze ze normalnie tak nie robi...
Drzemki w dzien. Sa, owszem. Po 20-30 minut. Na spacerze max 1,5 godziny. Chociaz ostatnio zasnela mi w dzien na prawie 3 godziny, az sie zastanawialam czy nic jej nie jest

Ogolnie w koncu moje macierzynstwo jest takie do konca szczesliwe i spelnione, bo juz nie ma "przeczekiwania az... skonczy histeryzowac/zacznie sie usmiechac/zacznie cos gadac/przestanie ciagle marudzic". Po prostu jest good i az znowu szkoda ze urosnie


Zapomnialabym - Zosia zaczela sie rozgladac na spacerach. W chuscie to prawie glowa jej sie odkreci od szyi, a w wozku jest marud dopoki nie spuszcze daszku na max zeby mogla patrzec. I teraz pol spaceru sie wgapia we wszystko a drugie pol spi

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2015, 21:18
