Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Wielkie chcenie ...
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8 ››

23 sierpnia 2018, 11:02

Tak wiec juz na oddziale. Nadal na czczo bo "może sie uda, może sie nie uda" hahah pewnie się nie uda, ale na wszelki wypdek bede sie jeszcze głodzić.
Co do przyjęcia, byla również wczesniej już wspomniana "mila położna". Ta sama dyskusja: Cc po in vitro a czyli bez powodu, no nie bez powodu tylko po in vitro.
Sala 3 osobowa, łazienka na korytarzu, warunki łolaboga. Ważne,ze krok bliżej spotkania z Haneczka

24 sierpnia 2018, 21:50

O 9.34 powitalismy na sweetie nasz cud.
Hanna wazy 3130 i ma 53 cm dlugosci. 10/10
Jest najpiekniejsza istota jaka w zyciu widzialam

5 września 2018, 11:05

Ktos mi wytłumaczy jak zakonczyc kalendarz ciąży i przenieść się na dziecieca strone mocy?

9 września 2018, 13:20

W końcu udaje mi się dorwać laptopa i 30 minut czasu... mam nadzieję. A, że czas jest towarem mocno deficytowym to będę pisać na raty :)


Poród.
Bez komplikacji. Przyjęto mnie na oddział w czwartek, badania, wywiady. Nikt nie robił uwag, ani wyrzutów co do cc na życzenie. Wręcz spotkałam się ze zrozumieniem co do strachu po takim długim okresie oczekiwania na dziecko. Wieczorem miałam się dowiedzieć, o której będę cięta, ale na odchodzie dowiedziałam się tyle, że cc zaczynają się od 8 i mam być gotowa na 7. Slyszałam jak ordynator mówił, że będę pierwsza więc kazałam D.być przed 8. O 6, wystylizowałam się, 6.45 mnie zabrano, połozna ofukała mnie, że nie biorę ręcznika i mydła (kurwa po co??), że biorę telefon, a ta sali nie wolno używać tel. Później w/w położna fukała dalej co do cc, więc jej powiedziałam, że decyzji ja nie zmienię, lekarz się przychylili i jej komentarze nic nie zmienią, a na pewno mi nie pomogą. Na szczęście była druga, która była uprzejma, owiedziała, że z decyzją lekarzy nie ma co dyskutować. Pozwoliła mi zadzwonić do D., na szczęście był już pod salą i przyszedł do mnie. Położna jędza miała problem z wkłuciem się bo podobno mam "grubą skórę", jak Boga kocham, tyle razy byłam kłuta i upuszczano mi krew, a jeszcze nikt nie miał z tym problemu. Cewnik na szczęście zakładała ta milsza, bez najmniejszego problemu i praktycznie bezboleśnie.
Anestezjolog bardzo miła i sympatyczna. Wywiad szybki, na bloku była druga. Bardzo pomocna i sympatyczna. Wkłucia w ogóle nie czułam, trochę byłam przestraszona jak zaczęła wacikami spawdzać "czucie". A ja dalej czułam i od razu przypomniała mi się historia Ef :D Na szczęście, odczekano do chwili aż przestałam czuć. Caly czas informowały mnie co będzie się działo. Jedyna uwaga to temperatura na sali chyba - 100, albo i zimniej. I przestraszyłam się jak "wyciskały" dziecko. O 9.34 usłyszałam naszą córeczkę i neonatolog "jaka ona piękna". Zaraz przyniosły mi ją pokazać. To uczucie kiedy ją zobaczyłam nie da się porównać do niczego innego, rekompensuje te 7 lat starań, ta miłość, która mnie zalała, radość i ogrom szczęścia. Taka mała, najcudowniejsza istota, którą jeszcze 15 minut wcześniej gładziłam przez brzuch, od teraz na zawsze będzie z nami.
Na pooperacyjnej byłam o 10.10, pielęgniarki bardzo troskliwe.
Dariusz tulił Haneczkę do momentu, aż mnie przewozili. Na pooperacyjnej przywieżli Haneczkę 15 min za mną i pomogli przystawić do piersi. I już została z nami. O 15.00 dostałam zupę, o 16.00 przewieźli mnie na normalną salę, pomogły wstać, Darek pomógł się wykąpać. Od tej chwili byłam już na nogach. Prochy dobre i skuteczne :D
A. Plano porodu ogólnie mogłam sobie wsadzić w tyłek.
Kangurować skóra do skóry D.nie mógł bo jak powiedziała połozna "noworodki się na to nie zgadzają:. Jak jej powiedziałam, że miałam to ustalone z położną to ta jędza mi powiedziała, że "mówią różne rzeczy, a sprawy mają się inaczej". Więc ucieszyłam się, że chociaż tulił ją Darek trochę w tych betach, bo swojej pieluszki i czapeczki też nie wolno mi było dac na porodówkę.
Więc ogólnie sam poród i opiekę po nim wspominam dobrze. Pierwszą noc prosiłam żeby zabrali Haneczkę do noworodkowa, żebym mogła się zdrzemnąć. Ale miałam tak pierdolniętą współtowarzyszkę, że i tak się nie zdrzemnęłam, a na noworodkowie nakarmili mi Haneczkę MM bez mojej zgody i wiedzy.
Od rana już byłyśmy razem.
D. zwariował i oszalał na jej punkcie. Wiedziałam, że bardzo czeka na nią, ale to co się dzieje od jej urodzenia to przeszło nawet moje oczekiwania <3

CDN

10 września 2018, 20:59

Pobyt w szpitalu.
O pierdolniętej współtowarzyszce nie chce mi się gadać.
Pierwszą noc Haneczka była w noworodkowie, drugą już ze mną. Miałam problem z karmieniem jej w ciągu dnia, bo nie dało się jej wybudzić. Jak druga doba to podobno normalne, to w trzeciej zrobił się problem. Nie pomagało rozbieranie, ubieranie, mizianie. Wybudziła się, przykładała usta do piersi i spała dalej. Natomiast w nocy próbowala to nadrobić. W nocy z soboty na niedzielę, miała taki atak histerii, że już nie wiedziałam co robić. Zadzwoniłam po położne, a one mi doradziły żebym "przyszła po melko modyfikowane bo one nie maja czasu do mnie podejść". Okazało się, że ja zgodnie z informacjami ze szkoły rodzenia, nie dawałam małej "odbeknąć" i to było powodem. W końcu położyłam ją obok siebie w łóżku, na boku, jej się ulało, odbiło, zasneła, następne wybudzenie zaowocowało pięknym karmieniem. Piguły od pielęgnacji dzieci tez średnio uprzejme. Prosilam żeby pokazały mi jak pielęgnować waginę to usłyszałam "normalnie". A szpital szczyci się "udzielaniem pomocy w pielęgnacji".Spadłyśmy z wagi 400g i dostałyśmy zóltaczke. Przyszła doradczyni laktacyjna i mowi, ze jeżeli będziemy musiały ie naswietlac to będzie trzeba mała dokarmiać. Od razu jej pwiedziałam, ze nie zgadzam się na MM, to ona mi, że mogę ściągać swoje, ale oni nie mają już laktatorów na stanie. Szczyci się szpital, że można wypozyczyc. Na szczęście zrobili nam badania w poniedziałek, bililubiny i czy mała nie jest odwodniona i wypuścili nas.
Koleżanka obok (nastepna po porąbanej) jadła ogórka zielonego, wpadła pigula i z ryjem na nią, że ze skórką ten ogóras i czy chce dziecku zaszkodzić. Wiec moie, ze przed chwilą wyszła doradczyni, która potwierdziła, że nie trzeba trzymać diety. A baba mi mówi "głupio tak bo to moja kolezanka, ale bzdury gada". A no to spoko.
Na szczęście w poniedziałek opuściłyśmy ten przybytek.

