X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki 5 lat starań, pcos,IO, hashimoto, niedoczynność, niskie parametry nasienia + immunologia
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

3 listopada 2015, 17:15

Znów rozjaśniają się te ciemności w których się znajduję... Kolejny raz zaczęłam NP, jeśli tym razem wytrwam to skończę 24 grudnia :) Jestem szczęśliwa, czuję że chociaż na tą jedną rzecz mam wpływ :)
W pracy sprawy powoli się układają ale to nie jest to czego szukam :/

4 listopada 2015, 18:58

Piszę szczerze. Dzisiejszy dzień jest do dupy. Tak ! Nie będę dziś cenzurować tego słowa! Do DUPY.
Jestem typową kobietą, dziś objaw 'typowości" mam taki- niezdecydowanie. Czego ja właściwie chcę?
Przez ponad 2 miesiące czekałam na okres a jak już się łaskawie zaczął to narzekam. Nadejście @ zwiastowały, niczym makabryczne fanfary, trzydniowe plamienia oraz nieznośny ból kręgosłupa. Jak mamę kocham, miałam się nie skarżyć ale już nie wytrzymie :/
Od wczoraj normalny (jak na mnie) okres ale bóle się nasiliły.
A może nie jest tak źle, a ja się po prostu "odzwyczaiłam" i niepotrzebnie marudzę ?
I mam męczący katar i nie mogę zjeść ciasta, które jest w lodówce bo jestem na "diecie".
Bmi 27, już jestem za szeroka żeby się oszukiwać że ta waga jest prawidłowa.
A może to dobrze? Może to ma na celu zmobilizowanie mnie do walki?
Tylko czemu ja muszę walczyć... Nie jestem inna niż reszta staraczek. Każda chciałaby zajść w ciążę bez większych kłopotów i nie musieć walczyć.

Gdzieś kiedyś przeczytałam że człowiek czeka na coś całe życie. Pamiętam jak czekałam kilkanaście miesięcy na ślub, teraz na ciążę. Ciekawe co wymyśli dla mnie Wszechmogący, na co będę czekać po tym magicznym PÓŹNIEJ...

Edit:
A nie pisałam na wstępie że u mnie raz zawiewa optymizmem a za chwilę dół i odwrotnie? Pisałam.
No to teraz jest mi trochę lepiej. Od jakiegoś czasu chciałam żebyśmy przygarnęli zwierzątko, koteczka. Mąż się nie zgadzał...
No i dziś powiedział TAK !
Pod warunkiem że kot będzie się nazywał Azor.
Chyba on śmieszkuje sobie ze mnie...
Na Reksia mogę się najwyżej zgodzić, o.
:D

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2015, 19:22

17 listopada 2015, 17:45

Zastanawiam się czemu u mnie wszystko idzie jak krew z nosa...
Już ponad dwa tygodnie szukam dla nas kotka. Niestety był to dość pracowity okres i to szukanie było trochę na drugim planie ale... Teraz mam dwa dni wolnego, będę mieć czas na szukanie kotka i przy okazji zasłon. Nie mogę się ostatnio ogarnąć. Wczoraj miałam do pracy na 13, całe przedpołudnie dla siebie- 3/4 przespałam. Tak trudno mi się zorganizować :/
Profertil dla męża też zamawiałam bardzo długo, dopiero dziś doszedł. Nie miałam weny na zrobienie zdrowego obiadu, kupiłam mrożoną pizzę. Wstyd :(
A i temperaturę miałam mierzyć. I nie mierzę.
Muszę koniecznie spiąć poślady bo w niedzielę wpada z wizytacją rodzina męża (rodzice i chyba babcia). Babcię bardzo lubię, kiedyś amatorka szybkiej jazdy na motocyklu ;)

Dowiedziałam się też, że kilka dni temu psy sąsiadów zagryzły kota mamy. Mama ma prawie że schronisko u siebie na wsi, przygarnia koty a ten był wyjątkowy. Przywieziony z miasta, bardzo długo się aklimatyzował i wszyscy wkładaliśmy dużo wysiłku by był bezpieczny w nowym środowisku.
Te psy biegają luzem, są wiecznie głodne. Najadają się chyba tylko raz w tygodniu, kiedy sąsiedzi wystawiają worki ze śmieciami. Wszyscy się wkurzają bo śmieci są rozwlekane po całej ulicy. Chciałam zadzwonić do Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt ale mi odradzono ten pomysł bo podobno oni i tak nie zainterweniują w takim przypadku. No sama nie wiem. Żeby psy były tak głodne że jadzą śmieci i koty...

