Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Mamy wyniki badań mężowskich. Test Igg MAR prawidłowy, HBA nasienia 67%, norma 80%. Nadal wzmożona lepkość.
Uparł się, że chromatynę zrobi w następnym miesiącu, bo zamierza poważnie się wciąż za siebie.
Co o tym sądzicie? Ja wbrew pozorom sie cieszę. Niby wynik nieprawidłowy, ale chyba da się jakoś temu zaradzić, a poza tym wolę wiedzieć nad czym trzeba pracować, niż cały czas zadawać sobie pytanie: czemu się nie udaje???
Martwi mnie tylko ta lepkość, to już trzecie badanie w ciągu pół roku, kiedy ta lepkość wychodzi. Znacie może jakieś sposoby oprócz wit. c?
może zwiększyć stopień nawodnienia organizmu, unikać tego co odwadnia... w jakiejś literaturze angielskiej kiedyś coś takiego mi się obiło, ale w życiu nie zgadne gdzie...
Tak się cieszę, że M. podejmuję te walkę razem ze mną. Dzisiaj kupił Mucosolvan i umówił się do androloga. Wizyta prywatna, a pierwszy wolny termin 8 grudnia. Trza było iść na lekarza, niezły biznes:D Tylko jak być lekarzem kiedy się mdleje na widok krwi?
Dzisiaj zaczynam DongQuai. Pokładam w nim nadzieję, mam nadzieję, że nie będzie taką lipą jaką okazał się w moim przypadku wiesiołek.
No i po badaniu! Jupi jajowody drożne,wszystko pięknie gin powiedział. Wcale nie bolało, kilka minut tylko ból taki jak na okres. Teraz krwawię trochę, ale to chyba normalne.
Gin powiedział, że z HBA 67% jest wskazanie na inseminację. Na moje pytanie czy już niemożliwe, że zajdziemy naturalnie odpowiedział "Ja tego nie powiedziałem". Ale miałam wrażenie, że wszystko hop siup, szybko, przeszedł do mnie i kazał zrobić obowiązkowo wit. D i AMH. A o mężu nic, a to przecież większy problem. Dobrze, że się umówiliśmy gdzie indziej do androloga. Na badania krwi już w tym miesiącu nie mamy kasy, zrobię je po wypłacie,a może w Luxmed bezpłatnie się da zrobić?
Wierzę, że będzie dobrze, że nasza kochana dziecinka w końcu do nas zawita:)
Mój ma HBA 57% i gin powiedziała że można naturalnie się starać. Więc pewnie to zależy od lekarza.
A czy się uda naturalnie czy IUI tu potrzeba szczęścia.
Wlaśnie też tak uważam, jeśli się nie uda przed następne kilka miesięcy to będziemy myśleć o inseminacji. A co robicie aby polepszyć to HBA? Mój się zapisał do androloga, dodatkowo pije wit. C, mucosolvan i Extra Sperm.
Nie rozumiem tej owulacji. Robiłam testy codziennie, w piątek wyszła już wyraźniejsza kreska, ale czekałam, aż będzie zbliżona do kontrolnej. Temperatura zaczęła rosnąć, ovufriend wyznaczył owulację, a paski blade, tak jakby już po owu było. No i oczywiście się nie wstrzeliliśmy, bo po badaniu drożności nie współżyliśmy przez dwa dni. Jestem zła na siebie. Czy można mieć owulację kiedy testy nie wychodzą? Czy może to jest oznaka braku owulacji?
W dodatku okazało się, że na święta przyjeżdża siostra M. w zaawansowanej ciąży i mamy do jego rodziny jechać na drugi dzień świąt. Cudownie. Już nie mogę się doczekać pytań ich dziadka "A ty kiedy będziesz miała taki brzuch"? Przysięgam, że nie wytrzymam wtedy i odparuje coś ostrego.