Pierwszą noc w domu, zasnęłam tak mocno, że nie słyszałam jak Haneczka płacze w łóżeczku obok... Wzór matki :D
Po kilku dniach spania i karmienia, Hanka zaczęła wisieć na piersi. Caly dzień i całą noc. Przyszedł taki kryzys, że siedziałam nad nią, karmiłam a łzy mi kapały na jej główkę. Najgorsza jest taka bezradność i niemoc. Moja mama uznała, że to brzuszek. My z Darkiem, że jest przekarmiona od tego wiszenia na piersi. Na szczęście przyszła połóżna i okazało się, że jest nie przekarmiona tylko NIE dokarmiona... bo po prostu trochę popije, a później ciumcia pierś. A chciałam uniknąć dziecka uwieszonego u piersi. Skorygowałam karmienie, ratuję się trochę smoczkiem czego tez chciałam uniknąć.
Hanka średnio lubi spacery, próbujemy się przyzwyczajać. Nie przepada też za koszem Mojżesza.
Lubi kokon. Ale najchętniej zasypia wtulona w nas.
Kąpiel na początu była stresująca, powoli zaczyna ją lubić, udało nam się nawet raz (!) zrobić masaż. Zazwyczaj przy wyciąganiu z wody jest awantura. Nie dogrzewamy sypialni (bo tam kąpię), utrzymujemy 22 stopnie do kąpieli i 20 st do spania.
Aa, największa awantura jest przy zmianie pampersów -.-
Ale dzisiaj zauważyłam, że lubi jak całuje jej się stópki <3 Zaczyna też obserwować. Muszę stworzyć jej "kontrastową" książeczkę.
Jest cudowną dziewczynką i jesteśmy zakochani w niej bez pamięci, co nie zmienia faktu, że przyszedł lęk, bezradność i samotność. Może kiedyś więcej o tym napiszę na razie nie mam sił, ale stan psychiczny w miarę stabilny ;)

Czara, ja nie odmawiam Haneczce tulenia, ale czasami muszę iść do toalety, obiad zjeść czy ubranie zmienić. A ciężko z wrzeszczącą do granic możliwości Haneczką.
Najlepsza była dzisiejsza noc. Nakarmiła się 19, 20, 22, ….2, 6 i spała do 10.30 :D W sumie ją wybudziłam bo czekałyśmy na położną, a chciałam ją przebrać jeszcze. Ale jak już się dorwała do piersi to myślałam,że mi mózg wyssie :D

Zrezygnowaliśmy z sesji noworodkowej, bo nie miałam serca ciągać ją 50 km samochodem i 2 h męczyć na sesji. A jeszcze będzie nie jedna okazja na sesję :)

Ogólnie mam problem z ubieraniem, tzn czy nie za cieplo lub za cienko. Wiecie, że miałam psychozę z przegrzewaniem. Niby opcja jedna warstwa więcej niż ja jest jakaś logiczna, ale gdy ją stosuje to ma bardzo ciepłą szyje, więc próbujemy na zasadzie tak jak ja i kocyk bambusowy.

A i po dzisiejszej wizycie położnej 3240g <3 Czyli dokładnie przez tydzień 200g
Śpioszki, które miała ubrane po porodzie robią się lekko opięte :)

A, i to co mówiła moja Mama, że po urodzeniu będę wiedziałą co i jak, a ja się z tego śmiałam...a jednak coś w tym jest. Od razu wiedziałam jak chwycić, jak "obracać", jak przystawić (choć w szkole rodz. uczyli, a Haneczka ładnie się przystawiła).

Czasami wspomagam się fermaktikerem na laktację, jak mi cały dzień ciumcia. Jest bardzo skuteczny.

Mam nadzieję, ze coś rozumieć z tych moich wypocin średnio składnych :D

Ef - najlepszego dla Igusi z okazji urodzin. Samych uśmiechów i dobrych dni <3 Co u Was? Impreza była? ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 września 2018, 17:30

21 września 2018, 21:28

Haneczka skończyła dzisiaj 4 tyg i jest najcudowniejszą istotą na ziemi.
Miewamy dni lepsze i gorsze, ale wszystkie wypełnione miłością do granic możliwości.

Noce (tfu tfu żeby nie zapeszać) śpimy pięknie. Kąpiemy się między 18.30-19.00 , później karmimy i usypia Tato. Później wybudza się 23.00 , 2, 4,6-7.00 Po karmieniu, odkładam ją do łóżeczka i tam zasypia sama. Ostatnie ranne karmienie robimy "na leżąco" i zostaje już ze mną w łóżku co jest najcudowniejsze na świecie. Uwielbiam jak później się wybudza i wpatrują się we mnie te cudne oczy, z taką ufnością.

