Wakacje... Zerkam w wolnej chwili katem oka na nowe wpisy, ale nie daje rady z komentarzami... Potrzebuje sie zrelaksowac na kolejne 2 miesiace, bo przed przejsciem na macierzynski nie dostane juz innego wolnego. 2 tygodnie luzu... a ja, poki co,przyklejona do komorki

Wczoraj byly moje "poprawiny" w Polsce. Bylo calkiem w porzadku, posiedzielismy w 8 osob w restauracji przy dobrym jedzonku. Troche sie obawialam, gdyz moja kuzynka, o 7 lat starsza i bezdzietna (staraja sie teraz chyba o adopcje...) byla proszona razem z mezem... Nie wiedzialam, jak bedzie reagowac na wiesc o mojej ciazy. Zachowala sie jednak bardzo w porzadku - nawet zaprosila mnie do siebie do domu na dzis. Co prawda z zaproszenia nie skorzystalismy, ale ciesze sie, ze bylo dobrze.

Jutro lecimy do Szwecji - tam nie bede miec wifi, wiec zegnam sie z Wami na te 2 tygodnie. Mam nadzieje, ze jak wroce, przeczytam o samych pieknych, wakacyjnych chwilach u Was.
P.S. Ostatnie doniesienia ciazowe - w ciagu ostatnich kilku dni moj brzuch powiekszyl sie chyba dwukrotnie. Szok. Nie sadzilam, ze to mozliwe tak z dnia na dzien. Nie wiem czy to kwestia innego zywienia, czy to wreszcie pora na mnie... Jutro zaczynam 5 miesiac, a ciaza jest juz widoczna golym okiem. Rzecz jasna wszystko zalezy od ubran, ale... Chyba ciezko sie nie zorientowac


Korzystam z pozyczonego wifi, wiec dzis znow bedzie w skrocie i na temat


Zrezygnowalismy z wycieczki do domku w lesie, nie mialam ochoty na blizsze spotkanie z siostra S. Myslalam, ze to juz koniec historii (histerii?

W zwiazku z tym chcialabym Wam opowiedziec, jak pokochalam football. Tata S zaproponowal na kolacji pojscie na mecz jednej z lokalnych, szwedzkich druzyn. Mial isc S, tata S oraz chlopak siostry. I ja, jesli bym chciala. Najpierw pomyslalam, ze nie ma sensu isc. Niespecjalnie mnie pilka nozna interesuje, a chetnie bym sobie odpoczela w tym czasie, poczytala cos ciekawego... Ale... Wtedy uslyszalam od mamy, ze jesli nie mam ochoty - nie ma sprawy, zawsze mozemy sie spotkac we trojke z siostra S w tym czasie i zaplanowac jakies babskie zajecia....
Jak sie domyslacie, bylam na meczu. Co wiecej, bardzo mi sie podobalo.



Pozdrowienia z malej kawalerki 300m od morza, wysylam Wam wirtualnie odrobine jodu

---
Kurcze, ten brak ruchow dziecka zaczyna mnie jednak znow martwic. 20 tydzien ciazy wg. USG, a ja nie czuje kompletnie nic. Zadnych bulgotan, zadnych ruchow. Zadnych motylkow, skrzydelek ptakow ani gazow (no, moze poza faktycznymi gazami, ktore manifestuja sie inaczej - na zewnatrz

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lipca 2015, 21:24
Ostatnie dni wakacji, jutro lecimy do Luksemburga. Mamy dzis duzo do zalatwienia, moj S w pazdzierniku musi zwolnic wynajmowane w Sztokholmie mieszkanie i namowilam go, zeby sprobowal sprzedac troche rzeczy (przynajmniej takie bardziej cenne typu kanapa, lozka, stolik z krzeslami, stolik na balkonie, ekspres cisnieniowy...). Dzis zrobimy zdjecia tych rzeczy. Moje kochanie mialo w planach wystawic te rzeczy przed blok do zabrania przez ludzi (a w duzej mierze sa ta markowe rzeczy i wbrew pozorom marka nie byla Ikea


