Nie straciłam wiary w ten transfer. Oczywiście bardzo, bardzo chciałabym, żeby się udało. Ale powiem szczerze jest we mnie trochę sceptycyzmu. To już trzeci transfer, więc wiem, że różnie może być. Po prostu staram się nie zamartwiać, biorę grzecznie leki, oszczędzam się i czekam na wynik. Jeśli się nie uda, to na jesień walczę od nowa.
Jest jeszcze opcja, że wcześniej może małpiszcze mnie nawiedzić. Jestem na cyklu naturalnym, a 14 dpo wypada jutro, w piątek. Wiele dziewczyn pisze, że pomimo brania progesteronu, dostawały @ w terminie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 kwietnia 2015, 10:08
Zjem krwistego steka, napiję się porządnej, mocnej kawy. Tyle mi pozostało na ten moment.
Zapisałam się na wizytę do kliniki na 4 maja. Chcę usłyszeć w końcu coś konstruktywnego. Chcę wiedzieć, że te dwa podejścia nie były całkowicie bez sensu, że chociaż da się wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość.
Sama jestem w stanie jakieś wyciągnąć. Powinnam mieć zrobioną histeroskopię. Powinniśmy się zastanowić nad sposobem stymulacji, żeby zmaksymalizować jakość jajek. Myślę, że są sposoby. Lekarz uparcie twierdzi, że problem jest po stronie męża, a u mnie wszystko ok. Ale z drugiej strony druga stymulacja, protokołem długim, dała mniej jajek, ale chyba lepszej jakości, ponieważ lepiej się zapładniały.
Boję się, że mój Doktorek nadal będzie uparcie twierdził, że nie trzeba mnie diagnozować, tylko próbować, próbować, próbować... Przecież nie zrobię dwudziestu podejść do ivf. To byłby obłęd.
Ten 4 maja będzie sądnym dniem. Już jestem bardzo blisko granicy podjęcia decyzji o zmianie realizatora. Problem tylko w tym, że we wszystkich dobrych klinikach są duże kolejki... A co tam. Jak się nie da z dofinansowaniem, to zrobimy komercję.
Na początku powiedzieliśmy lekarzowi, że mamy zamiar zrobić sobie minimum pół roku przerwy od ivf, więc nie przyszliśmy rozmawiać o rozpoczęciu kolejnego cyklu, tylko o tym, co moglibyśmy ze swojej strony zrobić przez te pół roku i ogólnie jak On ocenia to, co się do tej pory działo.
Lekarz powiedział to, co zawsze, że jago zdaniem problemem jest nasienie i nie można tu za wiele poprawić. Mój Mąż dostał wtedy małego (na szczęście) ciśnienia i zaczął drążyć temat. Zapytał lekarza, co może być powodem takich złych parametrów, że przecież ma dobrą genetykę, hormony w porządku, więc co? No i lekarz zaczął opowiadać o zanieczyszczeniu środowiska, pestycydach, otaczającym nas plastiku, który działa jak antykoncepcja, stresie..... bla bla bla .... i o tym, że przez to wszystko WHO od kilku lat bardzo zaniżyła bazowe parametry nasienia, ponieważ współczesny mężczyzna nie jest już tak płodny, jak kiedyś. Następnie dodał, że może się mąż wybrać do ich androloga, bo może rzeczywiście on coś jeszcze znajdzie w budowie, no i tak ogólnie żeby się pokazać mu, przebadać, jak to mężczyzna powinien co jakiś czas robić.
Wiadomo, że ten androlog, to tak trochę na odczepne, żeby się mąż czymś zajął. Jak androlog znajdzie np żylaki, to i tak nie będziemy ich operować. Nasienia jest mało, ale jest, więc że tak napiszę wprost, kanał jest drożny. Gdy wyszliśmy od lekarza, to mąż stwierdził, że idzie się od razu zapisać, nawet nie ze względu na ivf, ale tak ogólnie się przeglądnie, bo przecież od liceum nie miał takich badań.
