Miesiąc temu byliśmy w górach i swobodnie przemieszczaliśmy się gdzie nas poniosło, a teraz siedzimy odizolowani. Tzn ja z Małą, bo Mąż ma taką pracę że musi wychodzić... i to na cały dzień.
Musiałam przejść na pracę zdalną. Miałam sporo obaw - czy ludzie będą chcieli korzystać z moich usług, skoro szykuje się kryzys a to raczej sektor premium? Jak zorganizować pracę, kiedy jestem sama z dzieckiem.
Im bardziej się stresowałam, tym bardziej Młoda była marudna, przylepna i nie chciała zasnąć - czy to na noc czy na drzemkę. I w końcu swierdziłam stop, zdystansowałam się, trochę wyluzowałam i nagle mam zupełnie inne dziecko...
Ale nie jest źle. Jaki pisał Jeżyk, wiele mam żyje w podobnej izolacji. U nas tyle lepiej, że dom jest duży, mamy podwórko na odludziu. Mała dużo mówi i można z nią porozmawiać, często swoimi tekstami i komentarzami rozładowuje napięcie
Odmienia wyrazy, używa liczby mnogiej w większości poprawne. Ma lekką mowę, powtarza wszystko co usłyszy. Umie nazwać podstawowe kolory. I owoce, warzywa, zwierzęta. Wyraża potrzeby, np. oddaje mi bidon z ciepłą herbatą i mówi: weź, daj wodę ZIMNĄ!
Wszystko zdrabnia, mówi np. mamusia, tatuś, motylek, delfinek, kotek, piesek, kwiatuszek, słoneczko
Ogarnęła samodzielne picie z doidy cup, ale zdarza się, że narobi szkody.
Zamówiłam jej na allegro naklejki wielorazowe, bo jeden zestaw zwykłych bardzo jej się spodobał. Trzymam na czarną godzinę książkę z okienkami Kicia Kocia i Nunuś - jak już braknie mi weny na dodatkowe zabawy.
A co tam u Was, jak sobie radzicie?
Siedzimy w domu. Próbuje pracować z dzieckiem, ale to jakaś partyzantka. Z to drzemki pomijała, A to nie chciała chodzić spać, a to coś sobie ubzdurała w nocy o wzbudzała się z krzykiem banana, wózek czy coś.
Może to jakiś skok czy kamień milowy by zaczęła więcej gadać. Czasem to ułatwia, czasem utrudnia pewne sprawy.
Trochę mi miłej bo jest do kogo gębę otworzyć jak męża nie ma, ale druga strona medalu jest taka, że komunikuje swoje zadania, czasem absurdalne.
Od jakiegoś czasu mówi do mnie "mamusia"albo "mamusia ukochana"
Jak zje pierś to mówi "schowany, przykryjemy"
Po 5 sekundach mycia zębów oznajmia "umyte"
Kopara nam opadła gdy powiedziała pełne zdanie: kredki rozsypały się na podłogę. Serce rośnie wtedy.
Wg mnie ładnie buduje zdania np
"To jest niebieskie" "gdzie jest zajączek" albo hit "ojciec wyniósł kamienie"
Uwielbia kwiatki, gada do tych co mamy w domu, przytula doniczki,mówi im że są piękne.
Puzzle i sortery ogarnęła dopiero teraz w wieku 20 mięs.nic na siłę
Nocnikiem nie jest zainteresowana
Czasem je wybiórczo, jak czegoś nie chce to mi podaje i mowi: "mamusia zje"
Przez całe święta domagała się kanapek z czekoladowym zajaczkiem.
Naklejki wielorazowe są wszędzie.raz mi się do tyłka przykleiło.
Zamówiłam nowe partie kici koci, bo już fiksuje czytając to samo. I nowego picia, szczęść co opowiada (Chyba za trudną dla nas jeszcze)
Zauważyłam, że jak mam mniej pracy to jestem bardziej cierpliwa. A cierpliwości trzeba mieć czasem dużo, mąż twierdzi że mnie podziwia. No ale święta nie jestem. Krzyknelam kilka razy w bezsilności
Czasem puszczę bajke o zajacu Bingu. Mloda opowiada potem swoimi slowami co on tam robil,pamieta imiona wiekszosci bohaterow.
