Mąż chciała dzieciaka od samego początku. Ja miałam trochę więcej oleju w głowie i myślałam przecież są rozwody no ale dziecko to nie zabawa przecież go nie oddamy jak nie wyjdzie nam nasze szalone małżeństwo. Na początku broniłam się strasznie, panicznie bałam się ciąży. Później nadszedł okres co ma być to będzie no i wiadomo nic nie było
Następnym okresem było chcę mieć dziecko i trzeba zacząć coś robić w tym zakresie a nie tylko czekać co los przyniesie. Zaczęłam łykać kwas foliowy i wiecie co wtedy byłam taka naiwna że myślałam że mi to pomoże. Sama się z siebie teraz śmieję
No i wiadomo zaczęła się przygoda z lekarzami... badanie nasienia, drożność jajowodów, CLO i masa innych medykamentów, laparoskopia i histeroskopia a teraz stymulacja do ivf zaliczyłam chyba wszystkie etapy jedyny jaki udało mi się przeskoczyć to inseminacja... I kto by pomyślał że kiedy łykałam pierwszą tabletkę cudownego kwasu foliowego że to się tak skończy...
skutki uboczne się zaczynają czy to ta pogoda ?

No i już po wizycie
Zabawy w doktora ciąg dalszy bo dostałam drugi zastrzyk. Niedługo będę robiła te zastrzyki lepiej niż wykwalifikowana pielęgniarka
W sumie nie ma co opisywać, wizyta kontrolna 2 i 5 czerwiec no i niestety punkcja się trochę przesunie. Nie będzie niespodzianek na urodziny no ale trudno się mówi. Głowa nadal boli ale jest tak jakby trochę lepiej, żeby tylko nie zapeszyć.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 maja 2015, 21:31
Uwielbiam jeszcze bardziej mojego męża chodzi wokół mnie na paluszkach jakbym już była w ciąży. Zastrzyki też do przeżycia trochę zapiecze, trochę zaboli ale ogólnie wchodzą jak w masełko 
Za to w nocy jest źle. Noce są najgorsze. Nie mam problemu z zasypianiem. Kładę głowę do poduszki i śpię. Śpię godzinę może dwie i się budzę no i zaczyna się jazda... nawet nie wiem skąd mi się to bierze ale wymyślam takie niestworzone historie. Zaczęło się od tego że obudziłam się z myślą że nie mam dowodu! Wstawałam sprawdzać w środku nocy czy jest na swoim miejscu, bo bez niego przecież nikt nie zrobi mi IVF no i oczywiście od tamtej pory jest najcenniejszą rzeczą w moim życiu no może cenniejsze są tylko zastrzyki. I tak co noc budzę się leże i myślę co może pójść nie tak... awaria samochodu, korek na autostradzie, choroba, trąby powietrzne itp itd przerabiam w głowie wszystkie możliwości żeby jak najlepiej się przygotować żeby nic mnie nie zaskoczyło. Aż strach pomyśleć co przyniesie dzisiejsza noc.
Moja karuzela kręci się ach kręci się jak szalona...
Można się bzykać kiedy się chce, ile się chce, i jak się chce ;P

Wyhodowałam 12 pewniaków plus 3 nie pewniaki

Dostałam purogen zamiast fostimonu (będzie mi łatwiej bo nie trzeba igieł, strzykawek itp)
W piątek kolejne usg plus decyzja o punkcji.
A dr jest przecudowny i najwspanialszy, ma super podejście odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu jak to się mówi
Dzięki niemu ta cała procedura jest o wiele łatwiejsza do przejścia. Czasami wystarczy jeden gest w odpowiednim momencie jedno dobre słowo i od razu człowiekowi lżej! Panie dr dziękuję panu że pan jest
Właśnie zrobiłam przegląd szafy, wygrzebałam krótkie spodenki sukienki itp Zakładam jedne spodenki i w udach mnie ciśnie, dopinanie na styk a zawsze wisiały na mnie jak na kołku
I teraz pytanie zbiegły się w praniu czy rośnie mi dupsko?