W ciągu dnia jest różnie. Nadal uwielbia się tulić i zasypiać przytulona. Na szczęście opanowałam już kiedy tylko smoczkuje pierś i wtedy ją odkładam co wiąże się z wielkim oburzeniem. Nauczyla się też nowych metod smoczkowania :D np. robi usta w dziubek i dosłownie zasysa sam sutek, po czym ciumcia go chwilę, naciąga i ...strzela z niego :D Ale wracając do sedna. Dzisiaj np. miałyśmy dzień udany, udało mi się spokojnie przygotować sobie śniadanie, ale jedzenie było już "wspólnie", później zasneła na chwilę, ale musiałam ją wybudzić bo była połóżna. Poszłyśmy na 1,5 h spacer, wróciłyśmy, zjadła i nawet udawało mi się ją "odłożyć" na chwilę. W tym czasie wywieszanie prania, ogarnięcie kuchni, obiad wstawiony. Wybudzona, karmienie, i zasneła. Spała sama 2 h... co zdarza się prawie nigdy. Za to wczoraj byłyśmy sklejone cały dzień, nawet do toalety szłam z akompaniamentem jej wrzasku bo na 30 sek musiała leżeć sama.
Początkiem października umówiłam się z doradczynią chustonoszenia. Sprawa nietania, ale chcę mieć pewność, że będę ją prawidłowo wiązać, bezpiecznie i dobrze dla kręgosłupa.
Średnio lubi spacery. Najchętniej przy drodze gdzie jeżdżą samochody i broń boże jakiekolwiek wstrząsy, najechanie na kamień czy coś.
Kąpiele polubiła, dramatem jest zmiana pampersa. Próbujemy się też masować, z różnym skutkiem. A, po kąpieli, zawsze strzela 2 kupy...
Dostała potówek. Taka ta pogoda u nas trochę powalona. Niby ciepło w kij, ale wiatr wieje. Dlatego na spacery jednak długie body miewa, ale i tak się przegrzewa.
Była dzisiaj położna. Mała waży 3660 (na głodno), ze szpitala wychodziłyśmy z wagą 2815. Pępek próbuje nam się robić przepuklina, więc lekarka na wizycie ze szczepieniami pewnie nam go zaklei albo skieruje do chirurga. I mamy niekształtną głowę. Położna mówi, że to wina kładzenia ją na bokach. Rzeczywiście kładę ja albo na jednym albo na drugim. Mam zacząć kłaść ją na pleckach. Choćona nie jest fanką leżenia na plecach. Zaczeła mi też ulewać. Musze pod materac kliny podłożyć.

Leżąc na brzuszku podnosi główkę i odwraca ja w jedna albo drugą stronę. Czasami ląduje noskiem w materac i tak płacze. Więc kładziemy się na brzuszku tylko jak mamy ją na oku. Z resztą długo tak nie lubi być.
Zaczyna być zainteresowana światłem, obserwuje coś z przewijaka na szafce, przygląda mi się jak leżymy razem, wodzi oczkami za moją twarzą. Na spacerze ewidentnie "ogląda coś" jak ma daszek opuszczony. Bardzo lubi słuchać jak się do niej mówi.
Przy karmieniu czytam jej wiersze. Narysowalam jej też figury geom. czarna kretką na białej kartce, ale na razie średnio ją to kręci- może brak mi zdolności plastycznych, co zauważyła :D
Mam wrażenie, że zdarza jej się "świadomie" uśmiechnąć. Choć może to po prostu zbieg okoliczności.

Ogólnie myślę sobie, że trudno jest być "młodą matką". I to jeszcze taką, która starała się przygotować do macierzyństwa. Myślałam, że ja jestem dobrze przygotowana. Przecież czytałam, rozmawiałam, byłam w szkole. Ale początek macierzyństwa wiele zweryfikował. Nie wspomnę już o "poradach" w zasadzie wszystkich. Jak mi to kurwa pomaga " a tak nie ucz, a tak nie rób, a zobaczysz, że tak będzie lepiej, a my robiliśmy tak i to jest super". Bardzo pomagają mi też uwagi "wyglądasz na zmęczoną, dzisiaj wyglądasz lepiej niż ostatnio". Dzięki, to chciałam usłyszeć.
No więc myślałam, że w sumie dużo wiem, a okazało się, że to tylko mikrokropla w morzu.
Chciałam też być "nowoczesną" mamą, idącą zgodnie z trendami np. brak diety dla karmiących. Moja Mama nic nie krytykowała, tylko uważnie mnie słuchała. Teraz po miesącu, powiem, że może metody pokolenia mojej Mamy wcale nie były złe i może nie ma co na siłę odchodzić od czegoś co się sprawdzało.

Czy któraś z Was ma doświadczenie z plastrami EMLA ? Plastry nakleja się dziecku przed szczepieniem, są to plastry przeciwbólowe.
Zdecydowaliśmy się na szczepienia 6 w 1 również szczepienia zalecane. Pierwsze szczepienie 10.10

Mi blizna po cięciu goi się ładnie. Pojawiło się tylko zgrubienie w jej miejscu. Myślałam, że szybciej będę wracać do formy. Brzuch nadal "miękkawy":D Nie mam w domu wagi żeby się zważyć, choć może to i dobrze :D

Uciekam bo Gwiazda woła <3

30 września 2018, 17:25

Haneczkę męczą wzdęcia. Jedyna słuszna pomoc to tulenie, ewentualnie, a może przede wszystkim ciumkanie piersi. Czasami z bezsilności pozwalam jej pociumkać ta pierś. Więc ciumka, uspakaja się i zaczyna np. "strzelać z niej" odbieram pierś co kończy się wrzaskiem mogącym obudzić 99 % mieszkańców Chin. Od kilku dni odłożyć nie można nawet na minutę - jak śpi, bo się wybudza.
Ciągle na rękach. Uspakaja się u mnie na rękach, czasami trzeba nosić.
Do tej pory wieczory były super, bo po kąpieli karmiłam ją i tuliła się z tatą, albo ja ją usypiałam i kładłam- miałam trochę luzu. Teraz kąpiel, karmienie, zasypia, ja schodzę na dół - 20 min i się wybudza...wojuje do 22- dosłownie wojuje. Wczoraj to już było apogeum wszystkiego, do tego D. na dyżurze. Będę zyła pół roku krócej.
Jeszcze kurwa D. doprowadził mnie dzisiaj do szewsiej pasji.
Mam obolałe piersi od tego ciumciania, sama nie wiem, pieką mnie i bolą. Chwilami rozumiem te dziewczyny, które z własnej woli decydują się na MM -.-
Jestem zmęczona.
Znalazłam bujaczek tiny love 3 w 1, używany w stanie idealnym, za połowę ceny sklepowej. Musimy zaopatrzyć się też w karuzelki bo chyba już czas.

3 października 2018, 21:31

Wczoraj szkoliłysmy się z chustonoszenia. Haneczka 3 godziny z nieukrywana radością pozwalała się motać. Kupiłam od razu piękną chustę. Życie nam to uratuje, a na pewno uratuje to moją równowagę psychiczną :D Ale po szkoleniu, Hanka odmówila drzemek. Od 12-16 czuwanie- szaleństwo. O 16 zasneła do 17, i później już był dramat. Z wrzaskiem łącznie w wannie co zdarzyo nam się pierwszy raz. Utulił ja dopiero D. jak wrócił z pracy.
Niestety mamy problem z "zanoszeniem" się. Dzisiaj w nocy przy każdej zmianie pampersa wrzask niesłychany. Wczoraj, każda proba odłożenia jej kończyła się histerią z zaniesieniem mimo, że odkładałam dosłownie na 3 min. Dla odmiany dzisiaj dzień fajny. Pospała rano przyzwoicie, o 6 zabrałam ją do łóżka, zasneła na mnie i tak drzemałyśmy, później podjadła i zasneła na łóżku obok mnie, tuląc się. Później bylysmy u mojej siostry i na zakupach. Po powrocie pospała jeszcze trochę w nosidle, podjadła- standardowo za dużo- zawiązałam ją do chusty i ulało jej się, aż musiałyśmy się przebrać obie. Na szczęście Tatko wrócil i utulił. Kapiel spokojnie, masaż spokojnie, przy karmieniu trochę chciała ciumkać, ale poszło. W końcu zaniosłam ją do łożeczka i śpi.
Jest najcudowniejszą dziewczynka na świecie. Mogę na nią patrzeć bez końca. Robi cudowne minki, podpiera sobie buzię rączką, uśmiecha się słodko. Kocham ją bez pamięci i wiem, że warto było czekać te 7 lat na nią.
Mam problem z sobą. Ciągle żarłabym słodycze. Oprócz tego, że słodycze to na śniadanie kanapki z dżemem, a na kolację najchętniej najeśniki z nutellą. Co oczywiście widać po moich gabarytach.
Babki po cc, zrobiło się wam tez takie zgrubienie pod blizną?
Rozpoczynamy falę nowiecek. To jest dopiero męczące :D

