X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Demotywator
Dodaj do ulubionych
‹‹ 9 10 11 12 13 ››

18 stycznia 2017, 11:29

Tak informacyjne zapiszę, żeby nie uciekło:
Na samym początku trzeciego cyklu orgametrilem, czyli początek marca, mam się umówić do dr Lewandowskiego na wizytę startową. Będzie ona prawdopodobnie połączona ze scratchingiem endometrium. Umówić mam się nie przez rejestrację, tylko poprosić o konsultację telefoniczną bezpośrednio z Doktorem, ponieważ on sam zapisuje swoje pacjentki.
Na wizytę muszę mieć:
- komplet badań do ivf, zapewne wszystko się przeterminuje, może cytologia nie???
- koniecznie świeży posiew przed rysą,
Na wizycie zapytać o:
- ewentualny antybiotyk na endo,
- czy i kiedy hegarowanie szyjki.

30 stycznia 2017, 22:03

Mamy nowe wyniki seminogramu i posiewu z nasienia. W posiewie czysto, seminogram zły. Było już lepiej, nawet po 14 mln z dobrym ruchem. Teraz wyszło 4 mln, ruch znów gorszy, morfologia 1%. Nawet nie mam siły opisać, jak się mąż podłamał :-( Źle to przyjął. On już tyle poświęcił o nic nie pomaga. Nic.
Idzie jutro zbadać jeszcze hormony. Sporo schudł, zobaczymy czy jakoś to nie wpłynęło na hormony.
Ja oczywiście muszę być silna, ale sama tracę nadzieję, gdy tak się dzieje :-(

1 lutego 2017, 09:34

Po badaniu hormonów męża. Z niepokojących rzeczy to TSH = 3,8 oraz prolaktyna = 30 ng/ml (przy normie do 15,2). Reszta (FSH, LH, testosteron, estradiol) plus morfologia i lipidogram w normie.
Dziś poszedł zbadać pakiet tarczycowy, a w piątek jest zapisany do endokrynologa. W męża rodzinie problemy z tarczycą miał jego dziadek.
Ja idę jutro (3 dc) powtórzyć FSH i LH do procedury marcowej. Teoretycznie zdążę to zrobić w przyszłym cyklu, ale mogę być wtedy poza Krakowem. A w przyszłym tygodniu prolaktyna i też zbadam tarczycę.

2 lutego 2017, 15:03

Mam pierwsze wyniki hormonów. Są całkiem niezłe, jak na mój wiek i przejścia in vitrowe(3 dc):
FSH 8,45 mIU/ml - norma f.pęcherzykowa 3,5-12,5
LH 7,48 mIU/ml - norma f.pęcherzykowa 2,4-12,6

Stosunek LH/FSH bliski 1, więc dobrze.

3 lutego 2017, 13:34

Endokrynolog twierdzi, że Mąż jest zdrowy. Owszem, TSH trochę mogłoby być niższe, ale tragedii nie ma i on uważa, że nie ma po co dawać na to leków. Zrobił usg tarczycy i nie zobaczył zupełnie niczego niepokojącego. Popatrzył też na resztę wyników z hormonów i powiedział, że są super.
Prolaktynę ma zbadać za miesiąc, ale nie na czczo, tylko po śniadaniu, koło 11.00, a jak dotrze do labu, to ma chwilę posiedzieć i poczytać książkę :)

13 lutego 2017, 12:14

Badania, badania, wyniki.

Moja tarczyca super. TSH, FT3, FT4, antyTPO w normie. TSH 1,7 a miesiąc temu było 1,05, więc jest w porządku. Prolaktyna spadła, jest 20, a norma do 23,5. Niżej mi już sama nie spadnie. Generalnie zaczynam czuć napięcie związane ze zbliżającą się procedurą, dużo rozmawiamy z Mężem, więc to prolaktyna jest "dokarmiana" stresem. Z resztą, na to badanie też jechałam zestresowana. Bardzo mi się spieszyło, a w najbliższym laboratorium była kolejka na 2 godziny. Musiałam szybko jechać do innego. I miałam bardzo traumatyczne przeżycie dzień wcześniej. Na szczęście nie dotyczyło to mnie, czy moich najbliższych, ale i tak bardzo się zestresowałam.

