Wiecie co jest najgorsze? Myśl, że być może miałam pierwszą owulację od wielu wielu miesięcy - ba - może nawet lat. I co? I teraz to biedne jajeczko siedzi tam sobie, rozgląda się w lewo, w prawo, przed siebie. I co widzi? nic nie widzi...nikt go nie przywitał, nikt nie powiedział "hej! miło Cię w końcu widzieć!" ...

Nie no wariatka. Macie namiary na jakiegoś psychiatrę?
Udało mi się ochłonąć i zdystansować do sytuacji. I wiecie co jeszcze? Zaczęłam sobie robić nadzieję na ciążę, jeśli doszło do tej owulacji



Oczywiście, wiem, że to bzdura - ale jednak - lepiej myśleć pozytywnie, niż udręczać się do @

Odkąd bardziej przyglądam się swoim cyklom mam wrażenie, że czas ucieka mi przez palce. Czasem nie zdaję sobie sprawy, jaki jest dzień - ale wiem w jakim jestem momencie cyklu! Niesamowite jest to jak człowiek potrafi sfixować...
Jutro kolejny poniedziałek - a ja tkwię w robocie w martwym punkcie...kompletnie nie chce mi się "pracować" ... chyba powinnam wziąć pół roku bezpłatnego urlopu - wtedy to bym dopiero zwariowała na punkcie "zachodzenia"


Miło obudzić się i ujrzeć słońce za oknem - mimo, że może nie jest mi zupełnie dobrze - to na pewno słoneczko pomaga. Nie mogę się już doczekać pierwszych zielonych listków za oknem i temperatury nie wymagającej kurtki


Skok temperatury jest - zatem owulacja była

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 marca 2015, 17:07
Byłam na ostatnim monitoringu - przedstawiłam Pani doktor sytuację - chyba się rozczuliła jak wspomniałam o naszej przygodzie - stwierdziła, że żal jej - bo tyle się najeździłam, tyle starań i nic. Zrobiłyśmy USG - sytuacja książkowa


Postanowiłam przeprowadzić z mężem poważną rozmowę, potrzebowałam tego - on chyba też. Więc wszystko powiedziałam, "wylało się to wręcz ze mnie" - że żal mi go było, że oboje dostaliśmy po psychice, że czas odpocząć, że to, że tamto - wytłumaczyłam mu, że faceci tak mają i ma się nie stresować, opisałam mu całą sytuację - kiedy pęka jajeczko, co z tym zastrzykiem, ile godzin itp - i wiecie co? No wiecie? Wiecie co on powiedział? Że przecież w sobotę skończył - to może jednak jestem w ciąży!!



Zbieram szczękę nadal - chyba byłam tak zestresowana, że nie byłam w stanie poznać "końca" - byłam pewna, że nic z tego nie wyszło - zwłaszcza, że po wszystkim stwierdził, że strasznie go zabolał kręgosłup - stąd moje załamanie, łzy itp. A teraz się okazuje, że "odbyliśmy stosunek" książkowo jak pani doktor przykazała w sobotę nad ranem



Wszelkie obelgi na mnie dziś dozwolone...
Czego to sobie kobieta nie ubzdura w głowie!!!! Zatem co? czekamy na testowanie


Niewiarygodna pogoda za oknem!! Jest tak ciepło i słonecznie. Za oknem panowie wycinają drzewa, grabią, sprzątają. Na bzie pojawiły się już całkiem spore pączki.
Dziś imieniny Teścia, więc na 19 wybieramy się z życzeniami. Co nie zmienia faktu, że muszę ugotować jakiś obiad...za mężem chodzi zalewajka, za mną fasolka po bretońsku


Wczoraj wieczorem podjechaliśmy na chwilę do teścia z życzeniami imieninowymi. Zdenerwowałam się, bo zostawiłam komórkę w swoim aucie, a pojechaliśmy mężowym - a przecież czekałam na telefon od pani doktor - po powrocie okazało się, że dzwoniła 2x a ostatecznie wysłała smsa z informacją, żebym brała Duphaston 1 tabletkę dziennie do wystąpienia miesiączki (tak mi się smutno zrobiło, że tak napisała - bo to tak jakby nie wierzyła, że może coś się udało, nie napisała o żadnym teście ani nic - ale oczywiście to ja za bardzo analizuję

