Po pierwsze bardzo dziękuję za pocieszające historie! Jesteście najlepsze :*
No więc jednak przepuszczamy Miriam przodem.
Cc przesunięte na 1 kwietnia Postaramy się o kwietnióweczkę
Nie mam rozwarcia ani nic takiego.
Mała ma 2440g - przybrała tylko 100g przez 2 tygodnie Wszystko z nią ok, że tak słabo rośnie??? więc niech chociaż siedzi jak najdłużej.
Dobra nie będę się zadręczać słabym przyrostem i potencjalnymi przyczynami bo oszaleję.
http://www.mamazone.pl/artykuly/ciaza-i-porod/ciaza/zdrowie/2011/hipotrofia-plodu-gdy-dziecko-jest-za-male.aspx
Chyba nie jest aż tak źle? No ale czemu taka Mała? Mi nic nie jest, wyniki mam świetne...
Komplikacja sytuacji wygląda tak, że mój lekarz ma dyżury w szpitalu we wtorki, no a ja bym chciała, żeby to on robił mi cc, bo fajny facet i czuję się przy nim jakoś tak wyluzowana i bezpieczna.
No i to są terminy 25 marca - stwierdził, że za wcześnie i 1 kwietnia - ten by był najlepszy bo blisko normalnego terminu.
Generalnie decydujący będzie weekend. Będą bóle i bolesne skurcze - cc 25 marca, będzie tak jak teraz znośnie - czekamy, może się uda przeczekać do 1 kwietnia
Kolejna wizyta u lekarza w środę za tydzień
Oczywiście jakby akcja porodowa się zaczęła w jakikolwiek dzień mam jechać do szpitala ze skierowaniem. Oni mają tam zapisane, że mam się zgłosić.
Cc jeśli uda się planowana będzie wieczorem tak koło 20.00. Mam się zgłosić popołudniu i nie jeść i nie pić od 14.00.
No to tyle wieści z frontu. Bardzo podoba mi się ten 1 kwiecień
P.S. Kuba chciałby sobie oczyścić organizm i układ pokarmowy. Nigdy się tym nie zajmowałam. Możecie polecić jakieś sposoby dla facetów?
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 marca 2014, 01:46
Na froncie:
Jak co dzień ostatnio - brzuch napięty, dużo wydzieliny z pochwy, podbrzusze pobolewa, piersi też... Jem magnez i nospę.. I tak sobie trwamy.
Po obiedzie wymiotowałam...
W domu bałagan nie z tej ziemi, a ja sobie wegetuję w łóżku.
Jutro ma mnie odwiedzić znajoma i ten cały sajgon będzie. Chiciałam upiec babeczki ale na razie muszą mnie puścić mdłości. Trudno nie mam sił się z tym zmagać, nie będę się spinać niepotrzebnie. Mam już taki stan bierno obojętnościowy. Coś bym chciała teoretycznie zrobić, ale praktycznie to tylko do kibla, do kuchni i raz dziennie na pocztę mam siłę iść.
Przynajmniej psychicznie się wyciszyłam i tak sobie czekam na godzinę "W"
No nie wiem gdzie to łóżeczko! Jak w sypialni to trzeba i przewijak wstawić i gratki Małej. Wtedy powstanie pokój mój i małej i osobny pokój Kuby. Niby rozsądne ale tak bardzo nie chcę takiej rozłąki z Kuba bo mam poczucie, że wtedy już całkiem od siebie odpadniemy. Z drugiej strony pokój Malutkej osobno i tam ciągle latam, a ja z Kubą w sypialni. Czy wystarczy mi determinacji?
Pewnie życie pokaże...
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 marca 2014, 19:55
A że szczęśliwcom czas się zatrzymuje albo i cofa zostało nam 12 dni dwupaku
Parametry:
Waga dziś: 57kg (Myślę, źe teraz mam duże wahania wodne bo nie odklejam się od butelki i cały czas odczuwam pragnienie silne)
Brzuch: 95cm
Pobolewa mnie gardło cholera. Ale idę dziś na wiosenny spacer z Kasią to dostanę specjalne leki i zapas Nospy i Manti.
Dziś dostałam informację, która mnie podłamała. W szpitalu w którym mam rodzić jest grypa i zakaz odwiedzin!
