X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Demotywator
Dodaj do ulubionych
‹‹ 3 4 5 6 7 ››

10 września 2015, 13:55

No to moja ciekawość została zaspokojona. FSH = 8,89 a LH = 5,80. No i lipa. Hormony trochę mi się rozjechały. Na szczęście nie na tyle, żeby awaryjnie dzwonić do lekarza - chyba. Stosunek LH/FSH = 0,65 a przeważnie miałam koło 1. Podobno stosunek do przyjęcia mieści się w przedziale 0,6 - 1,5 więc jestem w dolnej granicy. Po prostu super :( Ciekawe, co na to nowa Pani Doktor z nOvum powie.
Pogłębię jeszcze w tym cyklu diagnostykę. Zrobię progesteron, prolaktynę i pakiet na tarczycę koło 21 dc.

Mąż mój jest w bardzo złym stanie psychicznym. Bardzo się podłamał. Cały czas powtarza, że to wszystko przez niego, że to się nigdy nie uda, że nie będziemy mieć dzieci. Nie wiem już, jak Go pocieszyć. Powtarzam tylko, że bardzo go kocham i zawsze z Nim będę. Nie wiem, co mogę więcej zrobić.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 września 2015, 14:05

25 września 2015, 13:22

Jesteśmy po wizycie u androloga w novum. Generalnie dziwna to była wizyta. Androlog trochę skrytykował naszego poprzedniego lekarza. Nazwał go "złośliwcem". Powiedzieliśmy na koniec spotkania, że poprzedni lekarz zaproponował nam biopsję. Androlog, jak to usłyszał, to najpierw się wyprostował, potem opadł na krzesło i powiedział, że przecież Mąż nie ma azoospermii... No więc, raczej biopsji nie będzie.
Androloga interesowały tylko dwie rzeczy. Przeglądnął wszystkie seminogramy i wypytał jakie były zarodki podczas dwóch naszych ICSI. Oczywiście zbadał też Męża i nic złego nie zaobserwował. Nie interesowało go, jakie Mąż ma hormony, jak chromatyna, nic z tych rzeczy. To właśnie było dziwne. Pytał też, czy u mnie coś nie wykryto. Stwierdził, że zarodki się źle rozwijały podczas naszych IVF i trzeba szukać przyczyny. Na pierwszy ogień idzie genetyka, bo dla niego to, co mamy już w genetyce zbadane, jest niewystarczające. Polecił nam gabinet w Krakowie. Okazało się, że to ten, w którym robiliśmy kariotypy. Jak genetyka wyjdzie ok, to mam zająć się swoją immunologią.
Przemyślałam potem sprawę. Już chyba wiem, dlaczego androlog nie pytał o hormony. Miał przed oczami świeże wyniki seminogramu, zrobione u nich, więc wiedział, że nasienie jest i nie ma co zagłębiać się w hormony. Tak to sobie tłumaczę.
Plan mamy taki, że idziemy za cztery dni na wizytę do genetyka i robimy potrzebne badania. Następnie znów mamy się umówić na wizytę do androloga z wynikami. Pójdziemy do niego niezależnie od wyników genetyki. Jeśli będzie zła, to pozostaje dawca, a jeśli dobra, to i tak pójdziemy na konsultację. Będę chciała Go wypytać, jaki protokół zapłodnienia rekomenduje, jakie dodatki wziąć i takie tam.

Mąż chce zrobić tak, jak powiedział androlog. Nie chce podchodzić do in vitro, dopóki ta genetyka nie będzie wyjaśniona. Muszę to uszanować. Poza tym, zgadzam się z andrologiem, że nasze zarodki były kiepskie. Mam tylko nadzieję, że to była wina przepracowania Męża, no ale wiadomo, że równie dobrze może być to coś innego.
Czyli zaczyna się szukanie przysłowiowej igły w stogu. Trochę mnie to wkurzyło. Najgorsze jest to, że znów wszystko się przesunie. Mam nadzieje, że nie dłużej, niż o miesiąc. Boję się podchodzić do kolejnego in vitro bez rozszerzonej genetyki.

Jedyna dobra informacja była taka, że morfologia nasienia w końcu nie była na poziomie 0% tylko 1%.

