X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki czynnik męski/immunologia
Dodaj do ulubionych
‹‹ 2 3 4 5 6 ››

1 września 2016, 15:16

25dc z 24 cyklu. Brzuch sobie pobolewa przedD-day'owo. Do niebycia w ciąży podchodzę zupełnie na luzie, czekam na wizytę u lekarza, ale jakoś tak bez spiny jak to było dotychczas. Wakacje w górach dobrze mi zrobiły. Uwielbiam nasze Tatry <3 Zaczynamy z Mężem planować pierwszy zimowy trekking i powoli odkładać na sprzęt. Nie planujemy nic wysokiego, bo trzeba nauczyć się zimowych gór, ale muszę przyznać, że nie mogę się już doczekać :)
Może któraś z Was się na tym zna i podpowie co kupić? :)

6 września 2016, 08:10

Dziś nie będzie o niepłodności. Będzie o wkurzających ludziach.

Zrezygnowałam w tym roku szkolnym z pracy. Doszliśmy z Mężem do wniosku, że przyda mi się taki rok wolnego, w którym nie będę musiała pracować w żadnej instytucji oświatowej, tylko spokojnie na własnej działalności gospodarczej będę udzielać korepetycji. Zawsze miałam dużo chętnych i wielu osobom co rok odmawiałam, wiec teraz dostaną swoją szansę ;) Zaważyło o tym również to, że zamierzamy ten rok całkowicie poświęcić na leczenie. Później niech się dzieje co chce.
Rodzina i większość znajomych nie wie, dlaczego rzuciłam prace "na etacie" i już posypały się radosne komentarze "niech twój mąż weźmie też mnie na utrzymanie skoro tyle zarabia" albo mój ulubiony "no tak, możesz sobie pozwolić żeby nie pracować, macie tyle pieniędzy..."

Teraz będzie o pieniądzach. Oprócz tego, że płacimy tysiące za leczenie tej naszej nie-choroby, mamy również kredyt (jeszcze tylko 23 lata i spłacimy) i wymagający wymiany samochód, a także zwyczajne, codzienne życie. Wkurza mnie jak ludzie czepiają się cudzej kasy. Każdy ma to, co wybrał. Jeden ma więcej i spoko, a inni jak ja zarabiają jakieś 1700zl w szkole. I też jest ok. Jak komuś nie pasuje ile zarabia, to niech coś z tym zrobi albo zwyczajnie przestanie narzekać i zazdrościć innym. Amen!

12 września 2016, 15:20

Dobrze mi. Tak spokojnie. Odpoczywam pracując "u siebie". Sama zarządzam swoim czasem. Skończyły się rady pedagogiczne do 21, siedzenie po godzinach i ganianie się z rodzicami. Nadal przygotowuję się do zajęć i zajmuje mi to całe godziny, ale ja to zwyczajnie lubię. Robienie flashów na zajęcia z młodszymi uczniami i przygotowywanie gier dla gimnazjalistów. Ale wszystko na luziku. Ja to nazywam "livin' in a slow lane" :) lubię moje slow lane :)

Do tego w środę mam wizytę u lekarza. Jak zapowiadałam, lekarza zmieniam. Tym razem Mąż za radą koleżanki wybrał podobno przemiłą i troskliwą panią doktor. Mam nadzieję, że taka będzie. Mam nadzieję, że ktoś tym razem ogarnie całość leczenia i będzie miał jakiś plan, bo takiego strzelania na ślepo i myślenia za lekarzy już nie chcę.

Leczeniem też już się nie stresuję :) Dobrze mi :)

15 września 2016, 09:01

Nowa pani doktor bardzo ogarnięta i rzeczywiście sympatyczna. Po przygodach w invimedzie trudno mi uwierzyć, że lekarze mogą być normalni w kontaktach z pacjentami i że nie każdy z nich jest gburem. Ale jak mówi mój Mąż, Invimed nas w tym temacie mocno doświadczył i wypaczył. Siedziałam w gabinecie prawie 50 minut. Dr stwierdziła, że ona PCO nie widzi. Mam obecnie 1 ładny, dominujący pęcherzyk, który za 2-3 dni pęknie. Obejrzała wszystkie badania i wypisy z poprzednich wizyt w invimedzie i stwierdziła, że na podstawie usg i badań wszystko ze mną w porządku. W sumie to dobrze, tylko niestety ciąży nadal brak. Kazała zbić tylko tsh i powtórzyć prolaktynę, bo lekko podwyższona. No i koniecznie hsg, a później ewentualnie IUI. Jeszcze nie wiem co o tym myśleć, mam lekki niedosyt, bo w sumie większość już wiedziałam.

23 września 2016, 10:49

Update z wizyt. We wtorek był endokrynolog. Zbijamy TSH i sprawdzamy czy nie ma insulinooporności. W październiku HSG (mam nadzieję, że tym razem się uda) i usg tarczycy. Na razie tyle.

