5t do zakonczenia pracy
5d do konca L4
Na BBF zawsze mozna liczyc na wsparcie


Leze w domu, ruszam sie tylko do toalety i juz w lozku wytrzymac nie moge - ale postanowilam wykorzystac ten czas w calosci na odpoczynek, bo ktoz to wie czy dostane jeszcze L4 i czy bede miec taka szanse... Mielismy leciec na urlop do Szwecji w 30-32 tygodniu (przy okazji zdac mieszkanie), ale w takiej sytuacji chyba zrezygnuje z tego wylotu. A skoro ja chce rezygnowac, to i moj S nie chce leciec sam. Juz mi zapowiedzial, ze beze mnie sie nie rusza - bo a nuz bedzie potrzebny gdyby sie cos dzialo

Leze sobie zatem w lozku, rozmyslajac o tym, ze moj kochany mezus jest czyms najpiekniejszym, co moglo mi sie w zyciu przytrafic, taka prywatna "wygrana na loterii"... Moze zmienie zdanie po urodzeniu malego, ale... bedzie ciezko, bo konkurencja S jest mocna




Mam tez newsy odnosnie zakupu domu. Dostalismy kredyt w jednym z bankow, ale na nieco gorszych warunkach niz sie spodziewalismy





Mysle i mysle dalej i... olsnilo mnie jak moge sie choc troche "zrewanzowac" temu mojemu supermanowi





4t4d do zakonczenia pracy
3 dni do zakonczenia L4

Dzis granica przezywalnosci plodu. Cieszy mnie to w kontekscie moich problemow szyjkowych, ale... z drugiej strony jestem swiadoma ile problemow przynosi urodzenie dziecka w takim czasie... Wystarczy wejsc na wczesniak.pl i poczytac sobie ich historie. Rzadko ktore dziecko wyszlo z tego bez szwanku, a znaczaca ilosc jest kalekami juz do konca zycia... Bardzo sie boje, ze ta moja szyjka nie wytrzyma, a tutaj lekarze bagatelizuja sprawe. Tymbardziej, ze wiem, ze tu reanimuja maluszki od zakonczonego 26 tygodnia, wczesniej zwykle nie - bo sa za wysokie koszty w porownaniu do "spodziewanych korzysci". No i jeszcze mam Synka, a dziewczynki maja ogolnie lepsza przezywalnosc...

Do tego moge jeszcze dopisac, ze w pracy mam dwa audyty i zamkniecie miesiaca we wrzesniu... Plakac mi sie chce na sama mysl, a cos czuje ze mi lekarka nie da drugiego L4

Poza tym, standardowo juz, budze sie po 3ciej w nocy i nie moge zasnac... Moze to wlasnie ze stresu?
Przepraszam, ze dzis tak przygnebiajaco, ale nastroj mam jakis marny...
--- update 18h30
Juz mi jest odrobine lepiej. Odpoczywalam caly dzien, to i humor mi sie poprawil. Az mi wstyd, bo w miedzyczasie moj maz:
- kupil rzeczy na sniadanie i podal je do lozka
- pomyl z grubsza wszystkie 7 okien
- zrobil pranie i rozwiesil je
- poodkurzal
- przyniosl pizze na obiad (cale szczescie, ze nie zabral sie za gotowanie - pamietacie jak w tej dziedzinie jest utalentowany?

- zniosl czesc klamotow i roznych rzeczy do garazu przed przylotem rodzicow
- zrobil kawe
- zrobil liste pytan w sprawie przyznanego kredytu w jednym z bankow...
No, ekhm, troche mi juz glupio tak lezec

Aaa i wczoraj zapomnialam sie pochwalic. Jego szefowa zgodzila sie na prace z domu przez okres jednego roku!