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 listopada 2015, 17:45

21 listopada 2015, 14:42

Nie wiem co się wyprawia z tymi komentarzami :/ Najpierw się niemożliwie dublują a później nie mogę usunąć tych powtarzających się :/

Miałam ciężki i pracowity tydzień, wczoraj to już było apogeum. Po pracy byłam na skraju wybuchu, matki- proszę wychowujcie te dzieci tak, żeby się nadawały do życia w społeczeństwie... Ale i niektórym rodzicom przydałaby się powtórka ze szkoły. Szczególnie ortografia i kultura osobista.

A i jeszcze mam kota. Od dwóch dni. Wczoraj miałam być w pracy tylko 5h i miałam jechać z kotem do weta, zapakowałam więc kicia do auta razem z jedzeniem i przenośną kuwetą. Nie chciałam się wracać po niego przez całe miasto. Ale w pracy sajgon, byłam 8 h. Kot miał po prostu wyje*ane, mówiąc brzydko. Spał, jadł i niczym się nie stresował.
W końcu wyczołgałam się z tego piekła, zaczynały się już korki. Kot dał popis, nasikał na doktora kiedy ten czyścił mu uszy :D Wet się odwdzięczył w rachunku za swoje usługi :/
Musiałam jeszcze podjechać do zoologicznego po kilka drobiazgów dla tego małego wariata, oczywiście nie kupiłam najważniejszej rzeczy (transportera), ale za to ustawiłam się nie tym pasie co trzeba i w rezultacie wylądowałam prawie za miastem, bo nie można stamtąd nigdzie odbić i zawrócić. Korki masakryczne. Bolały mnie stopy od sekwencji gaz-hamulec-gaz-hamulec-gaz-hamulec itd. I jeszcze sprzęgło od czasu do czasu. I kot koniecznie musi wyjść i zobaczyć co się dzieje, miauczenie przeraźliwe. Na którymś czerwonym nawrzucałam mu whiskasa do pudełka i się przymknął.
Wróciłam wymęczona, głodna i zła.
Dziś kot milusi, śpi obok mnie i udaje że ten wczorajszy bałagan to wcale nie przez niego ;)

I tak piszę kot to, kot tamto. A on się nazywa Geralt vel Wiedźmin :D Jest biały, ma jakieś ciemniejsze plamy na futerku ale generalnie biały ;)

U mnie 19 dc, owu niet. Szykuje się znów długi cykl :/
Szczęście w nieszczęściu, mąż z chęcią bierze profertil, może dlatego że tym razem był kupiony za JEGO pieniądze :P

Od kilku tygodni nie jem białego chleba, białych makaronów itp. Odstawiłam też normalny cukier na rzecz trzcinowego, w dalszej perspektywie ksylitol lub w ogóle brak słodzenia czegokolwiek.
Więcej owoców i warzyw, chudego mięsa.
Ostatnio jem go naprawdę mało, boję się niedoboru żelaza :(
A waga jak stała tak stoi. Za zimno dla mnie na bieganie, przymierzam się żeby zapisać się na fitness z siostrą. Bo zdaje się że bez wysiłku fizycznego to ja nie schudnę.
Ale z drugiej strony to wbrew naturze, tłuszcz na zimę musi być ! :D



Wiadomość wyedytowana przez autora 24 kwietnia 2016, 18:08

22 listopada 2015, 22:33

Pamiętam KrOpko, chyba się rozejrzę w temacie, dzięki :)
Ja też po takim ciężkim dniu zastanawiam się czy dziecko to dobry pomysł ale swoje chyba mniej wqrwia za przeproszeniem, miłość i te sprawy ;)

