X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Demotywator
Dodaj do ulubionych
‹‹ 12 13 14 15 16

8 maja 2018, 10:29

6.05 - 1 dc;
11.05 - usg piersi;
16.05 - usg monitoring nr 1;
17.05 - ovitrelle około 19.00???? albo dzień później
18.05 - usg monitoring nr 2;
19.05 - Novum godz 11.00, podpisane dokumentów przed rozmrożeniem zarodka, usg monitoring nr 3. Mam nadzieję, że już nie będzie pęcherzyka;
23.05 - 4 dpo zapewne crio, choć mam przeczucie, że tym razem do niego nie dojdzie.
30.05 - beta. Szybko, ale mam plany na długi weekend. Ciężkie fizycznie.

16 maja 2018, 20:00

Monitoring nr 1 - 11 dc: endometrium 8,9 mm, lewy jajnik czysty, prawy jajnik pęcherzyk dominujący 19 mm. Wszystko gra.
Jutro koło 18.00 zastrzyknę sobie ovitrelle, który sobie sama zaordynowałam. Leży w lodówce od czasu poprzedniego krio, to po co ma się zmarnować.

17 maja 2018, 17:48

A zadzwoniłam sobie do novum do dr Lewandowskiego. Stwierdziłam, że może wypada tak sobie z lekarzem prowadzącym porozmawiać. No niby podchodzę do kriotransferu, to może chciałby wiedzieć... No więc, przedstawiała Mu mój plan, dr L stwierdził, że jest ok i że dodałbym tylko jutro gorącą kąpiel i szklaneczkę koniaku :P Chyba chodzi o to, żeby pecherzyk na pewno pękł. No nic Mu nie wspomniałam o ovitrelle. I tak powiedziałby, żeby nie brać, bo natura najlepsza. Nie lubię koniaku.

21 maja 2018, 21:47

W sobotnim usg w novum peęcherzyk miał 24mm. W niedzielę lekarz w Krakowie z polecenia lekarki z novum stwierdził, że pecherzyk nie pękł, tylko zaczął się wchłananiać. Miał wymiary 18x8 mm, endo 10mm, zero płynu po owulacji. Myślałam, że już w zasadzie pozamiatane i trzeba przesunąć wszystko o 2 miesiące. Załamka.
Zadzwoniłam dziś do dr Lewandowskiego. On niczego nie odwołał tyko kazał zbadać na szybko progesteron i jeszcze dziś wieczorem dzwonić. A było już po 17.00. Na szczęście pomocna okazała się moja poprzednia klinika. Zrobili mi to badanie w 45 min. Ekstra. Progesteron okazał się mocno podniesiony. Dr L powiedział, że pecherzyk się zluteinizował i wszystko jest ok. Transfer w czwartek.

22 maja 2018, 10:50

Właśnie zagłębiłam temat "zluteinizowanego" pęcherzyka. To znaczy, że mam LUF. Tzn niekoniecznie mam go zawsze, ale w tym cyklu tak. Jestem pełna obaw, czy w takim cyklu należy robić kriotransfer. Niby wyszukałam, że robi się w takim przypadku krio, tylko ważna jest suplementacja progesteronu, bo może wystąpić niedomoga lutealna. Coś, jak na cyklu sztucznym. Ja badałam ten progesteron wczoraj i miałam dość wysoki 10,9 ng/ml, czyli mocno "pozytywny. Do momentu tego badania nie suplementowałam progesteronu, więc jest to mój "własny" z organizmu. Po badaniu zaczęłam go ostro suplementować: 2x1 lutinus i 3x2 luteiny pod język na dobę. Niby przy LUF endometrium przygotowuje się tak samo, jak przy cyklu z owulacją...
Bosz, mam takie mieszane uczucia do tego wszystkiego. Muszę zaufać dr Lewandowskiemu.

Mąż gadał coś wczoraj o adopcji zarodka...

24 maja 2018, 13:59

Zarodek sama nie wiem, czy jest ładny. Raczej nie bardzo. Widzę sporo fragnentacji.
A po transferze doktor powiedział "niech już Pani w końcu będzie w ciąży". I wyszedł. Nie było to powiedziane złośliwie, no cały dr Zamora. Skoro cokolwiek powiedział, to i tak zaliczam to na plus.