Wiadomość wyedytowana przez autora 5 września 2015, 18:31
4t2d do zakonczenia pracy
1 dzien do konca L4...
Wiecie co, jaka jestem zla na siebie... Tak, na siebie, bo czlowiek chce byc w porzadku, chce pomoc innym - i koniec koncow wychodzi na tym jak Zablocki na mydle. Zeby to jeszcze byl pierwszy raz - a ja jednak sie nie naucze nigdy, ze czasem trzeba odpuscic dla wlasnego dobra...
Wyslalam S po moj laptop do pracy, zeby pomoc innym w zamknieciu. Zrobilam dzis lezac w lozku wszystko to, co normalnie robie w pracy... A teraz zbieram baty, bo odpowiadam na maile, a oni maja problemy... Glupia jestem, oj glupia...
Rozbolal mnie z tego wszystkiego brzuch, wiec wzielam ampulke magnezu. Jutro ide na wizyte lekarska i mam nadzieje, ze dostane kolejne L4... Oby sie udalo, bo jesli nie to przy tych wszystkich problemach spolki zejde chyba na zawal... Dzwonia do mnie bez przerwy i nie mam juz sily odpowiadac na maile...
Poza tym dostalismy druga oferte kredytu z banku... Jest lepsza, ale nie podoba nam sie, ze 95% kapitalu banku pochodzi od rodziny panujacej w Katarze... Wole "standardowy" bank z kapitalem zachodnim, jakos wzbudza we mnie wieksze zaufanie



4t1d do zakonczenia pracy
ostatni dzien L4
Wizyte u lekarki mam o 17.30, ale juz sie nastawiam, ze nic z tego nie bedzie... Choc zobaczymy, bo dzisiejszy dzien zaczal sie bardzo przyjemnie. Pierwszy bank przychylil sie do naszego wniosku kredytowego o zmniejszenie oprocentowania


Jesli czytacie horoskopy i znacie angielski, polecam najlepszy horoskop astrologiczny w sieci - wystarczy wpisac w google: Susan Miller i swoj znak zodiaku. U mnie w tym miesiacu cos takiego

"If you are in the real estate market, you will have a superb day to buy, sell, lease, or renovate property on September 8. If you need a mortgage, or want to refinance one, all will go well if you apply on this same day."
(...)
"Over the past several years, Capricorns have been nearly forced to focus on home, and many moved more than once. Now a total eclipse of the moon in Aries, due September 27, will again bring changes in your home and family life. You may be moving on this date, or seeing a renovation or repair project finish. You may hear that a family member who is close to you is about to move away, for lunar eclipses often bring on powerful endings or life events that affect us strongly, especially emotionally. Still, changes you see to your home or family now should work to your advantage. If this is not obvious now, this truth will become clear in time. Lifestyle changes that affect your home usually require large amounts of funding, but it appears you will have all the money you need to enact your dream situation."
W ciagu ostatnich 3 lat przeprowadzalam sie 4 razy, wiec cos w tym jest... Tak czytam, czytam... czyzby notariusza udalo nam sie zalatwic na tego 27 wrzesnia?


No nic, najwazniejsze ze sobie jeszcze troche odpoczne

Kupilam dzis tez pierwsze bodziaki - poki co rozmiar 60 i 68


Dziekuje za caly zestaw Waszych kciukow dzisiaj

3t do zakonczenia pracy
Chwile mnie nie bylo na BBF. Musialam odpoczac na L4, odciac sie od internetu. Przy okazji zaliczylam w ciagu weekendu wizyte rodzicow S, a na odmiane przedwczoraj przyjechala moja mama i zostaje do poniedzialku


Wczoraj zdenerwowalam sie wyjatkowo, bo mi odwolali wizyte u lekarza - w zwiazku z czym nie mialam nawet szansy probowac wysepic L4 i musialam wrocic do pracy...

Szczegolnie, ze nie czulam sie dzis najlepiej i zadzwonilam rano z pytaniem czy moge pracowac z domu do konca tego tygodnia. Niby normalnie nie ma takiej opcji, ale w koncu (po godzinnych pertraktacjach) sie nieoficjalnie zgodzili, wiec siedze w domu przed laptopem. No coz, jeszcze nie wiedza o moich przyszlotygodniowych planach wyjsc na badania i do lekarza...