Ale czuję że jestem żałosna, zadowalam się kotem :/
Powinnam wybierać wózek dla dziecka a nie transporter dla kota :(

Wczoraj byłam na naprawdę pięknej Eucharystii. Nie pamiętam czy gdzieś pisałam że jesteśmy z mężem na DN, w każdym razie zamiast Mszy Św w naszej kilkunastoosobowej wspólnocie mieliśmy taką "łączoną" z dwoma innymi, dla mnie trochę obcy ludzie. I mszę odprawiał "nasz" ksiądz, prywatnie znajomy męża. Wie o naszych problemach i bardzo nas wspiera.
I w tych "innych" wspólnotach było naprawdę mnóstwo malutkich dzieci, kobiet w ciąży. Widziałam tylko je...
Aż mnie to oszołomiło, widzieć tyle ciężarnych i maluchów z bliska ;)
Zawsze mamy podczas mszy czas na modlitwy osobiste, mówimy je na głos.
Nigdy nie miałam problemów z tym, żeby się modlić o dziecko ale wczoraj po prostu mnie zatkało, nie odezwałam się, patrzyłam tylko w podłogę. I w pewnym momencie ten kapłan pomodlił się za nas...
Prosił o dar potomstwa dla wszystkich, którzy nie mogą mieć dzieci, zmagają się z niepłodnością.
Nigdy wcześniej tego nie robił, ogromnie się wzruszyłam...
To było naprawdę piękne...

I wtedy do mnie dotarło że jestem naprawdę żałosna poddając się. Bo czuję że na zewnątrz przyjmuję postawę bojową ale w środku już opuściłam ręce...
Gdyby to chodziło tylko o mnie, ale jeszcze te cholerna nasienie :/ Tego nie da się szybko i łatwo wyleczyć...

Edt. literówka.

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 listopada 2015, 22:34

23 listopada 2015, 11:16

Chyba mam problem z tym kotałkiem :/
Rano położył się koło mojej poduszki i zanim go zauważyłam to już miałam pół twarzy opuchnięte :/

Coś mi się zdaje że długo nie pobędzie u nas ten zwierzak... Inaczej będę miała tak co dzień, wcześniej też miałam reakcję alergiczną, opuchły mi palce i pokrzywka, ale myślałam że to od pomidorów i jabłek, na które też jestem uczulona a je zjadłam...
Nie chcę go oddawać... :(
A myślałam że się wyleczyłam z alergii :/

24 listopada 2015, 16:25

Jest sukces ! :)
Dziś ważyłam się po prawie 2 tygodniach przerwy i waga mówi- schudłaś prosiaczku :D
Nie dużo, ale wystarczająco by uznać to za schudnięcie a nie coś innego (np założenie lżejszych ubrań czy pusty żołądek).
Z 82,3 na 78,4 :)

I w końcu pojawiła się nieśmiała nadzieja, że osobnik który podprowadził mi książki je odda!
Dobrze się składa bo dostałam wczoraj pismo z biblioteki powiadamiające mnie o moim rychłym spotkaniu z komornikiem :/

W pracy super, pierwszy dzień gdzie wszystko mi wychodziło bez stresu :)
Wieczorem spotkanie ze znajomymi.
Chyba zaczynam powoli wyłazić ze swojej skorupy...

25 listopada 2015, 14:48

Wizyta u endokrynologa coraz bliżej, 7 grudnia...
Narzekałam że musimy tyle czekać (prawie 4 tyg) ale na nfz mąż czekałby do września 2016 (!)
Tylko po co płacić te cholerne składki jak i tak leczymy się prywatnie :/

26 listopada 2015, 11:41

Siedzę wygodnie na kanapie, piję pyszną herbatę z pomarańczą i cynamonem- czuję się tak błogo i spokojnie. W tle ulubiona muzyka, na kolanach laptop, obok śpi kot...
Jest mi po prostu dobrze.

