Bo ćwiczenia niestety teraz odpadają... Boję się trochę ćwiczyć, zwłaszcza po owulce - nie chcę przypadkiem zaszkodzić zbytnim wysiłkiem...
Właśnie to asekuranctwo mnie dobija czasami - odmawianie sobie potraw, czy napojów, brak ćwiczeń itp potrafią czasami do szału doprowadzić... Dawniej jak byłam zła czy sfrustrowana to się szło pobiegać, albo katowało się brzuch do bólu, a potem jeszcze dłużej aż przyszło odrętwienie i już praktycznie nic się nie czuło. No może poza bólem następnego dnia. Muszę sobie teraz znaleźć inny sposób - może właśnie skupie się na nauce. Zobaczymy
Tylko znowu jest coś co mnie niepokoi... Wczoraj podczas badania szyjki wyczułam na niej takie jakby krostki... No i znowu pojawiła się jasna krew - jakby tam była rana. Wiem, że mam nadżerkę, ale... do tej pory takich plamek krwi nie widziałam. A teraz od dwóch cykli tuż przed owuką czuje te krostki i ta krew się pojawia. Chyba trzeba będzie się do gina przejść...
W pracy chodzi nagrzewnica, kaloryfery grzeją - mam aktualnie 25 stopni. Ubrana jestem w skarpety, grube rajtuzy, spodnie, podkoszulek, bluzkę, sweter i... mam gęsią skórkę na rękach pod swetrem... i ogólnie jest mi strasznie zimno...
Na wykresie mi zaznaczyło owulke 3 dni temu, ale ja obstawiam że była dzisiaj. Cóż wczoraj i przedwczoraj były serduszka... teraz musze się powstrzymać od odliczania dni do @ i od robienia sobie nadziejii.
Tak czy siak teraz trzymam kciuki tylko za jedno - abym miała cudowny prezent dla męża na Walentynki
Tylko ta dziwna wewnętrzna obawa... Czuję że coś się stanie - coś złego... Chyba popadam już w zaawansowaną paranoję...
Idę sobie zaparzyć melisę...
Samopoczucie na dziś - średnie...
A rano... rano myślałam, że z łóżka nie wstanę. Taka osłabiona się czuję. Mam wrażenie, że moje nogi są z waty i że za chwilę się przewrócę. I spać, strasznie chce mi się spać. A przecież wczoraj już o 22 spałam. 8 godzin snu było, a czuje się tak jakbym w ogóle nie spała... trzeba jakoś dotrwać do niedzieli. A w niedziele śpimy do upadłego
Jestem poddenerwowana. Z jednej strony się cieszę - ten utrzymujący się wzrost daje mi sporo nadziei, ale z drugiej... nie chcę się znowu rozczarować.
Dlatego powtarzam sobie - nie nakręcaj się, nie nakręcaj się, nie nakręcaj się...
Tylko... to takie trudne... Musze wytrzymać jeszcze dwa dni. Wtedy będzie wszystko wiadomo....
Pierwsza - ta faza lutealna będzie dłuższa niż kilka ostatnich, czyli @ przyjdzie później.
Druga - wykres jest inny bo ostatnio źle sypiam i @ przyjdzie w niedziele.
Trzecia - tym razem nam się udało...
Oczywiście najbardziej chciałabym opcję trzecią. Ale coraz bardziej w nią wątpię... Zaczynają się pojawiać tradycyjne objawy małpowe - bóle krzyża, łamanie w kościach, bóle pleców, wrażliwe wręcz bolące sutki no i ten okropny ból rozsadzający od środka... Tylko dalej nie jestem przeziębiona, no i taki dziwny jakby metaliczny posmak mam w ustach. Niczym nie umiem się go pozbyć
No nic... trzeba zacisnąć zęby i czekać...
