X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Czekając na... ten dzień...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
Czekając na... ten dzień...
O mnie: Mam na imię Alicja, jestem szczęśliwą żoną od prawie 3 lat, właśnie za kilka dni bo 15 października minie nasza kolejna rocznica kroczenia przez życie razem. Mieszkamy sobie z moim mężem w niezbyt dużej miejscowości i jest nam po prostu dobrze :) Na co dzień pracuję z dzieciakami, lubię to czym się zajmuję, satysfakcjonuje mnie moja praca zawodowa. Aaaa... no i mam 34 lata.... ale mimo wszystko mam nadzieję, że nam się uda pomimo niemłodego już wieku... i małe cudeńko kiedyś zawita do naszego domu ;) Wierzę w to bardzo....
Czas starania się o dziecko: Hm... tak na poważnie to rok czasu, od lipca tego roku staramy się razem z naszą panią doktor :)
Moja historia: Nie należy do najdłuższych, jesteśmy na początku tej drogi... zapewne trudnej i krętej i ciężkiej... zaczęło się od podstawowych badań takich jak TSH , FT3, FT4, prolaktyna, badanie nasienia męża, później HSG, histeroskopia. Podobno wszystko jest idealnie, a ja się "zaciążyć nie mogę ;/ Jestem po pierwszym cyklu, stymulacji CLO i Ovitrelle. Przede mną kolejny cykl, może przyniesie coś nowego, kto to wie... :) w każdym razie jestem dobrej myśli.
Moje emocje: Wierzę, że nam się uda, kiedyś musi... jestem dobrej myśli. Ale pojawia się też taka myśl, a jeśli nie będzie dane cieszyć mi się macierzyństwem, to co...?? pewnie nigdy się z tym nie pogodzę... ale cóż, nie na wszystko człowiek ma wpływ. Słysząc często w tv o kolejnym wyrzuconym dziecku, pobitym, wkrada się złość, czemu ono nie pojawiło się u nas, byłoby tak bardzo kochane i chciane. Czasem wzloty, czasem upadki... złość, rozgoryczenie, żal, nadzieja, wiara, płacz, bezradność, kara za coś... ale za co ? Ból, rozpacz, optymizm, myśl że nie wszystko stracone, może i dla nas zaświeci słońce i tak w kółko...

11 października 2014, 19:18

No to zaczynam tworzyć swój pierwszy pamiętnik...
Na początku witam wszystkie osóbki, które tu zajrzą i zaczną czytać naszą historię, liczę na wsparcie, dobre słowo i wszelkie porady. One są zawsze cenne.
To mój drugi cykl, kiedy będziemy się starać o dzidziusia po stymulacji Clo, zaczynam go przyjmować od poniedziałku, a w piątek zapewne pierwsza wizyta u mojej pani doktor.
W pierwszym cyklu pęcherzyk ładnie urósł do 21 mm, dwa zastrzyki, duphaston, po których nota bene nie czułam się zbyt dobrze, ale nic z tego nie wyszło. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni...
miłego wieczoru :)

12 października 2014, 17:36

"Radość serca, jest życiem człowieka"

Biorę rano prysznic i przypomniała mi się krótka rozmowa w pracy... no co ty Alu, ty nie masz czasu... to co ja mam powiedzieć o sobie... ja to nie mam czasu. Ludzie, którzy mają dzieci myślą i uważają, że ktoś kto ma tylko męża, to siedzi w domu zbija bąki i na wszystko ma czas, a może i się nudzi. Jak sobie to przypominam, to krew mnie zalewa.

Dziś w kościele coś mnie tknęło, postanowiłam dosyć spontanicznie oczyścić swoją duszę :) Tak sobie pofilozofowałam z księdzem, może dlatego, że udzielał nam ślubu i czuję w stosunku do niego taką otwartość. Wskazówka nie łatwa do wykonania, prawdziwa modlitwa z ufnością, za wstawiennictwem św Jana Pawła II, może właśnie od dziś kiedy był tzw dzień papieski. W życiu nie ma przypadków... takie słowa usłyszałam. Ale ile można się modlić, czasem brak sił i tej ufności.

Modlitwa o wyproszenie łask

Święty Janie Pawle II, za Twoim
pośrednictwem, proszę o łaskę dla
mnie. Wierzę w moc mej modlitwy i
w Twą zbawienną pomoc. Wyproś u
Boga Wszechmogącego, łaskę o którą
się modlę, łaskę macierzyństwa.
Uproś mi dar umocnienia mej wiary,
nadziei i miłości. Pan Jezus obiecał,
że o cokolwiek w Jego imię prosimy,
to otrzymamy. Dlatego i ja, Panie,
pełna ufności, proszę Cię o łaskę
wysłuchania i obdarzenia tym,
o co się modlę za wstawiennictwem
św. Jana Pawła II.
Wysłuchaj mnie, Panie. Amen.