I tak się zastanawiam, czy coś takiego było by możliwe gdyby było tu również dziecko?
Moja znajoma jest matką dziewięciomiesięcznego chłopca i dwulatki i czasem naprawdę jej współczuję. Na pewno jest bardzo szczęśliwa i spełniona ale nie ma zbyt wielu chwil dla siebie...
Ona współczuje mi a ja jej ;)

Dlaczego zaczęliśmy się starać o dziecko ?
Zaraz po ślubie wpadłam w panikę bo nie chciałam jeszcze mieć dzieci, ale nie chcieliśmy też stosować antykoncepcji. Tak, to był jeszcze ten czas, kiedy wydawało nam się że w ciążę zachodzi się ot tak, po każdym stosunku :P
Wiedziałam już o pcos, że w tym przypadku nie ma co zwlekać i "musimy" się postarać o dzieciątko bo później to za późno. Ale tak mi teraz jest dobrze że chyba nie chciałabym mieć narazie dziecka. Wiem że to zaraz mi przejdzie, znów mnie zakłuje myśl że jest mi tak pusto w domu ale w tym momencie nie chcę niczego zmieniać...

Tym samym odkryłam, że pomimo wszystkich przeciwności (zdrowotnych), zamiast je pokonywać (tzn leczyć się) to podświadomie wszystko odwlekam. To we mnie jest problem, nie w mężu. To ja przeciągam w nieskończoność wizytę w swojego lekarza, nie dostatecznie angażuję się w leczenie męża...
Może się po prostu boję? Może już wiem, że tylko cud może sprawić że zajdę w ciążę, że żadne leczenie nie będzie skuteczne...

Nie wiem co mam o sobie myśleć, może już oszalałam?
Za chwilę wychodzę do pracy, herbata się skończyła, kot gdzieś uciekł. Wszystko wróciło do normy...

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2015, 11:43

28 listopada 2015, 20:30

Czuję że nadciąga katastrofa, bo ostatnio coś za dobrze mi się wiedzie...

Dziś pierwszy dzień części dziękczynnej Nowenny, czuję się taka spokojna :)
Jutro jedziemy odwiedzić dwutygodniowego synka kuzynki, kupiłam mu takie śliczne body, świąteczne ;) No naprawdę słodkie :D Nie mogę się doczekać kiedy go poznam ;)

Ale ale, żeby nie było też zbyt kolorowo- musiałam się wprawić zakupami w nastrój radosnego oczekiwania na poznanie dziecka kuzynki, na "trzeźwo" mogłabym być zbyt sarkastyczna dla reszty rodzinki. Wiadomo, nietaktowne pytania i te sprawy.
Ale na dzień dzisiejszy jestem gotowa !
Od dziś sinsay to mój ulubiony sklep, pierwszy raz udało mi się w jednym miejscu skompletować strój na wyjście. A i kot ma radochę z tych wszystkich toreb, szczególnie spodobała bu się taka papierowa po spodniach męża, aż żal mi było wyrzucić i zostawiłam mu do zabawy ;)

A i chyba najważniejsza rzecz, mąż był dziś na badaniach, FSH, LH, TSH, prolaktyna, estradiol, testosteron. Wydaje mi się że tylko z testosteronem jest lepiej :/

W nawiasach norma. [w kwadratowych poprzednie wyniki, zapomniałam dopisać]
TSH 3-cia generacja
1,692 μIU/ml (0,55 - 4,00)

Testosteron
631,19 [288,63] ng/dl (241 - 827,00)

Prolaktyna
10,91 [12,83] ng/ml (2,1 - 17,70)

FSH
6,63 [7,68] mIU/ml (1,4 - 18,10)

LH
4,66 [5,74] mIU/ml (1,5 - 9,30)

Estradiol 37,78 [30,74] pg/ml (0 - 39,80)

Jeszcze w przyszłym tygodniu posiew nasienia ( o którym zapomnieliśmy już dwa razy) i wizyta u endokrynologa. Trochę chaotycznie i nieco na oślep ale działamy :)

A naj, naj bardziej to cieszę się z tego że zaraz wychodzimy do klubu na imprezę andrzejkową i że już jutro pogram w moje simsy z nowymi dodatkami :P :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 listopada 2015, 20:33

30 listopada 2015, 21:32

Dziś 28 dc i ... okres.
Jestem w głębokim szoku.
Bardzo, bardzo głębokim. Zaznaczyłam to w kalendarzyku, mam nadzieję że jutro się rozkręci porządnie i to nie jest jednorazowa "przygoda".