Mam nadzieję, że nie narobiłaś błędów bo pisze z tel
Co tam u Was?
.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2020, 21:38
Moje dziecko bardzo dobrze śpi... gdy jestem obok. To potrafi nawet do 10.
Pół nocy śpi w łóżeczku, potem się budzi i wola"chce do mamy" i ładuje u nas w łóżku. Na piersi jeszcze... Na szczęście głównie w nocy i nie dobiera mi się publicznie do biustu. Bardzo powoli to ograniczamy. Nie wiem czy się sama odstawi.
Chwilowo pracowalam zdalnie i planowałem wstawać wcześniej przed nią...zaraz wyczuwsla moja nieobecność i kaplica. Jak ja wstałam o 5 to ona też. Niewyspana. Marudząca. Było trochę frustracji, oj było... rzekłbym, ze mnostwo. Było, minęło.
"Bunt dwulatka" i podkreślenie autonomii w rozkwicie. Teraz juz jest troche lepiej. Wymagało to sporo zasobów i kreatywności by jakoś ograniczyć te wybuchy i awantury. Zły kolor kubka, słomki. Nie chce się kompac A potem nie chce wyjść z kąpieli. Ale wzielam ja sposobem typu zamiast "polz sie" mowilam "pokaz jak umiesz lezec"
Dziś byłyśmy na zaległym szczepieniu. Pielęgniarki pytały czy Mała chodzi do żłobka bo tak ładnie mówi. I przepis na jest. Kto jej.mowi "dziendobry" A ona "nie dzień dobry" i "wszystko na nie" a za chwilę zmienia w slodziaka opowiadajacego "O motylek na scianie, tu niebieski, biały, czerwony lata do nieba" itp
No i człowiek może się wsciekac A potem przychodzi ona, przytula i mówi "kocham mamę całym serduchem" albo przynosi rysunek i podaje "proszę, to dla Ciebie mama"
Uwielbia zupy i jak je to mowi"ta zupa jest znakomita" ( spodobało jej się z kici koci)
Uwielbia jeść owoce, mówi że wszystkie są ulubione. Muszę je chować. Teściowa spytała co ma jej przywieźć to Młoda odpowiedziała "kefira i banany"
No bo kefir i zsiadłe mleko uwielbia.
Nienawidzi lalek dalej, nie toleruje ich, rzuca nimi. Woli auta, puzzle układa jak się wcisnie A nie jak powinna pasować ale szczegół.
Czasem puszczam jej Binga i kicie kocie ( jest jeden odcinek na youtube) potem mloda mi opowiada imiona bohaterow, tlumaczy " nie sikamy do basenu, bing tak powiedzial" albo mówi że jest księżniczka kokolina i jest "zaszczycoba" chociaż od niej to brzmi jak "zawstydzona"
Czasem zadziwia mnie. Zna wiele warzyw np mówi "znalazłam groszek w zupie" albo jedząc gołąbki mówi że to jest kapusta A nie sałata, a w środku jest ryż.
Trochę się boję jak zacznie pyskowac
Bo jest szansa, że nas przegada
Przymierzam się do odpieluchowania. Pasowało by odstawić też od piersi. I smoczka ( chociaż jak zaśnie to wypluwa)
Tak mnie ostatnio naszło na przemyślenia i doszłam do wniosku, że początki macierzyństwa byłyby dla mnie łatwiejsze gdybym miała więcej rzeczy w dupie. Stawiała jasne granice. Nie czuła się gorsza. Nie pozwoliłaby sobie umniejszac
Więcej rzeczy bym odpuszczają niż na siłę za wszelką cenę sprzedała, nie rezygnowala ze snu. Czasu nie cofne.
Odpieluchowujemy Młoda. Początku były super. Potem był bunt Nocnikowy- 1 dziecko na 5 przechodzi i to jest moje. Myśleliśmy czy nie przerwać.
. A teraz znowu w miarę ok. Jak zapomni to robi klocki w majtki (robienie kupy zajmuje jej 3 sekundy więc trzeba szybko reagowac)
Raz mielismy wyjazd i musiałam założyć pampersa - nie skorzystała! To sukces.