U teściów rozdzwaniały się telefony z życzeniami i słyszałam jak chyba jedna z cioć zapytała teściową czy będą dziadkami - na co mama dyplomatycznie odpowiedziała "nie nie jeszcze nie". Między nimi a nami nie ma tematu wnuków. Są bardzo delikatni w tych sprawach - czasem żałuję, bo może chciałabym mieć wsparcie w teściowej także - ona w gruncie rzeczy jest bardzo spoko babeczką.
Ostatnio duże wsparcie mam w mojej mamie - wczoraj powiedziała mi przez telefon - "zobaczysz, ja Ci mówię, że będziesz w ciąży,... dzięki mnie" - rozśmieszyła mnie troszkę, ale wiem o co chodzi - ona zagorzale modli się o wnuki. 30 lat temu wymodliła podobno mnie - a miała 42 lata! Wyobrażacie to sobie? Ciąża 30 lat temu w takim wieku? Bez USG, testów, nic! Kosmos! Mama starała się 3 lata, jedną dzidzię straciła. Aż w końcu wyklułam się ja

A teraz tak sobie myślę (z resztą ktoś już o tym pisał) - co za bezsens!! Owszem można zaznaczyć, że bolał mnie lewy jajnik...czy że wystąpił ból miesiączkowy (chociaż mi tam ewidentnie brakuje określenia "ból podbrzusza"), ale przecież nie będę zaznaczać, że miałam dziwne sny




Kolejny dzień za oknem słoneczko - zapowiada się piękny dzień. U mnie jak dobrze pójdzie tylko jedno seminarium o 9, rozmowa z szefem i jeśli nie będzie konieczności zrobienia czego - wracam do domu. Jutro piąteczek


No cały czas wydaje mi się, że jeśli coś tam się dzieje, zagnieżdża, czy cokolwiek...to seksem można temu zaszkodzić ...
Puknijcie mnie w głowę, albo powiedzcie chociaż, że miałyście podobne obawy?

Zjadłam kaszkę Nestle dla dzieci (jabłko, banan, gruszka - jaka ona pyyyyszna - mąż się śmiał, że będziemy mieć niedożywione dziecko, bo będę wyjadać kaszkę)...i nieco mi lepiej

Czas na Kuchenne Rewolucje


Siedzę sobie w łódzkim Porcie i rozkoszuję pyszną lemoniadą pietruszkową z Green Way. Do tego lasagne z bakłażanem i szpinakiem - pyyyyszności! Postanowiłam wpaść na jakiś obiad bo wrócę dziś później do domu, a w domu jedynie zupa dla męża. Kupiłam w IKEA dwa kwiatki z doniczkami do łazienki - tak jakoś smutno u nas w łazience i ciemno, więc może rozjaśnią atmosferę.
Policzyłam właśnie, że obecny cykl jest 13 cyklem, który odnotowuję gdzieś sobie w programach do tego służących, 15tym cyklem bez zabezpieczenia i trzecim cyklem na Ovu

Siedzę w części restauracyjnej...i kto stolik obok? oczywiście kobieta w ciąży

CDN...



Wzięliśmy ślub 13.07.13


Można się śmiać ale...jeśli wyszłoby coś z tego cyklu to cykl był 13ty...a i owulacja była 13tego


P.S. kurcze tempka mi nieźle skacze - dziś po południu dostałam takiego uderzenia gorąca, że czułam dosłownie jakbym miała gorączkę - zmierzyłam temperaturę dopiero teraz i mam 36,9C. Boli mnie nadal podbrzusze. I na przemian ciągnie lewy i prawy jajnik

Witajcie sobotnio wszystkie staraczki i przyszłe mamusie

Za mną piękna, słoneczna sobota. Zrobiliśmy sobie długą wycieczkę po naszym mieście zakończoną oglądaniem pewnych świeżo budujących się domków. Od czasu do czasu zerkamy na nowe potencjalnie do kupienia mieszkania/domy - jednak wszystko wygląda fajnie na obrazku (czyt. w internecie) ale jak przychodzi co do czego to widzimy za dużo wad

