X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Demotywator
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8 ››

10 grudnia 2015, 13:04

Jeszcze za wcześnie. Jeszcze nie czas, żeby czuć jajniki. Gdy przeglądam wykresy z poprzednich cykli ze stymulacją, to jajniki czułam dopiero po 6-7 dniach stymulacji, a dziś dopiero trzeci. Ale, ale, jak tak się nieprzeciętnie wsłucham w ciało (laski starające się o dziecko mają takie zdolności do nieprzeciętnego wsłuchiwania się w ciało ;) ) to mogę powiedzieć, że czuję takie "gniecenie" w jajnikach. To zapewne jakiś rodzaj urojenia.

Mam tyle obaw, różnych myśli w głowie. Już nie mogę się doczekać pierwszego podglądania. Byle do poniedziałku.

11 grudnia 2015, 09:59

Wczoraj pojechaliśmy z Mężem do "starej" kliniki. Postanowiliśmy oficjalnie wypisać się z programu rządowego. Oświadczenie wypełnione, ksero w teczce, sprawa zamknięta.

14 grudnia 2015, 18:23

A ja jestem po kolejnej wizycie, czyli tzw. podglądaniu. No więc, jest nieźle. Mam kilkanaście pęcherzyków, wielkości 10-17 mm, przeważnie około 13-14 mm. Estradiol jak dla mnie kosmos, prawie 5700. Wystraszona byłam, gdy to usłyszałam, ale mam się nie martwić. Podobno to normalne, ponieważ mam już trzy pęcherzyki 16-17mm. No nie wiem. Progesteron 0,6 więc super na ten moment. Mam jeszcze przez dwa dni kontynuować stymulację, ale z małymi zmianami. Teraz brałam 150j gonalu i 75j menopuru oraz ampułkę gonapeptylu. Teraz mam brać przez dwa dni 150j menopuru, 75j gonalu i 2/3 ampułki gonapeptylu. Jak ja mam odmierzyć 2/3 ampułki? Nie wiem.
Punkcja w piątek lub sobotę. Natomiast transfer w 2 lub 3 dobie. Okazuje się, że w Novum nie praktykują za często transferów blastocyst. Nie wiedziałam o tym. Mogą czekać do blastocysty na wyraźne życzenie pacjentów i gdy widzą, że ma to sens. Twierdzą, że zarodkom jest lepiej w macicy.

Na razie bardzo się cieszę. Wszystko idzie bez większych perturbacji. Rozmawiałam też o tym, jaki przepisze mi lekarka progesteron. Lekarka zaczęła, że oni przypisują głównie lutinus i luteine. Nienawidzę lutinusa. Zapytałam wprost, czy mogę prosić o prolutex. Okazało się, że nie ma problemu :) Będę miała koktajl prolutex + luteina pod język.

16 grudnia 2015, 16:19

I po kolejnej wizycie. Punkcja w piątek rano, pęcherzyków jest kilkanaście. Estradiol poszybował na 10,5 tys. Nieźle. Były oczywiście rozmowy o ewentualnej hiperce, dostinexie i takie tam. Oczywiście mam się nie przejmować, tylko jak tu się nie przejmować? Lekarka podkreślała, że w Novum mają trochę inne jednostki przy hormonach, więc dlatego wartości estradiolu mogą trochę przerażać. No ale głupia nie jestem, po coś była ta rozmowa o hiperce.
Na razie będę siedzieć i udawać przed Mężem, że się nie zamartwiam :/ Powiedziałam Mu co nieco, ale nie za wiele. Tyle, żeby wiedział, kiedy mnie zawieźć do szpitala.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 grudnia 2015, 16:20

18 grudnia 2015, 13:54

Po punkcji :) Gładko poszło. Moja apteczka na dzień to: encorton 1,5 tab., antybiotyk na 5 dni, estrofem 2x1, prolutex x1, fraxiparine x1, dostinex x1, luteina pod język 2x2, kw. foliowy 5mg, witaminki.
Pobrano 18 jajeczek, w tym 11 dojrzałych. Te niedojrzałe dali jeszcze do dojrzewania (cokolwiek to znaczy????), ale niekoniecznie dojrzeją. Zgłosiłam do zapłodnienia max. szczęśliwą trzynastę. Dokładnie tyle miałam zapładnianych w poprzednich dwóch procedurach. Zapłodnią zatem na pewno te 11 dojrzałych jajeczek plus ewentualne dwa, które dojrzeją.
Jutro Pani Doktor zadzwoni powiadomić nad, jak się sprawy mają i kiedy transfer.

