X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Czekając na... ten dzień...
Dodaj do ulubionych
‹‹ 3 4 5 6 7 ››

4 marca 2015, 21:48

I po kolejnej wizycie... jeden pęcherzyk zdominował pozostałe i wysunął się na prowadzenie ;)

Stoję na rozdrożu... pójść w prawą stronę, a może w lewą...

...To co startujemy w tym cyklu z inseminacją... O nie, nie, w tym cyklu to na pewno jeszcze nie. Mówię o moich obawach, a bardziej o tym, że jest to ostatni dla mnie poziom do przejścia... jeśli nie powiedzie się raz, drugi, trzeci... skończy się dla mnie nadzieja. Mając lat 35, w końcu trzeba sobie uświadomić, że w tym przypadku czas działa na moją niekorzyść... lepiej wiedzieć i żyć w świadomości niż łudzić się za każdym razem...

A może...

Wyciągnąć dłonie, ufać i czekać... na Boży dar. Dziecko pojawia się w najodpowiedniejszym momencie dla rodziców. (To nie są moje przemyślenia, zasłyszane wczoraj tu i ówdzie)

Którą drogę wybrać? Niestety na to pytanie musisz sobie odpowiedzieć sama przed sobą...

ps. Kartkówki się znalazły, a po co się zgubiły... To efekt wzmożonego myślenia o ciąży, dziecku, staraniach... najlepszym rozwiązaniem to zająć sobie głowę czymś innym, czymś co sprawia przyjemność i relaksuje...

6 marca 2015, 21:27

I po trzecim podglądaniu popołudniowym, właściwie wczesnowieczornym.

Pęcherzyk od środy podrósł - 12dc - prawie 1,90cm. Dobre i to ;)

Wynik estradiolu - 364,93 pg/ml mieści się w normie ale wg lekarki lepiej by było gdyby był niższy ponad 200, a nie ponad 300. Nie przejmować się tym ;)

...To teraz działacie, dziś jest piątek, to jutro... Od rana męża bałamucić... nie od rana to nie, od wieczora, 10 razy po 2 razy, w niedzielę powtórka, w poniedziałek przyjedź do mnie do szpitala zobaczymy czy pękł, ewentualnie będziecie w poniedziałek jeszcze działać. O nie!
Tu zaczynam zadawać moje pytania, jak to zawsze ja. Nie byłabym sobą.
Jeśli już zdecydujemy się na inseminację w następnym cyklu, czy będziemy działać ze wspomagaczami? Jeśli teraz wszystko będzie ok, to nie, ja wolę na naturalnym cyklu. Nie ma sensu się wspomagać. Jak będziecie gotowi, musisz mi dać znać jeden cykl wcześniej (czyli ewentualnie ten kolejny) musimy zrobić biopsję endometrium. Bez tego ani rusz. O matko! A to co znowu ? Gdzie w szpitalu? Nie, tu u mnie. Zrozumiałam to tak, że jest to nacięcie błony śluzowej macicy. Ma to na celu ewentualną lepszą implantację. Muszę o tym poczytać, pewności nie mam. Ile to kosztuje? 250 zł, wiem ale sam cewnik 150. Niestety ale musimy przez to przejść. A sama inseminacja ? 900. Pani doktor, niech mi pani powie czy ma pani takie pacjentki, którym udało się z tą inseminacją. Żebym miała jakąś małą nadzieję, punkt zaczepienia, że warto się za to zabrać. Mam oczywiście ale nie myśl, że za pierwszym razem Ci się uda ;) Nie zakładaj tego. Za pierwszym razem udało się jednej. Sobie myślę wow!! Opowiada mi o 3 swoich trudnych przypadkach, jedna dziewczyna leczyła się 3 lata, druga 5 lat, a trzecia naście razy poroniła, aż w końcu urodziła, wszystkie urodziły. Pocieszenie sobie myślę. Pani doktor z chęcią porzuciłabym te wszystkie starania. Ala, zacznij myśleć pragmatycznie, postaw sobie cel, cel wiadomo jaki jest, dziecko, nie myśl co jest po boku, przychodzisz, tu wychodzisz, nie rozmyślaj, Nie podchodź do tego emocjonalnie bo się wykończysz. No właśnie w tym tygodniu jestem zmęczona i fizycznie, i psychicznie. Dlatego wiesz jaki jest cel : dziecko.

