A póki co musiałam wziąć Ibuprom - mam 39,20C. Jutro wizyta u lekarza.
Rano obudziłam się z temperaturą - 38,2C - więc od lekarza się nie wymigałam. Lekarz choć przesympatyczny - po raz kolejny nie wzbudził mojego zaufania. Oczywiście przedstawiłam mu sprawę starań o ciążę. Objawy z mężem mamy kompletnie inne, a dostaliśmy ten sam zestaw leków - żaden na receptę...więc skonsultowałam z mężem co dokupić...stwierdziliśmy, że może z 1 listek dodatkowy Neosine. Poszłam do apteki - przy okazji przypomniało mi się o recepcie na Clostylbegyt - więc najpierw poprosiłam o to, później o Neosine. Pani farmaceutka czujnie spytała "to dla Pani" - odpowiedziałam, że tak, że mam karteczkę od lekarza, na co ona "aha - czyli lekarz zapisał". To wzbudziło moje podejrzenia...i co się okazało? Neosine NIE JEST ZALECANE kobietom starającym się o potomstwo!! Noszzzz niech go jasny gwint! Zanim to przeczytałam w ulotce, zdążyłam łyknąć 2 tabletki. Ale może popadam w paranoję.
P.S. Poranny test znowu negatywny - ale zerkałam na niego jeszcze milion razy i mój głupi mózg przy milionowym razie dojrzał cień cienia tego cienia, który powinien się pojawić w przypadku potencjalnej ciąży A co tam - łudzimy się dalej Do @ wszystko możliwe.
P.S. 2. Mój mózg jest mocno prostowany dziś przez delikatne bóle jak na @
P.S. 3. Chyba gorączka mi nie służy
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 marca 2015, 14:04
Kombinacji ciąg dalszy - w sumie nie mam żadnej gwarancji, że owu była w piątek 13tego - mogła być też w sobotę (tak twierdziła pani doktor) a to by oznaczało, że dziś 12dpo. Jedno jest pewnie - my głupia kobieca płeć mamy nadzieję do samego końca. Jak któraś z Was napisała - dopóki nie ma @ jest nadzieja.
Cycki mam dziś takie jakby mi ktoś do nich wody nalał. Już ze 2x chwycił mnie mocniejszy ból jak przed @...więc chyba idzie...bardzo powoli, ale idzie. Zastanawiam się, czy czasem nie powinnam odpuścić już brania Dupka - choć biorę tylko jedną tabletkę dziennie...
Ale ja przynudzam już w tym cyyyyklu!! Aaaaa!
Po tej chorobie i w oczekiwaniu na @ czuję się paskudnie gruba, napompowana. Boję się wejść na wagę. Powinnam coś ze sobą zrobić. Po pierwsze pomogłoby mi to pewnie zajść w ciążę, po drugie, może w końcu znowu podobałabym się sobie, byłoby mi lżej. A tak? A tak waga pokazuje wiek biologiczny 45 lat!! Wiem, że to tylko jakiś głupi algorytm, ale...
I pomyśleć, że w 2006 roku ważyłam 58kg...
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 marca 2015, 13:26
Ucieszył mnie dziś fakt, że na wadze zobaczyłam jakiś kilogram mniej - pewnie choroba się do tego przyczyniła I tu jej podziękuję chociaż za jedno
Umówiona na I monitoring, ze wskazówkami jak jeść CLO - wkraczam w nocy cykl - od jutra temperaturka i nowe nadzieje To się musi udać w końcu. W kwietniu mam urodziny - chyba nigdy nie dostałam jakiegoś prezentu, który bym niesamowicie pamiętała - może więc dostanę największy prezent od życia? (pomijam promocyjne opakowanie kawy z kubkiem, które dostałam od swojego pierwszego chłopaka - hehehe teraz się z tego śmieję, ale wtedy miałam ochotę płakać z żalu - romantyk - nie ma co!).
