X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Musisz dać życiu szansę
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8 ››

6 listopada 2018, 08:57

W poniedziałki dopada mnie poniedziałkowy dół. Wiem, że kolejny daremny tydzień przede mną. Wegetacja w pracy, wegetacja po pracy. Chciałabym być dobrą żoną, zaszyć guzik, ugotować obiad, ale ostatnio (a może już od dawna) nie mam na to sił. Nie chce mi się nawet jeździć na wycieczki, bo mam wrażenie, że nie cieszą już jak kiedyś i chyba nigdy już nie będą. Czy można tak zupełnie odciąć się i zapomnieć o staraniach? To, że nie chodzę już do kliniki wcale nic dobrego nie przyniosło, ale gdybym chodziła pewnie byłoby jeszcze gorzej. Przesunęłam naprotechnologa na 30.11. To nasza jedyna nadzieja przed ivf. Tak, zaczynam myśleć o ivf. Na pewno nie chcemy go w przyszłym roku, ale może w 2020? Młodsza nie będę i nie można tak w nieskończoność szukać przyczyny.

11 listopada 2018, 09:42

Kolejna sesja. Tym razem miałam o czym gadać, bo miałam jakiś smutny tydzień. Wcześniej to było tak, że był @ była tragedia, potem jakoś z tego wychodziłam i zaczynał się czas euforii, że może się uda. Czyli taka sinusoida. Teraz już nawet tego nie ma, wiecznie jestem smutna i popłakuję sobie po kątach. Psycholog zapytała mnie czy czuję teraz instynkt macierzyński czy potrzebę dziecka, bo tak trzeba. Powiedziałam, że to i to. Ale przed ślubem to był czysty plan. Hajtamy się i robimy dziecko. Nie myślałam o macierzyństwie, tylko o wykonaniu planu. Psycholog powiedziała, że ja się jeszcze nie pogodziłam z tym, że planu nie udało się osiągnąć i że nie pozwalam sobie na smutek. Bo popłaczę pół godziny, a potem tak sobie organizuję zajęcia, żeby o tym nie myśleć. Że muszę przeżyć żałobę po planie który się nie ziścił i nigdy nie ziści, bo czasu już nie cofnę. Że muszę to porównać do żałoby po kimś bliskim, choć to zupełnie inna sytuacja, ale te same mechanizmy. Ale jak ja mam pogrzebać plan? Nie pójdę na cmentarz i nie zakopie go. O to w sumie nie spytałam.

Z tematów staraniowych, chyba przełożę wizytę u immunologa, która mam zaplanowaną na koniec listopada. Nie zrobiłam badań NK i Allo Mlr, bo szkoda było kasy, a bez sensu w sumie iść na wizytę na której na pewno mi zleci te badania, a za wizytę pewnie słono zabulimy. Zresztą jak tak czytam o tej immunologii, to wszystko palcem po wodzie pisane. Moge się założyc, że gro kobiet, które urodziły dzieci też mają coś z immunologią.

Czekam zatem grzecznie na wizytę u naprotechnologa, musimy przed wizytą powtórzyć jeszcze HBA, homocysteinę, ft 3 i ft4.

Planujemy po wakacjach wyjechać za granicę na kilka lat. Może wtedy w normalnym kraju zrobimy in vitro. Jeśli nie, pewnie będziemy celować w krakowski Artvimed.

Z tematów życiowych szukania pracy cd. Nie powiem, żebym siedziała nad ofertami codziennie. Pracuję do końca grudnia i nie mam aż takiej spiny. Miesiąc, dwa moge posiedzieć w domu jak mi się niczego nie uda znaleźć. Byłam już na jednej rozmowie, ale dostałam odpowiedź odmowną. Trochę mnie to zdemotywowało, ale nie chciałam tak naprawdę tego stanowiska, czulam, że to nie dla mnie, zresztą daleko. W drugiej firmie już miałam rozmowę telefoniczną, mieli sie odezwać do końca tygodnia czy mnie zapraszają na rozmowę do biura i nie zadzwonili. Czyżby mnie nie chcą? A mnie całkiem całkiem ta rozmowa przez telefon poszła. Może żądam za duzo kasy? No sorry ludzie, mam spore doświadczenie i zbieram na in vitro, musze więcej zarabiać!