Sama po cc, bez Kuby? Oczywiście się poryczałam, że nie będzie Kuby i że dodatkowowo przez to dziecka długo nie zobaczę, chyba że wynajmę lub wybłagam położną.
No to zaciskam nogi i oby jak najdłużej, żeby to badziewie minęło.
Z frontu objawowego:
To co zwykle, choć bóle podbrzusza takie trochę bardziej skurczowe się zrobiły , ale nadal są rzadko, nie bardzo silne i nie regularne. No i mam silny syndrom "wicia gniazda"
Wczoraj w nocy dostałam kompletnego szału sprzątaniowego!
Kuba wyszedł z kolegą, a ja pół domu poprzestawiałam. Dostałam takiego powera, że zasuwałam jak z motorkiem. Skończyłam o 2 w nocy. Odczułam ulgę jak odgruzowałam choć trochę ten syf. Już nie mogłam psychicznie wytrzymać w tym zamieszaniu. Myślę, że do poniedziałku będę w stanie dojść do stanu gdzie do domu można przynieść dziecko.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 marca 2014, 15:47
Wczorajsze popołudnie i wieczór bardzo udane. Wiosenny spacer, bezalkoholowe piwko w plenerze i kino z przyjaciółmi
Mój apartament koniec 38tc
No ale dziś ogólnie jest d...
Nie dość, że szpital zamknięty, to Kuba chory - ma 38C i leży w łóżku. Ja nie mam temperatury, ale mam kluchę w gardle i katar Oby tylko nie było akcji porodowej...
Serio ta końcówka jest wykańczająca Miriam chce już mieć to za sobą, ja panikuję oby tylko nie teraz... no wykończyć się można...
A wczoraj późnym wieczorem to mieliśmy akcje z krwotokiem z nosa od tak, nagle zaczęła mi krew prawie ciurkiem lecieć i nie mogliśmy go zatamować jakieś 10min. Aż mi się słabo robiło od tego widoku umywalki jak z rzeźni... I poryczałam się nad tą umywalką, że mam już dość i chcę rodzić ale jednocześnie nie mogę jeszcze teraz bo załamię się tam będąc sama...
Na pierwszy rzut: "Babciu żyj z Tym..." czyli Kuba pokazujący łapkami jak postała Gaja
Front objawowy: to co zwykle - brzuch napięty, skurcze bardzo częste, cześć bolesna ale nie jakoś mocno na górze brzucha lub podbrzusze, mała chyba się obniżyła bo jak chodzę czuję jakby "parcie" w dole koło pęcherza.
Za to apetyt mi dopisuje i jem dziś jak zwierzątko
Wczoraj miałam 37,5C ale wzięłam Apap i piję mleko z miodem i masłem i o dziwo dziś ok tylko katar mam.
Za to Kuba non stop 38C i zdycha.
Przygotowania:
- obczajenie funkcjonowania sprzętów typu KATAREK
- czytanie instrukcji do leków, suplementów i kosmetyków dla Malutkiej
- ostatnio skończyłam czytać:
a) "Jak się nie dać Baby Blues"
b) "Język niemowląt" - och jak bym chciała, aby porady z tej książki działały!!! No ale życie pokaże
No to co? Kończymy leniwy weekend i zaczynamy kolejny leniwy tydzień Nie wiem jak z tak wolnego trybu nic nie robienia wskoczę w tryb nowowrodek - czyli na najwyższe obroty
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 marca 2014, 18:22
1. Dzwoniłam do lekarza na szczęście jutro cesarki nie robimy, ale mam pojechać na KTG. Ble..
Hehe Miiam jutro też idzie - więc trzymajcie kciuki by już została rodzić a za mnie, żebym nie została odczekała do 1 kwietnia
2. Nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. Moje objadanie ostatnich dni już wychodzi mi boczkiem i udkami.
Dziś 58kg, a cholera nie mogę się od żarcia odkleić Mam nadzieję, że choć trochę z tego dostała Gajka i urosła trochę.
3. Kuba dalej trochę gorączkuje choć jest lepiej. Ja dalej katarek i wieczorami mam stan podgorączkowy.
4. Fotka dnia - strasznie się namęczyliśmy przy niej. Gdy tylko widziałam "poważną" minę Kuby wybuchałam głupawkowym śmiechem i brzuch się strasznie trząsł
5. Ciążowe rozmowy: Czyli dlaczego nie warto się wychylać jak się nie ma nic mądrego do powiedzenia...
Kubie spuchło oko i chcąc być taka "do przodu" i obyta w "gierkach słownych" oznajmiłam...
