Nosze pod sercem mala Kozke. Jak tylko to do mnie dotrze, napisze troszke wiecej.
Poki co przesylam usciski dla moich kochanych dziewczyn - Was Jestescie juz wszystkie cioteczkami Rogatego stworzonka, ktore ma w tej chwili okolo 1mm (jesli wierzyc BBF). Zelma, tak, ten post jest rowniez dla Ciebie Chyba tylko moge jeszcze raz Wam podziekowac, ze momentami wierzylyscie bardziej ode mnie... Co ze mnie za matka, ze nie uwierzylam w owulacje przy progesteronie 7 jednostek? Ze przegapilam zagniezdzenie mojej Kozki? Ale teraz obiecuje juz nic nie przegapiac (przynajmniej swiadomie)
Wczoraj bylo u mnie kilku kolegow z pracy - jedna osoba przenosi sie do innego dzialu i wyjezdza do Londynu, w zwiazku z czym juz dawno (miesiac temu ) obiecalam jej kolacje... No i koniec koncow wprosili sie tez inni, ktorzy chcieli ja pozegnac, wiec poczatek ciazy spedzilam w kuchni przy garach, gotujac kolacje dla siedmiu osob. A na koniec... zapodziala mi sie ladowarka do iphone'a, ktora byla w tym pokoju gdzie siedzieli na 100%, bo jeszcze sobie jedna osoba podladowala wieczorem telefon. Prosilam zeby wszyscy posprawdzali czy im sie gdzies nie przyplatal, ale dzis rano nikt sie nie przyznaje... Porazka Wyglada na to, ze musze sobie nowa kupic (a wlasciwie to S, bo to jego byla... ) No ale zeby tak wyparowala bez sladu?!
Kochane, z S wszystko w porzadku Cieszy sie bardzo, czesto mi mowi, ze chcialby, zeby urodzila sie dziewczynka podobna do mnie Ja oczywiscie komentuje szybko, ze wole, zeby dzieciatko mialo jego niebieskie oczy, jasne wlosy i cudne doleczki w policzkach I tak sie klocimy, spieramy... Poki co nie doszlismy do porozumienia Cala rodzina S bedzie chciala dziewczynke, bo jego siostra juz ma synka i w rodzinie tez przewaza plec meska; moja mama tez woli dziewczynke - juz nie mowie o S, ktory sie nawet z tym zbytnio nie kryje (a to ponoc rzadkie u facetow ).Bedziemy kochac cokolwiek dostaniemy, ale kciuki za dziewczynke jednak przewazaja (a ja tam chetnie, przekornie, wezme chlopczyka... a najchetniej to bym wziela dwie kozki roznych plci w pakiecie ). Tak jak z obrazka Zelmy
Oficjalne wiruski przesylam z fioletowej strony Pozdrowienia i milego dnia, Kochane!
Przeziebienie zmienilo sie w gruzliczy kaszel, ktory nawet w nocy nie daje mi spokoju. Pije tone herbatek z cytryna i miodem, z sokiem malinowym... Nic nie pomaga jutro mam wizyte u laryngologa w sprawie TSH, wiec moze przy okazji podpytam o ten kaszel. Ech, przyplatalo sie badziewie, jakby nie mialo kiedy... od tego kaszlu to juz mnie brzuch boli, wiec martwie sie tym moim Okruszkiem w srodku niesamowicie... Tymbardziej, ze za kazdym odkrztuszeniem mam wrazenie, ze costam mi sie w srodku przewraca. A odkrztuszenie pojawia sie srednio 2 minuty po ostatnim odkrztuszeniu...
Macie jakies domowe sposoby na pozbycie sie kaszlu?