Marzy mi się taki ładny pokój dziecięcy - chociaż wiem, że to nierealne - jw. -mąż nie zrezygnuje ze swojego pokoju jeszcze długo. Chciałabym mieć fotel, na którym można karmić i usypiać dzidzię...itp itd. Marzenia


Ale wracamy do rzeczywistości - na razie nie muszę się o nic martwić



Weźcie mnie trzepnijcie - po co ja się nakręcam?! Głupie stworzonko! Wie, że nie powinno a jednak korci!



Od dwóch dni śpię jak suseł - zasypiam przed tv, żeby na chwilę przenieść się do sypialni - śpię do 7:30 na temperaturę ( chyba ustawił mi się zegar biologiczny ) i potem dalej śpię do 9! Wieczorem mąż oznajmił, że rano będzie chyba miał katar, wypił witaminę C, Fervex - zapytany na ile jest chory w skali od 1:10 - odrzekł, że na 5,5!




Mąż zakołderkowany chyba na dobre, a ja czekam, aż temperatura lekko skoczy i wybieram się na dłuższy spacer i zakupy. Kolejny słoneczny dzionek


A lepi się jeszcze bardziej po porannym pomiarze temperatury - 36,92C! Wykres idzie w górę. Czyżby po to, żeby spektakularnie runąć w dół na @? O nie nie - proszę nie! Niech małpa odejdzie razem z zimą i wróci na wiosnę...ale za rok! za rok!!



Poszukuję takiego szerokiego wąskiego wazonu:

Muszę kupić nowe hiacynty, bo stare w pięknym białym koszu przekwitły. Zakupione w IKEA kwiatki do łazienki chyba oddam - to nie to - nie podobają mi się.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 marca 2015, 10:08



Nie wiem czy tylko ja mam wrażenie, że co chwilę piszę tutaj poniedziałkowy post - ten rok leci jakby ktoś go wystrzelił...za chwilę kwiecień, a przecież przed chwilą był Sylwester!!
Temperatura leci z górki na pazurki ( o 6 rano było 36,65C - ale spałam dalej i zmierzyłam o 8 - było 36,84C - ja nie wiem - to chyba zależy od tego do którego momentu nakryję się kołdrą


Wymyśliłam sobie, że zastestuję 13dpo!! No jak trzymamy się tych trzynastek to się trzymamy. Ale coraz bardziej czuję się przedokresowo...więc chyba nie doczekam czwartku

Mąż w domu - to chyba drugi raz, kiedy bierze urlop na żądanie - faktycznie zakatarzyło go nieźle. Mam nadzieję, że do jutra mu przejdzie, chociaż jak dobrze wiemy katar leczony czy nieleczony trwa 7 dni.
Ten tydzień zapowiada się chyba spokojnie...ale wszystko wyjdzie w praniu. W weekend jedziemy do moich rodziców, w kolejny już Święta!!

P.S. Jeśli okres nadchodzi to z jakąś zdwojoną siłą bo cycki mam jak melony!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 marca 2015, 09:39
Przypomniało mi się dziś o kalendarzu księżycowym i płodności...i pamiętam, że na początku roku sprawdzałam sobie to...i wychodziło mi, że w tym roku będzie lipa - że prawie ani razu nie wychodzi mi owulacja według prognoz zgodna z fazą mojego urodzenia. Zerkam dziś z ciekawości i co? I co???
13tego/14tego była ostatnia kwadra - a ja urodziłam się w ostatniej kwadrze


Reeeety jaka ja jestem głupia


13 VII 13 - ślub
13 notowany cykl starań
26 (13 x 2) II - początek obecnego cyklu
13 III - owulacja
26 (13 x 2) III - w 13dpo - zrobię test

Nawet jak nic nie wyjdzie w tym cyklu to będzie chyba najciekawszy cykl pod względem matematyczno-trzynastkowym

