Temperatura 36,61 utrzymuje się.
Alka jaka Ty naiwna jesteś i głupia, wpuszczasz do swojego serduszka iskierkę nadziei, nie zdąży zabłysnąć, a Ty co... ? Pomyśl kretynko jak się będziesz czuła jutro, góra za dwa, trzy dni Myślisz, że 11dpo i utrzymująca się nadal temperatura o czymś świadczy, ile to osób już się tak wkręciło, a tu zonk. Najwidoczniej chcesz tego samego Ile mam Cię jeszcze uczyć, tłumaczyć, weź się ogarnij Objawy typowo małpowe, a ta sobie wkręca ciąże, to trzeba być porąbanym, hahha Przecież to niemożliwe idiotko!!!
Dobrze, że w południe pojechałam z mężem do miasta... ba... trzeba się czasem z tej wiochy wyrwać Myślę sobie, jadę, nie będę myśleć o pierdołach i wszystkich innych objawach dziś pasujących pod wszystko. I co... na samym początku kupiłam sobie nową koszulkę do szpitala i szlafroczek bo styczeń blisko. A że mi się spodobały to wykorzystam później w domu. Poszliśmy na obiadek, widok z góry na pół osiedla od tych wysokich bloków, pędzących samochodów, mnóstwa ludzi dostałam oczopląsu. Potem do innego sklepu kupić tacie prezent na imieniny, udało się prezent jest. Jedziemy dalej przez pół miasta, mąż wymienia jakiś zaworek do kaloryfera, na sam koniec jego wizyta u lekarza, w tej poczekalni trochę się wyciszyłam Ufff... wychodzi 16 z minutami, wracamy do domu, jak dobrze, jestem taka zmęczona, znów mnie głowa ćmi. Zdecydowanie wolę moją prowincję od miejskiego natłoku i hałasu. Nie nadaję się do miasta. A tu cisza, spokój, oprócz petard, komuś pomyliło się z sylwestrem i psiaka nam tu straszy tymi wystrzałami ;/
Żeby było śmiesznie, a co tam myślę sobie, zmierzę sobie tempkę, wiem że niemiarodajna ale niech się pocieszę... patrzę 37,74. Kobieto weź się lecz, a jutro zapisz się na wizytę do psychiatry
Jednak pójdę zmówić różaniec, pomodlę się za moją chorą głowę
Koniec kropka!
Ps. Jutro najpóźniej pojutrze będę wylewać mój pamiętniczku żale i mówić jaka to ja byłam głupia żeby się tak nakręcać
Noc do niczego, nawet temperatura nieprawdziwa...
Przed snem czytam książkę, łepetyna ćmi, zasypiam, o 2 budzę się do łazienki, kładę się, zasypiam. 3.40 robi się głośno, mąż zaspał do pracy, lecę na dół, pomagam mu się zebrać ze wszystkim, łeb pęka. Nie no nie wytrzymam, robię dwa kubeczki herbaty, jem pół kanapki, biorę tabletkę bo nie wytrzymam Kładę się na dole pod kocem męczę się z zaśnięciem, w końcu zasypiam o 5. 7.10 puka ojciec. Mierzę ale nic nie zapisuje na wykresie bo to totalny bezsens - 36,96. Oooo i tyle wiem, że nic nie wiem. I dobrze, że nie wiem. Nie nakręcamy się Alusia. Uff... koniec nakręcania Może jednak trochę tego rozumu masz.
Okresie przybywaj, męczy mnie to już, do 1 stycznia daję Ci maksymalnie czas A to, że będziesz to jestem pewna, bo trochę cie czuję
Po co boli głowa... od pustej głowy piszącego tu osobnika, sama sobie to robi
Chodzi w czapce? Chodzi. Mądrze.
Myje głowę rano? Myje. Walnij się w ten pusty sagan, masz odp po co cię boli
Wyskakujesz z domu na chwilę na dwór? Wyskakuje na minutę i wskakuje spowrotem. A jak robi Twój mąż, zawsze się ubiera Bierz z niego przykład.
