Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Musisz dać życiu szansę
Dodaj do ulubionych
‹‹ 3 4 5 6 7 ››

2 września 2018, 18:05

Jakby nieszczęść było mało wczoraj mieliśmy wypadek. Na szczęście nikt nie ucierpiał oprócz naszego autka, a wina była zupełnie nie nasza, tylko babki, która nie popatrzywszy wjechała na nasz pas. Auto jest poważnie pokiereszowanie, może to być nawet szkoda całkowita. 4-letnie autko garażowane, ukochane. Dlaczego nas spotykają takie plagi ja się pytam???

8 września 2018, 13:40

10 dc, usg. Dwa pęcherzyki dominujące, endometrium 3-fazowe, ale cienkie, tylko 5mm. Jeśli do poniedziałku sensownie nie urośnie, IUI przekładamy na następny cykl. Piłam codziennie lampkę czerwonego wina, zagryzając migdałami, ale i tak clo ewidentnie upośledziło moje end. Co dziwne, podczas poprzednich stymulacji niby endo było ok. No ciekawe, może jeszcze nie wszystko stracone w tym cyklu. Poniedziałek pokaże.

Mam dziś gorszy dzień. Dowiedziałam się, że znajomi zaczynają się starać o dziecko. Na bank im się uda szybko, mimo, że są starsi i mają mniej zdrowy tryb życia. Cieszyłabym się ze szczęścia innych tylko wtedy gdybym sama była matką. W tej chwili niestety nie potrafię tego robić.

9 września 2018, 16:44

Spędziliśmy dzisiaj dzień z 6-letnią chrześnicą męża. Fajnie poczuć się przyszywaną mamą choć na chwilę, jakaś taka duma człowieka rozpiera, tym smutniej wrócić do pustej rzeczywistości.

10 września 2018, 20:04

Endo 8 mm, inseminacja w środę! 2 pecherzyki, jeden 24 mm, jeden 20 mm. Yeah! Jutro zastrzyk o 5 rano, chyba dostanę zawału jak go będę robić, bo jeszcze sobie sama nie robiłam. Jestem podekscytowana, jakbym podchodziła pierwszy raz.

13 września 2018, 11:30

IUI sie odbyło, endo 11mm, jednak migdały to jest to. Teraz tylko czekam na cud.

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 września 2018, 11:31

14 września 2018, 09:20

Dzis rozpoczelam moja terapie u psychoterapeutki. Na poczatku bedzie kilka spotkań konsultacyjnych, a potem ustalimy plan działania. Jak tak mówiłam o sobie to wyszlo, ze tak naprawde mam wiele innych punktow zaczepienia. Chyba na pierwszy plan wysuwa się moje dążenie do bycia jak najlepszą i stawianie sobie coraz to nowych poprzeczek. Ogólnie to miałam ciężką noc, spałam kilka godzin, serce mi walilo i caly czas myśli czy sie uda. Boje sie, ze ten stres wszystko zniweczy. Jak nie myśleć???

19 września 2018, 19:43

Miałam dziś piękny dzień. Ponieważ to ostatnie dni takiego gorąca postanowiliśmy z mężem wziąć dzień urlopu i pożegnać lato. Byliśmy na kawie na balkonie w Sukiennicach, potem kąpaliśmy się na Bagrach i na koniec pograliśmy w badmintona na Błoniach. Uwielbiam tak się włóczyć po naszym mieście. Zawsze odkrywam coś nowego i nigdy nie przestanę się nim zachwycać. Teraz wieczorkiem siedzę i patrzę na swój płaski brzuch. Czy ktoś się tam wykluwa, halo? Czuję się tak jak zawsze, żadnych dziwnych objawów, ale do testowania jeszcze ponad tydzień, więc czego ja oczekuję?

25 września 2018, 13:53

Ależ mam dzisiaj doła. To chyba wina pogody, ale obudziłam sie z przeświadczeniem, że nasza walka do niczego nie zmierza. Że to sie nie uda, skoro 2 lata się staramy i nic to czemu niby ma się udać? Do tego moja praca już mnie tak nudzi i mierzi. Dałam sobie czas do końca roku, ale czy jest sens? Cały czas dziś łzy cisną mi się do oczu. Może już nadszedł dla nas czas, żeby odpuścić i pogodzić się z tym, że możemy nie mieć dzieci i jakoś trzeba to życie przeżyć? Może poczucie bycia gorszym od innych mija z czasem?