Na ten moment czuję się dobrze. Oby tak zostało :) Zdaję sobie sprawę, że pęcherzyków było dużo, są z tego względu pewne zagrożenia, ale trzeba być dobrej myśli.

19 grudnia 2015, 10:52

Dzwoniła do mnie pani embriolog. Tak jak prosiłam, zapłodniono metodą IMSI 13 jajek. Zapłodniło się 12 sztuk :), ale to dopiero doba minęła. Dodatkowo wzięłam embroskop. Pani zasugerowała, żeby spróbować poczekać do piątej doby, czyli transfer byłby w środę, a powrót z Wawy dopiero w Wigilię rano. Oczywiście zawsze jest też opcja transferu w trzeciej dobie. Poprosiłam o pół godziny do namysłu. Zrobiliśmy z Mężem burzę mózgów. Czekanie do piątej doby skutkuje tym, że trzeba zostać dłużej w Warszawie i potem pędzić do rodziny na Święta na ostatnią chwilę. W końcu zdecydowaliśmy się na tą piątą dobę.
Na razie czuję się dobrze. Oszczędzam się i biorę górę leków.

21 grudnia 2015, 10:11

Za każdym razem, gdy dzwoni mój telefon, przeżywam mały zawał. Myślę wtedy, że dzwonią z kliniki z niedobrymi wiadomościami. Bez sensu. Myślę, że już nie będą dzwonić. Transfer ustalony na środę i już.
Progesteron zaczyna działać na mnie. Cyce bolą, pojawiło się rozdrażnienie. Zwłaszcza rano, gdy muszę wstać o 6.00 na zastrzyki i pierwszą porcję leków. Zaczyna mnie wkurzać, że nie jestem w swoim mieszkaniu. Już chcę do Krakowa. W swoim domku poczuję się lepiej. Mąż robi co może, wymyśla gdzie można by jeszcze pójść, co zobaczyć, a ja nie mam do tego głowy ani chęci. Nie poznaję siebie.

22 grudnia 2015, 18:32

Dziś nigdzie się nie ruszyłam. Ogłosiłam strajk. Mąż poszedł sam w miasto i nie było go z pięć godzin. W sumie dobrze mi to zrobiło, jemu chyba też. Nie kłuciliśmy się, nic z tych rzeczy, ale czuło się już pewien przesyt. Już dziewiąty dzień spędzamy razem w Warszawie, na obcej i małej powierzchni.
Zaczynam się też bardziej denerwować jutrzejszym dniem. Ponieważ mamy tu mały aneks kuchenny, ugotowałam w tym czasie obiad na jutro, ogarnęłam trochę, spakowałam się. Jutro, jeśli będę po transferze, chcę tylko odpoczywać. Nie chcę chodzić po restauracjach, tylko leżenie. A w Wigilię uciekamy stąd wcześnie rano. W końcu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 grudnia 2015, 18:31

23 grudnia 2015, 19:55

Transferu nie było. Poryczałam się u embriologa. Nie dałam się dotknąć Mężowi. Obraził się na minutę, już się nie obraża.
Generalnie mam duże jajniki 9-10 cm, i troszkę wody za macicą. Nie można tego jeszcze nazwać hiperką, ale gdyby się udało zaciążyć, to hiperka jest bardzo prawdopodobna. Dostinex zapewne złagodził sprawę.
Mamy 5 mrożaków na dzień dzisiejszy, ale jeszcze kilka walczy. Może do jutra jeszcze coś będzie. Niby 5 to dużo, ale tylko jeden ładny. Patrzyłam dziś na wszystkie, na tego najładniejszego prawie cały czas. Bardzo chciałam go zabrać. Bardzo. A teraz pewnie już jest zamrożony.
Mam odstawić wszystko oprócz heparyny i dostinexu, bo to one blokują hiperkę. Dostałam na 10 dni orgametril, który wyciszy jajniki. Jak go odstawię, to powinna przyjść małpa.
Transfer jest możliwy w przyszłym cyklu, ale jajniki muszą się uspokoić do tego czasu.
Podglądanie cyklu mam robić w Krakowie. Do Warszawy pojadę na crio. Mam dzwonić i mówić jak sytuacja do lekarza prowadzącego w Novum.

