Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania 5 lat starań, pcos,IO, hashimoto, niedoczynność, niskie parametry nasienia + immunologia
Dodaj do ulubionych
‹‹ 3 4 5 6 7

9 listopada 2016, 08:19

Wczoraj po zastrzyku otworzyłam Pismo Święte, chciałam znaleźć tam dla nas nadzieję... Pierwsze słowa które przeczytałam:

" Rozmnażajcie się tedy jak chrząszcze, niech będzie was tak dużo jak polnych koników" (Na 3, 16)

Panie Boże, nie ma problemu- jestem na TAK :)

12 listopada 2016, 16:32

Dziś miałam usg, pęcherzyk pękł (dzięki Bogu !).
Podobno widać piękne ciałko żółte. Zobaczymy...
Endometrium też podobno ok, 12 mm.

Za 13/14 dni testuję.

20 listopada 2016, 15:59

Nie wytrzymałam z tym testowaniem :/
Potrzebowałam czegoś na uspokojenie i oto znalazłam panaceum! Jeśli objawy ciąży nie dają ci żyć- zrób test. Najlepiej w 25 dc, jak ja. I wtedy wszystkie "objawy" przejdą jak ręką odjął :) Zaraz po ujrzeniu pięknej pojedynczej kreski :)

Ale jak to ? Przecież brzuch cię bolał od owulacji, prawda? I jajniki kuły... I w głowie też się kręciło. I co, teraz to już nie ciąża tak?
Najlepsze na końcu. Wczoraj przez ok 2h czułam Specjalny Ból. Taki ni to pieczenie, nie to kłucie. Jednocześnie jedno i drugie. O, takie kłucie szpilką i pieczenie. Po prawej stronie, tej z jajnikiem od owulacji.
Naczytałam się że cionsza, że testuj szybko bo dziecko.
I dupa.
Dobrze że test za 4 zł, bo szkoda
;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 listopada 2016, 15:58

25 listopada 2016, 15:49

Dzisiejszy dzień w liczbach:

21 listopada
1 dzień cyklu
27 cykl starań
30 miesiąc starań

1/2 dnia przepłakane :(
1/2 wypłaty idzie na przetracenie na zakupy.


28 listopada 2016, 20:44

Czasami się zastanawiam, czemu u mnie nie chce być tak... normalnie. Tak wszystko po kolei.
Miłość--> ślub-->dziecko

Od wczoraj miałam znów zacząć stymulację letrozolem. Miałam... Zbuntowałam się. Odkryłam że mąż w tajemnicy popala papierosy. Ostatnio przytył, okazało się że w ukryciu wpiernicza cukierki, delicje i inne takie. Nie to że raz na jakiś czas. Codziennie. Delicje wylądowały dziś na ścianie. Wypsły mi się z ręki. I tak z dziesięć razy. W pracy kupuje bułeczki, drożdżóweczki, jakieś pizze czy cebularze...

A ja głupia rozkraczam się kilka razy w miesiącu, daję wkładać sobie różne nieprzyjemne urządzenia w pochwę, pozwalam dźgać się strzykawą po tyłku i cierpię cierpię cierpię, kiedy znów zobaczę krew po 28 dc...

A on nie potrafi uszanować nawet tego. Nie wspominając już o pieniądzach jakie wydaję na lekarza,leki, usg i dojazdy do miasta obok.

Bunt kapitanie, bunt na pokładzie.

Od dziś koniec z półśrodkami. To on ma większy problem. I nie wiem jakim, kurva sposobem udało mu się tak długo mnie zwodzić.

"Kiedy wreszcie pójdziesz do dentysty?
-Za tydzień
Tydzień minął.
-Zapomniałem... "

I tak ze wszystkim. Zapomniał, taa.. gówno !
A może on nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji...

Postawiłam ultimatum, zrobiłam listę zadań, badań i zaleceń do wykonania. Nie zrobi nic- wyprowadzam się i chuj z tym wszystkim, bo już mam dosyć tego wiecznego szarpania się o każdą rzecz.

