Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania 4 ciąże, 5 aniołków, 1 ziemski syn ❤️
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
4 ciąże, 5 aniołków, 1 ziemski syn ❤️
O mnie: Rocznik 83, mama szóstki dzieci. Pięciu, których nigdy nie poznałam oraz syna, który ze mną został. (Hormony, tarczyca, kariotyp - ok, mutacja PAI-1 4G hetero, NK 19%, HLA-1 dodatnie.)
Czas starania się o dziecko: Trwały równe dwa lata
Moja historia: Kiedy podjęliśmy decyzję o powiększeniu rodziny, zaszłam w ciążę w pierwszym cyklu starań. Przez myśl by mi nie przeszło, że coś może pójść nie tak. Jednak los szykował bolesną drogę do rodzicielstwa. Straciłam trzy ciąże: listopad 2018 (11tc), kwiecień 2019 - bliźniaki (5tc), październik 2019 (4tc). W czwartą ciążę zaszłam w listopadzie 2019, ciąża bliźniacza.. ale serduszko jednego z dzieci zatrzymało się (6tc), drugie zostało ze mną ❤️ W 36 tygodniu ciąży po 12h porodu zakończonego CC w lipcu 2020 pierwszy raz mogłam przytulić swoje dziecko ❤️
Moje emocje: Spełniona

7 maja 2019, 22:48

Byłam w ciąży dwa razy, żadnego z moich dzieci nigdy nie będę mogła trzymać w ramionach. Za każdym razem 8 dni po owulacji wiedziałam, że jestem w ciąży jeszcze przed zrobieniem testu i nie ma to żadnego związku z intuicją, czuję to fizycznie, zmieniają się piersi, brzuch się napina inaczej niż na okres. Kiedy w ostatnim cyklu lekarz powiedział, że powstały torbiele krwotoczne na jajnikach i nie było owulacji (owulka miała być z dwóch jajników, na obydwóch powstały torbiele krwotoczne), było mi smutno ale pomyślałam, ze może nawet lepiej ponieważ krwawiłam cały czas. Wieczorem jednak zaczęłam się czuć ciążowo, pomyślałam że fiksuje, ale na wszelki wypadek zrobiłam rano test. Oczywiście był pozytywny, beta z krwi 345. Lekarz nastraszył mnie ciąża poza maciczną, z nerwów myślałam, że oszaleje.. długo nie czekałam ciąża obumarła.. A teraz zachodzę w głowę, czy to nie przez stres, że może gdybym nie zrobiła tego cholernego testu to byłoby wszystko ok i znowu rosło by we mnie życie. Nigdy się nie dowiem..

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 września 2019, 10:14

8 maja 2019, 23:00

Wspomnienie pierwszej ciąży, to będzie długi wpis, ale muszę to z siebie wyrzucić.

To był nasz pierwszy cykl starań, wsłuchiwałam się niczym maniak w sygnały organizmu wiedząc, że u niektórych kobiet ciąża daje się rozpoznać jeszcze przed pierwszą miesiączką, byłam podekscytowana i pełna optymizmu. Około 9 dpo czułam się od rana bardzo wyciszona, spokojna, lekko senna i optymistycznie nastawiona do świata (co wydało mi się dziwne, bo przeważnie rano odczuwam ból istnienia, niechęć do świata, nienawiść do budzika – oczywiście później wszystko przechodzi, ale taki odmienny nastrój zaraz po przebudzeniu to było coś BARDZO niespotykanego). Popołudniu wyczułam w górnej części prawej piersi bolesny guzek, i miałam kilka lekkich wybuchów gorąca. Tego dnia wieczorem uznałam, że jestem nienormalna, bo nie jest możliwe aby tak szybko odczuwać objawy ciąży, popukałam się w myślach w głowę, wyśmiałam samą siebie i poszłam spać. Oczywiście nikomu o tych objawach nie mówiłam, bo nie chciałam aby uznano mnie za wariatkę. Nie sądziłam, że coś z tego wyjdzie za pierwszym razem nie miałam też jakiegoś wielkiego parcia, po prostu „będzie, to będzie”, ale myśl o tym, że być może się udało była trudna do wywalenia z głowy. 12 dpo od rana kiepsko się czułam, nie miałam apetytu, chciało mi się spać, miałam uczucie jakbym przedawkowała cukier. Jak zakładałam stanik zauważyłam, że biust zaczął być dziwnie tkliwy (stwierdziłam, że od tej obserwacji objawów już chyba całkiem odlatuje od rzeczywistości). Jednak popołudniu kupiłam ulubionego batona, ugryzłam dosłownie raz i stwierdziłam, że jest obrzydliwy. Można sobie wkręcić mdłości, wybuchy gorąca, nawet bolesne cycki, ale za nic w świecie nie wkręciłabym sobie, że ulubiony baton nie smakuje (no way). Z resztą nawet nie wiedziałam, że tak może być, poszłam do apteki po test, z racji, że było jeszcze przed pierwszym dniem spodziewanej miesiączki, wybrałam najbardziej czuły. Kupiłam dwa, nie czekałam do rana. Miałam rację – byłam w ciąży. Euforii nie było końca, pierwszy cykl starań i takie szczęście! Oczywiście nie dało rady utrzymać tego w tajemnicy, od razu powiedzieliśmy całej rodzinie, nasi rodzice się popłakali ze szczęścia. Lekarz potwierdził ciążę na usg, wszystko było ok, a mój organizm z każdym dniem z większą intensywnością informował o stanie w jakim jestem, mdłości, mdłości, mdłości, od otwarcia oczu do zamknięcia, turbo senność i opróżnianie pęcherza kilka razy w nocy. Cieszyłam się, bo lekarz mówił, że kobiety które mają takie objawy, mają też większą szansę donosić ciążę, bo to znaczy że hormony są w porządku.