Dramat. Nie udźwignęłam psychicznie kolejnego dnia w czasie naszych starań. Po wyjściu z kliniki zarządziłam kategorycznie, że natychmiast wracamy do domu. Natychmiast. Nie obchodziło mnie, że mamy jeszcze opłaconą jedną noc. Mąż nie miał wiele do gadania.

Tak więc, jestem już w domku.

28 grudnia 2015, 11:46

Czuję się lepiej. Święta, wizyty u Rodziny zmusiły mnie, żeby się szybko pozbierać.
Chyba dobrze się stało... Od dnia odroczenia transferu czułam się coraz gorzej. Brzuch miałam jak balon, w zasadzie nadal mam. Czułam pieczenie w odszewnej - to pewnie te płyny się gromadziły. Na szczęście od wczoraj jest coraz lepiej. Już nie czuję jajników, pieczenia nie ma, tylko ten brzuch powiększony jeszcze został.
Teraz odliczam do krio.

4 stycznia 2016, 10:46

Trzy dni temu odstawiłam wszystkie leki. Fraxiparinę jeszcze wcześniej. Tak mnie denerwował ten lek, że nie wytrzymałam. Zaczęły mi się dodatkowo robić sińce na brzuchu od tych zastrzyków.
Orgametril i dostinex odstawiłam jako ostatnie. Któryś z tych leków sprawiał, że miałam strasznie wzdęty brzuch, 2 kilo mi przybyło i co jakiś czas wyskakiwała mi swędząca wysypka wokół kostek nad stopami. Od wczoraj, czyli po dwóch dniach od odstawienia tych leków, wszystko wróciło do normy. Stawiam, że orgametril tak na mnie działał negatywnie. No cóż. Musiałam go brać równo 10 dni, nie ma zmiłuj. Tak kazała mi lekarka.
Teraz czekam na małpiszcze, którego niestety jeszcze nie ma, a bardzo pasowałoby mi, żeby przyszła dziś. Mam już umówioną wizytę na usg w piątek, żeby sprawdzić, czy jajniki są już ok.
W sylwestra byli u nas znajomi. Po ślubie są 4 lata. Czasami podejrzewaliśmy z Mężem, że u nich też są problemu z ciążą. Minutę po północy oświadczyli, że koleżanka jest w ciąży. Podobno dopiero teraz zaczęli się starać i wyszło jak dla nich "za szybko, bo oni chcieli dopiero w marcu zaciążyć" i teraz mają mały zgrzyt z pracą zawodową... :/
Cieszę się z nimi. Znajomym nie zazdroszczę negatywnie

5 stycznia 2016, 19:46

Małpy brak. Przestawiłam usg z piątku na poniedziałek. Teraz wredna wredota musi przyjść najpóźniej w czwartek, ponieważ w poniedziałek chciałabym być w 5-6 dc. A jak nie przyjdzie małpiszcze, to już wizyty nie odwołam. Pójdę sprawdzić na tym usg o co chodzi.

6 stycznia 2016, 12:09

Przyszło małpiszcze dziś. Boli jak cholera.

7 stycznia 2016, 12:42

Wczoraj prawie zeszłam. To był mój najgorszy początek okresu ever. Nospa jednak na mnie nie działa przeciwbólowo, natomiast apap tak.
I jeszcze to coś, co ze mnie wyleciało pod wieczór... masakra. To nie były żadne skrzepy, tylko wyraźne, duże, grube i zwarte fragmenty błony. Gdyby nie fakt, że nie było transferu, to pomyślałabym, że to poronienie. Natomiast intensywność samego okresu nie jest jakaś nadzwyczajna, raczej normalna.