Jak mawiali starożytni "odi et amo"...

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 października 2017, 23:18

9 grudnia 2016, 22:33

Dziś kolejny raz monitoring i pregnyl... Pęcherzyk super- 22 mm, endometrium 10 mm.
Co jest dla mnie nieco szokujące bo pomyliłam dawki, jedną ominęłam i ogólnie to zaczęłam brać za późno. Szok i niedowierzanie. A tak w ogóle, to dzień dziś miałam parszywy :/ Zaspałam do pracy, spóźniłam się też do lekarza. W międzyczasie pokłóciłam się z mężem. Nie kupiłam niezbędnych dla mnie kapci i skarpetek, bo zapomniałam. I jestem zła na siebie bo dziś jakby mózg mi się wyłączył :/
Plusy dnia: kupiłam syrop do kawy, będę znów żłopać cukier w płynie...
Jak to mówią w Toruniu, alleluja i do przodu ! ;)

Testuję w Wigilię... Błagam tylko o ten jeden, jedyny prezent...

19 grudnia 2016, 16:38

W piątek miałam usg po owulacyjne.
Było widoczne ciałko żółte, endometrium 7,5 mm (spadło z 10mm) :/
Czyli w wigilię powinnam znaleźć raczej zapas podpasek pod choinką :(
Czemu Bóg ma mnie gdzieś ? Czy moja puszczalska kuzynka modliła się o ciążę ? Wręcz przeciwnie. To dlaczego ja nie mogę zajść ? Zresztą nie tylko ja się o to modlę- modli się mąż, moi rodzice i ta część rodziny i znajomych którzy już wiedzą o problemie. Do dupy z tym wszystkim :/

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 grudnia 2016, 16:35

19 grudnia 2016, 21:26

Wróciłam z kina i trochę mi lepiej... Kupiłam śliczną sukienkę na wigilię i zamierzam zrujnować się na dodatki. Misję zaczęłam od kupna pomadki :P Chyba tu nie wspominałam, ale od jakiegoś czasu chodzę na terapię z psychologiem. Wszystko co miałam głęboko schowane zostało "wywleczone" na światło dzienne i jest mi z tym o wiele lepiej :) No i mam czasami zadania do zrobienia czegoś z mężem, czegoś dla siebie... To bardzo pomaga. Boję się tylko żeby praca i moje ataki konsumpcjonizmu nie zastąpiły mi dziecka. Bo wcześniej to samo próbowałam zrobić z kotem :/

23 grudnia 2016, 08:05

Jestem na ovf już drugi rok :/ I to nie po tej stronie, po której bym chciała. Wczoraj zrobiłam test, chlipałam mamie w telefon przez 40 minut. Poszłam do fryzjera, już mi lepiej :). Ot, kobieta.

9 stycznia 2017, 08:23

Nowy Rok.
Nowe nadzieje.
Nowa ja :P

Ćwiczę na piłce, skompletowałam już zestaw na basen- brakuje mi tylko klapek i czasu ;)
Będziemy chodzić z mężem na terapię małżeńską, ale i tak już dużo udało nam się zmienić na plus w naszych relacjach. Więcej rozmawiamy, rzadziej się kłócimy.

Będę matką chrzestną, bardzo się cieszę ! Jest to dla mnie wielkie zaskoczenie ale i wyróżnienie. Dzieciątko przyszło na świat trzy tygodnie temu, bardzo wyczekiwane. Dwie poprzednie ciąże jego mama straciła, tym większa jest nasza radość z jego narodzin :)

Wczoraj byłam na usg. Lekarz sam do mnie zadzwonił żebym przyjechała ( o 10tej rano w niedzielę- szok). Okazało się że dziś mogło być już za późno.
Mam pęcherzyki na obu jajnikach ! Lewy w ogóle nie reagował a tu na nim najładniejszy pęcherzyk (24 mm) :D Na prawym były dwa, jeden 22 mm, drugi 16 mm. Szok i niedowierzanie. Dobre endometrium, ponad 10 mm. Godzinę po usg miałam zastrzyk. W piątek kolejny monitoring. Mam nadzieję że nie będzie jak miesiąc temu, że endo się sporo zmniejszy...