28 września 2018, 18:05

Beta 1.2. Chyba jeszcze żadna nas tak nie dobila, M. miał łzy w oczach. Mimo wcześniejszego dola mieliśmy nadzieję, bo wczoraj cały dzień bolała mnie głowa i mdlilo. No i mialam straszny skurcz macicy w sobotę. Wylam z bolu, lekarz powiedział, że to mogło być zagniezdzenie. No i byla ta nadzieja. Nienawidze tego momentu sprawdzania wyniku. I ten dół jakby cały świat runął. Już wiem, że nie dzwigne w tej chwili in vitro. Moze za rok, 2 lata. Teraz jeszcze dla spokoju sumienia podejdziemy do 4 IUI. Zrobie też testy nk i allo mlr i umowie sie do immunologa. I na tym koniec klinik. W poniedziałek skladam tez wypowiedzenie, a w październiku zaczynam podyplomowke. Powtarzam sobie, że kiedy Bóg zamyka jedne drzwi, otwiera inne i trzeba je odnalezc. Tak to właśnie było kiedy dowiedziałam się o zdradzie mojego byłego. Świat runął a 3 miesiace później poznałam mojego męża i rok później byłam juz zareczona. M. powiedział, że jest mu smutno głównie ze wzgledu na mnie, jak patrzy jak sie staram i jak płacze. Od 2 lat odmawiamy sobie a to wyjscia do filharmonii, a to nowego ciucha. Kase zawsze trzeba trzymać na badania i wizyty. Podziwiam dziewczyny, które walcza o dziecko 5, 10lat. Mnie 2 wykonczyly. Pewnie wrócę do walki, ale po dluzszej przerwie. Jeszcze tylko jedna IUI

1 października 2018, 20:17

Ciężko dochodzę do siebie po tej 3 nieudanej IUI. Wcześniej było łatwiej bo był plan dalszego leczenia. Teraz dr radzi zrobic test NK, umówić się do immunologa i ewentualnie 4 IUI. Jakoś już w to nie wierzę. Złożyłam wypowiedzenie w pracy po 5 latach. Chciałam zmiany, ale to też mnie przygniotlo. Czuje taka pustkę w sobie, chodze rozkojarzona. Dzisiaj na stołówce w pracy zapomniałam zapłacić za obiad. Nie wracałam się już, zreszta może zapłaciłam a nie pamiętam? Nie myślę kompletnie. M. chce wziąć psa. Ech przecież to nie jest zabawka, nie ma nas w domu 10 godz.

1 października 2018, 23:16

Badalam kwas, homocysteina 11. Biore duphavit od pol roku. Ponoc problemy immunologiczne ma 1% par zmagajacych sie z bezplodnoscia, wiec szansa mala. Nie wiem czy podejde w ogole do 4 IUI, nie mam juz sily na to czekanie na bete.

4 października 2018, 21:25

Powoli wychodzę z dołka. Dziewczyny, dzięki za słowa otuchy.

Złożyłam wypowiedzenie w pracy. Moja szefowa miała łzy w oczach, to było miłe. Jednak szefowa wróciła z macierzyńskiego i zastępowała ją inna, ktora zdegenerowała nam zespół i frustracja sięga zenitu. Zostaję do końca roku, jutro wzięłam sobie wolne na szukanie pracy. Mam nadzieję, że w miarę szybko coś znajdę i zarobek będzie większy. Ogólnie też rzuciłam się teraz w wir pracy, robię nadgodziny, żeby kasy było więcej, a co.

Z tematów staraniowych M. zamówił mnóstwo suplementów. On kocha zioła i inne pierdoły. Dzisiaj przyszła bromelaina, selen, olej z pestek dyni i tribulus. Do tego codziennie pijemy macę.

27.11 jestem umówiona do immunologa, dr Sydora. Planuję w listopadzie zrobić test NK. Zobaczymy co mi jeszcze zleci, na pewno napomknę mu o mojej przebytej boleriozie. Chcę też zbadać androstedion, ft 3 i ft4 i powtórzyć homocysteinę.

M. ma do powtórki HBA i posiew.

Tak że trochę tego jest, ale powolutku. Na moje miejsce jest już rekrutacja, więc w ciążę akurat teraz nie muszę zachodzić hihi.