Cóż ciąża obumarła kilka dni przed badaniem prenatalnym, w połowie 11tc. Jak to możliwe przecież dwa tygodnie temu słyszałam i widziałam bicie serca.. przecież nadal mam wszystkie objawy ciąży..

Ponoć nadzieja umiera ostatnia.. w moim przypadku umarła dość szybko, w chwili kiedy lekarz pokazał monitor, na monitorze widziałam śpiącą pod mym sercem kruszynę, której serduszko było przerażająco milczące, dzieciątko wyglądało tak spokojnie, jakby zwyczajnie spadło, ale to niestety nie był zwykły sen.. myśli odbijały się echem w mojej głowie. Obraz z usg zostanie ze mną na zawsze.

Skierowanie na zabieg.. gonitwa myśli i przeglądanie stron dla rodziców po promieniach. Poczytałam co jest napisane na wszelkiego rodzaju forach w tej tematyce, z jednej strony poczułam, że nie jestem z tym wszystkim sama, z drugiej naczytałam się rzeczy, które wcale nie ułatwiły tego co nieuchronnie mnie czekało, miałam w głowie tylko więcej pytań.

Wyłyżeczkowanie jamy macicy

W szpitalu lekarz potwierdził w badaniu usg ciążę obumarłą, mogłam spojrzeć na naszą kruszynkę ostatni raz.. nie dałam rady utrzymać emocji, łzy popłynęły po policzkach.

