X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Pierwszy Pisklak u nas... pora na drugiego ;)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

16 maja 2015, 23:58

9t (8t1d)

Znowu plamie krwia......... :( :(

18 maja 2015, 13:25

.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 maja 2015, 13:55

18 maja 2015, 13:25

Nie spalismy z S prawie cala noc, dzis rano pojechalismy do lekarza. Troche zamieszania bylo z tym lekarzem, przy okazji wkurzylam sie bardzo - ale moze po kolei... Najpierw jedziemy na drugi koniec miasta do lekarki Szwedki, ktora znalazl S jakis czas temu i do ktorej bylismy zapisani na dzis juz od dawna. Mimo, ze ostatnia mloda lekarka byla ok, postanowilismy sprawdzic inna zeby wybrac ta, ktora lepiej nam odpowiada. Pani w wieku moze 50 lat, poczatkowo starala sie byc mila i zabawna... Mowie jej, ze jestem w ciazy, ze krwawilam w ciagu weekendu, ze mam czynnik krwi Rh -, ze bolal mnie brzuch... Zrobila mi USG i stwierdzila, ze ona zadnego krwiaka nie widzi i ze nie ma podstaw do zastrzyku na negatywne Rh. I moze, jesli faktycznie bylo jakies krwawienie, to z szyjki macicy. Takim tonem to powiedziala, jakbym sobie sama wymyslila to krwawienie - cale szczescie, ze S je widzial i sam powiedzial, ze owszem, to bylo krwawienie, bo chyba bym ja tam udusila na miejscu... Potem zrobila mi USG, stwierdzila ze widac dziecko i bije serce (nawet nie ustawila tego USG pod odpowiednim katem, tylko tak na samym brzegu ekranu bylo to dziecko chyba widac, a reszta pola w postaci zamazanych "mroczkow" ...). Jak zapytalam o dlugosc cialka i szybkosc bicia serca - odpowiedziala: "odpowiednia do wieku ciazy"... Czyli sie nic nie dowiedzialam... Potem usilowalam ja podpytac czy bedzie w Luksemburgu na swieta Bozego Narodzenia (wtedy mam termin porodu) - to odparla - prosze sie nie martwic, KTOS sie pania zajmie... Ja dziekuje za KTOSIA, chce lekarza, ktory bedzie choc troche znal moja historie... Na koniec powiedzialam, ze konczy mi sie progesteron, na co fantastyczna pani doktor odparla, ze mi nie da recepty na nowy, bo placenta juz dziala. Z tego co czytalam to lozysko przejmuje funkcje odzywcze w okolicach 12 tygodnia, skad ona wytrzasnela ten komentarz - nie wiem.... Macie jakies informacje na ten temat? Czy po 9 tygodniu powinno sie jeszcze brac progesteron? Dodatkowo wychodzac poprosilam o zwolnienie na pol dnia dla pracodawcy, bo musialam przyjechac na drugi koniec miasta do pani doktor w czasie pracy - a Pani mi odpowiedziala, ze moze mi tylko dac potwierdzenie przyjscia do lekarza, bo ona podstaw do zaprzestania pracy nie widzi... Spytalam - to co, mam urlop brac na kazde wyjscie do lekarza? Pani mi powiedziala, ze powinnam pogadac z pracodawca i kazdy pracodawca powinien puscic na badania w takiej sytuacji. Taaa jasne, nie wiem na jakim ona swiecie zyje, popracowalaby troche u nas, to by zobaczyla jakie bzdury opowiada. Prawda jest taka, ze dla pracodawcy jestem jedynie kosztem etatu - i zadowolony nie jest jak gdziekolwiek wychodze, a co dopiero bez zwolnienia :/ Na koniec sekretarka zapisala mnie na kolejne wizyty - jak to tutaj maja w zwyczaju - nie chcialam juz tam robic scen, ale nie ma takiej opcji, zebym znow poszla do tej pani madralinskiej, ktora wie lepiej co kobieta czuje i jej diagnoza nie moze sie mylic... Chce lekarza, ktory slucha pacjentek z empatia i zrozumieniem. No i troche rozumie rozne sytuacje zyciowe.