Jutro wizyta u psychologa, trzecia z rzędu. No i jutro też pierwszy dzień studiów podyplomowych.

Dzieje się.

7 października 2018, 17:22

Jaram się swoimi studiami podyplomowymi. Tak strasznie się cieszę, że na nie poszłam. Odskocznia i wreszcie po latach wróciłam do tego co kocham. Czuję się jak naspeedowana hehe.

Praca. Szukam, wysłałam 6 cv. W tym tygodniu dalsze cefałki pójdą.

Starania: nic hehe. Jemy nasze suplementy. Chciałabym zbadać jeszcze trombofilię, bo ten temat przewija się często, jakoś mi żaden lekarz tego nie zasugerował. Chyba dyngnę jutro do Diagnstyki i zapytam ile kosztują poszczególne badania.

13 października 2018, 13:07

Zakończyłam serie spotkań - wywiadów z moja pania psycholog. Od przyszłego tygodnia spisujemy kontrakt z celami i zaczynamy terapie dynamiczno-poznawcza czy coś w tym stylu. Cel:osiągnąć wiarę w siebie i zaprzestanie porównywania się z innymi. Odkrylysmy u mnie manie porownywania sie do innych, nie tylko w okresie starań, ale juz duzo, dużo wcześniej. Nawet jeśli moja blokada psychiczna nie jest przyczyna naszej niepłodności to chcę po prostu, żeby lepiej mi się żyło i będę pracować nad tym. Mam dużo mówić na spotkaniach, o wszystkim. To może być mega trudne. Z natury jestem gadatliwa, ale nie na trudne tematy. Sama jestem ciekawa, bo to taki troche eksperyment dla mnie.

21 października 2018, 09:27

Dzień @, czyli najgorszy w miesiącu. Generalnie zawsze mialam krotkie cykle miesięczne, 26-28 dni. Teraz zauważyłam, że jeśli nie jest to cykl stymulowany to cykle wynoszą 20-23 dni. O co cho?

21 października 2018, 11:17

Kurcze, może te pier...one stymulacje coś rozregulowuja? Mąż dziś mówi do mnie żebyśmy zrobili 4 IUI w grudniu. Zdziwko, bo on bardziej niż ja chciał zrobić przerwe, ale chyba widzi, że u mnie ta przerwa na gorsze wychodzi, bo ja muszę miec plan. Ale IUI nie wchodzi teraz w gre, bo złożyłam wypowiedzenie i musze sie skupic na szukaniu pracy, zreszta jeszcze immunologia do zbadania.

24 października 2018, 22:12

Niedziela - przyszła @. Niby nie spodziewałam się niczego innego, niby luzuję ze staraniami, ale ... no właśnie. Przeryczałam 2 dni i M. zaproponował 4IUI w grudniu. Wiem, że to tylko po to, żeby mnie pocieszyć. Ale ja nie chcę 4IUI nawet ze względu na wypowiedzenie. Dzisiaj kiedy odbierałam wynik prolaktyny, zaczęło mi walić serce. I pomyślałam sobie, no czemu mi tak wali? Bo po prostu jestem przyzwyczajona do odczytywania bety. OMG nie chcę tego już przechodzić, nieee, nie teraz, nie za miesiąc i nie za dwa, a może w ogóle.

No a wracając do prolaktyny to mam 32,60 przy normie do 23,3. No wiadomo, za dużo. Na próbę odstawiłam bromergon na tydzień i już dup. Mimo, że ponoć nie wpływa ona na płodność, jeśli owulacja jest potwierdzona, ale zwiększę i tak dawkę do 1 tabletki (wcześniej brałam pół). Ale jeśli będę miała znowu takie zaparcia jak przedtem, to wracam do połówki, nie chcę umrzeć na kiblu.

Okres mi się kończy, wracam do równowagi psychicznej. Dziś M. na meczu z kumplami, ja w domu robię porządki i popijam piwko. No i zaraz smażę placuszki z dyni. Zobaczymy co to z nich wyjdzie, bo jeszcze nie robiłam.

Aaaa i idę na rozmowę o pracę w przyszłym tygodniu, prosze o kciuki, nie byłam na rozmowie 5 lat, jestem po prostu starą kwoką, która jajko wysiedziała. Choć nie, swojego jajka to jeszcze nie wysiedziałam.