Może komuś kiedyś ta modlitwa przyniesie pocieszenie i zostanie wysłuchana.

Mimo smutku, żalu, złości, bezsilności, niech serce napełni się radością... bo radość serca, jest życiem człowieka... <3



14 października 2014, 16:42

...Ciesz się życiem i nie poddawaj wszelkim przeciwnościom losu... (myśl własna)

Zła jestem, rozdrażniona..., może to przez te leki, nie jestem do nich przyzwyczajona. Jak ja wytrzymam kolejny miesiąc, a to dopiero drugi :/ jakaś masakra! Dziadostwo takie małe, a już go czuję, jak sieje coś w moim jajniku, ciekawe co on tam zdziała, cały ten Clostilbegyt, sama nazwa mi się nie podoba. Eh... może przyniesie jakiś pozytywny skutek. W sumie w to nie wierzę jednak. Tylko sobie tak wmawiam.

Zła jestem, rozdrażniona..., tak zła, właśnie na Ciebie mój mężu i ten bałagan, który mi zostawiasz w kuchni. Kubek tu, kubek tam, talerz tu i tak w kółko, ciągle muszę coś sprzątać po Tobie. Teraz nic się nie liczy tylko ta zakichana cała polityka i wybory na radnego. Ulotki, srotki, plakaty, telefony, dyskusje, i tak cały czas. Jak ja ten miesiąc wytrzymam, niech on minie, może potem się wszystko uspokoi.

Idę zaraz robić wątróbkę z jabłkami... jakby co można wpadać, nie odmówię ;)

Czas wstać i się nie poddawać... po każdym upadku staniesz się silniejszy.




15 października 2014, 21:04

"Najpiękniejszym kwiatem, który można ofiarować jest miłość"

15 października 2011r. magiczna jesienna data... to już 3 lata od naszego ślubu, minęło tak szybko... a jednocześnie tak wiele się działo, zmieniło w naszym życiu. Bardzo się cieszę, że mój mąż jest moim mężem, pomimo wielu swoich wad ale któż ich nie ma, ja mam jeszcze więcej niż on ;) Zastanawiam się jak on ze mną wytrzymuje momentami... haha a jednak jesteśmy razem.

Dziękuję Ci za Twój uśmiech, za całowanie moich dłoni gdy leżymy razem wieczorem, za ciepło, którym mnie obdarzasz, za wszelką pomoc, za to, że jesteś przy mnie. Naucz mnie tej swojej bezinteresowności, nie potrafię pomagać innym tak jak Ty. Ty wiesz jak ja Cię kocham... a kochając Cię, wybaczam Ci te skarpetki pod łóżkiem, bajzel w pokoju, kubki po kawie... etc etc. Tak bym chciała aby kolejna nasza rocznica ślubu była już we trójkę <3

Hm... tak się zastanawiam, czyżby te CLO nie działało na mnie w tym cyklu, praktycznie nie bolą mnie jajniki jak ostatnio, a dawka zwiększona. Podejrzanie mi to wygląda, obym się myliła, wizyta w piątek, ciekawe co się dowiem.

Miło wspominam ten dzień, te moje dzieciaki są jednak niesamowite, już się do nich przyzwyczaiłam... jakoś są mi bliskie, zawsze przywiązuje się do mojej klasy. Muszę wziąć do serca, to co mi napisali... krótsze notatki, dawać więcej czasu na przepisywanie z tablicy, więcej się uśmiechać ( jak więcej, jak ja i tak dużo się uśmiecham i śmieję), mniej krzyczeć (to fakt trochę na nich krzyczałam ale to z dobrego serca, żeby się otrząsnęli), aaa no i mam się nie zmieniać, bo jestem fajna :) :) aaaa i jeszcze mnie kochają <3 miło czasem usłyszeć takie słowa.

... Nie kwiaty mówią o miłości, a czyny...

Pozdrawiam :)






17 października 2014, 20:32

Tak sobie dziś pomyślałam czekając na wizytę... chciałabym być w ciąży, marzę o tym, żebyśmy byli rodzicami, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie żebym w takim stanie była, chcę a jednocześnie mnie to przeraża. Czy to normalne ?? Czy ja bym dała radę, przecież ja przed taką głupią wizytą się denerwuję, to już sobie wyobrażam moje zdenerwowanie w czasie ciąży. Jednak ze mną coś nie tak :) Stara, a głupia.... :) Mój powiedział przed tą wizytą dzisiejszą że nie mogę się poddawać, że on pragnie tego dziecka. Ja też pragnę ale się boję.