DzikaRóża, było świetnie, dzięki za życzenie ;) Bawiliśmy się jak za dawnych, studenckich czasów. Chociaż po jakimś czasie wymiękłam i przenieśliśmy się do klubu dla osób powyżej 25 lat, było o niebo lepiej :D

Dziecko kuzynki słodkie i maleńkie :) Oprócz typowego dla mnie roztkliwienia nad takimi dzieciątkami, nie poczułam ani żalu ani tęsknoty. Dla mnie to prawdziwa łaska bo ile można się męczyć.
Było tam trochę osób z rodziny, tylko jedna (jedna na jedenaście osób !) zapytała się kiedy u nas będzie dziecko. Brzmiało to mniej więcej tak:
Ciotka: A u was takie kiedy?
Ja: Kiedy będą Szwedy :D
Kurtyna. Wygrałam :D
Pewnie pomogło to co kiedyś babci powiedziałam i teraz towarzystwo szuka innej ofiary :P
Generalnie weekend udany :)

Edit.
Okres mi się rozkręcił na całego. Kilka miesięcy temu nawet bym nie wpadła na to że z okresu można się cieszyć. Można
Jak się go ma co kilka miesięcy to cykl 28 dniowy jest "nienormalny" :P

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 grudnia 2015, 17:30

15 grudnia 2015, 17:33

Dziś mam jakiś smutny i trudny dzień...Niby powinnam się się cieszyć bo mam wolne, jest mi ciepło i miło...
Wiem co mi rozwaliło mój doby humor. Stałam dziś przy oknie z kotem na rękach i oglądaliśmy jak pięknie śnieg pada, jak ludzie przemykają do domów a samochody jeżdżą wolniej i wolniej... I wtedy mąż zaczął się tak intensywnie na mnie patrzeć i o chwili powiedział że właśnie wyobraził sobie że na rękach mam nie kota a nasze dziecko.
A niby mężczyźni myślą całkiem inaczej.
I całe moje nowe myślenie i spokój ducha runęły w dobrze mi znaną otchłań. Wytarłam jedną łzę (którą uroniłam z tej okazji) w kota. Nie wyglądał na oburzonego.

Także ten... Chyba właśnie odkryłam po raz kolejny że nic nie jest dane raz na zawsze. Szczególnie owy spokój ducha do którego ciągle dążę.
Teraz dochodzę powoli do siebie, schowałam już moje marzenia głęboko, głęboko...
Związałam je dobrze żeby znów nie wynurzyły się przy jakiejś okazji, ale kto przewidzi co się stanie?
W zasadzie jest dobrze, mam ten spokój, tylko byłam na tyle pyszna i pewna siebie, że nie przewidziałam że ta moja zbroja może mieć dziury, być na tyle niedoskonała że może przyjść taki moment kiedy będzie mi znów tak potwornie pusto i smutno w sercu, na duszy a ja nie będę w stanie tego od siebie odepchnąć.

To jak marzyć całe życie o domku z ogródkiem a mieszkać w bloku z wielkiej płyty. Kiedy człowiek myśli że się przyzwyczaił i polubił mieszkanie w klatce, nagle widzi swój wymarzony domek przejeżdżając przez jakąś wioskę... A potem znów wraca do swojego przytulnego M. Lepiej było zamknąć oczy.

O naiwności...

