Wiadomości z frontu:
Łazienka zdecydowanie zyskuje powierzchnię choć przede mną ciągle niedokończone pranie dla Malutkiej. Dziś zrobiłam jedną partię prania maleńkich ubranek i niestety wkradł się błąd w sztuce - czerwone paski na jednej z bluzeczek załatwiły mi całe pranie a wyglądały tak niewinnie. Dobrze, że to dziewczynka - będzie miała dużo jasno różowych ubranek "domowych"
W salonie nie zrobiłam żadnych postępów - nie mam pojęcia co zrobić z tym nadmiarem kartonów z gratami. Nie mam wyjścia, muszę czekać na szafę. Ale to spowoduje przeniesienie pracowni Kuby do sypialni. Teraz Kuba ma swoje biurko w Królestwie Pampersolandii - wygląda tam uroczo
Sukces dnia - calutkie łóżeczko skompletowane!!! Wszystko umyte, wyprane i wyprasowane!
Mam też świetny program zabawę do zarządzania czasem, zadaniami i "projektami" - polecam HabitRPG.com
Bateryjki mi się kończą - mimo pożarcia całej czekolady. Teraz czas na leżaczkowanie, komputerkowanie i czytanie
No i kolejne zdjęcia z sesji Kasi Duś.
Aaaa przearanżuję i podzielę torbę szpitalną według Waszego pomysłu Jakby co faktycznie kupię torby próżniowe Dziękuję za porady, jesteście niezastąpione!!!
Zrezygnowałam jednak z worka jutowego i zamówiłam szlafrok, ale szary by się zgodnie ze statusem społecznym pacjenta, niezauważenie do kibla przemykać
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2014, 00:01
Raportu ze sprzątania nie będzie, bo nic nie zrobiłam. No trudno - porządki nie uciekną.
Za to odpoczęłam oglądając głupie filmy i czytając mądre książki oraz opychając się pączkami Zjadłam już 4 a to nie koniec Na obiad placki ziemniaczane - też bardzo tłuste Sama jestem jak ten pączek z nadzieniem (hehe Michaela to nawet była swego czasu z najlepszym nadzieniem - Różanym
Jutro dzień dla urody bo w sobotę przychodzi kolega robić kolejne fotki. Będzie trzeba na szybko odgracić jakiś pokój, zagracając inne bardziej - ale czy da się bardziej?
No i już przedostania porcja
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2014, 21:59
Przed nami 5 tygodni!!! Robi się ciepło...
Podsumowanie 8 miesięcy w liczbach:
Brzuch: 94cm czyli +25cm!
Waga: 56,6kg czyli +6,6kg
W taki dzień jak dziś chciałbym rodzić. Czuję się pełna energii, silna, piękna, kobieca.
Mam ochotę na kontakt z naturą, mistycznymi doznaniami i wielką mocą sprawczą. A tu jeszcze 5 tygodni... Które będą męczyć i osłabiać także morale.
Mój apetyt przekracza granice zdrowego rozsądku. Jem non stop, budzę się nawet w nocy z powodu głodu i muszę coś zjeść i to porządnego. To normalne na tym etapie? Ponoć teraz apetyt powinien wyhamować. Jak to wygląda u Was?
Dzień dla urody zaliczony - foczyłam się godzinę w wannie, depilacja, paznokcie, odświeżenie koloru odżywką koloryzującą. I jakieś w tej wannie myśli mnie dopadły o cudzie tworzenia życia... Kobieta, urodzę kolejną kobietę... Chyba ciągle siedzi mi w głowie książka "Czerwony namiot" - ponownie polecam
Zrobiłam też postępy w salonie i przedpokoju - część gratów wyjechała.W sypialni nadal masakra
No i żeby nie było za słodko mój brzuch po 35 tygodniach bez fotoshopa i ręki mistrza.
Aaaa i jeszcze jedno Pamiętacie zmagania z początku lutego ze spuchnięta wargą. Nie kłamałam, że jestem podobna do Phtevena
Pewnego pięknego dnia obudziłam się i zobaczyłam to:
Kuba nie mógł przestać się ze mnie śmiać. Wybaczam mu bo wczoraj płakałam ze śmiechu nad tym obrazkiem także
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 marca 2014, 22:18
Jakaś cholernie rozlazła jestem, beze polotu i entuzjazmu. Snuję się, pokładam i jakoś tak wszystko opornie idzie.
Wczorajsza sesja zupełnie bez flow... Lubię Maćka ale jakoś średnio się nam pracowało, sennie i na siłę.. to niestety wina mojego gorszego dnia.
