Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania czynnik męski/immunologia
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8

30 maja 2017, 08:32

Histeroskopia pokazała, że w endometrium mam mikropolipy w różnych częściach endometrium. Dr pobrał wycinek do badania histopatologicznego i histochemicznego żeby sprawdzić co to jest i jakie jest podłoże. Może być to spowodowane hormonami, stanem zapalnym albo immunologią. Ciężko mi strasznie ostatnio. Każda wiadomość coraz bardziej mnie przygniata i nie mam na nic siły :(

6 czerwca 2017, 12:01

Od 5 dni biorę antybiotyki na tego pierdzielonego helikobaktera i już mi wysiada wątroba :( Jeszcze drugie tyle tego antybiotyku mi zostało. Jak się w nocy przekręcę na brzuch, to tak mnie boli wątróbka, że się budzę i już nie idzie zasnąć. Najgorsze jest to, że za rogiem czai się kolejny antybiotyk na stan zapalny endometrium. Zapowiedziałam mojemu Mężowi, że katuję się tak do końca roku, a jak się transfery nie powiodą, to następna stymulacja dopiero po roku przerwy, bo inaczej się rozpadnę.

9 czerwca 2017, 10:43

Rozmowa o pracę nr 2.

Pani dyr stwierdziła po moim wyglądzie, że nie poradzę sobie z dziećmi, bo ma okropną klasę 6 i oni już "niejedną drobną blondynkę pogonili". Nakazała mi przeprowadzić lekcję w tej najgorszej klasie, żeby mi udowodnić, że sobie nie poradzę z utrzymaniem ich uwagi i dyscypliny. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie ma znaczenia jaka to będzie lekcja, a jak opowiadałam o tym jakie rzeczy robię na zajęciach i jakie mam zaplecze metodyczne i że dużo się szkolę (tak, na własny koszt...), to nie chciała tego nawet słuchać. I wcale się nie zdziwię jak rzeczywiście sobie z tą klasą nie poradzę, bo przecież relacje z uczniami wypracowuje się od początku roku i trochę to trwa, a ona mnie wrzuca specjalnie (co przyznała) do rozbrykanej klasy. I lekcja będzie prowadzona przed komisją - ona, wicedyr i nauczyciel angielskiego. Niezły cyrk!
Po pierwsze zaczęłam się zastanawiać, czy takie podejście (bo drobna blondynka to ją przetestujemy) nie podchodzi pod paragraf z kodeksu pracy o dyskryminacji, a po drugie przypomniałam sobie "standardy" panujące w szkołach państwowych i już wiem, czemu nie chciałam dalej się w to bawić. Teraz tylko mam taką zagwozdkę - jak nie pójdę na próbną lekcję, to ta miła pani pomyśli, że się przestraszyłam, a jak pójdę i nawet dobrze mi pójdzie, to i tak nie chcę tam pracować. I w sumie nie wiem co robić.

14 czerwca 2017, 11:49

Dzwonili z kliniki z wynikami histopatologii i potwierdzili stan zapalny endometrium. Dostanę antybiotyk. Umówiłam się z dr na przyszły tydzień żeby ustalić plan działania.

Już mogłoby się udać to zachodzenie w ciążę, bo przestaje mnie bawić to czekanie, w sumie nie wiadomo czy jest na co. Nie podoba mi się takie życie w zawieszeniu i chyba wchodzę w okres buntu, bo nakazałam Mężowi, że jeśli nie uda się nic wywalczyć do końca tego roku, to przestajemy utrzymywać lekarzy i kupimy działkę pod budowę domu. Mieszkamy obecnie na nowym osiedlu, niby młodzi ludzie, pełno menadżerów, ale jak się ich posłucha, to człowiekowi się wszystkiego odechciewa. Naprawdę, poziom mułu rzecznego :/

A na lekcję próbną nie poszłam.