Następnie Mąż opisał, jak do tej pory wyglądała jego praca, że od poniedziałku do piątku przez ostatnie dziesięć lat pracował po 16 godzin dziennie, z czego 5-7 godzin prowadził samochód, a resztę spędzał w klimatyzowanych biurach, większość czasu na siedząco i przy laptopie. Praca bardzo stresująca w dodatku, bo wymagania duże, a czasu mało. Dodał, że z jedzeniem też bywało różnie, że jakość tego jedzenia nie zawsze była dobra, bo w nie każdy mieście o 23.00 (bo tak przeważnie przyjeżdżał) dało się znaleźć dobrą restauracje i musiał ratować się fast foodem. Dodał, że w tym momencie zerwał kontrakt, nie pracuje, odpoczywa, pilnuje diety, uprawia rekreacyjnie sport i czy zdaniem lekarza jest szansa, że coś to poprawi. Powiedzieliśmy, że zdajemy sobie sprawę, że nie musi pomóc, ale czy może. Lekarz był tym trochę zaskoczony, powiedział że nie miał jeszcze takiego przypadku, bo przecież mało kogo na takie coś stać, zwłaszcza kiedy są jeszcze wydatki związane z ivf. Powiedział, że tryb życia Męża był rzeczywiście bardzo obciążający dla organizmu i na pewno wpływ na zdrowie to miało. Porównał pracę Męża do krzyżówki dwóch zawodów, wśród których jest największy odsetek niepłodnych mężczyzn, czyli informatyka i zawodowego kierowcy. Dodał, że skoro zdecydowaliśmy się na takie poświęcenie, to rzeczywiście minimum pół roku należy poczekać i Mąż powinien powtórzyć seminogram pod koniec września.
My mamy zamiar zrobić pierwszy sprawdzający seminogram na początku lipca (akurat miną trzy miesiące laby Męża), a kolejny właśnie tak pod koniec września.
Na koniec ja doszłam do głosu. Zapytałam, cz ja też mogę coś zrobić. Lekarz znów zaczął mówić to, co zawsze od niego słyszę, że u mnie wszystko jest super fajnie, że nie ma się do czego przyczepić, wszystko w najlepszym porządku, że tą moją mutację w genach ma co trzecia kobieta w Polsce i dopóki nie mam poronień, to mam się nie przejmować, a ja przecież nie mam co ronić, bo nie dochodzi do zagnieżdżenia, a nie dochodzi dlatego, bo nasienie jest marne.
Ponieważ widziałam, że rozmowa zmierza w ślepy zaułek, zapytałam wprost, co myśli o histeroskopii u mnie. Zawahał się 10 sekund i powiedział,... że On tu nie podejrzewa problemów i nie będzie tego rekomendował. Nie wyklucza histeroskopii zupełnie, ale wolałby decydować o tym za pół roku.
Myślę, że chodziło mu o cykl przed transferem. Tylko, że wtedy będę skazana na zabieg komercyjny
Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Generalnie staram się o tym nie myśleć, ale w końcu będę musiała przecież. Dam sobie czas. Może do końca urlopu. Mam wolne dwa tygodnie od 20 czerwca.
W lipcu podejmę decyzję, czy zmieniamy klinikę i na którą. Generalnie jeśli chodzi o zmianę, to rozpatruje dwie opcje. Novum komercyjnie i Bocian może z dofinansowaniem, jeśli będą mieli kasę, ale pewnie będą. W lipcu zawsze są też rozdawane dodatkowe pieniądze z Ministerstwa, więc może pojawią się nowe możliwości dofinansowania.
Mąż mój twierdzi, żeby może nie zmieniać, bo niekoniecznie w nowym miejscu będzie lepiej. A ja to widzę tak, że jak za pół roku parametry nasienia będą takie same, to na pewno zmienimy, ze względu na lepsze laboratorium w Novum czy Bocianie.