M: Ta Twoja choroba to taka Freudowska, przez to, że mnie nie bzykasz masz pizd* na oku...
K: Dla Ciebie to lepiej, że ma pizd* na oku, a nie na boku...
M: ...zgacha...
No i po KTG. Skurcze są, ale jeszcze nie rodzę... Mam ten tydzień nogi zaciskać, łykać nospę, magnez a skurcze bólowe łagodzić prysznicami i kąpielami...
W nocy miałam pierwszy mocno bolesny skurcz, aż mi się gorąco zrobiło i musiałam się rozebrać...
Jutro wizyta normalna u lekarza, pewnie badanie szyjki i przyrostu Małej... No nie mogę już ciągle żyć tylko tym tematem. Rodzę, czy nie rodzę?
Potem warsztat Bezpieczny Maluch..
Coś zrobiłam źle. Zachwiałam równowagę. Już mam mdłości jak sama siebie słyszę i widzę jak tylko latam przekładając pieluchy z pokoju do pokoju. Wczoraj dowiedziałam znajomych i też tylko o dziecku paplaliśmy..
No ale przynajmniej wszystko gotowe! W sypialni urządzony kącik Małej... Jutro ostanie prasowanie i FINAŁ. Brak tylko dziecka
Powoli ogarniam też resztę mieszkania. Kwoka i kura domowa na pełnym etacie się ze mnie zrobiła... Ble..
No i ostania już fajniutka fotka
Trzymajcie się cieplutko
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 marca 2014, 22:09
Nastrój bardzo dobry, energii dużo
Melduję się w dwupaku. Po wizycie i po warsztatach.
Raport:
Powinnyśmy dotrzymać Nie mam rozwarcia
Moje zwierzęce jedzenie daje efekty - wprawdzie ja upasłam się w 1 tydzień 1 kilogram ale Mała z tego 200g! i już jest dziewczynkiem o rozsądnej wadze 2630g
Mamy jeszcze tydzień więc może ja dobiję do 60kg, a mała do 3kg
Mamy plan co i jak:
1. Poniedziałek 31.03 rano idę robić ostanie badania.
2. 1.04 rano odbieram badania, nie jem i nie piję od 14.00 i zgłaszam się do szpitala na 20.00. (Pewnie do tej 20.00 będę wam tu płakać na forum ze strachu i nerwów)
3. Po moim zameldowaniu się w szpitalu robimy co trzeba: lewatywa, cewnik, papiery i jedziemy na salę. No chyba, że będzie inna pilna cesarka to czekamy na wolną salę.
4. Mimo zakazu odwiedzin mogę być z Kubą - znaczy nie na sali operacyjnej ale przed i po...
Brzmi jasno i prosto ale, ciśnienie mi się podnosi z wrażenia jak nie wiem....
Warsztaty Bezpieczny Maluch.
Niestety byłam tylko na połowie. (Ale spóźniłam się w słusznej sprawie bo znalazłam starszego pana co zemdlał i się poobijał i mu pomogłam a potem czekałam na karetkę i jego syna. Ha najbardziej jestem dumna z siebie, że nie dałam się pośpiechowi! A badania pokazują, że to właśnie pośpiech jest największą przyczyną znieczulicy. 5 lat studiów psychologicznych nie poszło na marne, w końcu do czegoś się przydały !)
Warsztaty mi się podobały i polecam jak będą w waszym mieście - dowiedziałam się mnóstwa rzeczy o których nie miałam pojęcia! Oczywiście wszystko do powtórzenia i przećwiczenia ale już sam fakt ogólnej wiedzy na ten temat daje mi większe poczucie bezpieczeństwa. Resztę powie mi Saszka, która wszystko dzielnie zapamiętała i była na całości
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 marca 2014, 22:44
Cisza i spokój...
Wow zrobiłam to! Mała może przybywać! Mieszkanie prawie gotowe
Zostały jakieś pierdoły typu umyć zamrażalnik i posegregować w nim co i jak, czy posprzątać szafkę z dokumentami lub regał z książkami, ale nie oszukujmy się to pierdoły mało istotne.