Piję kawę i muszę w końcu odpisać do N
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 grudnia 2014, 07:55
Wydarzyło się jednak coś... zupełnie przypadkiem, kilka miesięcy temu trafiłam na stronę OF. Poznałam niezwykłe, bardzo ciepłe, sympatyczne osoby, jedne może bardziej, inne mniej ale są obecne gdzieś w mojej pamięci :
* Kielonek * droga N. dziękuję Ci za wszystko, że Ty nie masz mnie jeszcze dość
* Luger * przeze mnie nazywana Kochanym Lugusiem, właściwie Gosia, niezwykle ciepła osoba
* AniaBe * dla mnie Anusia
* Anna255 * dzięki za świetne obrazki zawsze poprawiają mi humor
* Ladybird * sympatyczna dziewczynka malinka
* Rutelka * moja koleżanka po fachu
* Zelma * życiowa optymistka
* Natka77 * kolejna życiowa optymistka
* Sylvka * znaczy się Sylwia
* Adelo * przepędź mendę endometriozę, kibicuję z całego serca
* Goździnka * Natalka, ściągaj męża do domu z tej ciężarówy
* atka666 * wierzę, że dla Ciebie też zaświeci słońce po tylu latach. Kibicuję Ci mocno.
* MartaNE * będzie dobrze, wierzę w to
* Magda_lena88 * szczęśliwego rozwiązania, rośnijcie zdrowo
* Kotlet * zainspirowałaś mnie do Nowenny, szczęśliwego rozwiązania
* ewka80 * pij te zioła
* novaa * działamy dalej
* deszczówka * spuść na nas staraczki deszcz szczęścia i radości
* bobofrucik * fajna, wesoła dziewczyna, wymiziaj psiaka
* Bączek * powodzenia w nowej pracy
* Butter * głowa do góry !
* siasiula13 * dzięki za świetne obrazki
* latte * rośnijcie zdrowo do samego końca, żeby tu nie było żadnych niespodzianek!
* kis * dbaj o siebie i maleństwo
* Julka24 * koleżanka po fachu
* hipisiątko * wierzę, że wam się uda. Musi!!
* pp2018 * dobre słowo zawsze w cenie
* Ledy * już mi się podoba ten Twój sielski klimat pozdrów konie
* Angelike * do Ciebie też zawita szczęście, zasługujesz na to
* mia6 * bądź dobrej myśli
* Kati86 * ciesz się z małych rzeczy, wymiziaj pieska
* landryneczka * spotkamy się kiedyś w Kielcach
* Otylka * dzięki za czytanie mojego pamiętnika, wiem po wpisach, że zaglądasz
* Sonia86 * jw. miło, że wpadasz
* Terraska * emigrantko, niech Ci się wiedzie tam daleko za granicą
Pamięć mam dobrą, czasem zawodzi, wiem, że nie wszystkie z was wymieniłam. Dziękuję, że wpadacie, komentujecie, kibicujecie mi bardzo gorąco. Słowa wsparcia, pocieszenia są nieocenione. Wszystkim serdecznie dziękuję, życząc jednocześnie szczęśliwego Nowego Roku
Mam nadzieję, że będziecie również obecne ze mną w styczniu. Oj wtedy też będę potrzebować słów wsparcia. Wiem, że mogę na was liczyć
Teraz czas na kilkudniowe wyciszenie, muszę zabrać się w końcu do pracy i zrobić to co dłużej czekać nie może Nie chce mi się ale cóż muszę...
Pada śnieg
ps. Oczywiście, że byłam naiwna, nie ulega wątpliwościom, że nic z tego. Oj pusta głowa Alusia pusta
Jakby co służę przepisem
Już mnie tu nie ma, mam nadzieję zamilknę na kilka dni
Nowy Rok, nowe nadzieje, nowe możliwości, nowe postanowienia (nie u mnie, hmmm... dobra 3 kg zrzucić), nowe szanse, nowe, nowe, nowe...
Średnio noworoczny nastrój...
'To ja już wiem, dlaczego nie możemy mieć dziecka, bo Ty w to nie wierzysz. Idź, twoja wiara cię uzdrowiła, mówi Jezus do kobiety, a do Ciebie co powie? Idź twoja niewiara powoduje Twoją chorobę?' brutalne ale prawdziwe, bo trudno mi w to uwierzyć, że może być inaczej. Ja w to nie potrafię uwierzyć Jak mam uwierzyć ??? Ryczę...
Co robię, biorę Pismo i szukam tego fragmentu :
Z Ewangelii według św. Mateusza (9,20):
„Jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: «żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa». Jezus obrócił się, i widząc ją, rzekł: «Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła». I od tej chwili kobieta była zdrowa”.
Dostaje kolejnego smsa od męża.
'Jezus jest dla nas pocieszeniem, tylko trzeba uwierzyć, przekroczyć próg, czasem drzwi nadziei.'
Po tym przypomniał mi się pewien filmik, przesłała mi go moja Paulina, puszczam sobie, słucham (wklejam link może komuś pomoże) :
https://www.youtube.com/watch?v=nCC9A4DVSeg
...Dobry Wilk jest Panem rzeczy niemożliwych i co jest u ludzi niemożliwe u Boga jest możliwe... Oby to było moje motto na najbliższe dni, tygodnie, miesiące...