Jak robi kupę to mówi "zobacz mama jak się skasztanilam"
I sama wynosi i wrzuca do toalety, potem myje ręce (Tak ja uczymy)
Kilka nocy było ciężkich ale to chyba skok rozwojowym bo zaczęła po tym mówić biegle.
I to do tego stopnia że padło pytanie: "wytłumacz mi, co to znaczy gowno mamo"
No co to za słowo?
To tak w skrócie.
Do tego klasycznie przy ludziach dziecko bezobsługowe A przy mnie masakra: najlepiej gdybym zajmowała się tylko nią.
Stoi przy mnie i wrzeszczy: mama, nie zmywaj!
Nawet bajką jej nie zajmę bo nie chce oglądać. Tzn chciałaby ale najlepiej ze mną.
I przekorna jest. Z tym odpieluchowaniem to Staremu troche nerwy puściły. Pytał się jej czy chce sikać to mówi że nie, po czym ostentacyjnie się rozkracza i oddaje mocz na pół salonu, obejmując ławę. Stary coś przklinał pod nosem a ona rozbrajajaco rzekła: przepraszam, zrobiłam to niechcący.
Trochę nas to zaskoczyło.
Po imprezie urodzinowej trochę się rozregulowała z Nocnikiem i nawet chcieliśmy wracać do pampersow ( bo z wrażenia zapomniała się bardzo czesto)ale juz jest lepiej
Tak jak w kuchni zmywam, Młoda je jabłko, patrzy mi głęboko w oczy i wali wprost: mama, ile płaciłaś za jabłka?
A mi gały na wierzch.
Muszę założyć jakiś zeszyt z jej przemyśleniami.
Trochę więcej była pod opieką babć, miała kontakt z innymi dziećmi, potem na imprezie pojadla trochę słodyczy i bardzo popsuła się z jedzeniem.
Jednym słowem przez tydzień byłam w neofobicznej czarnej dupie i podziwiam wszystkie matki które to wytrzymują.
Na śniadanie chciała jadać głównie borówki. Najlepiej z krzaka.
Do picia ciągle domagała się kompotu (bo babcia dawała) i zaczęła wyjeżdzać na obiad "ja nie lubię tego sosu" itp. Nie wiem czy nie poobserwowala innych dzieci.
Teraz koniec końców jest trochę lepiej choć nie idealnie. Na kolację zjada więcej niż na śniadanie. Ciągle by chciała owoce.bananow ile widzi tyle zje.
Myślę, że gdyby nie te jazdy to byłoby super spoko bo te histerię, awantury, kłótnie testują moja cierpliwość. I to bardzo.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 sierpnia 2020, 22:18
W skrócie
Odpieluchowanie przerwane - ewidentnie nie była gotowa, za bardzo pochłonął ja świat dookoła. Czasem zachodzą na głowę jakim cudem buduje zdania wielokrotnie złożone, zmyśla i dyskutuje A dalej sądzi w pampersy.
Do odpieluchowania przekonał nas wyjazd nad morze - nie wyrobilabym tam z ubraniami A chcieliśmy też mieć spokojny odpoczynek.
Obserwuje ja i chce się przymierzyć do ponownej próby. Z cierpliwoscia. Czasem zrobi kupę do nocnika, zanosi ja do wc i idzie się sama podetrzec.
Bunt dwulatka dalej trwa, wszystko chcecrobic sama, ubierać, rozbietac, szykuje sztuce do stylu, pyta "mamusiu ile potrzebujesz"
Ciągle chce jeść owoce, jak idzie z babcia na spacer to trochę stare robi bo mówi, że w domu są same jogurty i trzeba kupić bule A w ogóle to ona nie ma winogron i też trzeba kupić. Masakra.
Jest bardzo szybka, od pomysłu do realizacji mijają sekundy, jak powiem że trzeba coś pozamiatac to leci po miotle.
Ma poczucie humoru i umie rozładować nerwowa atmosferę. Kiedyś strzelilam wulgaruzmem na rozlana kawę to podbiegla do mnie i poradziła "potup sobie mamusiu". A mężowi kiedyś nerwy puściły (mnie też czasem już brak sil) to usiadła i powiedziala: uspokoilas się tatusiu?
Wszystko wygada co kto powiedział, np. że babcia dała jej słodycze ( chociaż jestem z niej dumna bo często odmawia).