No i dorobiłam sobie. Powiedziałam M., że nie mam ochoty jechać do jego domu na święta, że nie lubię jego siostry i że to niesprawiedliwe, że ona ma dzieci, a my nie. M. stwierdził, że powie, że jestem chora i sam pojedzie. Teraz to już w ogóle mi przykro:(
Ja też tak miałam z tymi testami w poprzednim cyklu i w tym też się na to zanosi. Temperatura w pewnym momencie urosła i trzymała się wysoko do końca cyklu, a testy w czasie okołoowulacyjnym miały tylko bladą kreskę. Ja bardziej wierzę temperaturze, pik LH mógł być krótki, albo mocz rozwodniony, tak to sobie tłumaczę. Teraz bardziej liczę na śluz, który dzisiaj był rozciągliwy, a na teście bardzo blada kreska.
A co do świąt, to będą nasze pierwsze po ślubie i już kilka miesięcy temu namówiłam męża, żebyśmy spędzili je sami, z własną choinką i uszkami. Jego rodzina jeszcze nie wie, a myślę, że mogą źle to przyjąć, ale już zdecydowaliśmy. Też ma siostrę, którą bardzo lubię i ona ma rocznego synka, który jest przeuroczy, ale też im trochę zazdroszczę i dobrze Cię rozumiem.
Jakkolwiek miałabyś rację, lepiej nie stawiać sprawy w taki sposób, że nie lubisz jego rodziny i nie chcesz tam jechać, bo to nie może przynieść dobrego skutku. Lepiej powiedz mu jak się czujesz bez oceniania jego rodziny i jak bardzo chciałabyś spędzić święta tylko z nim. Pozdrawiam i trzymam kciuki :)
Słońce owulacja może być do 3 dni przed skokiem i do 3 dni po skoku. To jest powodem, dlaczego nie da się dokładnie określić jej momentu, a ten dzień przed skokiem, który najczęściej jest wyznaczany jako dzień owulacji to jest tylko taki orientacyjny czas :) Nawet ovufriend wyznacza 3 dni, w których owulacja jest najbardziej prawdopodobna, co nie znaczy, że nie może do niej dojść jeszcze wcześniej czy później. A testy owu zapowiadają owulację, ale nie potwierdzają jej wystąpienia. Ciężka sprawa z tymi naszymi staraniami :/
Uff, to dobrze, że owulacja może być jeszcze po skoku, niepotrzebnie się nakręcam negatywnie. Święta tylko w dwójkę to super pomysł i podziwiam za odwagę, ale ja bardzo lubię rodzinne święta. I lubię też siostrę M, co prawda raz mnie wkurzyła na naszych wspólnych wakacjach, ale jednak to siostra M. i on ją bardzo kocha, a ona jego. I pewnie będę na tych świętach, tylko musiałam jakoś głupio odreagować rozgoryczenie...
Jestem po pierwszej wizycie u psychologa i powiem tak... to najlepsza decyzja jaka podjełam... choc wiem, ze wiele problemów jeszcze nie przegadanych, to czuję się jakby ktoś mi zdjąl ciezki plecak z pleców. Nie wiem czemu tak dlugo zwlekałam...
Powiedzieliśmy moim rodzicom i rodzicom M., że się staramy od dłuższego czasu i nie wychodzi, że leczymy się prywatnie. I jakoś tak mi lekko. Oni nie pytali wcześniej, ale czułam, że się zastanawiają czy jeszcze nie myślimy o dziecku, czy nam sie nie udaje. Czułam to w powietrzu. W sumie nie powiedzieli nic, tylko to, że trzeba się zdrowo odżywiać i nie myśleć o tym. I już wiem, że żadne pytanie nie padnie. Nie czuję już presji. Co będzie to będzie.
Tymczasem czekam na grupę krwi, bo całe życie żyłam w przekonaniu, że mam grupę krwi B+, a tu się okazało, że w mojej starej książeczce zdrowia była wpisana grupa krwi mojej mamy. Mam tylko nadzieję, że nie będę miała "-", bo mój mąż ma AB -. Czekam też na wyniki witaminy i zaczęłam zażywać D2000.
