Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Wigilia, łącznie z dzisiejsza modlitwą będzie 50 dni nowenny(kiedy zaczynałam w życiu nie pomyślałabym, ze dam rade), 36dc według wykresu 14dpo, myśle, ze trzeba dać 2/3 dni na "poprawkę" i jak w czwartek mija 100% dwa tygodnie od wzrostu progesteronu to do czwartku musze cierpliwie na okres czekać, potem bede go wywoływać jak ostatnio maca+vagosan (nawiasem mówiąc polecam w poprzednim cyklu po dwóch dniach przyszedł). Męczę się dziś z hemoroidami;/ szlak że tez mnie musiało to dopaść, ale to od wczorajszego dnia - cały dzień na nogach (krążenie słabsze) dziś tez nie wiele mniej ale już troche przy stole posiedziałam. Spodziewałam się życzeń typu "czekamy na wnuki" a tu słyszę "możecie jeszcze z rok poczekać" generalnie nie zamierzam wcale czekać bo jak widac nie jest to takie hop-siuk zrobie sobie dziecko wtedy i wtedy... a i tak wiadomo, ze oddaje to w ręce Boże bo ufam, że ma dla mnie "lepszy plan". Czytałąm dizś pamiętniki nadziei na świateczny cud, ale może jeszcze przejże wykresy może ktoś dziś miał wspaniałego gościa:-)
2dc, w poprzednim cyklu rano po vagosanie przyszedł okres, rano test negatywny więc kolejny cykl rozpoczęty. Dziś ostatni dzień nowenny. Nic mi się nie chce. Wczoraj na pocieszenie zamówiłąm sobię torebkę monnari Nadal się urlopuje, ale musze popisać troche te papiery żeby nie zacząć pracy z zaległosciami. Dziś ból brzucha, raczej po lewej stronie - mam nadzieje, że nie wyrostek czy coś... ;/ aż szkoda patrzec na ten nasz wykres - dwa dni plemniczki nie wytrzymały, nie powtórzyliśmy ♥ muszę chyba kupić lh na allegro (chociaż nie wiem czy warto), może lepiej facelle, są dosc czytelne. szukam jakiś suplementów, które mój szanowny M. byłby łaskaw przyjmowac na poprawę nasienia, ale to okra na ugorze. Te które bym chciała nie bedą współgrały z jego planami treningowymi ;/
ostatnio zastanawiam się czy może jest w nas jakaś psychiczna blokada przed maleństwem, której może nawet sobie nie uświadamiamy. Obawa przed tym, że finansowo będzie trudno - to chyba przede wszystkim.
U mnie była blokada psychiczna na zasadzie bardzo chce ale się boje.. bałam się ze dziecko urodzi się chore ze nie dam rady się nim zająć bo nigdy nie miałam styczności z dziećmi itp. Zrobione setki badań dwa lata stracone na łzy lekarzy i diagnozy. A wystarczyły dwie wizyty u psychologa i w czerwcu będzie finał; )
Dodam że mam pco hashimoto i insulinoopornosc a mąż miesiąc przed tym jak zaszlam w ciążę miał przerażająco źle wyniki badań... wiec wszystkie te badania i staty styki w naszym przypadku można było o kant dupy rozbić kiedy problem był w głowie; )