A poza tym...
...nowa ustawa o in vitro.
Nie będę pisać jak bardzo boli, jaka jestem wściekła, jak poziom merytoryczny wczorajszej dyskusji w sejmie mnie "powalił". Napiszę jedno, chociaż wiem, że to złe i sprowadza mnie do poziomu partii rządzącej i wiele z Was pomyśli sobie o mnie źle, ale co tam, nie zawsze można być rozsądnym, a to tak w zasadzie moje przemyślenia.

A więc...
MAM NADZIEJĘ I GŁĘBOKO SIĘ O TO POMODLĘ DO BOGA/ LATAJĄCEGO POTWORA SPAGHETTI/ ALLAHA/ BUDDY/ LORDA VADERA/ DUMBLEDORA I INNYCH WAŻNYCH POSTACI, AŻEBY PISORY, KUKIZY I INNE "MĄDRE" GŁOWY TEŻ KIEDYŚ DOŚWIADCZYŁY NIEPŁODNOŚCI!! Właśnie tak! Oni, ich żony, mężowie, siostry, córki, kochanki, synowie, synowe, bracia, koty... I żeby in vitro było dla nich jedyną możliwością. Niech zobaczą jak to boli, jak nie można sobie dziecka spłodzić w sposób przyjemny i kameralny.

A pomodlę się o to, bo przecież słyszy się codziennie, że z tym można żyć, że to nie zabija, więc zgodnie z opinią społeczną o niepłodności, aż tak źle im nie życzę, czyż nie?

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 września 2016, 10:49

29 września 2016, 09:18

Śniło mi się, że jestem w ciąży... z sześcioraczkami :D USG robił mi jakiś młody lekarz i nie umiał policzyć zarodków, więc mu pomagałam :D obudziłam się przerażona!

3 października 2016, 09:52

Machnęłam teścik. Oczywiście jedna krecha. Trochę smutno, ale już przywykłam. Czekam na @ i umawiam się na drożność. Zastanawiam się, co jest nie tak. No bo przecież Mąż i jego nasionka nareperowane, ostatnia lekarz powiedziała, że pco nie ma, wiec albo ta nieszczęsna insulinooporność albo jajowody niedrożne albo kara boska.

4 października 2016, 20:07

HSG umówione na przyszły czwartek. Ciekawe czy tym razem się uda zrobić.


Renia, dziękuję za radę! :) W sumie to jakoś nie pomyślałam, że można by powtórzyć badania, bo dwa były dobre, ale Mąż, jak mu podsunęłam ten pomysł, to uznał, że nawet zrobi :) Tylko najpierw moje HSG.

13 października 2016, 22:24

HSG zrobione. Jajowody drożne, macica piękna. Powinno mnie to cieszyć, ale nie do konca tak jest, bo taki wynik oznacza, że nadal nic nie wiemy. We wtorek wizyta u pani dr, może będzie miała pomysł co dalej, bo ja nie wiem. To znaczy wiem i mamy z Mężem własny plan leczenia, ale chce najpierw posłuchać tzw. specjalisty.

17 października 2016, 11:12

Oddalam rano krew na prolaktynę, bo ostatnio była deko ponad normę i poszłam spać. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale spać mogę ostatnio dużo. Może to ta pogoda.

Jutro idę do lekarza z wynikiem hsg. Chcemy do końca roku zrobić dwie iui, a później przejść do ivf. Oczywiście mamy nadzieję, że uda się już przy pierwszej iui zajść w ciążę, ale plan mieć trzeba.

Co do planów i nie podporządkowywaniu życia zachodzeniu w ciążę, skompletowaliśmy sprzęt do zimowych górskich spacerów i zamówiliśmy już pokój na styczeń w okolicach Zakopanego. Nie mogę się doczekać :)

18 października 2016, 14:38

Dziś będzie długo i emocjonalnie

Wróciłam z wizyty moooocno rozczarowana i nie ukrywajmy wkur....a. Pani dr jest tak samo niedbała jak poprzedni lekarze. Ma bajzel w notatkach jakiego nie miał żaden z poprzednich lekarzy. Dwa razy na poprzedniej wizycie mówiłam, że iui była w czerwcu, a w lutym transfer. Dwa razy ją poprawiałam, bo miała źle zapisane. Dziś nadal miała info, że iui w lutym, że leków nie brałam i w ogóle, przez to, że miała źle zapisane, powiedziała, że to ja ją OSZUKAŁAM w historii choroby. Pytam się, po co miałabym to robić? Nie słucha jak się do niej mówi. 3 razy po kolei pytała, który dzień cyklu dziś jest, a najlepsze jest to, że pomyliła dokumentację medyczną i wpisała mi wyniki badań jakiejś innej pacjentki. A przed nią karta z moim imieniem i nazwiskiem!! Na koniec zasugerowała, że źle zapłaciłam i była wielce niezadowolona, że nikt mi nie powiedział, że płaci się po wizycie a nie przed (przy pierwszej i innych badaniach było przed, to skąd miałam wiedzieć, że tym razem jest inaczej?). "No przecież nie chcemy, żeby nam pani za mało zapłaciła" - tak mi powiedziała! Ale jestem zła!!