Bo wisi nade mną widmo... hsg. Jeśli teraz się nie uda i w następnym cyklu też, to czeka mnie hsg, później (zależy od wyniku hsg) laparoskopia. Boję się...

Ale ale... wszystkiego dobrego w Nowym ROKU ! :D

12 stycznia 2017, 20:23

Jutro mam kontrolny monitoring, ale wyszła jedna rzecz- jestem straszna gapa. Powiedziałam ginowi że to mój piąty cykl ze stymulacją, a to już szósty. Czyli hsg bliżej niż myślałam...
Lewy jajnik pieruńsko boli, ciężko mi jest nawet siadać i chodzić. Jeśli chodzę to czuję napięte podbrzusze,leżę kiedy tylko mogę. Z tych objawów wnioskuję, że pęcherzyk z lewego jajnika na pewno nie pękł, już raz miałam coś podobnego- również z lewym jajnikiem.

A taka byłam pewna że będę miała bliźnięta :/ Kilka godzin po podaniu pregnylu miałam dość "wyraźnie' plamienie, utrzymywało się ok dwóch dni. Czytałam że to około owulacyjne, że tak może się zdarzyć i wszystko jest ok. Teraz nie jestem tego taka pewna :/

Ech...

Kilka dni temu napisała do mnie kuzynka (tak btw, mieszka na innym kontynencie). Samo w sobie było to dziwne bo od jej ślubu nie miałyśmy kontaktu. Próbowała mnie pocieszyć i dodać otuchy- okazało się że też długo się starali o dziecko a że dowiedziała się od swojej mamy że i my "mamy pod górkę" to chciała mnie trochę wesprzeć. Było to bardzo miłe i faktycznie poczułam się lepiej.
Pytanie, skąd się o tym dowiedziała? Nasz front (mój i męża) jest taki: nasz problem-nasza sprawa. Wiedzą o tym tylko ludzie nam najbliżsi. Wbrew pozorom- praktycznie nikt z rodziny. A że mama w.w. kuzynki jest siostrą cioteczną mojej mamy i ostatnio często się odwiedzają to... mamy zdrajcę.

Nie mam żalu do cioci czy kuzynki. Nawet do mamy nie mam żalu że jej powiedziała o tym. Mam żal że zdradziła sekret, który nie należał do niej. Trochę pokręcona logika ale tak jest. Zawiodła moje zaufanie.

Dlaczego nie chcę żeby moja rodzina wiedziała?
Na początku starań, po pierwszych niepowodzeniach jako niedoświadczona jeszcze staraczka, nieopatrznie zwierzyłam się jednej z młodszych kuzynek że staramy się o dziecko. Rozmowa nie była znacząca, wkrótce o tym zapomniałam. Parę miesięcy później spotkałam się z nią, była akurat ze swoją bratową (której nie znałam) i wyjechała mi z tekstem "a ty co, jeszcze nie zaszłaś?". Także ten... Czułam się upokorzona, miałam poczucie winy że "jeszcze nie zaszłam". Półtora roku temu złapała mnie za brzuch (przy rodzinie, znajomych i mnóstwie innych ludzi na jakimś festynie) i spytała czy ktoś tam jest bo jakiś brzuch duży mam (sukienka specyficzna+kilka dodatkowych kg).
Od półtora roku nie mamy kontaktu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 stycznia 2017, 20:32

13 stycznia 2017, 20:07

Byłam u gina. Nie mogę napisać że "jest hujowo, ale stabilnie", bo jest hujowo i co raz gorzej. Mam torbiel na lewym jajniku, 62mm. Na prawym też ale nie pamiętam ile ma. Owulacja była, ale do środka jajnika. Zakaz współżycia, dźwigania bo pęknie i nie muszę chyba pisać co wtedy... Dostałam tabletki anty na 3 miesiące. Płakałam po wyjściu z gabinetu, w sklepie i w drodze do domu. Aż wywaliłam się w śnieżne błotko i co najgorsze- zastanawiałam się czy jest sens wstawać. Jestem załamana. To już trzeci raz, kiedy już wiem że i w tym roku dziecka nie będzie.

