Byłam na jeszcze jednym USG.
5,5mm - 6+2 - Serduszko nadal bije, ale nie wiem ile.
0,5 mm to żaden wzrost patrząc na to że powinien rosnąć 1 mm na dobę. No ale już pomijając różnicę sprzętu - różnica między terminem z owulacji a terminem usg się powiększa.
Nie ma opcji późniejszej owulacji - także nie ma co się pocieszać.
Teraz tylko czekać aż nasze drugie serduszko zgaśnie.
Szykuje się najsmutniejsze wejście w Nowy Rok, jakie tylko mogło być.
Nadal nie wiem czy to odpowiednia chwila.
To był ciężki marzec - termin porodu, którego nie było, oczekiwanie na wyniki, na wizyty, na "powrót do gry"...
Wszystko przełożyło się na ogromne problemy ze snem. Ale już jest... lepiej.
Dzień przed łyżeczkowaniem złapaliśmy wizytę do Paśnika - choć nadal jestem turbo sceptyczna, co do jego osoby - no ale zostało tylko to.
Zlecił nam allo, cross match, kiry i imk.
Pierwsze przyszły Kiry - dramat, niby BX ale z obecnych "tych dobrych" tylko 2DSD2 i 2DSD4 (del-22bp). Także nawet nie wiem, czy ten drugi się liczy. Pomyślałam - ok, to może być przyczyna, dostanę na pewno accofil.
Cross match - 14%, uf - nie jestem uczulona ma męża.
Allo - 29,9% - nie będę miała szczepień - na co i tak bym się nie zgodziła.
IMK - turbo wysoka odporność i wysokie komórki NK.
I 7 kwietnia byliśmy znowu u Paśnika - Uważa, że skoro ciąże naturalne były, że jeśli zatrzymywały się one później, że jak pojawiało sie serduszko to to nie wina Kirów.
Allo i cross, wiadomo super.
IMK - no bardzo silny organizm, ale patrząc na resztę wyników i całkiem negatywne ANA to organizm nie jest autoagresywny.
Ok. Myślałam po tych wynikach, że pewnie czeka mnie immunosupresja - której też nie do końca chciałam.
Ostatecznie dostałam tylko, encorton 10 mg od... pozytywnego testu. Plus wiadomo acard i heparyna - ale to ze względu na wcześniejsze straty. Paśnik uważa, ze allo teraz jest tak super, że ciąża powinna się utrzymać. I prawdopodobnie przy po poprzednich jeszcze dobre nie było i to powodowało straty.
Z jednej strony brak accofilu mnie martwi, z drugiej cieszę się, że nie poleciał schematem i patrzył na całość wyników i naszej historii.
Wyszliśmy z gabinetu - szczęśliwi. Pierwszy raz od tych kilku miesięcy zaświeciło słońce. Docent był dobrej myśli.
Szczęście nie trwało długo, bo tego samego dnia robiłam krzywą cukrową i insulinową - no i IO pełną gębą, insulina w kosmosie No ale dość szybko przepracowałam sytuacje, w piątek umówiłam się już do endo i mam nadzieję, że po prostu zwiększy mi dawkę mety i szybko się to wszystko ureguluje, no i że nie wpłynie na ponowne zajście w ciąże.
A jeśli o zajście chodzi, to Paśnik kazał nam się starać - natychmiast.
Więc rozpoczęliśmy starania, chociaż myślę że w dniu wizyty byliśmy już dzień po owulacji, ale jest szansa że ta ovu właśnie wtedy była. A, bo kolejna ciekawa rzecz - nadal mam owulacje, ba! Ostatni cykl z inozytolem trwał książkowe 28 dni. Mimo tej kosmicznej insuliny (o kosmosie mówię w kontekście insuliny po 1 i 2h, bo ta na czczo to jeszcze jak Cię mogę, chociaż HOMA wynosi równe 2,5)
No i tak, zaczynamy starania - choć bardzo się boję.
Przykro mi, że już nigdy nie będzie mi dane poczuć tej radości z tego pozytywnego testu, że będzie mi tylko towarzyszył strach i czekanie.
Z drugiej strony jestem dobrej myśli, że szybko w tą ciążę uda się zajść.
W czwartek też idę do mojego gina, porozmawiać z nim o stymulacji - co by zwiększyć szanse i mieć pewność. Paśnik też sugerował cykle stymulowane. No zobaczymy.
