Przygotowałam całe mieszkanko na przyszłotygodniowe nic-nie-robienie. Weekend za to będzie aktywny, ale rozsądnie.
I jeszcze jedno. Dr powiedziała, że przez przypadek wpisała mi w kartotekę pozytywną betę I to jak pozytywną. Ponad 29tys.
Patrząc po mojej owulacji w tym cyklu, to małpiszcze powinno przybyć wcześniej, ponieważ już w niedzielę. To wtedy bety nie zrobię.
W tym roku już nic nie robię w temacie. Nie mam ochoty, mamy inne wydatki, nie mam urlopu, nie uda się i tak.
Taki wstępny, mglisty plan to maj 2017. Nie wcześniej. Za to od stycznia-lutego może jakaś wstępna diagnostyka. Ale jakiekolwiek kłucie się to dopiero maj, nie wcześniej.
Jeśli chodzi o diagnostykę, to na tapetę wchodzą dwa hasła: immunologia i endometrium.
Immunologia - styczeń, zapewne kierunek Łódź, bo tu trzeba ostro działać. Przed wizytą ja już nic nie zbadam. Zabiorę swoje wyniki badań, a trochę ich już jest oraz ksero kartoteki z Provity. Mąż w styczniu zrobi sprawdzający seminogram, MAR-test i ASA z krwi. Mąż przeciwciał przeciwplemnikowych nigdy nie badał. Zostało to pominięte ponieważ nie jest to badanie pod IVF. Niemniej jednak dla immunologa może być cenne. I z takim kompletem badań pojedziemy dokonać... następnych badań zapewne.
Endometrium - w sumie nie wiem co, ale czuję, że coś tu jest nie tak. To pytanie do nowego lekarza prowadzącego. Nawet jeśli zostaniemy w novum, to lekarz prowadzący do wymiany. Może biopsja, histopato, histochemia. Niektóre zapisy z poprzedniego badania mojego endo podczas histetoskopii mi się nie podobają. Lekarka je widziała i stwierdziła, że są ok. No ale są w histopato stwierdzenia "fragmenty polipowate". Polipowate to raczej nie jest dobre dla ciąży. Trzeba też porozmawiać o grubości endo. W cyklach stymulowanch dochodzi do 12mm, ale tak na co dzień, to zazwyczaj 9mm. Szału nie ma.
Jajka i plemniki zostają nasze.
Zarodki genetycznie nie będziemy badać.
Trochę obawiałam się tego spotkania. Po pierwsze, nie wiedziałam, czy coś wniesie, a my jechaliśmy specjalnie tylko na tą konsultację do Warszawy. Po drugie, obawiałam się, że dr powie, iż nie jesteśmy dla niego parą z problemami. Dr powitał nas szerokim uśmiechem i słowami "szkoda, że się wcześniej nie spotkaliśmy". Od razu poczułam, że siedzę w dobrym miejscu.
Pan dr bardzo skupił się na mnie, o Mężu wiele rozmowy nie było. Ważne, że są plemniki. Dodał tylko, że od 2 miesięcy mają w novum maszynę do dodatkowej selekcji plemników i on rekomenduje przy następnym in vitro skorzystanie z niej. Powiedzieliśmy, że nie ma najmniejszego problemu, choć pojęcia nie mam, ile to nas będzie kosztowało. Mąż ma zalecenie, aby nadal o siebie dbać, nie przytyć, umiarkowany sport i zbadać nasienie w styczniu, skoro teraz brał antybiotyki na zapalenie w zębie.
Jakiegoś szerokiego, wstępnego wywiadu nie było. Dr był przygotowany, czytał naszą kartotekę wcześniej. Był tam opis wszystkich naszych poprzednich procedur, ponieważ mieliśmy dokładny wywiad z lekarką, gdy przeszliśmy do novum. Stwierdził, że bardzo blado wypadają dwie pierwsze icsi z naszej pierwszej kliniki z Krakowa w porównaniu z procedurą, którą właśnie zakończyliśmy w novum. Oczywiście dorzuciłam tu komentarz, ale nie robiłam tego złośliwie, tylko po to, aby obraz sytuacji był jasny, że procedura w novum była przeprowadzana na znacznie lepszych parametrach nasienia. Że Mąż był po 9-miesięcznej przerwie zawodowej, dużo wtedy schudł itp. Dr powiedział tu, że niestety mogłam już stracić moje najlepsze jajka podczas poprzednich procedur, ale nie jest jeszcze sprawa stracona.