21 czerwca 2017, 10:04

Rozmowa o prace nr 3.
Tym razem w szkole językowej. Rozmowa bardzo profesjonalna, pani mną zachwycona, powiedziała, że baaardzo mnie chcą :) Została mi do poprowadzenia lekcja próbna i jeśli im się spodoba, to podpiszemy list intencyjny.

Wizyta u lekarza.
Dostałam antybiotyk na 14 dni. Obawiam się, że moje wnętrzności mogą tego nie przetrwać. Jakby co, to będę zmniejszać dawkę. Kolejna wizyta pod koniec cyklu żeby ustalić szczegóły kolejnego, transferowego cyklu. Mam całkiem dobre nastawienie. I niezłe przeczucia. Śmiejemy się z Mężem, że jak już znalazłam sobie fajną robotę z planem awansu rozłożonym na 3 lata, to znając nasze szczęście zajdę w ciążę i nawet tej pracy nie zacznę. Mogłabym ;)

26 czerwca 2017, 12:05

Z końcem czerwca miną 3 lata jak postanowiliśmy zajść w ciąże. My postanowiliśmy, a natura dała nam pstryczka w nos. Chce mi się wyć. Czuję, że przydałaby mi się solidna dawka antydepresantów albo innych, mniej legalnych rozweselaczy. Czegokolwiek, co pozwoliłoby na chwilę wyleźć z tego dołka, bo już nawet nie chce mi się udawać przed rodziną czy znajomymi, że jest ok. Wszyscy myślą, że jest nam nie wiadomo jak dobrze, że mamy super mieszkanie (którego nie znosimy), mnóstwo kasy (którą raz po raz zostawiamy u lekarza) i super wygodne życie(bo przecież możemy wszystko, dzieci nas nie ograniczają...). Nikt tak naprawdę nie wie jak jest. Chętnie zamienię swoje "luksusy" na trochę spokoju i normalności. I przewidywalności. I stabilizacji. A czasem wręcz nudy.

30 czerwca 2017, 09:20

Zaczęłam biegać. Postanowiłam pokonać insulinooporność dietą i ruchem, bo już mam dosyć tych wszystkich leków. Zawzięłam się. Na razie krótkie trasy i do godzinnych przebieżek sprzed 5 lat jeszcze mi daleko, ale do tego też dojdę. W ogóle zauważyłam, że stałam się bardziej systematyczna i ogarnięta i spokojna. I staram się zmienić myślenie na bardziej optymistyczne - że najbliższy transfer się uda, że zarod się przyjmie i że wszystko będzie dobrze. Amen

6 lipca 2017, 15:47

W te wakacje znowu chodzę na kurs językowy. Prawie 3h hiszpańskiego dziennie - jestem w niebie :)
Pracę z rozmowy nr 3 dostałam, więc na tym polu też jest ok :)
Z Mężem układa się bardzo w porządku. Nie mamy syndromu rozpadającego się przez niepłodność małżeństwa, a wręcz przeciwnie - mocno się wspieramy i jesteśmy sobie bardzo bliscy :)
W przyszłym cyklu transfer. Będę brała sterydy, intralipid, atosiban, mnóstwo witamin i pewnie będziemy transferować na cyklu sztucznym. Moja klinika zaprzestała współpracy z immunologiem, którego sami mi polecili i musiałam prosić go o dodatkowe skierowanie na intralipid. Dowiedziałam się od niego, że klinika przy podaniu intralipidu podsuwa do podpisania papierek, w którym jest napisane, że pacjentka robi to na własną prośbę i że wie, że intralipid NIE DZIAŁA. No tego się po tej klinice nie spodziewałam, bo to jednak wpływa na psychikę, a jak wiadomo psychika może wiele zdziałać. Dziwne to bardzo.

13 lipca 2017, 15:37

Dziś 27dc, w kolejnym transferujemy, tak jak chciałam na sztucznym. Będą wszystkie "wspomagacze", muszę jeszcze dopytać o embryoglue. Będzie dobrze, bo kiedyś musi, bo do trzech razy sztuka, bo kto jak nie my, bo dlaczego ma nie być?