21 stycznia 2017, 22:26

Lekarz mnie straszył że okres się pewnie spóźni, że prawdopodobnie trzeba będzie wywoływać... A tu proszę- 25 dc i mam własny "basen" :/

Chciałabym też polecić dobrą książkę, ta lektura daje wiele do myślenia :)
088a436a7d894a5dmed.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 stycznia 2017, 09:54

1 marca 2017, 18:44

Dziś był mój wielki dzień - HSG. Na szczęście oba jajowody są drożne :) Tamta wielka torbiel zdążyła się już sporo zmniejszyć więc jest ok.

Pomimo że hsg miałam robione w publicznym szpitalu to jestem bardzo zadowolona. Pomijając oczywiście pieruński ból, który w moim odczuciu był dużo (dużo, dużo) gorszy od bólu zszywanej na żywca nogi(też przeżyłam).
Personel był bardzo profesjonalny i miły. Miałam smerfową salę. Czyli na ścianach były pięknie namalowane smerfy ;) No i najważniejsze- załapałam się nawet na ichniejszy posiłek. Spodziewałam się jakiejś polewki a tu porządny i smaczny dwudaniowy obiad :)

Pielęgniarki przy przyjęciu na oddział zdziwione, "pani taka przygotowana". Drogie panie- poznajcie Staraczkę, kobietę która wie wszystko o swoim cyklu, badaniach i chorobach przebytych w rodzinie.
Dostałam kroplówki z ketonalu przed i po hsg. Jestem przerażona na samą myśl co by było bez nich... Ale mimo wszystko spodziewałam się gorszego bólu. Kobieta potrafi bardzo wiele wycierpieć dla dziecka. Tego poczętego jak i tego "przyszłego", prawda ? ;)

Ale żeby nie było tak cukierkowo- jakoś tak wyszło że pojechałam tam tak jak stałam. A trzeba było jednak wziąć jakieś kapcie, szlafroczki i inne takie. Ale dałam radę ;)

Dziś zaczynamy z mężem 20miesięczną różę różańcową w intencji cudu poczęcia dziecka.
Ale dopuszczam już do siebie inny scenariusz. Kupiłam kolejną dobrą książkę: "Dzieci z chmur". Polecam.

10 kwietnia 2017, 17:03

Kilka dni po hsg byłam u mojego gina- i chyba już nie jest moim ginem.
Powiedział mi, że skoro oba jajowody są drożne to zostało tylko in vitro. No tak. Bo pewnie nie słyszał o czymś tak nieprawdopodobnym jak np wrogi śluz. I nie robił mi żadnych badań...
Właśnie. Bo okazało się że mam/miałam niedokrwistość która powoduje problemy z owulacją i pogarsza jakość komórki jajowej. Ale on to zlał zupełnie.
Zawiodłam się kolejny raz :/
I załamałam, bo cierpiałam na daremnie :( Wtedy pojawiła się propozycja od znajomej, która jest instruktorką npr. Wygląda wię na to, że właśnie z podkulonymi ogonami wracamy do naprotechnologii...

26 kwietnia 2017, 20:58

Co za życie, co za emocje...
Ostatnio mój święty spokój nieodwołalnie zburzyła moja koleżanka. Kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami ale czas i odległość raczej nam nie pomogła. A przecież mieszkałyśmy obok, razem chodziłyśmy do szkoły (od podstawówki do liceum !). Ślub też brałyśmy w tym samym miesiącu. Nie widziałyśmy się rok. I nagle zobaczyłam ją... Myślicie że w ciąży ? Otóż nie, już z kilkumiesięcznym dzieckiem ! Jak to się stało że nie dowiedziałam się o tym przez tyle miesięcy? Szok i niedowierzanie. Ona ma wszystko o czym ja marzyłam. Ale wzięłam się w garść- zadzwoniłam, pogratulowałam. A potem długo, długo płakałam...
Ja pierdziele, straszna pierdoła ze mnie. Oczywiście padło pytanie o powiększenie naszej rodziny. A ja jak zwykle, pitu pitu jeszcze nie teraz bo dokształcanie się i kariera, psia jego mać.
Każdego ranka, od dwóch tygodni, budzę się z myślą- o Boże! Ona ma dziecko!
Ale od jutra do piątku będę budzić się z myślą- o Boże! Jedziemy nad morze!