Następnie dr upewnił się, że mamy przebadaną genetykę i tu jest w porządku. Interesowały do głównie kariotypy i V-Leiden u mnie. Podpytaliśmy o immunologię. Z wypowiedzi zrozumiałam, że dr nie jest zupełnym przeciwnikiem leczenia immuno, ale dla niego pod tym kątem ważne są przypadki poronień, a ja ich nie miałam. Zapytał też, czy badałam insulinę. No wiec odpowiedziałam, że nigdy, tylko glukozę. Mam zalecenie zbadać insulinę, glukozę i prolaktynę na czczo w 12 dniu następnego cyklu. A skąd ta prolaktyna?. A stąd, że zbadałam ją dzień przed wyjazdem do Warszawy i okazało się, że mam ją podniesioną. Myślę, że to kwestia opisana przeze mnie w poprzednim wpisie, czyli po odstawieniu encortonu. Norma jest do 23, a ja mam 28, więc nie jest to znaczne przekroczenie. Osobiście myślę, że ta prolaktyna już mi trochę spadła, bo piersi mnie nie bolą. Na razie mam nic nie brać na tą prolaktynę, tylko zbadać ją za 3 tyg. z tą insuliną. Jeśli nadal będzie przekroczenie, to wtedy dostanę na nią tabletki i dr zaleca wtedy wizytę u endokrynologa.
Kolejne ważne pytanie było o histeroskopię. Bardzo na to czekałam. Siedziałam z opisem badania histopatologicznego wycinka endometrium w ręce od początku spotkania. Podałam go doktorowi i mówię, że niepokoją mnie te opisy w stylu "fragmenty polipowate". Dr nad tym dłużej się zatrzymał. Powiedział, że niekoniecznie jest to coś groźnego, ale z drugiej strony nie każdy ma taki opis, więc jednak może być coś na rzeczy. Że powody mogą być dwa: przerosty endometrium lub zapalenie. I teraz trzeba stwierdzić co. Kiedy dodałam, że w momencie wykonywania histeroskopii byłam na tabletkach antykoncepcyjnych, to dr stwierdził, że to może przemawiać bardziej za zapaleniem endo, ponieważ podczas brania tabletek anty przerosty endo są blokowane. Doktor zapisał sobie od razu, że porozmawia w przyszłym tygodniu z dr Dońcem, który robił mi histeroskopię w novum, w tej sprawie. Dodał, że może skończyć się tak, iż od razu założą, że mam jakieś zapalenie i dadzą mi profilaktycznie antybiotyk przed kolejną procedurą. Dla mnie było to trochę dziwne, że tak bez badania od razu antybiotyk, ale nie powiedziałam w sumie o tym. Doktor zapytał, kiedy myślimy podejść do kolejnego in vitro. Powiedzieliśmy, że myślimy o kwietniu - maju. Na to doktor stwierdził, że lepszy będzie marzec bo on ma dużo ciąż ze stymulacji w marcu. Powiedzieliśmy, że marzec też może być Po tym powiedział, że skoro jest jeszcze kilka miesięcy i jeśli ustalą tak z dr Dońcem, to będę brać przez 3-4 najbliższe cykle orgametril w dniach 15-24 dc w ilości 2 razy po 1 tabletce. Ma to za zadanie "tłumienie" endometrium do czasu kolejnej procedury. A przed procedurą ten antybiotyk na ewentualne zapalenie. Doktor dodał też, że po tych konsultacjach z dr Dońcem może również zaistnieć konieczność powtórzenia histeroskopii.
Ja już brałam orgametril po przestymulowaniu w trzeciej procedurze i wyskakiwała mi wtedy pokrzywka na kostkach. Niestety równolegle brałam również szereg innych leków, m.in. dostinex i fraxiparinę i nie wiem do końca, na co było to uczulenie. Powiedział o tym. Dr stwierdził, że jeśli wyjdzie mi ta wysypka, to od razu mam dzwonić i zmienią mi ten lek na inny.