Pęcherzyki podrosły, teraz trzeba czekać do poniedziałku i podgląd ponowny :) Wyszłam dziś średnio zniesmaczona, najlepiej jakbym o nic nie pytała, takie odniosłam wrażenie. A czy to moja wina, że lubię pytać :)

Jak dobrze, że dziś piątek, nie trzeba nic robić, można się relaksować do woli. Troszkę boli mnie głowa, ale ogólnie mam dobry humorek ;)

20 października 2014, 16:44

Jak dobrze usiąść po pracy z herbatką w fotelu... jest mi tak dobrze i błogo.

Po wizycie dobre wieści, pęcherzyki rosną, jeden już ma nawet 20mm ale z niego pewnie będą nici, skupiamy się na dwóch pozostałych, po 14 mm. W środę znów podglądzik, 2 zastrzyki i ruszamy do boju ;) Tylko martwi mnie ta ciągła praca mojego męża, te zmiany przypadają mu akurat tak, kiedy powinniśmy się najczęściej serduszkować <3. Właściwie od dziś już zaczynamy :) Ale nie zapeszam, może akurat się uda. Ciekawe czy ten 20mm pęcherzyk pęknie sam, zobaczymy w środę. Cieszy mnie to, że mam tak ciepłą i miłą lekarkę, jej również zależy, żeby nam się udało, człowiek nie czuje się taki sam w tym wszystkim. Takie słowa dają jednak wsparcie.

Nic mi się nie chce, nawet posprzątać po obiedzie, dobrze, że ktoś wymyślił zmywarkę ;) Chwała mu za to i mojemu mężowi, że mi kupił. Doceniam go za to, że czasem sam właśnie podejmuje decyzję i zaskakuje mnie różnymi rzeczami, na które ja bym się szybko nie zdecydowała. Czas wstać! Sprzątanie i lekcje ! :)

22 października 2014, 17:50

Dlaczego ja jestem ciągle taka zmęczona? Wszystko robię w biegu, ten czas tak szybko biegnie. Ehh.. i dobrze, i źle.

Już po wizycie, godzinne oczekiwanie sprawiło, że mało co nie usnęłam w poczekalni. Obudziła mnie dyskusja trzech pań, która to wejść powinna pierwsza, a najwięcej mądrzyła się ta najmłodsza, która przyszła pierwszy raz. Ludzie to nie mają problemów, żeby się o takie pierdołki przekomarzać... Szkoda nerw na głupoty, ludzie opamiętajcie się ;)

Zresztą co mnie to obchodzi... ważniejsze są moje pęcherzyki... poniedziałkowy, który miał 20mm, dziś zrobił się 26mm, od samego początku był skazany na wyeliminowanie, nie nadaje się do niczego. Dwa pozostałe mają ok 19,7mm i 18,9mm. Są w sam raz :) Dwa zastrzyki i jutro do dzieła! Jak ja bym chciała, żeby się udało, żeby nastąpił ten dzień. Dzień tak długo wyczekiwany i utęskniony... Byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie. Nic więcej nie potrzebuję. Proszę...
Boże, dziękuję Ci za moją panią doktor... jest wspaniała. Kolejna wizyta w piątek.

W pracy sajgon, od rana zapierdziel, bez żadnej godziny wolnej, wychodzę z tej roboty skołowana. Dobrze, że już jutro czwartek.

Czy któraś z was czuła taki metaliczny posmak w ustach po zastrzykach Ovitrelle ??

23 października 2014, 16:41

...Samo marzenie w nas, jest już cząstką nowej rzeczywistości...

Wierzę w to, że te nasze marzenia się spełnią, wtedy to już będzie zupełnie inna rzeczywistość...

24 października 2014, 21:34

Dopadł i mnie katar, albo jutro przejdzie, albo mnie rozłoży na łopatki. Ale tak szybko się nie dam :)

I po wizycie... pęcherzyk jeden pękł, drugi nie, może i dobrze, bo ja chcę na razie tylko jeden skarb nosić pod sercem :) Boże jaka ja byłabym szczęśliwa. Ty wiesz, że ja niczego więcej nie potrzebuję, nie chcę, nie pragnę, tylko ten jeden malutki skarb, jedno malutkie serduszko. Panie, tak bardzo Cię proszę... Nawet sama pani doktor dziś powiedziała, że my zrobiłyśmy to, co w naszych rękach... reszta zależy już od Pana Boga. Teraz wszystko w Twoich rękach... Wiesz, że wierzę i, wiesz jak bardzo ufam. Czasem tak sobie myślę, może w tym wszystkim jest jakiś sens i cel, tylko jaki?? ... a może mamy pokochać jakieś dziecko, które nie ma rodziców... mężuś tak cały czas powtarza.