24 maja 2018, 14:01

Transfer o dziwo się odbył i to nawet bez żadnej "afery". Dziwne to w naszym przypadku. Choć nowości były, a jak.
Po pierwsze pokazałam doktorowi wykonującej mój transfer wynik hormonów z wczorajszego ranka - progesteronu i estriadiolu. Naczytalam się wszystkiego o LUF i stwierdziłam, że lepiej sprawdzić. Wyniki były całkiem spoko, patrząc na normy, ale wolałam się upewnić. Doktor był zaskoczony, że mam te badania i nic z tym na początku nie chciał robić. Zapytał tylko skąd pomysł na ich zrobienie. Powiedziałam mu o przypuszczeniach dr Lewandowskiego o luteinizacji pęcherzyka. On tylko na to "acha".
Następnie poszliśmy do pokoju transferowego. Gdy doktor zobaczył zarodek na ekranie, od razu zapytał Panią embriolog, czy nie dałoby się naciąć otoczki. Ja zaczełam potwierdzać, że jeśli można, to chcemy. No i tu właśnie nowość, że o raz pierwszy w novum miałam to nacięcie.
Przeszliśmy do transferu. Doktor stwierdził, że endometrium niby ok 8-9mm, ale mogłoby być lepsze i dokładamy 2x1 estrofem na dobę. To ta kolejna nowość.
No i dostałam antybiotyk na 5 dni. Niby przez to nacięcie otoczki. Nie wiedziałam, że wtedy dają antybiotyk.

29 maja 2018, 07:53

Nic z tego nie będzie. Ja to czuję.

30 maja 2018, 15:27

Dziś wyników bety nie będzie. Zrobię ją w piątek. Transfer przesunął mi się o jeden dzień w stosunku do planów, no i dziś jeszcze wynik nie byłby wiarygodny.
Musiałam przez to wszystko zmienić plany na weekend. Mąż mi kazał. Więc zamiast na kajakach będę w pracy lub w domu. Na rowerze też zabronił mi jeździć. Bosko :(

1 czerwca 2018, 17:25

Po raz dziesiąty napiszę to samo. Beta negatywna.
Mogę teraz trochę odpocząć od tematu starań. Mąż mi obiecał, że przez jakiś czas nie będę musiala robić żadnych ruchów w tym temacie. Wie, że jest mi to potrzebne i on to uszanuje.
Nie mam pomysłu na to, co dalej. Nie chcę też, żeby ktoś mi takie pomysły podsuwał. Potrzebuję spokoju.

6 sierpnia 2018, 08:06

Czasami dzieją się małe cuda. Mi się taki przydarzył, choć trwał tylko kilka dni.
Jak już nie raz wspominałam, jestem z tych kobiet, które doskonale czują, kiedy mają owulację. W 17 dpo zmartwiona, że nie mam okresu, zrobiłam betę. Wynik pozytywny, choć bardzo malutki - 8. Od razu wiedziałam, że na 99.99% będzie ciąża biochemiczna. I tak właśnie było. Jak tylko skończy się krwawieni, pójdę do jakiegoś ginekologa sprawdzić, czy tam w środku wszystko jest ok.

Nie nastawiam się na nic. Nie potrzebuję haseł typu "skoro raz się udało, to znaczy, że się uda". Doskonale wiem, że nie musi się nic nigdy udać. Będzie, jak ma być. Do kliniki na pewno się nie wybieram.

5 listopada 2018, 14:38

Skoro zostałam wywołana :) to napiszę tylko tyle, że nie mam o czy pisać w kwestii starań...
Niepowodzenie czwartej procedury zmieniło moje myślenie na temat starań o dzieciaczka. Jak już pisałam, zapragnęłam spokoju, którego przez ostatnie 5 lat nie miałam ze względu na ivf.
Nie okłamujmy się, zawsze mam z tyłu głowy myśl, że wciąż się nie udało i zapewne nigdy nie uda. Z drugiej strony uzmysłowiłam sobie, że życie nie polega tylko na staraniach. Jest wiele, bardzo wiele innych spraw, które należy załatwić, przeżyć, kupić, a podczas starań z pomocą kliniki nie ma na to czasu, pieniędzy albo ochoty. Teraz jest z tym łatwej. Nie waham się kupić biletów lotniczych 3-4 miesiące do przodu, czy na jakiś super koncert, który będzie za kilka miesięcy. Prawie w ogóle nie sprzeczam się z mężem, a jeśli już, to o jakieś kompletne głupstwa. Spędzamy miło czas, troszczymy się o siebie i sobie dogadzamy :)
Absolutnie nie wiem czy, a jeśli tak to kiedy wybierzemy się do jakiejkolwiek kliniki. Ja już nie wiedzę sensu, więc zrobię to tylko na prośbę męża. Mąż mój bardzo się już o mnie boi. Nie chce, żebym była poddawana jakimkolwiek zabiegom, więc koło się zamyka.
Jeśli ktoś to jeszcze czyta, to serdecznie pozdrawiam i życzę każdej z Was dużo szczęścia. Jeśli "coś się zadzieje" to na pewno napiszę, ale zapewne upłynie trochę czasu..

8 listopada 2018, 08:33

Dziękuję Dziewczyny. To bardzo miłe, co piszecie :)
‹‹ 12 13 14 15 16