Oooo... i tak to jest z moją panią doktor.

To teraz, żeby nie przechodzić tego wszystkiego, za namową pani doktor, od jutra 10 razy po 2 razy, a za 2 tygodnie widzę || kreski na teście ciążowym, haha :D :) Masz poczucie humoru Alusia... do tego tryskasz optymizmem :)

Jak dobrze, że dziś piątek...

8 marca 2015, 09:11

Wczorajsze spotkanie z dziewczynami z pracy zaliczone, kilka godzin relaksu wskazane po całym tygodniu życia w biegu. Trzeba było wracać wcześnie, bo przecież działać, działać, działać... 10 razy po 2 razy :) Działanie poszło gładko... ale ale żeby nie było tak słodko, dzień się musiał zacząć z przygodami, a działania miał nastąpić cd czyli po raz trzeci, bo do 10 trzeba dobić :P A mianowicie ze zmywarki wyleciała woda na płytki w kuchni więc wiadomo robota od rana się naszykowała sama. Coś się jednak zapchało, mąż siedzi przy ustrojstwie duma, wyjmuje jedną część, drugą, a woda dalej nie chce spłynąć. Właśnie stwierdził, że trzeba ją wyjąć całą. Mało tego wczoraj nacisnął magiczne słowo STOP, piec zgasł, dobrze, że jest ciepło w domu. Naciśniecie słowa START już nie jest tak magiczne i proste ;) I tak to się niedziela rozpoczęła... a chłop, jak to chłop nie myśli mi teraz o kochaniu tylko o ogarnięciu tego wszystkiego, przecież honor i duma nie pozwala pozostawić w takim stanie tego wszystkiego, w jakim jest teraz ;)

EDIT

Do tego zbiłam szklankę. ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 marca 2015, 12:01

9 marca 2015, 15:58

Z poniedziałkowych wieści...

Ziemniaki się gotują, chłop w pracy, postanowiłam upamiętnić to i owo... ;)

Spotkanie w szpitalu z moją p. doktor...

... Czy moje zalecenia zostały wykonane?... Uśmiech na twarzy, od ucha do ucha, u jednej i u drugiej. Pani doktor zaczęło się od spotkania z koleżankami, a potem działanie... sobota w nocy, niedziela nad ranem, pół niedzieli, niedziela wieczór... Mąż powiedział, że bardziej się zmęczył niż jakby był w pracy. Spisał się facet... I to jeszcze jak... Czyli seks był dobry? Pani doktor... taki jak nigdy... (śmiech, trzeba go usłyszeć). Będzie bolało, bo te prezerwatywy to nie takie jak u mnie... ciałko żółte jest, endometrium bardzo ładne i co teraz... teraz to pani doktor niech się dzieje wola nieba... dokładnie. To czekamy... wyjścia nie ma.

No to czekamy... co ma być to będzie ;)

Uciekam... czas na obiad, lekcje, a później na rekolekcje, bo przez te wczorajsze seksy, to aż do kościoła nie poszłam :/

10 marca 2015, 20:44

Feśka mnie ciągnie na fiolet, Zelma woła, bociany wstawia, Zireael chce sosenkę - następna u niej w kolejce jestem.... czyli nic innego mi nie pozostaje jak przenieść się tam z małą... szyszeczką ;)

Zapomniałam dodać... Fajnie, że jesteście... Humor potraficie poprawić :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 marca 2015, 20:45

12 marca 2015, 21:21

Muszę to wykrzyczeć z siebie !!! Zaczynam czuć ten 'kurewski' ból podbrzusza!!!!! Przecież nie na ciążę !!! Zakopię się żywcem. Nie mam już więcej siły na nic!!!!