Co do leczenia - Pani dr uważa, że nie należy robić jeszcze IUI. Wymusiłam na niej żeby jednak zrobić IUI w przyszłym cyklu i od tego momentu była niemiła. Wymusiłam również leki, bo nie chciała mi ich dać, mimo, że jednak dzisiejszy obraz USG raczej potwierdza PCO!! Ale w sumie, to ona nie może stwierdzić, czy to jest PCO, bo może owulacja była, a może nie. A jajniki na USG wyglądają jak po stymulacji do ivf - całe w pęcherzykach. Kto ma wiedzieć, czy jestem chora? Kto się na tym zna? Ja czy ona? Bo obecnie wygląda to tak, jakbym to ja się bardziej znała. Dodam jeszcze, że na wyniki prolaktyny i tsh nawet nie spojrzała, mimo, że przypominałam, że je mam, bo kazała zrobić.

Czy w Warszawie jest jakiś normalny lekarz? Pierwszy zrobił ivf na odwal, drugi iui bez hsg, a trzeci oskarżył mnie o oszukaństwo. No komedia jakaś!

19 października 2016, 00:22

Tak sobie myślę, że jestem w d... Nie mam lekarza, nie mam kandydata na lekarza, nie mam planu, nie mam ciąży, nie mam nic. No zupełnie jak Kononowicz zapowiedział. A do tego wszystkiego nakrzyczałam na Męża, bo nie wiem co zrobić, a on jakoś się nie chce wypowiedzieć w tej materii. Zła jestem na tą głupią babę i to do tego stopnia, że rozważam naskarżenie dyr kliniki na jej niekompetencję.
Zmieniłam prace na bardziej elastyczną, żeby móc odwiedzać lekarzy kiedy będzie trzeba, a tu nie ma kogo odwiedzać. Jak tak dalej pójdzie, to poczekam do końca pierwszego semestru i od drugiego coś sobie zajdę, bo oszaleje z taką ilością wolnego czasu.
Jestem tak zdesperowana, że przeszło mi przez myśl, że może trzeba wrócić do pierwszej kliniki i zrobić in vitro. Oni tam robią wszystkim, to i nam zrobią. Obraziłam się na nich, to mogę się też odobrazić. Jak Solski w koglu moglu - wyklął to i odeklnie.

I jeszcze przez to spać nie mogę :(

20 października 2016, 11:57

Wysłałam Męża na badanie nasionek. Był wczoraj, a wynik ma być za 4 dni robocze. Coś długo, zawsze był na drugi dzień :/ Od wyników będzie zależało, co dalej robimy.

24 października 2016, 23:59

Jutro wizyta u nowej pani dr i odbiór wyników Męża. Jestem wielce ciekawa, co nam pokażą.
W międzyczasie zostałam ciocią. Dzidzia razem z mamą jeszcze w szpitalu, bo dziecko ma żółtaczkę. Matka, czyli moja siostra już u kresu sił, bo dziecko non-stop wyje. Z jednej strony calkiem rozumiem, bo jak się mało śpi to kiepsko, ale z drugiej mam wrażenie, że siostra pierwszy raz w życiu doświadcza tzw. życiowych trudności i przy pierwszych schodach się łamie. Nie wiem jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji, ale wiem, że siostra jest najmłodszą i najbardziej rozpieszczoną osobą w calej rodzinie, za którą wszyscy zawsze ogarniali życie, a teraz nie dość, że musi zająć się sobą, to jeszcze ogarnąć dziecko. I jest problem. Przemyśliwując sobie tę sytuację, doszłam do wniosku, że: po pierwsze - jak człowiek jest przyzwyczajony do bycia ciapą, to sobie w dorosłym życiu nie radzi, oraz po drugie - bardzo przykre jest to, że gdybym ja się w takiej sytuacji znalazła, to cała rodzina by nade mną nie skakała. Bo jak powiedziała ostatnio komuś moja mama - ja jestem dalej niż jej pozostałe córki, wiec mi pomagać nie trzeba... No bo przecież tylko tam gdzie mieszka moja cała rodzina są problemy, a już 25km dalej życie jest przepełnione tęcza i kucykami pony.

