W niedziele jedziemy nad morze. 7h jazdy, chcemy wyjechac o 2, zastanawiam sie czy zabrac ja na spiocha do samochodu czy wybudzic. Boje sie ze na spiocha, gdy sie obudzi i zobaczy obce miejsce wpadnie w histerie, ale z drugiej strony, wybudzic ja..az serce peka, z reszta nie wiadomo jak pozniej w samochodzie bedzie. Troche sie boje,ale mam nadzieje,ze na wyrost. Wynajelismy domek blisko morza,ladny plac zabaw,fajna okolica.
Kupilam tez nosidlo LL upgrade bo wiązanie w chustce jest jak mission imposible, musze je jeszcze wyregulowac.
Szwagier naprawil mi glukometr, rano na.czczo cukier 150... Po porodzie nie zrobilam proby glukozy, choc mialam zlecone. Zobaczymy, po powrocie wizyta u diabetologa. Z reszta gin tez mnie czeka, okres byl bardzo skap, w zasadzie to bym powiedziala,ze to nawet plamienie bylo. Trwalo 3 dni.
Siostra za 9dni ma termin. Juz wszystko przygotowane, az troche zazdroszcze tego oczekiwania
To tak po krótce. Pisane z tel
W niedziele jedziemy nad morze. 7h jazdy, chcemy wyjechac o 2, zastanawiam sie czy zabrac ja na spiocha do samochodu czy wybudzic. Boje sie ze na spiocha, gdy sie obudzi i zobaczy obce miejsce wpadnie w histerie, ale z drugiej strony, wybudzic ja..az serce peka, z reszta nie wiadomo jak pozniej w samochodzie bedzie. Troche sie boje,ale mam nadzieje,ze na wyrost. Wynajelismy domek blisko morza,ladny plac zabaw,fajna okolica.
Kupilam tez nosidlo LL upgrade bo wiązanie w chustce jest jak mission imposible, musze je jeszcze wyregulowac.
Szwagier naprawil mi glukometr, rano na.czczo cukier 150... Po porodzie nie zrobilam proby glukozy, choc mialam zlecone. Zobaczymy, po powrocie wizyta u diabetologa. Z reszta gin tez mnie czeka, okres byl bardzo skap, w zasadzie to bym powiedziala,ze to nawet plamienie bylo. Trwalo 3 dni.
Siostra za 9dni ma termin. Juz wszystko przygotowane, az troche zazdroszcze tego oczekiwania
To tak po krótce. Pisane z tel
Czas pędzi nieubłagalnie.
Czasami dobrze postawić sprawę na ostrzu noża. Oczyściło się. Nadal zdarzają nam się sprzeczki, ale chyba powiedzieliśmy sobie wszystko co leży nam na sercu, odpoczęliśmy i próbujemy od nowa. Bez rozpamiętywania.
Haneczka jest przecudowana, rozkoszna, radosna. Jestem w niej zakochana po uszy. Jest słodka i urocza i zdaje sobie z tego sprawę Nadal nie chodzi samodzielnie. Tylko przy kanapie. Czasami gdy się zapomni puści się i stoi- ale to sporadyczne sytuacje. Opanowała za to wchodzenie po schodach, wchodzenie na łóżko i schodzenie.
Uwielbia zwierzęta, naśladuje psa (choć pewnie postronne osoby nie wiedziałyby,że to pies), kot, kura. Psa woła- cmokając. Na spacerze mamy dwa ulubione- zawsze pokazuje na nie, albo pokazuje gest rozkładania rączek, że nie ma.
Nadal uwielbia książki i ogląda je bez przerwy- obecnie ulubiony jest pucio.
Ma drewniany pociąg, który układa się przez nakładanie klocków z dziurką na bolce- zaczęła to robić sama, umie już ładnie się skoncentrować i odwraca tak długo klocek, aż znajdzie dziurę.
Na urodziny dostała od cioci tip- to jest szaleństwo, generalnie lubi w nim być (często tam czytamy książki), ale też wstaje przy nim, wchodzi bokiem, zdejmuje łapacz snów.
Ma ulubioną kurtkę, którą nosi wszędzie ze sobą... gdy zakładamy inną- tamtą trzeba zabrać.
Wpada w głupawkę gdy całujemy się z D. i przysuwa mi głowę, żebym to znowu robila.
Jest urocza, przytula się, daje buziaki (ale tylko gdy ona chce), przechyla główkę na bok i patrzy tak kokieteryjnie.
Zaczepia ludzi na spacerze, a gdy widzi dzieci to już po prostu szaleje.