Ps. Proszę nie pocieszajcie mnie i nie litujcie się nade mną, nie lubię tego, nienawidzę.

14 marca 2015, 08:35

Emocje czwartkowe opadły, rozwyłam się... a teraz mam pytanie ;)

Dziś 6dpo, od czwartku (4dpo) czuję te ewidentne okresowe bóle brzucha. Sprawia mi to dyskomfort ale nie taki, żeby brać leki przeciwbólowe. Nawet nie wiem jak to opisać... towarzyszy uczucie ciężaru, jakby jakiegoś przerostu. Może być to endometrium za duże? Przerośnięte? Najchętniej cały 'dół' wywaliłabym na kolejny tydzień. To uczucie będzie mi towarzyszyło przez kolejne 7 dni, aż do okresu i praktycznie jest ze mną cały czas przez większość dnia. W tamtym cyklu miałam to samo. Zaczęło się to od momentu kiedy po raz pierwszy (wrzesień lub październik ub roku) miałam do czynienia z duphastonem. Trochę mnie to niepokoi.

Wcześniej też miałam bóle podbrzusza, coś mnie zakuło, zabolało ale to na 2-3 dni przed ale nie tak jak teraz praktycznie zaraz po owulacji.

Jakby ktoś, coś wiedział, słyszał, czytał chętnie poszerzę swoją wiedzę ;)

Nawet teraz siedzę, piszę i czuję to dziadostwo :/

17 marca 2015, 20:11

Jadę do pracy, 7 z minutami, słoneczko unosi się nad horyzontem... a tu co widzę... lecą i to dwa, prawie nade mną... bociany :) Taką mi radochę zrobiły, aż się zaczęłam śmiać sama do siebie. W tym roku boćki widziałam po raz pierwszy. Znak wiosna nadchodzi. I dobrze!

W pracy znośnie, jutro lekcje prowadzi praktykantka, ja mam lajt ;)

Spotkanie z Anką udane... Dobre towarzystwo, kawa plus coś z malinami poprawia nastrój, odciąga od myślenia okresowo - ciążowego ;)

Psychoterapia zaliczona.

Na koniec dnia, kolejna kawa plus ciastko imieninowe, harmider na całego.

Uff... jak dobrze, że jestem w domu. Cisza, spokój i mąż zaczynający jeść grejpfruta, przynajmniej on się dobrze odżywia, nie to co ja ;) Oj tam... ja będę zdrowo w ciąży... ;)

18 marca 2015, 18:58

Wzloty, upadki, wzloty, upadki... upadek

Jestem przekonana, po raz kolejny się nie udało...

Jak się czuję... nędznie, moje wnętrze jest puste, serce rozpada się na milion kawałków, a od popołudnia łzy same płyną po policzkach... Beznadziejnie. Od dawna się tak nie czułam. Może dlatego, że daliśmy z siebie wszystko co możliwe, może dlatego, że najbardziej liczyłam na ten miesiąc ze wszystkich poprzednich, może, może, może...

Nie mam już więcej siły. Tak po ludzku mi jej brak... Chciałabym już z tym wszystkim skończyć ale jest coś, co nie pozwala mi się poddać. Co to jest?!

Boże gdzie jesteś? Gdzie Twoja sprawiedliwość? Od kilku miesięcy, jakiś wewnętrzny głos mi mówi, że czeka nas coś o wiele lepszego. Nie chcę nic lepszego, ja chcę nasze dziecko!

Wracając z pracy myślałam... moje życie bez dziecka nie ma sensu, to będzie największa trauma mojej dalszej egzystencji. W tym momencie 'ścigacz' jadący ze 150 km/h może więcej wjechałby na mnie tzw czołówka, zdążyłam się schować. Przypadek ? Przecież nie ma w życiu przypadków... Czy to znak, że mam się zastanowić nad swoim życiem?!