Raz mnie przerazilo jak opowiadała że widziała duchy i ja chroniły, bawiły sie z nią i przyszły do sypialni... ma wyobraźnię bo teraz opowiada o niedźwiedziu
Przez chwilę rozwazalismy 2 dziecko ale sytuacja covidowa zniechecila mnie bo musiałabym być na sterydach już od staran
*wybaczcie błędy bo pisałam z tel trochę na szybko
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2020, 11:31
Mam wrażenie, że pracuję i zajmuję się dzieckiem naprzemiennie. Z przerwą na sen (a sen doceniam, bo to było dobro utracone). Nocki nie są idealne, ale umówmy się - jest lepiej. Nie wiem, jak przeżyłam tamten rok. Na samą myśl odechciewa mi się drugiej ciąży i jednak na chwilę obecną nie jestem przekonana. Wiele rzeczy za tym przemawia, łącznie z tym że ja bym nie ogarnęła dwójki dzieci i bardzo podziwiam mamy, które to robią.
U nas nastąpiło kilka zmian, tj poszło trochę do przodu i czuję, że dziecko mi dorasta. A stało się to w momencie, kiedy to byłam pewna, że za skurczybyka jasnego jej nie odpieluchujemy, bo choć rozumna, z premedytacją sikała pod siebie gdzie popadnie. Potem był etap sikania do nocnika i walenia kupy w majty, później na odwrót - kupna do nocnika i sikanie w majtki. Był też etap, kiedy nie chciała ani pampersa, ani nocnika - i tu szło już dostać pierdolca.
Postanowiłam, że nie będę się wkurzać i podeszłam na luzie, nawet jak 15 raz myłam podłogę, klocki, matę i co tam jeszcze. Młoda nie czując presji zaczęła trafiać do nocnika, wytrzymuje także na dworze bez sikania. Czasem nawet nie wiem kiedy zrobi kupe lub siku, znajduję tylko pełny nocnik (sama urwa sobie papier i podciera się po swojemu).
Wyprowadziła się też z naszego łóżka - po pół roku poszła spać do swojego pokoju ("pokłóciła" się z mężem o miejsce w naszym łóżku i strzeliła focha - ma charakterek).
I trzecie - odsmoczkowana. Ma przez to ból istnienia trochę. Odgapiłam od Was dziewczyny sposób na smoczkową wróżkę (tylko że załatwiłam to jako przesyłkę - Młoda spakowała smoczki a wrózka pod drzwi rzuciła paczkę z pepą i dżordżem). Czasem nieśmiało zapyta, gdzie są smoczki. Jak odpowiadam, ze wiezła wróżka dla dzidziusiów to milknie i zmienia temat, ale potrafi rządać czegoś do jedzenia.
Problemem jest to, że teraz jak nie ma tego smoczka to dużo gada przed snem, nawet 1,5 h i przypomina sobie całe życie. Nawet to, że jak byliśmy na wakacjach to nie lubiła tam jednego gościa, a może jej się podobało. Jak jej powiedziałam, że ją kocham, ale niech już idzie spać to odpowiedziała "dobra, nie będę więcej już gadać".
Zadaje mi setki pytań, typu "mamo, a jak wygląda kraina dinzaurów" albo "dlaczego auta są pokryte śniegiem" a gdzie rosną banany itp. Nieraz ma takie teksty, że zastanawiam się skąd je bierze. Ostatnio mi mówi "mamciu, nic się nie martw, wszystko dobrze, idź spokojnie pracować"
Jest słodka, wygadana, szybko się uczy. Prosi by włączyć jej bajki po angielsku. Umie już kolory. Układa puzzle - na początku nie lubiła, potem wkładała tak by się łączyły (nie zważając czy wychodzi obrazek) a teraz już potrafi całą układankę z 20-30 puzzli ułożyć sama.
Jak jest ze mną to ma mammozę, a jak jest mąż to samoobsługa.
Nie chce się ubierać jak idziemy na dwór i kosztuje mnie to dużo stresu.
Wspina się na meble, wyciąga jedzenie z lodówki, garnki. Z jedzeniem różnie, raz zje, raz nie. Potrafi mi powiedzieć, że ugotowałam brzydki i niedobry obiad. A za moment zjada wszystko z talerza. Ogólnie upomina się, kiedy jest głodna, a jak się nasyci to mówi, że pojadła i dziękuje.