14 listopada 2018, 08:41

Przyszla @. Cykl 25-dniowy, poprzedni 23-dniowy. Jednak przeprosze sie z bromkiem, po nim mialam 28-dniowe cykle. Mąż dziś powtarza po roku HBA i posiew. Co z tego skoro to ja szwankuje, wiem że to chodzi o mnie. Jutro mam rozmowe o prace, nie wiem jak sie przygotuje, ryczec mi sie chce, a jeszcze w obecnej pracy cały dzien musze wysiedziec. No i bilans jest taki: bezdzietna i z wlasnej woli bezrobotna od stycznia. Super, super, niezle mi sie to życie ułożyło. Edit: HBA męża 80%. Norma! Ciesze sie bardzo ale czuję niepokój, coś mi podpowiads, że to przeze mnie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2018, 16:48

17 listopada 2018, 20:10

Kolejna sesja. Zawsze na początku nie wiem o czym gadać. Tym bardziej, że o dziwo miałam dobry humor. To dziwne, bo sesja była dzień po @. Może już się uodparniam? Chyba najważniejszy temat jaki na tej sesji poruszyłyśmy to moja wizja ciąży i macierzyństwa. Wyidealizowana do potęgi ętej. Jak to widzę? Zachodzę w ciążę, szalejemy ze szczęścia, mówimy rodzicom, wszyscy płaczą no i ogólna euforia. Potem sukienki ciążowe, dumne chodzenie z brzuszkiem, szkoła rodzenia. Poród mnie nie przeraża, bo z powodu naczyniaka, którego mam w pachwinie i wardze sromowej, poród naturalny nie wchodzi w grę. Przygotowujemy pokój dla dziecka. Łóżeczko jest troszkę w korytarzu. Mamy małe mieszkanie i łóżko zajmuje całą sypialnię, łóżeczko się nie zmieści, a w salonie go przecież nie postawimy. No więc stoi w przejściu między sypialnią i kuchnią. Białe, z IKEI. Na ścianie kolorowy napis WIKTOR lub MELANIA i obrazek z aniołkiem stróżem, namalowany przez moją ciocię. No i cotton ballsy. Spacery z wózkiem po parku. Jesteśmy szczęśliwi, spełnieni, mijamy ludzi, rozpiera nas duma: jesteśmy rodzicami!!! M. wychodzi do pracy, a my się bawimy, doimy cyca, dzidzia się śmieje, ja ją całuję. Jeździmy w góry, dziecko w foteliku na plecach, już nawet widzę te zdjęcia.

No i się trochę popłakałam. Teraz. W pokoju u psychologa nie płaczę. Nie opowiadam swojej wizji tak dokładnie, bo bym się rozkleiła. Pani psycholog mówi mi, że ten obraz jest wyidealizowany, zafałszowany. Ja na to, że nie mam innego. Że walające się zabawki, zarwane noce i dodatkowe kilogramy to dla mnie nic w porównaniu z tym co przechodzę. Że koleżanki z pracy, które narzekają, że spały 4 godziny mnie wkurzają. Ja czasami też tyle śpię, a nawet mniej, bo myślę o tym dlaczego spotkał nas taki los???

Ale oczywiście psycholog ma rację. I w sumie mnie trochę zszokowała ta moja wizja, że faktycznie taka idealna i że ja się nigdy nie zastanawiałam nad tym, że maluję sobie idealny obrazek.

Czy wy też tak widzicie ciążę i macierzyństwo?

A z tematów staraniowych to czekamy na wizytę u naprotechnologa 30.11. W grudniu planuję zrobić NK i KIR, bo teraz kasy już nie ma i muszę immunologa przesunąć. Jakiś instynkt mi podpowiada, że coś bęzie z tą immuno.