Kolejny news dzisiejszego dnia, dalsza ciotka, kuzynka mojej mamy, niby to serio, niby żartem śmieje się, że będę chrzestną u jej wnuczka ??? Jak mam być, jak ja z jej synem mam znikomy kontakt ??? Nie wiem czy to prawda, czy nie, czy to żarty, czy się śmiała, ją zawsze trudno wyczuć... Nie wiem czy tego chcę ??? O losie... to teraz trzeba czekać na rozwiązanie zagadki. Z nimi to nigdy nic nie wiadomo
Aż z tego wszystkiego wypiłam 3 kieliszki wina. Oooo i tyle dobrego!
Robota szkolna idzie do przodu. Cieszy mnie to bardzo. W końcu się zmobilizowałam!
Włosy pomalowane, siwizny brak.
Weszłam dziś na wagę i się załamałam, postanowienia dopiero o środy, jak wrócę do normalnego trybu.
Spotkanie z sister zaliczone... ciąża ot tak, z zaskoczenia, cieszę się bardzo... jednak... no właśnie jest małe jednak
Niespodziewanie zadzwoniła Justyna, kolejny dzień kiedy przez godzinę wisiałam na telefonie. W wakacje nas odwiedzi. Huraaa!!!!!!
Chce mi się już do pracy. Chyba nienormalna jestem ale mi się chce mimo wszystko
O tej godzinie powinnam albo przytulać się do męża, albo czytać książkę, jednak spać mi się nie chce, a to dziwne i niespotykane u mnie
Mój żołądek nie wytrzyma dziś nocy i obciążenia jakie go spotkało przed chwilką
Dobranoc
Przedostatni wolny dzień, chcę pospać dłużej, cisza, spokój, ale gdzie... kolejny poranek, kolejna kawa, to samo za oknem, ludzie idą do pracy albo do sklepu.
Od rana dalsza część roboty szkolnej, nauczona doświadczeniem, to co najgorsze powinnam robić na początku ale gdzież oczywiście jest inaczej. Od 9 zaczynam... o 15 - 16 max kończę. Ani minuty dłużej. A podobno nic nauczyciele w domu nie robią, mają tylko 4-5 godz. dziennie w szkole. No i tyle wolnego... i tyle zarabiają... chyba brutto.
Jadąc do pracy, 7 z minutami, mam przed sobą przepiękny wschód słońca, nieopisane widoki, ile to już razy, właśnie rano przyroda zaskoczyła mnie swoim pięknem.
Po raz kolejny przegadałam z sister dobrych kilka minut. Tak bardzo się cieszę z jej ciąży, wierzę, że wszystko będzie dobrze. Łezka zakręciła się w oku po późniejszym smsie, zawsze mnie czymś pozytywnym zaskoczy ... Alu kocham Cię, a miłość ma wielką moc, niebo może być na ziemi... Zawsze filozoficznie myśli, tak wiele w życiu przeszła... należy jej się ten dzidziuś. Anka wariatko kocham Cię
Mężuś wróci z pracy. Prosił o przygotowanie kolacji, kąpieli i łóżka... o co mu biega, 23.30 to ja śpię, nie w głowie mi harce i miłosne igraszki
Ogólnie jest ok.
Nigdy bym nie przypuszczała, że poznam stąd kogoś tak realnie.
Natalko jak miło, że Cię dziś usłyszałam, przegadałyśmy prawie 1,5 godziny wow!! A miało być 10 min Wiedziałam, że to nie będzie kilka minut, a dłużej... z taką osobą jak Ty nie da się krótko.
Już nie mogę się doczekać kiedy nas odwiedzicie, wyściskam Cię z całej siły.
A zaczęło się tak przypadkiem.... nie, nie w życiu nie ma przypadków, przekonałam się o tym po raz kolejny.
