Normalnie zaliczyłam pierwsze w życiu HALUNY! I muszę przyznać, że było całkiem zabawnie
Tak mnie ta sytuacja rozbawiła, że prawie spadłam z rzeczonego narożnika 
To tyle z pamiętnika narkomanki

Dobranoc!
dodam tylko, że pan dr specjalizuje się w operacjach ginekologicznych, więc nie dziwię się, że zawsze nimi straszy, albo straszy, że jeszcze nie czas
Byłam u swojego "starego" lekarza. Jaki to jest uroczy człowiek! Posłuchał, poradził, pocieszył... i policzył mnie po 'zeszłorocznej' stawce 
Z domowych rzeczy - Mąż w podróży służbowej, klocki hamulcowe w aucie odmówiły posłuszeństwa i strasznie piszczą (aż wstyd z garażu wyjechać), kolejny raz musiałam zmienić leki "na nerwy", bo tamte nie działały, a do tego wszystkiego muszę pierwszy raz w życiu obyć samotny przelot na trasie Warszawa-Zurych. Umieram ze strachu. Chyba się z tego wszystkiego napiję.

Tzn nadal nie wiadomo, co jest przyczyna tak kiepskiej morfologii, i to jest mało ok, ale Mąż zdecydował, że już kolejnych badań genetycznych nie chce. Uznał, że za dużo kosztują, a i tak nic z tym się nie da zrobić. Coś w tym jest. Te kosztowały nas prawie 1k i nic nie wniosły. Wynik dobry, ale jak nie było poprawy, tak nie ma. Pod koniec marca kolejna wizyta u androloga. Chcemy się tylko dowiedzieć, czy ma inny pomysł na diagnostykę. Jeśli nie, pogodzimy się z tym co mamy i lipcu spróbujemy kolejnego podejścia do ivf.
Postanowiliśmy za radą naszego bociana napisać pismo do kliniki z prośbą o wyjaśnienie popełnionego przez nich błędu i zwrot $ (różnicy między IMSI a ICSI).
A tak ze spraw mniej medycznych - poprzedni weekend spędziliśmy w Szwajcarii. Spacerując Bahnhofstrasse i podziwiając wystawy wielkich projektantów, obiecałam sobie i naszemu dziecku, którego jeszcze nie ma, piękne ubranko od Diora czy Armaniego. Tak żeby je zachęcić, żeby do nas przyszło

A tak serio, może to głupie, ale czasem sobie tak myślę, co mogłabym naszemu maluchowi kupić i oglądam te wszystkie bejbiakowe rzeczy. Ładne to. Tylko czy w ogóle będę miała okazję cokolwiek z tych piękności nabyć? Czy taki maluch się u nas zjawi? Boję się, naprawdę się boję, że nie...
Mąż widząc rysunek w google mówiący o nadejściu wiosny pyta: A to dziś się zaczyna wiosna? A nie jutro?
Ja: no jutro
M: a to co to za wiosna w google?
J: no dziś zaczyna się astronomiczna
M: a jutro?
J: a jutro jest taka... z kalendarzyka
M: znaczy NAPROwiosna!
Kutryna
Kiedy to zleciało ja się pytam?
I kiedy to się szczęśliwie zakończy?
Kiedy będziemy w ciąży?
Kiedy urodzi się nasze dziecko?
Jak długo jeszcze będziemy czekać?

I jak to wszystko wytrzymać?

Pogodnych świąt wszystkim!
Poinformowaliśmy lekarza, że nasze reklamacyjne pisemko wpłynie do kliniki na dniach. Mimo, że nie darzę go sympatią uznałam, że należy mu napisać o naszych "roszczeniach" zanim klinika go o tym poinformuje. Wiem jak to jest jak człowiek od swojego szefa, a nie bezpośrednio od niezadowolonego klienta dowiaduje się, że tenże klient ma jakie 'ale' co do jego pracy. Chcieliśmy żeby się chłopina przygotował. Z takiej ludzkiej przyzwoitości.Zła trochę jestem, że przez moje nastresowe leki nie możemy kontynuować leczenia. Przez to, że się tą niemożnością kontynuacji leczenia stresuję leki kiepsko działają. Już biorę mega dużą dawkę, a tu poprawy brak. I kółeczko się zamyka... Myślałam, że do końca maja uda się je odstawić, ale niestety nic z tego.
Mówimy o takich dostępnych finansowo i zdroworozsądkowo, bo zaproponowane badania genetyczne za 11 tys nie wchodzą w grę. Z resztą lekarz też nie jest co do tego pomysłu przekonany. A tylko to jeszcze możemy zrobić. Mążyk dostał tamoxifen i agapurin na pobudzenie jąder do pracy. Nie wiem po co, bo hormony wskazują na to, że one tam sobie pracują, ale ja nie lekarz. Powiedział, że na immunologię mu to nie wygląda, bo ilość plemników byłaby mała, a u nas jest ok.Powtórne badania nasienia i hormony do zrobienia w połowie maja, a usg układu moczowo-płciowego jeszcze w kwietniu. Pan Doktor chyba nie wierzy w to zrobione przez poprzedniego lekarza
wcale mu się nie dziwię, ja też im nie wierzę

Z innej beczki... moja młodsza siostra jest w ciąży. Z tego co wiem, to raczej nieplanowanej... Inni mogą mieć nieplanowaną, a ja planowanej nie mogę się doczekać
Mam do niej żal, że mi sama o tym nie powiedziała. Mama mnie uświadomiła, bo ona jakoś nie chciała sama, ale mamie pozwoliła mi powiedzieć. Dziwne to. Myślałam, że trochę się jednak kumplujemy, a tu już drugi trymestr i termin na październik.Po transferze w styczniu, to my mieliśmy mieć termin na październik