Wyprawa do lekarza laryngologa zakonczona polowicznym sukcesem. Po pierwsze - sukcesem, bo dostalam L4. Na 3 dni - czyli do srody. Polowicznym, bo w piatek mamy wolne, a ja nadal nie ogarniam czemu musze isc do pracy na 1 dzien roboczy w czwartek, na dodatek na sam koniec miesiaca (mam nadzieje, ze to jeszcze nie w tym miesiacu posypia sie masowe zwolnienia)... Po drugie, sprawa tarczycy. Jak dzis kojarze z poprzedniej wizyty, ze ten sam lekarz kazal mi sie pokazac "jak juz bede w ciazy" zeby sprawdzic wyniki tarczycowe i dostosowac dawke. Ze 3 razy to podkreslil, jakie to niby wazne. No i co? Jestem u niego, pyta sie czy leki zadzialaly - musialam odpowiedziec, ze nie bralam ich. Skrzywil sie. No i mowi mi, ze skoro zaszlam w ciaze bez lekow, to on nie musi nic sprawdzac i nie przepisze mi badan - mam nic teraz nie zaczynac brac, juz za pozno. Siedze teraz i mysle, czy tego nie skonsultowac z jakims innym lekarzem? Moze sie obrazil, ze nie skorzystalam z jego diagnozy? Ech. Wszyscy lekarze tutaj jacys cienkoskorni, obrazaja sie i wkurzaja bez powodu...
Leze w lozku, pije goraca czekolade. Zadzwonilam do mamy. Czytam ksiazke. Wstaje, zrobilam sobie kawe Inke. Czekam az S przyjdzie z pracy. Cudowny dzien.
Duzo odpoczywam, bo jutro czeka mnie wyjscie do laboratorium i zrobienie bety + progesteronu przepisanego przez ginke - specjalistke od nieplodnosci. Zrobie z mila checia. Mimo tego, ze poinformowali mnie w szpitalu, ze skoro zaszlam w ciaze - nie mam prawa juz do niej chodzic Hehe, nie zebym byla z tego powodu niezadowolona Mowilam Wam, ze gorszego babska nie moge dostac (to ta "specjalistka" od kobiet, ktore wykorzystuja lekarzy i tylko chca in vitro...). Zapisalam sie nawet na chybil - trafil do pierwszego lepszego innego lekarza ginekologa w szpitalu, ktory mial wolny termin na 5 maja Nazwisko juz zapomnialam - jakies mega dziwne - pewnie to Murzyn albo Arab. Kazdy lepszy od Luksemburczyka, biore w ciemno Hehe. A 18 maja mamy wizyte u lekarki Szwedki, jesli mi sie spodoba, to postanowilismy z S sie leczyc u niej. Przynajmniej on bedzie mogl sie z nia dogadac w ojczystym jezyku - no i znalezlismy na necie informacje, ze leczyla tam, gdzie moj S sie urodzil
Milego dnia, kochane! Kazdej z Was zycze odpoczynku i relaksu, jaki mam dzisiaj
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2015, 18:07
Wyniki badan zleconych przez lekarke:
- beta HCG: 18029 UI/L
- progesteron: 23,2 ng/mL (no i nic sie niestety nie podniosl, a 3 razy dziennie biore dowcipnie Utrogestan 200 )
- estradiol: 343 pg/mL (nie mam tutaj zadnych norm z laboratorium, wie ktos ile powinien wynosic?)
Chyba taki juz moj los, ze do konca tej ciazy bede sie niepokoic. Wysoka beta - zasniad groniasty. Niski przyrost - mozliwe poronienie. Potwierdzone obnizona temperatura ciala. A na sam koniec ten niski progesteron...
Probuje myslec optymistycznie. Malenstwo da sobie rade. A kto jak kto, mamusia nie powinna w to watpic
Skoro mam ostatni dzien wolnego, wymyslilam, ze zrobie cos dobrego na kolacje. S bedzie dopiero wieczorem, a w nocy cos nie mogl spac, wiec pomyslalam, ze sie ucieszy. Zamarzyl mi sie... barszcz ukrainski. Poszlam do supermarketu. Wladowalam do wozka kilogram marchewki, kilogram burakow, kilogram ziemniakow, kapuste, paczke z warzywami na wywar, paczke fasoli, mieso wolowe, kurczaka, ser, chleb na jutro, jogurty naturalne w sloiczkach itp... Zaplacilam w kasie...
