X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Musisz dać życiu szansę
Dodaj do ulubionych
‹‹ 5 6 7 8 9 ››

21 lutego 2019, 18:52

28 dc. Zrobiłam test. Pierwszy od roku, bo po IUI tylko bety robiłam. Bieeeeeel okrutna. Ale cykl się wydłuża, to na plus. We wtorek wizyta u polecanego gina i będę go prosić o skierowanie na histeroskopię.

22 lutego 2019, 17:15

Przyszła @. Po 29 dniach, więc jeszcze dzisiaj, mimo negatywnego testu miałam nadzieję. Gdzieś prysnal mój dobry humor i energia. Myślę, że po wakacjach już startujemy z ivf. Teraz jeszcze dla świętego spokoju histeroskopia, krzywa cukrowa i insulinowa, badanie na pasozyty i 2 podejścia do IUI. Nie wierzę już w to, że uda się naturalnie, ale wykonam jeszcze te kilka kroków. Za długo już próbuje, to za długo trwa. Czas pogodzić sie z faktem i przygotować się na rzeznie.

23 lutego 2019, 07:25

Mam strasznego doła, już dawno tak nie miałam. Tak czekaliśmy na ten weekend, zwiedzanie, wypasiony hotel. Mieliśmy odetchnąć po tych przebojach z moja ręka. Ale mnie już nic nie cieszy...wczoraj mezowi powiedziałam, że nic już nie będzie jak przed staraniami. Choćbysmy nie wiadomo ile podróżowali i ile szczytów zaliczyli. Już nigdy nie będziemy tak szczęśliwi jak przed.

28 lutego 2019, 19:12

Po wizycie u polecanego lekarza. Cała sie telepałam jak wyszłam. Dr powiedział, że widzi u nas kilka problemów. Ha! Wiedzialam, że niepłodność idiopatyczna to bajka. Przede wszystkim nie podoba mu się moje fsh. Stwierdził, że stosunek lh:fsh można sobie darować, ale ważne jest samo fsh, a u mnie jest ono bardzo bardzo wysokie. Szok. Nie myślałam że aż tak zle. Do tego amh. Spada szybko, 1.49 to nie jest zle, ale patrząc na wynik sprzed roku (2.83)spadek jest bardzo szybki i trzeba działać szybko. Aha, i tak, potwierdził, że amh należy badać do 5dc. Nastepny mąż i jego bakterie. Faecalis wyleczona, ale ecola jest (co nalepsze te bakterie wychodzą tylko w posiewie nasienia, więc seminogram można mieć super a bakterie są), więc jego zdaniem podkażamy sie cały czas i moge mieć zapalenie jamy macicy co uniemożliwia zagnieżdzenie. Lepkosc nasienia właśnie wskazuje na bakterie. Dał namiary na urologa, mąż już we wtorek umówiony. Dał mi skierowanie do szpitala na histeroskopie, na poczatku mówił o histerolaparoskopii, ale w końcu chyba mam skierowanie na histero. W razie odległych terminow u niego w gabinecie bo czas ucieka. Dzwoniłam dziś do szpitala, babka się pyta kiedy będę miała 10 dc w kwietniu. Zabiła mnie tym pytaniem, bo mam nieregularne cykle po IUI. Ale to mniejszy problem, bo gorzej, że doktor nie napisał na skierowaniu czy histero ma być operacyjna czy diagnostyczna, a w trakcie mojego telefonu akurat operował. Zatem mam dzwonić jutro. Do wykonania mam szereg badań, więc muszę umówić się w Luxmedzie do gina, żeby dał mi skierowanie. Zaczyna się znów coś dziać, jesteśmy z mężem pozytywnie nastawieni. Wszyscy mówili, że niepłodność idiopatyczna i nie widzą u nas problemów, a gość zauważył kilka.