Dzisiaj jedziemy na obiad do teściów, a mnie... mnie się chce tylko płakać... Bo już tak ładnie się zapowiadało, już tak pięknie z temperaturą było, objawy również zupełnie inne niż zazwyczaj... Do dupy to wszystko... Mam ochotę wziąć i coś p prostu rozwalić, rzucić czymś i roztrzaskać to w drobny mak... Mam już po prostu dość...............
EDIT...
No i się zaczęło
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lutego 2014, 11:24
Po pierwsze wreszcie poszłam się dać ukłuć i sprawdzić hormony. I jestem z siebie dumna bo nie zwymiotowałam ani nie zemdlałam, tylko lekko słabo mi się zrobiło (zwykle na widok igieł lub krwi po prostu mdleje/wymiotuję).
Razem z mężem zdecydowaliśmy że do swojej diety wprowadzamy 2 razy w tygodniu ryby. Wczoraj na obiad był dorszyk z grilla piekarnikowatego
Rezygnuje też z moich kilkunastu herbat dziennie na rzecz wody mineralnej. Herbatka tylko do śniadania.
No i jak mi się okres skończy to dołączam do wieczornego truchtania z psem.
I tak doszłam do ciekawego wniosku. Czytam różne pamiętniki/wpisy na forum i widzę powtarzający się schemat. Początkowo dziewczyny wariują, sprawdzają wszystko a potem przychodzi moment uspokojenia, wrzucenia całkowitego luzu. I chyba u mnie też nastał czas wrzucenia na luz.
Trzymajcie za mnie kciuki
RDW - poniżej normy, WBC - setne dzielą mnie od spadku poza normę... Reszta chyba może być.
Czekam jeszcze na jeden, najważniejszy wynik - czas oczekiwania tydzień do dwóch... Mam nadzieję, że to będzie tylko tydzień. A potem z wynikami do lekarza i zobaczymy co on powie.
Samopoczucie na dziś - dopadła mnie straszna nostalgia, tęsknota i rozczarowanie. Znalazłam wczoraj moje stare "opowiadania". Jak byłam młoda i głupia to miałam zeszyt w którym zapisywałam swoje wymyślone historię. Część z nich "publikowałam" na blogu/forum... I taki dziwny nastrój mnie dopadł. Od zachwytu - że kiedyś tak ładnie umiałam pisać, po rozczarowanie - że teraz już nie umiem i że ta dziewczynka, która pisała te cudne opowieści już nie istnieje.
W pierwszej chwili ogarnęło mnie szczęście, no bo jestem zdrowa. Ale... zaraz potem minęło. No bo skoro jestem zdrowa to w czym problem? Gdybym była chora to byłby "winny" naszych niepowodzeń.
Zostały w sumie 2 opcje (skoro u mnie wszystko w porządku), pierwsza mamy pecha, druga problem leży po stronie męża... I tak się zastanawiam, jakim cudem ja go do ewentualnych badań nakłonię?
Wolę wierzyć, że to tylko pech. Jak się dalej nie będzie udawało to wtedy zacznę się martwić wysyłaniem męża na badania.
Samopoczucie na dziś - wkurzona. Nienawidzę mojego kierownika technicznego!
Jakbym dorwała tego co taki plan ułożył... Co 2 tygodnie będę w sobotę nieprzytomna... Masakra jakaś...
Samopoczucie na dziś - zmęczona, senna i całkowicie bez sił... Osłabienie totalne...
W życiu mnie jeszcze na owulke tak piersi nie bolały. Na okres owszem, ale... na okres to trochę za wcześnie.
Samopoczucie na dziś - obolała...
Ale chyba i tak będę musiała się przejść do sklepu po większy stanik... Już widzę zachowanie ekspedientek... Wpierw krytyczne spojrzenie, no bo chyba Ci się rozmiary pomyliły, a potem (gdy cudem mają taki rozmiar na stanie) zdziwienie i zazdrość, że faktycznie mam taki rozmiar... Nienawidzę kupować staników...