Jutro jadę na wieś przywiozę trochę ubrań przed ciążowych. Ciekawe w co się będę mieściła...
Tam to jest armagedon - cały strych zawalony naszymi gratami popakowanymi zupełnie bez ładu i składu.
Przywiozę też książki i materiały z uczelni. Powoli przygotowuję się do pisania i obrony magisterki
Jakoś tak mi płaczliwie... ale nie ze smutku. To raczej coś w rodzaju wzruszenia. Mam szczęście mieć możliwość celebracji chwil i ważnych momentów. Zmiana życia i to "na zawsze" to dla mnie ciągle takie abstrakcyjne i nierealne...
No i co... siedzę i czekam... Upiekłam nawet ciasto, bo dziś mam gości Jak to fajnie przenosić znajomości z Ovu do życia realnego
Wczoraj na warsztatach było nas 4
Cholera no. Do 20.00 czułam się świetnie i nagle po 20.00 strasznie rozbolała mnie głowa - już lepiej po Apapie i mam jazdę kibelkową z obu stron! Mam nadzieję, że to nic poważnego
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 marca 2014, 21:22
Oficjalnie zakończyłyśmy 39tc. Zaczynamy 40tc!!!
Już ostatni. Wow jestem pod wrażeniem, że doszłam szczęśliwie, aż do tego momentu. Już tylko kilka dni i finał. Oby szczęśliwy... Tak bardzo chcę już przytulić Malutką i mieć pewność, że jest zdrowa i bezpieczna.
Dzień bardzo spokojny jeśli chodzi o objawy. Mała chyba odsypia noc.
A noc to koszmar. Jak się zaczęło o 20.00 tak usnęłam o 5.00 rano. Strasznie się bałam, że od tych skurczy jelita, biegunki i wymiotów dostanę skurczy porodowych. Mała kompletnie szalała. Chyba te moje skurcze jelit ją tak straszyły. Bo przesunęła się całkiem w bok! A ja szalałam z niepokoju? Czy coś jej jest? A może się dusi? Nasłuchiwałam serduszko czy bije regularnie. Kompletny odjazd.
Może, żeby nie wdawać się w szczegóły a opisać dobrze sytuację. W noc straciłam 1,1kg!. Oczywiście dziś cały dzień jem i piję jak oszalała Ależ zrobiłam dobrą karpatkę!!! Dziś już sama zjadłam 2/3 blachy
Byłam dziś na wsi... Och piękna wiosna się zaczyna. Za jakiś miesiąc zaczynamy "otwierać dom" po zimie
A jak u Was?
Kochane u mnie na środku kuchni i salonu (jedno pomieszczenie) wisi taka oto tabliczka:
Preferuję życie bez poczucia winy
A zamówiłam też taką:
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 marca 2014, 22:54
Ech - o 10.00 robiłam placki ziemniaczane i żarłam je z patelni jeszcze nie dopieczone. (Chciałam już o 8.00 ale Kuba by mnie zabił za hałas Theromixa) Kompletny odjazd. Strasznie się nażarłam a potem godzinę później paluchami kompulsywnie zjadłam resztkę karpatki - 3 kawałki!!! Powinnam umierać z przejedzenia i niestrawności, a ja nadal bym coś zjadła!
Nastrój kiepski niestety. Małe pierdoły wyprowadzają mnie z równowagi np że się pomyliłam i wywiozłam na wieś pokrywkę zabezpieczającą od gondoli. Wiem, że najwyżej użyję 2 kocyków ale wkurzyło mnie to... Czemu?
Najgorsze, że się zaczyna "wtrącanie".
Powrócił temat samochodu. Z całej rodziny są silne naciski na jakieś praktyczne kombi, a mi słabo jak na to patrzę... no a że się nie znam to problem... bo kupię coś co mi się podoba i będzie niepraktyczne i drogie w eksploatacji to mi żyć nie dadzą!
2 lata temu miałam piękne czarne cabrio. Kochałam je... Nie chcę samochodu dla Kowalskiego (bez obrazy dla fanów combi i praktyki). Przez "konieczność" takich wyborów czuję się zdegradowana przez macierzyństwo!
Nie chcę się poddać. Nie chcę żeby Mała dyktowała warunki na każdym kroku. No i to w dodatku nie presja samego dziecka, tylko otoczenia! Nie chcę być uświęcającą się Matką Polką, a takie są społeczne i rodzinne oczekiwania oraz naciski...