18 dc, którego przestałam liczyć. W ogóle poddaje się. Oczywiście seks jest, ale odpusciłam wszelkie testy owulacyjne. monitoringi cyklu, badania krwi. Ze względów finansowych. Na jakiś czas. Wole sobie cos kupić bo jak policzyć to wszystko łacznie troche kosztuje. Temperature mierzę, bo to mnie nic nie kosztuje a abonament w ovu kupiony. Póki co temp stoi w miejscu. Tak sobie myślę, że nawet jak sie pojawi owulacja to będzie mała szansa na ciążę. W późnej owulacji tzn(ok. 24 dnia cyklu- jak ostatnio) to i tak w organizmie wszystko na tyle popaprane, ze wątpie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 stycznia 2018, 22:10
20 dc temperatura dosłownie jebła w górę jak zobaczyłam termometr to nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać (serduszkowania nie było wczoraj bo szanowny M. jajca laptopem wygrzał i mu powiedziałam, ze ja tu sie staram wu-du odprawiam a on taki...)no ale ta tempka to sprawka mojej infekcji, jak nie choruje nigdy tak mnie teraz dopadło. Katar całą noc mnie trzymał, spac nie mogłam. Wystroiłam się któregoś dnia i z niedosuszonym łbem na dwor poszłam. mąż dziś ma mały wyjazd służbowy, wiec moge zrobić normalny wpis. Inaczej muszę przed nim monitor odkręcać, no bo nie wszystko można sobie przecież powiedzieć... Dziś się powstrzymałam przed badaniem progesteronu - a byłam baaardzo blisko lab. Nawet jesli bym wiedziała że owu była to w tej chwili co by to zmieniło. Jakoś oswajam się z myślą, ze moze lepiej że nie jestem w ciązy, że bocian czeka na nasze gniazdko. W domu kiepska atmosfera. Wczoraj tak się wyprowadziłam z równowagi, ze się gotowały emocje we mnie. Strasznie tu dłużej mieszkać. A co dopiero mówić o wychowywaniu dzieci. Co prawda nic by nie pamiętały bo za trzy lata myślimy już być na swoim, ale ile dla nas stresu... W naszym domu marzy mi się prawdziwa rodzinna atmosfera - np. Wigilia z całym klimatem - a nie tylko opłatek(bo trzeba), zjeść i przed TV. Mąż mówi, ze wykończe się tutaj nerwowo- strasznie wszystko przeżywam - a powinnam pomyśleć o sobie.W stresie ciąże łatwo stracić. Krew z nosa znów ruszyła - osłabienie. Na dworze ziąb, więc tyłek grzeje pod kołderką. Popatrzymy jeszcze kilka dni jak się ta temperatura układać będzie.
23dc (zanim zaczęłam wpis musiałam sprawdzić dziś temperatura skoczyła wiec ovu przesunął mi termin owulacji na 16 dzien cyklu z grubą czerwoną krechą. Zabawne jest to, że jest tak pewny siebie... nawet ja tego nie wiem, ale ovu wie :-)byłabym bardzo szczęśliwa i nie dlatego, ze serduszko w dobrym momencie, bo już mojemu M. powiedziałam, że ten cykl tez nie trafiony, ale że to by znaczyło jakieś unormowanie cyklu. No i jakby dobrze było to okres byłby przed balem a czeka na mnie sheridan (mniam) Dwa dni temu zrobiłam progesteron czyli w 21 dniu cyklu i 12,71. wypadałoby powtórzyć po 2-3 dniach... katar powoli mija. Jak to mówią leczony trwa 7 dni a nieleczony tydzień. Sprzedałam na necie niepotrzebne leki- grosze, ale po co ma mi to tu leżeć. Dzis sam aw domku, disco-polo i spokój i chociaż spałam długo to i tak wstałam wczesniej niż zwykle, nawet zdążyłam na chwile zerknac w papiery z roboty. Ciśnienie niskie 105/66 dwie kawki wyrównały do 120/80.
