Test rano jakiś taki jakby białawy, drugą kreskę widzę jedynie oczami wyobraźni. Jakby tego było mało od wczoraj temperatura poleciała jak nigdy na łeb na szyję i jest na granicy wartości z pierwszej fazy. Pięknie brakowało mi jeszcze problemu z progesteronem. Otwieram wino i niestety fb, a tam kolejne dwie koleżanki oznajmiają światu, że są w ciąży..
Chyba zaczynam się przyzwyczajać do myśli, że zostaniemy z mężem sami 😕
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 czerwca 2019, 23:36
Powtórzyłam rano test, przeraźliwie biały, ktoś mógłby powiedzieć, że za wcześnie, że jeszcze jest szansa, ale niestety nie u mnie. Temperatura wzrosła po dwudniowym spadku o 0,1 jednak nadal ma za niskie jak na ciążę wartości, w cyklach ciążowych była minimum o 0,2 wyższa niż aktualnie. Jest jeden plus tej sytuacji, przynajmniej do terminu miesiączki, mogę się oswajać z myślą, że znowu nie poszło (oczywiście łudząć się gdzieś w środku, że może tym razem ciąża będzie wyglądać u mnie inaczej). Marne pocieszenie, ale zawsze. Tym czasem jest mi zwyczajnie bardzo przykro..
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2019, 16:51
Ponieważ mamy do kliniki kilkaset km, doktor tak dopasował wszystko abym musiała się u niego pojawić minimalną ilość razy, zaproponował, że w jednym cyklu zrobimy stymulacje do pobrania oocytów, a transfer w kolejnym (lub innym dogodnym dla mnie, tyle tylko, że nie może być to ten sam cykl w którym będzie stymulacja).
Jeżeli stymulacja będzie w cyklu lipcowym to transfer w cyklu wrześniowym, jeżeli stymulacja w cyklu wrześniowym to transfer w cyklu październikowym. Nie mogę się doczekać!
Odpoczywam psychicznie od obliczania dni do owulacji, naprawdę to dużo daje, zwłaszcza przy świadomości, że jestem przed IVF. Żałuję, że wcześniej się nie zdecydowaliśmy na in vitro.
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lipca 2019, 09:12
Nie wyczekiwałam w tym cyklu owulacji, nawet temperatury nie mierzę, tak mocno się wsłuchiwałam w ostatnim czasie we własny organizm, że nawet kiedy nie poluję na owulację, wiem kiedy jest. Trochę po czasie, ale za to z pełnym pakietem objawów, kłucie w jajniku, szyjka macicy, śluz, test LH (zrobiłam dzisiaj z ciekawości). Założę się, że jutro temp będzie wskazywać II fazę. Mam takie uczucie jakbym poluzowała jakieś bardzo napięte od dawna struktury w organizmie.
Świadomość, że nie staramy się w tym miesiącu, pokazała mi, że nawet sobie nie zawalam sprawy jakie te całe starania były stresujące. Bez wątpienia dużym komfortem psychicznym jest świadomość, że czeka na mnie w klinice zamrożone nasienie dawcy (o świetnych parametrach), wszystkie potrzebne badania mogę robić ze spokojem w swoim czasie.
Gdyby któraś z Was się zastanawiała jakich, to oprócz typowych przed in vitro (AMH, FSH, TSH, LH i prolaktyny, cytologi, chorób zakaźnych), robię pełną diagnostykę po poronieniu https://www.testdna.pl/poronienia-nawykowe/?gclid=Cj0KCQjwitPnBRCQARIsAA5n84mAWXVmJ0SCBn7aWwjzZBFEgon8tXGqjhY0HYVmygbtWXynXmxBi8caAullEALw_wcB
Musieliśmy przełożyć stymulację na kolejny cykl, pobranie komórek wypadało dokładnie w środku pobytu za granicą, którego przełożyć nie mogliśmy. Za około 3 tygodnie rozpoczynamy podawanie leków.. Jednocześnie jestem podekscytowana tym wszystkim i pełna lęku.. Czy się uda.. Czy zarodki będą się rozwijać na tyle dobrze, że transfer będzie możliwy, jeżeli tak to czy uda im się przetrwać w brzuszku.. Pewne jest tylko jedno, drugiego in vitro nie będzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 sierpnia 2019, 13:28
Na co dzień funkcjonuję normalnie, ale ostatnio dopadły mnie demony przeszłości. Dwa dni temu rodziła jedna znajoma, dzisiaj druga, następna za dwa tygodnie ma termin, wczoraj odebrałam telefon, że inna wyszła z pierwszego trymestru, a wisienką na torcie był sąsiad (miły gość, ale nie trzeźwiejący-jak cała jego rodzina), dzielący się radosną nowiną, że zostanie dziadkiem. Myślałam, że świetnie sobie radzę ale natłok takich informacji sprawił, że jest mi po prostu smutno, gdyby, któreś z moich dzieci zostało ze mną, miałabym 5 miesięcznego malucha w domu lub byłabym w 5 miesiącu ciąży, to nadal boli.. i chyba nigdy nie przestanie.