godz. 17.30
wizyta dotycząca laparoskopii
O dziwo wchodzę przed wyznaczoną godziną. Zapraszam...proszę usiąść.. Pani Alicjo to co zdecydowała się pani... No tak, a co nam pozostaje... przecież teraz się nie wycofam... Też tak myślę... Proszę mi przypomnieć nazwisko... Przypominam... A imię moje pani pamięta... oczywiście... jak napisałam smsa ostatnio to pani wiedziała, że ja to ja, no pewnie, że tak... Pani imię nie jest tak popularne. Myślę sobie całkiem to miłe... Kiedy ostatnia miesiączka... 2 stycznia, hmm... ostatni tydzień stycznia piątek wolny ale trochę późno... o nie, nie, pani doktor ja muszę do pracy, no i miesiączka się może zacząć. No właśnie za późno... jeden telefon wykonany przez lekarkę inna pacjentka została przełożona, a ja wbiłam się na 23 stycznia. Pisze skierowanie i rozmawiamy dalej... Co państwo będziecie mi dokładnie robili, jak to będzie wyglądać... obejrzymy miednicę mniejszą, sprawdzimy drożność jajowodów, macicę, zobaczymy czy nie ma zrostów, jajniki... poruszymy wszystko do działania, zrobimy wszystko co w naszej mocy ale nic nie mogę obiecać. Wróci pani do domu tydzień rekonwalescencji, w następnym tygodniu będziecie już działać. Najczęściej zachodzi się w ciążę właśnie w pierwszych cyklach po laparoskopii. Pani doktor nie wybiegajmy tak w przyszłość... to się okaże jak pani zobaczy co tam jest w środku. Trzeba zakładać, że będzie dobrze. Jak nie tą to inną drogą dojdziemy do celu... Nie, my się na to raczej nie piszemy... bo? No bo... względy ideologiczne ? Raczej tak. A wiesz co Ci powiem... za kilka lat spojrzysz wstecz i będziesz żałować, że nie spróbowałaś... ale teraz o tym nie rozmawiajmy bo jeszcze nas to nie dotyczy. Dałabyś radę, nie jest to takie trudne i nie do przejścia. Jak mam się przygotować do tego zabiegu... Zabrać ze sobą ciepłe skarpetki, ciepłą piżamę, koc (sobie myślę, że co, koc?!) są nowe okna ale wieje. I myśleć, że wybiera się pani na wyjazd relaksacyjny Może być jeszcze farelka... sobie myślę o losie takich cudów to nie będę ze sobą zabierać i dziwię się trochę bo to dobry szpital. Ile dni tam zostanę, no myślę poniedziałek, wtorek, jak nie będzie się nic dziać. Aż tyle czasu... przez 30 lat nie byłam w szpitalu... to książka, jakieś gazetki i czas minie. A jakieś badania... tylko grupę krwi. Pani doktor trochę się boję... to jest normalne...gorzej jakby się pani nie bała. Myślałam, że jestem silniejsza, trochę się łamię tym wszystkim... Jest pani silna, odważna i zdeterminowana dochodząc do tego etapu, w którym pani jest. Pani doktor (śmiech) ja się chyba zabiję... toby pani narobiła... Będzie dobrze, przejdziemy i to. Pani doktor, czyli ja jadę w czwartek ale pani w ten dzień nie będzie. Nie, ja będę w piątek. W czwartek odbędzie się konsultacja z anestezjologiem, koledzy zbadają (że co, że jakiś obcy facet będzie mnie oglądał, o nie... już się tym stresuję, oglądanie przez obcego lekarza... ufff... do cholery chyba przejdę i to, bo co mam zrobić) A my się zobaczymy w piątek. A ile będzie trwał cały ten zabieg?... od godziny do 1,5 godziny, razem z przygotowaniem wszystkiego.
Wstajemy... dodaje mi pani siły, jak zawsze się uśmiecha i co robimy ściskamy się... to chyba niedorzeczne, żeby ściskać się z lekarzem. Pani doktor, potrzyma mnie pani za rękę jak już tam będę... oczywiście. Pani doktor jest pani świetna, cudowna. (Coś ze mną nie halo, żeby takie rzeczy mówić lekarzowi!?) Spotykamy się za dwa tygodnie w takim razie.
Uff... mimo wszystko dodaje mi ta pani doktor wiary, wlewa odrobinę optymizmu, że może nie wszystko jeszcze stracone. Oby tak było... Pogoda ducha i uśmiech nie znikają z jej twarzy.
Wieje, wieje, wieje coś mi wali w szybę.
ps Dzwoni J. ale ta nasza Gwiazda dała dziś popis w pracy, ano dała... tego się po niej nie spodziewałam... pół godziny przewisiałyśmy na telefonie... ufff jak dobrze, że już wieczór i wolne... do jutra rana... a później dziennik w ruch i inne papierkowe sprawy.
Wczoraj wieczorem, właściwie to już dwunasta w nocy była, wyciągnęłam z szafki nocnej Pismo. Podczytuje sobie, od czasu do czasu, od dawien dawna. Zazwyczaj czytam to, co mi się otworzy, można by powiedzieć na chybił trafił. To chybił trafił, przeważnie ma jakiś sens, że się otworzyło właśnie tu, a nie tam...
(List do Rzymian 12:14-21)
(14) Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie. (15) Weselcie się z tymi, którzy się weselą. płaczcie z tymi, którzy płaczą. (16) Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne. Nie uważajcie sami siebie za mądrych. (17) Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi. (18) Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi. (19) Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]. Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę - mówi Pan - ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód - nakarm go. (20) Jeżeli pragnie - napój go. Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. (21) Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj.