Teraz to pisze na spokojnie, ale tak sie wkurzylam i rozryczalam po wyjsciu... S sie oberwalo przy okazji, bo jak jestem wsciekla i zalamana, nikt nie powinien podchodzic blisko ;) Kazalam mu natychmiast dzwonic do tej naszej wczesniejszej, mlodej pani doktor. Odebrala sekretarka, kazano nam przyjechac do szpitala (to juz byla gdzies godzina 12.00, ciekawe jak mialabym to wyjasnic mojemu pracodawcy...). Cale szczescie ta lekarka jest chyba bardziej normalna, bo nie dosc, ze podala mi od razu lek na czynnik Rh z uwagi na krwawienie i zrobila USG na dwoch maszynach (najpierw na jednej, starszej, powiedziala ze wszystko jest ok, ale wie ze sie zestresowalismy, wiec pojdziemy na lepsza maszyne by zobaczyc i uslyszec serduszko :)), to jeszcze na koniec powiedzialam jej, ze w ogole nie spalismy w nocy i ze boli mnie brzuch - a ona od razu mi wypisala L4 na dzisiaj. Da sie? Da sie.

Zadecydowalam, ze wiecej nie szukamy i zostajemy u niej :) Chyba moze byc tutaj w Luksemburgu juz tylko gorzej... ;)

Z dzieckiem faktycznie wszystko w porzadku. Cialko ma dlugosc 17 mm, serduszko slyszelismy, bije szybciutko :) Lekarka stwierdzila, ze wszystko powinno byc dobrze. Mam dzwonic lub przyjezdzac jesli znow cos sie bedzie dzialo, w przeciwnym razie widzimy sie 2 czerwca. Przyczyny krwawienia nadal niestety pozostaja zagadka.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 maja 2015, 13:34

18 maja 2015, 13:25

9t (8t3d)

Skoro juz wkleilo sie kilka postow na raz, wklejam w zamian "koslawe" zdjecie z wizyty u lekarki - Szwedki. Lekarki Belgijki zapomnialam poprosic o wydruk, a szkoda - bo duzo lepiej bylo wszystko widac...


Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lutego 2016, 16:58

19 maja 2015, 10:38

Nie ogarniam. Przedwczoraj i wczoraj nie bylo krwawienia, dzis w pracy podcieram sie papierem i znow widze czerwonawy sluz... :( Nie jest tego bardzo duzo, kilka pasm - ale zignorowac sie nie da... Co jest ze mna nie tak?

Przeanalizowalam juz wszystkie mozliwe powody plus to co powiedzialy lekarki i jestem juz niemal pewna, ze to jakis problem z szyjka macicy. Nadzerka, infekcja... Mowilam Wam, ze od kiedy pamietam mam zoltawy sluz - przed ciaza bylam u masy lekarzy i zrobilam dziesiatki badan - nigdy zadne drobnoustroje nie zostaly wykryte. Moze to jakies trudno wykrywalne paskudztwa, ktorych standardowe analizy przepisywane przez lekarzy nie wykrywaja? To by wyjasnialo leukocyty po stronie S - pewnie tez jest wspolzarazony i podwyzszone leukocyty w spermie po prostu swiadcza o immunologicznej reakcji (i stad te jego srednie wyniki spermiogramu)...

Przepraszam Was, ze tak malo komentuje i odzywam sie, ale martwie sie, no i wrocilam do pracy i mam mase zaleglosci do zrobienia na cito.... Mam nadzieje, ze nadrobie to w weekend... Trzymam za Was wszystkie kciuki i mocno Wam kibicuje! Bardzo prosze o kciuki, modlitwe i pozytywne mysli skierowane w strone mnie i mojego maluszka. Jesli cos sie stanie, to nie wiem jak sobie z tym poradze... :(

21 maja 2015, 11:47

Po ostatnich krwawieniach i bolach, a przede wszystkim po wpisie Lenki uswiadomilam sobie kruchosc tego, co jest nam dane. W jednym dniu jestesmy nieprzytomne ze szczescia, w kolejnym zycie moze zabrac nam wszystko. Pamietam jak obudzilam sie po wycieciu jajowodu z moim dzieckiem w ciazy pozamacicznej. Nadal pamietam ten bol, te lzy, to marzenie by to byl tylko zly sen... Pamietam, ze myslalam, ze nie dam rady wstac z lozka bez psychotropow... A to byly jeszcze poczatki ciazy. Nigdy nie uslyszalam serduszka, nie zobaczylam malenkiego noska, nie poczulam kopniakow...

Mysle o tym caly czas.