Chodzimy na basen, na zajęcia. Hania je uwielbia, prowadzi świetna dziewczyna, malutka grupa. Super. Jeżeli wszyst pójdzie zgodnie z planem to od stycznia idzie do złobka (tylko czekam na odpowiedz ze złobka czy ją przyjmą). Do pracy na 1/2 etatu. Nie chcę wrócić na cały etat. Zobaczymy czy wszystko mi się poukłada.
Nadal 6 zębów
Spanie, kładę ją później spac (o 20), dziennej drzemki tez nie przeciągam, jak się wybudzi to nie tule do spania, i tym oto sposobem w nocy wybudza się ok 4-5 razy- czuję się prawie jak młody bóg.
Ostatnio chorowałam, paskudne zapalenie zatok, myslalam, że zwariuję. Hania na szczęście się trzyma, tzn zdarza się pokasływanie, ale myslę, że nic jej nie będzie. Odroczyłam jednak szczepienie, tak na wszelki wypadek.
Jestem w fantastycznym momencie macierzyńswta. Hania jest przecudowna, ciągle radosna, bawi się sama, na spokojnie podróżujemy już samochodem, mogę się spokojnie spotykać z ludzmi, fajnie jest jesc razem posiłki (Hania już w większości je sama), mam poczucie, że jestem dla niej dobrą mamą. Czuję się silna. Nie pozwolę żeby cokolwiek zakłóciło spokojne dzieciństwo mojej córki. Ale chcę tez być dobra dla siebie. NIe chcę żeby Hania miała obraz matki styranej i wkurwionej. Nie chcę żeby wyrosła na taką kobietę.
Jestem taka szcześliwa, że ją mamy.
Aha, więc żeby nie było zbyt słodko- jest małym chochlikiem - najchętniej grzebałaby w kubłach na śmieci. Ostatnio wstała o 6,po ciężkiej nocy, więc ubrałam ja, a ją, dałam na podłogę,a ja drzemałam dalej. Budzi mnie jej "eeeee"- co oznacza,że coś chce- otwieram oczy a ona wyciągnęła pampersy z kubła, dwa ułożyła mi na poduszcze...a trzeciego z kupą trzymała w ręce. Gdy nie dostaje tego co akurat chce to się drze- więc pozwalam jej, albo zagaduję, ale też tłumaczę, że nie jest z jakiegoś powodu.
Moja siostra urodziła córeczkę- 4 kg. Mała rozkoszna, ale ciesze się, że Hania już "duża"jest
Macierzyństwo to ciężka orka. Oczywiście z chwilami na ochy i achy, ale orka. W naszym przypadku, gdy muszę być bardzo samodzielną matką, tym bardziej.
Bardzo mnie to zaskoczyło. Myślałam, że po 7 letnim okresie starań, ciąży tak bardzo zagrożonej, wychuchanej i wymarzonej macierzyństwo przyjdzie łatwiej. Nie spodziewałam się bezsilności, zrezygnowania, uczucia uwiązania, ale tez złości. Przeraziło mnie, że teraz ciągle jesteśmy razem, że nie mam wytchnienia.
W swojej głowie uroiłam też sobie, że musze tak idealnie, że musi pić moje mleko, że spać w łóżeczku, że bez smoczka,butelki, bez szumisia, ze musze szybko dojść do siebie, ze musze mieć dom wysprzątany, ze wszystko powinno być idealnie, bo w końcu będę mama tak wyczekiwanej córki. Zapędziłam się tym w kozi róg, myślę, że z tego powodu narosło we mnie dużo frustracji. Dosć długo zajęło mi zanim zaczęłam odpuszczać trochę.
Myślę, że jestem dla Haneczki dobrą mamą, staram się, poświęcam czas, ale też dbam o siebie- w szerokim rozumieniu tego słowa.
Najbardziej rozczarowałam się relacjami z D. Jak bardzo nam się drogi rozeszły, jak się oddaliliśmy od siebie. Sterta wzajemnych pretensji. Zamiast cieszyć się z tej maleńkiej istotki, która pojawiła się w naszym życiu skupiliśmy się na samych sobie. Na szczęście w porę, choć w ostatniej chwili, zauważyliśmy to.
Były momenty, że było mi bardzo ciężko. Czasami odczuwałam bardzo brak wsparcia. Mam cudowne przyjaciółki, ale czasami odnosłam wrażenie, że chcą mi powiedzieć "my tez miałyśmy ciężko, albo nawet i ciężej niż ty, na co narzekasz". Czasami bolało. Rodzina, która ma mnie za dziwną bo na imprezie nie zostanę długo, nie zostawię śpiącego dziecka na niezabezpieczonym łóżku, nawet z kamerką, bo przestrzegam por drzemki, bo nie pozwalam obcym dotykać Hanki.