Wczoraj dostałam smsa... 'Nie bój się o swoje plany, marzenia i przyszłość. Bóg już dawno tam jest. Nie wkładaj swoich planów w Jego usta, mówiąc co byś chciała żeby się wydarzyło. Przestań się zamartwiać. Pozwól Bogu się zaskoczyć. On najlepiej zatroszczy się o Ciebie'.

Chciałabym tak zawierzyć, ufać... jeszcze nie jestem na tym etapie. Zacytowałam te słowa, może komuś pomogą...

ps Idę przewietrzyć moją głowę od nadmiaru tych wszystkich myśli, emocji, marzeń...
Jedyna dobra rzecz, na siłę wstałam z łóżka i umyłam dwa okna balkonowe na górze.

19 marca 2015, 19:21

Mąż zawsze pocieszy, przytuli, rozśmieszy...

Przed północą...

'Nie ma dla mnie nic lepszego, od tego jak mnie miziasz, przytulasz, głaskasz, łaskoczesz...
Aluś eeee... od przytulania lepsze kochanie'. I jak mam go nie kochać??

Dziś przed moimi oczami stanęły dwie kobiety... jedna rano... o kulach, ledwo idąca, wiek ok 50tki. Wracam z pracy, przejeżdżam przez małe miasteczko, przez chwilę stoję na drodze, chodnikiem idzie kobieta, ciut starsza ode mnie. Widać, że jest smutna, na pewno nie jest zdrowa fizycznie, może nawet upośledzona ale o ładnych rysach twarzy. Pomyślałam sobie wówczas tak... może przesadzam, przecież ja tyle mam, o wiele więcej niż ta kobieta rano i ta kobieta po południu...

21 marca 2015, 08:07

I znów moja komóreczka nie zastała na swojej drodze kandydata...
Z tej tęsknoty obumarła...

Dlaczego żaden z nich nie ma siły przebicia, co go powstrzymuje? Nieprzyjazne środowisko, brak siły i walki do pokonania tak długiej drogi, strach...

Niedługo... odrodzi się na nowo... i znów będzie czekała z utęsknieniem...

Tak jak ja czekam z utęsknieniem na swojego męża, który wróci z pracy, a ja mu zrobię urodzinową niespodziankę... W dniu Twoich urodzin dziękuję, Ci za to, że jesteś... KOCHAM CIĘ
<3 <3 <3

26 marca 2015, 16:23

... Już myślałam, że pokonałam chorobę jednego wieczoru, a tu niespodzianka, po dwóch dniach powróciła menda jedna. Takim to sposobem leżę pod kocem, popijam gorącą herbatę i myślę, że do jutrzejszego poranka znów ją przechytrzę. Trochę mięśnie, trochę głowa, lekkie osłabienie, odpukać ogólnie nie jest źle oby gorzej nie było. Odwieczna moja dewiza.

Z dzisiejszych moich przemyśleń samochodowych... gdzie jak gdzie, ale w nim myśli i duma mi się najlepiej ;)

Jadę i sobie myślę... Ale ten czas zapierdziela, dopiero był koniec roku, już kwiecień lada moment. Co tam kwiecień za chwilę będzie rok, jak po raz pierwszy poszłam do lekarki. Pamiętam ten dzień 4 lipca piątek.
16 lipca HSG
20 sierpnia histeroskopia
3 miesiące stymulacji
23 stycznia laparoskopia
15 kwietnia najprawdopodobniej biopsja
początek maja - pierwsza inseminacja

Przeraziło mnie to trochę... po pierwsze skąd taka pamięć u mnie, czasem pamiętam takie szczegóły datowe, a zapominam gdzie coś położyłam wczoraj ;)