Nie wiem, co zrobić z tą histeroskopią. Myślę, że w końcu będę ją mieć. W nowym miejscu raczej będą chcieli ją zrobić, a jak zostanę w Macierzyństwie, to wymuszę to na obecnym lekarzu bezpośrednio przed kolejną stymulacją.
Ostatecznie zrobimy podejście komercyjne w Novum, dlatego nie przejmuję się sprawą szybkiego przenoszenia papierów, bo wylądujemy na końcu kolejki. Z tymi kolejkami to też widzę, nie jest tak do końca strasznie. Jeśli przyjdzie mi poczekać dwa miesiące np w Bocianie, to nie będzie to dla mnie tragedia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2015, 09:27
Ustaliliśmy na korytarzu, że ja z Mężem nie wchodzę, ale czekam pod gabinetem, gdyby zaczęły się jakieś bardziej szczegółowe pytania na temat przebiegu procedury ivf u nas, ponieważ Mąż mój nie ma pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Poproszono mnie do gabinetu po 30 sekundach Na początku lekarz przeglądną wszystkie badania, które przynieśliśmy. Stwierdził, że hormony są w najlepszym porządku, genetyka ok, tylko te seminogramy nie bardzo. Następnie przeszedł do chromatyny. Powiedział, że dla niego ten opis badania z naszej kliniki jest niewystarczający, ponieważ jest tam tylko informacja procentowa, a On chciałby podziału na jakieś frakcje ble, ble ble... no i stanęło na tym, że Mąż zrobi u nich powtórkę tego badania, jeśli lekarz chce mieć taki opis, jak u nich się robi. Nie wiem, czy nas na to naciąga, czy nie, ale może rzeczywiście u nich ten opis jest bardziej szczegółowy i można z niego wyciągać dodatkowe wnioski.
Z badania i usg wyszło, że M nie ma żylaków, prostata ok, nerki ok, nie ma innych niepożądanych rzeczy. Z tego bardzo się cieszymy. Jest za to małe podejrzenia jakiejś infekcji, więc ma zrobić posiew.
Następnie jeszcze chwilę porozmawialiśmy o tym, jak ivf u nas wyglądało, jakie były metody zapłodnienia, jakie rezultaty. Urolog powiedział, że jest bardzo zaskoczony, że lekarz prowadzący nie próbował choć namówić Męża na wizytę u androloga, tylko uparcie twierdzi, że nie da się nic poprawić.
Podsumowując, Mąż dostał na początek jakieś tabletki. Nie są to żadne witaminy, taki jakiś "poważniejszy" lek. Mąż ma zrobić chromatynę, posiew nasienia, inhibinę b i w zasadzie tyle. Następnie ma się pojawić jak najszybciej z wynikami.
Nie składam na razie wniosku o zmianę realizatora. Spróbuje o tej kwestii porozmawiać na wizycie w Novum, w sensie, czy jest szans na dofinansowanie u nich. Podobno nie mają już pieniędzy, ale może w lipcu coś więcej dostaną.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lipca 2015, 07:58
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lipca 2015, 15:14
Poza tym jej zdaniem nie ma sensu próbować u nas czegoś innego, niż ivf. Musimy tylko zdecydować, czy chcemy jeszcze wykorzystać ostatnią szansę z dofinansowaniem w dotychczasowej klinice, czy robimy od razu u nich, ale to tylko komercyjnie. Na dofinansowanie nie mamy co liczyć.
Ponieważ mieszkamy daleko, to już przedstawiła mi cały plan kolejnego cyklu ivf, jeśli zdecyduje się u nich. Rekomenduje protokół długi z antykoncepcją w cyklu poprzedzającym. Dostałam już receptę na tą antykoncepcję. Plan byłby taki, że mam zacząć brać antykoncepcję od początku cyklu (nie że najbliższego, tylko sama mam zdecydować kiedy startujemy) i umówić się na początku tego cyklu z antykoncepcją na histero. Następnie wizyta między 18-21 dzień tego samego cyklu i startowałabym z wyciszaniem.