Moj S leci sam do Szwecji, wlasciwie sama go na ten lot namowilam. Mielismy powiedziec jego rodzicom o ciazy... W tej chwili sama juz nie wiem czy i kiedy jest ten odpowiedni moment. Najchetniej poinformowalabym wszystkich dopiero, ze urodzilam...

21 maja 2015, 21:38

W ramach poprawy humoru - pamietacie vice-szefa mojego S, pana skapiradlo? ;)
Dzis mu S powiedzial, ze bierzemy slub. Zeby nie bylo, S ma 34 lata :) i wiecie co na to skapiradlo, nazwijmy go panem E? :)
"Ale jak to? Tak wczesnie a juz tak powaznie? Przemysl to jeszcze! Popatrz na mnie , ja mam 39 lat i mi sie nie spieszy..."
Nie spieszy mu sie, bo zadna rozsadna kobieta takiego faceta nie zechce - takie moje zdanie. Dzis mi tym komentarzem humor poprawil :) chyba jest zazdrosny. Pytanie tylko czy o mnie, czy o czas pracy mojego S ;) hehehe!

22 maja 2015, 10:00

S polecial do Szwecji, wraca dopiero w srode wieczorem. Nudze sie, nie wiem jak wytrzymam do jego powrotu... Sama mam za swoje, bo go tam wyslalam myslac, ze ja bede w Macedonii... Ech.

Wczoraj dostalam wyniki posiewu od lekarki Szwedki. Oczywiscie tak jak zwykle sa i u mnie leukocyty znaczaco podwyzszone - co wskazywaloby na infekcje. Biogram wykazal jakies pojedyncze gram dodatnie szczepy (nic groznego) i liczne corynebacterie (u nas wikiepedia tlumaczy to jako maczugowce). Mysle sobie - ha - dorwalam winowajce... Ale nie, te maczugowce normalnie wystepuja w srodowisku pochwy. Gdzies w miedzyczasie doczytalam, ze to takie bakterie oportunistyczne - normalnie nie tworza silnych infekcji, chyba ze flora jest zaburzona przez inna bakterie / wirusa / grzyba itp. lub osoba ma bardzo oslabiona odpornosc immunologiczna. I badz tu czlowieku madry - skad u nas te infekcje? Czy to ma byc ten patogen, skoro kazdy to ma? Zadnych innych chorob STD, chlamydii, rzesistka, e coli itp. Itd. nie wykryto, flora biologicznie normalna. Czyli podobny rezultat do wynikow S: leukocytospermia o duzym nasileniu, patogenow brak. ??? Nigdy nie znajdziemy tego dziadostwa, co powoduje u nas objawy infekcji? Oczywiscie lekarze bagatelizuja sprawe, bo sami nie wiedza skad te podwyzszone leukocyty, co je powoduje - i kolko sie nakreca. U mnie do zoltego sluzu dolacza pieczenie pochwy, ale wg. Lekarza do ktorego dzwonilam, nic mi nie jest... Wrrrrr. Martwie sie nie o siebie, tyle lat z tym badziewiem zylam wiec i teraz dam rade - ale moje dziecko? :( w ciazy mi sie nasilily objawy, czuje pieczenie i sluzu albo nie ma, albo jest taki mocno zolty... A Ci wszyscy lekarze twierdza, ze nie ma problemu... Plakac mi sie chce, bo mysle ze moze stad te krwawienia? :( obym ja byla przewrazliwiona na punkcie ciazy, a lekarze mieli racje...

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2015, 10:02

22 maja 2015, 19:17

9t

Wiekopomna chwila dzis nastala - pierwszy raz mialam mdlosci ;) po truskawkach ;) cale szczescie, ze rozeszlo sie po kosciach ;)

---

Telefon od S - powiedzial rodzicom o Maluszku. Wszyscy sie ponoc ucieszyli i zaczely sie wypytywania o wszystko... Termin, USG, kiedy bedzie wiadomo plec itp. ;) na koniec chcieli rezerwowac lot na grudzien... Ale ich S zdolal uspokoic i namowic, zeby jeszcze troche poczekali :) :) Wariactwo, ale dobrze ze juz wiedza... Jeszcze tylko trzeba powiedziec mojej dalszej rodzinie - i kolegom w pracy. Ale z tym czekamy do polowy czerwca ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2015, 22:12

23 maja 2015, 11:43

We mnie i wokół mnie rozwija się nowe życie. Dziś zapraszam Was do mojego balkonowego ogródka :)
Były już czerwone rzodkiewki, była sałata. Co nam jeszcze zostało? :)