Kwestia 2.
Mama.
Zaczyna się. Chce wpaść do mnie do domu jak będę w szpitalu umyć mi okna, zrobić przegląd lodówki i uzupełnić zapasy! No szlag mnie trafił. Wiem, że to z troski i że chce dobrze ale..
Prawie się tam poryczałam przez telefon. Nie chce myć okien, ani żeby Ona to robiła, ani żeby zmuszała do tego Kubę - mam gdzieś, że "na wiosnę dobrze je umyć".
No i z tymi zakupami. I teraz jak idiotka robię zakupy w Tesco online, żeby nie miała czego kupować... Paranoja.
Cholera no. Gombrowiczowskie "upupianie", a ja nie w formie na obronę!
___________________________________________________________________________________________
Dziękuję za wszystkie niezwykle cenne uwagi! Jesteście genialna. Macie racje - to cudowne, że ktoś się wtrąca. Zawsze myślałam, że mój tata będzie najlepszym dziadkiem na świecie bo dzieci go ubóstwiały a on dzieci. No i jak umarł taki żal czułam, że podświadomie dzieci nie chciałam, a potem wyparłam ta myśl całkiem co też nie jest złe...
Miałam taki sen w 36tc. Jestem u niego w szpitalu, on już jest poważnie chory i chwalę się brzuchem a on był taki dumny i szczęśliwy i dostałam od niego coś w rodzaju "błogosławieństwa"... Obudziłam się strasznie spłakana ale i szczęśliwa...
____________________________________________________________________________________________
Ta końcówka mnie wykończy. Piszę z wanny bo może to pomoże. O 16.00 poszliśmy na spacer, ale to raczej był "spacerek szpitalny w kolo bloku" bo już brzuch był napięty...
Dzienna dawka no-spy zażyta. O 18.00 już tak byłam zmęczona wiecznymi skurczami (nie bolą ale fizycznie strasznie męczą), że usnęłam na 2h. Obudziły mnie mdłości i znów wymioty i biegunka... Nie mam siły siedzieć - nie bolą mocno więc to nie porodowe ale są strasznie męczące. Wiec siedzę w wannie z wodą - rozkurczowo i blisko kibla.
Oby do wtorku...
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 marca 2014, 22:54
W nocy miałam kryzys. Już myślałam, że wybuchnę płaczem i pojadę na patologię ciąży i niech mnie tam trzymają do wtorku.
Może tak. Wyszłam z wanny po 2h. No i byłam głodna więc zjadłam kolacje. Nie minęło 30min znów skurcze - one są niebolesne ale promieniują na całe ciało tak, że cała się spinam - żołądek też i siedziałam nad kiblem dosłownie 2h - do 12.00 w nocy. Potem już nie miałam czym wymiotować a kurcze nadal... Ból całego ciała zmęczonego. Naczynia krwionośne nie wytrzymały i kolejny krwotok z nosa. Mała zaniepokojona i może przestraszona tymi skurczami atakowała pęcherz. Bałam się i o to, że tak ją ściska. Monitorowałam bicie serca chyba z 3 razy. Głód mnie dorwał, ale bałam się jeść. W końcu o 5.00 nie mogłam już myśleć o niczym innym, zjadłam 4 kotlety sojowe i w końcu usnęłam błogo i spokojnie.
Jestem wykończona. Mała też - śpi, na szczęście parę razy kopnęła więc raczej nic jej nie jest.
Jak dziś będzie znów taka akcja jadę na patologię. Niech ktoś kompetentny to monitoruje.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 marca 2014, 13:31
Jutro o 20.00 zgłaszam się do szpitala. Oby do 24.00 było już po wszystkim...
Wczorajszy wieczór i noc spokojna. Dziś rano badania - jutro ich odbiór. Potem pojechałam do mamy robić trening instalacji fotelika samochodowego Potem poczta i wizyta u koleżanki ze szkoły rodzenia - jej Gabrysia jest przesłodka i mega grzeczna. Jestem podbudowana!
Siedzę sobie z farbą na głowie i jem czekoladę. (Straszną mam dziś gastro fazę) To zawsze poprawia samopoczucie, choć dziś mi to nie potrzebna bo mam świetny.