30 września 2015, 08:58

Byliśmy u genetyczki. Bardzo fajna babka. Na wstępie mamy zrobić rozszerzone CFTR u męża, czyli dokładnie to, co się spodziewałam. Poszłam na wizytę, ponieważ myślałam, że może coś więcej zleci, ale nie. Poza tym, nawet same panele CFTR są różne i nie wiedziałabym, który wybrać.
Jeśli to badanie wyjdzie dobrze, to genetyczka nie widzi potrzeby dalszych badań. Mówi, że taniej będzie zrobić in vitro z PGD. Jeśli będą wady, ale jakieś "niewielkie", to wtedy też PGD. Jeśli wady będą duże, to wtedy dawca. Generalnie, wszystko zależy od wyniku.
A gdy już wyszliśmy z wizyty, to mój książę kochany pyta mnie, co to jest to PGD :) Siedział godzinę na wizycie i nie wiedział o czym mowa. Bosko. Wytłumaczyłam mu, przedstawiłam koszty, a On stwierdził, że to chce. Niezależnie, czy nasienie będzie jego, czy dawcy, Mąż nagle chce PGD!!! Tylko w Novum nie ma tego. Musiałabym przenieść się do innej kliniki.
Mąż jest nieugięty. Nie zgodzi się na jakiekolwiek działania bez wyników genetyki. Znów pozostaje mi czekać. Wyniki z oceną genetyczną całej naszej sytuacji powinny być do 3-4 tygodni.

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2015, 09:00

5 października 2015, 11:14

Mam za sobą okropny weekend. Byliśmy na imieninach u mojej Mamy. Oczywiście nie obyło się bez głupich pytań ciotek, kiedy w końcu postaramy się o dziecko. Boże, jacy ci ludzie są tępi, do kwadratu. Mąż strasznie się wkurzył. I jeszcze te podwójnie głupie pytania, dlaczego Mąż nie pracuje. Po co Mu ta przerwa. Miałam na końcu języka, że PO GÓWNO!!!!
Moja Mama nie pyta o te rzeczy. Myślę, że się domyśla w czym problem, i że się leczymy, więc cierpliwie czeka. Jeśli zapytałaby, to powiedziałabym jej bez wahania, że są problemy. Ale takim ciotkom, które widzę dwa razy w roku, nic do tego. Nie rozpowiadamy po rodzinie nie tylko o problemach z dzidziolem, ale ogólnie o niczym. O tym, że Mąż nie pracuje musiał się wygadać mój Ojciec.

9 października 2015, 11:34

Czemu ten czas tak mi się dłuży???? Masakra.

Mój Mąż nie chce dawcy nasienia. Mówi, że jak nie będzie innego wyjścia to chce, ale ja widzę, że się tego boi. Ja też. A czy ja chcę? Hmmm. Chcę dziecka, ale dawca w tym momencie wykracza poza moje wyobrażenia. Wiele rzeczy było kiedyś poza moimi wyobrażeniami, a stały się. Jak człowiek nie ma innego wyjścia, to wszystko się przewartościowuje.

Wiem, że będę kochać dziecko nad życie niezależnie, czy będzie dawca, czy nie. Mąż też się zakocha, ale będzie miał z tyłu głowy świadomość dawcy. Zawsze.

16 października 2015, 15:26

W domu mam remont. Pozp.... na całego.
Skoro Dzieciak nie chce przyjść, to chociaż ładnie mieszkajmy. Mąż chodzi załamany, bo wymyśliłam błękit do sypialni. Ale to taki ładny, stalowy błękit, ładnie komponujący się z ciepłym odcieniem mebli. Zasada kontrastu. Facet tego nie rozumie.

20 października 2015, 17:29

O matko!!! Są już wyniki CFTR męża. Idziemy jutro na konsultację do genetyczki. Dopiero wtedy dowiemy się, jakie są wyniki. Denerwuję się trochę, a nawet bardzo.