Do urlopu i urlopu macierzynskiego jeszcze bite 3 tygodnie, nie moge sie juz doczekac!

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 września 2015, 16:46
2t5d do zakonczenia pracy

Narzekam czesto, ze tyle pracy, ale jedno musze przyznac - czas ucieka



Wczoraj wieczorem poszlismy sie przejsc - glownie dla mojej mamy, bo jest z nami do poniedzialku, a oprocz domu jeszcze nic nie zobaczyla (ja pracuje + leze w lozku)... Chyba jednak nie byla to taka dobra decyzja, bo juz w czasie przechadzki czulam parcie na pecherz i jakbym cos miala nisko w pochwie... Usiedlismy po spacerze w nowo otwartej restauracji libanskiej (swoja droga bardzo dobre jedzonko), poszlam tam do toalety... i w toalecie mialam wrazenie, ze zbiera mi sie tam kolo szyjki powietrze. Pare razy nawet sie odgazowalo, dziwne uczucie - odglos jak przy problemach jelitowych, ale to nie to... i jeszcze to parcie na pecherz... Oczywiscie sie przestraszylam, ze rozpoczal sie porod przedwczesny, z przerazeniem nie dokonczylismy kolacji i wrocilismy do domu. W domu padlam na lozko, S przyniosl mi magnez, szybko zasnelam... a w nocy bolaly mnie wiezadla z obu stron. Dzis rano chyba jest troche lepiej, ale przy tej mojej krotkiej szyjce zdecydowanie musze bardziej uwazac. Mama bedzie musiala troche pozwiedzac sama... A wizyte u lekarza mam dopiero w przyszly czwartek, ech.
Dzis piateczek, a pojutrze zaczynam 7 miesiac. Musi byc dobrze

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 września 2015, 11:17
Rano mialam pobranie krwi na cukier. Przy pierwszym pobraniu pani zmierzyla mi tez cukier glukometrem - wyszlo 92 jednostki (nie mam pojecia jakie). Ponoc na granicy. Nigdzie nie moge znalezc takiej normy, orientuje sie ktos jak to jest?
Poza tym wrocilam po tescie do pracy - a za 3 godziny znow wychodze - do lekarza. Przelozyli mi wizyte z czwartku na dzis. W sumie to sie nawet ciesze, niepokoily mnie te odczucia niedzielne...
Mama dzis wylatuje do Polski. Jestem w pracy, wiec S ja zaprowadza na busik do lotniska. Jak to szybciutko minelo. Teraz mam nadzieje, ze rownie szybko minie mi czas w pracy


Przyszly wyniki krzywej cukrowej z laboratorium. Na czczo 91 mg/dl, po 60 minutach od przyjecia 75 ml plynu: 211 mg/dl, po 120 minutach: 188 mg/dl. Z tego co widzialam - normy niestety sporo przekroczone... Nie za bardzo ogarniam czemu i jestem w szoku - pewnie dlatego, ze nie lubie i nie jem slodyczy zbyt czesto. W zyciu bym sie nie spodziewala problemu z tej strony... Mial ktos cukrzyce ciazowa? Przy jakich wartosciach podaje sie insuline, a kiedy wystarczy dieta? Czy to jest powazne zagrozenie dla dziecka? Czy juz mu zaszkodzilam w ciagu tych 27 tygodni?
S nadal pracuje z domu, wlasnie go wyslalam po wysokobialkowe, niskoglikemiczne jedzenie do sklepu...
... A ja czekam na przyjscie kolezanki