25 października 2018, 17:13

Hmm chyba jednak zaryzykuje i kupie ten cyklodynon. Chyba nie mam czasu na picie ziół rano, a wieczorem pije pokrzywe. A z tym wypowiedzeniem i ciąża nie do końca niestety tak jest. Wiem bo sama pracuje w kadrach hehe. Jesli zloze wypowiedzenie i okaze się, ze jestem w ciazy, a o niej nie wiedzialam w trakcie skladania wypowiedzenia, to faktycznie wypowiedzenie jest cofane. Natomiast jesli juz je zlozylam miesiac temu i teraz zajde to juz inna sytuacja. Wydaje mi sie, ze na zaswiadczeniu o ciąży jest informacja o tygodniu ciąży. To pewnie i tak zależy od pracodawcy czy pojdzie na reke czy nie. Ja pracuje w korpo, wiec moze by poszli. Ale nie spodziewam sie ciazy niestety, skoro jej nie bylo przez ponad 2 lata. Oops i znowu dodaje nowy wpis zamiast komentarza. No trudno, już nie bede kasować.

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2018, 17:14

29 października 2018, 20:45

Postanowiłam, że będę tutaj zapisywać moje rozważania z wizyt u psychoterapeutki. Wydaje mi się, że to będzie idealne miejsce, bo ja chcę wracać do tych rozważań, a inne dziewczyny będą miały jakiś wgląd w to jak taka terapia wygląda.

Terapia psychodynamiczna jest trudna, bo polega na moim mówieniu o czymkolwiek. Trudno tak nagle z dupy zacząć o czymś gadać. No, ale że ostatni tydzień był mocno depresyjny, bo @, więc się jakoś rozkręciłam. Doszłyśmy do tego, że każdy okres traktuję jak porażkę - siebie jako kobiety, żony, córki i elementu społeczeństwa. Jako porażkę, nie jako smutek z powodu tego, że nadal małej istotki nie będzie na świecie. No i wreszcie padło pytanie, którego od dawna juz się spodziewałam: po co chcę mieć dziecko. Po co? Nie wiem, bo tak, bo tak mają wszyscy, a ja chcę być taka jak wszyscy? Bo mam rodziców po 60-tce, którzy ode mnie mogą mieć swoje jedyne wnuki? Bo zawsze chciałam być mamą, mieć takiego małego szkraba, którym moglibyśmy się opiekować, jeździć pod namioty itp. Ale gdyby kobiety rodziły dopiero koło 40, to nie przeszkadzałoby mi to, nie czułabym jeszcze dziecka, bo byłoby tyyyle czasu. Czuje presję społeczną, po prostu. Zaczęłam też użalać się nad sobą, czemu do tego wszystkiego co mnie w życiu spotkało doszła jeszcze niepłodność. Dlaczego ja? Psycholog wtedy zapytała co się teraz dzieje, że widać , że jestem poruszona. Oczywiście, że byłam, chciało mi się ryczeć z żałości, ale jednak nie chcę się rozryczeć, lubię panią psycholog, ale jednak nie chcę ryczeć przy obcej babie. Powiedziałam, że jestem po prostu zła.

Z tematów staraniowych, zaczynam wierzyć, że może faktycznie przez to zaniżone HBA nam się nie udaje. Na wątku męskim jest dziewczyna, która właśnie zaszła w ciążę akurat wtedy kiedy poprawili HBA powyżej 70%. A więc da się poprawić i da się zajść w ciążę. Może niepotrzebnie bagatelizowałam to badanie, ale przecież słuchałam lekarzy. W każdym razie wybieramy się do dr Lachowicza, ale umówiłam się na wyrost, bo już 5.11, a przecież musimy powtórzyć HBA i posiew, więc muszę odwołać, bo mój się ostatnio cały czas chce seksić, a przecież trzeba mieć kilkudniową abstynencję. I zabił mnie dzisiaj tekstem: teraz nie pójde bo masz okres okołoowolacyjny. Buehehehehehe koń by się uśmiał. Tyle dobrego z tej pierdolonej niepłodności, że chłop się czegoś o kobiecie nauczy.