Wieczorem udało nam się wyskoczyć do znajomych i to dopiero dodało mi energii
Dziś też przewalam się z konta w kąt. Mam dużo pracy z moim mini "biznesikiem", ale na waciki (tylko na waciki) mam, a to cieszy Nawet nie chodzi o pieniądze, bo są gówniane, tylko żeby robić coś swojego i mieć jakieś życie poza "wiciem gniazda".
Kuba za to kompletnie nie może dogadać się z klientami i serio mam wrażanie, że niektórzy ludzie nie są nienormalni. Większość jego korespondencji mogłaby wyglądać tak:
http://d24w6bsrhbeh9d.cloudfront.net/photo/adNeBXD_700b_v1.jpg
Piszą do niego maile o 2.00 i 3.00 w nocy i dzwonią o 7.00 rano oraz w soboty o 21.00 i niedziele o 12.00 z takimi pierdołami, że aż żal.. Nie chcą podpisywać umów ani płacić za wykonaną pracę. Niesamowite. A on teraz biedny czuje presje zarabiania na rodzinę (choć nie musi, ale to jego męska ambicja) i im bardziej się stara tym wszelkie niepowodzenia bardziej go dobijają. Efekt jest taki, że dziś zamiast pójść na spacer bo piękna pogoda. On siedział przed komputerem, a ja adresowałam i pakowałam paczki. Blee...
No i już ostania seria zdjęć z sesji Kasi Duś.
Już nie mogę doczekać się sesji zdjęciowej noworodkowej z Kasią.
Macie wyobrażenia na temat swoich nienarodzonych dzieci? Mi się wydaje, że Gaja to będzie maluszek z ciemnymi włoskami. Nie wiem czemu tak ją widzę w wyobraźni.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 marca 2014, 21:02
Dziś przynajmniej małe wyjście ze znajomymi.
Bardzo dużo jem, (aż mnie szczęka boli od ciągłego przeżuwania) i dość dużo śpię. Po po śniadaniu to drzemka lub choćby leżakowanie są absolutnie obowiązkowe.
W nocy miałam dwa dość bolesne skurcze. Nie wiem w jakiej odległości czasowej i nie były bardzo silne, ale mnie obudziły więc je zarejestrowałam. W dzień też były 2 skurcze trochę bolesne. No ale na tym etapie to już raczej normalne i tak chyba będzie przez kolejne 5 tygodni. To chyba na razie skurcze "obniżające". Na przepowiadające mam jeszcze czas bo te pojawiają się w 38tc.
No i przed sekundą jak na złość Kuba dostał telefon z Warszawy, że świetne zlecenie, dość prestiżowe, bardzo pilne, bardzo dobrze płatne - projekt od już przez 1,5 miesiąca. Musi pracować w Warszawie.
Kuba odmówił, ale wiem, że mu żal
Pewnie jakby pojechał Mała by się natychmiast chciała wykluć, a tak jak Kuba zdecydował się zostać, Mała raczy wyjść 2 tygodnie po terminie. To tak, żeby Prawu Merphiego stało się zadość
A teraz mam chłodniejszy brzuch i jakby troszkę zdrętwiały. Czy to normalne?
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 marca 2014, 00:27
Wyciągnęłam Kubę na miasto. Nie żeby dla rozrywki. Poszliśmy zalegalizować nasze nielegalne dziecko.
Oczywiście już na dzień dobry zepsuł się tramwaj, zastępczej linii brak i radź sobie. "Co mam teraz zrobić?" pyta starsza babuleńka motorniczego. "Co Pani tylko zechce" odpowiada ten bezczelnie...
W urzędzie oczywiście potraktowali nas jak małoletnią patologię.
"Dokumenty"
"Proszę"
"Pani poda bliżej, bo nie będę tak daleko sięgać" - mówi urzędniczka zza wielkiego biurka siedząca na fotelu na kółkach, mogła spokojnie podjechać te 5cm. Ale nie, musiałam wstać i jej podać do ręki.
"Mi też niewygodnie tak wstawać i się schylać na Pani stronę biurka" Nie wytrzymałam.
I tak dalej... Cała ceremonia to jakieś 20 minut strasznej żenady. Ale Pani Kierowniczka stanu cywilnego odczytująca akt uznania musiała być. Zamiast uczucia dokonania ważnej rzeczy - Zostaliśmy w końcu oficjalnie rodzicami!!! A to coś wyjątkowego! czuliśmy się jak dzieci przepytywane pod tablicą... Blee...
Tak oto mała obywatelka mojego brzucha została uznana za człowieka, a my za jej rodziców.