Dom bez męża jest taki nudny, taki cichy, taki smutny
Mąż wraca już jutro - planuję do tego czasu zrobić 2 prania, ogarnąć mieszkanie i przygotować tort z okazji poniedziałkowych urodzin męża
Pogoda nie zachwyca, ale przynajmniej nie wieje. Dziś muszę pojechać po zamówioną białą kiełbasę - zamówiliśmy w Gorącej Kiełbasiarni (knajpka rok temu przeszła Kuchenne Rewolucje) - przy okazji zjem tam jakiś obiadek
Jak zwykle przed świętami pojawia się podstawowy problem pod tytułem "nie mam się w co ubrać" wrrr...co zrobić...coś wymyślę - z resztą mąż już się przyzwyczaił, że ciągle chodzę w tym samym
Wczoraj w Lidl'u kupiłam śliczną trawkę ozdobną - po 2 złote z groszami - już zagospodarowałam obie kupione sztuki - czyż ja nie mówiłam, że nie będzie żadnych świątecznych ozdób?
1) Tort dla męża zrobiony (czemu nikt mnie nie uprzedził, że pokrywanie tortu masą marcepanową jest tak koszmarnie trudne?? ;( )
2) Pazurki zrobione.
3) Odkurzone...
4) Z nudów zrobiłam też mazurek na jutro do rodziców - mama będzie miała niespodziankę.
...teraz czekam na męża, który jest przekonany, że pojechałam już dziś do rodziców A ja się przyczaję z torcikiem i będzie surprise Mam nadzieję, że mąż nie dostanie zawału - zawsze boję się takich akcji - my Polacy chyba nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich niespodzianek...
Strzeliłam tylko jedną gafę...bo nie mam obiadu! Ja dziś o dziwo nie jestem w ogóle głodna...z resztą post jest. Mąż będzie miał tort Hmmm chyba, że jakiś makaron na szybko zorganizuję?
Wczoraj miałam jakiś kiepski wieczór - kiepski umysłowo...z okazji rocznicy śmierci naszego Papieża włączyłam sobie jakiś dokument o Nim - i co? i jak zwykle siedziałam i łzy leciały mi po policzkach. Przyznaję się bez bicia - nie jestem poprawną katoliczką - z kościołem rozminęłam się kilka lat temu (ku wielkiemu niezadowoleniu mojej mamy, która cały czas ubolewa, że chciała wychować mnie w wierze)...ale podkreślam - rozminęłam się z kościołem, z systemem, który nas otacza - nigdy nie rozminę się z Bogiem. Tak jak na zawsze największym autorytetem będzie dla mnie Papież - wspaniały człowiek - żałuję, że nigdy nie dane było mi zobaczyć go na żywo...ale wiem, że on cały czas nad nami czuwa. I cieszę się, że żyłam w czasach, gdy był tu z nami - choć tak daleko to jednak blisko.
Korzystając z tego, że już jutro Święta - chciałabym Wam zostawić tu Jego słowa zamiast życzeń:
"Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi."
Ja dziś dzielę się z Wami swoimi myślami - wspieram każdą z osobna - i te, które czekają na II i te które już czekają na Maleństwo! Wierzę, że historia każdej z nas dobrze się skończy Wesołych Świąt!
Święta minęły fantastycznie - ponieważ moi rodzice mieszkają 100km od nas - sobotę i niedzielę spędziliśmy u nich. Było spokojnie, na luzie, bez nadmiernego przejedzenia i siedzenia godzinami za stołem. W drodze do domu w niedzielę zajrzeliśmy do mojego kuzyna - różni nas 20 lat - stąd i kontakty kiepskie, a żałuję, bo rodzinę mam bardzo małą, więc warto popracować nad relacjami Mieliśmy "wpaść" na kawę a spędziliśmy u nich 3 godziny! Skończyło się na oglądaniu starych filmów, które niedawno przegrał kuzyn, a na których ja mam 8-10 lat Uśmialiśmy się, powspominaliśmy - było świetnie Relacji rodzinnych nie chce mi się opisywać - ale u nas ciągle ktoś z kimś koty drze, ktoś kogoś nie lubi, ciągle jedno obgaduje za plecami drugiego - ja nie chcę w tym uczestniczyć - chciałabym odbudować takie miłe relacje, jakich doświadczyliśmy z mężem w niedzielę - oby się udało
Poniedziałek w całości prawie spędziliśmy u teściów, gdzie czekała na nas niespodzianka - mieliśmy być tylko my, a okazało się, że teściowa namówiła jeszcze kuzynostwo i znajomych - więc było nas 10 osób - w tym kuzynka męża ze swoim mężem, których uwielbiamy.