19 grudnia 2015, 16:56

.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 grudnia 2016, 21:18

27 stycznia 2016, 00:40

Porada
Wklejam sobie kilka przydatnych linków, dla pamięci- do pokazania namolnym pytaczom oraz mężowi...

http://www.chcemybycrodzicami.pl/artykul/1246/on-ona-i-pcos-jak-wytlumaczyc-partnerowi

http://babyonline.pl/10-rzeczy-ktorych-nie-nalezy-mowic-kobiecie-bezskutecznie-starajacej-sie-o-dziecko,nieplodnosc-kobieca-artykul,16865,r1.html

http://www.towsrodku.pl/home/jak-pomoc-osobie-nieplodnej-poradnik-dla-rodzin-i-znajomych-zrozum-ich-lepiej/

http://www.towsrodku.pl/home/nieporozumienia-w-zwiazku-pary-nieplodnej-jej-zdaniem/

http://www.towsrodku.pl/home/nieporozumienia-w-zwiazku-pary-nieplodnej-jego-zdaniem/



"RESET" HORMONÓW ;)
http://www.pepsieliot.com/7-znakow-ostrzegawczych-ze-twoje-hormony-nie-sa-w-rownowadze-i-8-sposobow-jak-zresetowac-je-naturalnie/

PCOS-TERAPIA NATURALNA-ZIOŁA
http://artelis.pl/artykuly/62850/Zespol-policystycznych-jajnikow.-Terapia-naturalna.



Znalezione-nie kradzione :P

https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/12654276_1677006652566175_4704689166675487124_n.jpg?oh=083f73d3eee5d08cc230873f895ed060&oe=5731B3EA

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia 2016, 12:51

1 lutego 2016, 11:04

Porada
ZABURZENIA NADNERCZY I KORTYZOLU:

https://magdalenajaroszholoubek.wordpress.com/2014/04/10/493/


IG

http://www.insulinoopornosc.com/co-to-jest-indeks-glikemiczny-czyli-co-jesc-w-insulinoopornosci/

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lutego 2016, 22:06

6 lutego 2016, 03:20

Czego się nauczyłam przez te miesiące starań ? Że wielka jest siła autosugestii. Zaczynając od początku cyklu:
- "ten okres jest jakiś dziwny, może to nie okres?"
- "to dziwne uczucie w okolicach jajników... to napewno owulacja! Mężu gdzie jesteś?"
- "coś mi tak dziwnie- ciąża"
- wymyślam objawy i podstawiam do wzoru = ciąża
- mąż nie ma problemów z nasieniem a ja z owulacją
- a może ja już nie chcę tej całej ciąży...
itp itd.

Wyobraźnia to najlepsza i najgorsza rzecz o trzeciej nad ranem.

Wszystko to przez piosenkę, której nie słyszałam od wielu lat, a którą katuję się teraz...(lonely day, SOAD) Może rano będzie lepiej i wykasuję te głupoty stąd ale teraz... Tak bardzo mi ulżyło kiedy to napisałam że to aż niemożliwe..

Mąż w pracy, nikt mnie nie powstrzyma przed tym niemądrym myśleniem.

Inteligencja to najlepsza i najgorsza rzecz, czasami wolałabym wiedzieć mniej.


frag.
"Such a lonely day
Shouldn’t exist
It's a day that I’ll never miss

Such a lonely day
And it’s mine
The most loneliest day of my life

And if you go,
I wanna go with you
And if you die,
I wanna die with you
Take your hand and walk away"

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 lutego 2016, 14:46

20 marca 2016, 07:02

Dziś nastała wiekopomna chwila.
Otóż właśnie dziś dostałam kolejnego kopa w d*pę od życia- dostałam @, w 23 dc.
Czyli już nie mogę oszukiwać się że w tym roku będę mamą.
Kolejny stracony rok :(
30.03 idę do lekarza, pierwszy raz od dawna bo też się resetowałam ale chyba nie wyszło mi to na dobre...
Jestem wściekła, smutna, załamana.
Potrzebuję dużo siły...

25 marca 2016, 13:29

Dzięki lentilkaa za dobre słowo :)

Pod koniec miesiąca też idę do lekarza, mam nadzieję że może coś mi powie ciekawego... ostatnie cykle były tragiczne, raz za długie, raz za krótkie, krwawienia, plamienia w trakcie cyklu itd. Mam sprzątać ale ukryłam się pod kołdrą i udaję że mnie tu nie ma. Czasami jest mi naprawdę ciężko i wydaje mi się że nie mamy szans na nic dobrego. Przeplata się to z okresami jakiejś radosnej nadpobudliwości, więc na święta życzę sobie więcej tej radości :)

Wyedytowałam swoje posty na forum, zostawiłam tylko takie w miarę "neutralne" ale i do nich się dobiorę ;) Przeniosłyśmy naszą grupę na fb po ostatnim nalocie trolli i "naprawiaczy świata". Niespełniona pani psycholog analizująca nasze wypowiedzi to już chyba było za dużo dla nas..