A co tam u Was?
Mam wrażenie, że pracuję i zajmuję się dzieckiem naprzemiennie. Z przerwą na sen (a sen doceniam, bo to było dobro utracone). Nocki nie są idealne, ale umówmy się - jest lepiej. Nie wiem, jak przeżyłam tamten rok. Na samą myśl odechciewa mi się drugiej ciąży i jednak na chwilę obecną nie jestem przekonana. Wiele rzeczy za tym przemawia, łącznie z tym że ja bym nie ogarnęła dwójki dzieci i bardzo podziwiam mamy, które to robią.
U nas nastąpiło kilka zmian, tj poszło trochę do przodu i czuję, że dziecko mi dorasta. A stało się to w momencie, kiedy to byłam pewna, że za skurczybyka jasnego jej nie odpieluchujemy, bo choć rozumna, z premedytacją sikała pod siebie gdzie popadnie. Potem był etap sikania do nocnika i walenia kupy w majty, później na odwrót - kupna do nocnika i sikanie w majtki. Był też etap, kiedy nie chciała ani pampersa, ani nocnika - i tu szło już dostać pierdolca.
Postanowiłam, że nie będę się wkurzać i podeszłam na luzie, nawet jak 15 raz myłam podłogę, klocki, matę i co tam jeszcze. Młoda nie czując presji zaczęła trafiać do nocnika, wytrzymuje także na dworze bez sikania. Czasem nawet nie wiem kiedy zrobi kupe lub siku, znajduję tylko pełny nocnik (sama urwa sobie papier i podciera się po swojemu).
Wyprowadziła się też z naszego łóżka - po pół roku poszła spać do swojego pokoju ("pokłóciła" się z mężem o miejsce w naszym łóżku i strzeliła focha - ma charakterek).
I trzecie - odsmoczkowana. Ma przez to ból istnienia trochę. Odgapiłam od Was dziewczyny sposób na smoczkową wróżkę (tylko że załatwiłam to jako przesyłkę - Młoda spakowała smoczki a wrózka pod drzwi rzuciła paczkę z pepą i dżordżem). Czasem nieśmiało zapyta, gdzie są smoczki. Jak odpowiadam, ze wiezła wróżka dla dzidziusiów to milknie i zmienia temat, ale potrafi żądać czegoś do jedzenia.
Problemem jest to, że teraz jak nie ma tego smoczka to dużo gada przed snem, nawet 1,5 h i przypomina sobie całe życie. Nawet to, że jak byliśmy na wakacjach to nie lubiła tam jednego gościa, a morze jej się podobało. Jak jej powiedziałam, że ją kocham, ale niech już idzie spać to odpowiedziała "dobra, nie będę więcej już gadać".
Zadaje mi setki pytań, typu "mamo, a jak wygląda kraina dinzaurów" albo "dlaczego auta są pokryte śniegiem" a gdzie rosną banany itp. Nieraz ma takie teksty, że zastanawiam się skąd je bierze. Ostatnio mi mówi "mamciu, nic się nie martw, wszystko dobrze, idź spokojnie pracować"
Jest słodka, wygadana, szybko się uczy. Prosi by włączyć jej bajki po angielsku. Umie już kolory. Układa puzzle - na początku nie lubiła, potem wkładała tak by się łączyły (nie zważając czy wychodzi obrazek) a teraz już potrafi całą układankę z 20-30 puzzli ułożyć sama.
Jak jest ze mną to ma mammozę, a jak jest mąż to samoobsługa.
Nie chce się ubierać jak idziemy na dwór i kosztuje mnie to dużo stresu.
Wspina się na meble, wyciąga jedzenie z lodówki, garnki. Z jedzeniem różnie, raz zje, raz nie. Potrafi mi powiedzieć, że ugotowałam brzydki i niedobry obiad. A za moment zjada wszystko z talerza. Ogólnie upomina się, kiedy jest głodna, a jak się nasyci to mówi, że pojadła i dziękuje.
A co tam u Was?
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 grudnia 2020, 22:04
Czas leci nieubłagalnie, Młoda rośnie (jest w 95 centylach wzrostu i masy ciała), biegle mówi.