Walczymy dalej. Dzis pierwszy dzien diety. Jem posilki co 3 godziny, wszystko niskotluszczowe i niskocukrowe... Poki co daje rade. Na obiadek byly roladki z indyka w ziolach nadziewane papryka i ogorkiem. Po 3 godzinach 2 salaterki rosolu. Ile czasu zajmuje takie gotowanie posilkow... Ciekawa jestem jak ja bede w stanie utrzymac te diete gdy wroce do pracy.
Tymczasem sluzba zdrowia Lux mnie zaskoczyla. Dzis rano zadzwonila pielegniarka z diabetologii i poinformowala mnie, ze ginekologia przekazala jej moja karte w zwiazku z nieprawidlowym wynikiem cukru. Umowila mnie na jutro na wizyte u siebie, potem u lekarza, potem u dietetyczki, a na koniec na terapie grupowa



Poza tym dzis maja przyjsc pierwsze osoby zainteresowane wynajmem naszego mieszkania. A u nas nadal brak opcji finalizacji kredytu z uwagi na przedluzajaca sie decyzje z ubezpieczeniem na zycie... Ech, mam nadzieje ze sie wyrobimy z wszystkim, bo przeprowadzka 3 razy jeszcze przed porodem mnie nie urzadza (raz do hotelu, potem do domu, a ta trzecia to z mieszkania w Szwecji...). Trzymajcie kciuki

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 września 2015, 17:08
Kilka faktow z ostatnich dni:
- Maly sie rzadko rusza. Moze ze dwa razy dziennie go poczuje. Niesamowite, bo to 28 tydzien jest - i ponoc wkrotce ma sie ruszac jeszcze mniej. Lekarze kaza sie nie martwic, wszystko jest ok - wiec sie nie martwie

- cukrzyca pod kontrola. Dostalam glukometr. Za paski na 2 miesiace zaplacilam 12 euro, 150 euro pokryla kasa chorych - wiec mogloby byc gorzej

- Kupilam troszke uzywanych ciuszkow dla Maluszka. Brakuje mi jeszcze miekkich, polarkowych spodenek i kombinezonu na zime


- Wczoraj S dostal decyzje o przyznaniu ubezpieczenia na zycie - na dniach wszystkie papiery splyna do banku - juz niedlugo bedziemy wlascicielami domku

- Za pare chwil udajemy sie rowniez na ponowne poszukiwania autka. Juz nie moge sie doczekac.
To bedzie dobry dzien!





No a wczoraj... Wczoraj zaczelam oficjalnie 3 trymestr

Wrocilam do pracy. Powital mnie mail do audytu z kopia do mnie o tresci nastepujacej: wszystkie nierozwiazane sprawy i kwestie do omowienia, w ktorych nie bylismy w stanie udzielic wczesniej informacji prosimy w trybie pilnym przesylac do Terraski


Mierzenie cukru nadal nie wykazuje u mnie podwyzszonych wynikow, wiec zakladam, ze wszystko przez przejedzenie z tygodnia wczesniej



Co jeszcze? Wczoraj poprasowalam polowe ciuszkow dla Malucha. O ile nie lubie prasowac, o tyle zrobilam to prawie z przyjemnoscia

Milego tygodnia, dziewczyny!
Oj, ale mi sie cisnienie podnioslo znow w pracy...


Z pozytywniejszych rzeczy - jestesmy wstepnie umowieni na wizyte u notariusza (akt hipoteczny + akt notarialny), na odbior samochodu (musimy wczesniej przygotowac papiery do zwolnienia z VAT), ja na wizyte u diabetologa i ginekologa. Po wizycie u ginekologa musze wyslac dokumentacje do urlopu macierzynskiego do mojej pracy oraz do Kasy Chorych i do Kasy Rodzinnej zajmujacej sie urlopem rodzicielskim. Na koniec musze wyrejestrowac sie z gminy, w ktorej aktualnie mieszkamy - i zarejestrowac w kolejnej, zalatwic kontrakt z elektrownia, wywoz smieci, wode itp. do nowego domu. A w niedziele lecimy na zasluzony urlop do Szwecji (jesli oczywiscie lekarz nie bedzie mial przeciwskazan). Na urlopie bedziemy przeprowadzali S, wyrzucali jego rzeczy z mieszkania itp. A kiedy sama przeprowadzka do domu, remont? Ja nie wiem jak przezyje kolejne 3 tygodnie...
Ale potem to juz bedzie bardzo milo