Wieczorem idziemy na kolacje do tesciow... A jutro... Koniec wakacji i powrot do szarej rzeczywistosci w pracy. Oby kolejne dwa miesiace minely jak najszybciej

Uff, jaka ulga. Bylam na wizycie u lekarki. Dziecko zyje, rosnie, ma sie dobrze. Mierzy juz 14,5 cm


Poza tym... lekarka nie byla w stanie powiedziec nam, jaka jest plec dziecka... Pamietacie, ze w 12 tc specjalista od USG stwierdzil, ze mamy 80% szans na chlopczyka, a tutaj sie okazuje, ze w 20 tc lekarka wcale sie nie kwapi, zeby to potwierdzic. Najpierw stwierdzila, ze chyba dziewczynka (!!!), a potem, ze w sumie to ciezko jej stwierdzic... Takze mamy niespodziankowego Maluszka


To by bylo na tyle, jesli chodzi o dobre wiadomosci. Z wiadomosci gorszych - bylismy z S umowieni na ogladanie domu i ktos nam go sprzatnal sprzed nosa. Zadzwonili do nas z agencji i odwolali wizyte...


Jutro rozpoczynam 21 tc (50% ciazy). Zamierzamy z S uczcic ta date: ja soczkiem pomaranczowym, a on naszym ukochanym bialym winkiem: Auxerrois Grand Cru. Pewnie znow pozno wroce z pracy i troche sie nasze swietowanie opozni, ale mimo wszystko bedzie super, bo to bedzie poczatek weekendu...

A poza tym... Jak mnie czasem ten Luksemburg wkurza... Wiem, nie powinnam narzekac. Piekny kraj, wiele mozliwosci... Tere fere. Dzis padlo na tutejsza skarbowke oraz Urzad stanu cywilnego. Najpierw w urzedzie zirytowali mnie dosc mocno. Tutaj nie ma zwyczaju zmiany nazwiska na meza po slubie. Po prostu dopisuja kazdej osobie do nazwiska panienskiego "zona / maz X". Dajmy na to jesli panna nazywa sie: Anna Grzyb, a kawaler: Adam Kowalski, to na papierach urzedowych pisza: Anna Grzyb - ep. (maz) Kowalski. A co najlepsze, pisza to samo w papierach faceta (jak to w ogole brzmi: Adam Kowalski ep. Grzyb...) Nie podoba mi sie i nie chce tak (a moj S tymbardziej, bo mam nazwisko typowo polskie, brzmi co najmniej dziwnie z jego szwedzkimi danymi). Rozmawialam juz, ze moge zmienic nazwisko na meza w konsulacie Polski - ale i tak w prawie i urzedach Luksemburga mi tego nie uwzglednia. Czyli bede miec dowod i paszport na "nowe" nazwisko meza, a tutejsze prawo jazdy i dokumenty do emerytury na panienskie... Ciekawa jestem jak potem wytlumaczyc to policji w innym kraju (byc moze tutaj sa tego swiadomi)... Paranoja po prostu, nie wiem jak to jest mozliwe!
Drugi paradox - podatek. Po slubie mam prawo do nizszego progu podatkowego (tzw. klasa 2, malzenska). Pytalam w USC czy automatycznie to zostanie uzwglednione - odparli, ze tak - Urzad wysle mi poprawiona karte podatkowa, ktora mam zaniesc do pracodawcy. Czekamy z S, czekamy... W koncu kazalam mu zadzwonic i zapytac bezposrednio do skarbowki - i okazalo sie, ze nic nie przysla jesli nie wypelnimy jakiegos wniosku dodatkowego, bo S pracuje bezposrednio dla instytucji Unii Europejskiej i nie jest objety systemem z Luksa... Jakby nie moja wrodzona niecierpliwosc - czekalibysmy jak glupi i tracili setki euro co miesiac... Nie wiem sama czy przypisywac to zlosliwosci tamtego urzedasa w USC - ale chyba nie powinni dezinformowac ludzi w ten sposob... Cale szczescie, ze mozna te pieniadze potem jakos odzyskac, ale trzeba skladac deklaracje uzupelniajace i troche to potrwa - kolezanka czekala 1,5 roku...
A teraz troszke pozytywniej: moj S zapisal NAS (cala nasza trojke) dzisiaj na zajecia przedporodowe w szpitalu





Nadal z S szukamy domu. W piatek pojedziemy zobaczyc ten:
http://www.athome.lu/vente/maison/centre/tuntange/tuntange/3923201
Nie jest to moj faworyt, ale plusem jest fakt, ze znajduje sie bardzo blisko centrum. Tylko ten ogrodek jednoarowy... toz to nawet nie jest trawnik przed domem...