31 lipca 2017, 20:41

3dpt
Objawów brak, ale też niczego się nie doszukuje. Do transferu podeszłam na względnym luzie,bez nastawiania się ani na tak, ani na nie. Wiem, że zrobiłam wszystko co mogłam i teraz przyszło czekać na odpowiedniego zarodka.

3 sierpnia 2017, 16:43

Dziękuję Dziewczyny! :*

Dziś będzie nie o ciąży, będzie o jej efektach, ale nie u mnie. Mam siostrę posiadającą dziecko w wieku +/- 10 miesięcy. Siostra owa nie planowała dziecka, ale się stało. Dziecko przez całą rodzinę było od samego urodzenia hołubione, a siostra od porodu żyje z "obstawą" moich rodziców, którzy są na wyciągnięcie ręki i pomagają jej we wszystkim poczynając od karmienia, gotowania obiadów dla siostry i jej męża poprzez oglądanie kupek i wożenie dziecka do lekarza. Siostra jej całkowicie niesamodzielna i wielce narzeka, że ma ciężkie życie i już nie wytrzymuje z dzieckiem (!!). Nie piszę tego dlatego, że nie wie jakie szczęście ją spotkało, że ma dziecko bez problemów, naturalnie itp., tylko dlatego, że ostatnio jak została sama na kilka dni, bo nasi rodzice wyjechali na urlop, zadzwoniła do mnie, bo bobas zrobił sobie krzywdę, a ona nie wie co ma zrobić. Krzyczała do telefonu jakby zrzucili na nią bombę atomową, a w tle krzyczało dziecko. Nie szło się z nią dogadać, więc wsiadłam w auto i popędziłam ile sił w aucie żeby na miejscu dowiedzieć się, że już jest ok, a bobas tylko się skaleczył, ale już zasnął przy piersi. Przejechałam ponad 20 km w stresie, że dziecko zmiera, a tam cisza i spokój. Wracając do domu wyłam ze złości. Normalnie się popłakałam, bo oczyma wyobraźni widziałam negatywną betę spowodowaną tymi nerwami, bo całe zdarzenie miało miejsce 3 dni po transferze. Nie wiem jaka ta beta będzie, jak mówią starzy górale "hope for the best, prepare for the worst", ale obiecałam sobie, że jak rzeczywiście będzie negatyw, to nakrzyczę na całą rodzinę. Zacznę od siostry, która nie umie zając się dzieckiem, a skończę na rodzicach, którzy do tego doprowadzili swoją nadopiekuńczością. Wygarnę im, że mnie postawili w tak stresującej sytuacji w tak ważnym momencie. Mam nadzieję, że zarodek twardą dupę odziedziczył po mnie, przetrzyma to i się wykluje za te przysłowiowe 9 miesięcy cały i zdrowy.
Musiałam to napisać, bo do tej pory nerwy mnie ponoszą jak sobie przypomnę.

6 sierpnia 2017, 02:57

Nie śpię, bo przed 1 obudzili mnie sąsiedzi. Wylazło 4 idiotów na plac zabaw, pokrzyczeli i zanim zorientowałam się, co się dzieje i wstałam żeby na nich nakrzyczeć, zdążyli się zmyć. Jutro wyśle maila z groźbami karalnymi do całej wspólnoty! :/

Z opowieści potransferowych - gorączka, która zawsze mnie dopadała jakieś 5-7dpt tym razem nie przyszła (albo leki od immunologa działają albo zarodek mnie olał), brzuch od czasu do czasu pobolewa jak na @ i ciągnie jak np szybko wstanę, ale wmawiam sobie, że się tym nie przejmuje i co ma być to będzie. Beta w poniedziałek. Wcześnie, bo to będzie 10dpt, ale powoli kończą mi się leki i musze wiedzieć co dalej.