Niesamowite, do konca mojej pracy pozostalo 2,5 dnia roboczego (nie liczac dzisiaj). Czuje sie wspaniale








Tak wiec juz oficjalnie rozpoczynam urlop wypoczynkowy we wtorek popoludniu. Choc, szczerze mowiac, bedzie on mial z wypoczynkiem malo wspolnego. 7 pazdziernika mam wizyte u lekarza i odbior autka, 8 pazdziernika podpisanie pozyczki hipotecznej i aktu notarialnego, 9 pazdziernika wizyte u diabetologa i zmiane adresu... A potem szwedzka przeprowadzka - i przeprowadzka po powrocie. Oj bedzie sie dzialo


Z frontu ciazowego - kochane ciotki - kupujecie swoim maluszkom kombinezoniki zimowe? Nigdzie tu czegos takiego nie moge znalezc, a wydaje mi sie to najlepsza opcja dla dzieciatka (ubierzesz pod spodem w byle co, opatulisz i nie martwisz sie ze synus marznie

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 października 2015, 16:43
Rzadko mi sie zdarza narzekac na meza. Generalnie uwazam, ze trafilam na najlepszego czlowieka na swiecie, i ze narzekanie byloby nieprzyzwoitoscia


A na dodatek wieczorem przyjezdza na weekend jego kumpel. Kumpel, ktory mieszka w Hiszpanii w San Sebastian - a na pytanie S czy mozemy go kiedys odwiedzic powiedzial, ze nie za bardzo, bo jego dziewczyna ma koty, ktore budza w nocy (!!!) Przeciez ja bym sie do takiej osoby nie odezwala - co to w ogole za powod jest do odmowy (?) A teraz ten kumpel ma miec rozmowe o prace w Luxie w UE i nie chce wydawac kasy na hotel, pyta S czy moze u nas sie zatrzymac na weekend - a S w najlepsze, ze jasne, nie ma problemu, mamy dodatkowy pokoj dla gosci! A potem sie mnie pyta, czy nie bedzie mi przeszkadzac (jak juz powiedzial temu kumplowi ze tak). Aaaa. Uduszenie to chyba jednak zbyt mala kara dla S.
Nie wiem, a moze to moje ciazowe hormony?
Od kilku miesiecy czekalam na ten tydzien. Tydzien, w ktorym po raz ostatni postawie swoja spuchnieta ciazowa stope na wykladzinie mojego biura



W weekend moja zlosc na S wyparowala, glownie za sprawa bukietu kwiatow czekajacego na mnie w domu w piatek, naprawienia kuchenki przez S i wywalenia kumpla na miasto samego na ponad pol dnia pod pretekstem zalatwienia roznych waznych spraw zwiazanych z domem i przeprowadzka, co faktycznie dalo nam chwile, by odetchnac i zastanowic sie nad planami na ten tydzien. Co do tej kuchenki - tutaj szczegolnie jestem z mojego S bardzo dumna





Ten kumpel S, to w ogole jakies indywiduum. O dziewczynie w 24 tc mowi, ze gruba jak beka, i ze moglaby trzymac linie w ciazy tak jak ja a nie zrec na potege jak swinia (co, patrzac na zdjecie jego dziewczyny - Brazylijki - faktycznie jest prawda, ale moglby sie od takich komentarzy jednak powstrzymac


Weekend przetrwalam w miare spokojnie, z jednym "ale". W sobote postanowilam ugotowac kolacje dla wszystkich. Wyslalam S i kumpla na zakupy, potem na rowery... a sama wzielam sie do dzialania. Wszystko wyszlo ok (o dziwo nic nie przypalilam, nie poparzylam sie itp.), zasiadamy do kolacji, mezczyzni chwala moje poczynania kulinarne, pierwszy kes... po czym kumpel S nagle sie krzywi... Krzyczy "o f...k". Spanikowalam, ze jednak cos jest z jedzeniem nie tak... Ale okazalo sie, ze po prostu rusza mu sie zab