Kuba musiał zerwać umowę. No nie dało się pracować z tym klientem. Jest strasznie smutny.
Ja jakoś znoszę zepsute tramwaje, arogancje urzędników i szarość środowiska. On nie...
Ta dam. Bareja wiecznie żywy. To widok z naszych okien i balkonu
Już jestem pewna, że Kuba zwieje z kraju przy pierwszej okazji. A my? Zostaniemy, pojedziemy z nim? Cholera, ja z kolei gorzej znoszę emigrację
Uff... Lepiej mi Dzięki.
p.s. Dzwonił po Kubę ktoś "ważny" z Warszawki a on i tak odmówił... Lubi nas jednak bardziej niż pracę
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 marca 2014, 00:16
Sprawy do przodu powoli ruszają.
Może zacznę od rzeczy, która mnie zaniepokoiła. Dziecko mi się zmniejsza!
Miała już 2460g a teraz 2380g. Lekarz mówi, że to może być błąd pomiaru który jest +/- 340g i w tym przypadku było by na plus. Ale jakoś strasznie głupio mi się na tym usg zrobiło. Jakoś personalnie poczułam się złą matką. Jak to niewłaściwie ją odżywiam i czy wszystko z nią ok???? Co mogę z tym zrobić, przecież jem non stop i przybieram na wadze...
Sprawa 2.
Najprawdopodobniej Malutka będzie Cesarzową.
Mam już w łapce skierowanie na cesarkę. W przyszły wtorek mam zadzwonić i umówić się na konkretny termin w 39tc - czyli najprawdopodobniej już pod koniec marca!!! Aaaa...
Teraz mam jeść magnez 3x dziennie i nospę jak skurcze będę czuła i hodować Małą. Zakaz seksu oczywiście
Jakby niedajboże coś się wcześniej porodowego działo z tym skierowaniem mam jechać do szpitala gdzie mam mieć tą "cesarkę planowaną", bo mój lekarz tam pracuje.
No i kompletuje już poważnie torbę. Kupiłam sobie fajne staniczki Alles Mama - miękki do szpitala i bardziej sexi już po
Co ciekawe mimo, że są jednej firmy jeden jest 70E a drugi 75 D. Nie da się więc kupić stanika dla mnie w necie taniej Chyba, że przymierzę kolejne w sklepie a potem hop w Internet.
Buziaki i do jutra.
P.S. Ależ jestem pod wrażeniem tej zbliżającej się daty... aaaa.... chyba dziś nie usnę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 marca 2014, 21:58
Najpierw Róża Michaeli - pierwsza.
Przygotowania Michaeli do porodu śledziłam z wypiekami na twarzy, narodziny Róży zrobiły na mnie ogromne wrażenie..
Potem Jan Endokobietki - trzymałyśmy wszystkie kciuki aby przypadkiem nie urodził się za wcześnie, no i szczęśliwy finał Zdrowy śliczny chłopczyk.
Matylda i Wojtek Chucky - bliźniaki, ogromne wyzwanie. Kolejne dzieci w rodzinie, bardziej wyczerpująca ciąża. Kolejny udany finał. Dwa śliczne noworodki. Malutka Matylda i silny Wojtuś.
No i teraz kolejka dopadła nas: Miriam i mnie... Oby kolejne szczekliwe finały....
......................................................................
Waga rano 57.2kg
Aż mi łza w oku stanęła, że ja przez te 2 tygodnie od poprzedniej wizyty przybrałam 1,5kg a moja córeczka tylko 150gram!
Aż mi się wierzyć nie chce. Coś musi być nie tak z pomiarami, bo nóżka też jej się skróciła o 2mm. Powinna urosnąć! Wiem, że to tylko maszyna i nie powinnam przywiązywać do tego wagi, ale same wiecie, że racjonalność w ciąży nie jest naszą najmocniejszą stroną. No więc mocno się niepokoję.
Ech... mam tyle do zrobienia a tylko bym spała.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 marca 2014, 15:37
Przed nami 3 tygodnie!!!
Pamiętam jak dziś gdy czytałam dziennik Michaeli, która pisała, że te 3 tygodnie, które jej zostały to właśnie tyle, żeby się "wyrobić". (Po czym kilka dni później urodziła )
No ja mam do pierwotnego terminu 4 tygodnie więc mam nadzieję, że do terminu cc na koniec marca wytrzymam. Z tą cc to też lipa, bo okazało się, że nie mam paciorkowca i mogłabym w wannie rodzić. Cholerny wirus, "cc z powodu wirusa" i do tego jakoś to tak patologicznie brzmi, a to żaden hiv ani nawet hpv, a jakoś "piętnuje"
Cóż teraz za każdym razem siedząc w wannie koncentruję się i odprawiam jakieś myślowe rytuały, błogoławieństwa, mantry... wzywam i czuję jakąś większą siłę w tym wszystkim tkwiącą...