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lutego 2019, 19:14

3 marca 2019, 12:50

Jestem zapisana na histeroskopie na 18.06, zabieg w szpitalu na nfz. Termin odlegly, ale może się coś zwolni. Rozwalilo mnie pytanie pielegniarki: a kiedy bedzie pani pani ok. 10 dc w czerwcu? No tak, moje cykle nie sa regularne wiec jak ja mam to na poczekaniu przewidzieć? Podalam polowe miesiaca. Ważne żeby nie krwawic ani nie plamic. Lekarz jeszcze wziął sluchawke i kazal mi przyjsc w okresie okoloowulacyjnym do niego do gabinetu na posiew z jamy macicy. Powiedzial że jeśli mąż miał w posiewie z nasienia bakterie paciorkowca kalowego to nie powinnam podchodzic do histero bez posiewu z jamy macicy, bo jeśli sa bakterie tam głębiej to trzeba przed histero mnie przeleczyc. Myślałam że jest tylko posiew z kanalu szyjki macicy, a nie z samej jamy. Ale to dobrze, niech tam zrobi co trzeba, ufam mu, bo to specjalista od histero i jako pierwszy zaproponował mi w ogóle ten zabieg. Najlepsze jest to ze jednym ze wskazan na histero jest właśnie nieplodnosc. Czemu kliniki na nia nie kierują? Hmm ... Ciekawe bardzo. Tak że będę odwoływać swoja wizyte kwietniowa w Artvimedzie bo nie podejde już do IUI bez histero, ani tym bardziej do ivf. Badań do histero mam mnóstwo, zrobię je w kwietniu, bo mają ważność tylko 3 mce. Tak że w tym tygodniu mam posiew z jamy macicy, zanosze kupsko do badania na pasożyty i lamblie i jeszcze do tego usg tarczycy. M. zas ma urologa z powodu bakterii ecoli w nasieniu. To tyle, nie czekam na IUI, ani na wizyte w klinice. Czekam spokojnie na czerwcowy zabieg.

7 marca 2019, 17:44

Jestem po posiewie z jamy macicy. Nie wiedzialam że będzie to takie bolesne, na szczęście tylko przez kilka minut, ale gorsze niż hsg. Posiew z jamy macicy robi sie taka samą techniką jak biopsje endometrium, więc dlatego jest tak nieprzyjemne. Wycinek poszedł do histopatologii. Ponieważ posiew robi sie w okresie okoloowulacyjnym, a dzień przed nim i 3 dni po nie można się kochac, obecny cykl jest stracony. A szkoda, bo owulacja była jak ta lala, jajniki mi rozpieralo. No trudno, teraz czekam na wyniki histopatologii. Jeśli w jamie macicy jest bakteria to dostanę antybiotykoterapie. Potem już tylko czekanie na histeroskopie. Dziś byłam na usg tarczycy, dostalam skierowanie ze względu na podwyższone anty tg. Ale na usg wszystko ok, więc mam powtórzyć badanie i znowu muszę się umówić do endokrynologa. Za to mąż też robił usg i ma guzki i skierowanie na biopsje. Chodzenie po lekarzach weszło nam w nawyk. Ogólnie mam ostatnio stres, 3 tydzień w nowej pracy. Jest strasznie dużo excelow i raportów, a ja jestem humanistka, trochę inaczej sobie to stanowisko wyobrażałam. Staram się brać to nie jako coś dolujacego, ale wyzwanie i możliwość nauki. Jednak stresuje sie, dostaje zadania których nie umiem zrobić, nikt mi nie.tłumaczy, tylko zrób. W poprzedniej pracy byłam już doświadczona więc to ja wydawalam polecenia, teraz trudno mi wejść w pozycję zoltodzioba.

11 marca 2019, 18:37

Siedzę sama w domu i nawet nie mogę mężowi ryczec w rekaw, bo wyjechal służbowo na 2 dni. Dzisiaj do mnie doszło, że popełniłam koszmarny błąd ze zmiana pracy. Nie nadaje się do tej nowej. Same Excele, raporty, analizy. Ja nie jestem ścisłowcem. Strasznie mnie to stresuje i męczy. Boże w co ja się wpakowalam???

18 marca 2019, 18:08

Dzwoniłam do przychodni i są moje wyniki histopatologii. Jutro je odbieram, ale pani powiedziała, że są w normie. No nieeee, niby spoko, ale myślałam, że jednak moge mieć to zapalenie jamy macicy skoro mąż miał paciorkowca i że to była przyczyna naszych niepowodzeń. Ale nie, nadal jesteśmy w dupie!! No nic, czekam na ta histeroskopie. W moim miescie w jednej klinice jest program badań klinicznych i duże dopłaty do in vitro. Chyba umowie sie na wizyte i wpisze na listę w razie czego. Po wakacjach chcialabym juz startować z ivf bo ileż można...