dzis 8dpo (według ovufriend) jutro pokaże mi % szans na pozytywny test - nie lubię tego obszaru bo jak dochodzi do 100 to sie dziwnie wydaje że musi byc pozytyw. no ale mam taka tabele:
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2018, 11:04
a dupa tam, nie rezygnuje z kawy, już nie raz sobie wiele odmawiałam, po to tylko żeby potem zobaczyć na teście, że nie było po co. Oczywiście alkoholu nie tykam, ale po za tym co sobie będę żałować. Rosół Małżowi gotuje, popijam ziółka i bardzo się ciesze że na nie trafiłam. Co prawda w ciążę cudem nie zaszłam ale mój cykl mnie zadowala. Dotychczas nawet leki nie pomagały- cykle po 67 dni i organizm świrował, razem z nim moja psychika... Teraz cera wygląda coraz lepiej, no i cykle - pierwszy z ziołami miał 39 dni to prawie o 20 mniej niż ten najdłuższy- owulacja miedzy 22-24 dniem cyklu. W 21 jeszcze progesteron malutki. A teraz w 21 dniu cyklu było już 12,71 wiec myśle że owu była ok 18 dnia cyklu (owu mówi, że nawet 16). Zatem polecam każdej dziewczynie, która ma problem z długościa cyklu. Ostatnie 3 dni nażarłam się kapusty kiszonej, wiec dziś mam gazy, które normalnie wpisywałabym jako objawy ciąży Któraś dziewczyna też pisała, ze wszystkie już u siebie obserwowała objawy pasowały tylko ciązy brakowało czytałąm pamiętniki, chciałam coś komuś skomentować, ale albo otwierała te ciążowe - a na razie co mam się wypowiadać na ciązowym forum... a jak nie to takie co dziewczyny miały kosmiczne problemy i naprawdę każde słowa wydawały mi się albo banałami albo gadaniem jak na temat nic nie wiem...
29 dc, według ovu- 13dpo, wg mnie 9-10, jak przyjdzie @ to się okaże, dziś bladziutko. Myślę o kompleksowej diagnostyce- za badaniami na obecność wirusów, mutacji;/ wiem, że tak na serio to dopiero 2 ostatnie cykle były ładne i serduszka w złym momencie, wiec nie wiem jak to z ta nasza płodnoscią liczyć- generalnie za chwilę minie rok... mówią, by nie czekać z diagnozowaniem. Z temperaturą nie bede się oszukiwać - dziś spadek. Mam nadzije, ze nie bedzie większego. Baaardzo bym się zdziwiła jesli okres przyszedł by według owu - bo to oznaczałoby że serduszkowanie było w dzień owulacji ;/, wolę żeby owu się myliło - generalnie obie wersje sa złe- w wersji owu (bo dziś negatyw), w mojej wersji bo do serduszek za daleko.
Edit: generalnie wczoraj straszny smuteczek - pewnie progesteron spada, kupiłam sobie biżuteryjne gadziety w ccc bo była wyprzedaż, w sobotę balujemy... myślałam o solce, ale odpusciłam - liczyłam na dwie kreski... pójdę blada jak ściana. Cera raz lepiej raz gorzej- jak zjem troche czekolady to coś mi wyskakuje, ale generalnie znacznie lepiej. Mam jeszcze jednego sikańca, chciałabym się wstrzymać i nie robić go bez sensu, dać sobie ze dwa dni... i jak nie przyjdzie @ zrobić w sobotę... ale codziennie się zastanawiam jak nie zrobię testu, ze może powinnam. Dziś nam stawiaja prąd, na działce a ja się dziwię, bo w tym cyklu moje cycki nie mają mi nic do powiedzenia. Ani nie są wielkie i obolałe jak zwykle, ani sutki wrażliwe...