A mi się spóźniał okres.
Zrobiłam test. I wyszło II
A potem betę - 2200
Na usg pęcherzyk, w przyszłym tyg kolejna wizyta.
Jestem w szoku bo o Młodą to z 18 czy 20 cykli się staraliśmy, a tu tak od strzała.
Czas leci nieubłagalnie, Młoda rośnie (jest w 95 centylach wzrostu i masy ciała), biegle mówi.
A mi się spóźniał okres.
Zrobiłam test. I wyszło II
A potem betę - 2200
Na usg pęcherzyk, w przyszłym tyg kolejna wizyta.
Jestem w szoku bo o Młodą to z 18 czy 20 cykli się staraliśmy, a tu tak od strzała.
Dni lecą dużo szybciej A ja jestem o wiele bardziej spokojna, niż w ciąży z córka.
Mam problem, bo żaden z endokrynologow nie chce mnie prowadzić- nikt nie umie w moje schorzenie w ciazy. Mam wizytę za 2 tyg w przychodni uniwersyteckiej, ciekawe co tam mi powiedzą.
Druga ciąża szybko leci, co nie oznacza, że mdłości jest mniej czy pawianów
Zmieniło mi smaki, odrzuciło mi kawę, nie mogę patrzeć na banany (kiedyś jadłam codziennie) i generalnie nie mogę dopuścić do głodu, bo wtedy z mdłościami jest masakra.
Ostatnio prawie porzygałam się w lidlu.
Młoda skończyła 3 latka i gada jak najęta, muszę spisywać jej teksty, bo za chiny bym na nie nie wpadła. Przedrzeznia i parodiuje nas jak kłocimy sie czasem ze starym, rozładowuje atmosfere tak, że z totalnego wkurzenia wpadamy w beczkę śmiechu.
Rodzicielswto nie jest łatwe.
Na początku (przez 2,5 roku) była bardzo wymagającym dzieckiem, działała na mnie nieco antykoncepcyjnie (ileż ja sie wahałam czy chce 2 dziecko bo bałam się bezsilności itp)
Ale... teraz jestem już mądrzejsza.
Nauczyłam się stawiać granice i nie daje wchodzić sobie na głowe (jak ktoś czytał moj pamietnik z poczatku macierzynstwa to zapewne rozumie o co chodzi).
Skończyło się na leczeniu umiarkowanej depresji i w sumie jak wróciły mi siły to rozum zaczął inaczej działać.
Warto skorzystać z pomocy lekarza, ja męczyłam się 2,5 roku. Niepotrzebnie. Dobrze, że to nie skończyło się rozwodem.
Chciałabym tą druga ciążę przeżyć tak, jak powinnam pierwszą.
A co tam u Was?
Od września Młoda idzie do przedszkola. Ciekawa jestem, jak to będzie. Z adaptacją, infekcjami itp
Mdłości już powoli ustępują i jest lepiej. Za to często mam niestrawność i muszę bardzo uważać, co jem.
I mam mega nadwrażliwość na zapachy.
Brzuch jest dużo większy, niż w 1 ciąży z Młodą.
Przytylam 4 kg w krótkim czasie, lekarz kazał się ogarnąć.
Od 2 tyg nic nie przybrała, bo wymioty dopuściły.
Skąd wymioty i tycie?
Żeby nie zwracać wszystkiego,musiałam jeść 1,5 h. Inaczej nie byłoby szans na wchloniecie się leków.
Teraz już planuję jeść bardziej odżywczo i rozsądniej. I lekkostrawnie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 sierpnia 2021, 08:05
Wyglądam na 30 tc
Wczoraj byliśmy na "połówkowych"
Okazuje się, że ciąża jest starsza/dziecko szybko rośnie.
Ma już ponad 500 g i z nogami 30 cm długości. Zatem nie dziwię się, że wyglądam, jak wyglądam.
Najważniejsze, że z ciążą okazało się wszystko OK bo jednak moja ciąża nie jest fizjologiczna. Ale spokojna - to najważniejsze.
Łożysko się podniosło, jest wysoko - więc ulga.
Młoda się cieszy, bo potwierdziło się, że będzie miała siostrę.