3 listopada 2018, 19:17

Kolejna sesja. Trudno nagle zacząć gadać o tym co się czuję. Nie wiem czy ten rodzaj terapii do końca mi odpowiada. Na siłę szukałam sobie tematu przez cały tydzień, po czym właściwie nic mi nie wpadło do głowy. Pani psycholog powiedziała, że tutaj właśnie objawia się moja planowość, nawet na terapię przychodzę i chcę mieć plan, już teraz, żeby to się stało i pomogło. A to tak nie będzie. No ok, domyślam się, że nie. No ale jakoś poszło, skupiłyśmy się na uczuciu zazdrości. Że to nie jest coś złego, a ja się za to piętnuję. Czuję zazdrość kiedy przyjaciółka zajdzie w ciążę lub gdy uda jej się znaleźć pracę o jakiej marzyła, zazdroszczę siostrze, że bardzo dużo zarabia. Pani psycholog mówi, że większość ludzi tak ma. To dobrze, bo myślałam już, że jestem złym człowiekiem. Mój mąż na przykład nie zazdrości i widać, że szczerze cieszy się z innymi. No, ale ten typ już tak ma. Mówiłyśmy też o mojej chęci bycia najlepszą i tłumaczenia innych z wszystkiego i że to zaczęło się już we wczesnym dzieciństwie, ponieważ moja siostra była bardzo trudnym dzieckiem i były z nią problemy, to ja musiałam nadrabiać. Kiedy mówiłam o zazdrości przyjaciółce, która zaszła w ciążę, a potem poroniła dwa razy pod rząd, psycholożka zapytała dlaczego ściszam głos. No bo się tego wstydzę. Wstydzę się po prostu mówić o tych rzeczach gdzieś głęboko we mnie zakopanych, o których nawet mój mąż czasami nie wie. Zaczynam się stresować tymi sesjami. Czy to dla mnie? Ponoć tak jest na terapii, że są wzloty i upadki chęć rezygnacji, chyba zaliczam pierwszy dołek. W dodatku terapia kosztuje mnie 500 zł miesięcznie. To i tak nie tak dużo, bo standardowa cena to 200 zł za wizyte. Dam sobie jeszcze szansę, w końcu tak naprawdę terapia dopiero się zaczęła.

Dziś strasznie mglisto. My z M. uwielbiamy taką pogodę, poszliśmy więc do lasu pospacerować i porobić klimatyczne zdjęcia. Jakie to jest szczęście, że przekroczymy furtkę, przejdziemy ulicę i jesteśmy w lesie. To skarb taka lokalizacja mieszkania. I było super, no ale pożarliśmy się w drodze do domu, bo przypomniało mi się, że w poniedziałek jesteśmy umówieni do naprotechnologa i zapomnieliśmy odwołać wizyty, a nie pójdziemy, bo bez powtórzonego HBA to bez sensu, a nie wyrobiliśmy się. Wkurzyłam się, że zawsze ja muszę pamiętać o wszystkim, M. mógł mi przypomnieć żeby odwołać lub sam zadzwonić. Kurczę, mam wrażenie, że tylko ja walczę o to dziecko, a jemu tak naprawdę jest to obojętne. On nie słyszy tykania zegara biologicznego. No a M. wypomniał mi, że to ja o wszystkim zapominam, na niego zwalam i że nawet herbatę zawsze on musi zalewać, bo ja zapominam. No, biedny królewicz! Wkurzył się i poszedł się przejść a ja do domu łzy wylewać. Przyszedł, przeprosił oczywiście, bo ja przepraszać nie umiem. Ja wiem, że jestem nerwowa, bo myślę już o świętach z jego rodziną i jego piękną siostrą, która przyjedzie zza granicy z mężem i dwójką małych dzieci. I o opłatku, przy którym padną życzenia wiadomo jakie, tak mi się przynajmniej wydaje. A niech se w dupę wszyscy włożą życzenia. Nienawidzę tego zwyczaju, i tak to się nigdy nie sprawdza.

A, no i na dodatek miałam dzisiaj lekko widoczne plamienie. 14dc, zrbiłam test owulacyjny ClearBlue, żeby sprawdzić czy to plamienie owulacyjne. Ale owulki nie ma, zresztą czułam, że była kilka dni temu. Więc WTF, coś mi się pieprzy? Prolaktyna podwyższona, zamieniłam bromek na castagnus, może to dlatego?

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2018, 10:39

‹‹ 3 4 5 6 7 ››