- szyjka poszerzona - to dobrze,
- jakieś czerwone plamy na endometrium - to źle i na to antybiotyk,
- wąskie endometrium - to pewnie też źle, ale ważne info do transferów. Może da się to lekami poprawić, nie wiem. Trzeba porozmawiać z lekarzem prowadzącym po wynikach.
Z racji tego zapisałam się również na wszelki wypadek do dr Paśnika na 17 listopada. Jeśli będzie coś nie tak z tymi KIRami, to coś poradzi. A jak będzie ok, to odwołam wizytę. Nie lubię tak się zapisywać, a potem odwoływać, ale wyniki będą 10-11 dni przed wizytą, więc nie odwołam na ostatnią chwilę na szczęście.
W czwartek idę też na usg monitoring. Jakoś tak muszę wiedzieć, czy w tym cyklu wszystko ok i nie ma torbieli.
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 października 2017, 12:56
Byłam wczoraj na monitoringu. Jestem po owulacji, ciałko żółte na lewym, torbieli brak, endometrim grube - mimo, że była biopsja podczas histeroskopii.
Może od tego 10 dc dostanę coś na wspomaganie endometrium. Cykl nie będzie sztuczny, choć o to pytałam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 listopada 2017, 23:34
I dziś wymazy chciałam zrobić, ale się nie dało, bo jutro święto i nie przyjęli próbki. Bez sensu, bo w poniedziałek mogę mieć już okres...
A, mam wyniki KIRów. Średnio się na tym znam, ale przeczytałam kilka polskich i zagranicznych publikacji i z tego, co zdołałam zrozumieć, to w moich KIRach nie ma tragedii. Tzn, kilku nie mam, ale te odpowiedzialne w największym stopniu za zagnieżdżenie zarodka chyba mam. Z racji tego odwołałam wizytę u immunologa. Może i tak dostanę neupogen w novum, bo go tam dają, a jak nie, to po tych badaniach nie będę się na niego bardzo upierać.
Poza tym, jestem po histeroskopii, poszerzeniu szyjki, immunosupresji, antybiotykoterapii... Już wystarczy kombinowanie do tego transfer.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 listopada 2017, 09:08
13.11 - 1 dc, pierwszy dzień cyklu (pewne); ZAŁATWIONE
15.11 - 3 dc, pierwszy intralipid (umówione); ZAŁATWIONE
23.11 - 11 dc, wizyta u dr L w novum, pierwsze usg monitoring, prosić o receptę na ovitrelle; Edit: to będzie zwykle usg w Krakowie. Do novum jednak nie jadę
Po podglądzie, wszystko dobrze, pecherzyk na lewym 18 mm, endometrium 7,5 mm, wykupiony ovitrelle w dobrej cenie ; ZAŁATWIONE
25.11 - 13 dc, drugie usg monitoring rano (umówione Kraków), zastrzyk ovitrelle jeśli pęcherzyk ok.
Po monitoringu. Pecherzyk 21mm. Ovitrelle o 13.00. ZAŁATWIONE.
27.11 - 15 dc, trzecie usg monitoring popołudniu (umówione Kraków), potwierdzić owulację. Następnie telefon do dr prowadzącego i umawianie transferu, może atosiban?;
Owulacja potwierdzona. Jeszcze jest płyn za macicą, pęcherzyka dominującego brak.
Rozmowa z dr Lewandowskim ok, mam brać 2x 1 lutinus i 3x 2 luteiny pod język na dobę. Uważam, że sporo.
Wieczorem telefon od asystentki dr L. i szok. Transfer w piątek, a nie w czwartek, a piątek to czwarta doba po ovulacji. Intralipid przesunięty również na dzień później. ZAŁATWIONE.
29.11 - 17 dc, drugi intralipid, zlecenie załatwione, obgadane przez telefon z koordynatorem wlewów;
Intralipid jednak 30.11 - 18 dc, godzina 11.15. ZAŁATWIONE
30.11 - 18 dc, atosiban?, kriotransfer;
Atosiban godz. 12.00 i kriotransfer godz. 13.30, jednak 1.12 - 19 dc.
