Nasze zarodki są wadliwe. Ich wadliwość związana jest z niską jakością nasienia. Niska jakość nasienia nie wiadomo z czym jest związana, ale ja osobiście obstawiam, że mąż ma tak od urodzenia. Problem zapewne powstał w okresie płodowym męża. Matka męża była i jest nadal osobą otyłą, palącą papierosy, z problemami hormonalnymi w przeszłości.
Nic takiego mąż obecnie nie robi, żeby to nasienie miało być takie złe. Wyniki badań (poza seminogramem) ma w normie. Wszystkie próby polepszenia parametrów nasienia skutkują bardzo nikłą poprawą, która jest bardzo nietrwała. Generalnie, z biegiem lat jest coraz gorzej.
Jaki plan na przyszłość? Oczywiście transfery zarodków, które jeszcze są.
Na pierwszy rzut zarodki z naszych genów. Ten transfer będzie pod koniec lutego zapewne. Nie wiążę z nim jakichkolwiek nadziei. Oczywiście, bliżej transferu i krótko po nim nadzieja na pewno się pojawi. Tak jest zawsze i to jest normalne. Umysł płata figle, hormony działają.
Następnie transfer zarodka z nasieniem dawcy i moją komórką. Tu nadzieje będą większe. Ten transfer miałby szanse odpowiedzieć na pytanie, czy mamy rację, czy rzeczywiście jest to problem nasienia męża. No właśnie - miałby szansę, gdyby nie jeden szczegół. Te dwie komórki zapładniane nasieniem dawcy zapłodniły się słabo. Jedna zapłodniła się, ale nie podjęła próby podziału, a druga podzieliła się słabo. No dobra, zamrozili tego zarodka w 3. dobie, ale nie mam pewności, że się podniesie przy rozmrażaniu. Pozostałe pięć moich komórek z tej samej procedury, zapładniane nasieniem męża, podzieliły się całkiem ładnie. Wniosek dla mnie jest taki, że jakość nasienia dawcy była bardzo słaba i nie skorzystam więcej z banku nasienia novum.
A gdy to wszystko zawiedzie przyjdzie czas na podjęcie decyzji, co dalej. Opcje są co najmniej trzy.
1. Dajemy sobie spokój. Przestajemy karmić się złudnymi nadziejami i rujnować nasze życie pod kątem finansowym. Czy się z tym pogodzimy, nie wiem. Kochamy się nadal, powinniśmy dać radę.
2. Adopcja zarodka.
3. Kolejna procedura, ale tym razem zapładnianie wszystkich jajek nasieniem dawcy. Dawca wybrany z banku z zagranicy, bardzo rzetelnie wyselekcjonowany. Ta opcja jest droga i bardzo obciążająca psychicznie. Na ten moment nie do udźwignięcia przeze mnie.
Jeśli krio w przyszły cyklu, to wypadnie na przełomie lutego i marca, co mi trochę komplikuje plany imprezowe, ale już chyba nie ma co odwlekać. Nie zarzekam się jednak, bo z moim obecnym nastawieniem do in vitro jest tak, że nawet jak jest jakaś błahostka, to ja ją sobie potrafię wyolbrzymić do rozmiarów nie do pokonania, jeśli tylko doprowadzi to do przesunięcia transferu. Chore to trochę. Za tym, żeby może jednak już nie przesuwać transferu przepowiada to, że za niedługo przeterminuje mi się wirusówka, Mąż ma teraz mego dużo pracy więc będzie mniej przeżywał i wakacje zaraz mnie zastaną, a zgodnie z tym, co sobie obiecałam w tamtym roku, czerwiec - sierpień jest tylko dla nas i nie ma w tych miesiącach miejsca na in vitro. Chcę do tego czasu zamknąć kwestię czwartej procedury.
- test mikrocytotoksyczny ujemny - nie mam uczulenia na Męża,
- immunofenotyp - jeszcze bardziej zjebany niż poprzednio. NK 21%, a było 14%. Nie wiem, nie czułam się dobrze w ten dzień, ale nie czułam się też chora, a wiem, że do tego badania trzeba być zupełnie zdrowym. Albo ta cała immunosupresja dała odwrotny skutek.