Weekend na stoku na pewno poprawi mi humor. Jeżdżę na desce, nart trochę się boję. Niemniej jednak, zamarzyłam sobie pojeździć na nartach w tym sezonie. Umiejętności narciarskie mam w zasadzie na zerowym poziomie, więc pasuje zacząć od nowa, z instruktorem. I już miałam dzwonić i się umawiać, ale potem pomyślałam, że bez sensu. Przecież możliwe, że czeka mnie w tym miesiącu transfer i jak się uda z ciążą, to nie pojeżdżę i cała nauka z tego sezonu pójdzie na marne.
A obiecywałam sobie kiedyś, że moje starania nie będą mnie w niczym ograniczać, bo życie można stracić na takim gdybaniu, ale nie da się tak nie gdybać :/

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 stycznia 2016, 12:51

11 stycznia 2016, 14:14

Jestem po usg - 6dc. Jajniki wróciły całkowicie do normy. Wielkość 3 - 2 cm. Pęcherzyków więcej na prawym jajniku, więc może z niego będzie owulacja. Oby tak było, bo nie chcę cyklu bezowulacyjnego. Kolejne usg umówiłam za tydzień we wtorek. Wtedy przekonam się, czy ten cykl rzeczywiście będzie z owulką. A jeśli cykl będzie z owulacją, to czeka mnie cała seria usg, żeby uchwycić moment owulacji. Następnie czeka mnie wycieczka do Warszawki na crio w 5 dpo, a potem czekanie na bętę. Teoria, teoria, teoria.

USG robiła mi przypadkowa lekarka, ponieważ mój "stary" ginek pochorował się nagle. Była całkiem ciekawa, co i jak, choć też nie jakoś bardzo nachalna. Zapytała ile się staraliśmy, zanim było ivf, nawet wypytała o rodzaj i dawki leków, jakie dostałam. Powiedziałam, że krótko się staraliśmy, kilka miesięcy, bo problem wyszedł od razu i to całkiem spory. Nie było sensu niczego innego próbować. Od razu powiedziałam, że to nie pierwsze in vitro tylko trzecie. Na to ona zaczęła, czy mąż się leczył, jaki jest powód? Odpowiedziałam, że mąż się nie leczył za specjalnie, ponieważ powód złego nasienia nie został odkryty. To ona na to, że koniecznie trzeba genetykę zbadać. Wiec jej odpowiedziałam, że wydaliśmy sporo pieniążków na badanie genetyki i tam nic złego nie wyszło. I wtedy zaczęła się gadka, która strasznie mnie zdenerwowała, choć nie pokazałam tego na zewnątrz. Lekarka powiedziała, że "musimy trafić na dobrego, uczciwego lekarza, który nam szczerze powie, że nie ma sensu z tym nasieniem dalej się starać, bo życie można stracić, że to nie ma sensu, że pani (w sensie ja) jest taka młoda, ładna dziewczyna, szkoda życia, szkoda zdrowia".
Noż kur_a. Moja sprawa.

15 stycznia 2016, 09:07

Wysypu ciąż ciąg dalszy. Wczoraj dowiedziałam się, że mój brat i bratowa spodziewają się drugiego dzieciątka. Oczywiście nie starali się jakoś specjalnie. Wystarczył pierwszy cykl. Bardzo się ucieszyłam, gdy to usłyszałam, naprawdę :) Kolejny berbeć w rodzinie.
Gdy mi to mówili, nie było ze mną męża. Powiedziałam mu po powrocie do domu. I co? Chyba trochę się załamał :( Znów powtórzył, że to wszystko jego wina, ale ja nie miałam ochoty nawiązywać takiej rozmowy. Ucięłam ją szybko.