Pamiętam jak bodajże na pierwszej może drugiej wizycie powiedziała, że mamy rok czasu na ciążę... jeśli w tym czasie się nie uda, ona nie będzie w stanie więcej nic zrobić i wyśle mnie do jakiegoś profesora. Wtedy wydawało mi się to abstrakcyjne, przecież przez rok to na pewno zajdę w ciążę. Cholera jasna, niedługo faktycznie minie rok... a tu ciąży brak, dziecka brak. Te moje 35 lat, które właśnie w wakacje skończą są dla mnie pewną granicą, którą sama sobie w głowie ustaliłam. Jak już minie tych 35 wiosen to już 'po ptakach', już się nie uda. No cholera jasna trochę stara jestem ;) Z drugiej strony gdzieś w środku czuję, że to tylko kwestia czasu, zaufania, a to dziecko będzie. No jak nic będzie. Musi być. To moje wewnętrzne przekonanie... Zawsze na wszystko musiałam czekać, dostawałam od życia po czasie, mam nadzieję, że dziecko też pojawi się w tym najbardziej odpowiednim momencie dla nas... Obyśmy tylko nie zsiwieli i dziecko miało rodziców, a nie dziadków ;)

ps.

Jak mnie ta choroba nie rozłoży, w planach jutro mam właśnie malować te siwe włosy. :)

Tymczasem mogę podzielić się z kimś kocem... duży jest ;)


EDIT!!!

Co za dekiel ze mnie... jak mam dat nie pamiętać, przecież do cholery historii uczę! ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 marca 2015, 19:47

27 marca 2015, 21:22

No to jestem lżejsza o kilka kropel krwi i całe... 478 zł ;)

Przeciwciała przeciwplemnikowe (ona i on) - wynik za tydzień
AMH - wynik za 2 tyg.

TSH - 1,34 :)
Prolaktyna - 14,01 :)
Morfologia - ok, prawie wszędzie się mieszczę w przedziało - zakresach ;)
OB podwyższone ale to przez moją infekcję - 20, powinno być <12

Więcej już nic nie badam... przynajmniej nic nie mam w planach. No dobra będę badać ale dopiero wtedy jak się 'zaciążę' :)

I to by było tyle... a nie, jeszcze to...


Boże, proszę dodaj mi sił abym mógł wyrównać to co krzywe
bym się nigdy nie pogubił w tym co jest złudne, a co prawdziwe...

Tobie, o Panie, powierzam moją troskę, Ty mię podtrzymasz (Ps 55, 23)


29 marca 2015, 11:30

Dziewczę... mądre dziewczę o nicku marcelinka88 zauważyła, że zrobiłam już 99 wpisów, ten wychodzi na to, że jest 100tny - jubileuszowy. Sama się zastanawiam, jak ja zdołałam tyle stworzyć, mało tego są osoby, które te wypociny Alusiowe czytają... ba nawet komentują, pocieszą, napiszą dobre słowo, rozśmieszą, wleją nową nadzieją w te stroskane serce.

Ufff... to za kolejne 100, ja już chcę być po tej drugiej stronie :)

Wczoraj usłyszałam mądre słowa 'Nie rozpaczaj'!
Wieczorem zaś, natrafiłam i przeczytałam to :

'Nie wydawaj duszy swej smutkowi
ani nie dręcz siebie myślami.
Radość serca jest życiem człowieka
(..)
Wytłumacz sobie samemu,
pociesz swoje serce,
i oddal długotrwały smutek od siebie;
bo smutek zgubił wielu
i nie ma z niego żadnego pożytku.' Syr 30, 21-23

Rozpoczął się Wielki Tydzień, wszystkim więc życzę owocnego przeżywania tych dni.

Na koniec pozwoliłam sobie od owej Marcelinki skopiować pewne słowa...

'Każda miłość prawdziwa musi mieć swój Wielki Piątek'... i niech te przemyślenia towarzyszą nam w tym tygodniu... <3 <3 <3

31 marca 2015, 16:28

Za chwilę mnie szlag jasny trafi... muszę upuścić z siebie trochę emocji i się wypisać...