Do przyjemnych rzeczy należała również obsługa w Novum. Nie wiem, czy to ze względu, że to Warszawka, czy coś innego, ale tak zaopiekowana już dawno nie byłam. Wszędzie prowadzą cię za rączkę, nawet do gabinetu osobiście zaprowadziła nas Pani z recepcji, więc nie musieliśmy się włóczyć po budynku. Niby to nie jest najważniejsze, ale w gruncie rzeczy miło.
Pani doktor przepisała mi kwas foliowy 15mg na tą moją mutację i powiedziała, że przy ewentualnej ciąży po pozytywnej becie włączyłaby heparynę.
W przypływie nie wiadomo czego postanowiłam zapisać się na kolejną wizytę do nOvum. Będzie to wizyta w okolicach 18-20 dnia kolejnego cyklu i wtedy zostaną mi przepisane zastrzyki na wyciszenie przed kolejnym IVF. Wypadnie to około 25 września, więc tak się zapisałam. Od 1 dnia tego następnego cyklu muszę zacząć brać antykoncepty. Mam nadzieję, że o tym nie zapomnę I jeszcze jedna ważna rzecz. Będę musiała na ten następny cykl zapisać się na histero, a wcześniej postanowić, czy w ogóle ten zabieg robić. Same dylematy.
Jeśli uda mi się mój plan, to w październiku czeka mnie kolejna stymulacja i transfer.
Seminogramu niestety nie udało się Mężowi na razie zrobić. Jest zapisany na za dwa dni. Wyniki pewne na początku przyszłego tygodnia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 sierpnia 2015, 09:48
Najgorsza jest morfologia. Generalnie tragedia, ponieważ znów 0% prawidłowych. Sama nie wiem, jak się bada tą morfologie. Czy mówi o tym komputer, czy to laborant sam sobie uznaniowo stwierdza, czy plemnik ma prawidłową budowę, czy nie. Niby zawsze wykonujemy analizę komputerową nasienia, ale nie wiem, czy wszystkie aspekty badania są "komputerowe". Pierwsze trzy badania zawsze miały jakieś prawidłowe plemniki, koło 2%, ale wykonywała badanie inna osoba. Ostatnie dwa badania robił ktoś inny i 0%. Ponieważ jednak jakaś poprawa jest, to wybieramy się znów do urologa we czwartek. Leki się kończą, a może warto je kontynuować. Porozmawiamy też z nim o morfologii. Może on nam to wyjaśni. Pomyślałam też, aby Mąż wrócił do Profertilu na te trzy miesiące.
I jeszcze jedno. Plany z IVF przesuną się o miesiąc. Nie dam rady zrobić histeroskopii we wrześniu, bo akurat w dogodnym terminie mam tygodniowe szkolenie w pracy. Nie chce mi się już z tym kombinować, tak że odpuszczam. Histero będzie w październiku, a ivf w listopadzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 sierpnia 2015, 08:03
Mąż się przeraził. Boi się tego zabiegu bardzo. Byliśmy w takim szoku, że nawet nie pytaliśmy o szczegóły i ewentualne konsekwencje.
Zanim zabierzemy się za krojenie, to wybieramy się jeszcze na konsultację do urologa w Novum. Zobaczymy, co tam powiedzą. Oczywiście wizyta dopiero za miesiąc, bo nie ma wcześniej wolnego terminu.
Nastroje mamy parszywe.
Swoją drogą, ciekawa jestem wyników FSH i LH. Ciekawe, czy dwa ICSI jakoś na to wpłynęły.
Teraz cierpliwie czekać, mam nadzieję, że się uda ! Zaciskam kciuki! :*
Trzymam kciuki!!!!!!!!!!!!!!!!
zaciskam mocno kciuki za Twoją blastunię :-)
Mocno trzymam kciuki !!! Włącz pozytywne myślenie
Trzymam kciuki!!! Musi być dobrze :D