Nie mam jednak złudzeń, że do tego czasu "zaplanowanego" będę gotowa. Już nigdy nie będę gotowa. Nigdy też nie byłam. Po prostu nie należę do osób, którym kiedykolwiek udało się coś zapiąć "na ostatni guzik" przed wyznaczoną datą, a potem tylko czekać spokojnie na godzinę "W".
Zawsze jestem zaskoczona sytuacją i improwizuję... Liczenie na szczęście nie jest wprawdzie najdojrzalszą postawą życiową ale jakoś trwamy. Ba... nawet kroczek po kroczku się rozwijamy w swoim tempie i mało uczęszczanym kierunku, ale jednak... Szczerze, mam cholernie fajne życie Mimo, że marudzę i mam gorsze momenty, codziennie rano i wieczorem błogosławię każdy dzień i doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak mam dobrze. Uczucie wdzięczności to chyba najbardziej dominujące z moich uczuć. No dobrze, zaraz po zakochaniu.
A co do rozwoju... każdego dnia mam trochę więcej stron "mądrych książek" przeczytanych, trochę więcej ubranek popranych, więcej gratków zgromadzonych i ułożonych, więcej spraw przemyślanych...
Nadal brak mi pomysłu na uporządkowanie i aranżację przestrzeni... Do promotora też nadal nie napisałam i pracy magisterskiej nie tknęłam...
Tożsamości "ja matka" wysuwającej się na plan pierwszy nadal nie mam, choć rutyna dnia codziennego już mnie tak nie dobija. Nadal planuje podróże i chcę mieć czas na własne hobby. W lecie chcę znów zakładać pin-upowe sukienki i buty na szpilkach.
Macie kogoś kogo życie choćby to kreowane Wam się podoba? Ja lubię Dear Lizzy
http://elizabethkartchner.com
W przypływie optymizmu kupiłam sobie dziś trencz na wiosnę lato - mocno dopasowany, taliowany XS teraz oczywiście nawet nie jestem w stanie go na siebie zarzucić, ale może w czerwcu/lipcu już dam radę
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 marca 2014, 20:50
Były dziewczyny z Ovu (dzięki dziewczyny :*), przyjaciółki i rodzina - słowem przyszłe ciotki
Od mamy dostałyśmy torcik a od dziewczyn piękne prezenty!!! Dziękuję Wam
Od Saszki z Ovu między innymi jest ten piękny pomarańczowy ręczniczek i kojąca dziąsła zabawka oraz książeczka w bajkami! a nasza Esencia wykazała się ogromnym talentem i sama zrobiła tego wspaniałego czarno białego kota. Przyznacie, że genialny!
Jeszcze raz bardzo dziewczyny Wam dziękuję za to, że byłyście i jesteście :*
Nie mam żadnego doświadczenie z tego typu imprezami więc jak zwykle był organizacyjny spontan. W każdym razie bawiłam się bardzo dobrze, mam nadzieję, że dziewczyny też
Dziś też impreza tym razem rodzinna. Na ten weekend jestem absolutnie zatortowana!!! i przepełniona poczuciem bezpieczeństwa Czuję, że mamy wsparcie społeczne i rodzinne
Czy to nie cudowne móc tak spokojnie w atmosferze miłości i radości czekać na dziecko
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 marca 2014, 08:52
Ech... Robi się trudniej i trudniej. Dziś zmiany hormonalne i płakusianie do kotleta. I jakoś mi "ciężko" psychicznie i fizycznie.
W nocy śpię dobrze, w dzień też... wstaje na jedzenie i na tym mogły by się kończyć moje zajęcia. Nic mi się nie chcę a już najbardziej po urzędach latać, a to mnie teraz czeka przez najbliższe dni! Sama jestem sobie winna, że tyle zaniedbałam a teraz czas strasznie goni a tyle do prostowania.
Ogólnie bardzo zwolniłam. Max jedna ważniejsza misja dziennie. Dziś np byłam z mamą w IKEI po ostanie gratki. Jutro cholerny KRUS. Trzymajcie kciuki.
Nie mam złudzeń, nie mogę dopuścić do wcześniejszej akcji porodowej, bo lekarz jasno mi powiedział, że mała jest za mała i urodzić mi nie pozwolą - będą trzymać w szpitalu na podtrzymaniu... a to mi się nie uśmiecha.
