Ewa, dzięki za radę z kiszonkami. Kupiłam akurat śliczną kamionkę na ogórki, jutro na targ po ogóry i będę męża karmić. Plus syrop z żurawiny.
Byłam 1,5 miesiąca na l4, a teraz jak wróciłam do pracy mega stresy. 2 noce bezsenne. Nasza firma się dzieli, część zespołu jest delegowana do innej spółki - pod innym szefem, z zagranicy. Będziemy w innym budynku i niby mam bliżej 3 przystanki do domu, ale ja wiem, żę ten szef mnie zajedzie, ponoć to psychol. Ja w ogóle nie chcę tego robić, to będą jakieś analizy i prognozy, wykresy, tabele, a ja jestem polonistką. To miał być HR, a nie kur..a dziobanie w Excelu. Aplikowałam już do innej korpo. Z pozytywów karierowych to zaczęłam chodzić na obserwacje lekcji w jednej szkole prywatnej. Jak lekcja pokazowa dobrze mi pójdzie, to dostanę popołudniami jakąś grupę i będę miała umowę na zlecenie - będę dorabiać, ale w tym co kocham! Boże, dopomóż, żeby mi się to udało!
Chyba przez te stresy mam straszne skurcze. Niby tylko jedną kawkę dziennie piję, ale jednak. A może to po encortonie? Mam dzbanek z filtrowaną wodą z magnezem, jem wapń, magnez plus cynk, ale skurcze nadal są. Zaraz sobie wymoczę nogi w siarczanie magnezu. Skurcze teraz są niedobre, bo mam właśnie owulację.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 sierpnia 2019, 23:15
Ja: Jasiu, jak nastepnym razem przyjedziesz to cie wezmiemy na taki super plac zabaw z karuzelami i smokiem.
Jaś: ale wy nie macie dzieci to czemu chodzicie na plac zabaw?
Ja: yyyyyy..... My tam Jasiu nie chodzimy, przechodzimy obok...
Szwagierka: a co u Twojego kuzyna, tego sportowca?
Ja: dobrze, drugie dziecko ma im się urodzić.
Szwagierka: a ten drugi kuzyn?
Ja: tez czekają na drugie dziecko. Wszyscy czekają na dzieci tylko nie my.
Szwagierka: oj, ale oni przeciez starsi od was sa.
Cóż miała powiedziec? Nie wie, że jeszcze kuzynka jest w ciąży. Czyli cała rodzinka sie rozmnaza, juhu! Nie no, fajnie, tylko czemu nie ja??
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 sierpnia 2019, 18:12
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 sierpnia 2019, 18:31
Listopad 2017: 2.83 - Alab
Styczeń 2019: 1.48 - Diagnostyka
Sierpień 2019: 3.95 - Alab
Wtf?
Dodam, że od stycznia suplementuje wit D3 4000 j.m. Ale aż tak???
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 sierpnia 2019, 12:46
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 sierpnia 2019, 20:40
We wrześniu dostaję wyższą wypłatę o 40% , jupi! Szkoda, że tylko w tym miesiącu. A wrzesień to też czas okropnych wydatków: ubezpieczenie auta 1600, weekend u siostry plus prezent na jej nowe mieszkanie, wesele, monitoring cyklu naturalnego przed ivf - jak będzie z hormonami to myślę, że 1000 zł nie mój, wizyta u immunologa 200 zł, badania przed histero: MUCH i posiewy. Ok, mogę zrobić na Luxmed, ale oni wysyłają do Diagnostyki, a ja jakoś Diagnostyce nie ufam ostatnimi czasy, wolę zrobić w Synevo metodą PCR.
No i kwota niezła się uzbiera, nie? Jak żyć?