Choć nadal starsznie mi przykro, że nie dane nam jest zaznać spokojnych i szczęśliwych świąt - kto wie, może te kolejne będą już szczęśliwsze.
Strasznie kocham mojego męża, nie wiem, co bym bez niego zrobiła.
Ściskam Was mocno i trzymam kciuki za każdą z Was.
I ja poproszę troszkę dobrych myśli w naszą stronę.
Czekałam na ten moment, w którym wyjdzie u nas trochę słońca.
W czwartek byłam u gina - 20 dc, pęcherzyk 22mm - wieczorem na 99% była owulka, a że dostaliśmy totalne zielone światło do starań - także starania były.
W piątek byłam u nowego endo - zwiększył mi metę do 2x750 xr, dał recepty na 12 miesięcy + zalecenia na kartce, że rekomenduje branie metforminy przez CAŁĄ ciążę, krzywą w I trymestrze, oraz wiadomo kazał też zrobić TSH. Generalnie według niego wyniki nie były aż tak tragiczne i jest dobrej myśli Bardzo miło, że są tacy lekarze, co nie naciągają. Dzięki temu zyskał stałą pacjentkę - a ja wyszłam z gabinetu zadowolona.
Wczoraj, sprzedałam swoją suknię ślubną! - Pierwsza Pani która przyszła ją mierzyć (a wystawiona od 2 lat!), no i dla niej to też była pierwsza mierzona suknia. Dodatkowy zastrzyk gotówki + po prostu szczęście, że tak piękna suknia zyskała nową właścicielkę. Chociaż przyznam, że miałam w ostatnim momencie chwilę zawahania!
Jestem dobrej myśli, afirmuję się pozytywnie, wierzę w to, że się uda.
Oby to słońce nad nami świeciło jak najdłużej!
Minus taki, że chyba mnie łapie zapalenie pęcherza - łyknęłam już urosept i mam nadzieję że za chwilkę nie będzie sprawy.
Dziękuję za wiarę i dobre myśli - wiem, że mają one ogromne znaczenie i docierają do nas ze zdwojoną siłą
Aż wzrusza mnie to, że w końcu pojawiła się ta nadzieja.
jest ciężko.
jest bardzo smutno.
dawno się tak nie czułam i nie wiem, co ja sobie myślałam.
Hormony robią swoje.
Oby tylko to wszystko znowu nie trwało latami - a o to, co będzie jak już się uda, to będę martwić się później.
Czasem wchodzę tu jednak i podglądam co u Was.
My walczymy dalej - bez kliniki, z nowym lekarzem.
Za mną laparoskopia - niby wszystko w porządku, ale prawy jajowód okazał się być zwężony.
Chodzę też do urofizjo na terapię niepłodnościową.
Za nami też stymulacja gonadotropinami - udało się wyhodować 3 piękne pęcherzyki na lewym jajniku. Wczoraj robiłam ovi, także czekamy.
Jesteśmy dobrej myśli. Jeśli się nie uda - być może zdecydujemy się na jeszcze jedną próbę z gonado, bo zostało mi leków akurat na jeszcze jeden cykl. Jeśli to nie przyniesie rezultatów to odpuszczamy do końca roku (z wyjątek terapii u urofizjo, u której w takiej sytuacji będę robiła aku + najprawdopodobniej spróbujemy z leczeniem pijawkami). Brzmi to szalenie.
Do IVF na ten moment nam się nie spieszy, pewnie będziemy o tym myśleć w przyszłym roku.
Trzymajcie się ciepło.
Poproszę jeszcze o troszkę kciuków.
Na monicie okazało się, że pękł tylko jeden pęcherzyk.
9 dpo wysikałam pierwszy pozytywny test.
12 dpo dostałam mocnego plamienia, więc o 18 pojechałam na betę i proga. Beta wynosiła 88.70, a progesteron... 95,20! Plamienie z mocnego, zmieniło się w delikatnie brązowe - już chyba zmierza ku końcowi.
Dzisiaj 14 dpo - Beta: 243; przyrost 203.4%.
Jak się czuję?
Biorę encorton, biorę heparynę, jestem obstawiona tym czym mogę.