A teraz coś do przemyślenia na Wielkanoc :) :

DROGA KRZYŻOWA NIEPŁODNEGO MAŁŻEŃSTWA
http://spragnionacudu.blogspot.com/2016/03/droga-krzyzowa-niepodnego-mazenstwa.html

7 kwietnia 2016, 21:55

19 dc

Kurcze, kiedy na początku pamiętnika pisałam że u mnie raz dół a raz happy ja, to nie miałam pojęcia jakie to prawdziwe.
Przedwczoraj byłam załamana, bardzo. Gin mnie zdołował (wizyta jeszcze z końca marca), nie dał żadnych sensownych skierowań na jakie liczyłam ( tylko lh, fsh i progesteron) i jedyna propozycja to inseminacja. A tu w domu mąż bez pracy, ja zapierdzielam w pracy ganiając od przedszkola do szkoły i z powrotem (bywało że i po 10-11 h kiedy były jakieś wydarzenie typu urodzinki) a tu taki szczęśliwy i wypoczęty mężuś opierdziela się cały dzień oglądając filmy i wyżerając zapasy co lepszego jedzenia. Dłuży czas chodziłam po prostu wqrwiona na maksa. Moja wypłata pozwala w sumie tylko na wegetację- opłacenie mieszkania, rachunków, jedzenia, chemii itd, więc bez jego zarobków nie ma co się rozpędzać z prywatnymi lekarzami (dla mnie i dla niego), wykupywaniem suplementów (profertil+inofem= ok 280 zł/mc). I tak to wszystko szło jak krew z nosa... Po serii awantur z mojej strony i fochami z jego, jutro mąż zaczyna nową pracę. Można? Można.
Tylko wolałabym żeby sam z siebie, bez rzucania kkkrwami ruszył zadek sprzed laptopa.
A wczoraj już płakałam mamie do słuchawki że chyba się rozwodzę i zjadłam pół czekolady. Pokarało mnie bo była obrzydliwie słodka, aż mnie porządnie zemdliło i ... wiadomo. Jak ja kiedyś mogłam jeść coś równie przesłodzonego?
Wczoraj zaczęłam też poważnie zastanawiać się nad inseminacją... Ale dziś myślę że jednak nie. W chwili załamania byłam skłonna zaprzeczyć wszystkiemu w co wierzę, jestem słaba. Cieszę się że dowiedziałam się tego o sobie, bo teraz mogę pracować nad swoim charakterem ;)

Dziś się zważyłam w pracy i... w końcu zmieniłam cyfrę z przodu! :D
Na mniejszą oczywiście :P Waga wyjściowa to ok 84 (85?) kg. W lutym (chyba) zeszłam do 80/81 i nie mogłam przez kilka tygodni zobaczyć tej wyczekiwanej siódemki z przodu. Dziś waga mnie zaskoczyła- 78,2 kg :D Do szczęścia, czyli do wymarzonej wagi, brakuje mi 13,2 kg. Schudłam ok 6,6 kg :) Mój cel od dziś to 70 kg. Wiosna w koło, więc już nie mam wymówek i do diety włączam bieganie/rower. Liczę że może te 8 kg uda mi się zrzucić szybciej :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 kwietnia 2016, 18:22

9 kwietnia 2016, 13:02

Porada
http://www.proinvitro.pl/co-to-jest-naprotechnologia

http://www.proinvitro.pl/koszty-leczenia

Standardy leczenia niepłodności
http://oplodnosci.pl/index.php/nieplodnosc/diagnoza-i-leczenie/246-standardy-leczenia-nieplodnosci2

1 2 3 4 5 ››