19 marca 2019, 20:09

Da da da babki z przychodni jednak nierozgarniete bo wynik nie jest ok. Tzn histopatologia jest niby ok ale blona sluzowa trzonu macicy polipowato uformowana. A w mikrobiologii wzrost obfity ecoli, czyli odwiecznej uzerki. Ale że aż w jamie macicy jest?? Mąż też ma w nasieniu więc na bank dostaniemy antybiotyk. Wczoraj narzekalam, ze wydalam 500 zl na ta biopsje ale teraz jestem zadowolona. Bede to leczyć i wiem już że histero ma sens bo endometrium jest polipowate.

21 marca 2019, 20:30

Nie wchodzę na facebooka od dłuższego czasu. No, ale dziś weszłam. Na chuja, ja się pytam? Pierwsze zdjęcie uśmiechnięte bobo koleżanki ze studiów, która później ode mnie wyszła za mąż i która była taką lebiodą, że nikt chyba nie myślał, że w ogóle wyjdzie za mąż. Ech, to chamskie, wiem, ale tak było. Z klasy licealnej z kolei została nas trójka bez dzieci. Zaraz zostanę ja jedna haha, jaja jakieś. Złość mnie ogarnęła, a taki dobry humor dzisiaj miałam. Choć prawda jest taka, że mam zajebiste życie. Kochany mąż, kochane mieszkanko, za oknem las. Spokojnie, życie samo napisze scenariusz.

26 marca 2019, 22:23

Po wizycie kontrolnej po wynikach histopatologii. Dr potwierdził, że endometrium jest polipowate w określonym cyklu i to nie znaczy, że są polipy. Ale dalszą diagnostyką jest oczywiście histero. Na ecolę rozpisał silną antybiotykoterapię składającą się z dwóch antybiotyków. Mąż ma zażywać aż 28 dni, o co była dziś kłótnia. A mianowicie, od tygodnia jemy lacidofil, probiotyk (taki lepszy, z lodówki, lek, nie suplement), bo wiedzieliśmy że dostaniemy antybiotyki. I mężowi uregulowało się trawienie. Kilka lat się męczył z rozwolnieniami, miał i gastro i kolono, leki, itd i nic. Dopiero teraz może spokojnie wyjść na pole i nie bać się, że się, za przeproszeniem, zesra w majty. No i wkurzył się, że znowu sobie rozwali florę. No ale co ja mogę na to poradzić? Skoro to nasz przedostatni krok przed ivf to trzeba go zrobić. Jestem trochę między młotem a kowadłem. No ale już się pogodziliśmy i wchodzimy w to, od przyszłego tygodnia jedziemy z antybiotykami. Przez miesiąc współzyjemy z prezerwatywą, wreszcie hihi, bo ja nie lubię bez.

Martwi mnie tylko to, że za tydzień, w środę idę do mojego chirurga, bo drut z łokcia już tak mi wystaje, że praktycznie przebija skórę. Chirurg kazał się zgłosić jak już będzie się miało ku przebiciu to mnie wezmą na zabieg. Znów szpital i pewnie narkoza. Mam nadzieję, że antybiotyk nie ma nic do narkozy, orientujecie się może?

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 marca 2019, 22:25

3 kwietnia 2019, 17:33

3 dzień antybiotyków, zostalo 11. Odliczam do końca, bo jakos źle na mnie działaja, dawka jest bardzo duża i przez dwie noce z rzędu nie spałam, a jest to skutek uboczny jednego z antybiotyków, które łykam. Modlę się, żeby dziś zasnac. Byłam dzisiaj w szpitalu, mam kwalifikację na usunięcie metalowego zespolenia z ręki po złamaniu, tylko co do terminu to chirurg ma do mnie dzwonić. Mam nadzieję, że nie będzie to 18,06, bo mam histeroskopię wtedy, co prawda w tym samym szpitalu, szkoda tylko że naraz tych dwoch rzeczy nie da się załatwić. Ale poszlo mi tak sprawnie w szpitalu, że o 11.30 bylam, już po, a że wzięlam sobie dzień wolny, to poszłam się pomodlić do pięknego kościoła, a potem na rynek, na tarasie widokowym wypiłam kawke, zjadłam, sernik, czytałam książke, a na koniec wszamałam jeszcze obiad. Co za błogie lenistwo, a sloneczko pięknie grzalo. W drodze powrotnej do domu zobaczyłam na ulicy dwie kopulujące ropuchy, niesamowity widok. To znak! Nadchodzącego życia i w to wierzę. Gdyby nie te nagłe napady lęku i bezsenność, czyli skutki antybiotyku, to jestem spokojna i szczęśliwa. Czuję wiosnę na zewnątrz i we mnie.