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 stycznia 2018, 11:31
wczorajszy dzień to była katastrofa. Poprosiłam męza, zeby ten w tym roku zajął sie naszymi finansami - po pierwsze musze go tego nauczyć bo jak pojawi się dziecko to nie może być wszystko na mojej głowie, po drugie bo rozpieprza kase jak szalony. Wczoraj próbowałam wydac tyle co on, no ale nie byłam w stanie. Próbowałam mu unaocznić ile przechrzanił przez miesiac, ale zamiast rozwiązań był tylko wjazd na mnie - bo on chce podróżować... i budowa domu mu nie po drodze! a ja Chce zeby teraz on martwił się czy na wszystko wystarczy a ja bede przychodzić i brać! a jak nie da to gadać jaki z niego sknera! DOtychczas tak było jak ja pilnowałąm kasy, oczywiście nie dojdzie to do skutku bo to mami synuś i predzej do mamusi ucieknie niż się podejmie życiowej odpowiedzialnosci! Już mu powiedziałam, ze nie wyobrazam sobie naszego małzeństwa za kilka lat siedzącego nadal w jednym pokoju u moich starych. to znalazł rozwiązanie - przeprowadzmy się do jego mamusi (żeby miał obiadek podstawiony codziennie pod nos chyba...) generalnie myśli tylko o sobie - a ja musze sukienki na wyprzedazy kupować. Tez bym chciała nie mieć żalu, ze sobie cos kupie! a nie jak wczoraj - ten kac moralny, że powinnam oszczędzać. Ale czemu ja mam sobie tylko odmawiać? Najgorsze jak się człowiek nie może cieszyc, ze sobie coś kupił! no i wydawało mi się, ze jestem przygotowana do tej rozmowy, ale mój M. zamiast o konkretach to jakies bzdury wyciągał na wierzch o moim ojcu, dlaczego innych nie ustawiam tylko jego... no i mnie wyprowadził z równowagi. Poryczałam się, ale bardziej z bezradnosci i faktu, że niestety,ale mogę liczyc tylko na siebie. I moje wołanie o pomoc jest nadaremne.
33 dc żeby było, bo pamięć zawodna. W piątek 26.01 wydawało mi się, że widzę bladość na teście. W sobotę pojechałam do lab. Beta 16,9 - wg ovufriend 17 dpo, wg mnie 12-13dpo. W piątek podobne przelewanie w brzuchu jak dziś, wczoraj pobolewało, kawy dziś tylko troszeczkę - pół filiżanki. Jutro musi być beta min 27. No i dwa rozważania: udo się, albo się nie udo.
edit
Nowy wpis do pamietnika
29.01.2018
34dc
ponieważ po zanotowaniu pozytywnego wyniku bety 27.01 nie mogę zobić nowego wpisu w pamiętniku (wysyłam mnie na fioletowa stronę), a juz dziś wiem, ze beta spada 14,5 muszę pisać w notatniku. Mam madzieję, że ud ami się to potem wkleić, ponieważ chciałąbym mieć to gdzieś napisane. Przez dwa dni byłam w ciąży, podejrzewam, że biochemicznej, albo jakiejś nieprawidłowej genetycznie, w 16dpo beta 16,9 (bardzo blady, ale jednak pozytywny test wykrywający wczesną ciąże- pokazał coś już przy takim stężeniu we krwi). Dwa dni wczesniej pepino tez bardzo blade- bylam pewna, ze to błąd testu - jak się okazuje beta prawdę Ci powie. Szkoda, ze ak drogo... ale to swoją drogą... Progesteron 5 dni po tej spodziewanej owu miałam 12,71. Powiem Wam, że czułam, ze to ciąża. Może nie bardzo fizycznie, ale psychicznie. Mówiłam "my" zamiast "ja". Mówiłam do tego dziecka - czułam, że to on. "mamusia teraz..." no i tak dalej. Jeszcze zanim zrobiłam betę. Czułam też, że je tracę. Przez chwilę tu było. Nie tęsknię - cieszę się, że wiem, ze mamy szansę. Za mała beta jak na to, żeby iało być dobrze. Lepiej w takiej sytuacji, że wczesniej niż póżniej. Już w drugim miesiącu picia ziół, była ciąza. Teraz sie zastanawiam, czy nie było jej wcześniej - kiedy to mi się wydawały bladziochy a testach. Drugiego dnia znikały - więc do lab nie jechałam.
Były też symptomy fizyczne:
* pierwszy raz od dwóch lat pojawił się u mnie katar - teraz mija - był taki, ze nie mogłam się wydmuchać. Nawet uszy miałąm stale "przytkane" i nie szło ich odetkać.