Ostatnio gadałam z siostrą i opowidała mi, że u niej w pracy dziewczyna podchodziła do ivf i wszyscy za nią trzymali kciuki i kibicowali i się udało. Seriously? Musiała być odważna, że tak dzieliła się z ludźmi z pracy tym przeżyciem. Ja np. o inseminacjach mówiłam koleżankom w poprzedniej pracy, ale potem dawało mi to dodatkową presję, czułam że wszyscy mi współczują i to było okropne. W każdym razie siora mówi: jak chcesz in vitro to ja ci dam kasę (ona jest bizneswoman i ma dużo forsy). A ja strasznie się wpieniłam. Powiedziałam jej, że mam dość tematu dziecka i że jak będę chciała podejść do in vitro to mamy własną kasę i co ona sobie myśli, że my nieudacznikami jesteśmy czy co, że nie mamy oszczędności. Powiedziała: no dobra, co się unosisz, przecież mówiłaś kiedyś, że takie to drogie itd.
Od naszej rozmowy kilka mcy minęło i myślę sobie, że niepotrzebnie reaguję takim wzburzeniem, ale mam wtedy poczucie, że ktoś z buciorami pakuje się w moje życie, w moją macicę, w nasze łóżko i najbardziej intymne sprawy, w coś co jest sprawą tylko moją i mojego męża, tak bardzo osobistą, jak żadna inna na tym świecie. I chyba dlatego tak się unoszę i ja i inne niepłodne osoby. A pomoc siostry jest cenna i być może w przyszłości z niej skorzystam, choć proszę Boga z całego serca, żebym nie musiała.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 września 2019, 18:45
W każdym razie mam już wyniki: insulina na czczo: 3,2 przy normie 2,6-24,9. Glukoza 1 pobranie: 4,81, drugie: 5,58. Też w normie. Chyba nie będę szukać dziury w całym.
No i tak dobrnęłam do prawie końca diagnostyki, jeszcze alergie do zbadania na mojej liście, a potem histero i ivf. Przed ivf zostały dwa cykle naturalne. Proszę Państwa, czy stanie się cud? Stay tuned!
No to Kochane, trzymam kciuki za wszystkie i odezwe sie za jakis czas!
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 września 2019, 20:05
Tak więc blogo czekałam a tu dzisiaj, po powrocie z przerwy obiadowej widze 2 polaczenia ze szpitala. Oddzwonilam 15 razy, ale dodzwonienie się tam graniczy z cudem. Fakt faktem, że przed ostatnia histero, która musialam odwolac, babeczka dzwonila potwierdzic zabieg. Może teraz też dzwonila potwierdzić. Choć ja przecież 2 tyg temu sama dzwonilam i pytalam czy na pewno jestem na liscie. No ok, moze nie odnotowala w kajecie i dzwonila jeszcze raz. Ale co jeśli histero przeloza bo np lekarza nie bedzie czy coś? Nie zniose tego, czekam od lutego. Chill, chill, musisz wierzyć, że się uda. Myśl to materia, tworzysz nia rzeczywistość.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 października 2019, 11:07
- Pani na histeroskopie tak?
-Tak.
-To proszę do sali.
Ide do sali gotowa już ściągać majty do usg, a doktor:
- Dzwonilismy do pani w piątek...
- Tak, wiem, ale nie odebralam i oddzwanialam caly piatek i poniedzialek.
- Bo widzi pani ja zszedlem z dyzuru. Nie moge teraz zabiegu wykonać.
Cisza. Lzy na końcu nosa.
- Ale jak to?
-Proszę poczekac jeszcze.
Stoję i klepie zdrowaski. Matko Boska, nie proszę o pieniądze i ciuchy, prosze o histeroskopie.
Lekarz przychodzi i pyta czy jutro moge przyjść. Moge. To nic, że na dzisiaj wszystko poodwolywalam. To nic, że jutro mam o 17:30 lekcje do prowadzenia i nie chce jej odwolac. Przyjdę jutro, bo choćby nie wiem co, to na przekór temu kurewskiemu pechowi przez który na prosty zabieg czekam od lutego,na przekór wszystkiemu wygram te pieprzona walkę z niepłodnościa!
