37 tydzień rozpoczęty!!!
P. pojechał do znajomych na imprezkę, ale ja wolałam zostać w domu. Ciągle mam obrzęknięte nogi i wszelkie podróże pogarszają sprawę. Wczoraj spędziliśmy u znajomych tylko godzinę, a moje nogi zaczęły wyglądać jak u hobbita Muszę dużo się pilnować, by utrzymywać te spuchnięte nogi na racjonalnym poziomie. Trochę chodzić, trochę stać, często chociaż chwilę poleżeć - co w towarzystwie nie zawsze jest możliwe Ale zadbam o siebie, zaraz tu jakoś fajnie zorganizuję sobie czas.
Wg belly za tydzień ciąża donoszona, wg mego doktorka za 2 tygodnie, bo on liczy skończony 38 tydzień, a nie zaczęty. I dobrze, Arturek musi jeszcze trochę przytyć i urosnąć
Chociaż na początku ciąży byłam zrażona do tego swojego doktorka, bo dla niego ciąża liczy się dopiero od chwili, gdy usłyszy bicie serca maluszka, to jednak teraz już lubię tego mojego doktorka Zygmunta Spoko da się o wszystkim pogadać, chociaż nie powiem... nie jest to jedno fajne, iż jak jest betaHCG, pęcherzyk, zarodek, ale nie ma serduszka - to nie jest dla niego jeszcze ciąża. No, cóż, Zygmunt jedną wadę ma, przez którą wiele pacjentek zrazić może do siebie na starcie.
"bez względu na to jak będzie i jaki ból będziesz odczuwać musisz wiedzieć jedno jak tylko synek się urodzi to wszystko minie" - tak mi napisała dziś koleżanka w konwersacji o porodzie;
tego się będę trzymać, to będzie moje motto na porodówce;
tę myśl będę do siebie przywoływać w trudnych chwilach czy mówić ją P., jesli będzie sie martwił;
dlatego musiałam ją zapisać
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 września 2015, 10:45
19 dni do TP
Podsumowując, na wysokości pępka w obwodzie mojego brzucha utrzymuje się 100cm. Spodziewałam się większego brzucha, wydaje mi się jednym z mniejszych, ale to dobrze... bo jestem drobna Przybrałam ponad 15 kg, mam nadzieję, że to wkrótce zrzucę Tak wygląda mieszkanie Arturka w ostatnie dni przed "wyprowadzką":
Z nastrojem zmiennie: jak dobrze się czuję, to myślę: "posiedź tam jeszcze, synku, mama musi zrobić jeszcze w domu to i tamto", a kiedy ciężar brzucha bardzo dolega, kopniaczki bolą lub boję się o samopoczucie Artura, to myślę: "proszę cię synku, wyjdź już, nie zwlekaj..." Takie niezdecydowanie. Ciekawe, ile jeszcze dni musi pchać tę głowę między moją miednicę i cisnąć mnie boleśnie wieczorami, aby wreszcie coś ruszyło. W piątek wizyta u Zygmunta, to się dowiemy, co tam się dzieje
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 września 2015, 08:50
Ależ ta końcówka stresująca... Arturek delikatniej się rusza. Średnio co 3-4 godziny sprawdzam. Zazwyczaj pomogło położenie się w wygodnej dla niego pozycji, bo wiem, że Arturek mam mało miejsca w moim brzuchu. Jednak dzisiaj budziłam go z 10 minut zanim poczułam reakcję i jest to lekkie przeciągnięcie się kilka razy, po czym znów zastyga. Niektórych ruchów bym nie czuła bez położenie rąk na brzuchu.
Ogólnie uwielbia brykać w godzinach 23-1 w nocy i wtedy jestem spokojna. Dziś rano jechaliśmy trochę autem i też trochę się bardziej wiercił. Resztę dnia, subtelnie poruszy się ze 2-3 razy, większość czasu śpi. Wiem, że mu już tak ciasno, bo jak 2 dni temu próbował kopać, to zadawał mi spory ból. Brzuch mam ciężki, trudno przewrócić się z boku na bok w nocy. Ech, chyba wolałabym Artura mieć już przy sobie, urodzić, aby się nie martwić.