No... muszę się znów położyć i chyba zdrzemnąć.
No i jestem zdołowana tym karminem. Po pierwsze już dla mnie problematyczne jest bycie uwiązanym przez cycki ale, że nic nie wolno jeść to już przegięcie jak dla mnie. Nienawidzę jak mnie coś ogranicza w tej materii. Nie wiem czy nie skończy się butelką
Hmmm... czytam o dicie karmiącej i nic tam nie ma, że nie wolno czekolady, jajek, mięsa czy tortów. Skąd wobec tego taka opinia? Dlaczego Michaelo nie możesz tortu jeść?
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 marca 2014, 16:55
Ustalono termin przyjścia na świat Małej przez cc na piątek 28.03.2014r. To będzie 1 dzień 40tc.
Eeee... jakoś termin kwietniowy bardziej mi się podobał
Wczorajszy wieczór koszmar - jakoś tak mnie mała gniotła, że nie mogłam oddychać i wymiotowałam.
Dziś samopoczucie dużo lepsze
Zadanie dnia wykonane - papiery do KRUS złożone. Czekam na decyzję i gigantyczną sumę do zapłacenia - za 2 lata zaległości. (Nie miałam pojęcia, że muszę płacić od momentu jak odziedziczyłam w spadku ziemię po tacie, no ale nieznajomość prawa szkodzi)
Zanim wyślą mi decyzję będę już z Malutką więc jakoś to przełknę - pewnie poproszę o rozłożenie spłaty na raty.
Załatwiłam też sprawy związane z netem i energetyką i jak tylko wróciłam do domu wskoczyłam do łóżeczka.
Biedny Kuba nawet jeszcze obiadu nie dostał. Pewnie zaraz zacznie płakać z głodu Ostatnio znalazł na mnie sposób. Dmucha trochę balonik i spuszcza z niego powierzę tak, że wydobywa się dźwięk piszczącego kotka. Do tego robi taką słodką minę. Kompletnie mięknie mi serce mimo, że to taka podła sztuczka
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 marca 2014, 19:37
Ale to mi uświadomiło, że na co dzień żyję jakby faktycznie w alternatywnej rzeczywistości. Nie mam w otoczeniu ani wrogów, ani przeciwników ani nawet ludzi których nie lubię, a muszę znosić... No może moja mama jest zbyt chwiejna i dominująca więc to moje największe wyzwanie będzie.
W każdym razie zwykły mały atak na mnie i moje poglądy zupełnie mnie zaskoczył i rozstroił, bo nie jestem do tego przyzwyczajona...
Mam nadzieję, że mój szczęśliwy mikroświat będzie istniał jak najdłużej, bo bardzo lubię ten spokój i beztroskę dnia codziennego. I wcale nie przeszkadza mi, że to nie jest prawdziwa rzeczywistość a ja nie jestem "dorosła". Przynajmniej jestem szczęśliwa
By the way... moje mechanizmy obronne nadal działają świetnie i nadal czekam na poród jak na wycieczkę do Disneylandu. Jedyna chmurka to obawa o chorobę Małej. Co dziwne najbardziej martwi mnie jej ewentualne upośledzenie psychiczne, stan zdrowia fizycznego zupełnie mnie nie przeraża, jakoś mam wrażenie, że z tym można sobie poradzić. Jestem zupełnie nienormalna.
Ale to mi uświadomiło, że na co dzień żyję jakby faktycznie w alternatywnej rzeczywistości. Nie mam w otoczeniu ani wrogów, ani przeciwników ani nawet ludzi których nie lubię, a muszę znosić... No może moja mama jest zbyt chwiejna i dominująca więc to moje największe wyzwanie będzie.
W każdym razie zwykły mały atak na mnie i moje poglądy zupełnie mnie zaskoczył i rozstroił, bo nie jestem do tego przyzwyczajona...
Mam nadzieję, że mój szczęśliwy mikroświat będzie istniał jak najdłużej, bo bardzo lubię ten spokój i beztroskę dnia codziennego. I wcale nie przeszkadza mi, że to nie jest prawdziwa rzeczywistość a ja nie jestem "dorosła". Przynajmniej jestem szczęśliwa
By the way... moje mechanizmy obronne nadal działają świetnie i nadal czekam na poród jak na wycieczkę do Disneylandu. Jedyna chmurka to obawa o chorobę Małej. Co dziwne najbardziej martwi mnie jej ewentualne upośledzenie psychiczne, stan zdrowia fizycznego zupełnie mnie nie przeraża, jakoś mam wrażenie, że z tym można sobie poradzić.