Miałam mieć jutro wolne i na 'mieniu' się tylko skończyło. Nie wkurza mnie to, że muszę przesiedzieć większość dnia w tej komisji, tym samym pójść do pracy, tylko to, że taki obibok pójdzie na L4 i ma wszystko w 4 literach. Leń śmierdzący! No ciekawe Alusia czy Ty byś poszła na zwolnienie, jakbyś się tak zaciążyła... tiaaa już to widzę. Pamiętaj nadgorliwość gorsza od faszyzmu.
Cholera jasna, wkurzona jestem! Buczę się na męża od samego przyjazdu, choć on Bogu ducha winien. Muszę się przymknąć i nie odzywać, żeby za dużo nie powiedzieć, tym samym nie sprawić mu przykrości... Nie mogę. Jeśli się wieczorem w łóżku słyszy... jesteś w 99 % moim szczęściem... Tu nie liczę się ja tylko ty... Wszystko bym robił przy tym dziecku, oprócz karmienia, no chyba że butelką... No żesz kurde, Alka zamknij ten swój niewyparzony 'pysk' dzisiaj.

ps. Obiad się dopiero gotuje... a Polak jak głodny to zły, więc się to u mnie potęguje. Żołądek zapchałam sobie na chwilę obecną byle czym i ooo taki tego efekt!

Ufff... mam nadzieję, że pomogło! Jak masz za dużo powiedzieć, przelej to na... właśnie na co, przecież to nie papier!

1 kwietnia 2015, 20:39

Ogarnęłam dom... inaczej tego nazwać nie mogę, żeby wysprzątać porządnie musiałabym zacząć z tydzień temu. Syfu nie ma, można w nim jako tako funkcjonować. ;)
Sprzątając, oczywiście myślałam i analizowałam mój dzień.

Po tych dzisiejszych egzaminach podjechałam w końcu do firmy ubezpieczeniowej, złożyć dokumenty po szpitalu. W końcu parę złoty się należy, nie na darmo leżałam w szpitalu :) Cóż skończyło się tylko na marzeniach, bo złamanego grosza nie dostanę. Po 1 za leczenie niepłodności i wszelkie zabiegi z tym związane nie wypłacają, po 2 w szpitalu byłam 4 dni, a nie 5. Dopiero za 5dniowy pobyt przysługuje jakaś kasa. To ja się pytam, po co w robocie należymy do tego ubezpieczenia grupowego i po 6 dyszek odcinają co miesiąc. Takie cyrki tylko w Polsce. Nie to, że się wkurzyłam. Za to pogadałam sobie z babeczką, nota bene emerytowana nauczycielka, z którą niejednokrotnie już miałam do czynienia. Od słowa do słowa, przegadałyśmy z pół godziny... ma córkę w GB, dłużej po ślubie niż ja, dzieci niet, mówi, że tam to nie leczą, od razu na in vitro kierują. Pytam... to płaci za to, czy po części refundują... nie, za darmo 3 podejścia. Uświadomiło mi to ponownie jedną rzecz, ile to osób boryka się z tym samym problem co ja. Chcesz, a nie możesz... Opowiedziała mi kolejny przykład... dziewczynie już dojrzałej, dobrze po 30tce, lekarze powiedzieli, nie ma szans na ciążę... pewnie się z tym pogodziła, udali się do ośrodka adopcyjnego, przeszli już wszystkie testy etc etc... dziewczyna zaszła w ciążę... się pytam jak... przestała myśleć, odblokowała się psychicznie. To ja bardzo chętnie też się odblokuję ;)

Jajnik pika, pewnie pęcherzyk dojrzewa, owulacja w niedługim czasie... tak mi się szkoda zrobiło, że w tym cyklu bez żadnych działań. Taaa... akurat, jakby to miało znaczyć, że się uda... raczej mało prawdopodobne. Ale nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło, może warto czekać! Bardziej myślę o tym, że po owu czas umawiać się na coś, co znowu w swoim życiu będę przechodzić po raz pierwszy. Biopsja... brzmi... yyy jakoś tak niefajnie. Zaczyna się wkradać lekki strach, z drugiej strony myślę, po co martwić i przejmować się czymś co będzie za jakieś 2 tyg. Po co? Jaki sens? Martw się o dziś, a nie o to, co będzie za tydzień, czy dwa. To tylko wzbudza niepotrzebne emocje i wewnętrzny niepokój... Oby udało mi się tak nie myśleć. Postaram się!