Poza tym chcialabym sie Wam pochwalic. Moj maz zmotywowal mnie do aplikowania na stanowisko audytora w Trybunale Rozrachunkowym UE. Niecierpie mojej obecnej pracy, wiec dalam sie namowic. Aplikacje on-line skladalam w marcu, jeszcze przed zajsciem w ciaze. Ilosc aplikantow: 12 tysiecy osob...






Panikary ciag dalszy. Jakis tydzien temu poczulam w koncu ruchy. Raz bylo ich wiecej, raz troszke mniej - ale co jakis czas byly. Pojawily sie znienacka i kazdego dnia mi o sobie przypomnialy, choc byly delikatne i odczuwalne tylko w srodku mnie. Jestem pewna, ze wczesniej nic takiego nie odczuwalam i ze to nie jest kwestia nieumiejetnosci ich odroznienia we wczesniejszych tygodniach, jak to czesto pisza o "pierwiastkach". U mnie ich wczesniej nie bylo. Stad faktycznie mysle, ze lozysko z przodu amortyzuje calkiem niezle odczucia ciazy... Co ciekawe, tylko ja czulam ruchy. Przykladalismy rece z S, ale z zewnatrz ani widu ani slychu. Natomiast... od jakichs 3 dni znow jest w srodku cicho. Jeszcze wczoraj postanowilam sie nie martwic, bo przez to lozysko wpedzam sie juz od kilku dobrych tygodni w zly nastroj, a moze dziecko sie zmeczylo wczesniejszymi cwiczeniami... ale z drugiej strony... zeby tak po prostu ucichlo... Sama nie wiem. Poczekam jeszcze do weekendu, bo moze w pracy mniej zwracam na brzuch uwage (choc nie wydaje mi sie). A potem... jesli nic nie bede czuc, to rozwaze udanie sie do lekarza w przyszlym tygodniu. Planowana wizyte mam dopiero 24 sierpnia, na tej wizycie mam zaplanowane USG 2 trymestru. A poki co wcinam na deser czekolade i pestki dyni i mam nadzieje, ze dziecko sie wreszcie uaktywni. Ech. Oby Maluch byl zdrowy, a potem tak samo spokojny po porodzie


Co jeszcze? Tesc mi dzisiaj napisal, ze odwiedzili restauracje polska w Sztokholmie



Rozpoczal sie 22 tydzien ciazy. Co wiecej, wg. BBF wlasnie zaczelam 6 miesiac. Nie mam pojecia jakim cudem, bo ostatnia miesiaczka zaczela mi sie 20 marca... Czyli 6 miesiac ciazy zacznie sie 20 sierpnia... No ale niech im bedzie, zawsze to lepiej pomyslec, ze to juz szosty miesiac

Co ciekawego w 22 tygodniu?
To tydzien, pod koniec ktorego urodzily sie najmlodsze wczesniaki, ktore przezyly (w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech). Poki co, niech moje Kozlatko w ogole sie tym nie przejmuje i korzysta z mamusinego, brzuszkowego basenu w upalne lato.

