Nie wierze jak czas leci. Jestem zbyt leniwa by pisac na ovu nawet haha.
Synek w brzuszku rosnie, jest duzy wg wszelakich badan (ok 2kg). Wszystkie wyniki ksiazkowe, wierci sie strasznie, spac nocami nie daje.
Powoli pora kompletowac wyprawke, jakos mi sie nie chce nawet haha. Sporo rzeczy dostane od rodziny wiec czuje sie mniej wiecej zabezpieczona. Wchodze do gabinetu gina, napisze wiecej po
Zdecydowalam sie na cc w prywatnym szpitalu.
Obiecuje sobie, ze w nadchodzacym tygodniu zbiore juz wszystkie rzeczy dla synka i siebie (mąż krzyczy, że się w ogole nie przygotowuje haha). Pewnie za około tydzień pójdę na wizytę kwalifikującą do zabiegu, bardzo prawdopodobne, że wyznaczą mi termin stawienia się na cc. Dzidzia wygląda na dużą i, biorąc pod uwagę, że musi buc ukonczony 38tydz, jest mozliwe ze urodze jeszcze w listopadzie. A w sumie liczylam na grudniowe bobo. Ale bez znaczenia, byle wszystko poszlo gladko.
+bede znow mogla spac na brzuchu
+minie zgaga (moje ciazowe utrapienie)
+podejme sie wyzwania powrotu do formy (chec zmieszczenia sie w przedciazowe ciuchy)
Plusy ujemne:
-pewnie wcale nie bede spala przez dzidziusia haha
-niepokoj o to, jak starszak sie zachowa
-połóg
-KP i wszystko, co z tym zwiazane (wkladki w staniku, niemoznosc noszenia niektorych ubran etc)
Jeszcze chwila… jestem tak srednio gotowa synek-starszak zajmuje mi kazda chwile a jak jestem sama to spie szkoda ze nie mozna sie wyspac na zapas…
Cc juz za 5 dni (piatek 01.12). Mąż leży z jakąś infekcją (grypa?). Oby się wykurował do piątku, oby synek się nie zaraził niczym… trochę jestem zła, bo powinnam leżeć jak królowa a tymczasem gotuję obiadki, parzę herbatki i z synkiem biegam na sanki…
Jakoś nie czuję tego porodu… dziwne to wszystko…
Boję się, że będę się bardzo źle czuła po cc i ucierpi na tym mój starszaczek. On jest totalnie do mnie przyczepiony, cyc mamusi.
Dopadł mnie covid. Czuje sie jak rozjechana. Cc w pt na pewno nie bedzie, pewnie przesuna na przyszly tydz. Czekam teraz na ktg w szpitalu, w ktorym bede rodzic, bo po rutynowej wizycie gin kazal to sprawdzić. Oby wszystko wyszlo ok i odeslali mnie do domu jeszcze na kilka dni, bo mąż chory, synek też niemrawy no i ja rozjechana walcem. Nie mówiąc o tym, że NIE DO KOŃCA SPAKOWANA🙈🙈🙈
04.12.2023 na swiat przyszedl moj drugi synek.
Olaf🩵
Urodzony w szpitalu swissmed planowanym cc. Sam porod-niebo a ziemia w porownaniu z rzeźnią, jaką przeżylam 6 lat temu. Prywatna klinika warta kazdej wydanej zlotowki. Po 2 dobach wyszlismy do domu. Jasne, ze rana bolala jak sukinkot ale gorsze bylo to, ze mnie polamalo. Mega bol w krzyzu. 2 doby leżenia w szpitalnym lozku+X lat pracy siedzacej+fakt, ze w ciazy nie cwiczylam 🙈🙈🙈
Wiec na 3ci dzien po porodzie jezdzilam po miescie szukajac na cito fizjoterapeuty, ktory postawi mnie na nogi…
Pomijajac bol plecow mega szybko doszlam do siebie.
A co do dzidzi… maluch jest slodki, zupelnie inny niz jego nerwowy brat. Mega duzo spi, pieknie je z piersi. Ja tez czuje, ze teraz jest „z górki”. Mam umyte wlosy, mam makijaz, mam zdrowa psyche (na ogol🤪). No mam poczucie, ze daje rade.
Wczoraj Olo skonczyl miesiac, hurra dla nas!
Niestety dzis pediatra. Katar mu zyc nie daje. Ciezko ssac, rzęzi, pokasłuje. Żeby sie nie denerwowac ide go osluchac. Starszak mial pierwszy katar w wieku 9ciu miesiecy i pamietam, ze bylo ciezko a tera jestem o tyle bardziej doświadczona a i tak lipa, no ale z takim maluszkiem to ani kropli nie mozna podac ani porządnie odkurzaczem odciagnac…
Zaliczylismy pobyt w szpitalu (rsv), drugi pobyt w szpitalu (diagnostyka główki, podejrzenie kraniosynostozy). Pewnie Olafa czeka operacja neurochirurgiczna żeby „poluzować” zacisniety szew czaszkowy. Jestem w trakcie zalatwiania tego.
Olaf jest „latwym” dzidziusiem. Ladnie spi, nie ryczy bez powodu (placz ze zmeczenia ale szybko daje sie ululac). Pojawia mu sie juz regularny rytm dnia, staje sie wszystko bardziej przewidywalne.
Wyzwaniem jest to, ze siedze w domu z 2 dzieci. Starszaka nie puszczam do przedszkola, by jakiegos syfu nie przyniosl. I to starszak a nie dzidzia mnie wykancza🤣
Ogolnie nie jest jakos MEGA ciezko ale bardziej nudno… pogoda nie zacheca to wielu godzin spędzonych na spacerze, z nikim sie nie spotykam, bo boje sie chorob.
Czekamy na pierwsze zęby i rozszerzanie diety.
Jest najukochanszy. Obydwaj są, moje synki xd
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 kwietnia, 17:48