... po czym sie zorientowalam, ze tego jest chyba w sumie ponad 10 kg, i zaczelam zastanawiac jak to doniesc do domu (w odleglosci 1 km, 15 minut spokojnego spacerku) Wiem, ze to zabrzmi dziwnie, ale w sklepie problem logistyczny mi nie przyszedl do glowy. Coz mialam zrobic. Z malymi przystankami, odpoczywajac co chwila, dotargalam siaty do domu... Po czym sie rozplakalam w kuchni, bo mnie zaczal bolec brzuch. Moze nie jakos bardzo mocno, ale mimo wszystko czulam przez pol godziny taki tepy, okresowy bol. Jak sobie pomyslalam, ze sie cos moglo stac Maluszkowi, to wscieklam sie na sama siebie, ze akurat dzisiaj zachcialo mi sie barszczu ukrainskiego A potem pomyslalam, ze S to mnie chyba udusi, ze cos takiego wymyslilam. Chyba mu nie powiem o tym bolu brzucha, nie ma co sie wzajemnie nakrecac.
Glupia glupia glupia!
---
Gotowanie barszczu - zorientowalam sie, ze to co zawsze kupowalam tutaj na rosol to nie pietruszka, ale pasternak... Pierwszy raz przeczytalam na pudeleczku. A zawsze sie zastanawialam co to za slaba odmiana, bo nie pachnie i ma taki lagodny smak... Korzenia pietruszki w Luksemburgu nie znaja... Ech.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 kwietnia 2015, 15:40
Na papierowym reczniku znalazlam dzisiaj brazowawe plamienie. Malutkie, moze z pol centymentra kwadratowego. Tak sobie mysle, ze to niesamowite jaka ta moja ciaza jest delikatna, drugi raz juz przeciez plamie (ostatnim razem zdecydowanie wiecej) Bez progesteronu to by sie chyba w ogole we mnie nie utrzymala A przeciez tak chucham i dmucham na siebie, i na dziecko (przyznaje, wczoraj to nie byl madry wyczyn, ale jednorazowy)... Biore leki, zrezygnowalam nawet z kawy i herbaty, co kiedys wydawalo mi sie niemozliwe. Zastanawia mnie jak sa w stanie donosic ciaze te wszystkie kobiety w stresie, same z "problemem" bo facet je zostawil i zwial, z przemoca w domu - albo matura w szkole. Przeciez gdybym to byla ja...
... a ja mam wspanialego faceta, dobra sytuacje materialna, piekne mieszkanie (co prawda poki co wynajete, ale to sie przeciez kiedys zmieni... ), wspierajaca mame i tesciow... Mam nadzieje, ze to male szczescie, ktore gdzies we mnie jest, nie zostanie mi odebrane. Codziennie sie tego boje. Najbardziej nie lubie sie podcierac papierem toaletowym, mysle wtedy zawsze, ze zobacze tam krew. Ta chwila niepewnosci gdy zamiera mi serce - szybkie spojrzenie - nie, to tylko sluz. Albo rozpuszczona tabletka Utrogestanu... Niestety, dzis bylo inaczej.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 kwietnia 2015, 12:56
Jesli kiedys powiedzialam, ze jestem senna, to nie byla to prawda. Wczoraj przekonalam sie czym jest fizjologiczna potrzeba przespania calego dnia (z przerwami na posilki). Cos okropnego, budzisz sie po 18 godzinach snu, S pyta czy chce wyjsc na jakis spacer - a ja na to, ze chcialabym, ale nie dam rady bo jestem taaaaaaka senna
No to sie dzieki temu obudzilam z ptakami o 5 rano - i znow nie moge zasnac
A teraz leze w lozku i zastanawia mnie, ze nie mam innych ciazowych objawow. Zero mdlosci, o wymiotach juz nawet nie wspomne - zero omdlen, smaczki jak normalnie. O co chodzi z tymi objawami ciazowymi? Ktos mi naopowiadal glupot, ze maja byc, a tu nie ma nic.
Krotki wpis, bo chyba jednak znow zaczynam sie robic taaaaaka senna...