Jutro, znaczy już dziś, randka z Mężem - idziemy do kina. Zasze chodzimy w niedziele rano, bo nie ma tłumów. Tylko dziadki i osoby cierpiące na bezsenność chodzą w niedzielę na 11 na film :D
A mój Mąż cudowny - robi chłopina wszystko żeby zająć mi czas do badania krwi :)

7 sierpnia 2017, 13:47

B-hcg 10dpt <0,1. Raczej nie ma na co liczyć.

9 sierpnia 2017, 14:34

Beta się nie zmieniła, nadal 0. Zostały nam 3 zamrożone zarodki, to są 2 transfery, chociaż tak naprawdę 1 jest rokujący, a 2 takie mocno nędzne. Powoli tracę siły. Czuję, że życie mnie przygniata z każdej możliwej strony. Potrzebuję złapać oddech, ale nie bardzo wiem jak i wiem, że będę tak żyć dopóki nie zakończymy leczenia.

11 września 2017, 13:38

Wakacje minęły, urlop się udał, zaczęłam chodzić do psychologa, płaczę po kątach, szykuję się do powrotu do pracy, martwię się o kasę i szarpię się sama ze sobą. We wrześniu miał być transfer, ale zrobiła się torbiel i wygląda na to, że będziemy cykl w plecy - tak mi się żyje.

26 września 2017, 20:00

Torbiel się wchłonęła, endometrium ładnie urosło i zabraliśmy dziś kolejnego zarodka. To nasz 4 transfer. Chyba się już do tego przyzwyczajam, bo zupełnie sprawę olałam. Nie denerwowałam się ani nic (tylko sukienkę ładną założyłam). Tylko jak już przynieśli zarodka i dr zaczęła wprowadzać go do macicy, w środku w EwceKonewce zaczął się szloch nie z tej ziemi - czemu ja w ten sposób muszę zachodzić w ciążę?! Ale na zewnątrz skała, nic po sobie nie pokazałam. I nadal gram twardziela, ale już się umówiłam do psychologa coby sobie bezkarnie popłakać. Zostały nam 2 zarodki. 1 transfer. Boję się co będzie dalej.

2 października 2017, 09:17

6dpt - walczę sama ze sobą, z własną bańką. Po ujrzeniu małej brązowej plamki w piątkowy ranek walczę, żeby się nie nastawiać na pozytyw. Ostatnio plamienia nie było, po dwóch pierwszych transferach (tych z gorączką) delikatne plamienie się pojawiało. Do tego mam delikatne bóle brzucha i czuję się chora, ale gorączki nie mam. Mimo tony progesteronu nie przekraczam nawet 37 stopni. Czuję się też jakbym miała chorobę dwubiegunową - raz wyję, a raz się cieszę jak dziecko i do tego zrobiłam się opryskliwa dla rodziny (oprócz Męża). Co się z tym robi? Jak się wyciszyć i nie nakręcać?

3 października 2017, 08:15

To chyba była moja ostatnia wizyta u psychologa. Pani oprócz technik relaksacyjnych nie ma mi nic do zaproponowania, powtarza moje słowa, robi minę zbitego psa i cały czas jej przykro, że mi jest źle. Myślałam, że powie coś, co sprawi, że poczuję się lepiej, albo naprowadzi mnie na rozwiązanie problemów, o których jej opowiadam, ale niestety nie. A miała takie dobre opinie w internetach.

11 października 2017, 09:34

Pierwsza beta pozytywna. Druga z dobrym przyrostem. Dziś robię ostatnią. Cały czas mam wrażenie, że beta za mała, chyba popadam w paranoję. To nie na moje nerwy jest.

***

Marta1982 nie gratulować! Gratulacji boję się jak ognia!

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 października 2017, 09:35

11 października 2017, 21:12

Przyrost z dziś w normie, ale spadł z 98 do 71%. Panika level expert załączona.

EDIT

Mąż źle podał mi wynik bety. Jesteśmy na poziomie 61% z przyrostem. Zmieram...

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 października 2017, 22:02

‹‹ 4 5 6 7 8