A w mojej głowie jedna myśl, a może jednak jestem w ciąży? Od dwóch tygodni mam dość uciążliwe problemy z przewodem pokarmowym, dziwnie reaguje na posiłki i w ogóle jakoś coś...
Okres też był dziwny, ale niestety na pewno nie był skromny...
Moje gdybania samą mnie rozśmieszają, cóż poradzić
Ogładam właśnie live Fundacji Ernesta i czuję lekki spokój, że ludzie zaczynają coraz to więcej mówić o niepełnosprawności. Nie wiem czy to tylko w moim otoczeniu ale coraz więcej par, osób, znajomych zaczyna używać słowa NIEPŁODNOŚĆ - jestem niepłodna - WALCZĘ z niepodłonością!
Widzę w tym moc i jakieś delikatne oswajanie tematu - wiem też wolałabym się z nim nie oswajać, zajść w ciążę i zapomnieć o wszystkim tym co było przed... Ale nie taki jest plan boży na moje/nasze życie i czuję większą moc jak wiem, że nie jestem sama.
Dziś czuję strach też i obawy gdy słyszę diagnozy innych, które nie mówią - nie możecie mieć dzieci, ale odkrywają dużo gorsze świnstwa, przy których niepłodność staje się być pikusiem
17 dc
OVU jakby się na mnie obraziła i nie pokazuje w ogóle owulacji mimo zaznaczanego płodnego śluzu - a FLO idealnie wskazuje, że to dziś - co o tym myśleć? Jeszcze może jakby temperatura mogła zacząć rosnąć, to byłabym pewna, że jednak już owulacja była.
A tak powoli i delikatnie działamy po tej małej przerwie na histero - wizytę kontrolną mam dopiero za 3dni ale nie chciałam odpuszczać tego cyklu - i oczywiście wiążę z nim spore nadzieje. Tym bardziej, że poprzedni okres był tak inny niż pozostałe... dłuższy i obfitszy ale zdecydowanie mniej bolesny - czy to skutek zabiegu?
Teraz zaopatrzona w ananaska, ciepłe skarpetki i milion dynii czekam na owulację - potem będę się rozgrzewać i wspierać ananasowym cudem. Ten cykl zaczynam również ze wsparciem duchowym - na dobre zawitał u mnie pasek św. Dominika
Dziś tez podsumowując moje wszystkie wyniki z pół roku stwierdził, ze jesteśmy idealnym przypadkiem niepłodności idiopatycznej, wiec jak natura nie zadziała, to nowy rok zaczynamy z podejściem do IUI.
Jest plan.
Są chęci.
Jest nadzieja. Ogromna nadzieja 💜
Na październik obstawiałam wszystko, chyba moją cała nadzieję, energię i miłość... Cykl po histerolaparoskopii, który musi być TYM CYKLEM... Musi!
Po cichu robię testy, a nawet samej przed sobą jest mi z tego powodu wstyd. Bo miałam poczekać do 30-31dc. ale czuję taka potrzebe, więc robię.
A potem patrzę na tą BEZNADZIEJNĄ BIEL i mam dość wszystkiego!!!
BEZNADZIEJNA ja 😔
Edit: ostatecznie dodatalm "sztucznie" owulację na 18 DC
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 października 2020, 07:42
Wytrzymałam te kilka dni bez maniakalnego robienia testów,parę osób się dziwiło jak wytrzymuję a ja mam jeden powód - nie chcę patrzeć na tą biel. Nie mogę jej znieść. Boli mnie brak drugiej kreski... Chyba sierpniowy cień był dla mnie kolejnym etapem w całych staraniach... Dał mi realną szansę, uwierzylam, że mogę być w ciąży.
Od tego momentu pragnę tego jeszcze bardziej (a myślalam, że bardziej już nie idzie) i dlatego testowanie mnie przeraża.
Poranny pink jakoś zaniosłam, ale oczywiście musiałam popołudniu zrobić jeszcze jeden innej marki, bo pinki źle się wybarwiaja... Nadzieja, nadzieja...
Najgorsze/ najlepsze jest to, że w ogóle nie czuje objawów zbliżającego się okresu, a tak to zawsze tydzień przednie wszystko bolało. Czuję się dziwnie, inaczej...
Pojawiająca się druga kreska (po czasie) dała mi ogromną nadzieję, temperatura się utrzymywała i poczułam TO - poczułam to, że JESTEM W CIĄŻY - mimo że to tylko złudzenie i @ sobie przyszła jak niby nic, ale ten jeden dzień (a może dwa) wierzyłam w tą ciąże na 100%.
Teraz już spokojniej, po skromnym okresie wracam do mierzenia temperatury i czekania na kolejne dni z tym uczuciem nadziei.
22 vs
Rocznica starań - 2 lata
Mimo "ustatkowania" myśli i pogodzenia się z długotrwałym brakiem ciąży czuję dziś, że jestem chyba w najgorszym z momentów w staraniach...
W zeszłym roku przeżywałam każdy okres, każdą minutę spóźnienia. Dziś monotonnie otwieram aplikacje, żeby wpisywać objawy, przeczucia, czytać posty... Dziś monotonnie robię testy w które chyba przestaje wierzyć.
I czuje się cholernie winna, czuje złość na siebie, czuje ból męża... A w moich marzeniach ciężko mi już wyobrazić sobie nasze dzieci, dziecko albo chociaż ciążę
Znajomi też już przestali nam życzyć powodzenia, teraz życzą nam dalekich podróży.
Tak, jest mi dziś cholernie źle.
Testy robiłam regularnie od kilku dni, cykl się wydłuża, owulacja nie wiadomo kiedy a i z serduszkowaniem u nas było różnie, były chęci i starania gorzej z efektem...