No nie wierzyłam, że się uda, tym bardziej po 1,5h roku przerwy. Niby podjęłam się stymulacji gonado, ale na ten moment... Nie jestem przygotowana. Nie czuję euforii i jakiegoś ogromnego szczęścia - może dlatego, że wiem jak to może się skończyć?
A kto wie, może w końcu przyszedł czas na zdrową ciążę?
Mam w sobie jakieś skrajne emocje i jest mi z tym naprawdę ciężko.
Zastanawiam się czy jeszcze iść na betę w poniedziałek - bo jednak to i tak na ten moment nic nie zmieni.
Pierwszą wizytę ustawiłam 29/07, na teoretyczne 5+2 - mój Pan dr chciał zobaczyć umiejscowienie pęcherzyka, co by była pewność, że to nie pozamaciczna.
No i tak.
Jeszcze raz dziękuję, że wciąż jesteście - może jak pomożecie mi uwierzyć w możliwe szczęśliwe zakończenie, to się ono ziści.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 lipca, 18:33
Beta 633 - przyrost 160,5%
Progesteron - 105 - nie biorę nawet dupka, niesamowite.
Teraz już czekam do wizyty za tydzień, a potem do kolejnej i kolejnej...
Oby tym razem wszystko było dobrze.
Dziękuję, że jesteście
W macicy pęcherzyk ciążowy i pęcherzyk żółtkowy - rozmiary idealne jak na 5+2.
Niestety dopadła też mnie hiperka (na jednym jajniku), jajnik 9x6 cm, płyn w miednicy mniejszej i 7mm warstwy wolnego płynu pod wątrobą. Brzuch mocno wzdęty - prawdopodobnie przez tą sytuacje.
Obłęd, przy IVF i 20 pęcherzykach nie miałam hiperki a przy 3 mnie dopadło.
Dr szukał też ewentualnej drugiej ciąży pozamacicznej, ale nic na szczęście nie znalazł. Jednak kazał już przyjść za tydzień - czyli 6+2. Powiedział, że jest pewien, że serce już będzie biło, no a musi skontrolować całą tą sytuacje.
Och, wolałabym później to USG, patrząc na moją historię.
No zobaczymy.
Dziękuję za kciuki, staram się być dobrej myśli. Jak zobaczyłam ile z Was się odezwało, że jeszcze mnie pamiętacie to uwierzcie - poryczałam się jak dziecko - mogę zwalić to na ciążowe hormony!
Nawet nie wiecie jak bardzo bym chciała, żeby wszystko było dobrze...
Czekamy dalej.
Byliśmy dzisiaj na USG o 7 rano.
Mamy 4mm okruszka z bijącym serduszkiem ok 113 razy na minutę.
USG pokazało 6+1 - ale no umówmy się, ten 1 dzień z OM to już żadna różnica, a zwłaszcza patrząc na to, że badanie było tak wcześnie rano.
W każdym razie z tygodnia na tydzień - wszystko wygląda dobrze - pęcherzyk ciążowy też rośnie książkowo - 1 mm na dobę.
Niestety mam mini plamienia od środy, tylko na papierze, nie przechodzą na bieliznę. Są koloru od jasnoróżowego do brązowego.
Ale wszystko na USG wygląda ok - być może to przez torbielki z tej hiperstymulacji (które wg dr pełnią rolę wielkich ciałek żółtych - dlatego mój próg to 115 - badałam). Tak po prostu bywa z tymi plamieniami.
Hiperka się uspokaja - jajnik co prawda urósł 1 cm, ale nie ma już płynu pod wątrobą.
Zbadałam ponownie TSH - niestety skoczyło do 3,4 - ale dzisiaj już dr zwiększył mi euthyroxu więc powinno być ok.
W piątek idę zrobić anty xa, żeby się upewnić, że mam dobrą dawkę heparyny.
Z dobrych wieści - zrobiłam też glukozę na czczo 72 - także super.
Jakie leki biorę?
Heparyna 0,4
Encorton 10 mg do śniadania i 5 mg ok 13-14.
Acard 75
Glucophage 1500 XR
Euthyrox N50
Prenatal uno
+ doraźnie nospę i magnez.
Więcej zrobić nie mogę.
Mój dr idzie teraz na urlop - ale umówiłam się na wizytę do jego ojca na przyszłą środę - bo do 26 nie wytrzymam na pewno - a tu sprawdzę wszystko na tym samym sprzęcie, w tym samym gabinecie.