Szczerze, nie wiem czy mam dość jaj, żeby mierzyć się z upośledzeniem dzień w dzień i niestety nie umiem stwierdzić, że będę kochała absolutnie i bezwarunkowo moje dziecko niezależnie jakie ono będzie.
Jestem zupełnie nienormalna.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2014, 23:52
Wstałam rano z nieprzeparta potrzeba sprzątania wszystkiego i układania w kostkę. Klasyczny przypadek syndromu "wicia gniazda".
Przeszło mi już po śniadaniu gdy po paru sążnistych kopach wylądowałam nad muszlą...
Położyłam się - sapiąc. Leżę i sapię.
Mam ochotę na seks... no ale dupa bo:
a) wirus
b) lekarz zabronił
c) Kuba panicznie boi się mnie dotknąć, żebym nie zaczęła rodzić
d) wystające nogi Małej i ona wiercąca się w moim brzuchu działają na niego niczym gigantyczna dawka bromu.
Przestałam być kobietą. Oksytocyna mnie nie zalała i matką się nie czuję. No więc w ryk.
Kuba mnie rozśmiesza i pociesza... Pomogło.
Na chwilę... Zaraz zadzwoniła mama, żeby mnie dobić. Coś tam w Krusie nie poszło i chyba zaległości to ja mam w ZUSIE i to 2 lata!!! Cholera jasna sama sobie jestem winna bo jakiegoś zasranego papieru z Anglii nie odebrałam.... 2 lata to jakieś 30tys będzie z odsetkami! Pomijając fakt, że skąd ja to teraz wezmę to po prostu nie chcę tego płacić. Czuję organiczną nienawiść do ZUSu i wolę rozdać te pieniądze na ulicy, biednym dzieciom, ale nie tym złodziejom. NIE, NIE i NIE.
Byłam u koleżanki, siedziałam smętna... Chyba jeszcze jej popsułam nastrój. Aaaa....
A teraz objadam się czekoladą - nie pomaga. Farbowanie włosów - też nie pomogło! I co teraz?
Już tak do końca pod władzą hormonów? A potem poród i jeszcze gorzej?
Mam PRE BABY BLUES w ostrej formie.
Z frontu ciążowego:
1. wczoraj i dziś 1 bolesny i dość silny skurcz - przeszły po NoSpie
2. wczoraj chyba znalazłam fragmencik (za mały na całość) czepu śluzowego
3. przedwczoraj zaczęły boleć mnie piersi
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 marca 2014, 21:07
Za nami 37tc przed nami tylko 2 tygodnie!!!!
Uczucie: czuję się jakbym właśnie przybyła do ostatniego schroniska przed szczytem. Najdłuższa droga za nami... Przed nami krótki odcinek ale jaki ważny i emocjonujący. Od dziś podwyższony stan gotowości.
Dzień zaczęłyśmy badaniami: krew i mocz. Czy to już ostatnie?
Parametry:
brzuch: 95cm (+26cm)
waga: 57,5kg (+7,5kg)
Hormony nadal dają się we znaki choć, dziś jest lepiej. Niestety wszystko psuję, skasowałam sobie przypadkowo wiele ważnych zdjęć i z rąk mi wszystko lecie... ale to przejściowe
Jutro zafunduję sobie jakąś autotrapię poznawczo behawioralną, i może dorzucę coś z prania mózgu w nurcie humanistycznym
Prawdziwym błogosławieństwem jest to, że dobrze śpię! Przesypiam całe noce i budzę się w miarę wypoczęta :)Nadal dobija mnie ta sprawa ZUSU i nie bardzo wiem jak ją ugryźć bo to cholernie dawny temat i zapomniałam już co i jak... Nie wiem czy mogę jeszcze uzyskać ten papier w Anglii i jakie dokumenty muszę zgromadzić. BLE...
Dobra lecę do przyjaciółki na maraton filmowy i opychanie się słodyczami
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2014, 01:37
A u nas na froncie ciążowym raczej cisza.
Nie mam skurczów, brzuch wysoko, dobrze sypiam, dużo jem i piję.
Hormony szaleją na całego. Już nawet nie chodzi o samopoczucie. Przebarwienia na brzuchu: linia, w koło pępka i blizn po kolczyku są już monstrualne i bardzo ciemne. Do tego na nieomal całej buzi wyskoczyły mi piegi!!!, których nigdy nie miałam i z dnia na dzień jest ich więcej i są ciemniejsze!