Spotkanie rozpoczęło się od tekstu teściowej, że dziś jest wiele okazji, więc będzie wiele toastów - w tym momencie prawie pewna byłam, że kuzynka jest w ciąży - a ona, że to ja jestem w ciąży - jednak nic z tym rzeczy Ufff - głupie to, ale troszkę mi ulżyło, bo pewnie bym się troszkę podłamała...Swoją drogą strasznie chciałabym, żebyśmy kiedyś "razem" były w ciąży - byłaby kupa śmiechu. Kiedyś już rozmawialiśmy z nimi o dzieciach - wiemy, że chcą, ale ciągle warunki im nie pozwalają na rozpoczęcie starań - choć czas już tak jak i u nas już najwyższy...Oby i im i nam się kiedyś udało
Gdy wszyscy już poszli, a my zaczęliśmy się powoli zbierać - teściowa oczywiście wspomniała o jakimś jej znajomym, który czeka na wnuka - dowiedziałam się, jaki to dziadek jest szczęśliwy i jakie imię będzie nosiło maleństwo. Oczywiście kolejna sprawa - sąsiadka teściowej kończy roczek i teściowa ma problem jaki drobiazg z tej okazji przygotować Uwielbiam tematy dziecięce, wiem, że to jest temat jak każdy inny - ale ostatnio ciągle wyłapuję, że teściowa mówi do mnie o dzieciach. Wiem jak bardzo chce być babcią, ale czuję jakąś presję, tak jakby chciała usłyszeć czy się staramy, czy nie itp itd. A w gruncie rzeczy bardzo bym chciała, żeby kiedyś ze mną porozmawiała o tym - myślę, że byłaby dla mnie bratnią duszą, której mogłabym się wygadać o tym wszystkim...
Jak już przy dzieciach jesteśmy - wczoraj I Monitoring 11dc - jeden większy pęcherzyk w lewym jajniku 10mm - endo 4,5mm ( i tu ważna uwaga - CLO tylko w czasie brania - czyli tych 5-7 dni lekko hamuje wzrost endo - po odstawieniu podobno endo rozpoczyna normalny wzrost i ma kilka-kilkanaście dni na to, żeby urosnąć do 8-10mm). Z panią doktor oczywiście utaiłyśmy ten cykl przed moim mężem. Wyliczyłam sobie, że idealnie byłoby podać Pregnyl w piątek...ale wyszło nam że to dużo za wcześniej, więc umówiłyśmy się na sobotę (też się cholercia boje, że to jeszcze będzie za wcześnie) - i ta sobota też może być idealna bo będzie cała niedziela na starania...Zobaczymy. By the way - znacie lekarza, który umawia się na wizytę w sobotę o 15:30, żeby podać Pregnyl? Pani doktor nie przestanie mnie zadziwiać!!
Byle do soboty
Wyczytałam wczoraj, że według nowej ustawy (która już chyba przeszła), każda matka, która urodzi dziecko w 2016 roku będzie dostawała 1kPLN miesięcznie!! (wróć - może nie każda, ale przynajmniej te nie odprowadzające składek ZUS itp itd) - ja w sumie takich składek póki co nie odprowadzam (jest co prawda światełko w tunelu, że wkrótce się to zmieni, ale... ).
Gdyyyyby mnie porwało na fiolet w obecnym cyklu to data porodu 4 stycznia - na mocnej granicy - dzieci raczej rodzą się wcześniej niż później...
Bardzo powoli, żeby nie powiedzieć, że jednak natychmiastowo powoli - szykuje mi się wizja odłożenia starań na czas nieokreślony Jestem w ogromnej kropce. Ogromniastej. I kropka dotyczy już najbliższego weekendu staraniowego
Dziś szef wprost powiedział mi, że prawdopodobnie będzie dla mnie pełen etat. I że chciałby sprawę rozstrzygnąć do wakacji. Krótka piłka. Czyż nie?
