X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Oczekiwanie na Kangura - Trzy ciąże obumarłe...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

15 listopada 2013, 12:36

Dziwna jestem. Teraz tylko dwie sprawy siedzą mi w głowie. Pierwsza to pobyt w szpitalu, zabieg. A druga to, czy będę mogła jeszcez mieć dziecko. No i czy nie będę bała się znów starać. Tak mi ciągle chodzi po głowie, że przecież nie mam bóli brzucha, plamień, krwawień, a owulacja była 17 dnia cyklu, więc idealnie 7,5 tygodnia przed wizytą, a zarodek miał wielność na 7 tyg i 4 dni... Ale od OM minęło wtedy 10 tyg... Sama nie wiem, czy robić sobie jeszcez jakąś nadzieję.

16 listopada 2013, 12:31

Mąż dopiero dziś wraca z delegacji. Niestety najprawdopodobniej nie będzie mógł iść ze mną w poniedziałek do lekarza. Znów ma jechać w delegacje. Już mam tego dosyć, i to teraz, kiedy tak go potrzebuję. Nadal nic się nie dzieje. Nie krwawię, nie plamię, nie boli mnie brzuch.

17 listopada 2013, 09:00

Mąż wrócił wczoraj z delegacji. Ja byłam nie w humorze, jeszcze złamał mi lampkę do czytania i się mnie ze złością pyta co mi jest. No jakby nie wiedział. Odnoszę wrażenie, że dla niego już wszystko wróciło do normy, a teraz czeka na kolejne starania, bo jak mówi chce starać się jak najszybciej. I złości się na mnie za to, że ciągle w internecie czytam na ten temat.

20 listopada 2013, 18:52

Dziś wyszłam ze szpitala. Było tak, że w poniedziałek poszłam do lekarki na potwierdzenie diagnozy. Niestety ciąża urosła tylko o 1 mm i serduszka nie było słychać nadal. Dostałam skierowanie do szpitala i poradziła mi, żebym od razu pojechała na SOR i dowiedziała się, czy znajdzie się dla mnie łóżko. No to pojechałam, spędziłam tam ze 2,5 godziny, w kolejce czekały też jakieś rodzące kobiety. Przesympatyczna lekarka mnie dokładnie zbadała i potwierdziła obumarcie ciąży. Nie było łóżka, ale powiedziała mi, że postara się znaleźć dla mnie łóżko na następny dzień, żebym przyszła we wtorek ok. 8 rano. No to pojechałam, przyjęli mnie. Założyli mi tabletki dowcipne i miałam czekać, aż zaczną się skurcze, plamienia i krwawienia. Ale nic się nie działo. Brzuch bolał naprawdę delikatnie i były tylko lekkie plamienia. Cały dzień byłam na czczo. Wieczorem pozwolili mi zjeść kolację i powiedzieli, że następnego dnia się okaże co ze mną będzie. No więc przespałam jedną noc w szpitalu. Dziś rano wzięli mnie na badania, okazało się, że szyjka trochę się rozszerzyła i zmiękła, ale dali mi jeszcze tabletki dowcipne. Po 13 miałam zabieg. Dali mi znieczulenie, zakręciło mi się w głowie i obudziłam się już na łóżku z ligniną między nogami. Coś mówiłam, moja mama czekała, ale nie pamiętam co. Doszłam chwilę do siebie i już normalnie rozmawiałam z mamą. Po 17 wyszłam, nic mnie nie boli, dość mocno krwawię, ale psychicznie jest już lepiej.
Zarówno moją lekarkę, jak i lekarkę w szpitalu pytałam, czy po takim zabiegu będę mogła mieć dzieci, bo to mi najbardziej chodziło po głowie. Mówiły, że oczywiście, że jakby nie można było mieć, to połowy z nas by nie było. Moja lekarka mówiła, że najlepiej odczekać 3 cykle, żeby znów się starać, a lekarka w szpitalu, że 2-3 cykle. No więc zaczekamy do wiosny i znów się będziemy starać. Teraz półtora tygodnia będę odpoczywała, w grudniu wrócę do pracy. Mąż ma złe wyniki tarczycy, cholesterolu i cukru, więc teraz muszę zająć się jego zdrowiem.