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2015, 05:35
Dalszy ciag lekkiego pobolewania brzucha i piersi. Mam nadzieje, ze to tylko swiadczy o rosnacej macicy I wiecie co - dalej nie mam mdlosci, ale sobie uswiadomilam, ze od paru dni czuje sie jak w chorobie lokomocyjnej. Moze to sa takie bardzo delikatne mdlosci? Sama nie wiem...
Wydaje mi sie, ze odrobinke przytylam, tak jakby uwypuklil mi sie odrobine brzuch. Powiedzialam o tym rano S, na co on stwierdzil, ze nadal jestem "in a range of perfection" Pociagnelam temat, pytam co bedzie w 9 miesiacu... a on na to "then you will be in a special range of perfection for pregnant women" I jak tu takiego slodziaka nie kochac?
Jutro mamy wizyte u lekarza. Juz sie nie mozemy oboje doczekac. Tak bym chciala zobaczyc kropeczka w odpowiednim miejscu, w odpowiedniej wielkosci i z bijacym serduszkiem... Jutro o 17h wszystko sie wyjasni Mam tez nadzieje, ze lekarz bedzie w porzadku - musialam zmienic, bo nie chca mnie juz zapisac do tej od nieplodnosci skoro w ciazy jestem Mam nadzieje, ze ten nowy tez przepisze mi progesteron, bo tabletek od wczesniejszej ginki wystarczy mi jeszcze na maksimum tydzien - a z moim wynikiem ciezko byloby chyba bez dodatkowej suplementacji... Trzymajcie kciuki, cioteczki
Nie moge wrzucic fotki, bo w pracy mamy zablokowane postimg, ale raczej wyglada to nieciekawie, takie drobne czerwone krostki...
Jeszcze tylko 1,5 godziny do wizyty. Mamusia sie stresuje...
Jestem szczesliwa...
Lekarki, która miała mnie badać nie było - i bardzo dobrze, bo przyjęła mnie przesympatyczna lekarka - stażystka z jakimś praktykantem ze studiów. Oboje byli najmilszymi lekarzami jakich do tej pory spotkałam (on co prawda jeszcze bez dyplomu ). Tak to chyba jest, że dopóki nie wkradnie się rutyna, młodzi lekarze zupełnie inaczej podchodzą do pacjentów. Pan praktykant przynosił krzesła dla mnie i S, poszedł po wodę do picia dla mnie do kanciapy dla lekarzy... Zbadał mi ciśnienie i mocz Przesympatyczny, a poza tym cały czas żartował. Jak się okazało, że dziecko ma być świąteczne - to się śmiał, że to jego pierwsze dziecko - Jezus
Lekarka zrobiła mi wywiad lekarski, zważyła mnie (o tym bym akurat wolała zapomnieć ), zaprosiła na fotel. Pobrała cytologię do badania, cierpliwie odpowiadała na milion pytań, sprawdziła wszystkie przeciwciała i uczuliła na toksoplazmozę, której jeszcze nie przechodziłam... A potem włączyła USG i oglądaliśmy Maluszka. 9 mm, prawidłowy rozwój dla 7 tygodnia (wpisała w kartę 6t6d wg. USG, ale stwierdziła, że i tak to będzie jeszcze weryfikowane gdzieś w 11 - 12 tygodniu ciąży przy szczegółowych badaniach USG). Potem mi wydrukowała masę druczków i przez 10 minut tłumaczyła gdzie jaki zanieść i które badania są ważne, żeby dostać zasiłek na dziecko, który tutaj teoretycznie każdemu przysługuje. Następnie wypisała mi papierek dla pracodawcy potwierdzający ciążę
Data porodu: 25.12.2014 (ale potem wg. innych kryteriów wyszła jej data 23.12.2014, więc zatrzymała 25.12.2014 z możliwością późniejszej weryfikacji kryteriów przy USG).