Dlatego wczoraj o poranku, z żartem powiedziałam do MK, że jeszcze dziś nie testowałam. Sobota więc postawiłam na facellkę, a nie standardowe allegraki, które któlują w mojej szufladzie wstydu (szufladzie pełnej nadzieji, bólu, straconych chwil, radości, oczekiwań...) a test pokazał OD RAZU piękny różowawy cień... radość - jeju jak ja się wczoraj rewelacyjnie czułam z tą myślą.
Dziś z rana czekałam, żeby znowu zobaczyć ten piękny widok, ale cień jakby mniej widoczny, słabszy... cholerka ale jest cień cienia (?)
Popołudniu odczekuję 3h, bez picia, żeby sprawdzić - bo pewnie rano po kawce źle wyszło, bo przecież mam już zaplanowane wyjazd na betę, bo już wiem, że rodzina się ucieszy w święta, bo nie będę musiała jechać do Gamety i najważniejsze, bo się w końcu naprawdę UDAŁO
ALe chyba nie... Przeżyłam już 21 okresów, to przeżyję i ten, ale ból jest coraz większy i zostaje na dłużej. Wpływa bardziej na codzienność i codziennie trudniej go ukryć i z nim walczyć.
Co czuję? Obojętność - boję się, że jak znowu zobaczę kreski to już nie będę potrafiła się nawet ucieszyć - te ostatnie 3-4 cykle zryły moją psychikę bardziej niż poprzednie 1,5 roku starań...
Wzdycham i nie wiem, co dalej... Nie wiem czy jeszcze wytrzymamy, pragnąc tak bardzo.
:'(
9dc
Siedzę w Gamecie i czekam na wizytę. Ostatnio każda wizyta u lekarzy dawała mi porządnego kopa i dużą dawkę optymizmu...
A dziś się boję... Boję się, że coś będzie nie tak... A mam tylko usłyszeć co dalej działamy...
I zobaczymy co tam z owulacja ciekawego się dzieje...
Nie był łaskawy, ale zawsze mogło być gorzej... Ale też mogło być lepiej. Wchodząc w ten rok pragnęłam jednego - zajść w ciążę! A dziś? Dziś chcę zostać MAMĄ - właśnie to dał mi ten rok. Rok łez, diagnoz, badań, przeszkód i innych złych i dobrych wpływów - pewność, że chcę mieć dziecko, że.jestesmy gotowi, że tego potrzebujemy.
Jest mi smutno, ale też czuje się pewniej. Spokojniej patrzę w przyszłość... Wiedząc, że nie musi ona być kolorowa. Wciąż czekam na powtórne wyniki ANA na które wcześniej nikt nie zwrócił u mnie uwagi i juz się nie mogę doczekać pierwszego podejścia do IUI.
A i jeszcze jedno, bardzo się cieszę, że mam ten pamiętnik - w nim są na czysto wszystkie moje emocje i uczucia - jak bardzo dobrze pamiętam to jak się źle czułam psychicznie pisząc pierwszy wpis...
Dziękuję Wam, że tu jesteście i tak TRZYMAM ZA NAS KCIUKI MAMUSIE 💚💚💚
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 grudnia 2020, 20:37
A jakże by inaczej...
Ostatnie dni mimo moich postanowień, kolejny raz podkopały moje zdrowie psychiczne... MK też wyczerpany... Czujemy się zmęczeni tymi staraniami, czujemy się beznadziejnie...
Nasza energia zginęła śmiercią naturalną zabijana co miesiąc samotnymi kreskami.
Oczywiście okresu jeszcze nie ma... W tym cyklu owulacja wg. wykresów ovu i Flo szalała, że ostatecznie nawet ja nie miałam pojęcia kiedy była... I to znowu dało mi nadzieję, że wszystkie te negatywne testy robię za szybko...
Ale już temperatura ustawia mnie do pionu i jest jak zawsze czekam na wredotę.
Dziś z MK podjęliśmy chyba najważniejszą decyzję, która wisi od kilku tygodni w powietrzu - in vitro (!!!)
Najpierw inseminacja, zobaczymy co i jak, ale nie chcemy już czekać. Mam wrażenie, że stoję pod ścianą i nie ruszę, nie mam siły na walkę chce być MAMĄ 😔
24 CS
Akcja nabiera tempa. Właśnie wróciłam z monitoringu. Zaopatrzona w ovitrelle i oczekująca soboty. Za dwa dni podejmuje pierwsza próbę IUI, nie chce się nakręcać, ale też nie chcę udawać, że mnie to nie rusza.
Czuje, że jesteśmy bliżej niż dalej 💪🏻
Proszę Was o modlitwę, kciuki, koniczynki i dobre myśli - o wszystko co chociaż w jakimś % mogą nam pomóc 🙏💚✊🏻
24 CS
1 IUI
Ale się cieszę, że poszliśmy już na poważnie, że może być bliżej niz dalej. Staram się hamować entuzjazm, ale jestem spokojna.
Efekt będę sprawdzać za dwa tygodnie 🍀💪🏻✊🏻💚
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lutego 2021, 21:17
Jest właśnie 4:30 - zaraz ruszam do Gamety na drugą betę i od razu mam wizytę u P. doktora. I co ze mną się dzieje? Zaczynam wariować, a może przeziębienie które mnie dopadło, a może ta temperatura, a może jednak testy za słabo ciemnieją, a może jednak za szybko się cieszymy...
Cholerka, po teście tym pozytywnym miała być już łatwiej?
Jeśli tylko mogę, to proszę o modlitwę, kciuki, dobre myśli 🙏🏻✊🏻💪🏻👍🏻🍀💚