22 października 2015, 11:46

Jak można się było spodziewać, CFTR Mężowy w najlepszym porządku. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że 70% mężczyzn w Polsce ma jakiś CFTR zaburzony (nie wszystkie dotyczą płodności), a mój Mąż ma wszystkie z 319 sztuk dobre. Genetyczka po raz kolejny serdecznie namawiała nas na PGD.
Plan jest taki, że w poniedziałek będziemy u androloga w novum. Nie chcemy rezygnować z tej wizyty, ponieważ nie jesteśmy na razie zdecydowani na PGD. Jeśli bylibyśmy zdecydowani, to wizyta u androloga nie miałaby sensu, ponieważ w novum PGD nie jest wykonywane. Zobaczymy, co androlog powie na rekomendacje od genetyczki, jak się będzie gimnastykował, żeby nas do PGD zniechęcić.
Ja nie jestem do PGD przekonana z jednego głównego powodu. Nie ma u nas wyraźnych przesłanek, do wykonania tego badania. Nie zostały u nas wykryte żadne mutacje w genach.

Generalnie wszelkie decyzje zapadną w poniedziałek, po wizycie. Prawdopodobnie skończy się na IMSI w Novum.

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 października 2015, 11:48

27 października 2015, 15:18

Byliśmy w tej całej Warszawie w Novum. Generalnie wyjazd trochę bez sensu pod względem medycznym, bo nic się nie dowiedzieliśmy. Androlog popatrzył na prawidłowe wyniki CFTR, na zalecenia od genetyczki o zrobieniu PGD i stwierdził to co genetyczka, że to są zalecenia tylko i my mamy decydować, czy chcemy tego PGD, czy nie. Po czym nastąpiło podanie ręki, uśmiech, gratulacje powodzenia i że teraz na pewno się uda.... bla, bla, bla.

Ja nie wiem czego chcę. Mąż zadecydował, ze zostajemy w Novum na jedną próbę. Jeśli się ona nie powiedzie, to przenosimy się do Invicta Wrocław na to PGD. No i dobrze, niech tak będzie. Ruszamy z koksem, koniec marazmu, trzeba iść z tym grajdołkiem do przodu!!!
W przyszłym tygodniu dostanę okres, po okresie histeroskopia. Koło 21-22 listopada zaczynam zastrzyki na wyciszenie, bo będzie protokół długi. Ewentualny transfer zapewne będzie zaraz przed Wigilią.

Ale generalni wyjazd do Warszawy udany. Przede wszystkim dlatego, że zjadłam standardowo pyszny tajski obiadek, składający się z kalmarów w mango, zielonego curry z krewetkami, a na deser tapiokę w mleczku kokosowym :) Mniam.

30 października 2015, 13:34

Raczej nie zaczniemy wyciszania w listopadzie. Coś mnie podkusiło, żeby zadzwonić do Novum i wypytać, jak tam z rozpoczęciem in vitro teraz. Tyle się o tym czyta, że są problemy. Pan od konsultacji odpowiedział, że nic nie wiadomo, na razie nie ma nowych procedur ponieważ nie wiadomo co z akredytacjami, będą wiedzieć cokolwiek po 20 listopada. Świetnie. W takim razie nie ma się co umawiać na histeroskopię w listopadzie, bo nie przewidzę, że ten najbliższy cykl będzie cyklem poprzedzającym stymulację.

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 października 2015, 13:54

2 listopada 2015, 10:25

Chyba popełniam właśnie szalony krok. Mimo, że nie wiadomo, co z tymi całymi akredytacja dla klinik, to ja założyłam, że sprawa w novum szybko się wyjaśni. Właśnie mam pierwszy dzień cyklu, wzięłam pierwszą tabletkę antykoncepcyjną i zapisałam się na histeroskopię w przyszłym tygodniu.
Mam również umówioną wizytę u lekarki na 19 listopada, aby rozpocząć wyciszanie jajników. Mam ogromną nadzieję, że do tej pory akredytacja będzie i nie odeśle mnie z kwitkiem, czyli receptą na kolejne opakowanie antykoncepcji, aby przesunąć wszystko o kolejny miesiąc. Cóż, jestem na taką ewentualność przygotowana psychicznie.

5 listopada 2015, 10:07

Jakieś takie nieśmiałe informacje są, że novum ma już akredytację. Jak to dobrze, że nie czekałam z antykoncepcją. Teraz tylko chciałabym się wyrobić przed świętami z transferem, czyli punkcja najpóźniej 18 grudnia (ewentualnie do 20 grudnia i wtedy transfer najpóźniej w 3 dobie).