No właśnie... jak zwykle mojego męża nie ma, praca, praca, praca. Ale jak już jest, to i dom ożywa, na działce coś się robi, gada bez przerwy, a ja czasem udaję, że słucham :) ale ile mam słuchać o tej polityce miejscowej, pracy, układach, braku pieniędzy, pytanie kiedy Ty je masz haha :) I taka cisza, bo muzyki nikt nie słucha, stanowczo wolę jak jesteśmy razem w domu. Mężusiu mój, dzięki Ci, wiesz za co... <3 nawet się tego nie spodziewałam, zrobiłeś mi niespodziankę. Jutro postaram się ja zrobić Tobie, tylko muszę coś wymyślić, mam na to całą noc. Gotuję Ci już kompot z jabłek, Twój ulubiony...

Jutro sobota, mam tyle sprzątania, ciekawe czy będzie mi się chciało to jutro robić, muszę zacząć od rana bo się później nie zmobilizuję. Do tego sprawdziany z dwóch klas do sprawdzenia ;/ o obiedzie nie wspomnę, chyba że pójdziemy do mamy.
No i jeszcze wypadałoby coś kupić do jedzenia, bo z głodu pomrzemy :)

Teraz najgorsze to czekanie... jak wyćwiczyć w sobie cierpliwość, o to jest pytanie.



26 października 2014, 10:38

Drogie staraczki wyjaśnijcie mi, bo ja w mierzeniu tej temperatury to jestem zielona ;)

Prawie od samego początku cyklu mierzę ją o konkretnej godz. czyli 5.30 rano bo zazwyczaj tak wstaję (czy to odpowiednia pora? Oto jest pytanie :) ). Rzecz kolejna, która mnie nurtuje z dzisiaj, przebudziłam się po 4 rano (na stary czas byłoby to po 5) bo zachciało mi się do WC i tak dla hecy ją zmierzyłam - 36,20, położyłam się dalej spać. Następnie przebudziłam się o 6 i wiedziałam, że już będę wstawać, ponownie ją zmierzyłam było 36,60. Ale co tam, byłam ciekawa i zmierzyłam ją 1,5 godz. później, czyli po śniadaniu, kawie, porannej toalecie i tu moje zdziwienie bo temperaturka 36,08. No to teraz nie wiem nic! :) Która to ta prawidłowa, na pewno nie ostatnia. I skąd takie wahania. Na wykresie umieściłam tą 36,60, ale czy dobrze zrobiłam pewności nie mam. Na pewno już jej mierzyć nie będę dziś. A od jutra wracam do pomiaru o 5.30 rano i to jeden jedyny raz w ciągu doby, coby się nie zastanawiać :)

Poradźcie coś i wyjaśnijcie mi, jeśli macie jakiś pomysł :)
Z góry dziękuję :)

Miłej, słonecznej niedzieli :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2014, 10:37

28 października 2014, 19:20

Tak sobie siedzę sama w domu, bo oczywiście mój w pracy i tak sobie myślę... jaka ja głupia jestem, sama siebie oszukuję, łudzę się tym, że się uda, przecież nie uda się ani teraz, ani za miesiąc, ani za pół roku. Gdyby miało się udać, to już by to nastąpiło dawno temu. Tylko to łudzenie się, daje taką nadzieję, bo gdy już ją stracę, to nie wiem jak ja będę funkcjonować dalej. Coraz bardziej zaczyna to do mnie docierać, że nie będzie nam dane cieszyć się dzieckiem, własnym dzieckiem, naszym dzieckiem... Boje się jednego, że się załamię, że nie dźwignę się z tego bólu, że to będzie silniejsze ode mnie. Niby wszystko jest ok, ale do cholery nie jest ok, bo by się udało w końcu! Ale medycyna to nie matematyka, że 2 + 2 to 4, tu wszystko rządzi się swoimi prawami, prawami natury... ?? Czasem czuję się taka bezwartościowa z tego powodu, dobrze, że takie myśli i słowa mój mąż szybko mi z tej łepetyny wybija i mówi, że gadam głupoty :) Ale cóż nachodzą mnie czasem takie myśli, że nawet nie mogę urodzić mu dziecka. Wiem, że jemu też na tym zależy, ja to czuję, chociaż nie mówi tego wprost. Czasem rozmawiamy o adopcji ale czy byśmy przeszli wszystkie te testy, badania, spotkania... boję się, że na tym polu też byśmy ponieśli porażkę i się nie zakwalifikowali. Brak mi jakiejś wewnętrznej odwagi i motywacji, żeby o tym myśleć i podjąć pierwsze kroki. I tak to stoimy w miejscu. Ani w tą, ani wew tą.