* po owulacji moje piersi nic (mięciutkie jak nigdy)- dopiero 14 dpo poczułam wrażliwe sutki, jak na nie patrzyłam to dookoła były takie sinawe, teraz twardnieją. Ponieważ miałam pewne wątpliwości nie chciałam szybko mówić M. ale dobrze, ze tak wyszło, że w końcu wiedział. Czułby się źle gdybym mu po fakcie powiedziałą. Nie napalaliśmy się. Od razu mu powiedziłam, żeby nie cieszyć się na zapas. Musze coś zrobić z jego morfo - bo wydaje mi się, że w tym twki problem. Zobaczymy też jak moja homocysteina - 12,20 (norma do 13,90) zaaplikuje sobie chyba metafolian. No i muszę poczytać trochę nt. poronień. Chociaż tak tego nie odbieram - "pierwsze śliwki robaczywki", na ale wolę, żeby to się nie powtórzyło. Czekam na okres - dziś lekko brązowy śluzik - zawsze u mnie dzień, dwa przed @. Robie więc VAGOSAN i jutro mam nadzieję na krwekę. Lekko boli po lewej stronie. Do gina możę pójdę w śr/czw- bo jutro mogę iść owszem prywatnie - ale skazuje mnie jak zwykle, zeby mi powiedzię cto co dziś przez tel -"ooo no to niepowodzenie". teraz mnie zastanawia jedna rzecz. Rytuał, który jakiś czas temu urządziłam. Potem się wkurzyłam i spaliłam te akcesoria. CHyba, go powtórzę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 stycznia 2018, 21:53
szukam fora, czytam, itd. mam obawy, że nasz wynik jest ciut za mały. Czy któraś z Was miała podobnie lub słyszała o dobrym zakończeniu takiej historii?
Czasem owulacja jest później lub zagnieżdżenie nastąpiło później stąd beta niższa ale nie ona się liczy a jej przyrastanie. Kciuki tzrymam za przyrost!
7 dc po ciązy biochemicznej.
no nareszcie ovu po wielu wiadomosciach łaskawie odblokowało mi możliwośc edycji pamiętnika. Jak tylko zanotowałam pozytywny test od razu słało mnie na fioletową, a po co jak ja już wiedziałam że nic z tego. 31egow srode byłam u gina powiedział że taka beta to nic innego jak biochemiczna ale to tez dobra wiadmosć bo to oznacza, ze może być tez zdrowa ciąża, że to tak jakbym przeszłą pozytywnie badanie na droznosc jajowodów. Mój M. to chyba do konca mi nie wierzy, że byłam w ciązy. W sumie dwa dni to mogłam o tym nawet nie wiedzieć. Dostałam dzis testu owulacyjne z allegro, bo kupowac te apteczne to szkoda kasy, no i przy okazji kilka gch sikanych żeby móc testować bo gdyby nie to to nie wiedziałabym o tej ciazy. Z tydzien przerwy od ziółek dziś drugi dzien bo mam wrazenie że watroba mnie boli.
10 dc
według kalkulatora księżycowego owulacja była wczoraj. Mąż mówi, że chyba cos mnie opętało. Ale co tu się dziwic jak poważnie moje cykle zaczynaja pasowac od faz ksiezyca. Dobra nie nakrecam się. Wczoraj ok 11:30 ooostry ból podbrzusza - jesli to był ból owulacyjny to pierwszy raz w życiu tak to czułam. Zobaczymy jaka pozycję przyjmie jutro szyjka. No śluz w tym cyklu jeszcze nie pokazał się, ale do serduszkowania nie było potrzebne conceive. Owulacyjne słabe (jedynie 8dc w srode rano był prawie tak mocny jak testowy). Nie ma co się łudzić żeby udało się miesiąc po miesiącu. A już nawet i dobrze. Jak patrze ile "nieszczęścia" wszędzie to aż smutno. Na fb ciągle jakieś zbiórki. Pamiętniki z poronieniami, to nie nastraja pozytywnie.