U nas masa pracy, mam juz dosc - a co chwile moj nowy szef przychodzi z innym problemem i z nowym wymogiem, albo ze zmiana istniejacego w momencie, gdy wszyscy sie dostosowali.. Niech sie to juz konczy, bo oszaleje. A tu jeszcze prawie dwa miesiace do macierzynskiego...
Poza tym jedziemy dzis ogladac tamten dom z ogloszenia. Nie jestem, co prawda, do niego przekonana - ale coz, zobaczymy... Moze warto dac mu szanse

A poza tym... Wczoraj ugotowalam gar soljanki na dzis wieczor, zeby moc sie relaksowac wieczorkiem... I nie wiem, czy Maluszkowi smakowalo czy nie, ale calkiem sporo sie ruszal




Najprosciej mowiac - soljanka to taka rosyjska zupa-smietnik, cos a la nasz bigos. Kazdy robi ja inaczej. Co wiecej, za kazdym razem przepis nawet u tej samej osoby troche sie rozni. Najistotniejsze w niej sa: cos kwasno-slonego (ogorki, kapary, cytryna...) i mieso. Im bardziej roznorodne mieso, tym lepiej dla zupy. Najlepiej dodac cos wedzonego, nada to ciekawego smaczku. Poza tym soljanka jest perfekcyjnym sposobem na pozbycie sie resztek miesnych z tygodnia: niedojedzonych pieczeni, pieczonego schabu, szynek, kielbasek, salami...



Moja soljanke (ilosc - solidny gar, ktory starcza na obiady i kolacje na 3 dni dla dwoch osob) przygotowalam z:
- 200 g wolowiny w kawalku
- 100 g boczku (uzylam pancetty wloskiej)
- 100 g wedzonego kurczaka
- dwoch kielbasek, najlepsze sa wedzone typu jalowcowa - ale kazda sie nada (w wersjach kupnych najczesciej spotkacie parowki)
- resztek z lodowki (po kilka plasterkow salami, szynka, chorizo)
- 1-2 srednich cebuli
- 300 g ogorkow kiszonych (do tego dodalam 2 korniszony, ktore trzymalam niedojedzone w lodowce oraz kilka oliwek)
- pol malego sloiczka kaparow w zalewie
- 3-4 lyzek passaty pomidorowej (moze byc koncentrat - wtedy mniej, albo pomidory sparzone z puszki - pol puszki)
- kilku plastrow cytryny
- po lyzeczce kwasnej smietany na porcje
- liscia laurowego, soli, pieprzu w ziarnach, odrobiny papryki slodkiej i ostrej
Przygotowanie:
Przesmazam na mocnym ogniu pokrojona w male kawaleczki wolowine - tak, by mieso sie scielo - ale w srodku bylo soczyste. Wrzucam do gara z woda (czesc osob uzywa rosolu, dla mnie wersja na wodzie jest wystarczajaco tlusta) i odrobina soli (nie przesadzac z sola - ogorki i kapary maja jej w sobie dosc duzo). Przesmazam boczek do wytopienia sie tluszczu. Dorzucam do gara. Kroje w kawalki reszte wedlin i mies - przesmazam na tej samej patelni - dorzucam do gara. Na patelnie wrzucam cebule - przesmazam - dodaje pokrojone ogorki, kapary, oliwki - dorzucam do gara razem z pozostalym tluszczem przesiaknietym aromatem mies i warzyw. Dolewam szklanke lub dwie soku spod kiszonych ogorow (zalezy jak bardzo slone). Dorzucam przyprawy. Na koniec dodaje passate pomidorowa. Gotuje przez kolejne 15 minut. Na koniec sprawdzam, czy smak jest wystarczajaco kwaskowy - jesli trzeba - dodaje soku z cytryny lub wody spod ogorkow / sole / przyprawiam wieksza iloscia pieprzu lub papryki.
Podawac koniecznie z plasterkiem cytryny i lyzeczka kwasnej smietany

Ogladalismy dom - i powiem Wam, ze nieoczekiwanie mi sie podobal.