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 listopada 2018, 20:13

19 listopada 2018, 17:59

Kur...a znalazłam kilka siwych włosów! Tak się szczyciłam przez te 31 lat, że nie mam ani jednego siwego włosa i dobre geny, a tu jak w mordę trzasło! Nie wytrzymam, jest ich kilka, widać przy jasnym świetle. To dla mnie dramat. Poczułam, że jestem stara. Stara, siwa, bezdzietna, szukająca pracy w kolejnej durnej korpo. Niech mnie ktoś dobije. Muszę zafarbować swoje naturalne włoski, a kasy nie mam, bo przecież immunolog i napro nas czekają, z 1000 będzie wydany jak w mordę strzelił. No, ale na wigilię nie pojadę do teściów z siwymi włosami. A może i powinnam, niech się wreszcie zainteresują i zapytają dlaczego osiwiałam, bo już od roku nasza niepłodność to dla nich temat tabu. Odkąd im powiedzieliśmy nie ma tematu, ani mru mru. A jak napomknę, że tyle nam pieniędzy idzie na badania, to widzę ten wzrok spanikowany: "nie, nie mówmy o tym, uciekajmy stąd". O inseminacji nie wiedzą, bo to by dopiero był szok. Przecież siostra M. zrobiła dwójkę dzieci w pierwszych cyklach, taka płodna z niej kobita, no to na pewno sobie myślą, że coś ze mną nie tak. Aaaaaa jedna wielka dupa i tyle.

21 listopada 2018, 15:33

Chyba jest coś nie tak z tą dzisiejszą płodnością. Ok, mam wrażenie, że wszystkie naokoło zachodzą w ciążę, ale jak się przyjrzę swojemu najbliższemu otoczeniu to już nie jest tak różowo. Moja przyjaciółka stara się troszkę dłużej niż ja, podchodzą właśnie do 2 ivf. Druga przyjaciółka jest po dwóch poronieniach. Trzecia stara się od ponad roku. Czwarta, właśnie się dowiedziałam, że poroniła. Kuzynka stara się od 7 lat, już kilka ivf za nimi. Kuzyn stara się 1,5 roku o drugie dziecko.

Co się dzieje? Czy kiedyś też tak było? Czy to chemia w jedzeniu, smog i stres? Czy niepłodność wyrasta na chorobę XXI wieku?

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 listopada 2018, 15:34

16 grudnia 2018, 12:40

Uff długo mnie nie było. Spotkało mnie nieszczeście. Które z kolei nie liczę. 26.11, wracam z pracy, przechodzę przez pasy i dup leżę na ziemi, nie mogę wstać. Prawa ręka drętwa. Auta się holowały, lina biegła przez pasy, było ciemno, lina nieoznakowana, nie widziałam jej. Ludzie mnie podnoszą, dzwonią po karetkę. Karetka nie przyjedzie, no bo przecież to tylko ręka i tylko słabo mi się robi. Mogę sama podjechać na SOR. Wsiadłam w autobus i podjechałam do domu. Łokieć jak jabłko. Mąż wraca i jedziemy na SOR. W 2 godziny przyjęcie, szybko. Diagnoza złamanie łokcia z przemieszczeniem, zostaje w szpitalu i operacja. Po trzech dniach wyszłam z ortezą i drutami w ręce. Masakra, pierwszy tydzień kryzys. 3 nieudane IUI, stłuczka i rozwalone pół auta nie z naszej winy no i na koniec ta ręka. Rok 2018 najgorszym rokiem w moim życiu.

Powoli zaczynam rehabilitację, może będę sprawna jak kiedyś, marzę o tym.

Podczas ostatniej wizyty w luxmed zrobiłam zaległe badania pakiet tarczycowy, choć starania zeszły na dalszy plan, sexu nie ma od dnia wypadku.

TSH, FT3, FT4, ANTY TPO w normie. ANTY TG 311 przy normie 115. WTF! Dziewczyny czy słyszałyście o takim czymś. Dodam, że mam zawyżoną prolaktynę i krótkie cykle. Jak cyklodynon jej nie zbije po 3 mcach to wracam do bromka, bo on działał.

Aha, homocysteina 11,60, po roku brania kwasu lewomefoliowego jeszcze wyższa niż poprzednio.

Niby lipa, ale może coś ruszy. Może to anty tg to przyczyna naszych niepowodzen, jak myslicie

16 grudnia 2018, 23:57

Na l4 przynajmniej dużo czytam i rozmyslam. Doszlam do wniosku, że nie pójdę do żadnego "speca" od niepłodności poki nie wykonam nastepujacych badan: przeciwciala antyplemnikowe,ANA,androstedion,NK,KIR,ewentualnie test na wrogość sluzu. I wtedy dopiero immunolog. Chciałabym też w przyszłym roku zrobić histeroskopie. U chlopa w posiewie wyszla ecola, wiec jego też przeleczymy. Z psychologa rezygnuje na rzecz rehabilitacji mojej raczki kochanej,bo ona teraz najważniejsza!