6 kwietnia 2019, 09:37

Dobry humor i spokój ostatnich dni zepsuly dwa ciosy, ciaza w naiblizszej rodzinie i wśród najblizszych znajomych. W rodzinie to trzecia ciąża, dwóch kuzynów i kuzynka spodziewają się dziecka, brat i siostra mamy zostaną dziadkami po raz kolejny. A moja mama? No cóż, nie wiadomo czy kiedykolwiek. Raz mi zreszta powiedziała czy ona dożyje, bardzo mnie to zabolało. Poza tym słabo się dziś czuje, serce mi wali, a musze pędzić na uczelnie. Skąd brać te sile? Za kilka dni koncze 32 lata...

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 kwietnia 2019, 10:00

8 kwietnia 2019, 17:27

W weekend dowiedziałam się o trzeciej ciąży wśród najblizszych znajomych, którzy starali sie tyle co my. Niby super, niby się cieszę, ale jednak w ciągu weekendu zostaliśmy sami na placu boju. Nie ma już pary, z która moglibyśmy dzielić bóle i troski. Teraz tylko my nawzajem sie rozumiemy. Przeplakalam pół nocy w sobote, tak mi sie nazbieralo, tak trzymałam to w sobie, aż peklam. Powiedzialam mężowi że po prostu nie wiem co robić, że sobie nie daje sama ze soba rady. Nie cierpię swojej pracy, tyle czasu starań za nami. Mąż stwierdzil, że jeśli po wakacjach nie będę miała wymarzonej pracy (czekam na oferty ktore w wakacje maja sie pojawić), to zaczybamy sie powoli rozglądać za domem (mamy własne, ale małe mieszkanko) i jedziemy z kolejna IUI, a moze od razu ivf. Przez te kilka dni dziwnie sie czuje. Jak taki wrak człowieka, jestem wypruta z sił. Ale walczymy dalej. Został jeszcze tydzien antybiotyku, ale już mam grzyba. Jeszcze to trzeba przeleczyc. Badania na histeroskopie dostalam od internisty, jeszcze tylko MUCH.

15 kwietnia 2019, 16:42

Ja już po praktykach na mojej podyplomowce. Czuję, że to to co chcę w życiu robić. Zawsze to wiedzialam, ale teraz to poczułam. W wakacje zamierzam uwolnić się od korpo raz na zawsze. Wiadomo, na początku będzie nam ciężko, nawet jak sie zalapie gdzieś to będzie mało płatne. Zejście z pensji korpo to będzie szok, ale wiem już, że to bedzie właściwa decyzja. Co mi po tej kasie skoro siedząc tam i klepiac czuje obrzydzenie do samej siebie? Od soboty mam po prostu motyle w brzuchu, nue chce dłużej marnować życia, chcę robić to o czym zawsze marzyłam! Wczoraj rozmawialiśmy z mężem, że może tak to miało być. Gdybym zaszła w ciążę szybko, to zostalabym w korpo, bo jedno dziecko, drugie i człowiek nie ma czasu i siły by coś zmienić, no i się boi, wiadomo, jak sa dzieci to lepiej mieć stałą dobrą prace a nie kombinować. Gdybym zaszła w ciążę od razu nie poszłabym na te podyplomowke, nie zawalczylabym o siebie. Życie jest za krótkie, by sie poddać! Nawet do pracy dzisiaj szłam z lekkim sercem. Serio, już dawno nie byłam taka szczęśliwa! A dzidzia kiedyś przyjdzie i będzie miala szczęśliwa mamę.

