@ przyszła jak zwykle bardzo o czasie, tak jakby nic specjalnego w cyklu się nie działo. Oczywiście nie narzekam, bo nie dość, że się IVF nie udało, to jeszcze jakby mi @ miała psikusy robić, to byłoby niefajnie.
1 października byłam z M oddać krew na badanie kariotypu - robimy go na własną rękę, choć może po nieudanej próbie IVF doktorek o tym wspomni jutro. No to mu powiem, że już załatwiliśmy sami.
Dodatkowo zamówiłam w INVICTA dwa panele badań genetycznych - niepłodność męska i niepłodność żeńska - oba po 199 zł w promocji. Dziś kurier przywiezie zestawy do badań, szybko je odeślemy i myślę, że wyniki będą równo z wynikami badań kariotypów (na nie czeka się dłużej).
Jak już będą wszystkie wyniki, to umówimy się do genetyka na rozmowę. No i mam nadzieję, że powie nam, że wszystko ok.
Ogólnie nastawienie mam dobre na razie. Nie zraziłam się. Już teraz wiem, jak to wszystko wygląda, więc może uda mi się następnym razem powstrzymać negatywne emocje, które opanowały mnie przy tej pierwszej próbie. Poproszę też doktorka o jakieś leki uspokajające przy drugim podejściu.
USG było, jajniki trochę są rozjechane, ale obraz jest w normie, jeśli chodzi o kwestię, że miałam punkcję.
Lekarz zalecił 3 miesiące przerwy między kolejną stymulacją, ale ja zrobię 4 miesiące, bo chcę, żeby było po okresie Świątecznym i Noworocznym. Jeśli cykle będą wyglądały jak zawsze, to rozpocznę stymulację kolo połowy stycznia 2015.
Czuje, ze to będzie dobry rok Zawsze lata nieparzyste są dla nas lepsze.
Czekamy na wyniki genetyki. Jeśli byłoby coś nie tak, to mamy przyjść z wynikami do kliniki jak najszybciej, a jeśli wszystko będzie w porządku to dopiero w styczniu.
Mam jeszcze dodatkowo zrobić przeciwciała antykardiolipidowe i przeciwciała jądrowe.
Wiec wychodzi na to, że mój organizm nie odrzuca zarodka - dzidziola , gdy już jest w macicy.
Teraz czekamy nadal na genetykę. Wyjaśni się wszystko pod koniec października.
Mężuś jak na razie AZF i CFTR prawidłowe.
Ja:
- Detekcja mutacji G20210A w genie Promtrombiny – czynnik krzepnięcia II (prawidłowe)
- Detekcja mutacji Leiden w genie Proakceleryny – czynnik V Leiden (prawidłowe)
- Detekcja polimorfizmu w genie MTHFR: A1289C (prawidłowe), a C677T (NIEPRAWIDŁOWE).
Podobno nieprawidłowe MTHFR C677T nie jest jakąś wielką tragedią, ale mimo wszystko jestem umówiona na wizytę u genetyka na 6 listopada do Katowic.
Dziś wydałam oczywiście kasę na badania:
- tarczyca pakiet,
- prolaktyna
- testosteron i DHEA SO4
- no i ze względu na nieprawidłowości opisane powyżej - poziom homocysteiny.
Kariotypów jeszcze nie ma. Dzwoniłam do laboratorium i mówiłam, że muszę je mieć najpóźniej w środę 5 listopada. Przecież muszę je zabrać do genetyka.
Wszystkie ostatnie badania z krwi również w porządku.
Okazało się, że mam dość dobry poziom homocysteiny - 6,2. Dobry poziom to max 12, wiec jestem w połowie. Z racji tego odwolalam genetyka, bo nie miałoby to sensu. Tą nieprawidłowość w genie MTHFR ma 40% populacji podobno i dopóki nie podnosi poziomu homocysteiny, to nic się z tym nie robi. Jedynie po transferze może lekarz zalecić leki typu heparyna lub acard.
W takim razie moja następna wizyta w klinice około 8 grudnia.
Prowadzę nadal wykresy na OvuF, ale nie tak skrupulatnie. Zaznaczam tylko małpę, leki, wizyty w klinice, badania i bóle jajników i przypuszczalne owulacje. Nie mierzę temperatury i nie zaznaczam innych objawów. Nawet załapałam się na tym, że przestałam tytułować wykresy jako następny "cykl starań" tylko "cykl".