Masakra. Mam brzuch jak do porodu a tu jeszcze ze 2 miesiące trzeba chodzić Jednym słowem - grubo.
Młoda nr 1 poki co ma ban na przedszkole, bo ciągle mnie czymś zarażała i w sumie obydwie byłyśmy wykończone. Jednak siedzenie w domu z energiczna 3 latka jest momentami... wymagajace Trzeba mieć do tego dystans, żeby nie zwariować.
powinnam już powoli myśleć o torbie do szpitala. Póki co mam zamówione koszule do karmienia i wygramolone pudełko ze strychu z ubrankami z rozmiaru 56. Z tym, że musze trochę dokupić, bo to inna pora roku - pierwszą córkę rodziłam w upały, a teraz jednak zapowiada się zima.
Co do mojego macierzynstwa - to mam dużooo wyciagnietych wniosków z pierwszej lekcji. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się uniknąć depresji poporodowej.
Niewiele czasu już zostało. Końcówka już trochę ciężka, ale znoszę lepiej niż koniec ciąży latem z Młodą.
Generalnie widzę, że ta ciąża jest trochę inna, tzn nie biorę sterydów i sprawdziły się słowa jednego z profesorów - że może działać wręcz leczniczo. Nie wypadają mi w ogóle włosy i a nogi mogę golić raz w tygodniu i jest spoko. Przy moich hormonach zazwyczaj musiałam codziennie. I w pierwszej ciąży też!
I co ciekawe, w ogóle nie podchodziłam do kroplówek z intralipidu na początku ciąży (nie mówiąc już o przygotowaniach,). Tak troszkę na żywioł to poszło. Może i dobrze?
Ciekawe, jak to będzie, ile dotrzymam - czy urodzę wcześniej czy dotrzymam do planowego terminu CC?
Jeszcze miesiąc temu miałam silny stres i napady paniki, ale chyba już poukładałam to sobie nieco. Zawsze jakiś tam lęk będzie mi towarzyszył, grunt żeby nie był obezwładniający.
Pierworodna już odchowana w pewnym stopniu, pomaga mi w gotowaniu, obiera marchewki, ogórki. Pyskuje również, potrafi być słodka i upierdliwa naprzemiennie.
Ciekawe, jak zareaguje na młodszą siostrę.
Tym razem jestem inaczej nastawiona do połogu i początków macierzyństwa. Obiecałam sobie, że nie pozwolę wejść sobie na głowę przez osoby trzecie. Ostatnie 3 lata sporo mnie nauczyły.
Nie wiem, czy pisałam, ale w międzyczasie miałam leczona depresję (ciągnęła się od porodu! Szkoda, że wg położnej byłam "przewrażliwiona" bo mogłam krócej się męczyć gdyby ktoś mnie naprowadził). Miałam też kilka konsultacji z psychologiem, które wyszły mi na plus.
Za 2 tyg mam cięcie i chce wytrzymać do tego czasu.
Ciąża zima jest dla mniej bardziej komfortowa, niż latem - nie mam obrzęków póki co.
Końcówka w ciąży z 3,5 latka w domu - bywa różnie. Czasem są trudniejsze chwile. Pocieszam się, że niedługo wiosna, będzie można swobodnie bez wielkich przygotowań wyjść na podwórko i
Niemniej jestem już zmęczona.
Męczy mnie jedzenie i podstawowe czynności. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim jest stres - raz mniejszy, raz większy. I obawa, czy nie powtorzy się cała akcja jak przy pierwszym porodzie.
Tym razem będę rodzić w szpitalu o IIII st referencyjności.
Akurat poród wypadnie mi w samym środku 5 fali covid. Póki co uchronilam się, jestem po 3 dawce szczepionki i żyje w izolacji przed porodem. Bo co chwilkę u kogoś z rodziny objawia się to cholerstwo, odpukac przechodzą łagodnie.
Dziś mam wizytę u gina.
To już coś bo z Młodą w tym terminie już leżałam na oddziale położniczym:)
Próbuje wytrzymać do przyszłego tyg,może tym razem uda się na spokojnie pojechać.
Trochę gorzej mi się śpi, ale niebo lepiej niż w poprzedniej ciąży. Korzystam ile mogę. Nie sikam w nocy częściej niż 1-2 razy - luksus. Pewnie kwestia ułożenia dziecka.