28 lutego 2017, 17:18

Wizyta startowa przed 4. in vitro będzie 22 marca. Mam mieć aktualnie badania.

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 marca 2017, 11:59

7 marca 2017, 13:33

Dwa lata odkładałam rozpoczęcie nauki jazdy na nartach. Bo po co, bo może zaraz będę w ciąży i nie poćwiczę, bo sobie jeszcze coś zrobię, ble, ble ble. Więc tak to odkładałam i jeździłam grzecznie na snowboardzie i ciągle zerkałam na narciarzy. Nawet w styczniu się nie zdecydowałam, choć byłam na stoku parę dni.
I w tamtym tygodniu też pojechałam na stok i pomyślałam, że nie ma już co tego odkładać. Wzięłam instruktora na dwa dniu i .... zaczęła się moja kolejna pasja. Taka jestem zła, że już się sezon kończy :) Bardzo mi się spodobało i teraz wiem, że muszę to kontynuować. Oczywiście na desce też jeździłam i jeździć nadal będę.

9 marca 2017, 14:27

Dziś usg cycków, bo się przeterminowało. A z reszty badań to tylko cytologie mam ważną. Pozostałe do zrobienia. Idę jutro do labu i znów zostawię z tysiaka :/

9 marca 2017, 20:47

Tak sobie leżałam na tym usg i myślałam o niewiadomo czym. Babka jeździła mi po piersiach aparatem i sobie przeglądała obraz. Ja ogólna olewka, bo cóż może wyjść. I ona nagle pyta, czy ostatnio była torbiel, bo teraz jest taka mała. A ja na to, że nie było i dalej sobie leżę i myślę opierdołach. Zupełnie na to zdanie nie zareagowałam. Sama nie wiem, jak to możliwe, że można się tak wyłączyć.
Dopiero jak wstałam i lekarka zaczęła klepać w klawiaturę to to do mnie dotarło i zaczęłam wypywać. Na szczęście, to podobno nic niepokojącego.

10 marca 2017, 15:45

I gówno z tego wszystkiego będzie zapewne :(
Zrobiłam dziś wirusówkę. Cytomegalowirus tylko w klasie IgM, bo IgG mam od dawna dodatnie (czyli chorowałam kiedyś). I wyszło mi, że IgM mam teraz dodatnie, chyba. Zawsze były jakieś wartości wpisane, a teraz tylko słowo "reaktywny", a przy innych wirusach "niereaktywny". Nawet nie wiedziałam, że może się to uaktywnić raz jeszcze. Myślałam, że tylko raz można na cmv chorować :(
W poniedziałek powtórzę jeszcze badania w obu klasach. Jak będzie dodatnio, to dzwonię do lekarza.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 marca 2017, 15:41

13 marca 2017, 11:52

Jestem strasznie, strasznie zła. No przecież mogłam się innych rzeczy spodziewać, ale reaktywacji cytomegalii to się nie spodziewałam. Tzn. jeszcze nic nie jest przesądzone. Dziś rano zrobiłam powtórzyłam CMV igm oraz dodatkowo zrobiłam klasę igg i awidność. Wyników jeszcze nie ma.
Ogólnie klasę igg odkąd pierwszy raz zbadałam, czyli w 2013 r., mam dodatnią, czyli kiedyś chorowałam. Jeszcze raz badałam w 2016 r. i była mniejsza, niż 2013 r., ale to nic dziwnego, ponieważ im dalej od choroby, tym igg jest mniej, ale pozostaną dodatnie już zawsze. CMV IgM miałam zawsze ujemne (badane od 2013 r już cztery razy), a tu nagle w piątkowym badaniu REAKTYWNY. Nie robiłam w piątek igg, więc nie wiem, czy podskoczyło. Dowiem się po dzisiejszym badaniu, jak to wygląda.