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 grudnia 2018, 23:58

17 grudnia 2018, 19:21

Byłam u endokrynologa. Hashimoto raczej nie mam, bo anty tpo jest w normie. Ale może być jakies inne zapalenie tarczycy i mam zrobić usg, ale w Luxmed najblizsze miesiace zajete. Przeciwcial się nie leczy i dopiero jak tsh bedzie fiksowac to można włączyć leczenie. Czyli nadal nic, nadal jestem w dupie, co ja sobie myślałam, że da mi cudowny lek na zajście w ciążę? Glupia ja.

18 grudnia 2018, 11:14

Umowilam sie do immunologa na 12.02. Co za termin! Może dobrze, bo zrobie wszystkie badania. Zrezygnowalam z psychoterapii, bo wydam krocie na rehabilitację reki. 31.12 to moj ostatni dzien pracy, koniec luxmedu akurat wtedy kiedy mi potrzebny na rehabilitację, mialabym za darmo. Co za los. Ale od 18.02 zaczynam nową prace, mam nadzieje, że ręka bedzie w miare sprawna.

24 grudnia 2018, 13:40

Zaczęłam czytac watek immunologiczny, mam zamiar przeczytać od deski do deski. Na razie przerazila mnie jedna rzecz. Dziewczyny tak bardzo pragna dziecka, że przestaja się oglądać na swoje zdrowie. Szczepienia limfocytami partnera mogą tak namieszać, że doprowadzić do bialaczki,a mimo to wiele z nich sie na to decyduje. Nie chce oceniac, ale niestety to jest wbrew pozorom egoistyczne podejscie. Pragnę miec dziecko za wszelka cenę, ale nie liczę sie z tym co bedzie jak mnie szybko zabraknie. Dlatego życzę Wam przede wszystkim umiaru w staraniach i dużo zdrowia!

26 grudnia 2018, 13:30

Swięta, swięta i po świętach. Cale szczęście. Byliśmy u teściów, przyjechała siostra męża z dzieciakami 5-letnim i 10-miesiecznym, każde z pierwszego cyklu. Cudowne szkraby, ale czuję smutek kiedy na nie patrzę. Szliśmy ze starszym do kościoła i taka mnie duma rozpierała, że to niby nasze dziecko.

Miałam dziwną rozmowę z teściem. Jak zwykle tekst, że będziecie mieć dzieci nim się obejrzycie. Powiedziałam, że niekoniecznie. On na to, że przecież jest in vitro. No to ja na to że ni będę się pakowała w in vitro nie znając przyczyny i że on nie wie z jakimi cierpieniami to się wiąże dla kobiety. Mówi, że to nieprawda, bo sąsiadka miała. Ja na to, że prawda, tylko ona mu nie powie o takich rzeczach. No to on mówi, że przebadamy się w Londynie. Aaaa czyli wyszło, że siostra męża mu powiedziała, że zaproponowali, że zapłacą za klinikę w Londynie. Powiedziałam, że nie, że tu są tacy sami specjaliści. Teść mówi, że ciocia się starała 7 lat o dziecko, a my dopiero 2. No ok, mówię, ja się 7 lat nie zamierzam starać, prędzej adoptujemy. No to on mówi, że nie wiem na co się piszę, że to są dzieci z problemami. Ja mu na to, że w ich rodzinie też są dzieci z problemami, a wszystkie rodzone. Przyznał mi rację i powiedział że jeżeli tak się stanie, to oni to dziecko też będą lubić.
No dziękuję za łaskę, nie tego się spodziewałam! Wsparcie po byku.

I jak my mamy nie czuć się gorsi?

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 grudnia 2018, 13:31

2 stycznia 2019, 17:38

Nowy rok z przytupem. Dziś @. Nie spodziewałam się niczego innego, bo seksik był tylko raz, kika dni po owu. Z niesprawną ręką nie chce mi się i się boję. Ale super, bo @ 14 dni po owu, czyli najprawdopodobniej wszystko ok z moją fazą lutealną, tylko folikularna jest krótka. Dlatego jutro lub w piątek badam lh, fsh, ana1, przeciwciala antyplemnikowe i kardiolipiny. Jutro też mają przyjść testy na nadkrzepliwość. 4 kwietnia na 15.50 jesteśmy umówieni do nowej kliniki. Plan na ten rok: 3 IUI na naturalnym cyklu. Ale to dopiero jak z reką będzie lepiej, a na razie jest gorzej niż być powinno, ale rozpisywać się nie będę. Ma być pozytywnie!