Atosiban i krio ZAŁATWIONE
11.12 - 29 dc, beta
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2017, 15:46
To mój ostatni transfer z dr Lewandowskim. Jeśli się nie uda to przeniosę się do innego lekarza. Nie jestem specjalnie rozczarowana postawą doktora. Wiele razy słyszałam, że po stymulacji chętnie się pacjentów "pozbywa" żeby mieć miejsce na nowe pary do stymulacji. Sam kriotransfer chętnie przeprowadzi, jeśli będzie w odpowiednim czasie w klinice. Oczywiście za dodatkową dopłatą 400 zł do ceny standardowej.
Myślę, co zrobić z L4, czy iść, czy nie. Chyba pójdę do wtorku 5.12, czyli na tydzień. W pracy cały czas wszyscy chorzy. Ja też przeziębiona. 6 grudnia idę na koncert, ktoś mnie może zobaczyć, więc nie chcę wtedy na L4 siedzieć. Będzie głupie gadanie i po co mi to.
No a koncert w oczekiwaniu na betowanie może nie jest idealnym pomysłem, ale żyć też trzeba. Będzie na spokojnie, będę siedzieć, będzie przy mnie mąż. I bardzo chcę iść.
Intralipid przełożyłam na czwartek cudem, bo był już komplet w provicie (tam robię, nie w domu). Jakoś pielęgniarki uprosiłam. Bilet na pendolino wymienię na dzień później. Jeszcze w pracy muszę wszystko odkręcić.
Po południu wszystko będzie wiadomo.
Dobre jest to, że rozmrozili tylko jednego zarodka i jego transfetowali, więc mam na przyszłość 3 mrożaki.
Gorsze jest to, że ten mrożak nie jest najpiękniejszy. Oczywiście podczas transferu wszyscy mówili, że jest ok. Zarówno lekarz, jak i embriolog, ale nie wiedzieli jednego. Przyjechałam godzinę wcześniej na pierwszą turę atosibanu. Zanim mi go pielegniarka podłączyła, poszła sprawdzić, czy na pewno jest co transferować. Wróciła i mówi " podajemy bo zarodek jest, ale z opisem, że słaby".
Ja też tak uważam po samym wyglądzie jego. To czwarta doba, więc powinien być morulą, a wcale nią nie jest.
Jeszcze w dodatku to dziwne podawanie w czwartej dobie. Nie rozumiem tego.
Będę brać grzecznie leki. Nie skreślam transferu, nie załamuję się.
Beta 11.12.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 grudnia 2017, 19:05
Ja juz powiedziałam, że poczuję ciążę. Teraz jej nie czuję, więc jej nie ma.
Myślę, że ze mną jest wszystko ok. Tą całą immunologie można sobie w dupę wsadzić, skoro nie mam poronień. My po prostu mamy złe zarodki. I nie chodzi mi o ich klasę. One po prostu są wszystkie wadliwe.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2017, 17:33
Oczywiście jestem świnią skończoną i nagadałam wczoraj mężowi. Bo mnie wkur=+;/ na maksa. Swoją obecnością i głupim gadaniem. Dowiedział się, co myślę na temat faceta, który podczas ivf wiadomo co robi, czyli niewiele, a wszystko wali się na mnie. Więc gdyby choć zaprzestał swoich bezsensownych komentarzy, to byłabym mu wdzięczna. Zna mnie już tyle lat. Wie, bo już nie raz mówił, że po negatywnym wyniku najlepiej byłoby, gdyby zamknął swoją paszczę do następnego dnia, wiec po co ciągle kłapie.
Niby dziś powinno mi być głupio, a wcale mi nie jest.