Nigdy nie byłam nad morzem :D
Co prawda musieliśmy dziś kupić sobie ciepłe kurtki przeciwdeszczowe i będziemy musieli przejechać całą Polskę ale cieszę się jak dzik na wiosnę !!! :D
I to nawet pomimo tego, że najprawdopodobniej pogoda będzie h.u.j.o.w.a ;)

Niestety nasze urlopy na wakacje rozmijają się tragicznie, w weekend czerwcowy to samo. Mąż w piątek musi być w pracy dlatego teraz mamy jedyną szansę na wspólny wyjazd :D


A i jeszcze jeden powód do radości !
Po 43 dniach dostałam okresu :) Wbrew pozorom- to powód do radości. W 30stym którymś dc zrobiłam test i biedna czekałam na @. A przy moim pcos mogłabym poczekać i z 3 miesiące. A tu taka niespodzianka.

Dzięki ci Boże z wszystko co mi dajesz :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 września 2017, 20:59

5 sierpnia 2017, 14:08

No i standardowe- dawno nic nie pisałam.
Nie chciało mi się. Starania zeszły na dalszy plan, poświęciłam się pracy.
Właśnie mija pierwszy tydzień urlopu a już widzę powrót do pracy we wrześniu i miesiąc słuchania zapłakanych dzieci i równie zapłakanych mamuś...
Chyba stałam się nieczuła na te rodzinne "dramaty". Hit lipca ? Mama obserwująca nas przez lornetkę. Mieszka dwa bloki dalej i sprawdza czy jej 4letni dzidziuś się bawi. Jak dzieć się zmęczył i po prostu chciał sobie posiedzieć na ławce to przyleciała ze łzami w oczach i zabrała go do domu bo "pewnie jest nieszczęśliwy". Ogólnie to mamuśka piekielna, najchętniej to przyszyłaby synusia do cycusia na stałe. Na jej "nieszczęście" ma też niemowlaka, którym musi się opiekować i nie może 100% czasu poświęcić starszemu dziecku. Ale ale... Potrafi tego niemowlaka (sam siedzi) posadzić w piachu i ze starszym iść np na huśtawkę. Muszę dodawać że to małe nie raz i nie dwa inne mamusie podnosiły bo się kładło buźką w piach? A raczej upadało z krzykiem. Gdyby ktoś mi to opowiadał to powiedziałabym ze łże, że matki takie nie są. A jak już, to jakieś patologiczne na patologicznym osiedlu. A nie pięknym i drogim, w dużym mieście wojewódzkim. Przez miesiąc oboje (tatuś również- jest jeszcze gorzej ześwirowany na punkcie dziecka niż matka) zszargali mi nerwy. Bogu dziękować że od września idą do innej placówki.

Już trzeci cykl prowadzę obserwacje modelu Creightona, gdyby nie to że instruktorką jest moja znajoma to raczej nie szłabym tą drogą. Staram się trzymać dietę odpowiednią dla IO, pozytywne skutki jak najbardziej są. Mam okres ok 40 dc i to chyba tyle. Niezależnie od diety chudnę i tyję na przemian.

Z męże układa się w miarę dobrze. Zależy kiedy. Nie mam siły na jego fochy i obrażanie się o byle gó*no. Po prostu go wtedy olewam. Stosuję przedszkolne metody. Nie odzywa się trzy dni? Ok, to się nie odzywaj. Ale będą konsekwencje. Nie będę okazywać ci czułości, nie będę nigdzie z tobą wychodzić, mam w nosie gotowanie ci obiadków i prania twoich rzeczy. Przez co najmniej sześć dni. O seksie zapomnij. Pomaga. Albo się przełamiesz i o trudnych rzeczach będziemy rozmawiać albo wracaj do mamci. Nie mam już siły czekać aż on będzie "gotowy" na rozmowy, zamiast reagować na spięcia obrażaniem. Miał na to czas do końca podstawówki.