Rano dostałam dopochwowo 3x Cytotec, na wywołanie poronienia. Miałam czekać na krwawienie, jeżeli wystąpi wezmą mnie na sale zabiegową. Czekałam nie jedząc i nie pijąc cały dzień, miałam lekkie skurcze brzucha, nie za bardzo bolesne, po za tym nic się nie działo. Wieczorem przyszedł lekarz powiedział, że jak do tej pory jest cisza to mogę zjeść lekki posiłek i się napić. Rano dostanę kolejną porcję leku, po której będę mieć zabieg. Wieczorem zaczęłam krwawić, wyglądało to jak dość intensywny okres, dużo skrzepów, bardzo ciemna krew, nie było to jakoś specjalnie fizycznie bolesne. Poszłam spać, po krótkim czasie obudził mnie rozrywający ból w podbrzuszu, ból jakiego nigdy wcześniej nie znałam. Nie wiedziałam co się dzieje, nawet nie wiedziałam jak sie nazywam, po ok. 30 sekundach ból minął. Wiedziałam, że mogą występować bolesne skurcze, ale żeby aż tak? Jeszcze nie wiedziałam, że to zapowiedź bólu jakiego nigdy w życiu nie zaznałam.. Kolejny skurcz pojawił się po niecałych 10 minutach, trwał podobnie, zmiana pozycji nie przynosiła ulgi, jednak ból był tak silny, że pozostanie w pozycji ,w której byłam było niemożliwe. Skurcze wracały z bezlitosną systematycznością, co kilka min. Myślałam, że oszaleje, ale wiedziałam, że muszę to przetrwać. Po dwóch godzinach, poprosiłam o leki przeciwbólowe, nie pomogły (równie dobrze mogłabym dostać witaminy). Pomiędzy skurczami zasypiałam z wycieńczenia, czas pomiędzy nimi się skracał, same skurcze z kolei trwały coraz dłużej. Odchodziłam od zmysłów. Z każdą kolejną godziną skurcze przychodziły coraz częściej i trwały coraz dłużej, trwały nieskończenie długo.. czas między skurczami zaczął się zlewać, jeden skurcz się kończył drugi zaczynał. Nieprzerwany ból doprowadzający na skraj wytrzymałości, doprowadzający do szaleństwa. To był moment, w którym nic już nie miało znaczenia, chciałam umrzeć, dotarłam do granicy wytrzymałości, nawet już nie myślałam o dziecku, chciałam tylko aby to się wreszcie skończyło.. i kiedy w myślach mówiłam sobie, że już dłużej nie dam rady.. Długi skurcz napiął organizm tak bardzo, że coś we mnie pękło.. Ból ustał, skurcze ustały, ciało się rozluźniło. Wszystko się uspokoiło, uczucie fizycznej ulgi. Zdziwiłam się bo wyleciała ze mnie tylko zwykła woda.. poszłam wymienić podkład, usiadłam na WC i wtedy poszło jak z kranu ogromna ilość nawet nie wiem czego, krwi.. skrzepów.. tkanek.. czy to było moje dziecko? Nie miałam siły sprawdzić, krew zasłaniała wszystko, byłam wycieńczona, kręciło mi się w głowie, obraz się rozmazywał. Wszędzie było pełno krwi, próbowałam posprzątać, ale nie dałam rady, zaczęły się odruchy wymiotne, dreszcze, w końcu straciłam przytomność. Obudzono mnie na sali zabiegowej abym podpisała zgodę na narkozę, podpisałam, dalej pustka.

Z narkozy wybudziłam się w pokoju, nie czułam bólu.. Boże nie czułam bólu, ale nie tylko bólu nie czułam.. nie czułam dziecka, nie czułam siebie, nie wiedziałam już nawet kim jestem. Chciałam zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić, wymazać wszystko to co się wydarzyło. Chciałam zapomnieć. Chciałam być sama.

Notatka z 20.11.2018r.
3 dzień po zabiegu (w sumie noc) insomnia
W ciągu dnia marzę o wieczorze, o chwili, w której zamknę oczy, a kiedy jestem już w łóżku, nie mogę zasnąć. Ironia losu, gonitwa myśli.. próbuje to wszystko jakoś poukładać, ale utrata nienarodzonego dziecka jest czymś co nie mieści się w żadne ramy. Jest czymś z czym kobieta musi zmierzyć się sama, nawet jeżeli ma największe w świecie wsparcie bliskich osób.

Staram się o tym nie myśleć.. w dzień nawet się udaje, najgorsze są noce, w nocy wszystko wraca. Chwila kiedy usłyszałam „nie ma akcji serca” , chwila kiedy i moje własne zamarło, gdy sekundy się dziwnie rozciągnęły a słowa lekarza jakby nie były skierowane do mnie, ale w gabinecie byliśmy tylko my..

Medycyna mówi „płód”. Czy tak myśleć i nazywać nie byłoby łatwiej? 3 miesiące.. niby niedługo, ale wystarczyło by wyraz płód przestał pasować. Zwłaszcza gdy od samego początku ciąża jest stanem wiadomym (trudno się nie zorientować kiedy mdłości trwają 24h). Miałam wystarczająco dużo czasu by pomiędzy budowaniem nowej dziwnej relacji z miską, niepostrzeżenie zbudowała się relacja między mną a powstającą pod sercem obietnicą życia.
Czy nienarodzeni trafiają do nieba?