12 października 2018, 20:31

Wczoraj mieliśmy pierwsze szczepienie.
Haneczka waży 4400 i 54 cm. Przez 2,5 tyg przybrała 700 :)
Zdecydowaliśmy na szczepienia skojarzone jak i zalecane. Choć impreza nietania.
Szczepienie zniosła dobrze, przy badaniu obserwowala bacznie lekarkę. Same zastrzyki z wrzaskiem nieziemskim, ale szybko dało się ją uspokoić. Wczoraj była senna, ale obyło się bez temperatury.

Ogólnie robią nam się lepsze dni.
W nocy zrezygnowała z karmienia o 23.00 (choć ja się nadal wybudzam :D). Więc jemy 19-20, 1.00, 4.00, 6.00 +/- Ale nie waha się to więcej niż o 30 min. Po karmieniu od razu odkładam do łóżeczka, tam albo zasypia od razu, albo pojękuje, ale i tak zasypia.

Poranne wstawanie jeszcze nieusystematyzowane bo między 8-10 ;) Czasami śpi dłużej, czasami gaworzymy w łózku, albo się tulimy, albo sama się sobą zajmuje.
Dzisiaj np. nie mogla zasnąć po karmieniu rannym i usypiałyśmy się od 8-9 bo pojękiwała i marudziła. Tuliłyśmy się do 10, odłożyłam ją do łożeczka i śpi. Tzn spala do teraz bo wlasnie zaczynam ją słyszyszeć :D
Pójdę ją ubrać. I zależy od dnia, albo lecimy na zakupy, albo "bawimy się" w domu. Albo tulimy.
Miedzy 13-14 wychodzimy na spacer, ok 1,5-2 h Ku mojej radości polubiła spacery, ale muszę jej opuszczać daszek do momentu, aż robi śpiące oczy.
Wracamy, ona jeszcze trochę dosypia w wózku, albo się od razu karmimy. No i później jest różnie. Albo jest grzeczna, leżakuje, "czyta książkę", albo są złości i nosimy się w chuście, albo jest histeria i tylko się tulimy. Najgorszy moment to od ok. 17.30-118.3-/19 (między 18.30 -19 się kąpiemy). Kąpiel lubi. Wyciąganie z kąpieli już gorzej, ale też bywa różnie. Czasami na spokojnie, łącznie z masażem. A czasami w fochach nawet buzie na szybkiego trzeba przemyć.
No i problem z zasypianiem. Tzn od 19 - 22, wisi na piersi, ciumcia, nie da się odłozyc, a jak już da to na chwilę i się rozbudza z wrzaskiem.

Dzisiaj w nocy (bo wpis robie już drugi dzień :D), tzn wczoraj zasneła o 22.30 -.- Ale wybudziła się na karmienie o...3.00 ja wybudziłam się o 23.00 i o 2.00 O tej drugiej, wybudziłam się, a ja...siedzę jak do karmienia, z ręką jakbym trzymała Hankę do karmienia :D Laktacja ryje psyche. No i Hanka o 3 zjadła, wybudziła się o 5.30 i spała do 8.30 :D
Dzień miałyśmy bardzo udany. Sama zasneła w kokonie o 11, ja ogarnęłam częściowo mieszkanie, później dlugi spacer, i po powrocie w chuście wspónie ogarnełysmy resztę. Dzisiaj po kąpieli zasneła, po czym się wybudziła. Nianczył tatko żebym mogła się wykąpać, ale jak zniknęłam z pola widzenia to zaczął się wrzask -.- ale wrzask raczej o cyca :D Po kąpieli, dałam pociumciac, zasneła. Ale słysze ją jak gada w kokonie. Oby zasneła.
Ogólnie mam wrażenie, że powoli zaczynamy mieć jakiś rytm.

Od porodu schudłam 11 kg, ale do spodni sprzed ciąży nadal się nie mieszcze.

13 października 2018, 21:22

Sobota wieczór.
19.45 D. W lozku
20.00 Haneczka w lozku.
Ja: Dlugi prysznic, z obrobieniem siebie. W końcu nie przypominam yeti. Skubnęłam brwi, zrobiłam stopy, paznokcie jedne i drugie. Siedzę przed tv, pije pyszna herbatę i delektuje sie takim spokojem o takiej godzinie.