Obecnie nie jestem na żadnym etacie, mam płacone świadczenia zdrowotne, ale w przypadku ciąży pewnie nie dostałabym żadnego zasiłku ani nic...z drugiej strony jestem takim człowiekiem, który nie potrafi wprowadzać ludzi w maliny i ciężko mi myśleć, że się zatrudnię i na jesieni zacznę starania, żeby za pół roku-rok iść na zwolnienie...ale kurcze - przecież takie jest życie...może ja się za bardzo przejmuję? A może powinnam nie odpuszczać starań? Z drugiej strony kolejna okazja na etat może się przytrafić za 2 lata, albo nigdy...a tak - ciepła posadka zapewniona, macierzyński, pensja na koncie...ehhhhhhh
Powiedzcie mi co ja mam zrobić?? Rozsądek podpowiada poczekać...
Mąż poinformowany - starania wstrzymane. Tak będzie lepiej.
Dziś mąż na imprezie firmowej...a ja relaksuję się w domu.
Cieszy mnie ta wiosna za oknem, cieszy mnie słońce. Będzie sporo czasu, żeby zrzucić kilka kilogramów - może to odstawienie starań dobrze mi zrobi? Myślę, że wrócimy do starań w sierpniu/wrześniu. Mam nadzieję.
Dziś upewniłam się w tym, że dostanę propozycję etatu...więc czekamy...kilka stresujących dni przede mną A starania zawieszam do nie wiem...no chyba przynajmniej do podpisania umowy. Zobaczymy
Piękny był dziś dzień - słońce, temperaturka - żyć nie umierać Pół dnia spędziliśmy na działce za miastem - nie mogę się już doczekać, gdy sezon weekendowego działkowania zacznie się na dobre - już niedługo Mam nadzieję, że w tym roku będziemy często tam zaglądać (choć działkę dzielimy z teściami - mając swoją, ale pustą naprzeciwko - więc domyślacie się jak jest - nie żebym narzekała, no ale człowiek nie czuje się swobodnie - zwłaszcza w gronie pracoholików, którzy na działkę jeżdżą, żeby coś robić a nie odpoczywać - i nie ważne, że trawa była grabiona 30x w minionym miesiącu Trzeba grabić trzydziesty pierwszy...
A żebym nie było gołosłowna, że wiosna u nas już jest:
Nie wiem od czego zacząć, a na to najlepszym sposobem jest wypunktowanie wypowiedzi
1) Kwestia etatu wczoraj się potwierdziła, ale nie znam jeszcze żadnych szczegółów - jedno jest pewne - nie dam się naciągnąć na nie wiadomo co, w razie potrzeby mam kartę przetargową w postaci innej oferty ( z której nie skorzystałam, bo mi nie do końca pasuje - ale brzmi poważnie - "redaktor naczelna" ).
2) Chyba oswoiłam się już z myślą, że odłożyliśmy starania - jak dobrze pójdzie to na jesieni wznowimy akcję "kurczaczek" i zobaczymy co wtedy - swoją drogą podobno dziecko samo wybiera sobie najlepszy moment - więc może tak miało być, że się nie pojawiło? Właśnie po to, żebym dostała etat? Może ktoś tam u góry czuwa nad tym Wierzę, że coś w tym jest
3) A jeśli dzieciątko ma przyjść we właściwym momencie to dla mnie jest czas na "ogarnięcie się" - spytacie a co robiłam przez ostatnie lata, zamiast szykować się na ciążę? A no niewiele. Gdy żyję spokojnie i szczęśliwie to mam wenę do gotowania...a za tym idą kg na plusie. Do tego, gdy zaczęliśmy się starać, chyba zaczęłam zajadać stresy - no i waga oczywiście nie wstydziła się tego dopatrzeć
4) Plan działania jest następujący:
- nie będzie planu działania, bo z planu działania nic mi nie wychodzi nigdy...
P.S. w piekarniku dochodzi drożdżowe ot tak na pożegnanie "pichcenia" - dziś jadę do koleżanki, więc zawiozę połowę - druga połowa dla męża, plasterek dla mnie
P.S.2. Tempka jakoś nie skoczyła mocno...może owulki nie było? W sumie bym się nie zdziwiła, bo Pregnyl mógł być za wcześnie podany.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 kwietnia 2015, 09:11
Dziś podjechałam do galerii w poszukiwaniu prezentu na urodziny teściowej - oczywiście podpytywałam czy ma jakieś życzenia - ale oprócz balsamu do ciała, nie chciała nic. Ale ja tak nie umiem - więc postanowiłam czegoś poszukać.
