Problem jest taki, że czeka mnie jeszcze histeroskopia, a po niej może antybiotyk i w następnym cyklu transfer. Nie mogę brać antybiotyku razem z immunosupresją, a między immunosupresją a antybiotykiem musi minąć min 2 tyg. Tyle samo czasu musi minąć od zakończenia immunosupresji a transferem.
Mam zatem wziąć leki immunologiczne jednak przed histeroskopią. Dr Paśnik powiedział, że nie wpłynie to na wynik zabiegu. Leki mam skończyć 7 dni przed zabiegiem. Potem histeroskopia, ewentualny antybiotyk i następnie transfer w cyklu po histeroskopii. Leki immunosupresjne będą jeszcze działać. Nie minie dwa miesiące.
Histeroskopia była u mnie zaplanowana na 27 czerwca. Ponieważ podczas leczenia immunosupresyjnego mam unikać słońca nie mogę rozpocząć brania leków i ją wtedy wykonać. Immunosupresja wypadałoby wtedy na czas mojego urlopu za granicą. Wszystko zatem przesuwa się o miesiąc. Immunosupresja w pierwszej połowie lipca, histeroskopia pod koniec lipca, kriotransfer na przełomie sierpnia/września.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 maja 2017, 10:12
Doc Paśnik odpisał, że nie zaleca brać w moim przypadku dodatkowo sterydy. Tylko to, co w trakcie immunosupresji, a ona ma działać potem 2 miesiące. Może to kwestia tego, że ja dopiero zacznę cokolwiek brać od niego i chce sprawdzić, jak zareaguje. Chyba zrobię tak, jak docent chce, czyli nie będę brać później encortonu.
Mam nadzieję, że to wszystko przebiegnie tak, jak sobie tu zaplanowałam. Jeśli po histeroskopii wyjdzie konieczność dłuższego leczenia, to immunosupresja pójdzie na marne.
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 maja 2017, 09:44
Jutro dzwonie do prowadzącego.
A czas mam taki, że nie mam ochoty na starania o dziecko. Gdybym miała przynajmniej 5 lat mniej to w tym momencie odłożyłabym to wszystko na te 5 lat właśnie. Mimo mrożaków. Wkurza mnie tylko, że ciągle o tym myślę. To jest bardzo męczące. Zniechęcające. Już chyba tylko że względu na męża to ciągnę.
Po drugie, poszłam do apteki zrealizować recepty na leki immuno i intralipid. Nastawiłam się na dużo kasy, a tu 100 zł za wszystko. Całkiem ok. Jeszcze muszą znaleźć kogoś kto mi ten intralipid poda.
Transfer (patrząc na potencjalny przebieg moich cykli) byłby jednak na przełomie września/października. Histeroskopia zatem pod koniec sierpnia, a leki immuno wezmę w pierwszej połowie sierpnia, żeby potem było tydzień przerwy do histeroskopii. Nie wykluczam dalszych przesunięć. Nie są one spowodowane względami medycznymi.
Zrobię sobie przerwę od forum. Bo to jest forum dla starających się o dziecko, a ja przez najbliższe minimum 3 miesiące nie ma zamiaru o nic się starać.
A więc na jajnikach nie ma torbieli, ani pęcherzyka dominującego. Podejrzewam, że owulacja była dwa dni temu, bo ją czułam. Ciałka żółtego nie było widać, ale nie zauważyłam też, aby lekarka miała wolę go poszukać Endometrium ładne 10 mm, obraz odpowiada drugiej fazie cyklu.
U mnie sytuacja taka, że trochę się ostatnio z mężem nie dogadujemy. Dodatkowo ja trochę kuleję psychicznie, ale to nie z powodu in vitro. Nie mogę się pogodzić z niektórymi decyzjami teściowej, które wedle mojej opinii krzywdzą mojego męża. On twierdzi, że wszystko jest ok, że się cieszy z decyzji swojej matki, ale ja w to do końca nie wierzę. Widzę, że jest pełen obaw. Generalnie teściowa postępuje wyjątkowo egoistycznie i ja nie jestem przyzwyczajona do takich zachowań w mojej rodzinie. Moi rodzice na pierwszym miejscu stawiają dzieci, ich dobro i pomagają jak mogą. Oczywiście robią to rozsądnie, nie zapominając o sobie. U męża tego nie ma. Jest wręcz odwrotnie. Wynika to też stąd, że brak jest w rodzinie męża szczerej rozmowy. Nie ma tam kłamstw, ale też nie ma prawdy. Nie ma po prostu rozmowy na wiele tematów. Tzn, teściowa umie wyartykułować swoje potrzeby i do nich dążyć. Oczywiście rękami innych. Mąż tego nie potrafi. Ale zostawiam to. Już nic nie zmienię. Decyzje zostały podjęte, pewne kroki poczynione i teraz trzeba tylko się z tym pogodzić. Choć jest ciężko.