19 października 2018, 22:25

Hanka skończyła dzisiaj 8 tyg.
Dzisiaj w nocy zrezygnowała z kolejnego karmienia... i tak zjadła o 19.00, 2.00 i 6.00 Zobaczymy czy to przypadek czy tak zostanie. Moje piersi były temu mocno zdziwione i musiałam się trochę "wydoić" do zlewu.
I tak chciałam się "wyrzygac" o laktacji i karmieniu.
Jak zaszliśmy w ciążę, stała się pewna, zaczęliśmy snuć plany i wyobrażać sobie jak będzie. Ja mocno byłam nastawiona na karmienie piersią. Po prostu chciałam. Polubiłam kilka portali na FB, kilka blogów. W szkole rodzenia dowiedziałam się, że osoby z Hashimoto mogą mieć problemy z laktacją i po cc też się zdarzają.
No i urodziłam, pokarm miałam od razu, Haneczka przyssała się idealnie. W domu podgoniłam trochę laktacje fermaktikelem. Samo karmienie nie było/jest łatwe. Laktacja, która się aktualizuje jest bolesna, piersi bywają tak przepełnione, że nie mogę spać na boku bo byle dotyk boli i podowuje upuszczenie mleka. Hanka nadal lubi pociumciać pierś, choć już mniej, czasami strzela z sutków co przy obolałaych piersiach nie jest przyjemne. Gdy chce ciumciac, a ja zabieram pierś to rozdziawia buźkę i próbuje złapać co popadnie.
Ale do brzegu.
Jakżesz doprowadza mnie do szewskiej pasji robienie z KP jakiegoś cudu czy kij wie czego. Dla mnie karmienie jest naturalne, udało mi się. Ale nie czuję się z tego powodu lepsza od matek MM. Nie czuję też nie wiadomo jakiej fali bliskości zalewającej nas przy karmieniu. Owszem, jest słodko jak Haneczka patrzy na mnie, uśmiecha się przy piersi a nawet charczy do sutka. Ale gdybym ją karmiła butelką pewnie tak samo bym się czuła.
Odlubiłam większość portali. Nie chce mi się czytać jakie to zajebiste są matki KP. ALe oprócz tego, że są zajebiste to generalnie mogą wszystko, np.karmienie piersią wszędzie z piersią wywaloną bo ona nie będzie zakrywać. I argumenty "a ty się zakrywasz jak jesz". No nie, nie zakrywam się, ale ja nie mówię żeby dziecku glowe nakryć, tylko okryć pierś. Można też usiąść z boku, a nie na głownej ulicy/środku centrum handlowego itd. My już też mamy zaliczone karmienie np. w NFZ, US, lekarza, parku. ALe wychodząc, staram się być ubrana tak żeby było mi łatwo się rozpakować, żeby Hanka miała dostęp, ale i ja żebym miała komfort.
A już szewskiej pasji dostaję przy dyskusjach, jakie to te KP są fajne, a MM beznadziejne. I te od MM sa takie beznadziejne bo na pewno nie chcą i z premedytacją nie karmią.
Moja przyjaciółka przy pierwszym dziecku (ciężki poród, porozrywana, popękana szyjka, źle poszyta, miesiąc nie była w stanie zająć się dzieckiem) miała taki uraz do KP ( oprócz ciężkiego porodu, gdzie sama długo dochodziła do siebie, pojawiło się pełno ciotek, które doradzały i krytykowały jaka to jest zla bo nie ma wystarczająco pokarmu), że przy kolejne corce powiedziała, że nie będzie karmić. I nie karmiła.
Okropnością jest jak mogą kobiety tak mówić o drugich, nie znając sytuacji. Myślę, że większość kobiet, które karmi MM wolałaby piersią, ale pewnie nie mogą- z różnych przyczyn.
Ja karmię HAnkę. Cieszę się z tego, ale nie sprawia to, że czuję się lepsza od koleżanki z MM. ( no może ze względu na lenistwo cieszę się ze nie musze w nocy wstawac i szykować butelki tylko cyca wywalam :D).
I zszokowana jestem,że te KP, robią z siebie takie cudowne matki, a za 2 min bluzgają drugą matkę tylko dlatego ze podaje butle.
Można dostać na głowę.
Aaa, ja mam w planach karmić rok ( o ile się uda), po 6 msc rozszerzać dietę. A karmienie dziecka do 3-4 roku zycia uważam za patologiczne.
Porzygane.

Jestem po kontroli ginekologicznej. Wszystko ok. Bliznę zbadał (ale bez USG bo on coś chba się go boi :D) powiedział,że te zgrubienia znikną. Ale ja już zaczęłam ją masować i jest lepiej, jakby te zgrubienie dało się rozmasowywać. Zdecydowałam się też na pigułki. Rok mam nie zachodzić w ciążę :D

Brzuch nadal pozostawia wiele do życzenia. Kg jeszcze do zgubienia, choć trudno jak się żre tyle słodyczy co ja. Nie trzymam już diety lekkostrawnej. Wczoraj zaliczyłam... flaki :D

22 października 2018, 23:02

Chyba robimy kolejny "skok". Wczoraj byliśmy na urodzinach u bratanic od D. Wróciliśmy koło 17,30 Wieczorem nie mogłam uśpić Haneczki. Padła o 22. Dzisiaj od rana marudna, tuli się tak jakby chciała się cała schować we mnie. Kąpiel spokojnie, z radością, próba usypnia o 19.00 awantura. Odłożylam ja na chwilę do kosza bo musiałam zerknąć na kolację, a ona w tym koszu "gada", zadowolona, śmieszki -.- Pozwoliłam jej poleżeć, aż zjemy kolację. Zrobiła się marudna, wzielam ją na ręce i już źle. W końcu jak zasneła, odniosłam ją do łóżeczka, 5 min i płacz...i tak z 3 razy. Teraz dopiero udało się D.ją położyć.
Dostała od Babci matę edukacyjna i karuzelkę z tiny love. TZn zamówione, czekamy na przesyłę :D Fajnie, bo żadna mata nie podobała mi się. Nie cierpię "przesytu" kolorystycznego, a mam wrażenie, że producenci mat próbują się prześcignąć, kto więcej kolorów wpakuje na matę.
Zaczelam kąpać Małą co drugi dzień bo mam wrażenie, że ma przesuszoną skórę, choć masujemy się masłem kakaowym.
Muszę jej kupić porządny kombinezon zimowy, może polecicie gdzie można kupić jakieś fajne? Mamy w planie w zimie również dużo spacerować i chciałabym taki na prawdę porządny, nie a la pepco.
Mała czasami jakby chrapała, albo furczała na nosie- jak śpi, głównie w nocy- chwile po czym oddycha normalnie. Mama mowi, że pewnie jestem przewrażliwiona.
Dwa tygodnie temu pojechałam do chrześniaka z Hanką. Wczesniej dzwoniłam do Bratowej czy młody zdrowy bo odpornością to on nie szasta. Zapewniła mnie, że tak. Po czym przyjechałyśmy, a on chrypa i kaszel jak u gruźlika... we wtorek okazało się, że ma zapalenie płuc. Ale się wkurzyłam na bratową. Tym bardziej, że mówiłam jej, że jesteśmy świeżo po szczepieniu.

Yhm… Hanka obudzona ...

24 października 2018, 20:55

Haneczka skończyła 2 msc <3 Jakim sposobem już tyle czasu minęło?
Były to szalone 2 msc, ale jeszcze o tym napiszę.