Czuję się absolutnie gotowa. Mechanizmy obronne działają świetnie - jestem na lekkim haju z uczuciem bliskości z mocą natury i potęgą setek pokoleń, które były tu przede mną...
Wczoraj mieliśmy szczerą i głęboką rozmowę z Kubą. Jest pięknie, bo to o niego chodziło... To z nim chciałam mieć dziecko... Oczywiście obawa czy się nie zgubimy w tym wszystkim nadal jest. Sporo się gubimy i rozmijamy...
No i my 2 dni przed porodem Krótkie nóżki, wielki brzuszek i duża głowa z dziwną fryzurką Wyglądam jak Elfik
Lecę zmyć farbę, wypić Karmi, obejrzeć z Kubą film i dużo się przytulać
P.S. Ciąża nie służy mi na włosy!!! Wizyta u fryzjera - tak szybko jak tylko będzie to możliwe!
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 marca 2014, 19:36
Spałam Obawiałam się bezsenności, ale spałam smacznie i spokojnie do 10.30
Zmiany hormonalne są: np farba do włosów nie złapała i mam mega głupie pasemka no i mam "wypieki" na buzi - normalne rumieńce jak podekscytowane dziecko - nigdy nie miałam czegoś takiego
Telefon już gorący - mogli by jednak dzwonić jutro, bo co ja mam teraz powiedzieć. "Mała ndal w brzuchu" i tyle
No ale fajnie - zbieram legendy i będę opowiadała jej o tym jak to była "wyczekiwana" Myślę, że to ważne dla poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza w trudnych momentach życia
Kącik Malutkiej gotowy Jak widać postawiliśmy na minimalizm
Telefon przygotowany - lekkie audiobooki, ulubiona muzyka, muzyka relaksacyjna, trening autogenny
Zestaw antykryzysowy też: chusteczki higieniczne, zdjęcie taty i małej mnie, wydrukowane opowiadanie napisane przez Kubę 5 lat temu...
Jest tam też fragment o dziś:
"Dopiero później sanki znalazły się w piwniczce a rowery wyjechały na ostatnią przejażdżkę, kiedy tamtej jesieni, kiedy było tak chłodno, wstawiałem tam to maleńkie łóżeczko i kojec. Kołyskę przezornie zostawiliśmy na dole, zaraz obok stert pudeł z pieluchami, talkami i rzeczami których przeznaczenia w ogóle nie mogłem początkowo odgadnąć a w które dopiero powoli wprowadzał mnie twój instynkt, którego nabierałaś razem z obwodem w talii. Pamiętam że wieszałaś taką śmieszną grającą rzecz nad tym maleńkim posłankiem na której zawieszone na niteczkach kręciły się gwiazdki, delfiny i samoloty…
Zawiesiłaś ją, a potem już nie było ciebie, musiałem zostawić cie na chwile po całej tej ceremonii panow w białych kitlach witających nowe życie i na chwile zostałem sam w tym pustym domu nie mogąc znaleźć spokoju i gorączkowo poszukując jeżyka, żeby uchronić go przed zapomnieniem. Kręciłem się w kółko, patrzyłem na telefon czy wszystko tam z wami ok i czułem jak strasznie wszystko będzie za chwilę musiało się zmienić, kiedy wrócisz ze szpitala i kiedy jabłkowa cisza wypełni się płaczem i szmerem pieluch…
Ale wiedziałem to co zawsze wiedziałem, i pamiętałem to, co pamiętałem zawsze. Że cokolwiek się stanie, w tym miejscu które raz dla nas stworzyłem, i cokolwiek się nie wydarzy zawsze będzie to właśnie – ciepło. I goździkowy jeżyk, który raz powołany do życia nie opuści nas tak długo, jak długo będziemy się znali."
Jestem gotowa...