Wiadomość wyedytowana przez autora 15 sierpnia 2015, 20:13
Jak ten czas wolno plynie. Odliczam dni do granicy przezywalnosci plodu. Wiadomo, jest to granica umowna i niewiele zmienia, ale wydaje mi sie, ze mimo to po jej przekroczeniu poczuje sie spokojniej

W kwestii domu i kredytu - troche podyskutowalismy z moim S przez ten weekend. Mamy jednak zupelnie inne podejscia. Ja z natury sie obawiam kredytow, ale tez nie oczekuje, ze pierwszy dom, ktory kupimy to bedzie cos wyjatkowego. Nikt u mnie w najblizszej rodzinie nigdy zadnego kredytu nie mial, gdzies w podswiadomosci juz wiaze sie on dla mnie ze zobowiazaniem, ktore bedzie na mnie ciazyc przez pol zycia... Jakos nie umiem sie przelamac i chce wziac tylko niezbedne minimum, ktore splacimy przez maksymalnie 10 lat. Podejscie mojego S jest zupelnie odwrotne. On do tej pory ma jeszcze kredyt studencki, bo oprocentowany jest nizej niz lokata tych srodkow w banku


W pracy cisza przed burza. Duzo osob jest w tej chwili na urlopie. Jeden z moich nowych szefow tez (ten, ktory siedzi w Londynie). Jak to jest, ze prawie wszyscy maja wolne, a ja, w piatym (szostym wg. BBF) miesiacu ciazy siedze w biurze i zapieprzam za reszte? Wrrrr. Jednak nie ma to jak ciazowe zwolnienie, ze tez taki cywilizowany kraj jak Luksemburg jeszcze tego nie odkryl...



P.S. Z nowosci kulinarnych - koniecznie sprobujcie plackow ziemniaczanych, w ktorych zamiast ziemniakow jest starty topinambur. Pychota - a przy tym bulwy te sa niezwykle zdrowe - polecane kobietom w ciazy, podczas schorzen nowotworowych, w cukrzycy... Pochlonelam ich chyba z 10 wczoraj

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 sierpnia 2015, 13:49
7t1d = 50d do zakonczenia pracy


50 dni do oficjalnego pozegnania sie z moim beznadziejnym pracodawca. Odliczam tutaj, moze szybciej zleci

Patrzylam na zdjecia Feski, jak pieknie wyglada. Zastanawialam sie tez nad swoim wygladem. Przyszlo mi na mysl, ze moja waga w ciazy rosnie skokowo. Rosnie, a wlasciwie urosla. Raz. W osiemnastym tygodniu - jednorazowy skok o chyba 4 kilogramy. Prawie ze z dnia na dzien obudzilam sie wieksza, bez istotnego powodu, bez obzerania sie... Od tego czasu waga trzyma sie w tym samym zakresie, a tu juz nam 22 tydzien ciazy sie liczy



Poza tym jedziemy dzis obejrzec zaproponowany przez mojego S dom (ten wariant a la kompromisowy - dom stosunkowo niedaleko od miasta, wolnostojacy, 6 arow terenu... ale za to niewyremontowany i dosc stary, pochlaniajacy duzo energii i oleju przy ogrzewaniu).
http://www.athome.lu/vente/maison/est/biwer/biwer/3929464
Cena troche przerazajaca, ale moze faktycznie S ma racje, damy sobie raczej rade i splacimy ten kredyt w 15, gora 20 lat... Teraz kwestia tylko tego, czy przypadnie nam obojgu do gustu... Trzymajcie kciuki


7t (49 dni) do zakonczenia pracy
Ogladalismy wczoraj tamten dom. Calkiem w porzadku - aczkolwiek mieszkala w nim babcia, ktorej sie zmarlo - no i styl "babciny" panuje w calym domu


Plac 6 arow nie jest moze kwintesencja naszych marzen - ale z drugiej strony... powinno wystarczyc na maly ogrodek, ze dwa drzewka owocowe, grilla i rozlozenie w lato baseniku dla dziecka


Przez ten dom nie moglam wczoraj spac. Rozmawialismy z S na temat kredytu, czy warto zainwestowac w taki duzy dom... On by wstepnie byl na tak... Ja sie waham, bo jednak jest to dla mnie tak gigantyczny wydatek za cos, co nawet nie jest wstepnie wyremontowane... Ale z drugiej strony - oczywiscie, tez mi sie podobalo. No i najwazniejsze - odleglosc od miasta jest rozsadna, mozna spokojnie dojezdzac... Co tu robic, co tu robic, ech...