Klinika nadal nie przysłała oficjalnej odpowiedzi, a rozmowa z lekarzem w zasadzie nic nowego nie wniosła. Przyznają się, że popełnili błąd, tylko co z tego?
Miłego weekendu!
W głowie się nie mieści! Jak ludzie nic nie rozumieją i nie chcą zrozumieć. Zamiast wspierać przyłożą w najczulszy punkt.
Dlaczego ludzie wysyłają do szkoły chore dzieci? Dlaczego nauczyciele przychodzą do pracy chorzy? Co za bezsens! Jak jesteś chory to siedź w domu jak Bozia przykazała, a nie zarażasz innych. To takie proste. Jak masz chore dziecko, to zostaw je z babcią, opiekunką, sąsiadką albo weź na nie L4. Nie dość, że taki mały osobnik roznosi bakterie, to jeszcze się strasznie męczy i raczej nie wiele się nauczy.
Ludzie zacznijcie myśleć!
Tym "miłym" akcentem rozpoczynam kolejne L4 w tym roku. Gdyby nie fakt, że pracuję w tej szkole tylko do końca roku szkolnego, to pewnie za te wszystkie zwolnienia by mnie wyrzucili. Ja jednak uważam, że należy o siebie dbać.
Życzę miłego dnia!
Wielce męczą mnie te całe starania. Człowiek nie zajmuje się niczym innym tylko odliczaniem dni do kolejnej @. Jak stwierdziliśmy z Mężem, że chcemy mieć dziecko, znalazłam tą stronę, a na niej wpisy dziewczyn, które mają za sobą lata prób, pomyślałam, że to niemożliwe, żeby nie móc tyle czasu zajść w ciążę, i że nam na pewno się uda od razu. Nie udało się, to nasz 20cs i nadal nie jestem w ciąży. Znowu dostałam w łeb od losu. O wszystko całe życie muszę walczyć. Nic nie mam za darmo i nic nie przychodzi mi z łatwością. Powinnam się już do tego przyzwyczaić jako tzw "środkowe" dziecko (nie najmłodsza i nie najstarsza w rodzeństwie), ale jakoś nie umiem. Boli to jak cholera
Nie wytrzymałam. Poszłam do Mążyka i mówię mu: Nalej mi wódki! Tylko dobrej.
Biedak nie wiedział co ma powiedzieć, zatkało go.
Tak oto pierwszy raz w życiu z bezsilności, złości i rozpaczy musiałam się napić. Piłam i płakałam. Dwa kieliszki wódki z Finlandii zrobiły swoje. Dalej płakałam, tylko już bez takiej agresji, ulżyło mi.
Przez tego katolickiego posła i cały ten rząd wpadnę w alkoholizm. Ale może leczenie tegoż uzależnienia mi zrefundują, bo naszej choroby nie chcą.
Sprawdziłam już klinikę w Czechach. Od nas to ~400km, jak trzeba będzie damy radę.
PS. Gdyby któraś z Was nie wiedziała o co chodzi, to niech dla własnego spokoju nie szuka newsów. Believe me, tak będzie lepiej.

Mąż wczoraj dostał propozycję pracy - Londyn albo Berlin. Może to jest jakieś wyjście? Chociaż ja zawsze wolałam Szwajcarię. Ludzie spoko, no i płacą we frankach. Zobaczymy.
Głupia jestem, bo nawet się zastanawiałam czy przypadkiem nie zostać w invimedzie, ale na szczęście Mąż wybił mi to z głowy. Myślałam, że jak się poskarżyliśmy, to może inaczej się nami zajmą, zatroszczą, ale potem przyszło otrzeźwienie i takim sposobem umówiliśmy się do dr G w Bocianie. Ja chciałam bardziej do dr P (bo przyjemniej na zdjęciu wygląda
), ale akurat wtedy co chciałam nie przyjmuje, więc los za nas zdecydował. Czuję, że będzie dobrze. Do tej pory leczenie mnie bardzo stresowało, a teraz czuję, że będzie ok
Szaleństwo, bo startowaliśmy od 0
dr W. jednak działa cuda!
teraz czekamy na naturalne poczęcie
bo wizyta w sprawie ivf chyba na razie nie ma sensu 
Ale żeby nie było, że opieramy się na jednym badaniu, Mąż zdecydował, że zrobi w przyszłym tyg powtórne badania w innej klinice.
Miłego dnia!!

Od wczorajszych wyników zaczęłam głęboko oddychać
pierwszy raz od nie wiem kiedy zaczęłam myśleć, żeby kasę odłożoną na ivf wydać na wakacje, albo nadpłacić kredyt, albo odłożyć jeszcze trochę i kupić sobie działkę w jakimś ciemnym lesie z dala od ludzi i kiedyś tam postawić nasz dom 
Chociaż obecnie najbardziej chciałabym zabrać tego mojego zestresowanego Mążyka na wakacje. Bardzo go kocham, a jemu wcale nie jest łatwo przez ostatni rok, mimo że nigdy nie dałam mu odczuć, że z jego winy nie mamy dziecka, zawsze podkreślałam, że to NASZA sprawa i najnormalniej w świecie krzyczałam jak mówił, że to on jest "zepsuty". Bo przecież to MY razem, a nie tylko on w tym bagnie siedzi. Marzy mi się zabrać go na południe Francji
Nigdy takich leków nie brałam, ale z ego co wiem/słyszałam organizm się do nich przyzwyczaja nawet do dwóch tygodni. Do tego czasu mogą być niezłe jazdy ;)