13dc seksu nie ma i dziś już nie bedzie. Ostatnio 7 i 9dc. I ch*j z tego bedzie. Cykl przeje*** no wsciekam się. Ostatnie dwa dni normalnie wieczorem kładliśmy się do łóżka razem. Nie mozna było nic podziałać? jak nie było mowy o dziecku to ja się o seks prosić nie musiałam, musiałam myslec jak sie wymigac. A teraz 3 tygodnie postu i nic mu nie przeszkadza. Nie zależy mu i tyle, a i ja już nie mam ochoty. Powiedziałam sobie pier**** to jak on tak podchodzi do tego. Potem mi powie, że ja chciałam miec dziecko. I każe mi się nie spinac. Po prostu nie musi mieć tego dziecka jeszcze, nie czuje potrzeby. Sam jest jak dzieciuch. Niedojrzały. Niby w rozmowach tak, ale zawsze ukradkiem jakiś jebniety zart - że musi sie zastanowić czy chce mieć ze mna dzieci, w ogóle z dupy teksty. W sumie przed ta ciaża biochemiczna tez nie do konca czułam jak to bedzie byc mamą. Ponadto ja się do musze przygotowywac non stop- mierzenie, obserwacje, testy a on dwa razy w mieisacu ma tylko zrobic swoje.Teraz oczywiscie bedzie na mnie bo mam dąs. Bedzie, ze on mógl ale ja się dąsałam. Myśle jakby tu zadziałać żeby jemu zaczęło zależeć. Czytałam fora i nieraz faceci samii daża to tego baaardzo. Zastanawiam się, czy moze na prawde wątpi w to czy to ja mam byc ta kobieta która urodzi mu syna/córkę.
Może maż nie jest gotowy na bycie ojcem a Twoje naciski jeszcze gorzej poglebiaja jego niechęć. Mojemu ze zależało to ciągle zabiegal o zbliżenia i przynajmniej po tym wiedziałam że chce... ale czasem czuł się jak maszynka do robienia dziecka i jak już się wkoncu udało to do tego mi się przyznał :) bez gadania chodził na badania bez gadania jadl suple które mu kupowałam ale wiem ze były to dla niego trudne czasy staraniowe. Wiec albo Twojego przerosły te starania albo nie jest gotowy. Może szczera rozmowa?
wczoraj jak mówiłam nic, bo jechał do pracy, w domu masa ludzi, zero nastroju z mojej strony, jeszcze matka wymysliłą żeby ja do dentysty zawieśc. Dziś? sami w domu, ciepłe łóżeczko, mój humor kiepski -on mówi, że chce. Wzięłam prysznic. Potem śniadanie, mój humor lepszy, rozmowa normalna. Za godzinę wychodzę do pracy... masa czasu. Mój M. wypier****ł. Strasznie pilnie musiał jechac kupić sobie kamizelkę do pracy. I umówić rtg... w ch*j pilne. Jak zobaczyłam, że się ubiera to mnie strzeliło. Po minie wyczytał, ze znów jestem zła, wiec "przed wyjściem jeszcze zdarzymy". Podziękowałam za łaskę... Nie chciał się kochać dla dziecka tylko dla swietego spokoju. Skoro tyle czasu sie nie udawało to przecież mała szansa że od jednego strzału znów się uda. Kazałam mu jechac świadoma tego, który dziś dzień cyklu ;/ jego zachowanie zupełnie przeczy temu co mówi o dziecku. Teraz to już sama zaczynam miec wątpliwości. Testy LH allegrowe to gówno.