Jutro Łódź.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 lutego 2018, 13:15
Jakie konkluzje? A takie, że już nie wiadomo o co chodzi... Mam podejść do krio tylko z intralipidem 2x w cyklu z transferem + 10 mg encortonu od początku cyklu + accofil domacicznie raz około 5 dni przed krio. To wszystko. Nie ma sensu więcej. Jeśli zaskoczy beta choć na chwilkę, to zbadać allo MLR. Jeśli nic nie zaskoczy, to z tym samym schematem podejść do kolejnego krio.
Dr Pasnik uważa również, jak mój ginekolog z kliniki, żebym nie podchodziła na cyklu sztucznym skoro nie ma problemu z owulacją.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lutego 2018, 14:30
Drugą sprawą było, czy mi poda accofil. Nie poda Nie wie nawet, co to za lek za bardzo. No i lipa. Mój lekarz prowadzący to też mi raczej nie poda. On nie uznaje problemów immunologicznych. Może uda mi się to załatwić w mojej poprzedniej klinice w Krakowie. Jak nie, to jeszcze spróbuję zagadać do jednej lekarki z novum, która wiem, że podaje swoim pacjentkom. A jak to zawiedzie, to już nie mam pomysłu.
Oj, ruszył cykl i to jak ruszył. Spodziewałam się małpy jutro (z obserwacji śluzu, która mnie nie zawodziła) a tu okres przyszedł w sobotę - 3 dni wcześniej. Nie miałam monitoringu, więc nie wiem, czy owulka jednak była wcześniej, czy faza lutealna była krótka. Już się teraz nie dowiem. Miałam usg dzień przed @ i wyglądało wszystko ok, jak pisałam wyżej.
A jaki jest plan ta ten cykl. Cykl będzie naturalny, jednak nie idę sztucznym, skoro dwóch doktorów doradzało naturalny.
Z myślą o tym, że okres miał przyjść jutro, jestem umówiona na 15 lutego na intralipid. Dzwoniłam już rano do kliniki, żeby go przesunąć, najlepiej na jutro, bo w czwartek będzie już 6 dc. Niby laski też tak biorą, ale wolałabym bliżej startu cyklu. Mają do mnie dzwonić po południu, czy jest na jutro lub środę jakieś wolne miejsce na wlew. Jeśli nie będzie, to pojadę w czwartek i już.
Muszę porozmawiać dr Lewandowskim, że jestem w cyklu, w którym chcę mieć krio. Prosił mnie, żebym zadzwoniła na początku takiego cyklu. Umówiłam się na konsultację telefoniczną na jutro. Dziś rejestratorka mi powiedziała, że już jest dużo lasek zapisanych, bo dr nie było w tamtym tyg i jest sajgon.
Umówiłam się też na 20 lutego na pierwszy monitoring cyklu do doktora, który wiem, ze podaje accofil domacicznie swoim pacjentkom. Wlew z accofilu będę musiała mieć zrobiony prawdopodobnie 22 lub 23 luty. Jesli się nie zgodzi, to będę miała jeszcze 2-3 dni na poszukanie kogoś innego. Mam nadzieję, że nie będę już musiała.
Tu rozpisze taki idealny przebieg tego cyklu. Mam nadzieję, że się spełni:
* 10 luty - 1dc;
* 13, 14 lub 15 luty - pierwszy wlew z intralipidu. Mam nadzieję, że będzie 13 lutego;
* 20 luty - 11 dc - pierwszy monitoring godz. 8.30. Zapytać, czy doktor poda accofil i poprosić o receptę na ovitrelle. Po monitoringu, jeśli wszystko będzie wskazywać na to, że cykl przebiegnie tak, jak opisane jest poniżej, kontakt w spr. zlecenia na drugi wlew z intralipidu na 26 lutego.
* 21 luty - 12 dc - tu mam nadzieję, że już będzie można podać ovitrelle wieczorem;
* 22 luty - 13 dc - jeśli ovitrelle dzień wcześniej, to tu wlew domaciczny z accofil, pęcherzyk powinien jeszcze być;
* 23 luty - 14 dc - usg potwierdzające pękniecie pęcherzyka. Tu telefon do dr Lewandowskiego, aby zgłosić, że mamy dzień "0" i można ustalać datę podania zarodków. Spodziewam się, że transfer będzie w czwartej dobie po ovu, czyli 27 lutego. W nowum rozmrażają 3-dniowe zarodki w trzeciej dobie, ale podają dopiero w czwartej.
26 luty - drugi wlew z intralipidu;
27 luty - transfer i L4 do końca tygodnia.
9 marca - 10 dpt beta i jeśli negatywna, to 10,11 i może 12 marca wyjazd na narty.