Na koniec zaprowadziła mnie do rejestracji i stała ze mną gdy się umawiałam na wizyty (tutaj od razu umawiają na wszystkie aż do grudnia ), potem USG... Jedyne, o czym zapomniałam - to progesteron - przypomniał sobie S, zadzwonili do niej na komórkę - wróciła do szpitala i wypisała mi receptę. Trochę szkoda, bo wypisała mi na 1 paczkę Utrogestanu (tzn. nie napisała ile szt. i w aptece mi nie chcieli wydać więcej...), a ponieważ kolejną wizytę mam dopiero w czerwcu, potrzebuję minimum 2 paczki (90 tabletek). Musimy chyba do rejestracji zadzwonić, żeby nam dosłali receptę... Mimo to, jest taka sympatyczna, że mam nadzieję, że nie będzie nam robić żadnego problemu
Niestety, jest jeden minus. Jako lekarka - stażystka pracuje tylko do początku września - więc, ku mojemu zdumieniu, pani w rejestracji od września przepisała mnie do mojej starej lekarki - tej od niepłodności. Paranoja jakaś. Najpierw mnie nie chcą do niej zapisać, mimo że zna historię ciąży - a potem, jak przychodzi co do czego, to od września jakoś nie ma z tym problemu. Ciekawe... Może sobie pani dr chciała zredukować ilość pacjentek na lato? (...) Niespecjalnie się cieszę z ewentualnego powrotu do niej, chyba jeszcze się przejdziemy na wizytę do tej Szwedki
No i mam dylemat czy już powinnam powiedzieć w pracy... Tutaj trzeba ciążę zgłosić pracodawcy do 12 tygodnia. Jak myślicie, poczekać jeszcze? Czy asekurancko powiedzieć?
A na sam koniec przedstawiam Wam, kochane moje, wspierające kobietki naszego Maluszka Słychać było już serduszko, a na pamiątkę dostaliśmy takie oto śliczne zdjęcie :
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lutego 2016, 16:59
Powiedzialam szefowi o ciazy, jednej osobie z HR zanioslam zaswiadczenie od lekarza... i powiedzialam tez w tajemnicy kilku najblizszym kolezankom Wszyscy zareagowali zupelnie w porzadku Dostalam tez papierek podpisany od osoby z HR, ze zglosilam ciaze - nawet byla zaskoczona, ze tak wczesnie przynioslam ten papierek Chyba wszystko bedzie dobrze
A teraz siedze w pracy i udaje, ze jestem zajeta. Ludzie chodza wokolo mnie, zalatwiaja sprawy biznesowe... lecz prawie nikt nie wie jeszcze jakie duze zmiany przyniosa dla mnie kolejne miesiace
Slyszalyscie kiedys o genetycznym tescie NIFTY?
Lekarka kazala mi sie zastanowic podczas wizyty, czy chce tylko tradycyjne badania, USG itp. (w wiekszosci pokrywane z tutejszej kasy chorych) czy doplacic 500 EUR i zrobic w 11tc badanie NIFTY na obecnosc trisomii genetycznych i innych wad plodu. Wiecej o tym tescie tutaj:
http://www.poradnikzdrowie.pl/ciaza-i-macierzynstwo/zdrowie-dziecka/test-nifty-nieinwazyjne-badanie-prenatalne-na-czym-polega-ile-kosztuje_41530.html
Zastanawiam sie czy warto ten test zrobic - jednak jest to dla nas dosc spora kwota. Ponoc koszt badania jest tak duzy, bo szpital wysyla probke krwi do Chin i tam jest analizowana przy uzyciu genetycznych separatorow. Czy ktoras z Was zdecydowala sie na to badanie? Dodatkowym atutem jest to, ze do wyniku dolaczaja plec dziecka. Mozna odrobine wczesniej zobaczyc, czy to chlopczyk czy dziewczynka...
Moj S chcialby je zrobic, jak to okreslil "nie ma co oszczedzac na dziecku". A tu tez nie do konca chodzi o srodki finansowe (ktore moznaby inaczej zagospodarowac, np. na jakies ladne lozeczko...), a takze o to, ze jesli wyjdzie mi wysokie prawdopodobienstwo, ze moje dziecko ma zespol Turnera, albo Downa... to co ja wtedy zrobie? Nie wyobrazam sobie przeciez go teraz usunac (a chyba w wiekszosci po to ludzie robia te testy??)...