Zaczeliśmy wychodzić na randki- kino, kolacja/spacer. Jest lepiej. Kocham go, nawet kiedy mam ochotę wysłać go do kąta żeby przemyślał swoje zachowanie ;)

W tym roku miało nie być wspólnych wakacji, urlop miałam spędzić u rodziców. Ale plany to spis rzeczy, które się nie wydarzą, prawda ? Tak przynajmniej uważa mój lokaj z simsów.
Jadę na wakacje- zabieram moje nieletnie rodzeństwo i szalejemy za 500+ :P

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 października 2017, 23:40

18 września 2017, 22:59

Zmieniłam lekarza, dzięki Bogu.
Zlecił mi ok 20 badań i wyszły mi niezłe kwiatki. Oprócz pcos (o którym wiedziałam)jest to:
- hiperprolaktynemia
- niedoczynność tarczycy
- hashimoto
- i gwiazda wieczoru- endometrioza ( na 90%; na 100 będzie po laparoskopii )
Mam 10 różnych leków, min bromergon, euthyrox i coś czym leczy się narkomanów.

DżisasKurwaJaPierdole.

Zebrałam tyle tych rzeczy że każda z osobna mogłaby być przyczyną niepłodności, co dopiero wszystkie na raz...

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 września 2017, 23:08

27 września 2017, 20:04

Dziś mąż był u urologa, najlepszy w naszym mieście i okolicach. Tę "najlepszość" widać wcale nie po cenie ale po szybkości postawienia diagnozy. To drugi urolog męża i drugie usg. Okazało się, że jednak ma żylaki powrózka nasiennego co poprzedni lekarz kategorycznie wykluczył! I wziął mniej piniendzów, szczęście niepojęte! Zaoszczędziliśmy całe 50 zł.

A tak na poważnie, to wydałam dziś 997 złotych polskich na badanie food profil (nietolerancje pokarmowe), IgA całkowite, IgE całkowite, witamina B12 i przeciwciała przeciwko transglutaminazie tkankowej IgA. Została do zrobienia tylko morfologia, analiza moczu,tsh (to dopiero w grudniu), anty TPO, anty TG, homocysteina, testosteron, androstendion, DHEA SO4, prolaktyna na czczo + test 1h metoklopramid (po 40 dniach brania bromergonu), estradiol i progesteron (oba w każdym cyklu, 7 dni po owulacji)

Zrobiłam już: tsh, ft4, anty TPO, anty TG, test obciążenia 75g glukozy, glukoza, insulina (1. na czczo i 2. 2 h po glukozie), witamina D3 25OH, fsh, lh, CA125, prolaktyna na czczo + test 1h metoklopramid.

We własnym zakresie hsg- obie rurki drożne.

Szczęście w nieszczęściu, względnie najlepsza z najgorszych opcji. Tak podsumuję dzisiejszy news o żylakach męża. Przynajmniej można to leczyć. Ma schudnąć, brać wit C, fertilman plus i tamoxifen. Za 3 miesiące badania nasienia i decyzja o laparoskopii.

Łącznie w tym miesiącu wydaliśmy ok 2300 zł na badania, leki i lekarzy. Ale jestem bardzo zadowolona bo pierwszy raz od trzech lat widzę światełko w tunelu. I nie są to światła nadjeżdżającego pociągu ! :D

W aptece ścisnęło mi się serce i zapłakał portfel. Ponad pięćset złotych. Ale dostałam super torbę więc jest ok ! ;)
48b08ab38ddada4dmed.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 września 2017, 20:19

29 września 2017, 20:31

Zjadłam pół opakowania mercy :( A resztę ukryłam w szufladzie :( Już nigdy nie schudnę...
‹‹ 3 4 5 6 7