A, no i naczytałam się na forach, że to takie straszne, bardzo bolesne, że w szpitalu jest potwornie... No i już nie będę wierzyła w to, co przeczytam w necie. Nic mnie nie bolało, a wszyscy w szpitalu byli przemili, zarówno lekarze, jak i pielęgniarki i położne.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 listopada 2013, 19:00

21 listopada 2013, 11:22

Zaniosłam dziś zwolnienie do pracy i do końca listopada odpoczywam. Kupiłam też po drodze kosmetyki Ziaja do skóry atopowej, bo znów mi dokucza. Siedzę sobie na razie u rodziców, bo nie chce mi się być samej w domu, mąż pojechał w delegacje. Na weekend wrócę do domu, a teraz mogę nadrabiać zaległości w czytaniu.

22 listopada 2013, 10:22

Poszłam dziś do Rossmanna i zaopatrzyłam się na najbliższy czas. Podpaski maxi chłonne, prezerwatywy (jak dawno ich nie kupowałam...) i termometr, żeby zawsze mieć go przy sobie, bo czasem zapominałam jak jechałam do rodziców, a chciałabym wiedzieć kiedy wróci mi owulacja. No i termometr okazał się świetny, bo mierzy z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku, a ten, który mam w domu mierzy do jednego miejsca. No więc wracam na Ovu z wynikami temperatur i będę próbowała namierzyć swoją owulację...

23 listopada 2013, 12:16

Wczoraj wieczorem wróciłam wreszcie do domu. Teraz zaczęłam się martwić zdrowie mojego męża. Ma podwyższony cholesterol, trójglicerydy i znów wyższe TSH i wyższe Anty TPO. Zastanawiam się, czy ten cholesterol i trójglicerydy nie mają przypadkiem związku z tą niedoczynnością tarczycy. No i czy to wszystko razem nie miało przypadkiem wpływu na moją ciążę. Poczytałam dziś o tym jak obniżyć te trójglicerydy i muszę wprowadzić to w życie, tylko jak zmuszę go do rezygnacji ze słodyczy i piwka... Muszę dziś z nim pogadać wieczorem i uzmysłowić mu, że nie zaczniemy się ponownie starać o dziecko, jeśli nie doprowadzi swojego zdrowia do porządku.

25 listopada 2013, 17:16

Tak się zastanawiam, czy to, że po zabiegu mam taką ochotę to normalne. No po prostu bzykać mi się chce. Jeszcze nie możemy, więc czekam. Dziwne to.
A dziś pół dnia spędziłam sama w domu, bo wszyscy w pracy, a ja jeszcze na zwolnieniu. Ale jutro jadę do rodziców, jadą na zakupy do galerii handlowej, więc przejadę się z nimi, może sobie coś kupię, a na pewno oderwę się od myśli. Bo pomimo tego, ze myślałam, że jestem twarda i szybko się z tym uporałam, to od czasu do czasu nachodzi mnie smutek.

26 listopada 2013, 12:52

Byłam dziś z rodzicami na zakupach w galerii handlowej. Nałaziłam się z nimi w poszukiwaniu sweterka i butów dla mamy i spodni dla taty, myślałam, że oszaleję. Jednak i sobie kupiłam bluzę ze świecidełkami na przodzie i waniliową wodę toaletową. Mój mąż nie rozumie jak można mieć kilkanaście flakoników, a ciągle mi mało. To chyba uzależnienie. Poza tym kupiłam trochę prezentów pod choinkę. Mam już prawie wszystko, jeszcze tylko książka dla mamy i krem pod oczy dla teściowej. No cóż, jestem zapobiegliwa i nie lubię zostawiać sobie wszystkiego na ostatnią chwilę. A mąż popołudniu idzie do endokrynologa, hurra. Wreszcie będziemy wiedzieli co się dzieje, mam nadzieję, że dostanie jakieś leki i mu się poprawią wyniki, no i może te trójglicerydy też mu zmaleją.