Zreszta im dluzej tu jestem, tym bardziej mysle, ze tutaj w Luksemburgu ciaza czy dziecko sie nie licza w ciagu pierwszych kilku miesiecy. Aborcja jest na porzadku dziennym. Pamietam, jak w szoku bylam gdy moj S zadzwonil z prosba o wizyte gdyz jego kobieta jest w ciazy. Pani recepcjonistka zadala pierwsze pytanie: "Chce zatrzymac czy usunac?". Potem ten brak mozliwosci uzyskania L4 w ciazy, bo to nie stan chorobowy, brak monitoringow... A gdy sa problemy z nieplodnoscia - motto lekarzy w Luxie: masz problem z zajsciem - zrob sobie in vitro. 4 proby sa za darmo, a jak maz (tak jak moj przyszly ) pracuje dla UE, to nawet 9 prob. Kiedys myslalam, ze to dobrze, bo jak nam sie nie uda naturalnie, to jest jeszcze i ta opcja, i to tyle prob Ale wiecie co - przemyslalam wszystko na spokojnie i cale to ich podejscie wydaje mi sie malo etyczne, wszystko stoi na glowie. Naturalnie nie pomoga zajsc, bo czasochlonne to jest i malo skuteczne, lepiej od razu zabieg. A jak sie uda, to mecz sie i pracuj do 7 miesiaca, plac na kase chorych... A moze to ja zbyt "polska" jestem?
Pierwsza powazna zachcianka ciazowa. Zachcialo mi sie domowych zapiekanek. Takich na bagietce, z podsmazonymi pieczareczkami, ogorkiem, serkiem i dobrym ketchupem. Punktualnie o 8 rano wyslalam S do sklepu po serek, pieczarki i inne produkty poczatkowo niedowierzal, ze obudzilam go po to w niedziele rano... Hehe... Niech sie chlopak przygotowuje do dbania o niemowlaczka i wstawania w nocy
Wrocilam do pracy, moj szef przygotowal dla mnie cala liste zadan. Odkad sie dowiedzial, ze jestem w ciazy, to chyba postanowil wszystkie smierdzace sprawy zwalic na mnie przed moim odejsciem na macierzynski. Ma jeszcze czas do pazdziernika... Wrrr.
Zaczne od poczatku Ostatnio mialam usuwany kamien i lekarka kazala mi sie jeszcze zapisac na 2 wizyty, bo sa jakies male przebarwienia do przeczyszczenia i zaleczenia na kilku zabkach. Za wizyte zaplacilam wtedy 80 EUR, z czego 20 EUR za konsultacje, 30 EUR za odkamienianie i 30 EUR za Air flow Dwie pierwsze pozycje sa refundowane przez tutejsza Kase Chorych. Wyslalam do Kasy Chorych fakture i faktycznie przelali mi juz ta kwote na konto. Przychodze dzisiaj ponownie i lekarka mi mowi, ze skoro jestem w ciazy, to powinnam byla zaplacic 50 EUR za specjalna konsultacje ciazowa ostatnio. Stwierdzila, ze nie bedzie mnie ponownie fakturowac, tylko zaplace roznice miedzy obiema kwotami. W miedzyczasie zreperowala mi zabka i kazala sie jeszcze zapisac na ostatni raz na za tydzien. Wychodzac place te roznice miedzy kwotami konsultacji (30 EUR), pani mi daje fakture do wyslania do Kasy Chorych na 50 EUR (czyli calosc tej konsultacji ciazowej) z dopiskiem "zaplacono". Mysle sobie, wtf, chyba dostane zwrot z Kasy Chorych za calosc obu konsultacji, mimo ze za nie nie zaplacilam Pytam pani sekretarki ile mam placic za dzis, a sekretarka mowi, ze tylko tyle ma na fakturze i lekarka nie wpisala innych kodow. Czyli w ogole nie zaplacilam za swiatloutwardzalna plombe. No tak to ja moge do dentysty chodzic
Kolejna wizyta za tydzien - i to juz chyba bedzie ostatnia A szkoda, bo jeszcze by sie okazalo, ze dzieki tej dentystce na leczeniu stomatologicznym moge zarobic
Kurcze, chcialabym napisac cos optymistycznego - ale jestem zalamana. Szefowie oglosili, ze przechodza do innego oddzialu. Moj szef tez (od 1.06.2015). Wiecie co to oznacza? Niby mowia, ze nie, ale raczej z pewnoscia powolna likwidacje naszej spolki. Czytalam dzis przez pol dnia informacje na necie - owszem, jestem chroniona przed zwolnieniem, ale jesli spolka upadnie w ciagu najblizszych miesiecy - nie dostane ani macierzynskiego ani wychowawczego... Jedynie zasilek dla bezrobotnych. Poza tym - kto mnie zatrudni w ciazy - albo z malym dzieckiem? A przerwa roczna w moim zawodzie to zawodowa katastrofa...