21 kwietnia 2019, 11:08

Moje życie to sinusoida. Zalewa mnie fala optymizmu a potem znów jest dół. W samym tym pamietniku jest tyle skrajnych uczuć i wpisów, że można by pomyśleć że jakaś wariatka ze mnie. No pewnie tak. Miałam cudowny tydzień, mimo że dowiedziałam się w ostatnim czasie o tak wielu ciazach to sama postanowilam zmienić swoje życie i podążać za swoja pasja i znalezieniem wymarzonej pracy. Ale już kłody sypia mi sie pod nogi. Już koleżanki pytaja jak sobie damy rade skoro bede na poczatku bardzo mało zarabiac, mąż nie chce żebym dorabiala udzielajac korepetycji w obcych mieszkaniach. No tak, nikt nie wierzy w to, że może mi sie udac. Na fali ostatniej pozytywnej energii zadzwoniłam do żony kuzyna z gratulacjami. Jest w drugiej ciszy o która starali sie 1,5 roku. Jestem z żona kuzyna bardzo blisko, jak przyjaciółki. I uslyszalam od niej:"wiesz, myślałam że się nie odzywasz bo jest Ci przykro". Zmrozilo mnie i pytam "czemu". Ona na to:"no bo my już drugie dziecko a wy sie tyle staracie". Omg poczułam sie jakbym dostała w twarz. Powiedzialam że my od dawna sie nie staramy ze wzgledu na to ze szukam pracy w zawodzie. W sumie to prawda. Tym bardziej, że od mojego wypadku faktycznie sie nie staramy. Teraz jak jestem w domu na święta to jakos temat niepłodności znów nie daje mi żyć. W rodzinie wszyscy w ciąży, mama pokazuje mi zdjęcia wnuczki cioci. Przy święceniu koszyczkow same rodziny z dziećmi i tylko modlilam się żeby nie spotkać przyjaciółki w zaawansowanej ciazy. Czujemy sie jak trendowaci. No i chuj. Jakoś trzeba żyć.

25 kwietnia 2019, 18:11

Zaczelam chodzić na akupunkture. Poczatkowo byłam przerażona, gabinet w którym się umowilam jest w starym komunistycznym bloku, w środku old school totalny. Ale Mongol który mnie kluje ma w sobie spokoj, patrzy mu dobrze z oczu. Byłam na 3 seansach, mam mieć 15. Ogólnie wygląda do tak, że doktor zapytal z czym przychodze, powiedziałam że chodzi o stres i niepłodność. Trzymał mnie za przeguby rak i chyba sprawdzał przepływ krwi. Powiedział, że muszę dbać aby mieć ciepłe stopy, bo macica i jajniki potrzebuja ciepła, a ciepło idzie od stóp. Potem w kabinie za zasłoną rozebralam sie do stanika i majtek i mialam wbite 24 igły. W głowę, twarz, brzuch, rece, nogi. Nie boli, tzn kluje tylko w nogi, w twarz i głowę o dziwo nic nie czuć. Potem leżę 20 min pod przykryciem. I naprawdę czuję takie ciepło i rozluznienie jak tak leżę z tymi iglami. Dzisiaj doktor podpytywal mnie o ten stres, pracę itd. Powiedział, że nie można się tak przejmować, bo życie to walka od poczatku do końca. Trzeba walczyć i cieszyć się że nie musimy zbrojnie walczyć, że tu w Polsce nie ma wojny, ze trzeba się z tego cieszyć. Taka dewiza na dzisiejszy dzień:-)

30 kwietnia 2019, 14:32

Mam taki okres w życiu, że starania są na drugim miejscu. Na pierwszym skończenie studiów, zrobienie praktyk i praca w wymarzonym zawodzie. Późno, bo po trzydziestce, ale kto powiedział, że jestem za stara, żeby wziąć życie w swoje ręce?
Mimo wszystko ta myśl o dziecku ciągle tam gdzieś jest, przygłuszana, przyćmiona, ale jest. Uśmiecham się gdy widzę dzieci, kiedy oglądam w czasopismach pokoiki dla niemowląt. To taka wyższa siła, instynkt, którego nie da się oszukać. Jestem między młotem i kowadłem. Czy walczyć o szczęście rodzinne czy zawodowe? Zazdroszczę tym, którzy mają to i to, ja zawsze w życiu muszę się kopać o swoje. Ale tak już jest i pogodziłam się z tym. Czy po histeroskopii podejść do ivf czy szukać wymarzonej pracy. Tak się złożyło, że w korpo, w której obecnie pracuję od lutego, dostałam przedłużenie umowy tylko o pół roku ze względu na ogromne zmiany jakie zachodzą w firmie, nie wiadomo czy moje stanowisko nie będzie likwidowane. Kiedyś by mnie to rozwścieczyło. Teraz przyjęłam to z uśmiechem. Może to jest jakaś odpowiedź z kosmosu? Nie siedź tam, szukaj szczęścia gdzie indziej, a reszta sama się potoczy?