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2019, 14:21
Rano deja vu z wczoraj. Przyjęcie, szatnia, oddział. Wraz z dwoma dziewczynami również skierowanymi na histeroskopię czekamy pod dyżurką lekarską. Słyszymy, że doktor Z (nasz doktor) wziął sobie na dzisiaj za dużo, bo aż 5 operacji. Patrzymy się na siebie z dziewczynami. No to cool, możemy zapuścić korzenie. Po chwili słyszymy naszego doktora: "Dzień dobry"! - wchodzi do dyżurki z kaskiem rowerowym. Jechał na rowerze. Jakie to fajne! Nie że Lexusem albo Mercem, nasz doktor przyjechał rowerem:-) Zaraz wychodzi do nas w fartuchu i mówi, że idzie na blok bo już ma pacjentki na stole, ale ze pobiorą nam biocenozę pochwy. Ok, czekamy. Korytarz wąski, z dyzurki cały czas ktoś wychodzi i wchodzi. Ławki nie ma, jest jedno krzesło. Stoimy więc. Po godzinie nogi wchodzą do dupy. Kołuję sobie krzesło, ale wnet oddaję go ciężarnej. Niech ma kobitka, ja też, daj Boziu, za chwilę tak bedę i też mi będą ustępować. A kręgosłup na pewno od brzuszka ciężkiego boli. Siadamy na podłodze, jakiś lekarz nas opieprza, że przepisy bhp itd, żeby czekać w poczekalni i nas zawołają. Poczekalnia jest gdzieś daaleko, taaak na pewno będą się za nami uganiać. Po 1,5 godz mówię do dziewczyn że chyba o nas zapomnieli. Przecież biocenozę pobiera się w minutę i trzeba to dać do zbadania, żeby doktor miał jak wróci z bloku. Dziewczyny wzruszają ramionami. Mówią, że na pewno doktor zlecił i maja zapisane. Po 3 godzinie moja cierpliwość się skończyła. Pukam do dyżurki, wychodzi młoda lekarka.
- Przepraszam, my mamy dzisiaj histeroskopię i czekamy na biocenozę.
- To jak będą wyniki to doktor dostanie.
- Ale my jeszcze badania nie mialyśmy.
- Taaaaak?
Tutaj zawołała położną. Od razu zostałyśmy zabrane na badanie.
- Czy studentki mogą się przypatrywać?
- Jasne. Ktoś nas musi leczyć - uśmiecham się do studentek, które jak się później okazało i tak po polsku nie mówiły.
No i jaja. 10 minut po biocenozie doktor wrócił z bloku. Wyniki były migiem, więc od razu zabrano nas do pielęgniarek. Siostra (do rany przyłóż, jak i cała reszta) wbiła mi wenflon. Ponieważ przez rok moja prawa ręka była złamana i dwa razy operowana, kłuli mnie w lewą. No i mam zrosty i ta krew leje sie fontanną. Chlusnęło jak z wiadra. Czuję ciepłą kroplę na nodze.
- Proszę się nie patrzyć! Wszystko jest ok, polało się, ale wszystko jest ok, proszę się nie patrzyć, bo mi pani zemdleje!
Oczywiście co robi człowiek kiedy słyszy prosze się nie patrzyć? Patrzy się, a jak. Pode mną kałuża krwi. Ale nie zemdlałam. Ponoć po mnie pani pielęgniarka wzywala ekipę sprzątającą, bo wszystko było we krwi.
Czekamy na zabieg. Zaprzyjaźniłam się z dziewczynami z którymi czekałyśmy na histero. Wspólne koczowanie łączy ludzi. I jedna z nich na pewno też tu była z powodu niepłodności.
Potem zabrano mnie na salkę histeroskopii. Doktor przygotowywał fotel i żartował ze studentką i położną. Ja siedzę z kroplówką z ketonalem. Obok mnie wywiad z dziewczyną, ktora miała być przyjeta do szpitala. Też z powodu niepłodności. Jest nas tak wiele! Poczułam jedność. Nie jestem sama, jesteście gdzieś tak, poukrywane, rozproszone, ale walczymy razem, w jednym celu.
Ok, wchodzę na fotel. Wszyscy są sympatyczni, dostaję gaz, który mam sobie już wdychać. Ciągnę i ciagnę.
- Czuję się jakbym paliła papierosa.
- Właśnie miałem pytać czy pani pali, bo ciągnie pani jak zawodowy palacz - mówi doktorek. Potem ponoć innym dziewczynom mówił, że mają wciagać tak jakby się zaciagały papierosem hihi. Mój patent!