Nie ma teraz generalnie dobrego gruntu na podejmowanie tematu in vitro, transferu. Ciężko mi to tym razem to przyszło, ale jednak nie podejmę się działań w najbliższym czasie, choć bardzo już tego chcę. Muszę to odsunąć, ale mam nadzieję na jakieś kroki jeszcze w tym roku. Jestem dobrej myśli, powinno się udać
"Umiesz liczyć, licz na siebie"
Od dwóch miesięcy wcielam to w swoje życie. I lepiej mi się żyje... Innym gorzej. Trudno. Mam to gdzieś.
Zadzwoniłam do novum dowiedzieć się, w jakich pakietach mamy zamrożone zarodki - czy pojedynczo, czy w parach. Procedura była w kwietniu, ale ze względu na przerwę w transferach, jakoś się tym nie interesowałam. Wiedziałam tylko, że po "świeżym" transferze pozostały jeszcze 4 zarodki (3 "nasze" i 1 z dawcą nasienia) i miały być mrożone w 3 dobie, nie chciał embriolog trzymać ich do blastki, choć były bardzo ładne.
Wszyscy dookoła powtarzali mi, że ten od dawcy musi być zamrożony osobno i nie będzie mógł być transferowany razem z zarodkiem "naszym", bo tak stanowi Ustawa - musi być jednoznacznie wiadomo, ze ciąża jest w wyniku dawstwa gamet. No i dziś Pani mi mówi, że w papierach jest, iż ten od dawcy jest zamrożony w parze z jednym "naszym"!!!!!! Pytam zatem - jak to możliwe????? Pani się zmieszała i powiedziała, że oddzwoni do mnie kriobiolog, bo może jednak jest błąd w dokumentacji. No ale żeby się nie przejmować, bo ten z dawcy był mrożony jako 7 - komórkowy a nasz 10 - komórkowy, więc przy rozmrożeniu maże jakoś je rozróżnią.
MOŻE???? JAKOŚ????? WTF????? Czekam zatem na ten pieprzony telefon od kriobiologa! I chyba zacznę szukać prawnika.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 września 2017, 10:26
Powiedziałam Mężowi, że to nasze ostatnie in vitro. Powiedziałam to bardzo stanowczo, bo też i taką decyzję podjęłam. W wypadku niepowodzenia w grę wchodzi już tylko adopcja zarodka.
Mam jeszcze komórki, mąż jakieś plemniki też, tylko co z tego. Jeśli nie powiedzie się z tymi zarodkami, które jeszcze mamy zamrożone, to nie widzę już szans powodzenia. Na te ostatnie transfery wyciągamy przecież najcięższe działa, zwłaszcza na ten najbliższy. Immunosupresja, histeroskopia, intralipid, atosiban, mocniejsza heparyna, może neupogen.
Natomiast bardzo zaskoczyła mnie reakcja Męża na moje słowa. Już nie raz mi mówił, jeszcze przed 3. in vitro, a już przed 4. cały czas, żeby może skończyć z tym wszystkim. Że się o mnie boi. A ja ciągle powtarzałam, że przecież teraz się uda. Może tak tylko mówił, a w środku chciał kontynuacji ivf, tak samo jak ja.
Gdy tym razem ja powiedziałam, że już więcej stymulacji nie przejdę, jak zwykle skwitował wszystko słowami, ze zrobimy tak, jak ja chcę. Tylko dlaczego odwrócił wzrok i spuścił głowę????
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 października 2017, 12:59
Czuję dziwne mulenie w żołądku. Niby nie jest to mocne, ale nieprzyjemne. Towarzyszą temu lekkie zawroty głowy. Staram się wtedy coś zjeść i przechodzi. Tylko, że to dzieje się średnio co 2 godziny. Mam wrażenie, że cały czas jem. Nie jem dużo, tyle samo co zawsze, tylko dzielę na więcej porcji. Na razie nie tyje.
W drugim dniu stosowania leków mrowiły mnie wyraźnie końcówki palców u rąk. Czytałam w skutkach ubocznych, że tak może być.
Lepiej mi się oddycha. Czuję to wyraźnie, zwłaszcza wieczorem i rano. Czyli może mam jakiś stan zapalny w zatokach, które leki immuno chwilowo zdusiły. Albo nie reaguje aż tak alergicznie na to nasze cudowne, krakowskie powietrze.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 października 2017, 14:13
Chcę mieć dziecko, ale nie chce mi się o nie starać z "pomocą" klinik, lekarzy i tych wszystkich, którzy się w okół tego kręcą. Tak mi się nie chce, że aż wstyd o tym pisać. Jak już muszę coś zrobić, iść zbadać krew, zrobić wymaz, zaplanować urlop, to mnie skręca. Chora jestem na samą myśl. Mąż aż się dziwi, smuci zarazem. Widzi, że odpuszczam i chyba nie jest z tego zadowolony.