11 stycznia 2019, 14:13

Zmartwiły mnie ostatnie badania. Intuicja mnie zawiodła, bo immunologia jest w porządku. Ana1, kardiolipiny, przeciwciała przeciwplemnikowe - wszystko ujemny. Natomiast 2dc Lh 3.55, fsh 10.33. Stosunek: 0.34.

To świadczy o wyczerpującej się rezerwie jajnikowej. Ale jak? Skoro w zeszłym roku moja rezerwa to było 2.83. Miałam 4 stymulacje, ale bez przesady.

Co się jednak okazało, amh bada się na początku cyklu, a ja nie pamiętam kiedy badałam. Zrobię to jeszcze raz. Drżę na samą myśl o wyniku.

Pocieszające jest to, że hormony badałam po południu. Kobieta zbadała je niechętnie, nalegała, żebym przyjechała rano, ale się uparłam. A zatem istnieje jakieś prawdopodobieństwo nieadekwatnego wyniku.

Plan:

- 7 dpo badam proga, androstendion i antykoagulat tocznia (jeszcze to jedno z immunologii)
- w czasie @ zbadam CA 125. Wprawdzie badałam to 2 razy i jest ok, ale jedna dziewczyna z forum twierdzi, że miarodajny wynik jest tylko w czasie @
- 3dc - lh, fsh, estradiol i AMH.

Funny fact: sikam w kolorze fluorescencyjnie żółtym. Ta się ponoć sika po wit. z grupy B. Biorę teraz metylowane: Homocystex Pus. Czuję, że homocysteina spadnie.

Pijemy też z mężem pyłek pszczeli. I czekam na zapylenie:) W tym cyklu jeszcze odpuszczamy, bo 30.01 mam rtg ręki. Ale w lutym, walentynkowym miesiącu ruszamy!

22 stycznia 2019, 16:33

Moje Drogie, otrzymałam wyniki pakietu na trombofilię, przedstawiają się tak:

MTHFR* C677T
MTHFR_677C-T
Układ
heterozygotyczny - nieprawidłowy

MTHFR* A1298C
MTHFR_1298A-C
Układ
heterozygotyczny - nieprawdidłowy

PAI-1** 4G/5G
PAI-1 4G
Układ
homozygotyczny - nieprawidłowy

reszta, czyli v-leiden, czynnik v(r2),czynnik II (protrombina) w normie.

Czy któraś z was zna się na tych wynikach? Z tego co wyczytałam, będę musiała brać acard. Może to była przeszkoda w implantacji? Mamy przecież za sobą prawdopodobnie ciążę biochemiczną i dziwną reakcję tydzień po IUI - straszny skurcz macicy, myślałam że umrę.

Na MTHFR biorę już Homocystex Plus.

Zastanawiam się czy zbadać jeszcze białka c i s antykoagulant tocznia i b2-glikoproteine. Czy to może wydany pieniądz, skoro i tak będę wciągać acard?

PS. Zakupiliśmy z M. ubichinol (koenzym q10). Poprawia jakość komórek jajowych i ruchliwość plemników. Duuuzo dobrego się o nim naczytałam. Niech moc będzie z nami!

27 stycznia 2019, 21:49

Chcę być mamą, bardzo. Ale chcę się też spełnić zawodowo, a już za pół roku kończę podyplomówkę i chcę pracować w zawodzie. Dziś pomyślałam o tym, że dziecko pokrzyżowałoby mi plany i musiałabym gnić w korpo. Stracone życie. Może to wszystko dzieje się po coś?

Odmawiam od 2 tyg nowennę pompejańską. Nie o ciążę. O wyzdrowienie mojej ręki, bo w szpitalu już nikt nie wiedział co jest grane, dlaczego 2 miesiące po operacji ona się zgina tylko pod kątem 90 stopni. I stał się cud, ruszyła, jest dużo lepiej, jestem już w stanie pogłaskać się po głowie. Ja, niedowiarek, niepraktykująca, niedowierzająca. Boże, wybacz...