To chyba tyle.
Nie czuję się jakaś zdołowana, smutna, po prostu za dużo myślę jak jestem sama :) Mężu wracaj nie będę myśleć :)




30 października 2014, 20:50

Ostatni dzień pracy w tym tygodniu, jak dobrze :) Pełen relaks, oczywiście samotnie.

Zaplanowałam sobie na jutro małe co nieco, ciekawe co mi z tego wyjdzie :

- muszę : ugotować rano kompot mojemu, pójść po chleb i masło bo tego brak!, do apteki po duphaston, opróżnić na dworze doniczki po kwiatach letnich bo już pomarzły, oczyścić i schować, pozamiatać na tarasie, schodach i chodniku, ogarnąć dom zwłaszcza łazienkę na dole, nastawić 2-3 prania

- dobrze by było gdybym : zmieniła firanki w salonie, poprasowała, nie pokłóciła się z mężem, bo chyba zgubił kartę do bankomatu, sierota jedna i tu go gubi ten jego bałagan, ogólnie miała dobry humor :)

Ciekawe co mi wyjdzie z tych moich planów.
Dobrze by było jakbym jeszcze przez te 3 dni sprawdziła sprawdziany z VI klasy i uzupełniła do końca białe dzienniki, zrobiła gazetkę na korytarz (chyba to wszystko niewykonalne, chociaż może się zmobilizuję). Trzymajcie kciuki. :):)

Cóż wredota zbliża się chyba malutkimi krokami i już delikatnie daje o sobie znać, piersi bolące, ból w podbrzuszu, pobolewa jajnik (to tez efekt brania tego dupka, ma on na mnie kiepski wpływ). Normalnie to ja przecież nie mam takich objawów, w przyszłym miesiącu za eksperymentuję i nie będę go brać. Niech się dzieje wola nieba...

Objadłam się i to jeszcze jak, pyszne było to jedzonko u cioci na imieninach :) Zresztą ja się objadam od 3 dni, nie mogę się opanować. Od poniedziałku trzeba się ogarnąć i skończyć z tym jedzeniem, bo zaprzepaszczę moje 5kg zrzucone latem, a tego bym nie chciała. Nawet mój mąż to zauważył... w końcu coś zauważył hahah :)

przesyłam pozdrowienia ja i mój misiek znaczy się Miśka, suczka przygarnięta z ulicy jakiś czas temu :)




31 października 2014, 15:28

Głupi człowiecze, pamiętaj nigdy nie planuj nic na przyszłość, nawet na następny dzień!

godz.11... rzyganie, rzyganie... zawroty głowy, rzyganie, leżenie w łóżku, brak sił... i tyle z wczorajszych planów :( masakra!

2 listopada 2014, 11:11

"List do Pana Boga"

...Panie, dziękuję Ci za wszystko co mam i co posiadam, za to, że jestem zdrowa, za mojego męża, cudowną rodzinę, naszą pracę, dom, ustabilizowane życie... za to, że nam się jakoś wiedzie, za siebie... Wszystko to, co mamy, mamy dzięki Tobie, nasze zasługi są w tym marne. To nikt inny, tylko Ty sprawiłeś, że się spotkaliśmy i pokochaliśmy mimo dzielącej nas odległości, że podjęliśmy trudne ale jakże odpowiedzialne decyzje... Na początku miałam pełno obaw, czy damy radę, czy ja go właściwie kocham, czy chcę z nim być, dziś wiem, że to nie był przypadek, tak pokierowałeś naszymi losami, bo ja już sobie nie wyobrażam życia bez niego. Ta nasza miłość, w czasie starania się o dziecko, staje się coraz doskonalsza, pełniejsza, dojrzalsza... to nie są tylko moje słowa, jak wiesz... Nie chcę Ci Panie zadawać po raz setny pytań dlaczego? Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie obdarzasz nas potomstwem? Nie ma sensu zadręczać się takimi pytaniami... Bo wiem, że wszystko w życiu ma swój sens i swój cel. I Ty masz w tym swój Boży plan, do którego my nie tylko musimy, ale przede wszystkim chcemy się dostosować. Może na dzień dzisiejszy, tego nie potrafimy rozeznać, odkryć, dostrzec. Nie wiemy czemu tak się dzieje, ale dzieje się po coś. Kiedyś będzie nam dane zobaczyć dlaczego takie sytuacje miały miejsce w naszym życiu. Wierzę, że jeśli taka będzie Twoja wola, wszystko będzie możliwe, bo dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych. Dziś chcę powiedzieć... Panie ufam Ci. Moją ufność pokładam tylko w Tobie. Stoisz na pierwszym miejscu w moim życiu.