Jeśli choroba się potwierdzi, to albo jest to reaktywacja wirusa, którego mam, albo zaraziłam się nowym szczepem CMV. Jedno i drugie jest możliwe. Reaktywacja, ponieważ byłam poddawana immunosupresji encortonem, a ponowne zarażenie, to chociażby od mojej bratanicy, która chodzi to przedszkola albo gdziekolwiek.

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 marca 2017, 11:48

13 marca 2017, 13:24

Coraz gorzej. Są już wyniki CMV w klasach IgG i IgM.
W IgM nada reaktywny, a IgG podskoczyło. W 2015 było 127, a dziś jest 142. Nie powinno podskoczyć, gdy nie ma choroby. Jutro rozmawiam z lekarzem prowadzącym i zapewne nie zgodzi się na start. W przyszłym tygodniu idę do lekarza chorób zakaźnych po jakieś leki, żeby się szybciej tego pozbyć.
Dół.

14 marca 2017, 18:30

Jestem po rozmowie z dr Lewandowskim. Lekarz powiedział, że prawdopodobnie jest to aktywacja wirusa, który mam już w sobie. Koniecznie mam sprawdzić, czy IgM maleje, czy nadal rośnie. Musiałam szybko szukać po pracy laboratorium, które robi badanie CMV w klasie IgM ilościowo, a nie jakościowo, jak w diagnostyce, w której badałam się do tego momentu. No i znalazłam Synevo. Pojechałam po pracy i oddałam krew do badania. To samo mam zrobić we wtorek, dzień przed wizytą startową. Jeśli IgM będzie spadać, to zaczynamy. Jeśli rośnie, to na razie przerwa.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2017, 18:25

15 marca 2017, 09:33

Nosz, zaraz oszaleję. W Synevo wynik CMV IgM z wczoraj zdecydowanie negatywny, czyli według tego laboratorium w ogóle nie ma żadnej choroby. Według ich skali choroba zaczyna się od 0,80 a ja mam 0,13 czyli zdecydowanie ujemny. I co teraz, nie wiem. Generalnie trzymam się zaleceń, czyli powtarzam za tydzień we wtorek, a w środę jadę na wizytę startową.

16 marca 2017, 15:03

Mąż był dziś zrobić swoją część badań. Teraz tak myślę, że chyba za późno go zapisałam. Pasuje, żeby wyniki były na tą wizytę startową, a w moim "ukochanym" Macierzyństwie zaczęły się piski, że może nie być do wtorku posiewu i seminogramu, bo tam robił. Bez sensu jechać na te badania do Warszawy, a tu zna miejsce, więc się mniej stresuje.
Wirusologia z labu na pewno będzie, gorzej z moją byłą najukochańszą kliniką. Będę dzwonić tam we wtorek rano i poganiać, żeby wynik był najpóźniej na ten dzień na wieczór.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 marca 2017, 14:57

23 marca 2017, 12:48

Jestem po wizycie. Była to wizyta startowa do 4. in vitro. Spotkanie z lekarzem prowadzącym trwało może 10 min, wszystko szybko, bo ktoś na transfer czekał. Męża trochę to denerwuje, ale ja wiedziałam, że przy tym lekarzu tak będzie. On ma po prostu dużo skomplikowanych przypadków. Miałam usg, wszystko w porządku, a następnie rozpisanie leków na pierwsze 6 dni. Mam zacząć w 2 dc zastrzyki 150j menopuru i 50j puregonu. Okres dostanę prawdopodobnie we wtorek 28.03, więc zacznę się kuć 29.03. Pierwsza wizyta powinna być w 5. dniu stymulacji, ale u mnie będzie to zapewne niedziela. Z tego względu, jeśli tak się właśnie ułoży, to mam przyjechać w poniedziałek, w 6. dniu stymulacji.