Myśl o in vitro budzi tyle samo nadziei ile obaw..
Czy będzie mi kiedyś dane trzymać w ramionach własne dziecko?
11 dni.. a ja nie wiem czy tego chcę, wpadłam dzisiaj na wpis w pamiętniku, który rozdrapał stare rany.. a co jeżeli zajdę w ciążę i ją znowu stracę? Trójkę dzieci już straciłam, czy mam w sobie siły by żyć dalej gdyby los obdarował mnie kolejną stratą. Kiedyś wiara pomagała mi w trudnych chwilach, ale po tym wszystkim co się wydarzyło (nie tylko mi ale innym dziewczynom z tego forum), zaczynam wątpić w istnienie Boga, a jeżeli istnieje to nie wiem czy chce mieć z nim coś wspólnego.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 września 2019, 09:27
Zaczynam świrować myślę o nadchodzącej stymulacji 50x na minutę, dla wyciszenia szukam informacji o IVF w necie, nawet wiem już co to antagonista GnRH i w jakim celu się go stosuje (creepy). Ech.. cierpliwość nigdy nie była moją najmocniejszą stroną, nakręcam się od tygodnia i nie zapowiada się aby było lepiej hihihi. Doskonale wiem, że spokój jest najważniejszy, ale rozum swoje, a emocje swoje..
Właśnie sobie uświadomiłam bardzo istotną rzecz, PMS is coming.. i wszystko jasne
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 października 2019, 20:18
Dzisiaj mam zdecydowanie lepszy nastrój niż zazwyczaj, oby już tak zostało, zastanawiam się jak to będzie 😊. Co zabawne jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak na zastrzyki - dziwne uczucie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 września 2019, 14:56
Nowy cykl, nowe nadzieje. Czułam, że @ przyjdzie szybciej, ale nie chciałam się nakręcać. To niesamowite jak po miesiącach obserwacji własnego ciała czyta się z siebie niemalże jak z książki. Jutro rano pierwszy zastrzyk! Trochę się boję jak to będzie, ale póki co bardziej cieszę się, że już zaczynamy
Wczoraj robiłam sobie pierwszy zastrzyk, ręce mi się trzęsły jak nie wiem co, ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że jest to praktycznie bezbolesne aktualnie tylko tabletki do 8 dc, nie jest źle.
Wczoraj spędziłam dzień na ogrodzie, zdecydowanie mnie to odprężyło, tylko chyba przesadziłam z pracami porządkowymi bo dzisiaj jestem trochę połamana, ale to nic, postanowiłam zostać w domu i odpocząć.
Moja aktywność na ovu jest wprost proporcjonalna do poziomu podekscytowana 😁
Czasami czuje lekkie rozpieranie w jajnikach i tak sobie myślę, że tam w środku się cuda dzieją i rosną zdrowe piękne komórki jajowe, z których będą dzieci. Napawa mnie to optymizmem i daje nadzieję. Rozmawialiśmy dzisiaj z mężem , co jeżeli się nie uda i przyznam szczerze, że była to oczyszczająca rozmowa. Mamy dwie fantastyczne opcje, albo zostaniemy rodzicami albo poświęcimy się podróżom i realizacji planów, które przez rodzicielstwo były odkładane. Oczywiście bycie mamą (taką nieaniołkową) jest na pierwszym miejscu w hierarchii, ale chyba zaczynam oswajać się z tym, że jak nie pójdzie to odpuszczamy. Jestem zmęczona życiem pod dyktando owulacji, okresu, usg, testów LH, ciążowych itd. Podziwiam kobiety, które walczą latami, mnie ten nieco ponad rok zdewastował psychicznie, czas zacząć myśleć o sobie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego 2022, 08:36
Czuję się koszmarnie.. Mdłości, senność i zmęczenie, chodzę naładowana jak osa, taki pms turbo, ale nie narzekam, to cena jaką podjęłam się zapłacić, jaką chce zapłacić.