1-2 miesiące temu ruchy były bardziej bolesne,niż obecnie. Teraz to już raczej przeciąganie. Widzę przez skórę małe stópki,można je wyczuć. Czasem brzuch przybiera przedziwne kształty.
Za to ja sapie po przygotowaniu obiadu czy nawet podczas jedzenia.
Pachwiny bolą, czasem krzyże (ale kręgosłup duuuzo mniej daje we znaki niż w poprzednich miesiącach ciąży - teraz więcej leżę na poduszce ciążowej... Wiadomo, z przerwami).
Czytałam stare wpisy w moim pamiętniku. Niektóre wspomnienia już się zatarły (i dobrze).
Całe szczęście, że mam już inne podejście do życia, niż wtedy. Zaczęłam stawiać granicę i na chwilę obecną nie czuje, by ktoś właził mi na głowę tak jak wtedy. Pewnie doświadczenie jako matka też robi swoje.
Trochę martwię się porodem, ale to nie jest paraliżujący strach. Najgorszy będzie ten ból w pierwszych dobach.
I ciekawi mnie, jak Młoda zareaguje na siostrę. Mówi, że ją wycaluje jak wrócimy ze szpitala. Tak, że nie będziemy musieli dziecka kompach haha. A mi ugotuje delikatny rosołek.
Potrafi być przekochana:mówi, e mnie bardzo kocha i jestem słodka. A potrafi też tak dać popalić, że mamy ochotę ze starym wyjść z siebie.
Bo rodzicielstwo jest czasem bardzo trudne. Na szczęście też fajne. Jednak uważam, że lżej jest gdy nie idzie się przez to samemu. To nie jest robota dla 1 osoby.
Czuje się dużo lepiej niż po pierwszej cc, ale to był inny szpital - nieporównywalnie lepsza opieka. Nie musiałam prosić się o przeciwbólowe.
Mała jest cudowna, póki co je, śpi i zapełnia pampersy. Na tym etapie łatwiejsza w obsłudze od siostry.
Tak bardzo wiele. Wiele ma nawet gorzej niż ja (my). Piętro wyżej sąsiadka urodziła w styczniu i na razie nie wyszła z domu. Prędko nie wyjdzie w obecnej sytuacji. Nie znam szczegółów, nie wypytywałam. Dwa piętra wyżej sąsiadka pierwszy raz wyszla - nie licząc wizyt w czd - po pół roku. Coś z serduszkiem było. Obecnie mamy już w bloku aż 8 naluszkow. Tylko trzy mamy są dość hmmm rozrywkowe np. codzienna wizyta u teściowej. Reszta to izolacja różnego stopnia. Bardzo bardzo ci zazdroszczę mowy. Mam duże wrażenie że spora część moich problemów wychowawczych to frustracja dziecka . Mój też już pije całkiem sam krótko zanim skończył 17mcy ale ma fazę na rozlewanie i wypluwanie wody. Tak wiem . To jest jakieś ćwiczenie logopedyczne ale na miłość boską..... Mój opanował ostatnio puzzle z dziurką i z dwóch elementów z czuczu. Polecam. No chyba że twoja już dawno to umie i za proste takie dwa elementy :D w końcu jest starsza od mojego młodego.
Jak ja Ci zazdroszczę mowy <3
Żeby ona politykiem nie została z taką mową :D Żartuję, to zazdrość przemawia przeze mnie :D Kici kocia to ogólnie jakiś fenomen, Hanka też uwielbia, a mnie aż mdli od "kici kocia to i kici kocia tamto" :D ale naklejki często ratują sytuację. Nie wiedziałam, że istnieją wielokrotnego użytku :D Fajnie, że u Was duży dom, to dużo ułatwia.
Żeby ona politykiem nie została z taką mową :D Żartuję, to zazdrość przemawia przeze mnie :D Kici kocia to ogólnie jakiś fenomen, Hanka też uwielbia, a mnie aż mdli od "kici kocia to i kici kocia tamto" :D ale naklejki często ratują sytuację. Nie wiedziałam, że istnieją wielokrotnego użytku :D Fajnie, że u Was duży dom, to dużo ułatwia.