Zielony groszek - widzicie go? Trochę się schował między szałwią i papryczkami chilli ;) A tak pięknie w tej chwili owocuje...
groszek.jpg

Pomidorki koktajlowe i reszta sałaty między nimi (z tyłu w skrzynkach kolorowe bratki, cudnie rosną od samego początku wiosny)
pomidorki_i_salata.jpg

Tymianek (podobno w ciąży niewskazany, więc niech sobie kwitnie ;) )
tymianek.jpg

Fasola jaś
fasola.jpg

Kilka odmian truskawek
truskawka_1.jpg
truskawka_2.jpg

I parę innych roślinek i ziółek, które póki co są dość mało wyrośnięte, więc nie wklejam zdjęć.
A w domu wyhodowałam z pestek passion fruit ;) Wygląda tak:
passion_fruit.jpg

Ale się u nas cudnie zielono zrobiło :)

P.S. W tej chwili odnawiają u nas balkony (włącznie z kładzeniem płytek na balkonach) i będą malować fasadę budynku, więc duża część skrzynek wylądowała na rusztowaniach. Stoi tam nasza choinka, pięknie rosnąca mimo tego, że w największe mrozy była przetrzymana na balkonie... Stoi też skrzynka z kwiatkami i warzywami, sporo truskawek. Mamy chyba najpiękniejsze rusztowanie w całym mieście ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2015, 11:55

25 maja 2015, 18:15

10 tc (9t3d)

Co kilkanascie minut czuje taki jedno-dwusekundowy, promieniujacy, klujacy bol od szyjki macicy gdzies wyzej, po prawej stronie (tak jak jest zarodek).
Minal tydzien wzglednego spokoju w domu od krwawienia, od jutra wracam do pracy - a tu takie cos? :(
Zastanawialam sie nawet, czy jechac do lekarza - ale nie krwawie, no i juz mam rachunek do zaplaty na prawie 1000 EUR za ostatnie badania, a i tak sie spodziewam, ze lekarka jedynie by kazala sie oszczedzac.... Wiec leze w lozku i sie oszczedzam, a przy okazji oszczedzam pieniadze... Sama nie wiem, wariuje juz - a S do srody wieczorem jest w Szwecji... Jestem przez to wszystko wsciekla, bo oczywiscie zawsze cos sie dzieje jak jego nie ma :( Dzwoni codziennie, pyta jak sie czuje, a poniewaz dzis czuje sie podle - rozbeczalam sie i wylaczylam komorke... Nawet nie wiem czemu mam do niego pretensje - moze dlatego, ze on siedzi sobie z rodzinka i swietuje, a ja sama sobie gotuje, piore, sprzatam i nikt mi nawet nic nie poda w momentach kryzysowych. I leze tak sobie ryczac w przerwach miedzy bolem. Nawet nie ma sie do kogo odezwac... jeszcze ten humor podly, ze to sie nie uda, ze zbyt wiele razy cos sie dzialo by wszystko moglo byc ok... I zostalam z wszystkim sama... :(

26 maja 2015, 14:46

10 tc (9t4d)

Wrocilam do pracy, dostalam wszystkie pilne zadania z poprzedniego tygodnia (jak to jest, ze jakos gdy ja ide na urlop / L4 itp. jakos nigdy nie maja osoby na zastepstwo?)
Mojego szefa juz nie ma - pojechal sobie do innego dzialu. Nie zostawil zadnych wytycznych kto go bedzie zastepowal, oczywiscie nie wykonal swojej roboty - i ja mam to audytorom tlumaczyc... Nie powinnam sie denerwowac, ale chetnie bym go pogryzla, taka jestem wsciekla.

Co sie dalej dzieje? Dowiaduje sie, ze kolejny menedzer zostal przeniesiony do innej siedziby. Zostal teraz tylko menedzer IT. Cala reszta zarzadu ds. produkcji, finansow, klientow... wszyscy sa juz pracownikami innych oddzialow - ale nadal wszyscy twierdza, ze firma bedzie funkcjonowac...