W końcu wczoraj późnym wieczorem zaliczyliśmy nieplanowane KTG, bo Arturio przestał się całkiem ruszać, olewał nasze próby budzenia, a i brzuch był twardy i się często spinał z byle powodu, na przykład wydmuchiwania nosa. Pojechaliśmy do najbliższego SIMIN, na KTG wszystko super, a młody ruszał się "jak byk" - jak to określiła położna. Dlaczego w domu nie, a w szpitalu tak? Podejrzewam 3 powody. Po pierwsze: jak usłyszałam jego serce, to zaczęłam odzyskiwać spokój psychiczny i się zrelaksowałam, po drugie: było mu chyba niewygodnie, gdy leżałam na plecach, po trzecie: może mu te ciasno opięte na moim brzuchu pasy przeszkadzały.
Przynajmniej mogliśmy dziś z P. spać spokojnie
Były pojedyncze słabe skurcze maks. do 26.
https://soundcloud.com/gomohergo/44-dni-vers-demo
10 tygodni
" - tyle to trwało.
Dla niektórych całe życie to za mało.
Ja ciebie spotkałam i to zmieniło wszystko,
byłeś daleko i jednocześnie blisko.
To głupie, ale wiesz co?
To ja bałam się ciebie jak dziecko.
Mam poczucie winy, że to może przeze mnie,
że za mało chciałam i nie byłam pewna.
Nie mieliśmy szansy na dotyk...
Nie mogliśmy spojrzeć sobie w oczy...
Nie wiem, ale czuję, że ty wiedziałeś lepiej,
że widziałeś mnie lepszą niż jestem.
Ja dałam Ci czas i tylko tyle.
I może poczucie, że masz dom choć na chwilę.
Zabrała mi serce jak byś chwycił je ręką.
Zmieniła na lepsze sama twoja obecność.
Gdy jej zabrakło, dotknęło mocnej
Tak, że stare łzy ocierał już nowy człowiek
Nie mieliśmy szansy na dotyk...
Nie mogliśmy spojrzeć sobie w oczy...
Żyłeś ponad 6 tygodni, dając dwojgu nowe serca.
Tyle zmienił mały człowiek - niemal lżejszy od powietrza.
A kiedy przyjdzie nam się spotkać to poznamy się po oczach..."
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 września 2015, 22:10
Artur urodził się o godz. 10.06 przez poród naturalny (z oksytocyną). Ważył 2590 g i mierzył 51 cm Od wczoraj jesteśmy w domu. Więcej napiszę w wolnym czasie, bo wiadomo, jak jest w te pierwsze dni
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 września 2015, 09:45
1
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2016, 23:16
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 października 2017, 18:37
56 dni do TP
Uf, wróciłam na BBF i przynajmniej do porodu tu zostanę Przywrócili mnie tutaj w odpowiedzi na moją drugą prośbę.