Z samego rana przyszła @. Tym samym jesteśmy po półtora roku starań. M. pociesza mnie jak może i usiłuje mnie rozśmieszyć. Tak bardzo go kocham i chciałabym być silniejsza, ale nie jestem i nie będę. Te półtora roku wyniszczyły mnie. Co miesiąc nowa nadzieja, próbowanie czegoś innego i co miesiąc ten sam finał. Co miesiąc myślę, że tym razem będę silna i co miesiąc zawodzę się na sobie. Gdyby chociaż ten brzuch nie bolał to łatwiej by to było znieść. A ten ból przypomina o kolejnej porażce.
M. chce zaczekać do dwóch lat starań i wtedy przygotowywać się do inseminacji, ale ja już nie dam rady, tym bardziej, że mamy do niej wskazanie.
A zatem: to będzie ostatni miesiąc naturalnych starań. Od następnego cyklu, tak jak polecił lekarz, USG ze stymulacją.
Plan na miesiąc:
ja: badanie AMH
M: wizyta u androloga, badanie chromatyny
Muszę jednak powiedzieć, że przeraża mnie ta inseminacja. Raz finansowo, dwa - zastrzyki, czyli dla mnie koszmar. Trzy - panicznie boję się pomyłki i wszczepienia cudzego nasienia.
Kolejna ciąża w najbliższym otoczeniu. A ja - 2 dc, krwawię tak jak za czasów licealnych. Pewnie przez Dong Quai, który brałam cały miesiąc. Nie wiem czy to dobrze, czy źle.
Nie radzę sobie już z tym. Nie widzę sensu. Śnieg pada za oknem, z okna mamy widok na las, który tak mnie cieszył. A ja gniję w łóżku cały dzień.
Rozumiem Cię z tymi kolejnymi ciążami u najbliższych Ci osób. Sama przechodzę to co miesiąc ale z koleżankami. Wczoraj kolejna koleżanka powiedziała, że jest w ciąży. Załamałam się bo mam wrażenie, że im to tak łatwo przychodzi. Jest mi przykro ale ciągle powtarzam sobie, że kiedyś i my będziemy szczęśliwe i zobaczymy te dwie kreski. Pozdrawiam Cię cieplutko.
Dokładnie, tak łatwo, że nawet nie doceniają jaki to jest cud. Ja coraz częściej myślę o psychologu, bo czuję ostatnio jakby we mnie coś umarło. Już z niczego nie potrafię się cieszyć, bo pojawia się ta myśl, że przecież nie mogę zajść w ciążę i nie wiadomo czy kiedykolwiek zajdę, więc z czego się cieszyć. Jak tylko odrobimy się finansowo, to umowię się na wizytę.
Klamka zapadła, zmieniamy lekarza. Nie chcę dłużej do tej kliniki chodzić, z olewczym podejściem lekarza nakierunkowanym tylko na kasę. Oj nie, więcej tam pieniędzy nie zostawimy. W tym tygodniu wizyta M. u androloga. Ciekawa jestem bardzo co powie.
M. po wizycie u androloga. Lekarz powiedział, że z takim seminogramem to w rok spokojnie powinien zostać ojcem i że przy dobrej ruchliwości plemników lepkość nie jest problemem i nie trzeba brać mucosolvanu. Tyle, że ten dobry seminogram był w lipcu, a potem M. znów się rozpalił i około miesiąc tego świństwa nie tyka. Więc ma zrobić test potrójny. Naszego dziecka jeszcze nie ma na świecie a już nas rujnuje hehe. Ale pieniądz rzecz nabyta, tyle dobrze że jeszcze na to mamy.