9 listopada 2015, 22:19

Jestem po histeroskopii. Zabieg ten bardzo odradzał mi lekarz w poprzedniej klinice. Twierdził, że u mnie jest bezcelowy.
Moja histeroskopia diagnostyczna zmieniła się w zabiegową. Lekarz wyciął mi przegrodę, wcale nie jakąś bardzo małą. Podobno z nią o naturalną ciążę byłoby ciężko, nawet bez problemów ze strony męża. Zawsze słyszałam, że mam bardzo małą macicę. Teraz już wiadomo dlaczego taka mała była.
Jestem wystraszona, załamana, strasznie wkurzona. Mam ogromną nadzieję, że wszystko ładnie się zagoi, nie będzie znów zrostów i takie tam. Nie wiem, jak to wpłynie na nasze plany ivf. Może się znów wszystko przedłużyć. Dowiem się może za 2 tyg.

17 listopada 2015, 21:35

W niedzielę dostałam zakwas żytni na chleb od koleżanki. Mój pierwszy wypiek leży już na blacie :) Teraz chlebek musi całkiem ostygnąć, żeby można było go rozkroić. No nic. Muszę poczekać do rana. Pachnie pięknie. I wygląda całkiem jak chleb ;)

17 listopada 2015, 21:39

Za dwa dni widzę się z lekarzem, który wyciął mi tą nieszczęsną przegrodę. Sprawdzi, czy wszystko dobrze się goi. Bardzo bardzo bardzo boję się komplikacji.

20 listopada 2015, 09:02

Wczoraj był ważny dzień. Byliśmy w novum, a wcześniej na kontroli u ginekologa, który wyciął mi przegrodę.

Na konsultację po wycięciu przegrody byłam umówiona w południe w szpitalu. Wiedziałam, że będę miała USG 3D, aby oglądnąć, czy nie ma zrostów. Było mało czasu, bo na 13.40 byłam umówiona na wizytę w novum, a szpital był na drugim końcu Warszawy. W dodatku w Warszawie panowała fatalna pogoda, burze, grad, silny wiatr, ogólna masakra. Jak to w szpitalu, wszystko działa z opóźnieniem. Cały czas patrzyłam na zegarek. Stwierdziłam, że najpóźniej o 13.00 muszę stamtąd wyjść i tak wyjdę, czy będzie po usg, czy nie.
Na usg zawołano mnie o 12.45 dopiero. Wszystko okazało się być w porządku, macica ładnie się zagoiła. Pozostała kwestia dojechania do novum, a więc szybko do samochodu i jazda. Byliśmy z Mężem cali mokrzy, ponieważ właśnie rozszalała się kolejna nawałnica i zanim dobiegłam do samochodu te 50 metrów, to jeansy można było wyciskać. Jak się można było spodziewać, w połowie drogi do kliniki na naszej drodze stanął dość poważny wypadek. Stanęliśmy w korku na estakadzie, więc nie było jak uciekać. Dno totalne. Zadzwoniłam do kliniki z pytaniem, do której Pani doktor dziś przyjmuje. Oczywiście okazało się, ze jestem ostatnią pacjentką tego dnia i Pani doktor długo nie poczeka. Nie wiem jakim cudem, ale udało nam się wydostać z tego miejsca i pod kliniką byliśmy równo 13.40, a na ziemi dookoła kliniki leżały kulki gradu około 1 cm.

Ponieważ nieszczęścia chodzą parami, to to nie mógł być koniec. Pani doktor, gdy się dowiedziała w jakiej sprawie jest ta wizyta, to oświadczyła, że podczas rejestracji powinnam była uprzedzić panią recepcjonistkę, że jest to "wizyta startowa" do in vitro i wtedy na taką wizytę rezerwuje się dwa razy więcej czasu. Teraz ona ma tylko 20 min, a potrzebuje 40, że ona nie zdąży, że jedzie zaraz na weekend i pociąg na nią nie będzie czekał. Zatkało mnie całkowicie. Myślę sobie "co ta baba gada". Przejechałam właśnie pół Polski żeby się z nią spotkać, gimnastykowaliśmy się żeby zdążyć, chcemy tu wydać kupę kasy na ivf komercyjne i nagle słyszę, że komplikuję Pani doktor plany weekendowe swoim przybyciem. Jak można umawiać się na wyjazd na styk, gdy przecież wiadomo, że praca lekarza jest specyficzna i lepiej zostawić sobie margines czasowy???
Mąż cały się napiął, wściekł się strasznie, ale nie odezwał się. Na szczęście Pani doktor wyciągnęła telefon i zadzwoniła chyba do męża, że przyjedzie prosto na dworzec, wyciągnęła papiery, poprosiła o nasze badania, które mieliśmy przywieźć i zaczęła to wszystko ogarniać. Generalni skończyło się wypisaniem recepty na zastrzyki wyciszające i steryd, więc zgodnie z planem. Papiery nie zostały do końca wypełnione, ale przecież można to zrobić na kolejnej wizycie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 listopada 2015, 09:07