Widzę, że Mąż mój pokłada tyle samo wiary w nasze mrożaki, ile ja, czyli niewiele.
Bez sensu, żebym po to tylko jechała do Warszawy. Ten monitoring u dr L też mi nie jest potrzebny. Taniej i szybciej zrobię u siebie w Krakowie. Zadzwonię jutro do konsultantki telefonicznej i spróbuje zapytać, czy można to jakoś rozwiązać. Przelewem, albo Mąż jest teraz w Warszawie, to może tam pojechać i zapłacić na zaś.
Zapewne w czwartek za tydzień.
Dziś będę rozmawiać z dr Lewandowskim po południu. Streszczę Mu wynik monitoringu i umówię się na wizytę w sprawie podpisania dokumentów przed krio. Najkorzystniej dla mnie byłoby w czwartek. Jeśli tak się uda wszystko zorganizować, to jutro po południu jadę pendolino do Warszawy i dołączę do Męża, który będzie tam od rana. Wrócimy razem w czwartek wieczorem, a w piątek rano na accofil. Wezmę urlop na czwartek, a o piątku jeszcze myślę, ale chyba też wezmę urlop na ten dzień.
Myślę, że krio będzie we wtorek 27 .02 (czwarta doba) lub (co jest mniej prawdopodobne) w poniedziałek. Umówię zatem na poniedziałek wlew z intralipidu w Katowicach. Przyjmę go, jeśli transfer będzie rzeczywiście we wtorek. Jeśli transfer będzie w poniedziałek, to z intralipidem nie zdążę i wtedy go olewam.
Mam nie brać ovitrelle, jeśli nie ma problemów z pękaniem jajek. No to nie wezmę. O accofilu nic nie wspomniałam.
Paranoja. Muszę się jak najszybciej wymiksować z tej kliniki.
Rano o godz. 8.00 pojawiłam się u gina w Krakowie, żeby to potwierdzić w usg i żeby podał mi accofil do macicy. Ten ginek namawia mnie na dalsze stosowanie accofilu, tym razem podskórnie, z monitorowaniem poziomu leukocytów. Boje się tego, nie będę tak robić. Na razie trzymam się zdania immunologa dr Paśnika z Łodzi, żeby tylko raz wziąć. Dostałam receptę na dalsze zastrzyki, ale je nie wykupię.
Jeśli chodzi o samo usg, to owulacja potwierdzona, bardzo świeża, więc dziś dzień "0". Endometrium bardzo ładne, nigdy takiego nie miałam - 13,5 mm. Po południu dzwonię do dr Lewandowskiego z novum i umawiamy datę transferu.
Dzień wcześniej intralipid.
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lutego 2018, 18:32
Od dr dostałam do progesteronu tylko fraxiparinę 0,4. Sama sobie dodałam sporo więcej. Na zlecenie immunologa 10 mg encortonu od początku cyklu, dwa razy intralipid, witaminy b metylowe, magnez, Wit D, potas przez sterydy, wapno, no i od dziś 3x scopolan - został mi po poprzednim transferze. No i wlew z accofilu 5 dni temu.
Beta za 9 dni.
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2018, 19:05
Tak sobie już standardowo wybiegam w przyszłość. Myślę, kiedy kolejny transfer. W zamiarze miałam szybko, jeszcze w następnym cyklu, ale teraz stwierdzam, że jednak potrzebuję troszkę czasu. Myślę, że muszę przetrawić to, że kolejny i ostatni zarodek jest z dawcy. I nie chcę sobie "psuć" świąt wielkanocnych. A w kwietniu odpada, bo mamy już wykupiony mały urlopik na rocznicę ślubu. Wypadnie on w czasie, kiedy powinnam 'łapć" dzień owulacji, a ostatnią rzeczą którą chcę robić na takim wyjeździe, to chodzić po ginekologach na usg. Zostaje więc maj. Piękny miesiąc
Wynik już jest, a ja właśnie otworzyłam wino. I żałuję, że nie mogę wypić całego, bo jutro rano do pracy. Zarodki nr 13 o 14 umarły.
Nienawidzę też starać się o dziecko. Nawet, jeśli jakimś cudem się kiedyś uda, nigdy nie zapomnę tych okropnych chwil. Nic mi tego nie wynagrodzi. Jestem wściekła na los.
Prawdopodobnie podejdziemy do ostatniego kriotransferu z tej procedury w maju. Już wim, że to będzie czas do dupy.