W niedzielę byliśmy na urodzinach bratanic od D., wróciliśy do domu ok 17.30 Po czym Hanka nie mogła zasnąć i padła dopiero po 22.00 Myślałam, że po prostu za długo posiedzieliśmy i za dużo bodźców. Ale w poniedziałek 22, wczoraj 21.30 Zazwyczaj o 20 już w łóżeczku. W ciągu dnia tulonko, nawet nie chce jej się ciumciać piersi (choć dużo bym dała żeby jednak chwile pociumciała :D), jedynie uspakaja się na spacerze. I śpi tylko na rękach.
Dzisiaj w nocy w ogóle był cyrk. Zjadla o 2, później obudziła się 3.30, przystawiłam do prawej piersi, ona 2 razy pociągnęła i zasneła. I tak co 30 min, aż do 6. O 6 zrobiła się już wściekła, darła się, rzucała, ale ssać nie chciała. Cały czas wałkowałam tą prawą pierś no bo jej kolej była. Ale w końcu przystawiłam do lewej. Lewą wypiła, wykręciła i wylizała od środka- poszła spać. Myslę sobie coś nie halo. Poszłam się poddoić do łazienki, bo cyc już więszy od mojej głowy. A tam, 3 krople i koniec. Musiałam się nieźle nagimnastykować żeby ją odblokować. Później okład z kapuch i ulżyło. Głodziłam dziecko pół nocy -.-
Na szczęście dzisiaj zasneła (po zjedzeniu obu piersi) i spi w łóżeczku.
Coś furka na nosie, ale wygląda mi to bardziej na kozy niż katar, ale kupiłam dzisiaj sól morską, to będziemy próbować wyciągać aspiratorem.
Ma bardzo przesuszoną skórę, w szczególności na piersi, koło pach. A używam kosmetyków z babydream i do masażu masła kakaowego. Zaczełam ją kąpać co 2 dni.
A i dzisiaj wkurzyłam się w rosmanie. Do czyszczenia pupci używałam wody i wacików, ale ostatnio udało mi się kupić chusteczki 99% właśnie z babydream za 5 zł/80 szt. Myślałam, że to stała oferta i kupiłam tylko 4 szt. Dzisiaj okazało się, że cena będzie 10,99 -.- I trzeba wrócić do wacików.
CZeka na mnie sterta prasowania...choć sterta to łagodne słowo.
I jeszcze jedno. Na lewej piersi mam taki wystający pieprzyk od spodu. I Hanka go nadszarpnęła. Chyba powinnam zacząć go zaklejać do karmienia

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 października 2018, 22:57

28 października 2018, 20:31

Za nami 9 tyg. Jak minęły? Różnie.

Ogolnie myślałam, że jestem dobrze przygotowana merytorycznie - jak się okazało nie do końca.
Hanna jest dzieckiem grzecznym. Oprócz kilku szaleństw i skoków jest jak marzenie.
Po porodzie najtrudniejsza była dla mnie samotność. D.szybko wrócił do pracy ("zaleta" posiadania własnej firmy), mama nie mogła być ze mną tyle ile potrzebowałam. Czułam się przytłoczona i rozbita. Hormony nie pomagały. Wielkie szczęście, że po cc doszłam błyskawicznie do siebie. Wylałam wiele łez z bezsilności. D. pomagał jak mógł, ale wobec mojego rozchwiania był bezradny. Gdy Haneczka miała czas na ciumcianie i byłam "uwiązana", a po odłożeniu jej był ryk - czułam się beznadziejną matką ( w końcu byłam nią od ok.5 dni to myślałam, że powinnam być blisko ideału). Poza tym zaszokowało mnie, że tak przytłoczyła mnie niemożliwość wyjścia gdzieś samej.
Wychodząc ze szpitala, koleżanka z łóżka obok powiedziała mi, że przy pierwszym dziecku najgorsza była dla niej samotność. Pomyślałam, że mi to nie grozi. A jednak, mimo kochającego partnera, Mamy i ogromnego wsparcia przyjaciółek dopadła mnie ta samotność.

Szczerze podziwiam "samotne matki", które radzą sobie same.

Będąc w ciąży, planowałam i wyobrażałam sobie siebie jako matkę nowoczesną, będącą na czasie z nowinkami. W szkole rodzenia położna miała też dość nowoczesne podejście. Jak się okazało, nie wszystko się u nas sprawdziło. Np. Mieliśmy nie odbijać. U Hanki bez odbijania był dramat. Płacz, ulewanie.
Kłaść mieliśmy na plecach, po czym położna na patronażu kazała kłaść na bokach, a po 4 tyg ofuczała mnie, że za długo kładę na plecach.
W szkole mówili o braku diety, tym się też kierowałam, ale dietę trzymałam 6 tyg.
Ach, i miałam w planie zrobić "plan dnia". Powinnam go była zrobić w twardej okładce żeby bić się tym po głowie :D Na tą chwilę mogę dopiero powiedzieć, że zaczynamy mieć jakąś namiastkę planu dnia.
I tak np.
Rano wstajemy ok 8.30, szykowanie się, ogarnianie sypialni,
ok. 9.30-10.00 sniadanie, Hanka "bawi się" w bujaczku, albo leży w koszu (jakkolwiek to brzmi)
o 11.00 musze ją utulić do snu, i jak tylko mam możliwość pozwalam jej spać na mnie, wtedy śpi nawet do 13.00 Jak ją odłożę to śpi z 30-45 min (wspomagam się okapem kuchennym :D).
Między 13-14.00 wychodzimy na spacer - ok 1,5-2 h. Ostatnio przy tych kijowych pogodach spacerowalysmy tylko godz.
I od 15/16 robimy obiad, Hanka się bawi. Koło 17 wraca D. i przejmuje Hankę, jemy obiad. I od tej 17/17.30 Hanka robi się marudna i już woli tulić się, albo jak ktoś się nią zajmuje, zagaduje w bujaczku.
18/18.30 kąpiel, karmienie,usypianie
20.00 Hanka śpi już w łóżeczku.
Karmi się ok. 2.00
Teraz chyba rezygnuje z karmienia ok.4, bo wybudza się, musze ją przystawić, ssie 3 razy i zasypia. Później je 6.00 no i dalej róznie, bo czasami dośpi do 8, a czasami już o 7 trzeba znowu się karmic.
Mniej więcej tak to wygląda. Ale na początku nie było najmniejszych szans na plan.
Zaczełam też rozróżniać płacze. Wyczuwam kiedy pojękuje bo jest znudzona albo kiedy głodna co bardzo mnie cieszy. Ogólnie nie pozwalam jej na "wypłakiwanie się", chyba, ze coś robię i słyszę, że to po prostu znudzenie, to nie odrywam się na gwałt, tylko zagaduję, kończe i dopiero biorę.
Jaką jestem Matką? O dziwo spokojną i cierpliwą (choć to nigdy nie były moje zalety :D). Staram się też zawsze być "w miarę ogarnięta", mieć porządek w mieszkaniu. Ale też jeżeli mam do wyboru prasowanie a spacer z Haneczką to zawsze wybieram spacer. Jeżeli nie mogę zrobić obiadu to coś zamawiamy. Ale też zaczęłam angażować trochę D.
Czasami gdy mamy odwiedziny, ktoś jest mocno uperfumowany, albo po prostu średnio go lubię (:D) nie pozwalam brać Małej na ręce. Nie pozwalam też głaskać po buzi, a już w ogóle dawania buziaków.
Wyprawkę dla Hanki miałam przygotowaną dobrze. Może powinnam mieć więcej o kilka śpiochów w rozm. 54, ale szybko wyzbyłysmy się tego rozmiaru więc to nie problem. Mogłam kupić wanienkę z organizerem. Zabrakło szumisia, ale okap kuchenny dał radę, a teraz mamy karuzelkę z szumem :D
Na początku żałowałam, że kupiłam dość wysoki kokon, ale teraz gdy Haneczka zaczyna brac rozmach do obracania się zmieniłam zdanie. Mogę ją spokojnie zostawić na łóżku.
Żałuję, że fotelika nie wybrałam z bazą. Jest to na pewno mega ułatwienie.
D. ładnie zajmuje się Haneczką choć boi się np. kapać. Dzisiaj już bacznie się przyglądał kapieli i może przy następnej kapieli będzie Małą trzymał. Nie chce na siłę, ale nie chcę popuszczać bo im dlużej będzie zwlekał tym trudniej będzie mu się przełamać. Ale zostaje z Hanką na ok. 1,5 h i mogę wtedy wyskoczyć do sklemu czy cos załatwić. D. jest ogólnie oszczędny w okazywaniu uczuć, ale sprawa ma się inaczej względem Córki. Nie ma cudniejszego widoku niż D. wpatrzony w Haneczkę i opowiadający jej coś. Albo mówi jej jaka jest piękna i, że musi jej dać mnóstwo buziaków. Albo gada jej co będą jedli ( w ich wizji zaczynają od golonka) :D
Umiejętności Haneczki na tą chwilę:
- uśmiecha się do zabawek, reaguje na twarze. Żeby było śmieszniej, największą radość wykazuje na widok mojej siostry :)
- "śledzi" mnie wzrokiem
- piszczy i gaworzy, mam wrażenie, że czasami "odpowiada", choć może to przypadek
- macha rączkami i nóżkami czasami sama jest zaskoczona, że aż tak macha :D
- powoli zanika odruch moro
- bierze zamach jakby chciała się odwracać z plecków na boczek, w szczególności gdy lezy na przewijaku. Z boczku na plecy się odwraca, ale to chyba "samo się robi".
- leząc na brzuszku podnosi główkę, pomaga sobie rączkami. Czasami gdy położę Dziobaka (czarno białego z czerwonym nosem ) umie leżeć tak kilka minut.
- mniej ulewa (choć dzisiaj mielismy "ważne zozieraczki", wystroiłam ją i siebie, po czym na 10 min przed wizytą...ulała na siebie, na mnie, na bluzkę, spodnie i pantofle...