Wiadomość wyedytowana przez autora 5 października 2015, 11:06
Na domiar zlego tata S, czyli moj tesc mial wczoraj zawal.
Jedyny pozytywny efekt tego wszystkiego to praca. Praca sie juz nie przejmuje, w tej sytuacji po prostu przestalam odbierac telefony... Trudno, sa priorytety i Priorytety.
Od kilku dni nie spie, nie jem, schudlam 3 kg i na okraglo wymiotuje ze stresu. Bylam wczoraj u lekarki, kazala sie zrelaksowac. Yhym, jasne. Ciekawe jak. Co sie stanie z nami za te kilka tygodni....

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2015, 06:19
Podsumowanie ostatnich wydarzen. Troche za duzo tego bylo jak na moje nerwy - ale czlowiek wszystko przetrzyma. Zawsze mi sie wydawalo, ze po odejsciu z pracy bedzie luz blues... A tu takie kwiatki. Ostrzegam, ze bede smecic...
Tesc wyszedl ze szpitala do domu z zaleceniem lekow i wzglednego odpoczynku. Mysli o przejsciu na wczesniejsza emeryture. Pracuje jako dziennikarz w TV, w takich miejscach zawsze jest stres, wiec troche go rozumiem...
Kwestia domu - po naszej info o odwolaniu kredytu wlasciciele dogadali sie z gmina, ze ta podpisze umowe przedwstepna przekazania gruntu z wlascicielem chodnika. Na tej podstawie za dwa miesiace bedzie geodeta mierzyl teren, potem miesiac trwa podpisanie aktu notarialnego. Wlasciciele i agent nieruchomosci twierdza, ze na podstawie umowy przedwstepnej bank powinien sie zgodzic na kredyt. No coz, zobaczymy - w razie czego sprobujemy od nich ten dom wynajac na pare miesiecy. Przy takich komplikacjach z ich strony nie powinni robic z tym duzego problemu...
Co do mieszkania - wiemy juz ostatecznie, ze do 30 listopada musimy sie wyprowadzic, bo landlord podpisal juz nowa umowe najmu. Zaoferowali nam tylko, ze czesc rzeczy mozemy przeniesc do garazu do czasu znalezienia nowego lokum... W sumie dobre i to. Szkoda mi tego mieszkania bardzo, bo cena byla konkurencyjna. Teraz nie mamy szans wynajac 100 m2 z garazem i pomieszczeniami uzytkowymi w centrum - trzeba bedzie dorzucic z 1000 euro miesiecznie, koszty agencji... Wiec pewnie wynajmiemy jakas klitke "na teraz", jesli bedziemy zmuszeni do tego okolicznosciami...
Nasz nowy samochod - Corsa ecoflex. Ma 500 000 super bajerow, ktorych zadne z nas nie pojmuje, komputer pokladowy - a za to wkurza mnie niemilosiernie. Nie wiem czy to byl dobry zakup... Po pierwsze - po wylaczeniu stacyjki nadal swieci sie hamulec reczny. Nie pojmuje co to za idiota wymyslil. Jesli bedziemy kiedys zmuszeni parkowac na gorce, to padnie akumulator... No, ale to nie jest najgorsze. I mnie i S przy ruszaniu pod gorke wylacza sie silnik. Tak, jakbysmy nie dodawali gazu. Roznymi autami jezdzilam, ale juz 3 razy prawie nam ktos w tyl wjechal, bo silnik zgasl mimo dodawania solidnej porcji gazu. Nie wiem czy to zwiazane jest z systemem start-stop. Sami juz nie wiemy co robic, przeciez to mega niebezpieczne... Kiedys na tylnim siedzeniu bedzie nasze dziecko... Zalamana jestem. I wsciekla, ze zamiast starego auta, ktore nie mialoby tych wszystkich bajerow, ale jezdziloby normalnie - kupilismy nowiusienkie, a tu taki klops... Na dodatek moj S nigdy nie mial auta, a prawko robil 15 lat temu - i teraz ja go ucze jezdzic, a sama nie czuje sie pewnie...
Bylismy wczoraj w Ikei. Uswiadomilam sobie ile roboty nas czeka - zakup mebli do nowego lokum, skrecanie ich... Najbardziej boje sie projektowania szaf. Nigdy nie lubilam dekorowac mieszkania, a teraz zaczynam byc przerazona tym wszystkim. Tymbardziej, ze akt notarialny podpiszemy byc moze przed samym porodem... Przez ten permanentny stres zrobilam wczoraj po powrocie ze sklepu gigantyczna awanture mojemu S. Argumenty obrzydliwe padly - powiedzialam o kilka slow za duzo. Takie tam glupoty, ze S na niczym sie nie zna, ze z autem i domem zostalam ze wszystkim sama... Ze w Ikei tez mu wszystko jedno co do wystroju i to ja mam urzadzac wszystko. Oczywiscie tak nie mysle, ale juz sobie nie daje rady z wszystkimi tymi problemami. Na koniec jeszcze ta Corsa mnie dobila... I parkowanie w srodkowym garazu, ktore robie ja bo S sie boi. A zajmuje mi to z 20 minut, bo garaz ma ciezki, waski wjazd wprost z zakretu... Moi eks byli ekspertami od aut. I choc nie zamienilabym nigdy S na zadnego z nich, tak bardzo mi tego brakuje...
Dzis mamy leciec do Szwecji, a ja jestem przerazona wszystkimi nierozwiazanymi sprawami. Lekarka stwierdzila, ze moge leciec, moj S naciska... A ja mam chyba jakas lekka depresje. Najchetniej spedzilabym caly czas w lozku... I sama juz nie wiem co robic. Gdyby nie bylo mi zal pieniedzy, ktore akurat teraz bardzo nam sie przydadza, poszlabym chetnie do jakiegos psychiatry, bo juz naprawde mam wszystkiego dosc