A w nagrode... zdecydowalismy sie, kupujemy ten dom

http://www.athome.lu/vente/maison/est/biwer/biwer/3929464
Wlasnie sie dogadalismy co do minimalnego upustu cenowego z wlascicielem. Wkrotce podpisanie umowy przedwstepnej... No i wycieczka do banku po kredyt...


6t5d = 47d do konca pracy
Wiadomo, ze czlowiek sie stara w ciazy odzywiac swiadomie. Unikam surowizny, serow plesniowych, gazowanych napojow, fast foodow itp... Nie pale, nie pije, oszczedzam sie jak moge. Niby wszystko mam pod kontrola - a jednak i tak cos sie musi przytrafic...
Zrobilam pare tygodni temu sloiczki z konfitura: truskawkowa i czeresniowa. Na sprobowanie zrobilam tez dwa sloiczki z dodatkiem dwoch kieliszkow wodki (na sloik 250 ml)... Z tylu nakleilam nalepke, zeby wiedziec, od ktorego mam sie trzymac z daleka... No i co? No i nalepka sie odkleila, a ja wczoraj nieswiadomie skonsumowalam prawie caly sloik. Normalnie bym sie pewnie zorientowala, ze cos nie gra, bo smak mial taki troche, hmm, alkoholowo - "przefermentowany"... ale uzylam innego niz zwykle cukru zelujacego i rozdziabdzianych, bardzo dojrzalych truskawkek i glupia myslalam ze to ma wplyw na ten smak... Dzis znalazlam nalepke na dnie szafki. Wrrrr. Pierwsza wodke ma moje dziecko juz za soba, ze wzgledu na glupote matki. Buuuuu, mam nadzieje, ze nie zaszkodzi to Maluszkowi

6t2d = 44 dni do konca pracy

Z ta wodka pewnie macie racje, moze nie powinna zaszkodzic w takiej ilosci - ale zla bylam na siebie niesamowicie, bo normalnie przywiazuje bardzo duza wage do tego co jem. Ech.
Dzis jest wyjatkowy dzien. O godz. 16.00 mam wizyte u lekarza i USG drugiego trymestru. Juz nie moge sie doczekac - mam nadzieje, ze wszystko bedzie w jak najlepszym porzadku, i ze dowiemy sie wreszcie jakiej plci jest moje Kozlatko

O godz. 19.00 z kolei jestesmy umowieni na podpisanie cyrografu, czytaj: umowy przedwstepnej na dom. Z jednej strony - bardzo sie ciesze, juz nie moge sie doczekac - a z drugiej... sama nie wiem co myslec. Czeka nas wyprowadzka za miasto, szpital juz nie bedzie tak blisko... No i ten kredyt (wstepnie zdecydowalismy sie na 15 lat, stopa zmienna - jak sie uda cos zaoszczedzic to bedziemy go nadplacac wczesniej, bo rata w tej chwili jest bardzo korzystna). A ile strachu, nieprzespanych nocy nas to kosztowalo - mnie i S. Musimy tez kupic samochod. Wstepnie zdecydowalismy sie na nowa Corse - S moze kupic samochod bez VAT-u, wiec chcemy nowy. Nie jest to zbyt rodzinny samochod, ale wiadomo - kiepsko u nas z kasa. Moj byly mial Corse i przez 12 lat ani razu mu sie nie zepsula. Z drugiej strony, ja mialam Toyote Yaris i uwazam, ze jej niezawodnosc to sciema i puste haslo marketingowe. Moja, przy 70 tys. km i 4 latach jazdy zaczela miec problem z silnikiem...


Trzymajcie kciuki za dzisiejszy dzien, chyba umre ze stresu!