Najpierw znalazłam to - cena 99zł jednak chyba zbyt wygórowana jak na 3 miseczki ( właśnie takie miseczki były w Pani Gadżet na TVN Style:
Potem to - miało by zastosowanie działkowe:
Na końcu znalazłam to - w sumie nieco kiczowate - ale jakby się głębiej przyjrzeć to mogłoby nieźle wyglądać na parapecie:
Ostatecznie kupiłam coś takiego - i jeśli mąż zaakceptuje - będzie prezent dla teściowej - jak nie to zostawię sobie. Jakby przeszło to kupię jakieś stokrotki do środka i będzie ślicznie
A na koniec hicior - podjechałam do LIDL'a. Okazało się, że dziś zrobili jakąś wyprzedaż totalną - wszystko, dosłownie wszystko co im zalegało za 3-5-7-10-20zł. Przegrzebałam wszystkie kosze - znalazłam 2 śliczne dziecięce bluzy. Postanowiłam wziąć jedną dla znajomych, którzy odwiedzą nas w sobotę, drugi dla znajomej w ciąży, z którą spotkałam się wczoraj, a która urodzi we wrześniu. Podeszłam do kasy - nie do końca wiedząc "po ile" (czytnik nie widział produktu) - pytam więc sprzedawcy, też nie wiedział, ale koleżanka z kasy obok stwierdziła " były po 7, ale możesz już sprzedawać po 3". Wyobrażacie to sobie? Takie śliczne bluzy po 3zł? Przecież to taniej niż w lumpeksie
No to już Was nie męczę
A wiecie co teraz robię? Teraz spotykam się z dzieciatymi i zaciążonymi. A co!
Dziś wpadli do nas znajomi z kilkumiesięcznym synkiem Nie ukrywam - słodziak niesamowity...ale co z tego... jeśli:
1) dziecka nie można wziąć na ręce
2) dziecko zasypia = trzeba szeptać
3) czas karmienia? - mama pyta gdzie może się "skryć" żeby nakarmić (litości! - ja jestem chyba skrajną ekshibicjonistką)
4) tematy oczywiście prawie nie odbiegają od tematów kup, jedzenia, spania, tego, że na nic nie ma czasu itp.
5) mama twierdzi, że czasem do 17 nie ma czasu przebrać się z piżamy, bo mały płacze itp. - a to przepraszam, dziecka nie można na 3 minuty odłożyć do łóżeczka, nawet jeśli płacze i przebrać się?
6) podobno jak się ma dziecko to nie ma czasu na siku - patrz wyżej
7) dowiedziałam się, że w ciąży nie wolno jeść nic. Nawet chleba. Bo wszystko ma konserwanty.
jak się karmi to też nie wolno jeść prawie nic - broń Panie Boże od przypraw jakichkolwiek! Bo dziecku jelitka wykręca (znajoma zjadła plaster pasztetu - no musiał być czymś doprawiony - bo dziecko się źle poczuło - ciekawe czy powiedział jej osobiście i bezpośrednio, że to ten cholerny pasztet!) :
Nie no ja nie mogę...już nie wspomnę, że ojciec dziecka - zapalony kolarz - nie może iść na godzinę na rower - bo nie ma na to czasu. Sorry no nie czaję! Wiem, nie mam dzieci. Ale nie czaję! Nie wyobrażam sobie, żebym miała mężowi zabronić wyjścia na ukochany rower raz czy dwa w tygodniu, gdy się pojawi dziecko.
Cholera nie ogarniam takich przypadków. Mam nadzieję, że mnie nie dopadnie taka skrajność. O nie nie!!