Ostrzegalam, ze bedzie smutno. Przepraszam Was, ale ciezko mi w ogole myslec na chwile obecna optymistycznie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 października 2015, 12:53
Jestesmy w Szwecji.
Ojciec S po zawale, matka sie "zle czuje", a siostra "zajmuje dzieckiem"... Wiec cala robota z wyprowadzka na glowie mojej i S. Co to kuzwa za rodzina, w ktorej nikt nikomu bezinteresownie nie pomoze, a jak rodzice zaprosili nas raz na kolacje do siebie, to S sie czul zobowiazany zamowic stolik do restauracji na drugi dzien, bo jeszcze pomysla ze ich objadamy... Paranoja! U nas w domu tak nie bedzie... Ale... No wlasnie. Usilowalam delikatnie wyjasnic S, ze jego rodzinka to troche takie pasozyty - jak sa u nas - ja dwoje sie i troje zeby spedzili super czas, gotuje, organizuje im czas... Wiem, ze jest mu przykro, ze nie lubie jego rodziny, ale trudno - musi sie obudzic. Dzis mi juz empatii braklo, po tym jak mama S zadzwonila, ze znow nie przyjedzie pomoc w przenoszeniu rzeczy do piwnicy babci, bo boli ja glowa!! I jak chcemy auto - zebysmy podjechali metrem to nam je pozyczy na pol dnia (potem jest umowiona ze znajoma). S to przyjal na klate i stwierdzil, ze biedna mama i tata, zle sie czuja... A ja sie wscieklam - i zaprotestowalam. Dodam tylko, ze jego mama w ogole nie pracuje, nie gotuje, nie sprzata - ta kobieta chyba nic nie robi poza czytaniem ksiazek (ma doktorat z literatury) i spotykaniem podobnych kolezanek... Powiedzialam S, ze skoro dla niego wszystko jest ok z jego rodzicami, to niech sobie tym razem sam radzi, sam prowadzi auto, sam pakuje wszystkie rzeczy do srodka, sam sie przenosi. Ja mam juz dosc zmartwien w Luksemburgu i tez zle sie czuje. Tak wiec zostalam sama w mieszkaniu, a S pojechal (po raz pierwszy samodzielnie) samochodem... Nie denerwuje sie - to nie nasz samochod. Zaraz zrobie sobie kawke i bede sie relaksowac na balkonie