Opisałam Doktorowi jeszcze jedną sprawę. Miałam tak podczas ostatniej miesiączki, jak również podczas miesiączki po ostatniej stymulacji, gdzie doszło do odroczenia transferu. W drugim dniu miesiączki dostałam krótkich, kilkusekundowych, ale bardzo silnych skurczy macicy. Po tych skurczach wypadają ze mnie bardzo duże fragmenty błony (5-3 cm). Są grube, miejscami białe, nie są to skrzepy krwi typowe. Dr powiedział, że ból może świadczyć o tym, że mam bardzo wąską szyjkę macicy i te skurcze są spowodowane tym, że nie mogą się te fragmenty błony przez nią wydostać. Tymi skurczami macica stara się je wypchnąć. Zaniepokoił Doktora fakt, że te błony są miejscami białe, bo to może świadczyć o tym, że złuszcza się nie tylko to, co powinno się złuszczać podczas miesiączki, ale coś głębiej, co nie powinno. Powiedział również, że może mnie czekać zabieg hegarowania (poszerzania) ujścia szyjki macicy. Jest to podobno o tyle istotne, że przy wąskim ujściu jest ono podrażniane podczas transferów, a to powoduje skurcze macicy. Nie wiedziałam o tym. Hegarowanie ma być wykonane cykl przed transferem z rysą endometrum lub podczas ewentualnej dodatkowej histeroskopii, która załatwi wszystko na raz.
Doszliśmy do etapu usg. No i się zaczęło. Dr powiedział, że tą szyjkę mam strasznie zmasakrowaną. Tymi wszystkimi zabiegami i widać, że miałam wymrażaną nadżerkę (bo miałam 13 lat temu). Na usg było widać, że w szyjce mam "dziurę". No tak to nazwał doktor. Nie wiem, czy mam to traktować jaką taką dziurę na wylot, czy jakoś inaczej. Wolałam nie dopytywać, bo mnie to przeraziło. Dr powiedział, że ta dziura myli plemniki. Fuck!!! Masakra jakaś. Potem macica. Dramat kolejny. Tyłozgięcie (to już wiadomo od dawna), ale również bardzo mocno wykrzywiona w lewo. Nigdy żaden lekarz nie robił z tego wielkiego problemu, ale dr zrobił. Bo szyjka wąska i dziurawa a do tego macica bardzo wykrzywiona. Poza tym endometruim ładne, nie było mowy o endometriozie. Przeszliśmy do jajników. Prawy małe pęcherzyki, a na lewym niepęknięty 21mm pęcherzyk!!! Nigdy (a miałam z 10 monitoringów) nie było sytuacji, aby mi pęcherzyk nie pękł. Tym bardziej przemawia to, za nagłym skokiem prolaktyny po odstawieniu sterydu. Dr powiedział, że jeśli nie zaobserwowano u mnie niepękającego jaja, to traktujemy to jako wyjątek i nic nie robimy. Mam zrobić u siebie usg po najbliższej @, czy pęcherzyk na pewno się wchłoną. A gdy się ubierała, to doktor wyszedł z pokoju usg do gabinetu, gdzie czekał Mąż i powiedział mu, że z taką budową macicy to raczej nie ma szans na naturalna ciążę A gdy ja wróciłam do gabinetu, to powiedział mi, że w takiej sytuacji to on sam będzie mi wykonywał transfery.
Reasumując:
1. W przyszły tygodniu będzie telefon od Doktora, co ustalił z dr Dońcem, czy leczenie, czy histeroskopia. jak z orgametrilem, ewentualnym antybiotykiem itp.
2. Po okresie mam zrobić usg, czy pęcherzyka niepękniętego nie ma.
3. W 12 dniu następnego cyklu zbadać na czczo insulinę, glukozę i prolaktynę. Zadzwonić z wynikami.
4. Mąż ma zrobić seminogram w styczniu.
Jeszcze takie były ustalenia, że będę szła teraz protokołem krótkim z antagonistą. Stymulacja menopurem i tylko to.
A na wyjściu dr mówił, że myśli w naszym przypadku o choć częściowym dawstwie, ale na razie tego nie przesądza. Zapytałam Go, z której strony to dawstwo miałoby być. Odpowiedział, że po str męskiej.
Doktor dodał, że coraz większym podejrzanym jest teraz endometrim i dlatego nie przesadza od razu dawstwa.
Jeszcze tu pewnie coś dopisze, ponieważ ciągle się coś przypomina.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2016, 10:12
Zadzwonię w poniedziałek do dr Lewandowskiego, żeby podpytać, co dalej. Czy brać ten orgametril, czy nie i jaki jest dalej plan.