Opcja: Nina odpada, musimy szukac meskiego imienia

Druga wiadomosc - podpisalismy umowe przedwstepna. Domek jest nasz. Jeszcze tylko finalizacja kredytu i notariusz - i mozemy sie wprowadzac. Wlasciciele tez wydaja sie calkiem mili... Juz sie nie moge doczekac przeprowadzki

5t6d = 41 dni do zakonczenia pracy

Ostatnie USG ujawnilo plec naszego Maluszka - skoro juz wiemy, ze bedzie chlopczyk, trzeba przymierzac sie do szukania imienia


Anton
Adrian
Artur
Benjamin
Bruno
Kasper
Konrad
Daniel
Dominik
Gabriel
Henry
Hugo
Ingo
Jeremi
Joachim
Jan
Marcel
Norbert
Olaf
Valdemar / Waldemar
Alexander
Podoba Wam sie ktores? Ja mam juz kilka swoich typow, ale nie jestem do nich tak przekonana, jak w przypadku Niny. Nina nie miala praktycznie zadnej konkurencji, zarowno ja i S bylismy zgodni co do tego wyboru. A teraz... teraz bedzie troche trudniej

5t2d do zakonczenia pracy
Dziewczyny, dzieki za komentarze na temat imion... Jak to w zyciu bywa - co osoba to inna opinia, a i u nas w zwiazku jest zreszta podobnie


Sierpien dopiero co sie zaczal - a tu juz dzis ostatni dzien. Jak? Kiedy sie to zdarzylo? I tyle zmian...
Oby i wrzesien minal szybciutko, dosc mam juz tej pracy i chetnie rozpoczne urlop, bo z niczym sie nie wyrabiam

A w tym roku bedziemy mieli co robic. Obecnie czekamy na przyznanie kredytu w banku. Zaraz potem umawiamy sie do notariusza z kwestia zakupu domu i spisania aktu notarialnego (poki co mamy tylko umowe przedwstepna). W miedzyczasie beda dwie wizyty u lekarza - a jesli wszystko bedzie ok - w pazdzierniku lecimy do Szwecji pozbyc sie mieszkania wynajmowanego przez S, jego mebli i innych bibelotow. A po powrocie? Po powrocie, miejmy nadzieje, przenosimy manatki na wlasne M, sprzatamy i zdajemy wynajmowane mieszkanie i... zrywamy w domu tapety i malujemy sciany


Niech mi ktos rozmnozy ten czas, co?

5t1d do zakonczenia pracy
6d do konca L4
Zaczal sie wrzesien... ale tak zupelnie do chrzanu mi sie zaczal. Najpierw nawrzeszczal na mnie szef (a nie bylo powodu, po prostu osoba ktora zajmuje sie jakims raportem-badziewiem jest na urlopie i to nie jest zrobione. A kto mu dal urlop i czemu nie zaplanowal zastepstwa? Przeciez nie ja...)
Ucieszylam sie, ze choc wyjde wczesniej z pracy, bo mam wizyte u lekarza. No wiec bylam dzis u tej mojej lekarki. Synus rozwija sie dobrze, pod tym katem nie ma zadnych negatywow. Ale za to... szyjka spadla mi z ponad 3 cm w zeszlym miesiacu na 2,5 cm (najmniejszy pomiar: 2,4 cm). Ponoc jest mniejsza niz standardowo, ale bez podstaw do pessara lub hospitalizacji. Wyblagalam L4 na ten tydzien (musze sie wreszcie odprezyc, a z szefem maniakiem, zamknieciem miesiaca i audytem za plecami nie ma takiej opcji), za tydzien wizyta kontrolna u lekarki... Boje sie. I boje sie wracac do pracy...

Wytłumaczenie przyjęte :-)
baw sie dobrze I odpoczeywaj;))..no widzisz a ja sie martwie znowu bo mam maly brzuch..hehe
U mnie też brzuch zaczął się pojawiać koło 18 tygodnia i w zasadzie zadziało się to z dnia na dzień, wieczorem położyłam się bez brzucha a rano brzuch już miałam :) serio, tak było! :) odpoczywajcie 2 tygodnie i resetujcie się :) buziaki!
he he - od razu mi się przypomniało jak to 'przegapiłam' jak się mój brzuch pojawił. Więc to chyba normalne. Ale że u Ciebie 5 miesiąc już? Kiedy to się stało? ;))
udanych wakacji i do usłyszenia za 2 tygodnie :)
odpoczywaj, relaksuj sie a potem wracaj do nas z fotką brzuszka;)
Tobie też pięknych chwil życzę :) a potem szczegółowej relacji! :)
Ja jestem kaczką od 12tc ;) Da się :)