Gorzej z wynikami HBA 67%, ale tu chodzi bardziej o styl życia i zmianę nawyków żywieniowych. Ryby, ryby ryby. Mniej mięsa. Ale mięsko takie dobre:(
Pamietajcie zeby wybierac ryby dobrej jakosci! Co nie jest latwe. A potem, w ciazy to juz w ogole... tunczyk odpada, popularny losos odpada, makrela odpada. Gdzie kupic dobre ryby ja sie pytam??? :-) zycze smacznego! Ah i najlepiej na parze a nie smażone :)
Amh 2.83,wiec teoretycznie w normie. No to jestem czysta i zdrowa. Ostatnio sinusoida humorów. Dzisiaj jest spadek. Ale zmieniamy lekarza po raz czwarty. Tym razem padło na Katowice. Wierzę, że nam pomogą, bo jak na razie nikt nie przejawiał głębszego zainteresowania oprócz poboru kasy...
Panie Boże spraw nam gwiazdkowy prezent. Ja sobie w tym roku nie zasłużyłam ze swoimi humorami i wstrętnym charakterem, ale mój mąż - jest najgrzeczniejszy na świecie, powinien dostać najładniejszy prezent:)
Zobojetnieje to moze nie. Ale kiedy Tobie sie uda (przeciez sie uda!) to zaczniesz sie cieszyc z newsów o innych ciazach - Twoj dzieciak bedzie sie mial z kim bawic a Ty jako "doświadczona" bedziesz udzielac rad. Wspomnisz moje slowa:*
Właśnie to jest najgorsze w tym wszystkim, że nie wiadomo czy się uda. Jak się jest już w ciąży to pewnie się to wydaje już śmieszne, że tak się zamartwiało itd. Ale jak na tę chwilę to ogarnia mnie jakaś czarna rozpacz jak pomyślę, że to akurat my możemy być tym małżeństwem, któremu nigdy się nie uda.
Wizyta w nowej klinice. Lekarz, który wzbudza zaufanie. Wyjaśnienia, plan działania. Widzę światełko w tunelu. Cieszę się i po raz pierwszy obojętne mi czy okres przyjdzie, czy nie. Wiem, że jesteśmy w dobrych rękach i że będzie dobrze.
12 dpo. Jeśli dobrze pójdzie to w środę testuje, ale nie robie sobie żadnych nadziei. Wiem, że z obecnym stanem nasienia M. są marne szanse. Na razie skupiamy się na szukaniu przyczyny i leczeniu.
Poza tym, nie czuję jakbym była w ciąży. Wszystkie matki piszą, że bolały je piersi. Mnie nigdy ale to nigdy przed okresem nie bolały piersi i teraz też nie bolą. Ciekawe czy są takie dziewczyny, które sa w ciąży a w ogóle tego nie odczuwają. Ciekawe jak to w ogóle jest być w ciąży...
Też czekam na testowanie, dopiero 6cs... U mnie prolaktyna ładnie wróciła do normy castangusie (dzięki czemu mam synka), ale czesto jest winny stres. U Ciebie wydaje się być przyczyną mąż, musisz cierpliwie poczekać aż u niego wszystko wróci do normy, jeśli nie tak dawno rzucił palenie.
Tak, rzucił, potem wrócił i teraz znowu rzucił przed dwoma miesiącami. Jutro robi posiew, czekamy też na wyniki hormonów, może jakaś infekcja jest temu winna, albo zły poziom jakiegoś hormonu. Jeśli się okaże, że faktycznie coś tutaj siedzi, to będę naprawdę zła na krakowskie kliniki, że nikt o tym nie pomyślał wcześniej...
@ przyszła. Ovufriend prawie nigdy się nie myli,a @ nigdy się nie spóźnia,więc zostawia mi nawet szansy na zabawę w testowaniem. Z drugiej strony oszczędzam kasę na testach.
Pierwszy raz nie płaczę w powodu @. Nie wiem czy dlatego, że pokładam wiarę w nowym lekarzu, czy po prostu obojętnieję i godzę się z losem.