Doktor mi ubrał na nogi papierowe nogawki, na pipeczkę też cos nakleił. A mnie chce się śmiać. Jestem nawalona i chce mi się śmiać. Gaz działa. Nagle okazuje się, że brakuje jakiejś części, jakiegoś retroskopu czy coś. Szukają. Atmosfera robi się napięta. Doktor powtarza, że to nie to i nie to, że brakuje tej części. Doktor z położną wychodzą. Zostaję sama ze studentką, która usmiecha się do mnie zmieszana. Myślę: no to będzie co opowiadać. Moje trzecie podejście do histeroskopii zakończyło się odwołaniem mnie z fotela z powodu zagnięcia sprzetu. Tylko u mnie takie numery!
Wchodzi jakaś pielęgniarka: spokojnie, mamy problem ze sprzętem, ale będzie dobrze.
Taaaa, jasne, przecież na tym fotelu leży największy pechowiec na świecie.
Ok, sprzęt się znalazł, ktoś włożył go w inne miejsce. Ufffff... Zaczynamy. Najpierw doktor chyba mnie czymś w środku przemył. Zakłuło. Potem włożył mi drąga z kamerką. Matko, to normalny metalowy drąg. Moja biedna macica!Naciska na brzuch, mówi, że będzie rozpieranie. Faktycznie, czuję jak na okres ból, podobnie jak przy hsg. Potem już kłujący ból, doktor robi wycinek. Mówi, że endometrium jest ładne, że chyba kuracja pomogła i zapalenia raczej nie ma. Ecoli chyba się wyniosła. Polipów też jie ma. Wkłada drąg jeszcze dwa razy, obraca go tam itp. Na koniec dostałam podpaskę gigant, bo jak to powiedział doktor, wlał we mnie litr wody. Schodzę z fotela. Biegnie za mną siostra: ubrudziła się pani. Wykręcam głowę: z tyłu tuniki wielka plama z wody i krwi. Tip dla dziewczyn, ktore są przed histero: weźcie sobie bluzkę na przebranie!
Potem siostra prowadzi mnie na salę. Tam czekam na krześle wraz z dziewczynami na łózkach po operacjach. Czuję rozczarowanie. Nie ma polipów, nie ma przegrody, nie ma zrostów, nie ma nic. Jesteśmy idiopatyczni przez duże I.
Wychodzę na korytarz.
- Już pani po zabiegu? - pyta pielęgniarka.
- Tak.
- I co, było strasznie?
- Nieee.
- No widzisz dziecko, wszystko się dobrze skończyło. Chodź, to ci ten wenflon wyciągnę, co będziesz tak z nim chodziła.
Potem spotykam moje koleżanki z koczowania. Są już po zabiegu. Czekamy na doktora, który skoczył sobie na operację i za 15 minut ma być. Jak oni to robią? OMG, mam wielki podziw dla nich. Podchodzi do nas pielęgniarka: co panie tak będą stały proszę. Przyniosła nam 3 krzesełka. Anioł.
Faktycznie, po 15 min doktor wraca i przyjmuje nas kolejno. Mówi, że są dwie mikro zmiany, które wyciął i będą oddane do histopatologii. Ale umówmy się, są mikro. Pyta czy chcę się starać naturalnie dalej. Mówię, że skoro histeroskopia nic nie wykazała, to idę w ivf. Doktor powiedział, żeby żadnej przerwy po histero sobie nie robić, tylko od razu na ivf i że wybornie, że mam termin w klinice już w przyszlym tygodniu (on sam ivf się nie zajmuje). Poczekamy oczywiście na wynik histopatologii, ale stymulować już się mogę. Mąz ma zrobić kolejny posiew nasienia, żeby zobaczyć czy ecoli nie ma po tym kolejnym antybiotyku. Mamy na razie współżyć w prezerwatywie. Jak się okaże, że ecoli jest nadal w nasieniu lub macicy, to antybiotyki znów i transfer dopiero wtedy jak będę czysta. Na wypisie: "Usunięcie zrostów ujścia wewnętrznego kanału szyjki macicy. Biopsja i scratching endometrium. Wycięcie zmiany chorobowej w macicy".
- Zrobiłem dziś 5 operacji - mówi doktor.