Oto moje Słoneczko, które rozpromienia mi każdy dzień:
(zdjęcie)
A co do mnie i do Malwinki, to chyba się obniżyła, bardziej czuję ją w miednicy i podobno opadł mi brzuch. Wszystkie ruchy i czynności wykonuje mi się teraz trochę ciężej, częściej odwiedzam toaletę. Zobaczymy, co powie gin na wizycie w najbliższy czwartek. Teraz chce mnie widzieć co 2 tygodnie, nie jest to fajne, bo na krótszych zwolnieniach ZUS ma nieprzewidywalne terminy wypłat - lepsze są miesięczne zwolnienia Byle tak do połowy grudnia, a potem to już chcę rodzić
Jestem już na finale kompletowania wyprawki, teraz chcę się wziąć za ogarnianie dokumentacji: co tam potrzeba do becikowego, 500+ itp. Do położnej muszę się dodzwonić i dopytać, czy jeszcze pracuje tam, gdzie ją wybierałam. Jeszcze raz dentysta, diabetolog, ostatnie badania krwi, gbs, z Arczim alergolog też chyba ostatni raz, fryzjer i ogarnianie włosów przed porodem, ostatnie przedporodowe spotkania ze znajomymi... grafik jest napięty, jakoś zleci
Zastanawiamy się z P., jak my ogarniemy naszą dwójeczkę... z Arczim jest już tak łatwo i fajnie, a teraz wszystko od nowa, nocne roller coastery, 10 zmian pieluszek na dobę i tyleż albo więcej karmień... ale będzie jazda xD mimo to niczego bym nie zmieniła, nasze dwa Słoneczka rozjaśnią te mroki
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 grudnia 2017, 20:44
50 dni do TP
Zdjęcie-zdjęcia trochę słabej jakości mi wyszło, ale chyba widać, co i kto na nim jest
Jestem teraz pełna błogiego spokoju i cierpliwości. Niechże Malwinka rodzi się, kiedy zechce, bo tak czy inaczej będzie to niedługo i pewnie nawet się nie obejrzę A ja tymczasem udoskonalam pokój, co chwilę coś chcę przemeblowywać w mieszkaniu, jeszcze kilka spraw zostało mi do ogarnięcia, więc... Córeczko, daj mi czas Najważniejsze, byśmy wyszły z tego cało i zdrowo. A panna ma już 2016 g wg wczorajszego usg
Teraz nie czytam opisów porodów, aby nie zobaczyć jakiegoś dramatycznego i nie nastawić się negatywnie; czas zacząć wizualizować sobie pozytywny ciąg zdarzeń prowadzący do spotkania ukochanej córeczki. Cokolwiek by się nie działo, to powinno pomóc.
Malwinka to ruchliwe dziecko; regularnie dostaję bolesne i nieprzyjemne wypychania przez brzuch, czasami potrafię wskazać jej piąstkę albo zmierzyć stopę. Kopanie w narządy nadal jest: w pęcherz moczowy, jelita, a wieczorem w łóżku obowiązkowo kopniak w żołądek, bo noc bez zgagi nocą straconą Cierpnięcie nóg, bezsenność w nosy też zaliczam, ale i tak przecież śpię więcej niż będę spać po porodzie
Diabetolog bardzo zadowolona z mojej glukozy, nadal obywa się bez insuliny; diety mocno się trzymam chociażby ze względu na zęby. Zęby są moim najgorszym koszmarem w tej ciąży, bo dorobiłam się 6-8 plomb (już nie ogarniam) i chyba już 2 zęby do wyrwania. Cały czas je leczę i pojawiają się nowe kataklizmy. Nie jem absolutnie nic słodkiego, nawet nie piję soków - chyba że świeżo wyciskane. Gdybym zaszła w kolejną taką ciążę, chyba skończyłabym z protezą... Jednak narodzinach Malwinki zamykam produkcję.
Tak czy inaczej w ciągu miesiąca przytyłam jedynie 1,1 kg, więc efekty diety są.
Arturo mnie zachwyca... już minął tzw. bunt dwulatka, a teraz jest już taki grzeczny, bystry i duży, że mając tylko jego jednego, mam czas się malować, gadać przez telefon, czytać książki, żyć z ludźmi, rozmawiać normalnie przy stole ze znajomymi, mogę wyjść z domu nie słysząc płaczu i w domu nie ma mamowania. Cudnie Jak Malwina będzie w jego wieku i na jego etapie, to już będą luzy, tak myślę.