To chyba tak ogólnie.
Ach, laktacja znowu w trakcie aktualizacji. Nosz kuźwa jak mnie bola te cycki, można zwariować. Musze kupić wieksze staniki i modlić się, żeby się ustabilizowalo bo łaże jak debil z kapuchą na cyckach.

Warto było czekać 7 lat. Wylać każdą jedną łzę, zrobić wszystkie te badania, łazić po lekarzach. Warto było przesiedzieć 9 msc w domu i przytyć 20 kg. Warto było znieść to wszystko. Dla tej Małej Istotki, która wpatruje się we mnie, w tą jej ufność, że zatroszczymy się o nią, która w naszych ramionach czuje się najbezpieczniej. Mimo czasami zmęczenia, bezradności i niepokoju jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Warto walczyć o takie szczęście.

2 listopada 2018, 19:00

Haneczka dzisiaj pierwszy raz śmiała się głośno <3

4 listopada 2018, 21:20

Cudny dzień dzisiaj mieliśmy, taki spokojny (po wszystkich nowieckach, urodzinach, które się skumulowały). Rano D. zrobił śniadanie, później niańczył Hankę, ja zdążyłam przejrzeć ciuchy Haneczki, pochować te już za małe, a wyciągnąć większe. Później przygotowaliśmy pod obiad i poszliśmy na spacer. Szkoda, że D.muysial na dyżur pojsc.
W piątek D. był na imprezie urodzinowej, my z Hanką sobie darowałyśmy, Mała położyła się o 19.00 Ja spokojnie poprasowałam, poogarniałam, myslę sobie -super, okazało się niestety, odbiła to w nocy- karmiła się, odkładałam ją, a ona znowu się wybudzała i musiałam tulić o.O Sobota też była ciężka, ciągle płakała, chwilali wybudzała się z krzykiem. Zasneła chwilę po 19 i spała do 2.00, karmienie i bajka. Dzisiaj dzień "w miarę spokojny", ale nie mogła zasnąć, dopiero o 20.30 ją położyłam do łóżeczka.
Nowa miłość Haneczki to karuzelka tiny love. Uwielbia ją, grucha do niej, smieje się, nawet z 20 min - warta swojej ceny :D Natomiast mata edukacyjna na razie nie skradla jej serca. Bardziej ją fascynuje fakt leżenia na podłodze.
W czasie ciąży nie kochaliśmy się z D. Tylko raz :D najpierw zakaz bo lutinusy, później krwawienie, później łożysko się nie podnosiło, a później były upały, a jeszcze później ledwo wchodziłam do sypialni :D Więc prawie rok wstrzemięźliwości :D Za to teraz... jakbyśmy się dopiero poznali, przeżywamy seksualny renesans. Tylko chyba coś mnie zepsuli przy tym porodzie bo niektóre pozycje sprawiają ból.

8 listopada 2018, 18:17

Wczoraj szczepienie. Hanka uwielbia swoją pediatrę- szczerzy się do niej, oka z niej nie spuszcza.
Waży 5080, nawet lekarka zrobiła "uuuu" :D

Dopada mnie jakieś przesilenie jesienne mimo cudnej pogody. Najchętniej chodziłabym spać o 19.00 a wstawała o 10.00 zdarza mi się w ciągu dnia drzemnąć z wiszącą na mnie Haneczką.

Powinnam zająć się organizacją chrzcin, ale jakoś nie umiem się zabrać za to o.O a wypadają 2.12
Nie wspomnę, że nie mam kupionych ciuchów dla Hanki, ani dla siebie.
Nadal pożeram wszystko jak leci, co z resztą widać po mnie. Jak w czasie ciąży nie nabawiłam się ani 1 rozstępu, tak teraz mam już 2 o.O

Co wieczór pojawia się ból głowy.
Chwilami D.doprowadza mnie do furii. W zasadzie wszyscy doprowadzają mnie do furii.
Osz bym się wina napiła

11 listopada 2018, 20:03

Hank aod 2 dni jakaś marudna- może szczepienie, może skok przypadający na 11/12 tydz. Wczoraj zwymiotowała "serkiem", nie mogła zasnąć. Dzisiaj ulewało się jeszcze trochę serkiem, później po prostu się ulało. Temperatury nie ma, marudna jest, ale j/w
Gadałam z położną dzisiaj mówi, że jak wymioty jednorazowe to nie trzeba się przejmować.
Ale pokłóciłam się wczoraj z D. Nosz kurwa, Hanka wymiotuje ( taki chlust x 2), on usyfiona (ku jej radości), ja się zdenerwowałam i przestraszyłam a on mi mądrośc życiową "bo ona za dużo je musisz jej tyle nie karmić". A ja się pytam to mam jej w połowie karmienia odebrać tą pierś czy np. o 13 nie karmić i pozwolić się drzeć. No i się zaczęło, ze się fosze i on mi chciał "doradzić" Rzeczywiście suer mi doradził, znalazł się specjalista od karmienia piersią. Więc miałbyc wczoraj miły wieczór i było chuja. Dzisiaj miał dyżur, ale mam taką wkurwe że nie chce mi się z nim gadac. A, w ciągu dnia mi napisał madrość kolejną, że jak nie przejdzie Hance do wtorku to trzeba pojechą cod pediatry. Ja bym na to nie wpadła.