Notatka z 28.11.2018r.
Świadomość, że jeszcze nie tak dawno temu biło we mnie małe dziecięce serduszko, sprawia że czuje w sobie pustkę, patrzę na zmniejszający się brzuch.. pamiętam jak obserwowałam kiedy rósł. Czytałam jak szybko rośniesz mój Aniołku, jak zmienia się Twoje ciało, a jak moje. Miałeś lub miałaś 3cm.. zmieściłabym Cię na dłoni.. nawet nie podejrzewałam, że coś jest nie tak.. byłam na usg raptem 2 tygodnie wcześniej, widziałam malutkie rączki, nóżki, bijące serduszko. Ciążę czułam każdą częścią ciała, miałam pełen pakiet dolegliwości, nawet kiedy Twoje maleńkie życie we mnie zgasło.. rozpędzony hormonami organizm nic nie dał po sobie poznać.. milczenie lekarza w trakcie badania odbija się echem w mojej głowie..

Notatka z 09.12.2018r.
Jedyne dowody tego, że byłam w ciąży to zachowane nagranie małego dziecięcego serduszka, kiedy jeszcze biło i dziura w moim własnym.. fizycznie ciało wróciło do stanu sprzed ciąży, a ja wróciłam do pracy i do obowiązków domowych. Życie toczy się dalej.. mam wrażenie, że tylko ja o Tobie pamiętam mój Aniołku, z mężem nie rozmawiamy o tym co się stało.

Would you know my name if I saw you in Heaven?
Would it be the same if I saw you in Heaven?
I must be strong and carry on,
Cause I know I don't belong here in Heaven.

Eric Clapton

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2022, 22:21

10 maja 2019, 08:04

Siedzę w kuchni, dopijam kawę, aura za oknem idealnie wpasowuje się w mój nastrój. Jest szaro, powietrze wydaje się jakieś takie ciężkie, na dachu sąsiedniego budynku siedzą nieruchomo gołębie. Patrzę na to wszystko jakbym była w jakimś matrixie, chciałabym aby to był sen, kiepski sen z którego się obudzę, ale nie jest. Za godzinę mam wizytę gin, ciekawe jak tam moje torbiele krwotoczne.. Martwię się co powie.

10 maja 2019, 09:47

Już po wizycie, nie ma śladu po torbielach, wszystko wygląda dobrze, mam się pokazać za na początku czerwca. To drugie poronienie, lekarz zasugerował, że może to być tylko okrutny przypadek, ale warto dla pewności zrobić badania. Czas zmierzyć się z myślą, że jest jakiś problem moim organizmem.

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2019, 08:39

11 maja 2019, 22:16

8 dc
Uznaliśmy z mężem, że potrzebujemy odpocząć od tematu ciąży na jakiś czas, nie chcemy aby życie kręciło się tylko wokół owulacji, a ostatnio jakoś tak jest. Zatem to ostatni cykl i robimy sobie przerwę, czy coś z niego będzie, nie wiem bardzo bym chciała, od nie chcę się nastawiać, żeby się nie rozczarować.

16 maja 2019, 09:02

13 dc
Dzisiaj popołudniu inseminacja.

Test LH negatywny
Temp niska
Pecherzyk na prawym jajniku 1,84
Endometrium 0,87

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2019, 08:43

18 maja 2019, 10:15

15 dc
Sama już nie wiem co o tym wszystkim myśleć, rano ucieszyłam się z pozytywnego testu LH, a po wizycie u lekarza załamka, pecherzyk przez dwie doby zwiększył się tylko o 0,05. Ciekawe czy któraś z was miała tak, że pęcherzyk nie wzrósł zbyt mocno w ostatnich dniach przed owu, a mimo to do owulacji doszło. Byłam dzisiaj u innego lekarza niż zwykle, już nic nie rozumiem, jeden mówi żeby robić testy LH drugi, że nie są miarodajne. Usłyszałam, że niby rozmiar pęcherzyka jest ok, ale lekarz powiedział, że trudno powiedzieć czy coś z tego będzie, bo testy LH o niczym nie świadczą.. i bądź tu mądrym. Ależ to byłby niefart gdyby ostatni cykl starań był bezowulacyjny..

Test LH pozytywny
Temp odczyt niemiarodajny - piłam wczoraj
Pecherzyk na prawym jajniku 1,89
Endometrium 1,1

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 grudnia 2019, 13:16

20 maja 2019, 08:36

17 dc / 1 dpo
Lekarz potwierdził, że z dużym prawdopodobieństwem doszło do owulacji, z oceny usg dość niedawno. Chociaż od rana byłam pewna, że owu w tym cyklu nie będzie (pecherzyk mniejszy niż zwykle, brak bólu owulacyjnego, brak skoku temperatury, brak śluzu płodnego). Poszłam do lekarza aby usłyszeć wyrok, a tym czasem kamień z serca. Jest szansa. Oby tym razem los był łaskawszy..