47 dni do TP
83% ciąży
Wczoraj przeżyliśmy ciekawą i dziwną sytuację. Przyszli do nas znajomi z 5-miesięczną Kinią - umówieni wcześniej i mówiłam Arturowi, że ciocia przyjedzie z małą dziewczynką Kingą. Kiedy położyli nosidełko z dzieckiem na stole, Artur wpadł w stan ekscytacji pomieszanej z szokiem. "Dzidzi!" Nastawił się bardzo pozytywnie i był szczególnie zainteresowany. Powiedział, że to jest dzidzi mamy, więc musiałam mu wytłumaczyć, że to jest dzidzi cioci, a Malwinka jest w brzuszku mamy. Wydawało się, że wszystko jest ok, bawił się trochę sam, trochę z wujkiem czy ze mną, trochę zabawiał dziewczynkę... co prawda nie chciał grzechotką, przyniósł małej helikopter do rozkręcania - to, co jemu się podoba, uznał za dobre dla niej położyliśmy małą w bujaczku Malwinki, użyczyłam 3 grzechotek. Kiedy znajomi po 2 h wychodzili do domu, Artur ku zaskoczeniu wszystkich wpadł w totalną histerię... nie szło go uspokoić jeszcze po ich wyjściu. Wszak zabrali mu dzidzi! Nawet dzisiaj, gdy rozmawialiśmy o tym, kto go odwiedził, nie chce przyjmować do wiadomości, że to jest Kinga. Dla niego to było dzidzi, na które czekał, ale już nie ma histerii... grunt, że teraz dzidzi jest w brzuszku mamy... znów? Hehe, cieszę się, że pozytywnie zareagował na dziecko i ciekawe, czy gdy Malwinka się urodzi na prawdę, to zareaguje podobnie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 listopada 2017, 22:25
43dni do TP
85% ciąży
We wtorek przeżyłam ekscesy dentystyczne... bolała mnie ósemka, którą mam wyrwać po porodzie, więc poszłam do swojej dentystki i mówię: "może chociaż jakieś lekarstwo mi pani włoży". Na apapie nie mogę do końca ciąży jechać, a też nie chcę, by jakieś zakażenie było przekazywane Malwince. Nie wyrwą mi tego zęba bez zdjęcia rentgenowskiego. Włożyła mi lekarstwo z zatruciem i składnikiem znieczulającym. Miało nie boleć, ale godzinę po wizycie zaczęło tak rwać, że kolejne dwie godziny płakałam z bólu i rozpaczy, że nie mogą mi pomóc... Już myśleliśmy o szukaniu pogotowia dentystycznego, bo nie mogłam sama wyjąć wykałaczką lekarstwa (dentystka kazała wyjąć w razie gdyby jednak bolało), ale po tych 2 h przestało boleć i do teraz mam totalny spokój z zębem. W grudniu ona chce to otworzyć i wyczyścić, też ma nie boleć, bo niby ząb już martwy i zatruty, a ja okropnie się boję, ze znów potem będą męki.
BLACK FRIDAY
Miałam nie korzystać i oszczędzać kasę do grudnia, ale jak zobaczyłam, że chusta do noszenia dziecka, którą sobie upatrzyłam, jest dziś jeszcze o 55zł taniej, to nie mogłam tego przepuścić i kupiłam ją Czyli już na prawdę mam całą wyprawkę. Mam nawet spakowane prezenty świąteczne, bo w razie gdybym spędziła święta w szpitalu, to P. nie będzie miał kłopotu - po prostu zawiezie je do swojej mamy pod choinkę, bo tam spędzamy planowo Wigilię. Jeszcze tylko czekać na termin i ostatnie wyniki badań
41 dni do TP
Ktoś nagle odessał tlen z powietrza, bo ciężko mi się oddycha. Ktoś nagle baaardzo urósł w moim brzuszku, bo regularnie ciśnie mi na szyjkę i mam ogólnie wrażenie, że nie dzielą nas warstwy błon czy skóra, ale jakbym nosiła Ją w samej chuście... wiem, gdzie uciska pięścią, gdzie nogą, czuję wyraźnie każdy ruch malutkich kończyn. Jesteśmy bardzo blisko i bardzo zależne od siebie. Każdy mój ruch wywołuje Jej reakcję. Każdy Jej ruch wywołuje moją reakcję. Ciasno nam, krzyże zaczynają boleć, dół brzucha kłuje bądź ciągnie, gdy Ona się rusza. Zabawy z Arczim - już tylko siedzące: zadaję mu zagadki, malowanie farbami czy skręcanie śrubokrętem pojazdów na moich kolanach. Coraz mniej łaskotek, nie ma wspólnego leżenia na kanapie, coraz krótsze zabawy na podłodze. 