29 stycznia 2019, 09:47

Dobry humor był to sie zmyl. Odebrałam wyniki lh, fsh i amh. Szok. W zeszłym roku amh 2.83. Po drugiej IUI zaczęłam mieć krotsze cykle 22-25 dni. Po pół roku mnie to zaniepokoilo, powtorzylam amh. I jeb! 1.49. Jak to możliwe że spadło o polowe? Co prawda miałam stymulacje na konskich dawkach za ktore obilabym tego konowala z Katowic, ale to były tylko 3 stymulacje. Potem 4 w innej klinice, na malutkiej dawce. Ale skads to amh się bierze! Do tego lh 4.12, fsh 7.03, stosunek 0.58. Marnie. Smutno mi. Zostało niewiele czasu, a ja ivf planowałam w przyszlym roku. Jeśli nie dostanę po wakacjach wymarzonej pracy to zaczynamy ivf. Na razie pije koenzym q10 i wit D zwiększam dawke do 8000 j.m. 4000 j.m to jest absolutne minimum dla staraczek, staraczki z problemami musza już więcej brać. Za 3 mce powtórzę badania. Ale może nie ma tego złego, może nie mogę zajść, bo mam po prostu komórki do dupy i trzeba im zrobić kuracje.

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 stycznia 2019, 09:50

8 lutego 2019, 10:02

Myślałam, że to usilne pragnienie dziecka już za mną. Że mnie to nie rusza, bo przez ostatnie 3 miesiące bardziej martwiłam się tym czy bede w ogóle zginąć prawą rękę. I ta niepłodność zeszła na dalszy plan. Jak mi z tym dobrze było. No i sie zrypalo. Siedzę teraz u rodziców i ciocia przeslala mamie filmiki z dnia babci w przedszkolu u wnuczki (mojej chrzesnicy). Ciocia stwierdziła, że była najstarszą babcią (ma 66 lat). Moja mama na to: no ja też będę najstarszą, jeśli w ogóle doczekam. Mega mi sie przykro zrobiło, odparowalam jej, że pewnie sie nie doczeka. Ona to zrozumiala, ze jej zle życzę, a mnie chodzilo raczej o to, że u mnie sie na ciążę nie zanosi. A dzisiaj pyta mnie czy ja w ogole chodze do jakiegos ginekologa w zwiazku z tym, że nie moge zajsc. Powiedzialam jej, że u mnie wszystko gra i buczy i u M. też, że wydalam 20 tys na badania i ginekologow i pierdoli mnie to czy będę miała dziecko, czy nie, nie wydam ani centa więcej. Co oczywiście nie jest prawda bo wydaje cały czas. Może niepotrzebnie sie unioslam, a pewno niepotrzebnie, mama tyle mi pomogla jak zlamalam reke, nie wiem co bym bez niej zrobiła. Ale na miłość boska, mowilam jej jeszcze niedawno że mieliśmy taki trudny rok, że wydaliśmy tysiące, a nadal nic nie wiemy. O inseminacji też mówiłam. Więc skad w ogóle takie pytanie? No po prostu czuję sie jak nic nie warty śmieć, społecznie nie potrzebna, bo niezdolna do rozrodu. I jeszcze to amh które spadło tak drastycznie. Jestem pewna, że to przez clo i te wszystkie zastrzyki w pregnylu. Nie moge zapomnieć tego koszmaru, który przeżyliśmy w "klinice" Plastmed. Ostatnio myślę o tym często. Jak oszust może leczyć. Nie mam nawet jak skargi złożyć, bo nie mam żadnej dokumentacji od niego. Musze sie zebrać w sobie i opisać tutaj w szczegółach to co nas spotkało. Może mi ulzy.

10 lutego 2019, 21:31

Umówiłam się u bardzo polecanego lekarza, który jest specem od histeroskopii. Mam nadzieję, że niepowodzenia 3 IUI będą wystarczajacym wskazaniem do histero na NFZ. Jeśli nie, to zaczekam na wizyte w nowej klinice, choć tam na pewno będą mnie na ivf namawiać. No cóż, ostatecznie jestem w stanie 1600 zł wydać na histero prywatnie. Nie chce robić kolejnej IUI bez tego.

17 lutego 2019, 20:55

Jutro wracam do pracy po 3-miesiecznym l4. W dodatku do nowej pracy. Stresuje się, mam żołądek ścisniety od rana. Siedziałam 2 tyg u rodziców i było tak błogo. Ale wsztstko ma.swój koniec nie? Otworzyłam wino i uzupelniam planer na ten miesiąc. Musi być dobrze! Wystarczająco złego mnie spotkało!
‹‹ 4 5 6 7 8 ››