Nie proszę Cię o cud poczęcia, bo Ty o tym dobrze wiesz, znasz moje myśli, pragnienia, moje życie. Proszę Cię... wlej pokój, radość i nadzieję w nasze serce, nie tylko w serce moje i mojego męża ale również w serca wszystkich kobiet, którego z nadzieją oczekują cudu nowego życia.

Przecież znasz moje imię.

6 listopada 2014, 21:00

Dziewuszki drogie...

Zaczynam 3 cykl, taki na prawdę na poważnie, ze wspomagaczami. I tak sobie myślę, że może to jest odpowiedni czas, żeby zrobić jakieś jeszcze dodatkowe badania. Do tej pory, moja lekarka kazała mi zrobić (to było w lipcu) takie badania jak :

TSH trzeciej generacji ultraczułe : 2,075 qIU/ml (0,550-4,780)
Wolna trijodotyronina (FT3) : 3,03 pg/ml (2,30-4,20)
Wolna tyroksyna (FT4) : 1,43 ng/dl (0,89-1,76)
Prolaktyna : 14,31 ng/ml (2,8-29,3)

W tym laboratorium co robiłam powyższe badania oferują coś takiego :

Hormony płciowe i diagnostyka ciąży : jest tego trochę ale nie mam pojęcia co mogłoby być ewentualnie dla mnie. Popatrzcie i podpowiedzcie mi, ewentualnie kiedy to robić. Niektóre nazwy są kosmiczne, nie mam pojęcia co znaczą.

17-OH progesteron
Alfa-fetoproteina (AFP)
Androstendion
Dehydrogenaza mleczanowa (LDH)
Dihydrotestosteron (DHT)
Estradiol (E2)
Estriol wolny
FSH folikulotropina
Luteotropina (LH)
Progesteron
SHBG globulina wiążąca hormony płciowe
Testosteron
Testosteron wolny w surowicy

Jasny gwint, a czym się rożni jeden jeden progesteron z początkiem 17 OH od zwykłego. Kto ma to wiedzieć :)

Jeśli macie pomysła jak Ferdek Kiepski piszcie i mi podpowiadajcie... co, kiedy, jak :)

Może jeszcze coś dla męża?? Żeby nie było, że ja tylko muszę, a on nic... on tylko strzykał do pojemniczka i niósł na badanie :D Badanie nasienia wyszło ok. Chyba, że ma zrobić jakieś super dokładne. Sama już nie wiem, bo może to nie ma sensu.

Pomocy!!! Bo te nazwy mnie przytłaczają :):)







8 listopada 2014, 21:36

Bajcia, mój ty piesiu kochany, walcz, walcz, walcz i przepędź tę babeszjozę. Musisz jeszcze z nami trochę pobyć. :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 listopada 2014, 21:34

10 listopada 2014, 21:32

Lenistwo opanowało mnie zupełnie... załączył się taki "niechciej do niczego" najbardziej do pracy. Nie wiem co się ze mną dzieje, do niedawna praca stała na wysokim miejscu w mojej pozycji rankingowej, czyżby zaczynało się u mnie wypalenie zawodowe ;) Coś by z tym trzeba było zrobić, hmm.. najprościej to zabrać się do solidnej roboty. Ostatnimi czasy nasza dyr nie jest w dobrym humorze ;/ Po wtorku może być kiepsko, zaczną się nowe ogłoszenia na naszej "tablicy ogłoszeń". Zebranie gdzieś się czai w najbliższym czasie, pewnie w przyszłym tygodniu. Coś czuję, że to moje lenistwo spowodowane jest ciągłym myśleniu o jednym. Muszę trochę spasować, bo oszaleję, ciągle o tym myślę, może nie ciągle ale ta myśl wraca do mnie codziennie jak bumerang ;) Albo jestem nienormalna, a może inne staraczki też tak mają ;D