27 listopada 2013, 09:57

Wczoraj mąż był u endokrynologa. Faktycznie ma niedoczynność tarczycy, ale nie ma na szczęście żadnych guzów. Dostał leki i całą masę badań do wykonania. Następna wizyta z wynikami w połowie stycznia. Poza tym dowiedział się, że wszystko może zwalić na tarczycę: otyłość, niechęć do działania, lenistwo...
Dziś w "Pytaniu na śniadanie" oglądałam o traktowaniu kobiet po poronieniu. Jedna historia była pozytywna, druga negatywna. A ja po tym nie wiem czy będę jeszcze chciała się starać. Nigdy nie myślałam o utracie dziecka. Zawsze wydawało mi się, że ciąża jest taka prosta, że jak już się w nią zajdzie, to najtrudniejsze za nami. A okazało się, że nie. No i teraz nie wydaje mi się, żebym miała spokojnie znów starać się o dziecko. Przecież to wszystko będzie podszyte paniką i strachem. Przecież są kobiety, które tracą dziecko nie w 11 tygodniu jak ja, ale w 20, 30 tygodniu. To dopiero musi być niewyobrażalne i potworne...

28 listopada 2013, 21:26

Wczoraj mąż miał 29 urodziny, ale był poza firmą, więc dziś piekłam mu ciasta na jutro, bo mają taki zwyczaj, że na urodziny zawsze przynoszą ciasto. No to zrobiłam sernik, taki bez spodu, z samego sera i ciasto czekoladowe "na bogato", czyli z bardzo dużą ilością bakalii. A dziś właśnie sobie uświadomiłam, że nie pamiętam nic z tego tygodnia pomiędzy usg na którym dowiedziałam się najgorszego, a kolejnym usg. Nie wiem jak ja funkcjonowałam, niby chodziłam do pracy, niby robiłam co do mnie należało, byłam miła, uśmiechnięta, żartowałam ze współpracownikami, ale nie mam pojęcia jak ja funkcjonowałam, nic nie pamiętam z tego tygodnia.
Kiedy teściowa składała mężowi życzenia urodzinowe, mówiła, że te urodziny takie przykre mu się trafiły. Tak sobie pomyślałam, że cudownie by było, gdyby na 30 urodziny dostał najlepszy możliwy prezent. Może się uda. W tej chwili myślę już tylko o tym, żeby przeczekać zimę, dotrwać do wiosny i wznowić starania.

1 grudnia 2013, 12:43

Już od trzech dni nie mam żadnych plamień, ani krwawień. Dziwny ten mój wykres. Albo dlatego, że po tym łyżeczkowaniu moje ciało oszalało, a może dlatego, że nie mierzę temperatury o tej samej porze. Niestety już jutro wracam do pracy. Będę więc wstawała codziennie ok. 6:00, więc i tempka będzie mierzona o tej samej godzinie. Aż boję się wracać do pracy, niestety przez jednego kolegę atmosfera jest okropna, a też nie chcę, żeby się mnie pytali co mi było, czemu byłam na zwolnieniu. Na szczęście to tylko trzy tygodnie do Świąt, a potem mam dwa tygodnie urlopu. No i mąż znów mnie wczoraj zdenerwował. Chciałam pogadać, więc spytałam go, czy naprawdę na wiosnę będziemy się znów starać, powiedział, że tak. Ja na to, że nie wiem, czy nie będę się bała, na co on, że będziemy się starać i już. No tak, pan i władca powiedział, to pokorny sługa musi się dostosować... Dodam, że on nie ma zapędów dyktatorskich. A ja chciałam tylko pogadać o moich obawach i lękach. Ale nic z tego, dla niego to jest takie proste... Ja nie rozpamiętuję, nie drążę tematu, ale boję się, że sytuacja może się powtórzyć, to chyba logiczne...

3 grudnia 2013, 12:51

Jeszcze 88 dni do kolejnych starań.