Za dwa dni idę na usg, aby sprawdzić, czy pęcherzyk się wchłoną. Za tydzień badam insulinę, glukozę i prolaktynę.
W ostatnim cyklu z orgametrilem mam się zgłosić do dr na rysę endometrium. Wtedy też dr zadecyduje, czy konieczne jest poszerzanie szyjki. Jeśli będzie to potrzebne, to odbędzie się podczas stymulacji.
Nie dopytałam, co z antybiotykiem. Czy będę go brać profilaktycznie, czy nie. Na konsultacji zrozumiałam, że brałabym go ewentualnie blisko stymulacji, wiec gdy pojadę na rysę, to to ustalimy.
Zatem, punkcja i transfer najwcześniej w połowie maja 2017.
Jutro zadzwonię do dr Lewandowskiego podpytać, co z tym robić.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 listopada 2016, 12:15
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2016, 08:19
Idę do tego przystojnego lekarza
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 listopada 2016, 13:44
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 listopada 2016, 17:21
- może skuszę się w styczniowym cyklu na rozpoczęcie brania orgametrilu. Zależy kiedy przyjdzie małpiszcze. Nie chcę mieć punkcji czy transferu w święta wielkanocne. Jeśli małpa zjawi się na samym początku stycznia, to jest szansa, że się wyrobię.
I wtedy orgametril przez trzy cykle, wizyta startowa ze scratchingiem w drugiej połowie marca, start protokołu krótkiego.
- muszę w styczniu zbadać prolaktynę!!!!
- mężuś między, powiedzmy, 9-13 stycznia na seminogram!!!!.
Żegnam się z pamiętnikiem na miesiąc zapewne , ale ogólnie będę zaglądać.
Mam jeszcze trochę lat do czterdziestki. Przestałam zarzekać się, kiedy skończymy się starać z pomocą lekarzy. Nawet nie jest tak, że ja tego potrzebuję, choć pewnie tak. Tej świadomości, że ciągle jest szansa, że jeszcze nic straconego. To mój Mąż bardzo potrzebuje takiej świadomości. On to tak przeżywa. Cały czas żyje z przeświadczeniem, że to wszystko jego wina, a przecież to nie jest do końca przesądzone. Bardzo się z tym męczy. Do tego stopnia, że coraz częściej mówi o dawcy nasienia. Jak już chyba pisałam, nosiłam się z zamiarem zaproponowania mu, abyśmy zapłodnili część jajek z najbliższej procedury nasieniem dawcy. Porozmawialiśmy o tym ostatnio. On tak mało wie na ten temat i przez to ma zły obraz sytuacji. Wytłumaczyłam mu, że to nie wygląda tak, że biorą pierwsze lepsze nasienie, ale jest ono trochę "dobierane" pod konkretną parę. Tzn tak słyszałam, że pod kątem grupy krwi, koloru włosów itp., choć sama muszę się w tym doszkolić.
w tym miesiącu zacznę przyjmować orgametril.
Dziś w nocy nie mogłam spać. Trochę przez katar, trochę przez leki na niego. Koło północy poczułam wyraźnie ból owulacyjny, więc jestem zapewne w trakcie jajkowania. No i dobrze, bo od jutra zaczynam orgametril. Pytałam kiedyś lekarza, co będzie, jeśli ja już zacznę orgametril, a będę jeszcze przed owulacją. Zadrzają mi się owulacje w 15 czy 16 dc, a orgametril mam brać od 15 dc. Odpowiedź była taka, że jeśli to będzie zaraz przed owulką, to lek nie powinien jej zatrzymać. No , mam nadzieję. W tym miesiącu raczej nie ma takiego zagrożenia. Zobaczymy, jak będzie w kolejnych dwóch. Generalnie biorę inofem, żeby trochę wspomóc sprawę. Niby mam regularne cykle, ale inofem je fajnie podkręca. Owulację doskonale wyczuwam no i śluz lepszy, znacznie lepszy.
Trzymam kciuki i nie puszczam:*
Świetnie nastawienie! Tak trzymaj.
trzymam kiuki za dzisiaj !:)
trzymam kiuki za dzisiaj !:)
trzymam mocno kciuki !!!! powodzenia. RELAX !!!
trzymam mocno kciuki !!!! powodzenia. RELAX !!!