Po tym fragmencie tak sobie chwilę podumałam... przecież ile to razy komuś niezbyt dobrze życzyłam, nawet w myślach. Wiem, czasami bywam jednak okropna, ile razy gonię za rzeczami materialnymi, czy staram się dobrze czynić innym?? Może czasem. Czy pomagam innym... hmmm nie bardzo... mój mąż to chociaż jakieś grosiaki na misje przelewa, a ja? No właśnie... więcej wymagam niż daję od siebie. Ale jak to wszystko wypracować u siebie?? Oto jest pytanie...
Mały bąbel po prostu boski... zapach niemowlęcia bezcenny...
Zuzalon... przepada za swoją ciocią, żeby nie było niedomówień, to znaczy za mną... Uśmiech w oczach dziewczynki i pytanie kiedy znowu przyjadę... serce się raduje. Jednak coś muszę w sobie mieć, te dzieciaki mnie trochę chyba lubią.
O nie, nie Panie Boże nie rób nam tego, daj nam chociaż jednego takiego szkraba. Źle... Nie daj... a proszę Cię, daj nam chociaż jednego takiego szkraba.
ps Zapomniałam dopisać... Kasię po porodzie zszywała moja pani doktor cóż za czysty zbieg okoliczności. Jak zawsze zresztą.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 stycznia 2015, 21:56
Wspominając...
Pamiętam ten dzień, pamiętam tę radość ale i mały niepokój w sobie, te słowa wypowiadane przez męża, że w końcu, że już, że dobrze, że to już ten dzień. Zwykła sukienka, prosta bez szału, żadnych sztucznych paznokci, tak jak chciałam, tak jak chcieliśmy... Dzień zaślubin, dzień jedyny w naszym życiu... idziemy przez kościół trzymamy się za ręce jak para nastolatków, nie żadne pod pachę. Widzę po bokach osoby mi najbliższe... uśmiecham się, całą mszę się właściwie uśmiecham, zęby szczerzę jak głupi do sera Pamiętam każde czytanie, każdy ułamek tej ceremonii, pamiętam słowa księdza skierowane do nas, odbijają się jak echem... tak do nas pasują, pamiętam wszystko... Pamiętam przysięgę małżeńską... pamiętam moją modlitwę do Boga, żeby nam błogosławił, żeby nad nami czuwał, żeby miał w swojej opiece i obdarował nas wielkim darem nowego życia... pamiętam, tak wiele pamiętam. Tak... te piękne pieśni, zwłaszcza jedną Maryjną... pamiętam błogosławieństwo, modlitwę w bocznym ołtarzu przed obrazem. Tak wiele pamiętam... tyle moich koleżanek z pracy... cudowne i wzruszające słowa szefowej, ogromny bukiet róż... jaki to był piękny dzień. Jaka ja byłam szczęśliwa. Czy to był 'Boży ślub'?
A już jutro minie 3 lata i 3 miesiące od tego wydarzenia... już 3 lata, ja chcę chociaż 33 lata wspólnego życia razem. Czy będzie nam to dane...??
Koniec wspominania... szkoda... Powracam czasami do tych wydarzeń.
A tu codzienna rzeczywistość... może nie szara ale inna... na chwilę obecną... rzeczywistość, która wymaga od nas próby, poświęcenia, wytrwałości, cierpliwości, zrozumienia, współcierpienia, próba miłości... czy przez to przejdziemy? czy damy radę? Czy nasze małżeństwo wytrzyma taką próbę? Czy nas to umocni jeszcze bardziej, zbliży, a może przeciwnie, oddali za jakiś czas? Nikt nie odpowie nam na to pytanie... Sami musimy udźwignąć to, co daje nam życie, co daje nam Bóg. Czy to jest 'Boże życie'?
A tu już szara rzeczywistość
Nie mam w co się jutro ubrać, odwieczne dylematy kobiet
... Przecież to Twoja wina, to Ty mnie odzwyczaiłaś od zmywania i sprzątania. Jak mieszkałem sam ze wszystkim sobie radziłem... Co to oznacza, że żona wyręcza w wielu rzeczach swojego męża. Pytanie, a dlaczego tak się stało? Znam odpowiedź nie od dziś... bo Alusia chciałaby być we wszystkim najlepsza, dominować we wszystkim i nad wszystkim, bo przecież wszystko robi najlepiej. Typowy syndrom... jedynaka znaczy jedynaczki O losie... pytanie, na które już nie znam odpowiedzi, to co zrobić aby ten mój mąż zaczął znów robić to, co ja robię ot tak na co dzień, zwykłe czynności. Muszę tu obrać jakąś strategię. Zapomniał nawet jak się włącza zmywarkę. Aż się z lekka znerwiłam. Boję się co ja zastanę w domu po 5 dniach mojej nieobecności. Toż to będzie masakra, a ja na samym wejściu dostanę depresji.