Samopoczucie na dziś - w sumie dobre. Moje "ulubione" święto dziś - tłusty czwartek. Co prawda mojego rekordu z liceum nie pobije - nie będę jeść tylko pączków dziś, ale i tak kilku sobie nie odmówię i nikt nie może mi złego słowa powiedzieć Pączusie, oponki, faworki szykujcie się... Nadchodzę
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2014, 08:44
Ale to wszystko nieważne bo...
Samopoczucie na dziś - SKACZE Z RADOŚCI :D:D Zdałam!!! Wczoraj przyszły mi wyniki z JLPT ( Japanese Language Proficiency Test) - to taki ogólnoświatowy test znajomości języka japońskiego dla obcokrajowców I teraz mogę się poszczycić ładnym certyfikatem znajomości języka japońskiego na poziomie N5 (podstawowy).
No to teraz w lipcu podchodzimy do N4 (nieco bardziej zaawansowany), a jak się uda to może i do N3 podejdę kiedyś A potem N2 i tłumaczem zostanę
Tak czy siak - ZDAŁAM! ZDAŁAM! ZDAŁAM! Jestem taka szczęśliwa :D:D Nic mi chyba dziś humoru nie popsuje
Pan doktor stwierdził, że ogólnie jest dobrze ale... endometrium troszkę za małe - stąd mogą być moje problemy. Dlatego, od nowego cyklu zaczynamy leczenie. Plan leczenia jest następujący:
1. Zaczynam brać Estroferm, potem od około 15 dc (owulki) dodatkowo zaczynam brać Lutenyl
2. Wracamy do testów owu - jak tylko pojawi się gruba druga krecha, dzwonimy do Pana doktora i jedziemy na USG obserwować pęcherzyki.
4. Od 12 do 15 dc serduszkujemy codziennie wieczorem (wcześniej 4 dni przerwy) i... mam iść spać mokra (trza załatwić ręczniki coby prześcieradła nie poplamić )
5. Okres się pojawi - trudno (kontynuujemy leczenie), nie to czekamy 7-10 dni (NIE ROBIĆ TESTÓW CIĄŻOWYCH!!!)
6. Jak przez 3-4 miesiące nic, to dodatkowe badania + badanie nasienia.
7. Dalej nic - laparoskopia
8. Dalej nic - inseminacja
9. Dalej nic - invi
Ale Pan doktor pocieszał, że nie ma się co martwić na zapas. Jestem młoda, ogólnie zdrowa i wygląda to tylko na problem z endometrium. Więc te tabletki powinny pomóc i możliwe, że nie doczekam miesiączki (spora część jego pacjentek w pierwszy cyklu takiej kuracji ponoć zachodzi). Tak więc jestem dobrej myśli
Samopoczucie na dziś - trochę wkurwiona na szefa, ale ogólnie zadowolona (lekarzem i mężem )
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 marca 2014, 20:43
Małpa stoi u mych drzwi. I albo ją wpuszczę, albo sama się jutro, najdalej pojutrze włamie.
Czy jestem rozczarowana? Trochę tak, wykres był bardzo ładny.
Czy jestem załamana? Nie, wiem jaka jest (prawdopodobnie) przyczyna, mam zapisane leczenie, więc wierzę w następne cykle.
Samopoczucie na dziś - osłabiona, senna i przemęczona... Na nic nie mam siły/ochoty...
Oooo....mam niestety tak samo. Teraz myślałam, że skoro mąż stwierdził, że wstrzymujemy starania, to przynajmniej fizycznie doprowadzę się do jakiegoś względnego stanu...i co? Nici... Życzę powodzenia w skupianiu się na innych dziedzinach życia. Ciężko będzie, ale myślę, że jest to do zrobienia :)
Mam identycznie.. odkąd zaczelismy sie starac, ćwiczenia poszły w odstawke, żeby nie zaszodzic.. poczekam na @ i moze wtedy troche poćwicze..