Dobrze, że piegi mi się podobają
Dziś cały dzień siedzę sama i do tego ta pogoda beznadziejna, ale o dziwo samopoczucie niezłe i nawet aktywność też niezła. Wprawdzie co 5 minut odpoczywam ale dzielnie układam szmatki do organizerów, by w końcu włożyć je do szafy - jak tylko zostanie złożona
No i ta cholerna torba szpitalna już prawie zapakowana. Choć jest tak na prawdę złożona z trzech toreb. 1. na sam poród, 2. na pobyt w szpitalu i 3 torba "w bagażniku mamy - donieść w razie potrzeby". Jeszcze tylko kosmetyki i dokumenty, ale to już w ostatniej chwili
No i muszę się pochwalić kartami od Michaeli. Karty przybyły ślicznie zapakowane. Mam wersję z wyspą tropikalną. Będę opowiadać Malutkiej jak to w rajskim kraju mamusia pragnąc dzidziusia, "poprosiła" tatusia... i powstała Gajusia No i do tego te karty świetnie pasują do kota od Esenci
Macie już takie dla swoich maleństw? Szczegóły na forum w wątku BAZAREK i oczywiście u Michaeli
Moje zdjęcia niechcący skasowałam więc posłużę się zdjęciami Michaeli.
P.S. to piękne maleństwo to oczywiście Róża.
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2014, 17:14
(Mysza84 czekam na wiadomość od Ciebie na privie ale coś się chyba zgrać nie możemy )
Głucho cicho i spokojnie w porodowej materii. Skurczów brak, jedyne zmiany to od kilku dni więcej wydzieliny z pochwy i czuję piersi, coś między swędzeniem, bolesnością a wrażliwością no i te hormony...
Nie poznaję siebie.
Budzę się z "kłuciem w dołku". Potem przeradza się to w niezidentyfikowany lęk, płaczliwość, apatię, marazm i brak koncentracji. Niby pierdoły - nie nastawiłam zmywarki wieczorem, nie zamówiłam zakupów w Tesco, a dziś zostawiłam kartę w automacie na bilety... ale jednak czuję jak odpadam i nie wiem jak wrócić do formy.
Kuba zachowuje się wspaniale - dużo mnie przytula, pociesza i rozśmiesza jak może a ja ryczę mu nad kotletem, że ja nie wiem czemu ryczę i nie mogę przestać...
Z powodu braku koncentracji i rozstroju emocjonalnego dostałam od niego zalecenie raczej pozostawania w domu i relaksowania się. No ale jutro ten cholerny KRUS. Coś czuję, że się tam rozkleję bez sensu jak idiotka
Kwestia porodu.
Czuję, że czeka mnie coś NA PRAWDĘ ważnego. Wprawdzie bez należytej "otoczki", bez rytuału, tylko w "fabryce" i raczej drogą operacji... a jednak... Z punktu widzenia biologii czy nawet patrząc bardziej transcendentalnie, to będzie najważniejsza rzecz jaką mam zrobić. Oczywiście potem wychowanie...
Małą przywita Kuba. Podobno podczas cc, tylko mi Gaję pokażą i mi jej nie dadzą przez 24h. Mała najpierw pozna butelkę, a nie moją pierś... Bardzo mnie to boli... Nie zobaczę też pierwszego spotkania Gai i Kuby... Chyba umrę z żalu na tej pooperacyjnej, że najważniejsze momenty odbyły się poza mną...
Dyskutowaliśmy też z Kubą co ma być "rdzeniem" wychowania. Jaką główną myśl i idę na temat jej samej i świata mamy jej przekazać?
Szukam wskazówek, na razie co do porodu i pierwszych chwil. Nie mogłam znaleźć w internecie filmu polecanego przez Michaelę, ale znalazłam chyba podobny. Pierwszy Krzyk. Bardzo Wam go polecam.
Ok głęboki wdech i powrót do prozy życia...
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 marca 2014, 15:03
Chyba jakoś chwilowo z KRUSem załatwione. Czekam na decyzję. ZUS do wyjaśnienia, ale to się nie pali
Wsłuchuję się w ciało intensywnie Może się komuś przyda
Rano dwa dość bolesne skurcze. Ogólnie taki mam napięty brzuszek dziś i pobolewa mnie podbrzusze, ale grzecznie wzięłam nospę i magnez i jest lepiej. Piersi nadal bolą i znajduję malutkie białe grudki na sutkach Samopoczucie emocjonalne lepsze - Alleluja!
Nic poza tym.