Chciałabym myśleć tak optymistycznie jak mój mąż.
Luźna rozmowa przy stole, pełna żartów i humoru :
-(Mąż) Wiesz, my nie możemy mieć jednego dziecka, bo będzie takie jak Ty, uparte jak osioł, zawsze będzie musiało mieć racje i stawiało na swoim. Takie to są jedynaki :) Jedno będzie nasze, drugie adoptowane.
-(Żona) Myśli sobie... taaa, żeby chociaż tak mieć jedno. Bo to wcale nie jest takie proste jakby się wydawało. On innej wersji nie widzi i nie dopuszcza do siebie. Wow.
Ja tego wszystkiego aż tak kolorowo to nie widzę :)

Pomalowałam moje 5 włosów, kolorek mi się podoba i w końcu siwizna została przykryta :)

Jeszcze 5 tygodni i święęętaaa :) Najgorszy ten listopad mam nadzieję, że szybko minie, a w grudniu to już z górki i trzeba będzie jechać i zamówić choinkę. Ale fajowooo.

Od jutro CLO... jak ja nie lubię brać tych wszystkich wspomagaczy. Żeby przyniosły one jakiś pozytywny efekt to mogę brać :)

14 listopada 2014, 19:42

Jestem tak zmęczona fizycznie i psychicznie, że nie mam siły. Od kilku dni w ciągu dnia zaczyna mnie boleć głowa, dziś jakieś dreszcze mi się przypałętały, te problemy żołądkowo - jelitowe, nie wiem czy to wszystko nie objaw stresu, nerwów. Ale jak tu wyluzować.

Do konkretów... dziś byłam na podglądzie pęcherzyków, pęcherzyki rosną i chwała im za to. Ale nie to w tym momencie jest najważniejsze, tak sobie porozmawiałyśmy z moją p. doktor na poważnie i bez żartów :) Na samym wejściu powaliła mnie pytaniem czy jestem gotowa na inseminację? A ja yyy aaa... nie wiem, do końca o tym tak nie myślałam, myślę że byśmy się zdecydowali. Bo wie pani, pani Alicjo, już widzimy, że to nam efektu nie przyniesie, nie ma sensu powtarzać tego za kolejnym razem (w domyśle Clostilbegyt, monit, zastrzyki na pęknięcie pęcherzyków - Ovitrelle, duphaston). To mój 3 cykl ze wspomagaczami. Kładę się rozkładam nogi, uwielbiam to:)... patrzymy na monitor... no jest ładnie pęcherzyki rosną... pani spojrzy na jajnik, widzi go pani, jasne że widzę, wokół nich jest taka otoczka (biały kolor w powiększeniu na monitorku), no widzę, u pani ta otoczka ma różną grubość np w tym miejscu jest 1,2mm ewentualnie może być, ale z drugiej strony już ma 2mm więc jest za gruba. To przeszkadza w wydostaniu się komórki z jajnika (tak ja to zrozumiałam), pytam co pani proponuje... ostatni cykl ze wspomagaczami, jeden miesiąc "uspokojenia" organizmu, na styczeń proponuję laparoskopię. O sic! W czym to pomoże? Natniemy te otoczki, będę to robić razem z mężem (też ginekolog), następnie szybko pani zajdzie w ciążę, bo nie ma na co czekać. (domyślam się, że to może się zarastać ponownie, tego nie wiem muszę dopytać jeszcze). Jakie są szanse powodzenia po tym zabiegu... 90 % kobiet zachodzi w ciążę. Kurcze brzmi obiecująco. W końcu, wyjęła mi swój "przyrząd" po 7 min ufff. Ubieram się rozmawiamy... już widzę, że się pani boi... hm.. nie boję się (choć w duchu oczywiście, że się cykam):) To co... kiedy pani najbardziej pasuje... wie pani co, ja jestem na takim etapie życia, że mi pasuje praktycznie w każdym momencie... bo praca nie jest dla mnie na tym etapie najważniejsza... No w końcu! :) tu pojawiają się wielkie oczy i uśmiech mojej pani doktor :) ... To w takim razie styczeń, ferie, jasne. Pani doktor, czy ja dam radę, oczywiście że damy radę. Poddaję się, co pani proponuje, ja robię, działa pani na mnie optymistycznie i podnosi mnie na duchu. A co myśli pani o ifv... yyy, aaa, chyba nie, chyba nas na to nie stać. Ale przecież jest refundowane, dodatkowy koszt to kwota 5-6 tys, no tak tyle jest do przejścia. Sic! myślę to nie przejdzie, nie chodzi o kasę, o względy moralne, etyczne bardziej. Na razie o tym nie myślimy. Pani doktor, jestem tym wszystkim zmęczona. Zdaje sobie sprawę, robicie wszystko mechanicznie, trzeba się uzbroić w cierpliwość. Pani doktor działa na mnie też taka moja presja wieku, czy powinnam się tym przejmować i znów się śmieje, niech pani o tym nie myśli.
No to widzimy się w poniedziałek, o 8 rano, tylko wyśle mi pani smsa pół godz. wcześniej, żebym zdążyła przyjechać do szpitala a pani do pracy. Więc następny podglądzik w poniedziałek.