Dziś ten dzień... owulacja jak nic, góra jutro... lewa strona daje o sobie znać, rozpycha mi się tam coś od środka. Żeby z tego czegoś, coś kiedyś było
Tak, dziś jestem cholernie wściekła...
Wściekła i 'wkurwiona' na maxa... dobrze, że trochę przechodzi.
Jadę z roboty i tak sobie myślę... Uwaga! Będę bluźnić! Wszystkie te kurwy patologiczne puszczają się na prawo i lewo, mają po 3, 5, 7 dzieci i co! Nawet nie wiedzą kiedy są w ciąży! O testach ciążowych to nie słyszały, wolą albo kupić wódę, albo chleb dla pozostałej 6tki, 6tki tak na prawdę biednych dzieci. Tylko żebrzą od mopsów, gopsów i innych takich instytucji, żyją ma koszt państwa, fikcyjnie się rozwodzą, żeby dostać kasę z funduszu alimentacyjnego. Ile to dziś kobiet w Polsce dowiedziało się dziś o ciąży, niechcianej ciąży, 10, 20, więcej...? No kurwa ile. Ale nie! Jedna, normalna, mądra kobieta nie może ujrzeć tych dwóch pierdolonych, upragnionych kresek! Bo co? Bo jest porządna, bo coś sobą reprezentuje, bo jest inteligentna, bo żyje uczciwie! Bo stara się, bo zrobiłaby wszystko by być w ciąży! Bo co? Bo taki jest świat i takie prawa rządzą?! Jakie prawa!!
Tak! Dziś krzyczę z rozpaczy! jeszcze nie nad sobą! Chociaż gwarantuję, że lada dzień będzie to krzyk rozpaczy nas samą sobą! Wkurza mnie to wszystko! To cholerna niemoc i to, że po ludzku nie mogę pomóc ani jej, ani sobie. Tak wiele od ludzi zależy, a to nie! Gdzie ta sprawiedliwość?! Pytam się gdzie? Tak wiem nie ma jej, przynajmniej tu na ziemi! Gdzie w tym wszystkim jest sens... gdzie jest sens tego bólu, który serce kobiety rozdziera na kawałki przy kolejnym kurewskim okresie! A potem kolejne złudzenia, kolejna walka. Ja pierniczę! Walka, która wymaga nadludzkiej siły, żeby znowu powstać i iść do przodu! No to sorry, ja wysiadam. Nie mam w sobie takiej siły, żeby walczyć miesiącami, latami. A może i mam tylko jeszcze o tym nie wiem. Ile to my mamy znieść jeszcze upokorzeń, srorzeń, badań, sradań, zabiegów, podglądania, mierzenia, liczenia, czekania! Ja się pytam ile?!
Ile to dziś w naszym cudownym, pięknym kraju zażyło tabletki wczesnoporonne, o których od kilku dni tak bębnią w tv? No ile... a my co? Czekamy i się doczekać nie możemy!!!
Tak, ulżyło mi trochę. Nie wiem na jak długo ale ulżyło.
Jutro jeszcze do tej roboty i spokój powiedzmy na parę dni! Jeśli najbliższe dni można będzie nazwać spokojnymi... coś w to wątpię!
I jak mam nie kochać tego swojego chłopa... czasem mnie nawet zaskoczy!
... Bardziej Cię kocham niż siebie samego, chcę dla Ciebie jak najlepiej... wyznania o północy, chyba nie wie co mówi... Zwalam to na senność. Oczy mu się zamykały. 3.32 jeszcze lepsza pora do wyznań... odwrócić się do mnie... nie chce mi się... no proszę Cię... I tak nic z tego nie będzie... wiem, ja chcę Cię tylko wycałować... o losie zwariował. No dobra odwracam się
Żeby nie było tak słodko... najchętniej toby mnie nigdzie nie puścił... do Kaśki nie, do Anki nie, do Beaty nie... z koleżankami z pracy nie. Tak, najlepiej jakby wszyscy do nas przyjeżdżali... zazdrosny czy co ? Ale nie ma to jak udobruchać męża... a czasem trzeba i delikatnie skłamać
Jestem na górze, nastawiam pranie... myślę... po kij wacek ja idę na całą tą laparoskopię? W ciągu ostatniego miesiąca przewinęło mi się ileś tam wpisów innych dziewczyn, które są po tym zabiegu i wcale się po nim nie zaciążyły... że co, że u mnie niby ma być inaczej... tiaaa już to widzę. Niby miałabym mieć takiego farta? Oby tak było... tylko czy ja mam farta w życiu ?