- Nie wiem jak pan to robi. Lekarz to ciężki zawód.
- Ale najlepszą nagrodą będzie dla mnie jak pani zajdzie w ciążę.
Ciepło rozlało się po moim sercu. Zajdę w ciążę, panie doktorze, postaram się najmocniej jak umiem.
Przy wyjściu uścisnął mi jeszcze dłoń i życzył powodzenia. Z dziewczynami życzyłyśmy sobie dużo zdrowia i rozeszłyśmy się w swoje strony. Trzymam za nie kciuki. Ten dzień zapamiętam jako dzień życzliwości i nowy początek naszej walki.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 października 2019, 21:47
Na początku poczułam dystans - takie pierwsze wrażenie i to mnie stremowało. Pomyślałam: może nie być flow. Ale potem było już tylko lepiej. Dr przejrzał wszystkie nasze badania, chciał widzieć nawet te najstarsze. U nas jest niepłodność idiopatyczna, więc naprawdę dokładnie je przeglądał. Spojrzał nawet na immunologię, ale stwierdził, że NK wykonane za wcześnie - 2 dni po owulacji zamiast 7-8 dni po, przez co jest niemiarodajne, więc nie będę póki co się tym przejmować.Nie podoba mu się za bardzo moje fsh (najwięcej było 10, potem 7) oraz skrócenie cykli, co ma miejsce od roku. Nie ma to natomiast związku z wygasającą rezerwą, o co się martwiłam, bo amh robione w Diagnostyce w lutym wykazało 1,49, ale już w sierpniu w Alabie miałam 3,95. Doktor zapytał czy w Diagnostyce wysyłają gdzieś próbki no i przypomniałam sobie, że z Galla przesyłają je na Życzkowskiego, więc się przeleżała i stąd zafałszowany wynik. Moje jajniki nie wyglądają na małą rezerwę, więc 3,95 może być jak najbardziej trafne. Usg pokazało cienkie endometrium - 19 dc tylko 7,8 mm, ale może jest to spowodowane histero, którą miałam w zeszłym tygodniu i biopsją. Mam niejednorodną i powiększoną macicę, co wskazuje, że w przyszłości mogę mieć problem z mięśniakami, tak jak moja mama (mama ma wyciętą macicę).
W każdym razie zalecenia: ponieważ mam wcześnie owulację i krótkie cykle może to świadczyć o wcześniejszej rekrutacji pęcherzyków. Będę miała priming estrogenowy z oceną jajeczkowania. Od dzisiaj mam brać estrofem do 1dc. Potem usg w 11 dc. Ma to na celu unormowanie cyklu, bo moje jajeczka mogą być niedojrzałe. Aby dobrać odpowiednią metodę ivf doktor zalecił też kariotypy i genotyp KIR. Nie namawiał na ivf, powiedział, że po prostu możemy zacząć o tym myśleć, a my na to że już jesteśmy zdecydowani.
Ach, i pomimo że na niejednym fotelu rozkładałam nogi, to było to najdelikatniejsze badanie usg w moim życiu. Bardzo dokładne, lekarz uciskał brzuch itd.
Jesteśmy zadowoleni, mąż stwierdził, że wreszcie jest jakaś jasność i podobał mu się spokój doktora.
Nie dopytałam o jedno: czy kariotypy mam zrobić i ja i mąż czy tylko ja? Orientujecie się może?
Dzisiaj reszta naszej ekipy poszla na wycieczkę, ja, pod pozorem pracy zostałam w domku. Gapilam sie na góry, wygrzewalam na sloncu. Myslalam że przyniesie mi to ukojenie, ale zmeczyl mnie ten dzien. Czuje taki wewnętrzny niepokoj. Pewnie przez pms, jutro lub e niedziele powinna przyjść @. Taka @, która nie jest staraniowa, bo mialam histero, więc nie bedzie oplakana.
Ech wiem, czemu humor taki do dupy. 2 tabletki estrofemu dziennie i huśtawka hormonow murowana. Do tego glowa cmi codziennie.
W poniedzialek robimy kiry i kariotypy. Mąż już nie może sie doczekac.
- To jak zrobimy te "kory" to mozna zacząć stymulacje?