23 listopada 2015, 21:39

I znów zastrzyki w brzuch. Za mną 2 sztuki. Przede mną jeszcze jakieś 35 - 40 :-/ Jeśli uda się przeforsować prolutex, to jeszcze dodatkowo 14. Potrzebuję kalkulator.

28 listopada 2015, 14:03

Niewątpliwą zaletą brania antykonceptów jest przebieg miesiączki po nich. Trwała całe trzy dni i była mało intensywna. Przypomniały mi się stare czasy. Brałam antykoncepcyjnę dwanaście lat, zabezpieczając się przed ciążą z facetem, z którym właśnie przechodzimy trzecie in vitro. Chyba można to nazwać ironią losu?

1 grudnia 2015, 11:59

Zrobiłam 24 listopada posiewy przed punkcją. Tak kazała mi lekarka, że niby jak najszybciej, bo przecież może coś wyjść. Nieważne, że ostatnie posiewy miałam robione niespełna miesiąc wcześniej, przed histeroskopią.
Takie posiewy ważne są 30 dni. I tak sobie teraz policzyłam, że o ile punkcja powinna być przed 23 grudnia, to transfer już niekoniecznie. Fuck. Trzeba będzie zapewne jeszcze raz badać.
Posiewy wyszły dobrze. Posiew z nasienia też ok.

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 grudnia 2015, 11:59

8 grudnia 2015, 08:35

Zaczynam stymulację. Wczoraj byłam na wizycie w novum, aby sprawdzić jak hormony i jaki obraz usg jajników. Okazało się, że wyciszenie przebiegło prawidłowo i mogę się kłuć dalej. Do gonapeptylu dołącza gonal 150j. i menopur 75j.

Rozmawiałam też z lekarką, czy jest szansa, że wyrobię się z transferem przed wigilią. Jest na to duża szansa, ale oczywiście wiele zależy tu od moich jajników.

Z mniej przyjemnych rzeczy. Dziwna zrobiła się sytuacja, gdy lekarka zaczęła ustalać dawkę leku do stymulacji. Na wstępie zapisała mi tylko gonal 150j. Bardzo mi to nie pasowało, ponieważ byłam już stymulowana gonalem podczas pierwszego mojego in vitro. Miałam wtedy protokół krótki, gonal brałam 200j. i jajek było w sam raz - 11, w tym 9 dojrzałych. W drugiej procedurze długim protokołem brałam 200/225j. puregonu i jajek było tylko 7. Zasada jest też taka, że każda kolejna stymulacja może przebiegać bardziej opornie i u mnie tak było. Obecnie idę protokołem długim, zostałam mocno wyciszona, a tu lekarka przepisuje mi jedynie 150j gonalu???? Od razu zapaliła mi się czerwona lampka i zaczęłam interweniować. Mówię lekarce, żebyśmy może jeszcze raz spojrzały w papiery. Lekarka popatrzyła na moje wyniki z hormonów. Stwierdziła, że AMH mam dość wysokie, bo 3,6. Ja jej na to odpowiedziałam, że to AMH było badane przed moim pierwszym in vitro, w między czasie przeszłam już dwie pełne procedury. Zaczęła się w końcu przyglądać, jak byłam stymulowana w poprzedniej klinice i stwierdziła, że dorzuci mi 75j menopuru. Teraz jestem spokojniejsza, ale zła jestem, że od początku lekarka tak nie wypisała. Cały czas trzeba trzymać samemu rękę na pulsie.
Pierwsze podglądanie po 7 dniach. Uważam, że jakoś tak późno, ale skoro mają w novum takie zasady, to niech będzie.
‹‹ 3 4 5 6 7 ››