Nie ma to jak matka-Polka. Doceniam moja kochana mamusie, ktora sie o nas martwi, pomaga finansowo jak tylko moze, wspiera duchowo i juz zapowiedziala, ze jak przyjedzie do nas w styczniu - wlacza sie w akcje remont (jesli oczywiscie rozwiazemy problem z domem...)
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2015, 14:55
Cud a nie mąż ;) Dobrych tych chłopó naszych mamy ;p Mnie sie imię Eryk podoba, jeśli Tobie też to na pewno Twój S sie ucieszy :) troszke szkoda z tym wylotem ale cóż, nawet nie sadze żeby z krótka szyjka lekarz Ci pozwolił;/ tak samo z tym remontem, oszczedzaj się jeśli nawet szyjka sie uspokoi, mnie przez ten nasz cholerny remont poszła ;/ A co Twojego pytania odnośnie bazy i isofixa. Isofix to taki system montażu który niestety nie w kazdym samochodzie jest. W nowszych modelach samochodów zwykle jest, a możesz to sprawdzic bardzo łatwo, na tylnych siedzeniach po bokach jak wsadzisz rękę między oparcie a siedzenie powinny być po jednej i drugiej stronie takie haki, na nie własnie przypina się baze do fotelika. Dzieki posiadaniu bazy, montaż fotelika jest banalnie prosty, bo kładziesz na to fotelik, robi klik i fotelik siedzi na swoim miejscu, bez bazy trzeba fotelik montować pasami i trochę z tym zabawy jest, jednak jedna i druga oipcja jest równie bezpieczna:)
Odpoczywaj ile wlezie;) Eryk podoba mi się:)
Lubię zdecydowane męskie imiona. W sumie Eryk nie jest taki zły :) Akceptuję :D
A co do bazy isofix jeszcze, to jej zaletą (poza prostotą) jest też to, że w zasadzie nie da rady fotelika zamontować źle na bazie. A pasami można - coś źle zamotać, za luźno itp. Więcej info na fotelik.info :-) Co do imienia - w Polsce chyba mało popularne, mi się kojarzy z królem, baśniami, wikingami... Fajne!
O, haha, Zireael ma rację - mnie też się z Wikingami kojarzy :D
Też nie mam nic przeciw Erykowi, fajnie że Ci faceci tak się o nas troszczą!
Mężuś się wykazuje na każdym kroku... ohoho... ;) Ostatnie dni l4 więc wypoczywaj ile się da ;)
Erik/Eryk bardzo mi się podoba, a jeśli tak się 'marzy' Twojemu S. to tym bardziej dobry pomysł. Mi też oczywiście kojarzy się ze Skandynawią i Wikingami ;)) Natomiast co do tego udziału w malowaniu/tapetowaniu... jeśli możesz to trzymaj się od tego z daleka. Wysiłek to raz, a kontakt z chemikaliamii/klejami to dwa. Na dalszym etapie ciąży nie jest to już może takie szkodliwe, ale po co masz dodatkowo wdychać to i owo? A z poziomu kanapy sporo można w zakresie koncepcyjno-projektowym ;) Kolory wybrać, ciekawy wzór tapety wyszukać, poczytać jakie farby trwalsze itp. itd ;)
Nie wiem może ja jestem jakaś inna kosmitka ale mi Eryk kojarzy sie tylko z tym księciem od syrenki Arielki z bajki. Jakby nie było - bajkowo. Akceptuję :-)