Reset! Reset! Reset! Wyłączamy myślenie.
Idę dalej na górę, na dół nie mogę patrzeć bo syf totalny, jakiego chyba nie miałam od dawna!!
Ogarnęłam wczoraj z wieczora ten cholerny dół ale bez szału... Czasem sobie myślę tak... pod jednym względem lepiej byłoby mieszkać w bloku, może by się tak nie brudziło. Ogarniasz, ogarniasz, a za chwilę to samo, zwłaszcza na dole, gdzie się dużo łazi, gdzie inni łażą, a u mnie prawie codziennie ktoś jest, a to sobie pies z dworu przyjdzie do domu, a to mąż przyniesie 'coś' z garażu, a to ja sobie przed wyjściem wskoczę w butach bo czegoś zapomniałam i tak to się cudowny piaseczek i inne kłaczki wnoszą i roznoszą siejąc nerwa u właścicielki oto tego domku. Ups... nie właścicielki, a właścicieli, jakby to mój mąż przeczytał byłby wielce niezadowolony. Zawsze twierdzi, że to również jego dom... Dobra niech mu będzie
Humor dobry, stresingu na chwilę obecną brak... dzień zapełniony do maksimum.
Na dobry początek można by rzec wsypałam się, a jak dla mnie 9h snu to ostatnimi czasy bardzoooo długooo. A później jakoś wszystko poleciało... wyjazd z Kaśką na zakupy, imieninowe ciastko u Mareczka... hm... jeśli to można nazwać ciastem... muffinka na ciepło z płynną czekoladą w środku, serkiem mascarpone i malinami... pycha. Wcześniej jedzonko bardziej konkrtne myślałam, że pęknę. A jeszcze wcześniej się zważyłam, 61,1 czyli można jeść
Do marketu po jakieś żarcie, przede wszystkim chleb, zawsze to towar deficytowy u nas. Spacer z psem coby zrzucić te wcześniejsze kalorie, wyszło ze 3 km, a że aura dziś sprzyjająca więc się dobrze oddychało świeżym, mroźnym powietrzem. Z wieczora odwiedziła mnie mama plus dwie inne ciotki klotki I się zrobiła 20 godzina. No to sobie pomyślałam tak : co tu będzie mi niezbędne w tym szpitalu, myślę, wyliczam, już bym, co nie co chciała zapisać na kartce, w końcu nie zapisałam. Wyszło mi tego jakoś bardzo dużo. Ma to być wyjazd do szpitala, a tu wyjdzie mi chyba wakacyjna walizka...
Jako, że ja pierwszy raz w szpitalu więc do końca nie jestem pewna na co powinnam głównie zwrócić uwagę, tak by to wyglądało :
- podstawa - skierowanie do szpitala, grupa krwi plus dokumenty
- moja nówka koszulka nocna i druga na wszelki wypadek, ta z sierpniowego szpitala plus szlafrok, o nie, nie, nie myśleć, że to jakaś długa za kolana koszulka, krótka przed, czuję się młodo, nie jak stara babcia Ta nówka siwa z nadrukami, ta używana różowa, wyglądałam jak różowa landryna, bo oczywiście kupowałam na ostatnią chwilę co u mnie jest standardem Mało tego, miałam skórzane różowo białe kapcie... śmiechowo wyglądałam, ale wówczas było mi wszystko jedno taka byłam zestresowana. Jak ktoś ciekawy to wstawię fotę Znów z wątku głównego zrobił się poboczny aaa no i kapcie ale już nie różowe!
- skarpeciochy, majciochy, getry (bo tam niby zimno, to chyba ze dwie pary sobie wezmę), może mój cienki polar, a raczej na pewno
- przybory toaletowe (przede wszystkim szampon bo ja codziennie myję głowę, kurcze jak to tam będę robić, masakra! to mnie przeraża, ale muszę bo będę wyglądać jak półtora nieszczęścia, Kaśka będzie musiała mi pomóc...a jak szampon to muszę te cholerne włosy czymś wysuszyć, pasta, szczoteczka, żeby nie było dziś kupiłam nową inne pachnidła, kosmetyki itp itd, krem do buzi, papier toaletowy, na to trzeba być przygotowanym, ręczniki
- chyba jakiś kubek, sztućce? Tego pewna nie jestem ale w wojewódzkim jak ktoś nie ma swoich dają plastiki, nie chcę jeść plastikami wolę zabrać swoje.