Zadzwonił lekarz, od niedzieli (9 dc) mam brać Menopur, pierwsze usg dopiero w pon (10 dc), dziwne to.. zastanawiam się czy mimo wszystko nie iść kontrolnie na usg, chociaż lekarz mowił, że to bez sensu, bo będzie za wcześnie, już nic nie wiem 🤔 tak ogólnie, czuję się lepiej ale nadal jestem senna i rozkojarzona (może to hormony a może pora roku), najchętniej zakopałabym się pod kołdrę, zasnęła i obudziła po transferze, a najlepiej to na początku drugiego trymestru hihi 😁
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 września 2019, 16:35
Posluchałam Waszych rad i nie poszłam w piątek na dodatkowe usg, mimo że korciło 😉
Wyniki cytologii przyszły pocztą, razem z receptą, II grupa, czyli odczyn zapalny (i nie jest to związane z infekcją bo w rozmazie grzybów i bakterii brak) dostałam leki, po których mam się zgłosić na kontrolę. Oby tylko transwer się przez to nie przesunął..
Przez krótką chwilę byłam dzisiaj szczęśliwa.. Kiedy wyszłam z gabinetu po usg i usłyszałam, że organizm bardzo dobrze zareagował na stymulację, mam po kilka pęcherzyków na każdym z jajników (7 na prawym, 4 na lewym) lekarz określił, że jeszcze trochę podrosną i będą ok, wypisał rozmiary. Przekazałam wyniki lekarzowi z Czech i tu pojawia się kłopot. Lekarz który robił usg mówi, że jeszcze trzeba jeszcze trochę postymulować, drugi że jest już ok i podajemy lek na dojrzewanie. Do środy będę myśleć tylko o tym, czy nie jadę tam bez sensu, bo schrzaniono monitoring cyklu.
W klinice zjawiliśmy się o 8 rano, o 8:30 leżałam na stole, anastezjolog założył wenflon, coś wyblubrał, że zaraz zasnę. Sekundę później zrobiło mi się ciepło w gardle, a drugą sekundę później słyszałam "pani x, pani x, dobre się pani czuje", myślę sobie "odejdź babo, daj spać", nie otwieram oczu, nie ruszam się, może sobie pójdzie, ale nie odpuszcza. Ból jajników uświadomił mi, że już po zabiegu, a ten natręt to pielęgniarka, otworzyłam jedno oko, patrzę, pielęgniarka się szczerzy "wszystko dobre? ", "dobre, dobre", chyba było widać, że boli bo drugie o co zapytała to czy chce coś przeciwbólowego (to było jak pytanie do dziecka czy chce odpakować wcześniej prezent spod choinki). Pielęgniarka przyniosła czopka, rezolutnie zapytałam, w który otwór 😎. Czopek pomógł - trochę boli, ale znośnie, mąż na pytanie jak się czuje, usłyszał "jakbym wypiła butelkę wina i jakby ktoś zgwałcił mi jajniki, kolejność dowolna".
Wracamy do domu, pobrano 15 komórek, jutro dowiem się ile z nich jest dojrzałych.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 października 2019, 14:19
@czekamynadzidzie: wszystko zależy kiedy będzie 1 dc, ale plus minus za miesiąc😄
@Krąsi, @taśta, @Wiki, @Pinka dzięki za wsparcie 💛
Z 15 komórek 10 było dojrzałych, zapłodniono wszystkie, w sobotę info ile zarodków przetrwało. Do tego czasu chyba zaniosę jajo i je wysiedzę. Starania o dziecko ponoć uczą cierpliwości.. Taaaa jasne i dlatego do soboty będę siedzieć jak na szpilkach, a później do poniedziałku 😁