Lekarz przychylił się do naszego pomysłu zapłodnienia części jajek nasieniem dawcy. Powiedział, że "gdyby było z 10 jajek, to 3-4 można poświęcić na to". Dlatego też dostałam znów sporą jak na mnie dawkę leków, aby te jajka były, choć już nie tak dużą jak ostatnim razem. Lekarz zastrzegł jednocześnie, że może to znów doprowadzić do tego, że nie będzie świeżego transferu, ale jeśli zależy nam do większej ilości jajek, to nie ma innego wyboru. Oczywiście wszystko zrobimy tak, aby nie rzutowało to na jakość jajek.

Od 3 kwietnia będę w Warszawie, prawdopodobnie do samego transferu, więc około 10-12 dni. Mąż w tym czasie, pomiędzy wizytami w klinice, będzie pracował w warszawskim oddziale firmy. Jeszcze nie wiem, jak kierowniczka zareaguje na to, że potrzebuję urlop 3-7 kwietnia. Nic jej nie mówiłam. Ostatnio nie dostałam L4 na czas stymulacji, tylko dopiero od punkcji. Może ten lekarz mi da... nie wiem, nie pytałam. Po prostu nie zdążyłam na wizycie.

Aby wyszło taniej za leki, ponieważ nie mam już dofinansowania, dostałam mnóstwo małych fiolek leków, które muszę ze sobą mieszać, kłuć się kilka razy :/ To akurat będzie mało fajne, ale podobno tym sposobem zaoszczędziłam sporo pieniędzy.

Najgorsze było na koniec. Lekarz zarządził dwa scratchingi, tj. jeden był wczoraj, a drugi będzie w sobotę. Musimy zatem jechać do Warszawy jeszcze raz. A sam scratching tym razem dość mocno bolał. Jeszcze dziś czasami mnie zaboli, jak na okres. Plamię trochę. Ja nie wiem, jak ja to zniosę po raz drugi.

23 marca 2017, 12:56

I jeszcze jedno. Znów mamy więcej nasionek :) Jeszcze 2 miesiące temu było 4 mln, a teraz jest 14 mln :) i całkiem niezły ruch. No, ale do ideału nadal daleko.

24 marca 2017, 10:40

Z urlopem może nie będzie źle. Zagadałam z kierowniczką, że potrzebuję na trzy dni 3-5 kwietnia. Brzmi to lepiej, niż cały tydzień :)Mam nadzieję, że lekarz wypisze mi L4 od 6 kwietnia mimo, że punkcja będzie raczej 3-4 dni później. Będę go bardzo, bardzo prosić.

26 marca 2017, 19:47

Byłam wczoraj na drugim scratchingu. Bolało dużo mniej niż w środę, więc z tego bardzo się cieszę. Był to jeden z droższych scratchingów w Polsce :-P Sam zabieg 270, nocleg z piątku na sobotę w Warszawie 200, paliwo 180. Musiałam mieć ten scratching jak najwcześniej rano, mniejsza z tym dlaczego, więc byłam na 8.00 rano w klinice. Gdyby nie nocleg to musielibyśmy wyjechać z domu o 4 rano. Dla nas niewykonalne :-) Poza tym, zaraz po zabiegu wracaliśmy szybko do domu. Można było sobie to darować, ale Mąż mój powiedział żeby "choć raz zrobić tak, jak lekarze chcą, a nie ciągle kombinować" :-)
Ale dowiedziałam się jednej ważnej rzeczy od lekarza, który robił mi zabieg. Twierdzi on, że Ustawa zabrania częściowego zapłodnienia jajek dawcą, a reszta materiał własny. Że niby albo wszystko własne, albo dawca. Mój lekarz prowadzący powiedział, że nie można tylko na raz podawać zarodków w jednym transferze, gdzie jeden jest z własnego materiału, a drugi z udziałem dawcy. Który się myli, nie wiem. Generalnie nie przejęłam się tym za bardzo. Nie zależy mi jakoś specjalnie na dawcy. Coraz więcej lekarzy mówi, że owszem, parametry nasienia są złe do zapłodnienia naturalnego. Niemniej jednak zarodki są ładne i to, że się nie przyjmują jest raczej moją winą. Macica albo imminologia.
‹‹ 9 10 11 12 13 ››