9 miesiąc się zbliża i nie ma taryfy ulgowej, czas pocierpieć jak każdy Dobrze, że Aniołek ma tyle cierpliwości, a kiedy mówię, że się czymś zmęczyłam, daje mi zwykle spokój na kilka chwil. Tylko ta mowa... bąbelek mówi chyba ok.30 słów, prostych i nieco zniekształconych (ucina końcówki), ale wierzę, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy będzie powtarzał wszystko jak leci. Ma czas, co nie? Był jednym z pierwszych chodzących dzieci wśród rówieśników, teraz jest jednym z ostatnich mówiących. Tak czy inaczej codziennie się nim zachwycam w duchu, a on odwzajemnia miłość, bo tak na prawdę nigdy nikt nie adorował mnie z taką radością jak On codziennie. Na widok taty wracającego z pracy też woła z zachwytem, nasz promyczek słońca
Ważę o 3 kg mniej niż w ostatniej ciąży na tym etapie, więc dieta cukrzycowa bardzo mi posłużyła Życie bez cukru jest spoko i właśnie najgorzej się czuję przy wysokim cukrze. Na diecie śmigam, nie czuję głodu ani braku słodkości w życiu. Zatem da się W każdym razie kiedyś lubiłam przegryźć batonika niemal codziennie, teraz zastępują to owoce i życie jest równie piękne. Obym po porodzie miała tyle motywacji do zdrowego odżywiana.
39 dni do TP
Kolejny błogi, leniwy wieczór... Arturo śpi, ja robię, co chcę, nie muszę karmić, przewijać, usypiać noworodka... więc czego mi brak? Hellou, dlaczego tęsknię? Dlaczego chciałabym zobaczyć, jakie ma oczka, usteczka, paluszki moja mała córeczka? Jest tak blisko mnie, jak nigdy już nie będzie, a jednocześnie jakby dzieliły nas lata świetlne... Czy cały ten miesiąc będzie taki pełen niecierpliwości, pomimo że tak niewiele czasu zostało?
Czekanie na betę, czekanie na wizytę, czekanie na połówkowe, na badania i testy, wieczne czekanie, a po narodzinach jest to tylko wspomnienie uciekające za mgłę...
Przewertowałam pamiętniki Dewy, eM i Julity z ostatnich dni pierwszej ciąży, by sobie przypomnieć, jak na moim miejscu czują się inne kobiety. Chcemy urodzić przed terminem... czujemy, że tak będzie... ale dni płyną swoim torem i nic nie da się zmienić ani przyśpieszyć... za dużo tych dni, za długie są, chociaż zawsze jeszcze są sprawy, które możnaby zdążyć dokończyć... Ja teraz czas marnuję, bo mam wiele pomysłów, co jeszcze mogłabym zrobić wieczorem, ale mi się nie chce A potem nagle "hop"; dziecko się pojawia, tęsknota idzie w niepamięć...
Teraz czuję się w stylu: "kłuje, strzyka, muszę się zatrzymać/zwolnić/sikać" - i twierdzę, że za 3 tygodnie urodzę, ale kto wie... może jeszcze przenoszę. Nikt nie wie Póki co Malwuś zostaje w sferach wyobraźni i marzeń
32 dni do TP
89% ciąży
Aktualności: 2870 g waży już nasza królewna. Ma długie nogi - jestem w 36 tc, a nogi na 38 tc. To na pewno nie po mnie, ja jestem malutka, więc widocznie odziedziczy figurę po tatusiu. Sama mu kiedyś mówiłam, że gdyby był kobietą, miałby zgrabne nogi ;P Artur zawsze miał nóżki krótsze na usg. Szyjka ma 2,5 cm, ale robi się miękka i jest rozwarcie zewnętrzne na 2 cm Natomiast wg mojej gin donoszona ciąża to 37t0dc i waga dziecka ponad 2500g... czyli już blisko
29 dni do TP
90% ciąży
Na sam koniec ciąży jeszcze szefostwo w pracy dostarcza mi stresu. Ich brak
kompetencji i brak szacunku do drugiego człowieka (pisząc delikatnie, bez
przekleństw) skrzywdziły już niejednego pracownika, ale to dłuuuuga historia.