Pęcherzyk 1,3 nieregularny kształt, lekko wypełniony krwią
Endometrium jak w pierwszej fazie cyklu
Temp +0,16 (ale nadal jest w obszarze niskich wartości)

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2019, 09:01

21 maja 2019, 05:55

18 dc / 2 dpo
Wykres temperatury płaski jak nieszczęście. Tendencja jest rosnącą ale nie tak jak w poprzednich cyklach, gdzie skok następował w czasie jednego dnia.. Oby nie spełniły się moje obawy :( czy u tej samej osoby może być tak, że raz temperatura rośnie skokowo, innym razem powoli. Mierze temp trzeci cykl, dwa pierwsze miały wyraźny skok temperatury, w tyn cyklu temp rośnie ale bardzo powoli (+0,10)

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2019, 09:07

22 maja 2019, 10:29

19 dc / 3dpo
Temeratura rośnie wyjątkowo leniwie.. (+0,06) ale rośnie. Nigdy nie sądziłam że poranne mierzenie temperatury może być stresujące, a jest. Na mierzenie temp mam nastawiony budzik na 5:45, a od kilku dni budzę zanim zadzwoni ok. 5. Jestem ostatnio strasznie rozdygotana wewnętrznie, wiem że to nie pomaga, niby jestem spokojna ale organizm pokazuje, że tak nie jest. Drżenie powiek czy nagłe kołatanie serca, napady lęku i niepokój, dopadają mnie kilka razy dziennie, próbuję nad sobą panować ale chyba mi to nie wychodzi..

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2019, 09:04

22 maja 2019, 12:35

Właśnie rozmawiałam z koleżanką z pracy.. taką najbardziej ulubioną. Jest w ciąży. Gdybym w zeszłym miesiącu nie zaliczyła ciąży biochemicznej bylybysmy obie w tym samym tygodniu. Serce mi pęka, cieszę się Jej szczęścien, ale jestem w rozpaczy. Drugi raz przytrafiło mi się to samo. Drugi raz będę patrzeć na bliską osobę i na jej rozwijającą się ciążę wiedząc, że byłabym dokładnie na tym samym etapie, a kiedy będzie trzymać dziecko na rękach będę myśleć o tym, że mojego nigdy w ramiona nie wezmę. Nie chce mi się żyć.

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2019, 17:54

23 maja 2019, 09:06

20 dc / 4 dpo
Pobiłam dziś rekord porannej pobudki 4:15, na szczęście udało mi się zasnąć i obudziłam się chwilę przed budzikiem. Całą noc spałam bardzo niespokojnie, śniły mi się straszne głupoty, coś w klimacie filmu "Jestem legendą". Nie opuszcza mnie towarzyszący od kilku dni niepokój, serce bije ciężko, czuję każde uderzenie, jakby było dla organizmu nadzwyczajnym wysiłkiem.. Temperatura poszybowała dziś w niebiosa (+0,26)

24 maja 2019, 10:55

21 dc / 5 dpo
Od wczoraj popołudniu jestem o wiele spokojniejsza, co zabawne nic w tym kierunku nie robiłam, organizm sam się wyciszył :) W zeszłym miesiącu test pozytywny wyszedł w 6 dpo zatem jutro testowanie 😈. Nie nastawiam się specjalnie. Zobaczymy co przyniesie los. Wiem, że jest dość wcześnie na testowanie, ale mam w domu jeszcze 8 testów zamówionych z allegro, trzeba je zużyć, bo najbliższym czasie potrzebne nie będą, a nie chce aby były w domu. Dzisiaj mam zamiar skorzystać z pogody i spędzić trochę czasu w hamaku na ogrodzie.

29 maja 2019, 08:00

26 dc / 9 dpo
Już wiem, że nic z tego nie będzie.. Nadzieja wróciła na chwilę wczoraj wieczorem kiedy zacznęły delikatnie boleć piersi, ale dzisiaj rano nie miałam już złudzeń, ból jest zbyt delikatny na ciążę, to symptom zbliżającej się miesiączki.. Obecny cykl był dla mnie wyjątkowo trudny, najchętniej schowałabym się przed ludźmi i światem. Jest wyjątkowy też pod względem ilości osób, które radośnie oznajmiły swoją ciążę.. Praktycznie codziennie, albo telefon albo fb, jakby rzeczywistość z każdej strony chciała mi udowodnić, że mogę się czuć jeszcze gorzej.. i jeszcze dzień matki po drodze. Cytując klasyka "pięknie k.. pięknie".