Dziś miałyśmy w pracy spotkanie z kierowniczką, poustalałyśmy szczegóły, a później napisała mi na komunikatorze, że nie chciała przy dziewczynach pytać, ale jak tam moje zdrowie. No to poszłam do niej, pogadałam, powiedziałam dlaczego byłam na zwolnieniu... Aż łzy w oczach jej stanęły, przyznała, że ona z meżem też się stara, ale mają jeszcez większe problemy. Teraz trzymamy za siebie kciuki. Straszne jest to, ile kobiet ma takie problemy z zajściem w ciąże lub utrzymaniem tej ciąży. A wczoraj dostałam od koleżanki dzwoneczek na choinkę z aniołkiem, żeby ten aniołek zawsze przy mnie był.
A wczoraj mąż mnie znów wnerwił, ale tylko na chwilę, bo ja się nie potrafię długo na niego gniewać. Otóż wrócił późno z delegacji, koło 22 było, kiedy zadzwonił, żebym mu otworzyła drzwi, no to schodze na dół, otwieram i chciałam, żeby wszedł i zamknę za nim drzwi, a on już się złości, że ja w piżamie stoję i marznę, żebym szybko leciała na górę, a on zamknie. Potem jak wszedł do kuchni, to też się pyta czemu nie sprzątnęłam. Mówię mu, że wróciłam późno do domu, potem jeszcez pojechałam na zakupy, i czekam aż zmywarka skończy, żeby włożyć kolejne naczynia... Siedział zły na cały świat. Na szczęście przeszło mu. A dziś szukam prezentów dla niego, bo pytała mnie jego siostra, bo szuka pod choinkę, i kolega, bo szuka na urodzinową imprezę na sobotę. A ja też się zaczełam zastanawiać co mu kupić, bo mam już koszulkę z ciasteczkowym potworem, wodę toaletową, książkę o Deep Purple. Zastanawiałam się nad portfelem, ale teraz myślę, czy nie lepszy byłby zestaw Millennium Larssona.

6 grudnia 2013, 10:51

Jeszcze 85 dni do kolejnych starań.

Wczoraj był pierwszy seks po zabiegu. Minęło 16 dni. W szpitalu powiedzieli mi, żeby zaczekać dwa tygodnie. W necie się naczytałam, że trzeba czekać nawet 6 tygodni. No więc trochę się bałam. W pracy siedze w pokoju z 5 osobami, z czego 4 kobiety, więc prawie każdy temat schodzi im na ciążę, porody, karmienie piersią, dzieci, wychowanie itd. Ja się nie odzywam, łzy w oczach mi stają. Już nie mogę się doczekać tego marca. Nie wiem czy wytrzymam. Niby się trzymam, żartuję, śmieję się, no bo trzeba wrócić do życia, ale codziennie myślę o tym. Przy normalności trzymają mnie tylko te starania za te trzy miesiące.
A jutro mężowi robię kolejną imprezę urodzinową, bo zaprosiliśmy znajomych, więc trochę myśli oderwę, bo musze poszykować jedzenie, w jutro wieczorem też posiedzimy. Żeby tylko temat nie zszedł na ciążę i dzieci. Co prawda z tycg 4 par, które łącznie z nami będą nikt nie ma dzieci, ale nie wiem czy jedni z nich się nie starają, bo ona często mówi o dzieciach w taki sposób, że chyba się starają...

8 grudnia 2013, 20:42

Jeszcze 83 dni do kolejnych starań.

Wczoraj robiliśmy imprezę z okazji mężowych urodzin. Zaprosiliśmy trzy pary. No i oczywiście zeszło na tematy ciąży, kolega powiedział, że jego żona na guza na jajniku i w przyszłym roku idzie do szpitala na operację, będą jej wycinać i okaże się czy uda się zostawić jajnik, czy nie. A ona ma 31 lat, jest starsza ode mnie. Panowie sobie troszkę popili. Ja za to dziś pojechałam do koleżanki. Posiedziałam z nią i jej mamą, pogadałyśmy, poopowiadały mi kto miał taką samą sytuację. Lubię jeździć do nich, zawsze wracam w dobrym humorze. A oczywiście, mogłam się tego spodziewać, koleżanka też mnie namawiała, żebyśmy nie czekali aż trzech miesięcy...
Skoczyła mi dziś tempka, ovu wyznaczyło mi owulację na 15 dzień cyklu. Czyżby wszystko wracało do normy.