Na pewno nie do opisania tu i teraz, bo powstałaby z tego książka. Tylko na
spotkaniach z koleżankami wymienić się możemy wzajemnymi bólami... a potem
szefostwo się dziwi, dlaczego każdy od nich ucieka i mają taką rotację
pracowników. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała do nich wrócić i że nie
spotkam już więcej takich osób.
W wielkim skrócie przez szefostwo nie dostałam wypłaty z ZUS-u, która powinna
dziś dotrzeć i nie wiem, kiedy ją dostanę... będę tego pilnować. Całą ciążę sama
sobie pilnuję kwestii prawnych, bo wiem, że jeśli ja tego nie zrobię, to moje
szefostwo tego nie ogarnie...
Jeśli natomiast chodzi o mnie i Malwinkę, to każdy dzień jest inny pod względem
samopoczucia i przewidywań, co do porodu. Np. raz mi się brzuch napina cały
dzień, a nazajutrz jest cały dzień dość miękki. Ważne, że malutka się żwawo
rusza i nie daje mi powodów do zmartwień. Zrobię wszystko, aby inne kłopoty
nie zepsuły mi tej radości. Staram się dostrzegać pozytywy, co do opóźnionej
wypłaty ZUS: odwiedzę mniej sklepów i mniej wydam, czyli więcej zaoszczędzę
A najlepszy w tym roku prezent pod choinkę wciąż noszę w sobie
nierozpakowany
27 dni do TP
Jak się czuje wielki balon z małymi wypustkami (nogi, ręce, głowa), którymi może sobie co najwyżej delikatnie pomachać? Jestem wielkim balonem, który mało co może. I mam huśtawkę nastrojów, która bardzo zależy od mojej sprawności/niesprawności fizycznej. P. ma urlop i zdecydowanie więcej robi przy Arturku niż ja, ale ja nie mogę... kiedy próbuję, to trwa to kilka chwil, bo kończy się paraliżującym spinaniem brzucha, przemożną potrzebą siusiania tu i natychmiast albo sapką i bólem tu i ówdzie. Pozostają nam zabawy przy-stolikowe - gry, zagadki, wylepianki, malowanki.
Byle wytrzymać jeszcze trochę i nie zwariować
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 grudnia 2017, 19:35
Tego jeszcze nie robiłam... Piszę z telefonu dla zabicia czasu w nocy, bo nie mogę się położyć... Bez względu na pozycję zawsze coś mi cierpnie, boli, kłuje... Najwyżej padnę już kompletnie zmęczona i nie będę miała sił zwracać uwagi na ból. A może wpis się skasuje i poleci w kosmos zanim zdążę go wstawić. Siedzę obok kompa, ale nie chce mi się go włączyć - to by było za proste. Zatem z góry przepraszam za błędy.