Głupek z Ciebie sky

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 marca 2015, 21:15
Ustaliliśmy z mężem, że śpi w salonie, bo kaszle, smarka - i oboje się nie wyśpimy. Spało mi się zatem genialnie - całe łóżko moje! (ŚNIŁO MI SIĘ, ŻE DOSTAŁAM OKRES!!) Zaraz po przebudzeniu po 7 rozpoczęłam procedurę pomiaru temperatury. Oczy wyszły mi z orbit jak zobaczyłam 37,22C (ale hola hola...się temperatura rozpędziła przez ból gardła i fakt, że chyba zaczęłam łapać coś od męża)...Trzeźwość umysłu sprawiła, że postanowiłam zmierzyć jeszcze raz po drugiej stronie paszczy...37,14C - pomyślałam rozrzut za duży, zmierzę jeszcze raz i wyciągnę średnią

...moim oczom ukazał się mąż! Siedzący cicho w rogu kanapy, otulony kołdrą jak beduin!! Mój mąż! Mój okaz zdrowia i rzetelności wobec pracy. Miał dziś jechać w delegację i co? I nie pojechał!! Co więcej...po chwili rozmowy wyznał, że pójdzie do lekarza!! Trzymajcie mnie...ja nie wiem - chyba męża mi podmienili, albo to zaćmienie piątkowe namieszało...albo Ibuprom zatoki...

Niniejszym pierwszy raz w życiu będę miała męża na zwolnieniu lekarskim w domu. I to do końca tygodnia pewnie!! Aaaaa......módlcie się

P.S. ja się modlę za siebie...żeby mnie do końca nie rozłożyło - póki co czuję tylko fragment poniżej gardła...jakby tchawicę - ale może to przez fakt, że wczoraj miałam cztery "gadane" godziny w pracy...

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 marca 2015, 08:27
Na razie zaaplikowałam sobie mleko z dwoma ogromnymi ząbkami czosnku, ale czy to pomoże to wątpię - a boję się (choć pewnie niepotrzebnie) łykać co popadnie...

Sky nie przejmuj się :) Nie Ty jedna masz takie pomysły... Ja dokłądnie to samo przechodziłam w poprzednim miesiącu. W sumie przez moja głupotę straciliśmy szansę. No ale będą kolejne :) Głowa do góry. A do psychiatry to razem musiałybysmy iść :D
Możemy iść razem - może dostaniemy zniżkę :)
Haha, wariatki ;-)
Zły nastrój i wariacja usprawiedliwione. Jak jest trudno zajść to każda stracona okazja jest przykra. Wspieram i trzymam kciuki za poprawę sytuacji z owulacją ;-)
W branży psychiatrycznej mam chody, więc jak coś... ;-) A na poważnie, to niestety na takie smutki leków nie przepisują. Biedne to samotne jajeczko...też tak mieliśmy, nie raz. Była owulacja i "się nie dało" - i to nawet nie, że mąż nie chciał, ja też jakoś tak... no jest jakiś opór, kiedy tak intymną i spontaniczną w gruncie rzeczy akcję jak seks, trzeba podjąć "na żądanie". Nam pomogła banalna, ale bardzo trudna rozmowa. Pogadaliśmy sobie o tym, co komu w łóżku przeszkadza, kto ma jakie żale...trudne to było, ale byliśmy już mocno wyczerpani nieudanymi staraniami więc z dużą otwartością się słuchaliśmy. I konkluzja była taka, że skoro i tak to zachodzenie w ciążę średnio się udaje, to może warto zadbać o intymność, powrót namiętności. Żeby nie skończyło się tak, że życie seksualne nam się zrujnuje do reszty. No i pewnie nie tylko to, było powodem, że się udało - ale faktem jest, że w tym szczęśliwym cyklu oboje zaczęliśmy się bardziej starać - jak na pierwszych randkach. Trzymam kciuki za kolejne cykle i ściskam!
Wariatki jesteście! Ale mi łatwo mówić, bo sama mało co nie wylądowałam w psychiatryku. Aż musiałam odciąć się od OF, bo tyle miałam "diagnoz" postawionych.
Haha no to znizke juz mamy :) a zwariowac bardziej juz chyba się nie da :D Zireael ma rację. Nam też z mężem udało się powrócić do dawnych czasów :)