Przychodzi do mnie dziewczyna z HR i mowi - wiesz, moze Ty bys poprowadzila szkolenie z motywacji w czerwcu? Patrze sie na nia jak na UFO, ze niby co takiego? Wybrala chyba najmniej zmotywowana osobe do pracy w firmie... Gdyby nie to, ze nie moge dostac L4 w tym durnym kraju, juz dawno moja noga w zakladowym kolchozie by nie postala... No ale co mam zrobic, to troche taka propozycja nie do odrzucenia. Probuje jeszcze sie wymigac, mowie, ze to akurat w zamkniecie miesiaca, ze mamy bardzo duzo pracy, ze niedlugo moj slub... Ona usmiecha sie nadal jakby nie zrozumiala, a potem mowi, ze to pomysl naszego dyrektora. W koncu rozumiem, ze absolutnie nie bylo to pytanie, wiec mowie, ze jesli nikt inny tego nie moze zrobic, to ok, poprowadze to szkolenie. Osoba z HR mi mowi, ze w porzadku, tylko prezentacje na szkolenie trzeba wyslac do zarzadu do poniedzialku. Dodaje - wiem, ze macie wkrotce zamkniecie miesiaca, szef powiedzial, ze mozesz w weekend, np. w niedziele wieczorem. Aaaa i wydrukuj sobie moze jeszcze arkusz ocen do oceny szkolenia przez kursantow, bedziesz musiala te oceny zwrocic potem do HR, beda sie liczyc do Twojej oceny polrocznej. Czyli wlasnie zaplanowalam sobie weekend... Nie musze chyba mowic, jak sie czuje? :(

Tak mi przyszlo na mysl, moze oni licza na to, ze jak mi wladuja wiecej i wiecej to sama sie zwolnie?

27 maja 2015, 15:08

Co za dzien... Od rana siedze z audytorami, ktorzy po tym jak sie dowiedzieli, ze jestem w ciazy i ide na macierzynski w pazdzierniku, postanowili zmienic termin audytu z pazdziernika na sierpien albo wrzesien... (tak, zebym "na pewno jeszcze byla w firmie". Dlaczego robota mnie kocha...)
Potem sie dowiedzialam, ze nasz nowy szef, ktorego na oczy nie widzialam, mimo tego, ze odchodza nam dwie osoby z zespolu plus menedzer, a dochodzi 30% wiecej obowiazkow z innego zespolu polaczonego z naszym, postanowil, ze jeszcze mozemy przejac czesc obowiazkow z teamu numer 3. Szlag mnie trafia, bo juz sie ledwo co wyrabiam a codziennie zostaje w pracy nieplacone nadgodziny! :( Ja nie wiem jak wytrzymam w tej robocie, chyba wyladuje w wariatkowie... :( Czasem mysle, ze dobrze by bylo jakby ta spolka faktycznie upadla - przynajmniej dostalabym zasilek dla bezrobotnych i nie musialabym sie tak stresowac...
Rewelacja numer 3 - lot S zostal odwolany. Jak to zobaczylam pol godziny temu, to sie rozplakalam. Po 2 poprzednich rewelacjach mialam juz wystarczajaco dosc... Poki co biedny S nie ma zadnych informacji na temat polaczenia zastepczego, byc moze przyleci dopiero w piatek kolejnym lotem. Ewentualnie moze wykupic na jutro polaczenie LuxAir za 700 EUR. Noz k... Nienawidze dzisiejszego dnia :(

---

Update: Na ten tydzien nie mieli juz miejsc na loty do Brukseli / Luksemburga, wiec S byl zmuszony wziac polaczenie do Dusseldorf - a stamtad 4-5 godzin jechac pociagiem najpierw na niemiecka granice do Trier, a potem do Luksa... A tu... wlasnie sie dowiedzialam, ze w Niemczech sa strajki kolei. Co oznacza, ze mimo, ze poleci jutro, byc moze dojedzie tutaj pojutrze (jesli dojedzie...) :( Buuuuu

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 maja 2015, 15:55

29 maja 2015, 10:42

10t

Dzis mamy dokladnie 10t. Od jutra rozpoczynam 11 tc. :)

Wczoraj po pracy wracalam autobusem do domu (zajmuje mi to jakies 40 minut), w polowie drogi nagle zrobilo mi sie tak bardzo niedobrze... W myslach ponaglalam kierowce i czerwone swiatla na skrzyzowaniu, bo 2 minuty dluzej i wnetrznosci z mojego brzucha wyladowalyby na podlodze autobusu... Do tego w tym samym momencie poczulam ogromna ilosc sliny w buzi.
No tak, u wiekszosci mdlosci w tym okresie ciazy juz przechodza - a u mnie chyba sie wlasnie zaczely. Po wczesniejszej akcji z mdlosciami sprowokowanymi zapachem smieci i zmywarki, to kolejna w tym tygodniu. No coz, zobaczymy czy to tylko przypadek, czy moja nowa rzeczywistosc ;)