Wypisałam się z większości grup i forum, gdzie jedna mądrzejsza jest od drugiej z monopolem na wychowanie.
Podsumowując - miałam inne wyobrażenia, jest trudniej niż myślałam, ale nigdy bym nie zrezygnowała z macierzyństwa.
Zaczeła jeść dużo więcej. Śniadania- różnie. Czasami nic, czasami dwa gryzy, czasami normalnie. Ale o 12- zawsze zupa +piers x2, 14.30/15 obiad, 16/17 podwieczorek- zawsze solidny, żadna przekąska, dodatkowo jak tata wraca z racy zdarza jej się zjeść z nim (ostatnio ćwierć płata łososia), ok.19 kolacja, piersi do spania, w nocy dużo mleka.
Przed wczoraj do szewskiej pasji doprowadziła mnie babcia "koleżanki" od Hani. Spotkałysmy się na spacerze i ta dała Hance petisia lubisia. Tłumacze jej, ze my nie dajemy Hani takich rzeczy, tym bardziej jako zapychacz między posiłkami. Ta mi odpowiada, że oni "wciskają marysi deserek tak". I kij, jak Hanka to zobaczyła, że papierek, ze błyszczy, ze szeleści, to rozmakowała. Nie zjadła, ale tym zasranym dżemem wysmarowała ledwo wyprana tapicerke wózka. Miałam ochote wrocic do babci marysi i trzepnąć ja tym lubisiem. Ludzie są nieodpowiedzialni. A gdyby mloda była np. alergikiem i nie mogłaby jesc takich rzeczy, albo cukrzykiem? Bezmyślni.
A podpowiedzcie ile razy w tyg gotujecie mięso na obiad? Ja trochę boję się dań bezmięsnych/bezryb, że się nie naje.
Chodzenie przybiera na sile- przechodzi międzi kanapą a stolikiem (cały czas trzymając się czegoś jedną ręką), sprężynuje na nóżkach, stopy łanie przylegają, Natomiast czytałam ostatnio o wstawaniu, u mamyfizjo.- napisała, że na początku dzieci wstają na obu nóżkach, Hania wstawała od razu z kolana. Po schodach wchodzi (na czworakach) nóżkami na przemian gdzie tylko się da.
Wchodzi na jeździk. Nie chce raczkować po piasku ani trawie.
Próbowałam jej ostatnio przymierzyć buty... O rety, nie wiem jak my je kupimy. Myślałam, że kupimy dopiero zimowe, ale chyba jednak będą potrzebne na teraz trzewiki. Kupowała któraś z Was emelki przez internet? I na zimę jakie wybieracie buty? Czytałam, że powinny być do kostki?
Mamy odroczone szczepienie i nie mamy się kiedy umówić. Na szczepienia nie przychodzi po 5 osób,ale nie odwołują wizyt i tym sposobem my nie mamy się jak zapisać.
Od dzisiaj przechodzę trochę na dietę, tzn bardziej na zasadzie ograniczania się.
Szczepienie bylo odroczone, w ubiegłym tygodniu zadzwonilam do pielegniarki z pytaniem o termin, kazała dzwonic we.wtorek do rejestracji bo jej przez tydzien nie bedzie. Dziewczyny wiec mnie zapisały. W środę na szczepieniu mowi lekarka,ze szczepimy bexero, pytam woec dlaczeko nie najpierw odre, a ona mi,ze bylysmy szczepione 8,08. Zapalila mi sie lampka bo w sierpniu nie mialysmy szczepien. Prosze wiec o sprawdzenie karty, a tam okazuje sie,ze to Hanna, ale inna, starsza od mojej. Nogi mi soe ugiely. Lekarka probowala bronic pielegniarku,ze ja zadzwonilam w ostatniej chwili i,ze na recepcje. No rzeczywiście argument. Kazalam sobie od teraz wpisywac w książkę oprocz terminu, co za szczepienie. Hania wazy 9700, ok.76 cm
Nie wiem czy te noce to wina szczepienia czy po prostu. Ale jestem chwilowo wypluta, głowa mi pęka, nie mam sił, mam wrażenie jakbym była na rauszu. Oprócz tego jestem cała obolała, boli mnie kręgosłup od kp, od wiszenia nocnego na cycu, od podnoszenia jej, ciągle chce zebym ją podniosła,na sekundę bo za chwile chce zejść, ręce mam po kostki j/w, piersi bolą od ciumciana, jak już wisi na mnie to -drapie mi szyje.Wstępnie ustaliliśmy z D., że w grudniu będę odstawiać od piersi (w zamyśle ma wstawać w nocy do niej), ale od stycznia idzie do żłóbka więc jednak wolę, żeby pierwszy miesiąc jeszcze miała wspomaganie odporności mlekiem.