Wyszłam, myśli się kłębią, kurcze mam się poddać czy iść na tę laparoskopie, ale jak nie pójdę, to tak jakbym się poddała. Czy ona mówi z sensem... czy faktycznie przyniesie to jakiś efekt?? Wiem, że będę się denerwować, ale dam radę, bo muszę dać. Wytrzymam te 3 dni w szpitalu do cholery! Narkozę już miałam, jak mi robiła histeroskopie więc się chyba obudzę :)

To wszystko trwa w takim szybkim tempie, zaczęłam do niej chodzić w lipcu, a już tyle przeszłam i wiele zapewne przede mną. Czy to wszystko idzie w dobrym kierunku i nie za szybko ?? Ale z drugiej strony myślę tak... a na co czekać, na złudne nadzieje, że może w tym czy przyszłym miesiącu się uda. Wspominała coś jeszcze o jakiejś hiber czy hiper stymulacji jakimiś ampułkami jeden chyba po 80 czy 90 zł potrzebne by było 5 ale ten temat jest odłożony, nie dopytywałam więc bardziej.

Jestem sama, męża nie ma i myślę :) Wiem, że będę miała w nim oparcie, że mi pomoże, będzie wspierał ale zawsze jest jakaś obawa.

Dziewczynki wiem decyzję muszę podjąć sama, po rozmowach z moim mężem. Ale co wy o tym wszystkim myślicie ??

Łeb mi pęka ;/ u góry, czacha dymi :) przejdzie, musi przejść! Laparoskopie też przejdę, wszystko przejdę bo jestem silna, muszę być silna!!!






17 listopada 2014, 22:00

złość...
niemoc...
poczucie beznadziei...
zwątpienie...
bezsilność...
rozpacz...
smutek...
niesprawiedliwość...
przygnębienie...
żal...
rozgoryczenie...
tęsknota...
samotność...
poczucie winy...

Rzadko, bo rzadko ale tak właśnie dziś z wieczora się czuję. Boże ulecz mnie, bo ja już nie mogę... zaczynam czuć się jakaś gorsza, mało dowartościowana, beznadziejna... momentami samej ze sobą mi źle... Ile jeszcze mam wytrzymać. Ile jeszcze mam znieść... ??

22 listopada 2014, 21:49

Czekając na męża, pomyślałam, że coś skrobnę...

Trudny był to tydzień, smutny, deszczowy, ponury, szary... nie lubię takiej pogody. Zgnilizna w powietrzu i do pozytywnego nastroju raczej nie nastraja.

Tydzień "podglądania się", zażywania clo, zastrzyków na pęknięcie pęcherzyka, seksu na zawołanie, kłótni z mężem, wzajemnych wyrzutów, w końcu pogodzenia się i spędzenia miłego piątkowego wieczoru. Tydzień ciężkiej pracy, naprawiania samochodu, gotowania obiadów, spożywania go razem przy wspólnym stole, marzeniach o tym, żeby ktoś jeszcze przy nim siedział, nie tylko my. Tydzień kiedy cały czas zbliżamy się do siebie coraz bardziej. Tydzień rozmów, dyskusji, wymiany zdań, poglądów... Tydzień mojej kolejnej modlitwy, a właściwie Nowenny Pompejańskiej, nigdy nie przypuszczając, że uda mi się ją kiedykolwiek rozpocząć, a to już 18 dzień minął. Tydzień kiedy człowiek myśli, zastanawia się, chce pobyć sam ze sobą. Tydzień kiedy martwisz się, czy starczy kasy do 1-ego. To również tydzień zmierzania się ze swoimi słabościami. To tydzień kiedy mąż mnie zaskoczył mówiąc... "a może ja pójdę na jeszcze dokładniejsze badanie nasienia, zapytaj lekarkę czy powinienem", "wiesz chyba na tą inseminację to się zdecydujemy", "przecież zawsze Ci jestem wdzięczny za wszystko, za to, że dbasz o mnie i nasz dom". Tydzień inny, a może podobny do innych... Kolejny będzie też inny... może lepszy, może gorszy... tego nie wiem, nie wszystko zależy od nas samych...

Miłej, pogodnej niedzieli... pogodnej nie tylko na zewnątrz ale przede wszystkim w środku, w duszy...

<3 :)
1 2 3 4 5 ››