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2019, 09:28

31 maja 2019, 23:52

28 dc / 11 dpo
Dzień "cudownych" wiadomości..

Wizyta kontrolna u lekarza i tekst "ale patrząc na obraz endometrium nie wykluczałbym ciąży". Serio? Kiedy już się pogodziłam z tym, że nic z tego nie będzie, to lekarz odpala lont z dynamitem o nazwie nadzieja. Nie jestem, wiem to na 100%, od ostatniego czasu nie robiłam testu i nie robiłam bety, nie muszę. Po prostu wiem. Niestety czuje to każdą komórką ciała.

Informacja nr 2, nasz dawca wyjeżdża zawodowo za granicę w lipcu i wróci.. Chm.. no właśnie niewiadomo kiedy, a w sumie raczej nie wróci i będzie na tyle daleko, że o wizytach mogę zapomnieć..

Płakać mi się chce.. Nie wiem co robić, przedłużyć próby o kolejny cykl, czy odpuścić. Wszystko jest pod górę, tracę nadzieję, że kiedykolwiek będziemy mieli dzieci..

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 czerwca 2019, 09:28

2 czerwca 2019, 07:04

1 dc
No to rozpoczynam nowy cykl, ciąży brak. Niestety znam swój organizm zbyt dobrze. Mieliśmy zrobić przerwę, ale w związku z wyjazdem dawcy rozważam czy nie pogadać z mężem o tym aby ten cykl jeszcze wykorzystać. Muszę najpierw sobie odpowiedzieć na pytanie, czy dam radę psychiczne to udźwignąć.

5 czerwca 2019, 09:26

4 dc
"Kolejny ostatni" cykl starań przed przerwą, jednak zdecydowaliśmy, że ze względu na wyjazd naszego dawcy, przedłużymy starania jeszcze o ten jeden cykl. Zatem rozpoczynam odliczanie do owulacji. Jesteśmy wstępnie umówieni z naszym dawcą na inseminację w 13 i 15 dc. Zastanawiam się czy w tym cyklu robić testy LH i pomiar temperatury z jednej strony fajnie byłoby odpuścić z drugiej nie wiem czy z moim charakterem jest to realne. Zobaczymy :) W tym cyklu uruchomiłam olej z wiesiołka (może pomoże).

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2019, 09:29

10 czerwca 2019, 10:20

9 dc
Za 3 dni wizyta kontrolna u gin, chce sprawdzić czy owu w ogóle będzie, zastanawiam się czy robić pełny monitoring, czy tylko to jedno sprawdzenie, a reszta na żywioł, sama nie wiem. Mieszkają we mnie sprzeczne odczucia, z jednej strony zaczynam się godzić z tym, że być może nigdy nie będziemy mieli dzieci, z drugiej strony nadal bardzo bym chciała. Jestem jednak psychicznie zmęczona tą sytuacją, mam wrażenie że przegapiłam swój moment i zwyczajnie jest za późno.

Temp niska

13 czerwca 2019, 21:46

12 dc
Inseminacja zaplanowana na 13 i 15 dc, kontrolne rozpoczęłam dziś monitoring cyklu. Jakie było moje zdziwienie kiedy lekarz powiedział, owulacja dziś lub jutro, pęcherzyk 0,22x0,17. Szybkie zmiany w kalendarzu i udało się przestawić termin, inseminacja dzisiaj jeszcze zastanawiamy się czy lepiej powtórzyć jutro czy pojutrze. Dzisiaj rano temp zaliczyła ostry pik w dół, czyli niby jak powinno być przed owu. Test LH negatywny, choć lekarz wspomniał, że to może nic nie znaczyć. Zobaczymy jak to będzie, nie chce się nastawiać, nie chce sobie robić nadziei.

18 czerwca 2019, 07:16

17 dc / około 3 dpo
Poranna temperatura powiedziała dzisiaj rano, że owulacja była. Tyle wiem. Wczoraj nie mierzylam temp bo w niedziele wieczorem zaprzyjaźniłam się z butelką wina, ale zakładam, że owu była gdzieś w weekend. Za tydzień o tej porze będę już wiedzieć czy się udało. Pozostaje czekanie..
1 2 3 4 5 ››