- Nie kochanie, mam usg w 11dc, lekarz chce zobaczyc jak na priming zareagowalam.
Wcześniej zawsze robil badania, ale czasami krecil nosem. Teraz sam wypytuje. To ciagle czekanie daje już sie we znaki.
Modlę sie do sw. Kingi. To moja patronka i mam taka teorie, że ta księżna dlatego cale życie żyła w bialym małżeństwie z Bolesławem Wstydliwym, bo nie mogli miec dzieci, ale mowili, ze ksiezna jest tak pobozna ze nie chce wspolzycia. Jakos nie leżą mi modlitwy do sw. Rity. Co ta swieta miala wspolnego z nieplodnoscia? I nagle mnie olsnilo: módl sie do swojej patronki! No i modle się.
Wracamy z gór. Wczoraj sie zlazilismy, pogoda jak marzenie. Żal wyjeżdżać, ale z bolacym okresowym brzuchem i tak bym nigdzie nie szła. Pogoda cudna, co to sie dzieje? Lapmy witaminę d, bo czas przesuniety, więc nastana ciemności.
Dzis w pracy mile zaskoczenie. Dostałam przedluzenie umowy na czas nieokr. plus 250 zl podwyzki. Szef nawet nie wie, że pomoże nam z in vitro. Fajny chłop hehe. Jak do tego dodac te kilka stowek z drugiej pracy to może z torbami nie pojdziemy, choć 2 wesela sie szykuja jeszcze w tym roku i wyjazd na weekend, wiec kasa plynie caly czas.
Dzis w pracy mile zaskoczenie. Dostałam przedluzenie umowy na czas nieokr. plus 250 zl podwyzki. Szef nawet nie wie, że pomoże nam z in vitro. Fajny chłop hehe. Jak do tego dodac te kilka stowek z drugiej pracy to może z torbami nie pojdziemy, choć 2 wesela sie szykuja jeszcze w tym roku i wyjazd na weekend, wiec kasa plynie caly czas.
No i news dnia, zaciazyla forumowiczka z watku krakowskiego. Podobny staz staran do mnie i tez 3 nieudane IUI. I naturalsik. Ciesze sie, to znaczy, że dla nas też jest szansa!
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 października 2019, 17:16
Hehe mężowi się spodobało 😁 dobrze widać nastawienie miał gorsze a było do przeżycia. Lepiej jak się jest neutralnym wtedy tak nie boli porażka a sukces cieszy podwójnie. Tą praca to nam niepotrzebnych stresów dokłada... Ehhh wystarczy Nam już innych problemów.
Mąż dzielny, ważne że poszedł, mojego to na smyczy musiałabym zaciągnąć na takie badanie. Ważne że nie jest zle. Już bierzesz encorton obyś dużo skutków ubocznych nie miała. Bo mi.potym poszedł cukier i insulina w górę i grzybica. Mi w końcu immuno powiedział że lepiej brać pod pozytywnej becie albo już do ivf. Bo wiadomo każdy organizm inny. O pracy nie gadaj ja nam podobnie zmienili nam wszystko od zeszłego roku a id tego nowego kierownika, ale zauważyłam że mnie lubi. Mamy wspólne tematy góry. Ale mimo wszystko jest okropnie. Jakiś nie widzę ludzi zadowolonych ze swojej pracy
No właśnie, praca dokłada tylko stresów, ale jak byłam na zwolnieniu to też nie zaszlam, ech... Tak, biore już encorton, w sumie tylko ten jeden cykl, właściwie na moja prośbę mi lekarz wypisal. To chyba nasz ostatni cykl w którym może się udać, potem znów antybiotyk i celibat, histero i ivf. Więc, jak to mówią, tonący brzytwy się chwyta...
W sumie prawda. Jakbyś miała zajść to już na L4 byś zaszła. Ehhhh z tym celibatem. I żebyś wiedziała wszystkiego się chwytamy. Ja kiedyś sex miałam na zawołanie aby trafić w dzień mam to już głęboko..... Teraz kiedy my chcemy a nie testy czy inne rzeczy. A do tego ivf tak naprawdę nie chce mi się podchodzić, nie wiem czym to spowodowane. Chyba tym że boję się porażki