- no i tu pojawia się problem... ja 'zawodowy pijacz herbaciany' wypijający w ciągu dnia ok 7-8 herbat jak ja tam będę piła mój przysmak?? Że niby mam zabrać jeszcze herbatę, cukier i czajnik?? Innego wyjścia chyba nie ma... kilka dni bez herbaty to nie przejdzie, nie u mnie! Sama woda, czy sok to tak średnio widzę To mnie nurtuje najbardziej!
- jeden listek uspakajaczy, jak się będę bardzo denerwować to sobie w czwartek łyknę, co by mnie nie telepało, plus jeden listek od łepetyny, wzięłabym jeszcze amolak ale nie będę robić smrodu
- oczywiście różańczyk, bez tego ani rusz!
- jakaś książka do poczytania tzw czytadło poduszkowe plus polecana przez 'Adelkę' książka Sz. Hołowni, mąż ma mi jutro kupić
- ładowarka, niby się naładuję dzień wcześniej ale jak mi się rozdzwonią telefony, smsy się rozpiszą to i bateria nie wytrzymam obciążenia
- aaa no i ten koc, bo lekarka mówiła, że zimno
Co dalej nie wiem, jak ktoś ma doświadczenia ze szpitalem i może nasunąć jakiś pomysł, to bardzo proszę, jestem otwarta na różne propozycje A może mam coś z tej listy odrzucić? Ale chyba nie, to rzeczy na mój gust najważniejsze.
Tylko jak ja się z tym zabiorę ?? Oto jest pytanie
Ooo... teraz mi się przypomniało, może ze 3 szt podpasek na wszelki wypadek. Dobra już nie mam pomysłów Koniec!
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2015, 22:01
ta dan!!
Tak było w sierpniu
A tak będzie teraz
Jutro jeszcze jadę kupić piżamkę
Jak zwykle coś musi zostać na ostatni dzień, nie byłabym sobą
Oczywiście muszę dokończyć przez internet sprawy szkolne... znów na ostatnią chwilę
Humor dobry, stresu na chwilę obecną brak, apetyt nadal jest
Dużo siły daje mi myśl, iż są osoby, które będą o mnie myśleć, modlić się, trzymać kciuki...
Dzięki Ci Beatrycze za odwiedzinki... 5 godzin jak z bicza trzasł... rozumiemy się bez słów Wariatka moja kochana
ps Jednak trening czyni mistrza, zapomniałam jak się wkleja fotki. Ciekawe czy się udało.
Drogie ovustaraczki...
Nie to, żebym się z wami żegnała... ja tu wrócę
Dziękuję za słowa wsparcia, wiem, że wiele z was o mnie myśli i pamięta.
Trzymajcie kciuki, myślcie i przede wszystkim pomódlcie się za mnie w piątek przed południem, myślę, że wtedy Alusia rozłoży się na stole operacyjnym, jeśli wcześniej nie kojtnie na zawał
Jak wrócę, odezwę się i dam znak życia, myślę, że będzie to poniedziałek, góra wtorek.
Jesteście cudowne!!!! Dzięki!!
ps Oczywiście jestem w tyłach, jedyne co się posunęło do przodu to zakup piżamy. Ale kto jak nie ja, dam radę ze wszystkim. Jeszcze zupę będę gotować coby mój małżonek przeżył beze mnie. Już oczywiście mi tu pod uchem rzęzi jak on beze mnie wytrzyma przez te kilka dni. Pomyślałby i kto, że tak będzie mu smutno beze mnie.
Może wieczorkiem jeszcze zajrzę.
Do zobaczenia
Coś mi się wydaję, że ten rok zakończy się dla Was bardzo pięknie:)
A ja i tak trzymam mocno kciuki za ten cykl i dopóki się dyfinitywnie nie zakończy, to nie tracę nadziei, że chociaż Tobie się udało. Buziaki! :)
Mam nadzieję, że jednak ani jutro, ani pojutrze żalów wylewać nie będziesz. :) 11dpo i wysoka temperatura niby nic nie znaczy (bo jutro/pojutrze może się utrzymać, albo spaść), ale za to jak pięknie wygląda... Życzę Ci, żebyś jutro miała więcej niż 36,61 na osi. :) Trzymam kciuki. Mocno. Mocno.
I co tu Ci napisać, gdy rozum mówi jedno, a serce liczy na drugie. Oby tym razem serce wystrychnęło rozum na dudka ;)
Chciałam napisać to samo co Zelma z sercem i rozumem. Ja też mieszkam na wsi, po kilku godzinach w mieście doceniam spokój jaki tu mam.