Z ciekawostek - dziś w mieszkaniu nad nami pojawiła się rodzinka, która chyba kupiła mieszkanie...na nieszczęście z dwójką dzieci. Etap biegowy. Dzieci latały po mieszkaniu przez 2 godziny - efekt - wszystko dudniło i latało. Nie do zniesienia (mam nadzieję, że będą mieli dywany). Gdy byłam dzieckiem, miałam powiedziane, że biegać mogę przed domem, w mieszkaniu się nie biega, bo pod nami mieszkają ludzie. Ok. Rozumiałam to. Przeżyłam, nie umarłam. Mój mąż tego nie rozumie - twierdzi, że to dzieci, że muszą się wybiegać - to do cholery dlaczego rodzice nie pójdą się z nimi "wybiegać na spacer"? I jak takim rodzicom nie przeszkadza fakt notorycznego latania po mieszkaniu takich dwóch obiektów??
Aaaa...chyba mam gorszy dzień...poprawcie mnie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2015, 21:15
W skrócie...
"Chyba mam gorszy dzień" II.
8:08 sms od T-mobile - niech ich szlag.
Mąż wstał lewą nogą - i to podwójnie...a dzień zapowiadał się tak fajnie!
Dowiedziałam się, że:
1) Jesteśmy klasycznym przykładem małżeństwa, gdzie on ma nadzieję, że ona po ślubie się nie zmieni, a on, że on się zmieni.
2) Mąż może całe życie jeździć na urlop do Świeradowa Zdrój na rower ( już w zeszłym roku był tydzień sam na urlopie na rowerze).
3) Na urlop mogę sobie jeździć sama - bo wymyślam jakieś Maroko, Grecję, Maderę czy Gran Canarię - (mąż wymyślił mega drogą Norwegię - no ale przecież on jest najmądrzejszy).
4) Podobno jestem skrajnie leniwa...
To co? Może któraś z Was ma ochotę pojechać ze mną gdzieś na urlop - wyrwać się z polskiej rzeczywistości?
Wpadłam na niego przypadkowo w sklepie - nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest w sprzedaży. Kupiłam. Okazuje się, że to jeden ze zdrowszych napoi na Świecie. Bałam się trochę o moje skłonności wrzodowe - ale!! wyczytałam, że to się właśnie tym sokiem leczy! Wczoraj wypiłam szklaneczkę po śniadaniu - samopoczucie w sumie nawet mi się poprawiło Dziś do południa w związku z tym, że wybitnie chciało mi się pić - wypiłam całą resztę buteleczki Efekt - chyba jelita mi zaraz wykręci, a na pewno nieźle mnie przeczyści jak już przeleci przez całość układu pokarmowego...męczą mnie taki wzdęcia jak nigdy
Co nie zmienia faktu, że zamierzam pić ten sok od czasu do czasu - skoro taki zdrowy
Też tak miałam przed zajściem w ciążę. Poleżałam wtedy cały dzień, herbatka, kocyk, miodek no i apap pamiętam wzięłam i na drugi dzień było mi lepiej.
tzn. w trakcie zachodzenia :P po owulacji a przed zrobieniem testu.
Wiesz, na tym etapie to niewiele możesz zrobić, dlatego się nie martw. Wyleż się pod kocem z herbatą i innymi specyfikami poleconymi przez Dziewczyny :) postaraj się zdrzemnąć, nic skuteczniej nie obniża temperatury niż sen. No ewentualnie paracetamol, też możesz go wziąć :)
Miałam dokładnie to samo w marcu. 39 stopni bez jakichkolwiek dolegliwości trwało to 2 dni i przeszło. W aptece powiedzieli że nic nie mogą dać w takim przypadku ale czytałam jeszcze o czosnku w tabletkach. Wg. mnie powinnaś zrobić test, temperatura powyżej 38 jest niebezpieczna
Kurcze, temperatura wysoka... Z lekami to się nie bój za bardzo, na bardzo wczesnym etapie ciąża czerpie z ciałka żółtego a nie z krwii. Lekarka (co prawda stomatolog, ale zawsze...) mówiła, że na pewno to szkodzi RTG i tetracykliny, chemioterapia itd. A z resztą trzeba uważać, bo nie wiadomo (na ciężarnych raczej testów się nie robi...) Antybiotyki też się w ciąży podaje... Więc idź do lekarza! Taka gorączka to nie żarty!
Sky myślę, że w tej sytuacji lepiej zrobić test, bo powinien już dać miarodajny wynik a przynajmniej będziesz wiedziała czym możesz się leczyć lub zgłosić do lekarza w razie czego.