A jak pomyślę, że znów będę musiała zrobić monitoring cyklu z kriotransferem to mam ochotę na cykl sztuczny. Nigdy takiego nie miałam i chyba nie ma takiej potrzeby, ale ja go chcę. Nie mam ochoty łapać tej chwili, kiedy pęcherzyk pęknie. Zwariuję, gdy będę musiała chodzić 4-5 razy na usg. Zwariuję!!!
I jeszcze histeroskopia. Fuck. Zdjąć hybrydy trzeba.
Czy jestem nienormalna? Nie, jestem zajebiście normalna. To ta cała sytuacja, która mnie w życiu spotkała jest nienormalna.
- 500 badania przed histeroskopią i krio,
- 2 000 (minimum)histeroskopia,
- 2 000 transfer,
- 850 atosiban, bo go chcę,
- 600 - 3 wyjazdy do Warszawy (paliwo), na szczęście noclegi free,
- 250 - 400 leki do transferu
- 80 zł - jedno usg w monitoringu cyklu krio, a czasami jest ich 4-5.
Tu już SUMA wynosi 6 200 - 6 700 zł.
A jeszcze gdybym chciała wziąć 2x intralipid w klinice, to wychodzi 900 zł z dojazdem do Katowic. Może jakaś wizyta dodatkowa w klinice za 3 stówki - no mój prowadzący się ceni. Może ten neupogen, może inne cuda wianki i kwiatki. Spokojnie możemy dobić do 8 tysięcy za ten jeden kriotransfer.
Czy jestem z tego faktu szczęśliwa? NIE.
No ale czy można rozpatrywać szczęście kategoriami finansowymi? Oczywiście, że można!!!. Zwłaszcza, gdy kupuje się kota w worku jakim jest in vitro. I nawet jeśli się doczekam dziecka to sobie pomyślę czasem, co można było zrobić za te wszystkie wydane na in vitro pieniądze. W naszym przypadku sporo.
Dzwoniłam umówić się 5 dni temu i już nie było terminu na poniedziałek najbliższy. Miałam dziś dzwonić i upewnić się, czy coś się zwolniło. No i niestety nie. I jeszcze się dowiedziałam, że w środę będę pierwsza. Czyli gdybym zadzwoniła trochę wcześniej, to zapewne udałoby się z poniedziałkiem, ale akurat byłam na konferencji i zadzwoniłam w przerwie, 2 godz. po otwarciu rejestracji Wkurzyłam się.
Mój dr prowadzący nie chce mnie widzieć, dopóki nie będzie wyników histo-pato i histo-chemicznego z tej histeroskopii. Na wyniki czeka się podobno 2 tyg, więc porozmawiam z nim tuż przed okresem. Jeśli w wynikach będzie coś nie tak i nie będę mogła podejść w listopadzie do krio, to wtedy następny możliwy czas jest za 2 miesiące - pod koniec stycznia. Grudzień odpada, bo transfer wypadłby mi 25-26 grudnia, czyli centralnie w święta. Nikt mi wtedy transferu nie zrobi.
Oczywiście przepadnie mi też całe leczenie immunosupresyjne - przeterminuje się.
Do dupy to wszystko.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października 2017, 14:16
I w tych nowych butach mam zamiar wybrać się na histeroskopię. Bo taki mam kaprys. I już. A jak kupię tą drugą parę, to się w nich wybiorę na kriotransfer. Tylko, że one są takie bardziej eleganckie, więc będę odwalona, jak do opery. Te niebieskie folie ochronne, które zakłada się przed wejściem na blok, będą na nich super leżały
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 października 2017, 13:57
Męczyć lekarza o: hegarowanie szyjki, histo-pato, histo-chemia, wyniki najlepiej na cito(tylko pytanie, czy mają coś takiego). Bardzo męczyć o antybiotyki (doksycyklina, metronidazol) i zapytać kiedy zacząć brać przed krio, L4 na 2 dni.
Wyniki badań wycinków będą po około 2 tyg. Mam pozwolenie od Pani w sekretariacie, żeby się po tygodniu codziennie dobijać i dopytywać, czy już są. Powiedziała, że nie będzie się złościć.
Potem mowa o ujściach jajowodow i że budowa macicy ok. Na koniec "... Następnie w sposób typowy we wzierniku dwułyżkowym uchwycono cześć pochwową kulociągiem, wykonano dylatację kanału szyjki do hegara nr 6."
Doxycyclinum 100mg x2 tab. dziennie przez 10 dni.
Pobrano materiał do badań histopatologicznych i histochemicznych. Poprosiłam o wynik na cito. Zrobią co mogą, ale nie wiem ostatecznie na kiedy. Będę tam dzwonić i męczyć.
Macica bardzo bolała mnie na okres zaraz po zabiegu. Dostałam ketonal w kroplowce i przeszło.
znowu się dłuży...ale wit D będzie pięknie podniesiona od słońca :)
znowu się dłuży...ale wit D będzie pięknie podniesiona od słońca :)
znowu się dłuży...ale wit D będzie pięknie podniesiona od słońca :)