9 grudnia 2013, 13:37

No i dziś tempka spadła. Ovu jednak usunęło mi z wykresu owulację. Sama nie wiem, wariuje mi triochę ten cykl. Ja wiem, że w pierwszym cyklu po poronieniu może być dziwnie, ale miałam nadzieję, że wszystko będzie ok. Mam nadzieję, że okres przyjdzie w miare normalnie, żebym nie musiała czekać aż do marca, myślałam, że może da się zacząć starania wcześniej. Jakby okres przyszedł normalnie i kolejne też, to może dałoby się zacząć starać w połowie, koło 20 lutego. Eh, to czekanie jest najgorsze. A dzisiaj w pracy przyszła dziewczyna w odwiedziny z córką półroczną. Jakoś wytrzymałam, pouśmiechałam się i ulotniłam z powrotem do mojego pokoju udając bardzo zapracowaną.
Irytuje mnie zachowanie męża. Cały czas siedzi w internecie. Jak wraca z pracy, to od razu włącza tableta. Jak tableta odkłada do ładowania, to bierze laptopa. Ja w miedzyczasie się umyje, położę do łóżka i proszę, żeby poszedł się umyć, żeby się położył, przytulił mnie, żebyśmy chwilę pogadali jeszcze... To nie, wczoraj chyba do 23 siedział przed komputerem. A dziś rano jak wstał, to zdziwiony, że taki niewyspany. A ze mną już wcale nie rozmawia, bo ważniejsze jest szukanie sprzętu grającego w internecie.

11 grudnia 2013, 08:57

Jeszcze 80 dni do kolejnych starań?

Dziś to już moja tempka przesadziła. Mierzyłam jak zwykle o 6 rano i miałam 36,05. Zawsze miałam niskie, ale to już przesada. Wykres leci w dół jak głupi. Jestem przeziębiona, to myślałam, że tempka będzie wyższa. Boli mnie gardło, mam zawalony nos, ciężką głowę i czuję, że "coś mnie bierze". Ale tempka niziutka. Leczę się domowymi sposobami, biorę Theraflu, tabletki na gardło, witaminę C, tran.
Tak się zastanawiam jak ja wytrwam do marca... Na razie czekam na Święta, wczoraj wzięłam się ostro za sprzątanie kuchni, wysprzątałam dokładnie szafki wewnątrz. W okresie Świątecznie-Noworocznym mam dwa tygodnie wolnego (biorąc 6 dni urlopu), więc odpocznę, poczytam... Ale jak wytrwać ten długi styczeń, zimny luty...

16 grudnia 2013, 17:49

W piątek pojechałam na zakupy, jak wysiadłam z auta, to myślałam, że się nie wyprostuję. Potwornie bolał mnie brzuch, ale jakoś te zakupy zrobiłam. Ból był owulacyjny, ale taki, jak jeszcze nigdy. Następnego dnia miałam skok temperatury na 37 stopni i śluz też był płodny. Ovu wyznaczyło mi owulację na 24 dzień cyklu. Mam nadzieję, że teraz już wszystko wróci do normy i po Świętach dostanę okres.

20 grudnia 2013, 10:06

Mam już dosyć mężowej pracy. Namawiam go usilnie na to, żeby rzucił wreszcie ta pracę i poszukał czegoś innego. W poniedziałek pojechał w delegację, wróci dopiero jutro wieczorem, a w niedzielę rano znów jedzie. Wróci w poniedziałek. Mam nadzieję, że wróci. No i podobno wigilię ma wolną. Chociaż już go chcieli dać na pracę w I i II dzień Świąt. No ale bez przesady, powiedział co o tym myśli i Święta spędzi w domu, ale po Świętach znów jedzie. Mam dosyć. Wolałabym, żebyśmy mieli mniej pieniędzy, ale więcej czasu spędzali razem...

26 grudnia 2013, 10:16

Wczoraj wieczorem poszłam do toalety i zauważyłam delikatne plamienia. Dawno się tak nie cieszyłam z tego, że okres się zbliża.
1 2 3 4 5 ››