Siedze i rycze w lazience. Noz kurcze, 4 lata sie staralismy i nic - a jak wreszcie sie udalo, to mamy tylko pod gorke... Zapieprzalam jak maly samochodzik po kilkanascie godzin na dobe, zeby dopiac wysrubowane deadliny, a jak przyszlo co do czego i moglabym teraz ja troszke odpoczac - firma sie mnie pozbedzie jak smiecia. Zalamana jestem.... Boze, jakie to wszystko niesprawiedliwe...
Poza tym zero objawow, zaczyna mi sie wydawac, ze ta ciaza obumarla. Czuje sie dobrze, nie mam mdlosci, nic mnie nie boli, piersi sa miekkie... Byc moze strace i prace i ciaze... Mam wszystkiego dosc
Zdrówka Terrasko :) bardzo ładnie już piszesz o dziecku, jak ja sobie przypomnę swoje pierwsze wpisy i to niedowiarstwo to aż mi wstyd. Do tej pory jeszcze czasem mi trudno, ale już nakładam na te myśli cenzurę i się poprawiam :) a odpowiadając na Twe pytanie. Co z Ciebie będzie za matka? Jestem pewna że najlepsza :)
Trzymam mocno kciuki za Małą Kózkę :) Niech rośnie zdrowo :)
No jesteś wreszcie!!! ;)))))) Ciotka Koza ściska mocno młodą Kozę (bo ja też jestem Koziorożec tylko na odmianę z grudnia).
No szerzy nam się to zoo. Same zwierzątka. Kotki, Karaluszki, a teraz Koza... Życzę Wam zdrowia ;-)
Witaj, witaj na fiolecie :-) Ale się cieszę! Wiadomo, że na początku trudno uwierzyć, że się udało...A raczej, bardzo chce się wierzyć i bardzo, bardzo dużo lęku to wzbudza... Ale nie jesteś sama, więc możemy się bać i rozwiewać obawy grupowo :-) Super, że tu jesteś !!!
Też wierzę głęboko, że teraz to już będzie dobrze. Wypoczywaj, nie stresuj się :) Tylko martwię się Twoim S. coś ostatnio o nim nie wspominasz :P
Wzruszylam sie, mala Kozka pod sercem, ktora juz czuje ogrom miloscimamy i taty - Wielkiej Kozy i Barana???? :-)))))) Moze lepiej "Pana Kozy " :-) Sosenka ma racje - ostatnio o Twoim S.malo piszesz- martwimy sie :-))) Buziaki Kochana i wiele pozytywnych uczuc przesylam!
Nie tylko Ty kochana przegapilas niektóre ważne momenty, ale to nic, najważniejsze że maluch się zadomowił Teraz tylko spokój i i brak stresu :-)
Jeszcze raz gratuluję. Niech małe koźlątko sobie rośnie w ciepłeku. :)
No, jesteś! :) a właściwie JESTEŚCIE! :) zdróweczka i będziemy cierpliwie czekać na pierwszą wizytę :)