Za to śpię i sił dziś nie mama na nic. Nic dziś nie zrobiłam. Leżę, jem (mega faza na czekoladę - właśnie kończę cały torcik wedlowski), drzemię. Kompletna demobilizacja, ale co tam, wolno mi
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 marca 2014, 20:12
Nie mogę się pozbierać, myśleć ani działać. Mam zwolniony refleks, problemy z myśleniem i wykonywaniem nawet prostych czynności.
Wczoraj wieczorem nagle złapały mnie mdłości i wymiotowałam do 3 w nocy
Dziś znów brzuch prawie cały czas napięty, ale skurcze nie bolesne, jednak jak przestaje być skurczony to boli mnie podbrzusze. Piersi produkują mikrokropelki bardzo gęstej wydzieliny, która przykleja się do sutka i trudno ją usunąć bezboleśnie.
Na razie biorę Nospę ok 2 razy dziennie - mogę dojść do 3 i magnez 3 razy 1 ale mogę dojść do 3x2 tabletki i tak chyba będę zwiększać dawki systematycznie bo coś te ciągłe napięcie brzucha mnie troszkę niepokoi.
Emocjonalnie - szkoda gadać. Kuba chciał mnie rozśmieszyć naśladując jak się turlam po domu a ja się rozryczałam strasznie i w głowie zaczęły mi się nagle pojawiać nadinterpretacje, że jak to ja tu jego dziecko noszę a on zamiast mi kwiaty kupować i na rękach nosić to mnie upokarza... tak się wkręciłam w ten stan samobiczowania, że nie mogłam się uspokoić... Nawet odwołałam nasze wieczorne wyjście do Kuby znajomych! Nigdy nie strzelam takich fochów mających wpływ na osoby trzecie...
Przespacerowałam się na pocztę to mi trochę puściło ale serio już wariuję.
Ok. Siedliśmy i obgadaliśmy temat Trzeba zrobić krok w tył i znaleźć więcej wspólnego działania. Każde z nas odpadło w "swoje" zupełnie różne obowiązki i przez to gdzieś się zgubiliśmy... Trzeba wrócić na bardziej wspólną ścieżkę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2014, 18:54
wow boskie te zdjęcia, wyglądasz bosko w tym kolorze! gratulacje również łóżeczka, no i mieszkanie fajnie ogarnięte już, nieźli jesteście :) a jeśli moge coś podpowiedzieć jeszcze - to rossmann stoisko z kosmetykami podróżnymi-mini opakowania na kosmetyki - kosmetyczka skurczyła mi sie do 1/3 objętości a miałam ze soba wszystko (jedno opakowanie = 2 zł niecałe więc nie majątek) :) Chyba strzele sobie koor na paznokcie bo jak tak patrze na Twoje to aż mi się zatęskniło ;) ah - sprawdź czy nie proszą w Twoim szpitalu o zmycie koloru przed porodem czasem tak robią ze względów diagnostycznych z tego co pamiętam. Ale zaraz po można znowu sobie je pokolorować
tak będę musiała zmyć lakier i kombinuję już mini kosmetyki i próbki - da Gai też próbki biorę - wystarczy.
Strasznie zazdroszcze ci tej sesji :) gdzie ja mialam glowe ze sobie takiej nie zorganizowalam.
Chucky masz jeszcze brzuch i w domu jesteś to dzwoń do kogoś niech się zjawia - to trwa 2-3h i po sprawie :P
masz ci los znowu włączyła mi sie ciocia dobra rada :P a Ty dobrze wiesz co i jak i super sobie wszystko układasz:)
ten kolor idealnie współgra z twoimi kolorek włosów extra! normalnie idziecie jak burza szacun :) ha ha wycieczka do Disneylandu ciekawe czy po też tak powiesz ;)
szkoda tych ubranek, że tak się zrobiło:(
nie nie Michaelo - bardzo dobrze, że dajesz cenne rady! Wystarczyło mnie na chwilę z oczu spuścić i już pranie zawaliłam. A co do porodu i Disneylandu - to będzie ta wyspa z Pinokia gdzie niegrzeczne dzieci zamieniają się w osły :)
zdjęcia piękne - chyba się powtarzam ciągle :D zazdroszczę Ci że już lada moment będziesz mieć swoją Gaję przy sobie!, ja z niecierpliwością czekam na czerwiec! widać że porządki idą do przodu! miłego dnia :*
Wspaniałe zdjęcia, ślicznie wyglądasz :)
mi jakoś tak często rzeczy farbują na różowo, i dziecięce też oczywiście pofarbowały ale teraz już nie ufam żadnym czerwonym wstawkom i na granatowe też trzeba uważać :)