W nocy z poniedziałku na wtorek mieliśmy fałszywy alarm, bo przez godzinę w nocy męczyły mnie bolesne skurcze co 3-4 minuty. Pierwszy skurcz był tak bolesny, jakby mnie miało za chwilę rozerwać. Spociłam się po nim i zastanawiałam, czy to już wody zaczynają odchodzić, czy nie. Byłam też w toalecie na jedynce i dwójce kilka godzin wcześniej sprzątałam podłogi, byłam na ćwiczeniach przygotowujących do porodu i przytulałam się z narzeczonym... Na obiad jadłam m.in. brokuły - warzywo wzdymające. A bezpośrednio przed skurczami wstałam o drugiej w nocy i pisałam oficjalnego maila do szefowej, by popchnąć trochę do przodu niewyjaśnioną przez nią sprawę w ZUS, która zablokowała mi wypłatę środków z L4 oraz ogólnie napędza mi stresu. Zatem wiele czynników mogło przyczynić się do pojawienia się skurczy. Jednak wody nie odeszły, pospacerowałam po domu, P. się obudził, Arczi mnie słyszał i zaczął się wiercić. Położyłam się obok Artura, przytuliliśmy się do siebie, dzięki czemu zyskałam wewnętrzny spokój, zrelaksowałam się i skurcze stopniowo zniknęły, a my zasnęliśmy słodkim snem. Na drugi dzień nic nie było, nie poleciłam na kontrolę do przychodni... gwiazdeczka w brzuchu się rusza, musi być dobrze. Tylko każdy kolejny dzień jest trudniejszy, spać nie da się nawet z poduszką między kolanami. Z jednej strony chcę już rodzić, a z drugiej sprawa w zusie musi się wyjaśnić i chcę przypilnować tego z domu... Ponoć coś ruszyło do przodu, pracodawca dostarczył niby odpowiednie wyjaśnienie, a teraz muszę cisnąć urząd jak cytrynę
Co do ćwiczeń przygotowujących do porodu - były rewelacyjne i nie spodziewałam się, że dowiem się czegoś nowego - a jednak. Teraz wiem więcej o tym, jak używać na sali porodowej worka, piłki czy... partnera położna rewelacyjna, nowoczesna i na czasie w św podejściu do porodu, do kobiet czy karmienia piersią. Zajęcia kameralne - 3-4 ciężarne w grupie. Dobrze, że wybrałam ją tutaj, bo 2 lata temu miałam taką z przy szpitalnej szkoły rodzenia i nie wszystko mi się podobało.. np. Że szwy po porodzie wyciągała mi tipsami.... że nie miała wagi, tylko musieliśmy jeździć do niej do szpitala na 7.00 rano, by zważyć noworodka.. Do szpitala z noworodkiem ! No i że było trochę daleko... A teraz mam nową położną tuż za rogiem. Poszczęściło nam się tym razem.
W niedzielę Piotr ma ostatni dzień urlopu... więcej nie dostanie, ciężko z użetką, bo pracuje w nocy np. i to sam na stacji, więc jk tu się urwać na poród? Będziemy kombinować, rodzina obiecała wsparcie, transport do szpitala. Nie będę też sama w domu z Arczim, będziemy u teściowej dopóki nie zacznę rodzić. Wspólnymi siłami damy radę
No i wtedy odetchnę, będę spokojniejsza o maluszka, gdy już wyjdzie z brzuszka
I tyle, bo oczy się kleją, może wreszcie zasnę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 grudnia 2017, 03:22
93% ciąży
21 dni do TP
Ciąża donoszona, świętujemy
Możemy wyganiać Malwinkę, chociaż nie wiem, czy cokolwiek zadziała. Uruchomiłam w nocy przytulanie z P., na razie to nic nie pomogło w kwestii porodu Ale było fajnie i miło jest się przytulać bez stresu, że coś się stanie, a dziecko może wyjść na świat
Sytuacja w ZUS-ie idzie do przodu, obecnie weryfikują dokumenty uzupełnione przez pracodawcę, więc odetchnęłam z ulgą.
Wczoraj spotkałam się z koleżankami z pracy, poza tym w ogóle jest mi tak miło, że dużo osób o mnie pamięta. Doświadczam ostatnio sympatycznych gestów. Mam nadzieję, że gdy urodzę i będę mocno uziemiona w domu z dziećmi, to ludzie nie zapomną o mnie, że czasami ktoś wpadnie na kawkę.
Mi też już się odechciewa spotkań towarzyskich, bo trudno sobie znaleźć wygodną pozycję.Jeszcze tylko trochę i miejmy nadzieję wszystko wróci do normy.
Hmmm wiesz moja lekarka tez tak troche miala i mimo tego co przeszlam troche to rozumiem... no ale to dawno za nami :) a 37tc to juz nie byle co! Za chwile bedzie 39 a potem to sie juz strasznie ciagnie...
herbata z pokrzywy podobno pomaga na opuchnięcia :) a co do terminu ciąży donoszonej, czy to 37 czy 38tc to dla mnie nadal czarna magia, co lekarz to twierdzi inaczej :D