25 października 2016, 15:27

Mam insulinoopornosc :/ Dostałam leki i nakaz wykluczenia cukrów z diety i włączenia dużej ilości ruchu do życia. Żeby nie było tak słodko, wyniki Męża też dupne. HOS test deko poniżej normy, a morfologia 0,85% poprawnych plemników. Czy ta inseminacja ma sens? :(

25 października 2016, 22:37

Z nową panią dr podjęliśmy decyzję, że iui nie ma sensu i że w grudniu kolejne ivf.

2 listopada 2016, 08:53

Kolejny, dwudziesty któryś tam cs oficjalnie rozpoczęty. @ przylazła z opóźnieniem, więc miałam nadzieję, że może jednak ciąża, zwłaszcza, że było plamienie w drugiej części cyklu i pobolewający brzuch, ale jak widać nic z tego. Mówi się, że łatwiej zajść w ciążę po hsg, więc w tym cyklu jeszcze dajemy sobie na to szansę, a jeśli nie wyjdzie, to wtedy w grudniu stymulacja do ivf. Dr uprzedziła mnie, że z moim pcos i amh ponad 4 powinnam przygotować się na dużą ilość komórek i hiperstymulację. I na to, że zarodki zostaną zamrożone i nie podane w grudniu, tylko będzie crio. Powiedziała też, że oczywiście nic nie musi z tego nam wyjść. W sumie to dobrze wiedzieć takie rzeczy i dobrze, że nie mydli oczu, że "na pewno się uda i zaraz będzie pani w ciąży".
Boję się tej stymulacji jak cholera :( Nie zastrzyków, tylko tego jak będę się czuła, bolącego brzucha i usypiania do pobrania komórek też się boję. W ogóle boję się narkozy. Ostatnio jak miałam mieć robione hsg w pełnym znieczuleniu, to byłam tak przerażona, że już się nie obudzę, że przekazałam Mężowi instrukcje dot. mojej śmierci i co po niej - że ma oddać wszystkie moje organy do przeszczepu i w którym miejscu w Tatrach ma rozsypać prochy, tak na wszelki wypadek ;)

7 listopada 2016, 08:46

Byłam wczoraj na imprezie rodzinnej u rodziny Męża. Przekazaliśmy w zeszłym tyg teściom, że jestem "bezcukrowa", a wczoraj jak się z nimi widzieliśmy dało się wyczuć, że oni się na mnie ZŁOSZCZĄ, bo nie mogę jeść tego co wszyscy i w ogóle to na pewno lekarz i lab, który robił badania oszukał mnie, żeby na mnie zarabiać.
Kto jeszcze ma teściów psycholi palec pod budkę!



Powoli przyzwyczajam się do myśli, że znowu in vitro i powoli zaczyna mi przechodzić pierwsza panika. Gin kazała się relaksować i pozytywnie nastawić, no to próbujemy z Mężem to zrobić - kino, zakupy, audiobooki, a nawet jak stare dziadki krzyżówki sobie wieczorami rozwiązujemy ;) i do tego powtarzam sobie, że tym razem będzie dobrze i prawie już udało mi się w to uwierzyć ;)

Tylko hiperstymulacji nadal się boję. I dupa. Tego strachu nie przeskoczę. Miałam swoje "pięć minut" w tym temacie i bardzo mi się nie podobało.

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 listopada 2016, 08:45

9 listopada 2016, 11:15

Byłam wczoraj u rodziców. Wychodząc od nich spotkałam sąsiadkę. Wypytała mnie o córeczkę mojej młodszej siostry, czy wszystko w porządku i to nawet było miłe, dopóki nie zaczęła wypytywać, kiedy ja będę miała dziecko. A to przez to, że założyłam kurtkę zimową i podobno wyglądam w niej jakbym w owej ciąży była. Zbyłam ją mówiąc, że zobaczymy jak będzie, ale tylko na mnie dziwnie spojrzała. Tak jakby wiedziała co się dzieje. Chyba mam już urojenia...

Przeczytałam kiedyś artykuł, w którym ktoś mądry napisał, że ludzie jak nie mają dzieci, to są tylko dwa główne powody - albo nie chcą, albo nie mogą. I w tym zamyka się wszystko - zdrowie, brak kasy, małe mieszkanie, kariera, inny pomysł na życie.
Czy innym trudno jest zrozumieć, że dziecko tudzież jego brak, nie jest tematem publicznej debaty, tylko prywatną sprawą? Kto tym wszystkim ludziom na świecie pytającym "a kiedy wy?" daje do tego prawo? Mój cyrk, moje małpy. Moje życie, moje dzieci!

No pozłoszczona jestem.

9 listopada 2016, 11:22

I jeszcze do tego Trump zostanie prezydentem USA! Trump! :/ Nie zdziwię się, jak zrobi im tam taki Kaczogród jak nam Jarosław. A ja tak kibicowałam Hillary! :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2016, 11:26

‹‹ 2 3 4 5 6 ››