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 kwietnia 2019, 14:33

7 maja 2019, 16:25

Dzisiaj 3 rocznica naszego ślubu. Od wczoraj mam gule w gardle. Żałuję, że te 3 lata podporzadkowalam goniac za czymś co nie nadeszło i nie wiem czy nadejdzie tzn. macierzynstwie. Żałuję, że uprzykrzylam tymi staraniami życie mojemu mężowi. Ta rocznica jest dla mnie, niestety, smutną rocznica. Choć za wszelka cenę nie chcę żeby tak było to tak jest. W maju 2016 był ślub. Wychodzilam za faceta swojego życia, z podobnymi pasjami, poczuciem humoru, opiekuńczego, takiego którego wszyscy kochaja i jeszcze w dodatku przystojniaka! Świat był u moich stóp. Mieliśmy swoje małe mieszkanko i nowe auto, więc kase z wesela mogliśmy przeznaczyć na odjazdowa podróż poślubna, rowery itd itp. W lipcu mialam umówiona wizytę u gina. Chcemy sie z mężem starać o dziecko - powiedziałam. Jaka ja byłam wtedy dumna! Spełniona kobieta i żona chce zostać matka. Zrobiłam podstawowe badania i w sierpniu zaczęliśmy sie starać. Przez pierwszy rok po ślubie mogłam oglądać non stop film i zdjęcia z wesela. Druga rocznicę spędzaliśmy już po pierwszej inseminacji, pełni nadziei. Nadeszla trzecia rocznica i ogladanie zdjęć boli. Jaka ja jestem na nich pewna siebie i uśmiechnięta, gdzie sie podziała ta beztroska na mojej twarzy? Jednak mimo to zawsze jesteśmy dla siebie oparciem. Już tyle przeszliśmy jak na 3 letni staż. Niepłodność, mój wypadek, szpital i operacje. Musze to co złe odciąć gruba krecha. Słucham dziś mantr. Uspokajaja.

9 maja 2019, 10:49

Śniła mi się beta 11! Ale gdzieżby, dostałam dzisiaj okres. W sumie nie mogło być inaczej, bo M. brał antybiotyk, więc zaczęliśmy się kochać dopiero od 18 dc, a ja mam owulację wcześnie, około 11 dc. No ale wiadomo, jak człowiek ma taki sen, to się trochę nakręca. No cóż, miesiąc jak każdy poprzedni, jak to mówi mój mąż jak dostaję okres: znamy to, żadna nowość hehe.

To ostatni miesiąc przed histeroskopią, może się uda zaciążyć??? Mam nadzieję, że tę ecolę z nasienia i macicy już wybiliśmy na amen. Muszę teraz zdążyć z wszystkimi badaniami, wczoraj ze szpitala dzwonili, że zwolnił się termin majowy, ale ja w dupie z badaniami. Poza tym, liczę na majowego naturalsa, heloł:D

Temat na dziś: moje paznokcie. Bagatelizowałam je trochę, a od dłuższego czasu mam na nich pionowe bruzdy. Poczytałam trochę i jest to oznaka m.in. zaburzeń hormonalnych i niedoboru magnezu, cynku i wapnia. Tak że dzisiaj w aptece poluję na kompleks tych witamin z Solgar. Mam też w przyszłym tygodniu wizytę u rozchwytywanej gin-endokrynolog. Pokazę jej moją wysoką prolaktynę, dość wysokie fsh, spadające amh i wysokie anty tg. No i moje pazury. Może coś zaradzi na tę paskudną niepłodność?

Z badań majowych muszę jeszcze zrobić krzywą cukrową i insulinową i zanieść kupę do badania na robale. Nożesz kurde, ale mnie się dopiero w pracy chce na kibelek, to jak ja mam narobić do tego pojemnika? Nie wiecie czy można za przeproszeniem, nasrać wieczorem, trzymać w lodówce i zawieźć następnego dnia? Sorki za dosłowność, ma nadzieję, żę nikt nie je.

Poza tym biorę: tran z olejem wiesiołkowym (do owulacji), omega 3, wit D 4000, Homocystex plus (co 3 dni) no i zaczynam Diostinex. Tak że obstawienie pełne.

Jestem zwarta i gotowa, by zachodzić w ciążę. Można powiedzieć, że od pół roku starania były wstrzymane ze względu na mój wypadek, potem biopsję endometrium no i antybiotykoterapię. Ale wracamy na plac boju!

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 maja 2019, 10:51

‹‹ 5 6 7 8 9 ››