D. średnio zadowolony,że wracam do pracy. Hahaha
Aha, spóźnia mi się okres. Mam nadzieję, że to wina kp,braku snów i stresu i w ogóle. Chyba zastanowię się nad spiralą o ile jest możliwa przy kp
Dziekuje Dziewczyny.
Na razie jestem w szoku. Tzn cieszymy sie, bo rzeczywiscie to namiastka cudu.
Hania.pojawila sie po 7 latach staran, z zaplodnienia in vitro, w ciazy plamienia,krwawienia,pol tony lekow. Teraz jestem w ciazy, w ktora zaszlam w 3 cyklu.
Jak my to ogarniemy sama nie wiem. Hania bedzie jeszcze taka malutka. Z reszta jeszcze niedawno pisalam,ze tak mala.roznica to krzywda dla tego starszego. Mam kociol w glowie, sama nie wiem bardziej sie ciesze czy bardziej boje.
Ef, no wlasnie chyba tydzien, ale tak wczoraj mialam takie dziwne przeczucie.
Macie rację, widocznie tak miało byc, chociaż strach jest ogromny.
No wlasnie jestem na wychowawczym, wracac mialam od stycznia. I teraz sama nie wiem co.robić, skrócić wychowawczy i od razu l4? Czy tak w ogole można? Czy mnie zus nie będzie ścigał później no i co pracodawca na to wszystko. Na ta chwile nie dam rady wrocic, ani zlobka dla Hani, ani nie ma sie kto nia zajac. Taka patowa sytuacja. A jak poronie?
Lentilko, no wlasnie nie staralismy sie. W sierpniu skonczylam brac pigulki, bylam pewna ze nie zajde, w koncu caly czas duzo kp, no i moj poziom komorek nk nie pozostawial raczej złudzeń. W zasadzie nie planowaliśmy nawet drugiego.
Esperanza, tak u nas intralipid nie dawal zadnych efektow, ze sterydem sie udalo.
W 2 tyg schudlam 3 kg, najchetniej jadlabym chleb z maslem.
Hania nadal cudowna,kazdy dzien to cos nowego.
D. Cieszy sie z ciazy (mowi,ze.to prezent na 40 ur). Ja oswajam sie z mysla, na przemian sa chwile radosci i paniki.
Od stycznia ibtak chyba pojde do.pracy na jakis czas.
Lekarz zasugerowal.odstawienie Hanki od piersi. Ja nawet nie mam pomyslu jak sie za to zabrac. Tyle na szybko. D.dzisiaj ma.ur. Sciskam Was
W 2 tyg schudlam 3 kg, najchetniej jadlabym chleb z maslem.
Hania nadal cudowna,kazdy dzien to cos nowego.
D. Cieszy sie z ciazy (mowi,ze.to prezent na 40 ur). Ja oswajam sie z mysla, na przemian sa chwile radosci i paniki.
Od stycznia ibtak chyba pojde do.pracy na jakis czas.
Lekarz zasugerowal.odstawienie Hanki od piersi. Ja nawet nie mam pomyslu jak sie za to zabrac. Tyle na szybko. D.dzisiaj ma.ur. Sciskam Was
Wieża kartonowa z Little Dutch, drewniane klocki sensoryczne z Biedronki, drewniane rybki, które łowi się na drewnianą wędkę;) Takie moje typy niegrające;) A z grających - Arka Noego, albo np kostka edukacyjna z Dumela:)
Pętla motoryczna, sortery, drewniane puzzle, klocki do budowania i oczywiście rozwalania wieży :)
Oj też mam z tym problem. Padło pytanie co kupić na roczek i nie wiem. Od nas będą takie duże drewniane puzzle z biedronki ale prawdę mówiąc zabawy logiczne mojego średnio interesują..... Dla niego liczą się tylko kilka i autka. Może duże klocki typu mega blocks, drewniane klocki, jeździk (jak rowerek biegowy tylko stabilny na 3-4 kołach), coś do kąpieli - widziałam takie niby rury do przelewania wody (na przyssawkę), kulodromy robią furorę w necie od niedawna - mnie nie przekonują ale może akurat.... Zabawka do ciągnięcia na sznureczku. Uff jednak coś wymyśliłam ;)
zabawki do ciągnięcia na sznurku lub do pchania na patyku. my mamy koło na patyku które się pcha w nim na szprychach są kuleczki które opadają (jak w rowerze z naszego dzieciństwa). Iga na roczek dostała wózek dla lalek.