Spójrz na to od strony faceta. My mamy zupełnie inną psychikę. Skoro nie udaje się wam już jakiś czas to może on zaczyna uciekać, bo boi się, że może to jego wina, że czuje nacisk i presję i boi się, że nie sprosta. My wiele cykli straciliśmy, bo mój w ogóle nie dawał rady w te dni, bo tak się spinał. Od czasu jak wyluzowaliśmy, nie ma z tym problemu. I widzę, że z biegiem czasu bardzo zaczęło mu zależeć na dziecku. Ale widzę to dopiero teraz, gdy już tak nie naciskam. Pomyśl jak było cudownie przed planowaniem ciąży. A może to ostatnie chwile, kiedy możecie jeszcze beztrosko zabalować albo gdzieś wyjechać? Ja wiem jak to wszystko frustruje, ale postaraj się pomyśleć co on może myśleć.
PS. Ja używam testów ClearBlue, elektronicznych, drogie są jak jasna cholera, ale dokładne i nie musisz zastanawiać się czy ta kreska jest jaśniejsza czy taka sama, bo one pokazują uśmiechniętą buźkę kiedy ma nastąpić owulacja.
17 dc wczoraj i dziś LH pozytywne, ale dziś rano dopiero ciemniejszy niż testowy, więc cofam moją ocenę tych tesciorów. No mam nadzieje na ta owulację. Jk już LH skoczyło to już musi owu przyjsc, około 17ej czułąm lewy jajnik wiec może to był ten moment. Czekam na skok, żeby móc proga zbadać i zacząc ziołą na druga fazę. Wczoraj ruszyłam z fiołkiem, na cere i nów wyznaczył mi potrzebę oczyszczenia, szczególnie rezygnacja z dziadowego żarcia(chipsy, czekolada, ograniczyc kawe z trzech do jednej). No i bede uważniej dobierać kosmetyki, bo moze podkład zatyka mi pory;/ Niebawem setny wpis do pamiętnika. Mam nadzieję, ze napiszę wtedy,że jestem w ciązy i wkleje piękny test
19dc mysle, ze wczoraj/dzis rano była owu. Miałam rano dość mocy ból brzucha, ale ponieważ jeszcze lekko spałam to trochę byłam snem znieczulona, temperatura wzrosła. Nie wiem jak to jutro rano bo o 6 musze wstać. Może 6:15. Teraz mam nadzieje ze cykl dobrze się ułoży. Juz bez spadków. Dzis już nie mysleliśmy nawet o serduszkowaniu. Kawka u szwagra potem rosołek u teściow. Z cera postanowiłam powoli. Musze wiedziec co na mnie wpływa, a jak za duzo na raz to potem nie bede wiedziała co brac co eliminowac. Póki co mleko i przetwory z mlekiem odstawiam. Miałam "trzymac wpisy", zeby setny był ciązowy, ale czasem się przydaje poczytac swoje zapiski. Np. dlaczego danego dnia nie było bzykanka.
wyjęłam papiery do pracy, ale same wiecie jaka jest motywacja do zrobienia czegokolwiek jak myśli na jeden temat schodzą. Nie napinam się. Tak się tylko zastanawiam. Np. czy moze isc jutro na proga? Chyba zacznę dziś zioła na II fazę, ale na razie umyję łeb, zjem coś. Póki co walcze ze swoimi nawykami, nie mówie tu o kawie, ale o takich tikach nerwowych - drapanie nosa, gryzienie palca. No paskudne natręctwa. Potem na zdjęciach wstyd.
* Zamówiliśmy z M. ciekawe gadżety, żeby nie popaść w rutyne, która moze zabić wszelkie starania. Sama jestem bardzo ciekawa. Otwieram sie na przyjemnosć. Chociaż w tym cyku jestem strasznie sucha na poczatku;/ zel na wejscie musiał byc.
CZytałam dziś pamiętniki. Jeden fajnie opisał jak męzczyźni widza ten temat - bardzo zadaniowo, a kobiety mają tysiac wersji i tysiac dwa rozwiąznia. Chcą być gotowe na każda opcję. Też tak macie?