S wrocil wczoraj o 1 w nocy - jeden pociag byl opozniony, wiec konieczna byla zmiana trasy. Najwazniejsze jednak, ze wrocil :) Niestety potem nie bylam juz w stanie zasnac, i tak sie wymeczylam do 5 rano... Okolo 5 rano udalo mi sie przysnac, a o 7 rano robotnicy na balkonie zaczeli skuwac kafelki... :/ Koniec drzemki. Troche mi szumi w glowie, czuje sie jak na lekkim rauszu i mam wory pod oczami prawie do samego nosa - ale siedze dzielnie w pracy... Na dodatek moj nowy szef zazyczyl sobie conf call dzisiaj... Ciekawa jestem, czy sie nie zblaznie calkowicie na dobry poczatek. Ech.

29 maja 2015, 15:52

Jedna z osob, ktore odchodza z firmy, przyniosla na pozegnanie chinskie ciasteczka z przepowiednia :) Zgadnijcie co wylosowalam: "Congratulations, you are on your way" ;)
Od razu skojarzylo mi sie z ciaza ;)

Udalo mi sie przekonac nowego szefa do call'a w przyszlym tygodniu, wiec troche pracuje, a troche przysypiam przy biurku... ;) Jeszcze 2 godziny pracy... :) Trzymajcie kciuki!

30 maja 2015, 20:37

W Luksemburgu odbywa sie dzis maraton ING. Przeszlismy sie kawalek, obejrzelismy... Kupilam sobie kielbaske z grilla. Zjadlam jej pol, po czym dalam S reszte mowiac, ze jakas taka sucha - a poza tym juz nie moge ;) wrocilismy do domu, biegna niedaleko nas wiec kibicujemy z balkonu... Pozarlam pol arbuza, po czym stwierdzilam, ze jednak mam ochote na kielbaske z grilla. Wyslalam S spowrotem na piechote do miasta z zaleceniem "tylko kup jakas inna" ;) swieta cierpliwosc ma do mnie ten moj S :)

1 czerwca 2015, 13:48

1.06.2015 => Obrzydliwa rocznica usuniecia naszej ciazy pozamacicznej.
Ale, 1.06.2015 => to tez 10t3d mojej obecnej ciazy, mojego szczescia :)

Niby dorosla baba jestem, a caly czas mi chodza po glowie jakies zabobony, glupoty. Ta data wydawala mi sie pewnego rodzaju granica mentalna - jesli wszystko bedzie jutro ok z Maluszkiem, to nic mu juz nie zaszkodzi. A zycie, jak to zycie, pisze rozne scenariusze - i takimi zabobonami jak moje niespecjalnie sie przejmuje ;) Byle do jutra, do wizyty u lekarza - bo osiwieje :)

3 czerwca 2015, 11:20

11 tc (10t5d)

Wizyta przebiegla standardowo. Tym razem nie chcialam zwolnienia na pare dni (ktorego i tak bym pewnie nie dostala), bo jak sie nie wyrobimy z wszystkim w ciagu najblizszych tygodni, to bedzie krucho z oddzialem.

A tymczasem dziecko ma 4,63 cm, podczas badania nawet sie poruszylo :) Do tego ladnie bijace serduszko :) Lekarka troche nam poopowiadala - gdzie sa nozki, raczki, bijace serduszko, gdzie jest lozysko a gdzie mala pepowinka ;) Potem obejrzala szyjke macicy, stwierdzila, ze nie jest za krotka, wiec chyba wszystko jest w porzadku. Usmiecham sie na sama mysl o tym :) Na dodatek dostalismy zdjecie Malucha wygladajacego jak UFO. Niesamowite!

Moj S sam dzis wspomnial, ze moze wrocilibysmy do tematu szukania domu :) Czy to juz sie budzi instynkt tacierzynski? ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 czerwca 2015, 11:20

5 czerwca 2015, 21:14

Wracamy dzis z S z zakupami do domu po pracy, temperatura ponad 30 stopni. S wchodzi do kuchni, chce otworzyc okno - po czym zastyga w bezruchu. Podchodze do okna, wygladam na zewnatrz - a tam SETKI os. Na naszym parapecie, w powietrzu... Widok nie do uwierzenia...