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 kwietnia 2014, 11:46
No to niech bedzie 1 kwiecien :) Trzymam w kciuki aby sie udalo :) cc moze nie jest najfajniejsze,ale przynajmniej ´´broszki´´ nie uszkodzisz... ;)
to byłaby fajna data:D a moze przyrasta wiecej, usg moze sie mylic o kilkaset gramów ;)
No pierwszy kwietnia piękna data też mi się bardzo podobała lecz niestety lekarz twierdzi że nie dotrwam chłódłbym leżała z nogami do góry i nic nie robiła :D A ja się zastanawiałam dlaczego ten 28 Ci się nie podoba teraz już skojarzyłam urodziny tej jędzy wiec trzymam kciuki żebyś ty wytrzymała do pierwszego a ja urodziła przed 28 :D a jak nie to żebym też wytrzymała do pierwszego :D co do wagi Gai to czego Ty się spodziewasz jak ty taka mała kruszynka Kuba do olbrzymów też nie należy wiec i mała księżniczka jest kruszynką :)
Ty juz masz bliżej niz dalej:) Fajna data 1 kwietnia:) Nie każde dziecko rodzi sie olbrzymem, wiec nie przejmuj sie na zapas, tym bardziej, że bedziesz miała cc blisko przewidywanego terminu porodu:) Ściskam mocno <3
No to trzymam kciuki za szczesliwe rozwiazanie :-) i zeby energia Ci sprzyjala tego dnia :-) Ps Ta cesarka na Kamienskiego? Rozmawialam z polozna na Kamienskiego jest mozliwosc zewnatrzoponowki normalnie bez kombinowania, trzeba tylko umowic sie wczesniej przed porodem na wizyte z anestezjologiem Podobno na kazdej porodowce jest mozliwosc, tylko wczesniej trzeba sie zoreintowac kiedy nalezy spotkac sie z anestezjologiem Chyba trafilas na niezbyt fajna polozna skoro Ci powiedziala, ze nie mozna skorzystac ze znieczulenia
co do wagi Gai to już kiedyś pisałam, że natura wie co robi, Ty jesteś nieduża, to gdybyś miała urodzić 3,5 kg mogłoby Ci już być ciężko, dziecko musi być adekwatne do postury rodziców. nie ma co szukać dodatkowej filozofii. moja przyjaciółka ma 152cm i urodziła córeczkę 2400g bardzo zdrową, siłami natury i lekarz powiedział jej że gdyby dziecko było większe to nie urodziłaby sn. więc natura wie co robi :) co do oczyszczania organizmu to nie mam pomysłu.
Eta ale mnie pocieszyłaś :) Ja mam 155cm :) to może dlatego. Jak była zdrowa i silna to super :) No widzisz Ala29 idziesz do szpitala i sytuacja jest taka na jakich ludzi trafisz :/ To załatw sobie koniecznie to znieczulenie.
fajna data :) ja się oczyszczałam kiedyś ale mi nie poszło tzn. nie ruszyło mnie nic :( ale roztwór był okropny bleee ale chodzi o oczyszczenie naturalnymi sposobami?
Ja myślę, że nie masz co się przejmować wagą Gai :) po prostu jest podobna do mamy i taty :) i zdrowiutka :) trzymam kciuki za 1 kwietnia (też mi się ta data podoba) ;-)
na pewno wpływ mają wasze pomiary :D jeśli jesteście niscy boje to tym bardziej :))) moje 2 koleżanki są twojego wzrostu i obie urodziły kruszynki ok 2500, moja kolejna znajoma już troszkę wyższa bo ok 170cm również urodziła córeczkę 2500 :D więc luzik , najważniejsze abyś ty się zdrowo odżywiała :)) Już ostatnia prosta więc spokojnie wyczekuj porodu :))) i ciesz się zdrową, cudowną istotką !!!! a dla urozmaicenia - mój mąż urodził się 2300 :P hi hi ... to dopiero kruszynka :D mam nadzieję że nasz synuś nie pójdzie w ślady tatusia :P
Fajna data 1 kwietnia, żeby tylko nikt tego za żart nie wziął :) Co do oczyszczania, to ja poszłam kiedyś na zabieg oczyszczania jelit w Uk, podobno w Polsce są znacznie tańsze. Do zabiegu też trzeba się przygotować, dużo pic płynów i na trzy dni przed jeść same owoce i warzywa.. zabieg podobny do lewatywy, ale bardziej skomplikowany. Kilka litrów wody przetacza się przez jelita, żeby je wypłukać, trwal do godziny.. później czlowiek się czuje jak nowonarodzony.. szczególnie jak widzialam kawałki pieczarek, których nie tracimy, a jadłem je dwa tygodnie przed zabiegiem.. :)
Miało być "nie trawimy"
O kurde nie trawimy pieczarek SZOK!