Znowu coś znalazłam, to się podzielę...

'Niech pociechą dla nas będzie to,
iż żaden ból na świecie nie trwa wiecznie.
Kończy się cierpienie, pojawia się radość
- tak równoważą się nawzajem.' A. Camus

ps. Ból fizyczny jest niczym, w porównaniu z bólem innego rodzaju.

Może trochę pesymistyczny ten wpis ale wcale nie jestem smutna :)

Triduum Paschalne tuż, tuż... oby udało mi się wytrwać w moich postanowieniach przez ten czas.

To tyle na dziś... To na koniec wszystkich czytających pozdrawiam <3




2 kwietnia 2015, 15:40

Siedzę w domku, w końcu wolne... Gotując obiad przysłuchiwałam się pewnej audycji w radiu... smutnej. Uświadomiłam sobie pewnie po raz któryś, jak mało doceniam to co mam. Stanowczo za mało! Nawet dziś pomyślałam, że kupiłabym to czy tamto, wiadomo nie kupię, bo kasy na takie rzeczy brak. Mamy gdzie mieszkać, cudów nie ma ale ile osób chciałoby tak mieszkać jak my, mamy co jeść, jest za co kupić jakiś ciuch, do pracy jest czym jechać. A ile osób ma dużo, dużo gorzej od nas. Dziewczyno zacznij doceniać to co masz! Z tego wszystkiego wyszłam na taras i wysypałam wróblom okruchy chleba i trochę ziarenek... czekają na drzewku, a tu pustki... a niech i one mają coś od życia. Leniwce jedne, tylko czekają aż im coś wyniosę i tak biorą mnie na litość każdego dnia ;)

ps. A propos ciuchów... kupiłam sobie spodnie i płaszczyk, a mężuś buty.

3 kwietnia 2015, 17:29

Wielki Piątek… jest dla mnie dniem smutnym, trochę nostalgicznym… mimo wszystko lubię ten dzień. To dobry czas na zastanowienie się nad swoim życiem…
Dziś przed pewnym sklepem wystawiona była kolumna, jakaś dyskotekowa muzyka dosyć głośno zwracała uwagę przechodniów… poczułam pewien niesmak.
Po południu do mojego serce wkradło się zwątpienie… jakoś tak smutno mi się zrobiło. Stwierdziłam, że przed kościołem pójdę i przeczytam coś z Pisma, jak zawsze niezastąpionego w takich momentach:
‘Niech się nie trwoży serce wasze
(…)
O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.’ J 14, 1-14

Na przekór aurze panującej na zewnątrz, posadziłam w pojemniku 8 żółtych bratków. :)

Ps Anuśka (AniaBe) nie dodam nic w tym temacie, wiesz, że ja piszę jak mnie najdzie myśl. Tzn dodam… doceniam swojego męża, który o 6.30 pojechał dziś do sklepu. A wieczorem ma robić sałatkę, chyba mu pomogę, bo w końcu takiego leniwca jakim jestem ja, zostawi i dopiero będzie ;)

Uciekam do kościoła.

4 kwietnia 2015, 07:30

...Największa nadzieja z możliwych, ze śmierci do życia...


...Niech ożyje w nas to, co umarło...

<3 <3 <3 <3

https://www.youtube.com/watch?v=QJqxKG_7b-k

5 kwietnia 2015, 16:52

Jak ja bym chciała, żeby rozwijało się we mnie nowe życie...

Czy to marzenie się urzeczywistni...

Nadzieja... Muszę ją mieć w sobie...

Nie mam większego pragnienia...
‹‹ 3 4 5 6 7 ››