15 stycznia 2016, 10:04

Spanikowałam. Byłam zapisana na pierwsze usg sprawdzające potencjalną owulację w tym cyklu na 19.01 - wtorek. Będzie to 14 dc. W pierwszych cyklach po poprzednich stymulacjach owulka przychodziła 17-18 dc, więc założyłam, że tym razem będzie tak samo i ten 14 dc będzie ok. Tak normalnie owulację mam 13-15 dc.
Dziś mam 10 dc i czuje, że coś w jajnikach zaczyna się dziać. Śluz już się zmienia. Może jednak ta owulacja zrobi mi psikusa i pojawi się około 14 dc. Dlatego też właśnie spanikowałam i zapisałam się na usg jeszcze na poniedziałek 13 dc, żeby nie pluć sobie w brodę, że przegapiłam moment. Niestety będzie to ta cholerna baba, która mi nagadała, że "szkoda życia". Akurat tylko ona robi usg po południu w poniedziałek w klinice, która mi pasuje logistycznie. No trudno. Postaram się nie wdawać z nią w żadne dyskusje.

18 stycznia 2016, 19:26

Kolejne usg za mną. Byłam niestety u babsztyla "szkoda życia". Dziś lekarka przeszła samą siebie. Zasugerowała, żebym przespała się z obcym facetem, zaszła w ciążę, a potem za żadne skarby mam się nie przyznawać mężowi. Mam mu powiedzieć "no patrz Kochanie, lekarze bardzo się mylili, jednak możemy mieć dziecko w sposób naturalny".
Długo wahałam się, czy to napisać. Ktoś może pomyśleć, że jestem jakimś mitomanem i cały ten mój pamiętnik trzeba dzielić przez 10. No ale taka jest niestety prawda. Takich lekarzy ginekologów też mamy. Nie będę składać skargi, choć bardzo mnie korci.
Z dobrych informacji - szykuje się owulacja :) Na prawym jajniku pęcherzyk ma 19 mm. Owulka prawdopodobnie w czwartek, ale nie ma co zgadywać. Idę na usg jeszcze w środę, potem czwartek i jeśli w czwartek pęcherzyk nadal będzie, to czeka mnie usg również w piątek.
Zapisałam się do innego lekarza.

19 stycznia 2016, 13:19

Dzwoniłam do kliniki zrelacjonować wynik wczorajszego usg. Konsultacja była z inną lekarką niż moja prowadząca. Ta moja jest dziś wyjątkowo nieobecna. Doktor w zastępstwie bardzo fajna.

Zalecane: usg środa i czwartek, ewentualnie piątek też, jeśli w czwartek wieczorem pęcherzyk jeszcze nie pęknie. W dzień "0" (owulacja) progesteron 1x na wieczór, następnie 3x dziennie. Jako 1x progesteron liczymy zastrzyk prolutex lub 2 tabletki luteiny "50" pod język. Postanowiłam, że na wieczór będę brała zastrzyk z prolutexu, a rano i w południe 2 luteiny pod język.
Dzwonić mam maksymalnie 3 dni po owulacji i umawiać się na crio, ale najlepiej dzwonić jak najszybciej.
Po owulacji mam wdrożyć również encorton 1,5 tabletki na dobę (1 - 1/2 - 0).
Estrofem i fraxiparine mam na razie nie brać.

20 stycznia 2016, 20:36

I znów USG za mną. Tym razem u innego lekarza. Pęcherzyk dominujący (chyba w cudowny sposób) przeskoczył z prawego jajnika na lewy! Jaja. Jeszcze czegoś takiego nie miałam. Tym bardziej świadczy to odpowiednio o lekarce "szkoda życia". Według niej, dwa dni temu na prawym jajniku był pęcherzyk 19mm. Dziś już go nie ma. Za to jest pęcherzyk 23mm na lewym jajniku. Nie będę tego głębiej roztrząsać...

Owulacji spodziewam się jutro. Oczywiście jestem umówiona jutro wieczorem na usg, aby to ewentualnie potwierdzić. Endometrium coś mało rośnie. Niby urosło tylko pół mm przez ostatnie dwa dni. Tak więc, jestem już po 3 lampach wina :) Jutro poprawka.
‹‹ 4 5 6 7 8 ››