Siniaczki moje siniaczki

Dzisiaj o godzinie 20 tak zwany złoty strzał
Czyli pregnyl i niech się dzieje wola Boża!Czekam na decyzję co do transferu, żeby ten zakichany progesteron nie okazał się za wysoki
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2015, 11:07
Pobolewa mnie tylko jajnik z torbielą. Doktorek pobrał 11 komórek no i teraz czekamy co z tego wyczarują
Dziwnie mi się teraz siedzi w domu przed kompem z myślą że gdzieś tam w laboratorium robią mi się dzieci. Zastanawiam się czy chłopczyk czy dziewczynka, czy będzie podobne do mnie czy do tatusia i takie tam różne dziwne myśli. I ja tu w domu a one tam w laboratorium... ale już w czwartek jedziemy odebrać dzieciaczka 
No ale rano oczywiście nie było kolorowo i musiały być przygody
Deszcz padał nie miłosiernie więc trzeba jechać pomału i ostrożnie a z tego wszystkiego że ja zaspana bo bez kawy wiadomo trzeba być na czczo, ominęliśmy zjazd z autostrady no i wycieczka mała się zrobiła. Oczywiście panika że nie zdążymy ale na szczęście udało się i byliśmy 5 min przed czasem. A ze śmiesznych historyjek z punkcji. Pani pielęgniarka mówi że mam założony jakiś tam tampon, że przed wyjściem mi go wyciągnie. No i jak już zaczęłam się zbierać do wyjścia to pytam co z nim czy mam to zrobić sama czy faktycznie potrzebna mi jej pomoc
Mówi że mi pomoże bo to taki specjalny tampon nie zwykły. No to ja na łóżko nogi rozkraczone, ona staje pomiędzy moimi nogami i mówi PRZYJ a ja w śmiech no bo kurna jak to się robi
Przecież przyjechałam tam dopiero na punkcję a nie do porodu
No ale na szczęście udało się wyciągnąć to ustrojstwo bez większego problemu. I w taki oto sposób przeszłam do kolejnego levelu IVF. A i bym zapomniała dostałam reklamówkę duphastonu i luteiny. Mam sobie to wtykać prawie że w każdy otwór ciała i o każdej porze
Jestem spokojna i wyluzowana i bardzo bardzo szczęśliwa
Nie mogę uwierzyć że będę miała małą istotkę w brzuszku oby chciała zostać tam jak najdłużej. I jak całej procedurze towarzyszy straszny bagaż emocjonalny, to te wszystkie złe rzeczy już ze mnie wyparowały. Została ogromna nadzieja na cud! A ja nadal nie wierzę że moje ciało jest w stanie wyprodukować coś z czego powstało nowe życie.

A zapomniałbym w drodze powrotnej z transferu krążył nad nami bociek, czy to dobry omen bo coś mi mówi że jak najbardziej
Ale jestem dobrej myśli, nadzieja mnie nie opuszcza ani na chwilę! Porażka będzie bolała i to bardzo ale na razie o tym nie myślę bo po co na zapas
Jeszcze zdarzę wam płakać, smarkać i histeryzować... Teraz zdecydowanie wybieram opcję UDAŁO SIĘ 
Z objawów w 5 dniu po transferze to ból brzucha taki miesiączkowy ale jednak trochę inny (chyba że to moja wyobraźnia), ból pleców, większe cyce (jupi) no i te płaczliwe humorki.
Odebrałam wynik progesteronu z dnia wczorajszego 13,49 [ng/ml] biorę 3x1 duphaston i 3x2 luteiny 50g a wynik jest taki że usiąść i płakać
teraz już wiem że to plamienie wczorajsze to żadna implantacja żadne marzenia tylko zwykły za niski progesteron fuck. Napisałam do doktora jakiegoś tam bo mojego akurat dzisiaj nie ma i czekam na odpowiedz ... No i jeszcze jeden stres dnia dzisiejszego mają mi od razu napisać ile i w jakiej dobie mamy mrozaki siedzę i czekam ...
Z dzisiejszych objawów to dalej bóle w plecach i delikatne bardzo delikatne bóle brzucha raczej takie ciągnięcie... plamienia na szczęście nie widać nie słychać.

Dasz radę :) Idzie ku dobremu...
powolutku, dasz radę ! :)nie zbieraj się długo, bo tylko będziesz coraz bardziej się denerwować :) zrobisz pierwszy i powiesz sobie że to nic strasznego :))
Anulka Ty Moja Twarda Kobieto :-) wiedziałam że podołasz :-)
Wow! Ale strzykawy:) Dasz radę Anuszka, kolejny kroczek do wymarzonego szczęścia za Tobą:)