Po zeszłomiesięcznej stracie (moge to tak nazwac bo było mi po prostu przykro), czuję jakbym dostałą pstryczka w nos od TEGO na górze. Żebym się tak nie napinała, bo czego bym nie zrobiła to i tak wszystko od Niego zależy.
a juz nie bede czarowac rzeczywistości
24dc, 6dni po owu (wg wykresu, testów, i tez mi sie tak wydaje)
miałam ten setny wpis zostawic na dobre nowiny, ale czas strasznie mi się dłuży, mysli kłebią sie po głowie i czas to z siebie wylać.
We wtorek byłam na progu w 21 dc 14,70. W poprzednim cyklu było 12,71 a jeszcze w poprzednim 1,07 więc pnie się w gore lub owu przychodzi coraz wczesniej. Nie powtarzam. Szkoda mi kasy i nerwów. Po badaniu krwi nieciekawe informacje. Mój organizm wytworzył przeciwciała i musiałam znów łatwić skierowanie i ponownie pobierac tym razem próbki poszły na warszawe wiec juz tym razem wyniki bede miała. Po poprzednim nic nie dostałam. Tesciowa mówi że mąż ma 0Rh+ i serolożka mi powiedziała ze jesli mam Rh- to mój organizm bedzie odrzucał zarodki z grupą krwi dziedziczona przez dziecko po męzu. A ta niestety jest dominująca. W necie czytałam że mozna brac jakies imunoglobuliny wiec jak przyjda wyniki (czas oczekiwania około 10 dni) to moze mój gin sie mna zajmie. Jak nie to znajde innego.
Bardzo chce myśleć że Malutka jest juz we mnie. Poprzednim razem czułam że to On, teraz inaczej jakoś.Oglądam już łóżeczka, wymierzam miejsce obok naszego łóżka. Dotychczas chodziło też o to że już mi się nie chce do pracy chodzić i ciąża byłaby "w samą porę". Czasem ktos niechcący wetknie kij w mrowisko " a Ty dzieci nie masz to masz czas" i tego typu. Przez chwilę chciałam to wszystko rzucić i pomyslec o tym żeby trochę gdzieś pojechać, znajomi nas do Anglii zapraszali, ale ja mam ciągle tę obawę że potem będzie coraz trudniej. Nie spinam się, ale często przychodzi mi taka sentencja na myśl,że "niewykorzystane okazje lubia się mścić". Odbieram dziś seks gadzety, ale przez najblizszy czas nie bedą nam potrzebne.
aktualnie ogarniam cerę (co drugi dzień parówka z ziołami, wczoraj zaaplikowałam odrobinę olejku arganowego - póki co ok, dieta bezmleczna, fiołek rano, rozwazam zmianę kosmetyków, ale nie wszytko na raz bo nie bede wiedziała co działa) jeszcze sa małe grudki. o i te cholerne plamy, ale je mozna zatuszowac krostki trudniej.
Serce walczy z rozumem, zeby nie robic teściorów bo i tak za wcześnie.
27 dc 9dpo
zeszłam na ziemię - teraz to nawet nie wiem czy chce widziec te moje wyniki z krwi, ale moze im wczesniej mi coś podadza to nie stracę ciąży, o ile tam jest... dziś test bielutki, testuje wczesnie bo gdyby nie to to ostatnio nic bym nie wiedziała.
poczynione zakupy dla cery, jak to powiedziałam ostatnio męzowi : "bede teraz uważać co biorę do buzi", (oczywiście miałam na myśli kosmetyki;-) nie oczekuje szybkich efektów, ale liczę, ze to mi pomoże. Nie mam już 16 lat a taki tradzik na prawde krepuje, szczególnie gdy chce się być "poważnym i mądrym", żeby móc innym prawić kazania - a tak czasem jest w mojej JOP.
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.