Wyszlismy na dwor, spogladamy w gore... No i wyglada na to, ze te przemile stworzenia uwily sobie gniazdo pod naszym oknem...

Aaaaaaaa.....

Pierwszy widok za oknem, ktory unieruchomil mojego S (tak, to brazowe to osy chodzace wokol po scianie, parapecie, rozbijajace sie po szybach...):


W powietrzu ich bylo chyba kolejna setka (zdjecie robione telefonem, wiec jakosc pozostawia wiele do zyczenia)...


A potem S z dolu chyba wypatrzyl gniazdo w dziurze wentylacyjnej pod naszym oknem...


Napisalismy maila do naszego landlord'a. Jesli jutro nie odpisze - zadzwonimy do zarzadu bloku. Ech, mam nadzieje, ze to sprawnie pojdzie, bo jestem przerazona....

P.S. Zamienie osy na golebie. Myszy. Pasikoniki. Wszystko poza karaluchami moze byc (Feska, przepraszam ;) )

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lutego 2016, 16:57

8 czerwca 2015, 13:27

12 tc (11t3d)

Od rana chodze mega zirytowana.
Nowa "kolezanka" z pracy poszla sobie na urlop naukowy (platny, zaakceptowany przez firme...) w czasie naszej najwiekszej aktywnosci w ciagu kwartalu. Siedzi sobie w domu i niby costam powtarza do jednego z egzaminow ACCA, ktory bedzie zdawac po raz trzeci (co mnie niespecjalnie dziwi, bo zbyt bystra nie jest).
Juz wczesniej mi nie zaimponowala (pracuje z nami juz ponad 9 miesiecy, a caly czas zadaje te same pytania... Ile mozna komus tlumaczyc jedno i to samo? Okazuje sie, ze wiele... Skoro przez 9 miesiecy nie ogarnela wlasnej roboty, to ciekawe czy kiedys jej sie uda...). Nic to, nie ja ja rekrutowalam i nie ja jestem jej przelozona.
Dostala wiec ten urlop (opcjonalny z woli pracodawcy, pracodawca wcale nie musi sie zgodzic), dodatkowo czesciowo beda koszty egzaminu pokryte przez nasza firme... Ale dostala ten urlop pod warunkiem, ze bedzie pod telefonem / mailem raz na dzien, w razie gdyby byly jakies problemy. Przed urlopem wyslala niby jakies pliki do nas na zamkniecie, ale co z tego jak we wszystkich sa bledy... Nie ogarniam. Dzwonimy - telefon ma wylaczony, na maile nie odpowiada od tygodnia... Naprawde nie rozumiem takich ludzi. Gdyby to ode mnie zalezalo, nie zagrzalaby u nas dluzej miejsca. Sama mi kiedys powiedziala, ze wczesniej maksymalnie na jednym stanowisku spedzila 6 miesiecy - teraz rozumiem dlaczego. Przez dlugi czas bylo mi jej zal, ze Ukrainka, ze ma problemy z angielskim (okropny akcent i caly czas brakuje jej slow), ze tam jest teraz taka ciezka sytuacja i nie moze stracic tej pracy... Jak przyjechala do Luksa, oddalam jej nawet czesc moich mebli ze starego mieszkania, zeby nie kupowala nowych (a poniewaz jest sama, moj S je taszczyl do jej wynajetego mieszkania na 3 pietro)...

Juz nawet nie mowie, ze nie zostawia sie zespolu z wlasnymi zadaniami w czasie najwiekszego ruchu - jest to co najmniej niekolezenskie. Ale po tym jak wylaczyla telefon mimo, iz przysiegala ze raz dziennie bedzie pod komorka (i tak nikt by do niej nie dzwonil, gdyby dobrze wykonala swoja robote...), to juz tak sie zirytowalismy... Masakra. Co za babsko, ma jednak tupet.

No nic, praca praca, mnie juz w tej firmie za pare miesiecy nie bedzie... i lepiej, zebysmy sie juz w zadnej innej firmie nigdy nie spotkaly, bo jak prawdziwy koziorozec - gdy sie do kogos "zraze", ciezko odbudowac moje zaufanie :] A teraz, jak prawdziwy koziorozec, posiedze za nia w pracy do poznego wieczora, zeby przejrzec te wszystkie pliki z bledami. Juz poinformowalam szefa...

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 czerwca 2015, 13:29

1 2 3 4 5 ››