Oby do kolejnej wizyty. Bardzo ciężko mi uwierzyć, że tym razem się uda.
Czekamy dalej.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 sierpnia, 12:22
Byliśmy wczoraj na USG - 7+4, zgodnie z poprzednim USG 5 sierpnia, dzieć powinien wyjść 7+3. Wyszedł 7+1 - 1,03 cm - i ja wiem, że to tylko dwa dni i milimetry - ale patrząc na naszą historię - moja głowa przygotowuje się na na najgorsze. Zwłaszcza. że no wiem kiedy ta owulacja była, bo było podawane i ovi i był monitoring - i o ile 1 dzień to rzeczywiście mi nie robi różnicy, tak już 3 robią większą... USG było to samo, lekarz inny.
Owszem sama widzę, że dr może nie do końca dokładnie go zmierzył... No ale mimo wszystko, jest ze mną bardzo średnio.
https://zapodaj.net/plik-70cNZ3eihF
Obrazek jest bardzo ładny - maluch trzyma w rączce balonik, widać że się dobrze rozwija - tak myślę, bo widzę, że formuje się główka, rączki...
Serduszko - tu kolejna rzecz, na początku dr powiedział, że nie widzi bijącego serduszka - mimo, że my z mężem widzieliśmy od razu. Więc wiecie - ciśnienie już mi mocno skoczyło. Ostatecznie zmierzył tętno na zegarku i wyszło ok 136/min.
No co ja mogę powiedzieć, jestem przerażona. Już nic więcej nie mogę zrobić.
Dobra wiadomość, plamienia chyba w końcu ustały.
Czekamy dalej.
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 sierpnia, 09:06
Wczoraj byłam na USG - i pokazało nam malucha troszkę ponad 2 cm, idealnie 8+4 z OM. Pozwoliłam sobie dopuścić do siebie trochę radości.
Pojechalaliśmy na zakupy, wróciliśmy do domu i 2h po badaniu poszłam do toalety. I tam już poczułam żywą krew, coś wyleciało, kapało jak z kranu...
Pojechaliśmy na IP - z ciążą było wszystko ok, serducho biło mocno. Pani dr dopatrzyła się jakiegoś krwiaka - który najprawdopodobniej zaczął się opróżniać. Dodatkowo lewy jajnik nadal 3 razy większy z torbielkami - więc nie ułatwia... Zostawili mnie na oddziale, zobaczymy.
Maluchu, jeśli nadal tam jesteś to bądź dzielny 🙏🙏🙏
Edit.
Serduszko pięknie bije ok 180 razy na minutę.
Świeżej krwi nigdzie nie widać - jeśli będzie ok to jutro do domku.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia, 12:27
Już jestem w domku.
Sprawdzili jeszcze raz - serduszko malucha pięknie bije 176 razy na minutę - i ok 13 dostałam wypis.
Oczywiście tuż przed wyjściem przy podcieraniu zobaczyłam jakiś podbarwiony śluz, ale mam nadzieję że to po prostu jakieś resztki wyleciały po dzisiejszym badaniu. Wiecie, wziernik, usg, dodatkowo od środy luteina dopochwowo... Choć przyznam czuję brzuch troszkę okresowo - no ale wiadomo, wszystko tam rośnie. W badaniach nie było żadnych nieprawidłowości.
Mam nadzieję, że teraz będzie spokojniej.
W poniedziałek mamy wizytę u naszego głównego doktora, we wtorek umówiłam się na NFZ, żeby wziąć skierowania na badania.
Powolutku idziemy do przodu.
Zostań z Nami 🙏🙏🙏
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 sierpnia, 21:49
Na USG byliśmy 26 w poniedziałek - i wszystko było super. Maluch praktycznie co do dnia zgadza się z OM (1 dzień różnicy), miał 2,5 cm. Serduszko biło 189 - co trochę mnie wystraszyło (choć nie jestem pewna czy to był dokładny pomiar czy taki na oko), ale lekarz nie mówił że za szybko, wtedy też był 9+2 - czyli czas gdzie to serce bije najszybciej, no i dodatkowo ja sama miałam ciśnienie jak dla mnie bardzo wysokie). Dostałam też kartę ciąży.