Napisałam mail do doc Paśnika w stylu "co Ty na to, doktorku". W tym samym tonie wykonam w czwartek tel do dr Lewandowskiego. Paśnik to nie wiem, co mi odpisze. Dobrze będzie, jeśli w ogóle odpisze. A Lewandowski to już doskonale wiem co powie "o jej, nie udało się, bardzo mi przykro", a potem "a co to u Pani było robione???, są jeszcze zarodki??? a histeroskopia była???" a na koniec "trzeba próbować i być dobrej myśli".
Jeśli rozmowa z dr Lewandowskim przebiegnie nie po mojej myśli, to będzie to mój ostatni kontakt z tym doktorem. A już na pewno nie będzie mi robił więcej transferów. Ten był ostatni. Nie mam ochoty czekać na jaśnie pana podczas transferu, rozwalona jak żaba na fotelu ginekologicznym.
Dr Lewandowski jest dobry do stymulacji. Przy problemach z zagnieżdżeniem jedyny jego pomysł jest taki, żeby transferować na masę, bo może się akurat trafi. Takie wnioski wysnuł na koniec doktorek z mojej poprzedniej kliniki. I nie twierdzę, może mają rację. Ale ja jestem człowiekiem, a nie kurą.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2017, 10:36
Co tu dużo kryć, powątpiewam w sukces. Te kolejne dwa zarodki są z naszych genów. Zarodki nr 13 i 14, bo są zamrożone razem. Oczywiście zostaną podane, jeśli się dobrze rozmrożą.
Nie wiem co z ewentualnym sterydem. Dr Pasnik nie chciał, żebym ciągnęła steryd po immunosupresji. Skończyłam brać leki w połowie października. Czyli działają listopad, grudzień i może styczeń. Czy w takim razie mogę zacząć brać steryd w połowie stycznia??? Wiem, to wszystko pytania do immunologa. Napisałam maila, może odpisze. A jak nie, to pojadę na wizytę.
Mąż mi się rozsypał psychicznie po tym niepowodzeniu. Zaczyna już widzę działać na zasadzie "róbmy wszystko, za wszystko zapłacę, tylko nie rezygnujmy, bo musi się udać". Opowiada mi co czytał, co widział, co się dowiedział w temacie ivf. Raczej to takie podstawy, ale on ma taką potrzebę opowiedzenia... No to ja słucham i płaczę. Nie chcę mu robić zawodu.
Cholernie to dla mnie trudne, bo ja już zaczynam psychicznie odchodzić od tematu. Nie bardzo mam siłę na walkę i myślałam, że to tak samo z siebie się skończy. A teraz mąż zaczyna świrować. Do niczego mnie nie zmusza, ale widzę, że się załamie, gdy ja powiem DOŚĆ. Bo to oczywiście ja muszę powiedzieć.
I tak może się skończyć na naturalnym cyklu, bo dr lubi zapomnieć o tym, co mówił i zmieni nagle zdanie...
Mam dzwonić zaraz przed rozpiczęciem cyklu, w którym chcę mieć transfer.
Zaczął się też chwalić swoją skutecznością, że ma 50% w programie dofinansowanym przez Warszawę. Nie wiem po co mi to opowiadał...
Rozeznałam kwestię badań do immunologa w Krakowie. Nie są bardzo drogie więc je zrobię. Wyniki będą szybko. Na samym początku stycznia będę konsultować z immunologiem. Na szczepienia się nie zgodzę. Ale muszę wiedzieć czy mogę włączyć sterydy już, czy immunosupresja jeszcze trzyma. To lekarzowi chyba powie immunofenotyp.
Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem kolejny transfer wypadnie na sam koniec stycznia.
Mąż mówi, że dla niego nie ma problemu, jeśli wszystko przesunie się o miesiąc. Dla mnie w sumie też. Dodatkowo mam wrażenie, że mi się zrobiła znów torbiel. Nie podoba mi się ten cykl. Pójdę na jakieś usg, żeby to sprawdzić.
Dla mnie najważniejsze, że jajniki czyste.