Rozmawiałam z mężem o tym, jak widzimy te nasze dalsze "starania" z pomocą IVF. Chyba zrobimy tak, że teraz podejmiemy tą drugą próbę refundowaną i jak się nie uda, to przeniosę się do Warszawy, albo nawet Białegostoku. Zrobimy tam podejście, ale raczej w trybie komercyjnym. Olejemy tą trzecią próbę refundowaną.
Na komercyjne podejście nie będę musiała czekać w kolejce. Poza tym będę mogła korzystać z dodatkowych usług towarzyszącym IVF, czyli kleje, leki antyskurczowe itp. Przy refundacji nie ma za bardzo na to szans.
Wiem ,że to dużo kasy, bo z dojazdami to pewnie z 20 tysięcy, ale zrobię wszystko, żeby to ewentualne trzecie podejście się udało. Nie zdecyduję się na więcej podejść. Już to postanowiłam.
Tak że wizyta przesunięta na 10 grudnia.
- doktorek niespecjalnie przejął się moimi badaniami genetycznym. Zalecił brać nadal Femibion natal i ma to wystarczyć. Nie jestem do końca do tego przekonana, no ale cóż, zobaczymy. To moje ostatnie podejście w tej klinice. Jeśli znów coś będzie nie tak, to na pewno pójdę do genetyka i innej kliniki.
- będę teraz podchodzić protokołem długim. Mam zacząć brać po całej ampułce gonapeptylu rano od 21 dc i nie przerywając tego pojawić się na wizycie 2 dnia następnego cyklu. Jeśli to będzie niedziela, to dzwonić na komórkę. Z moich obliczeń wynika, że zacznę gonapeptyl około 10 stycznia
- muszę zrobić trochę badań przed kolejną próbą, ale nie ma tego wiele. M ma zrobić seminogram.
- tym razem zrobią IMSI,a nie ICSI.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 grudnia 2014, 22:08
Zrobiłam betę, żeby wykluczyć ciążę przed wizytą. Wyszła zdecydowanie negatywna.
Już po wszystkim. Była rzeźnia...
Na szczęście nic nie bolało i zanim zeszło znieczulenie zażyłam ketonal, więc noc może będzie przespana.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 grudnia 2014, 22:53
@ przyszła wczoraj, wiec 11 stycznia będzie 21 dc i wtedy zaczynam gonapeptyl.
Przy okazji wykupiłam dwa opakowania gonapeptylu. Nastawiałam się ma dużą kasę, a tu zapłaciłam 6,40 zł. Jakoś tak nie zauważyłam za pierwszym razem, że to tak mało kosztowało.
Poszłam odebrać wyniki seminogramu M. Za trzy dni mam zacząć się szprycować do kolejnego IVF. Jak zwykle ilość plemników 1,5 mil/ml, czyli malutko i jakieś 20% w ruchu postępowym. Ale najgorsze było, że jest ZERO o prawidłowej budowie.
Wpadłam w panikę lekką. M ostatnio miał dwa razy gorączkę, brał nawet antybiotyk. Pomyślałam, że pewnie trzeba będzie ze wszystkim poczekać. Zagadałam z położną. Powiedziała żebym dzwoniła teraz do lekarza, a jak się nie dodzwonię, to najlepiej zapisać się na jutro na wizytę, żeby te wyniki skonsultować i dowiedzieć się czy mam zaczynać. Oczywiście lekarz nie odebrał. Zapisałam się na jutro, wsiadłam do samochodu i pojechałam. W samochodzie spróbowałam jeszcze raz zadzwonić. Na szczęście tym razem lekarz odebrał. Powiedział żeby się tym nie przejmować, bo zawsze coś tam dobrego się znajdzie i że robimy IMSI, a M nie ma problemów genetycznych, to tym bardziej znajdą plemniczki prawidłowe.
Tak więc po kryzysie. Startuję w niedzielę.
Przeprowadziłam dziwną rozmowę z mężem. Powiedział, że jak tym razem się nie uda, to przed następnym podejściem bierze pół roku wolnego w pracy, żeby się trochę podleczyć. W sumie nie możemy mieć gwarancji, że to pomoże na plemniki, ale on uważa, że warto tego spróbować. Trochę mnie zamurowało i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Może to i dobra myśl...
Dziś 30 dc a małpy brak. Zaczynam się już niecierpliwić. Bardzo by mi pasowało, żeby dziś zaczął się okres i jutro do kliniki. Zobaczymy.
Edit: Małpiszcze przyszło z hukiem. Jutro klinika.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 stycznia 2015, 13:27
Mam brać po 200 jednostek puregonu. W poniedziałek pierwsze podglądanie.
Po USG lekarz był zadowolony.