Na kolejny dzień poszłam na NFZ (bez USG), miło się zaskoczyłam - dostałam skierowania na wszystkie badania z krwi, a także skierowanie na prenatalne do poradni genetycznej. W środę udało mi się zapisać do super Pani ginekolog genetyk na prenatalne, na 12+6, także jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało nam się zaoszczędzić tyle pieniędzy. Zrobiłam wszystkie badania krwi - wszystko ok. O dziwo moja glukoza na czczo wyniosła 68! To chyba najniższy mój wynik w historii.
Na NFZ mam drugą kartę ciąży.
Niestety moja głowa nadal ma się kiepsko i zaczynam świrować. Np. zmniejszyły mi się mdłości - od razu zastanawiam się czy już po wszystkim... Bardzo się boję, że jednak serducho już nie bije, ten strach jest obezwładniający.
Objawy mam nadal, ale tak jak mówię, mam wrażenie że akurat mdłości się zmniejszyły (nadal są, ale nie tak intensywne jak potrafiły być przez ostatnie tygodnie) - czy to już ten czas, że te objawy mogą powoli odchodzić? Z drugiej strony w ostatnim tygodniu zrobiłam się bardziej zmęczona i turbo płaczliwa - wzruszam się z byle powodu, płaczę ze złości.
Nie bierzcie mnie za wariatkę - ale jak wiele z Was wie, ciąża po stratach to jakiś obłęd.
Kolejna wizyta 7 września - za tydzień - i ze wszystkich sił staram się, żeby nie pójść na tą wizytę wcześniej - to pierwszy nasz taki dłuższy, 2 tygodniowy odstęp...
Mam w domu detektor tętna, ale boję się użyć, boję się, że nie znajdę i z moją głową będzie jeszcze gorzej. Mąż myśli tak samo i mówi, żeby poczekać z tym do wizyty. Z drugiej strony wiem jak bardzo by mnie to bicie serca uspokoiło.
Dziękuję za Wasze wsparcie i kciuki i proszę myślcie o nas ciepło i wysyłajcie nam pozytywne myśli.
Zostań z Nami 🙏🙏🙏
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 sierpnia, 09:40
Byliśmy na wizycie 11+0 - maluch miał 4,2 cm i wyszedł na 11+1. Pan dr stawiał na... dziewczynkę. Widzieliśmy kopiące, dłuuugie nóżki i fikanie koziołków. To było niesamowite. Po wizycie znaleźliśmy też serduszko detektorem.
W niedzielę wróciliśmy z mini wakacji, byliśmy w Szczawnicy i w Krakowie - bardzo odpoczęłam i było cudownie.
Po powrocie nie włączaliśmy detektora - mąż nie chciał.
W piątek mamy... prenatalne. Nie myślałam, że zajdę aż tak daleko. Obaw jest mnóstwo. Od tych, czy serduszko nadal bije, do tych, czy maluch jest zdrowy.
Jestem naprawdę mocno przerażona.
Proszę o kciuki i dobre myśli.
Zostań z Nami 🙏🙏🙏
Wczoraj mieliśmy USG prenatalne.
Mamy 7 cm, najprawdopodobniej zdrowej dziewczynki.
Czekamy na wyniki pappy - i mam nadzieję że powoli będzie już coraz lepiej.
To wszystko, co się dzieje jest tak samo niesamowite, jak i przerażające.
Kolejna wizyta 1.10 - ale tu w poradni na NFZ, bez USG.
I potem 10.10 - wizyta prywatna. 3 tygodnie - mam nadzieję, że wytrzymamy - wspomagając się detektorem.
Dziękujemy za Wasze wsparcie
Zostań z Nami 🙏🙏🙏
40% ciąży.
Nawet nie wiecie jak bardzo niedowierzam, że jestem już w tym miejscu. To nadal jest dla mnie totalna abstrakcja.
Malutka nadal chyba jest malutką - ważyła w czwartek 132g i ostatecznie wychodzi ok 2 dni do przodu na ten moment.
Powiedzieliśmy rodzicom, babci. Wszyscy są bardzo wzruszeni.
Ryzyka genetyczne z pappy wyszły niskie, aczkolwiek te dot. funkcji łożyska wysokie. Moje przepływy były kiepskie, wartości PI też zbyt duże. Od razu zwiększyliśmy acard do 150.