M. był dzisiaj na posiewie z samego rana, biedny denerwował się, a to już przecież czwarty raz oddaje materiał, stary wyjadacz:)
Wiecie co? Mam dzisiaj wolne i tak sobie rozmyślam. Od kilku lat wciąż mnie coś hamuje. Praca mi nie daje satysfakcji, ale nie odejdę z niej, bo trzeba zbierać na wesele. Po weselu też nie odejdę, bo będzie dziecko, więc pieniądze nadal potrzebne. Na wakacje biletów na samolot jeszcze nie będę kupować, bo mogę do wakacji zajść w ciążę. Łóżka nie kupię do sypialni, tylko kanapę składaną, bo przecież tu będzie pokój dziecka to co ja zrobię z tym łóżkiem.
I tak sobie czekam na to dziecko i widze dwa scenariusze. Scenariusz 1: Nie doczekam się dziecka i będę się po latach winić, że mogłam coś osiągnąć w życiu, robić coś znaczącego, a życie mi uciekło przez palce. Scenariusz 2: doczekam się dziecka po długim czasie, kiedy będę już zmęczona i zgorzkniała. A potem wychowam swoje dziecko i włożę w to całą siebie. A potem po latach spojrzę wstecz i pomyślę, że życie mi przeleciało między palcami. Że ja tu miałam coś osiągnąć, ale wiecznie plany, a potem dziecko i nic i klops.
A ja nie chcę tak żyć. I mam nadzieję, że jak mnie najdzie jakiś czarny, gorszy dzień, to sobie przypomnę, że życie to przecież nie jest czekanie na wyimaginowane szczęście, tylko samo życie jest szczęściem. Że mam przecież męża, który jest moim księciem z bajki i zdrową rodzinę. I mam pracę, która może i nie daje satysfakcji, ale za ludzi z którymi pracuję dałabym się pokroić. No i czy ja mogę narzekać?
Amen! Chyba mi też oczy trochę tym wpisem otworzyłaś. Też wszystkiemu odmawiałam - ślub znajomych w Grecji (trzeba się było zdecydować z październiku), wakacje ze znajomymi (trzeba było decydować w listopadzie), impreza z okazji 10-ciu lat po maturze (trzeba było decydować w listopadzie) - wszystko na nie, bo przecież w 2018 na pewno będę już w ciąży! Tak sobie myślę, że rezygnowanie ze wszystkiego tylko pogłębia naszą frustrację, a jeśli będziemy wszystkiemu mówić TAK i potem trzeba będzie z tego zrezygnować z powodu ciąży, to i tak będziemy najszczęśliwsze na świecie, więc wybór wydaje się prosty. Żyjmy dniem dzisiejszym! Pozdro dla wszystkich zafiksowanych :*
Nowy rok, nowe nadzieje. U męża z posiewu wyszedł paciorkowiec, może to była przyczyna słabego nasienia? Poza tym czekam na zagraniczne testy owulacyjne. W piątek wizyta w klinice. Wierzę
Jestem spokojna w tym roku, póki co. Zajęłam się urządzaniem mieszkania, mam nowy serial, od którego się uzależniłam i mnóstwo planów podróżniczych.
Tymczasem mąż będzie zwalczał bakterię i brał Clostilbegyt na podniesienie hormonów, a ja testuję testami ClearBlue i już jestem mega zadowolona. Wczoraj, w 11dc pokazała się uśmiechnięta buźka, jest owulacja! Serducha już były dwa razy:)
Widzę że też zmagasz się z HBA. Mi powiedzieli że tu tylko ivf z metodą PCSI pomoże, IUI szans nie da. Ale ivf nie gwarantuje że się uda a kasy nikt nie zwróci
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
może zwiększyć stopień nawodnienia organizmu, unikać tego co odwadnia... w jakiejś literaturze angielskiej kiedyś coś takiego mi się obiło, ale w życiu nie zgadne gdzie...
Dziwne właśnie jest to, że M. nie pije dużo piwa (piwo odwadnia) i w ogóle pije dużo wody. Ale to widocznie mało, teraz ma wlewać w siebie wiadra:D
gdzieś słyszałam (chyba J.Zięba) żeby nawadniać organizm z użyciem soli himalajskiej, bez tego woda tylko przelewa sie z góry na dół
O, a to ciekawe, zaproponuje mu, dzieki!