D.nie należy do mistrzów taktu i dyplomacji, ale czasami informacje na zasadzie: ma zimne ręce ( milion razy mówiłam już o termoregulacji), za mało karmisz, za dużo, dajmy butle, przecież wiem ze przy body sa klipsy, czemu nie mówisz, że przy body sa klipsy...doprowadzają mnie do furii. Później próbuje się z tego wycofać. Wiem, że nie mówi tego w złej wierze, dba o Hankę jak umie, ale kurwa przecież nawet jeżeli jest przekarmiona to nie zrobiłam tego specjalnie, a te madrosci mi nie pomagają.
Wiem, że chciałby być bardziej zaangażowany, ale z racji czasu jest tak a nie inaczej. Ale jak mowię trzymaj małą w wannie, to nie bo się boi. No sory cycków ci nie oddam.

Tak musiało mi się ulać, ale jutro się poprawie. Na razie chuj mnie trafia.

Acha, i jeszcze moja mama "tez po cichu mysle ze jest przekarmiona".
I żeby jeszcze było śmieszniej jadła normalnie, bez przezerania się. I takie wymioty serkiem mogą się zdarzyć. Ale nie! Ja jestem chujowa bo przekarmiam. I w takich sytuacjach załuje ze nie karmię mm bo mogliby sami karmić wg uznania!
Nienawidze takich dni.

I HAnka źle w nocy spała, ja zle spałam, dzień miałyśmy ciezki, boli mnie kręgosłup, jestem zła i wkurwiona. Amen

15 listopada 2018, 21:04

Kilka dni było ciężkich. Po wymiotach pojawiło się mnóstwo ulewań, we wtorek myślałam, że pójdziemy do lekarza, ale nie dostałyśmy się. Wtorek był bez grama ulewań więc darowałyśmy sobie. I tak teraz jest w miarę ok. Przede wszystkim nie ulewa serkiem co mnie najbardziej martwiło.
W ciągu dnia robi 3 drzemki po ok 30 min, ale musi być na rękach + drzemka na spacerze. Niestety drzemki te nie pokrywają się z karmieniem i po prostu trzeba nosić. A, że będąc noszoną zawsze można coś zobaczyć, to usypianie nie jest łatwe. Wczoraj był moment kulminacyjny, nie zrobiła drzemki o 17, z mojej winy, tzn zasneła, ale chciałam ją odłożyć żeby zrobić sobie obiad i się wybudziła. Byłam głodna, zmęczona i zła. Jak D.przekroczył prób domu to wpadłam w małą histerię. Haneczka chyba wyczuwa klimaty bo zasneła o 18.30, wybudziła się o 19.00, zjadła następną pierś, po czym wybudziła się o 22 (właśnie kończyłam prasować ostatniego bodziaka).
Dzisiaj myśląlam, że wpadam na mega pomysł i zabiorę ją na dłuższy spacer i załatwię drzemkę spacerową i drzemkę planową, ale nie udało się :D
Zdecydowanie za mało spędzam z nią czasu takiego treściwego, np. wspólne leżenie na macie albo kocyku. Skupiam się bardziej na utrzymaniu planu. I w sumie nie wiem co lepsze plan i rytuały czy systematyczność.
Czasami czuję się zmęczona, że ciągle jestem na pełnych obrotach, Haneczka ma jakiś wbidowany detektor wykrywania " mama pije kawe, mama je sniadanie, mama zakłada soczewki, mama jest w kiblu" i wtedy zaczyna płacz. A ja jestem za wychowaniem w duchu rodzicielskiej bliskości więc nie pozwalam się jej wypłakiwać. No i tak ganiam np. z jedną soczewką.
Ale najcudowniejsze są ranki, jak już "pogada sobie w kokonie" ( bo ranne ostatnie karmienie ok. 6-6.30 - odkładam ja do kokona bez względu na to czy śpi czy nie i tam sobie albo zasypia, albo gada i to tak ok. 30 -60 min) wstaję do niej, pytam jak minął dzień, a ona się tak cudownie do mnie uśmiecha, lądujemy w łóżku u mnie i rozmawiamy.
Z D.się ułożyło, pogadaliśmy. Wrócił miesiąc miodowy (tzn wieczorne 2-3godz miodu połączonego z prasowaniem, wystawianiem FV, zmywaniem, przelewami itd., ale zawsze wspólnego).
Z przykrością muszę przyznać, że trochę się zaniedbałam, pozwalam sobie na obżeranie się słodyczami, jem na noc i niestety to widać. Pojawił się cellulit, trzęsące udka i brzuch nadal jak poducha. Kg niby nie najgorzej, ale ciało jak nie moje.
Powoli kończe ogarniać chrzciny :D Dobrze, że nie braliśmy śliubu bo ja nie wiem jakbym ogarnęła wesele :D


18 listopada 2018, 20:14

Lubię takie miłe dni jak dzisiaj.
Wczoraj D. wrócił wcześniej więc szybko ogarnęłam mieszkanie, wieczorem wpadła siostra z narzeczonym.
Haneczka wybudziła się tylko o 4 na karmienie, później o 6.30 :D Rano D.zrobił sniadanie, kawkę. Hanka znowu zasneła i spała... od 10- 14 :D D.robił obiad, ja zabrałam Hankę na krótki spacer. Wróciłysmy, pobaraszkowała trochę, znowu drzemka, kąpieli i już śpi... ;)
Czuję się zrelaksowana i wypoczęta.
Uwieńczeniem wieczoru byłaby lamka wina.

A propo spacerów. U nas od wczoraj minusowa temperatura. Dzisiaj padał śnieg. I np. od jakiejś kobiety w sklepie usłyszałam, że dziecko mi zamarznie... pytam dlaczego, a ona mi, że ziąb jest... dzisiaj sąsiad to samo. Nie, będę dziecko trzymała w domu do maja. Nie, do czerwca, tak na wszelki wypadek.
‹‹ 4 5 6 7 8 ››