Jeśli stymulacja będzie przebiegać podobnie, to punkcja powinna być za ok. 11-12 dni. Czyli może w poniedziałek 2 lutego Potem na pewno poproszę o L4. Ostatnio wzięłam na tydzień i żałowałam, że nie na dwa tygodnie. Obiecałam sobie wtedy, że teraz wezmę na dwa tyg. Ale to było trzy miesiące temu i teraz się waham, czy aby na pewno. Tak już mam. Czuję wyrzuty sumienia, że nie będzie mnie tyle w pracy. Głupie to moje myślenie.
Następna wizyta w piątek. Wtedy też zdecydujemy kiedy punkcja, ale tak wstępnie ma być w poniedziałek, czyli za tydzień. Jak dla mnie idealnie.
M oczywiście zaczyna chorować. Na razie nie dostał gorączki i mam nadzieję, że tak zostanie. Ostatnia jego choroba z gorączką ponad 39 st zdziesiątkowała, juz i tak skromne, zasoby nasionek. A potrzebujemy je w poniedziałek w jak najlepszej formie. Dodatkowo nie mógł zostać w domu, bo praca i praca, i pojechał na dwa dni do Warszawy. To się źle skończy.
Już obmyślam plan awaryjny. Jeśli jajka będą ładne, a plemniki fatalne, to jajka zamrozimy. Poczekają najwyżej na lepsze czasy. A ta praca M zapłaci za nierefundowane procedury po rozmrożeniu!!!!!
Kazałam M faszerować się apapem i wracać do domu, jak tylko pokaże się cień gorączki.
Jutro podglądanie i na nie się cieszę. Mam nadzieję, że jajka ładnie urosły. Czuję jajniki, choć nie tak mocno, jak przy pierwszej procedurze.
Jajek będzie koło 10 pewnie, a samych pęcherzyków mam kilkanaście.
Już nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia. Jestem o wiele spokojniejsza, znam już wszystkie etapy i jest mi z tym dużo lepiej.
Porozmawiam też z doktorkiem na temat późniejszej suplementacji progesteronu. Nie do końca przypadły mi do gustu tabletki waginalne i zapytałam, czy nie można to czymś zamienić. Okazało się, że są możliwe zastrzyki, ale lekarz nie chciał ich proponować, ponieważ Panie często nie chcą się już więcej kłuć po stymulacji. Mi to nie przeszkadza, tak że mam zastrzyki. Hurrrrra.
Doktorek powiedział, że jest 7 jajek. W sumie miałam nadzieję na więcej. Nie wiem też, czy wszystkie dojrzałe. No nic, zobaczymy. Trzeba być dobrej myśli.
Transfer wstępnie przewidziany na 3 dni, w czwartek. Nie będę dzwonić z pytaniami, jak tam się sprawa rozwija. Poczekam spokojnie na telefon w sprawie transferu. Wtedy i tak mi wszystko powiedzą.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lutego 2015, 13:02
Nic więcej nie wiem, ponieważ tak jak sobie postanowiłam, nie dzwoniłam do embriologa.
W sumie dla mnie żadna różnica.
Z raportu wyczytałam, że wszystkie sześć się zapłodniło i do dziś dotrwały wszystkie!!!! Trzy są bardzo dobre i z tych zostały wybrane te dwa, które mam w brzuszku. Jeden jest taki średni, a dwa słabiutkie. Mam dzwonić po weekendzie, czy coś zamrożono, ale chyba poczekam tydzień. Nie chcę tego wiedzieć przed badaniem bety.
No cieszę się i tyle
Czuję się wyjątkowo dobrze. Generalnie całą drugą procedurę tak właśnie się czułam. Po pierwszej punkcji jednak byłam bardziej obolała. Teraz jest pod tym względem super.
Jedyna niedogodność to zastrzyki z prolutexem. Robię je rano i potem przez cały dzień trochę boli mnie miejsce wkłucia. Rozmawiałam z lekarzem i powiedział mi, że niestety często tak jest. Nie mam według niego niepokojących objawów. I tak wolę to, niż lutinus.
Pierwszą betę zrobię chyba w sobotę rano. Drugą tak, jak mi kazano w klinice, czyli w poniedziałek za tydzień.
Ale mam też Suuuuuuuper wieści. Żeby się już całkiem dobić, zadzwoniłam do embriologa. I okazało się, że mam jednego, pięknego mrożaczka Jedną, małą, śliczną blastusie Cokolwiek będzie się działo, na pewno po nią wrócę.
Zapisałam się na wizytę do kliniki na 2 marca. Myślę, że jeśli będzie można transferować mrożaczka w przyszłym cyklu, to w tym zrobię sobie endometrial scratching. Będę męczyć o to lekarza.
Mogłam mieć transfer mrożaka za tydzień, albo w następnym cyklu. Wybrałam następny cykl. Będzie to blisko świąt Wielkanocnych. Może będzie trochę spokojniej.
Niestety straciłam wiarę w to, że się uda.
Teraz niech się mrożak ładnie rozmrozi i zostanie z nami...
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 marca 2015, 08:30
Nie mogę patrzeć na kobiety w ciąży. Nie mam ochoty oglądać zdjęć niemowlaków znajomych. Bronię się przed tym, jak mogę.
Kochana z tą pracą też tak mam ;-) u mnie praca jest zespołowa a ja jestem brygadzista i szkoda mi zostawiać swoich ludzi bo wiem że beze mnie będą mieli ciężko :-( no ale fasolka będzie ważniejsza :-D