Na wizycie na szczęście wygląda to już duuużo lepiej - PI jest sporo niższe. Dr sprawdził też przepływy świadczące o dobrostanie dziecka - i tu też wszystko super, żadnych fal wstecznych (jak mówię głupoty to przepraszam, nie pamiętam już jaką terminologią posługiwał się mój dr)
Ja mam w sobie wiele różnych emocji. Mąż bardzo mnie wspiera i ciągnie do góry w momentach zwątpień.
Dziękuję, że i Wy tu jesteście
Zostań z Nami 🙏🙏🙏
Byliśmy w czwartek na USG - na którym to bobas przez cały czas próbował zakładać sobie nogi za głowę - dzięki czemu pokazał nam... mosznę i penisa 😂
Także po kilku tygodniach przyzwyczajania się do dziewczynki - chyba przechodzimy do team boy 🩵🩵🩵.
15 listopada mamy połówkowe - także mam nadzieję, że już nam potwierdzą na 100000%. Choć już teraz dr wydawał się być pewny.
Bobas ważył 259g i wychodził na dwa dni do przodu
Od 17+3 czuję też smyrania od środka - są totalnie nieregularne i jednego dnia czuje to częściej, innego rzadziej. No ale jestem pewna, że to nasze pierwsze ruchy.
Ze mną jest już lepiej, staram się powoli cieszyć tą ciążą, chociaż okrutnie się boję że za chwilę coś się stanie.
Zostań z Nami 🙏🙏🙏
Dziękuję dziewczyny, że śledzicie naszą drogę - mam nadzieję, że będzie ona kiedyś dla kogoś pomocna.
Jesteśmy po badaniu połówkowym - i będziemy mieli zdrowego, już na 100% synka 🩵💙🩵🥹
Waży już 404 g - no i przepięknie nam pozował na USG. Pani się śmiała, że nie może przestać robić mu zdjęć, bo tak ładnie prosi. Dostaliśmy mnóstwo zdjęć i filmik. To będzie piękna pamiątka.
Na usg mały ziewał i to był tak rozczulający widok... 🥹
Jeśli chodzi o ruchy - to są to już zdecydowanie mini kopniaczki
Wczoraj zrobiliśmy pierwsze ciuszkowe zakupy - i czuję, że to dla mnie jakiś kamień milowy.
Nadal ciężko mi uwierzyć i cieszyć się z tego wszystkiego, ale powoli naprawdę to robię.
Cześć forumowe ciocie!
Zostań z Nami 🙏🙏🙏
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada, 08:43
Nie załamuj się! M musi być dobrze , małą nadzieja zawsze jest ... trzymam 🤞🤞🤞
Ja wiem ze analityczny umysł staraczki podpowiada najgorsze ale trzymam za Was kciuki żeby kropek nadrobił ✊️✊️✊️🍀❤️
Lilou wiem, że po ostatnich doświadczeniach myślisz o najgorszym, ale walcz! A Ty kropeczku też walcz!🍀
Zycie naprawde potrafi byc nieprzewidywalne, czarnych scenariuszy nie da sie wylaczyc, ale zycze Ci z calego serca by jednak tym razem zaskoczylo Cie pozytywnie! Tak bardzo bym chcialo by to serduszko bilo mocno i miarowo i przyszlo do Ciebie w 2023!
Bardzo mi przykro, że z takimi wieściami wchodzicie w Nowy Rok 😥. Oczywiście, życzę Wam cudu, ale my staraczki naznaczone stratami wiemy co to oznacza... Życzę Ci, abyś więcej nie musiała tego przeżywać, żeby następna ciąża była podręcznikowa i skończyła się po 9 miesiącach w 100% zdrowym bobasem. Może po prostu masz takiego pecha jak ja i bez żadnej ingerencji trafi się ten zdrowy zarodek? Ściskam mocno!
Bardzo mi przykro, że z takimi wieściami wchodzicie w Nowy Rok 😥. Oczywiście, życzę Wam cudu, ale my staraczki naznaczone stratami wiemy co to oznacza... Życzę Ci, abyś więcej nie musiała tego przeżywać, żeby następna ciąża była podręcznikowa i skończyła się po 9 miesiącach w 100% zdrowym bobasem. Może po prostu masz takiego pecha jak ja i bez żadnej ingerencji trafi się ten zdrowy zarodek? Ściskam mocno!
💔
💔