Coś się poprzestawiało u mnie. Zawsze owulację miałam ok. 19 dc, w tym cyklu - wystrzeliła 14 dc. Poprzedzona, standardowo, bólem jajników, śluz był. Tylko ten dzień... 🤔 Nawet kupiłam pierwsze w życiu testy owulacyjne, żeby się upewnić. I na polecanym przez Was na forum facellaku z Rossmanna - piękne, tłuste dwie krechy. Jest owulacja, trzeba się cieszyć i działać ❤️. Spoko. Ale to nie koniec dziwności. Przyszedł 1 dpo, wszystko pięknie, wracam z pracy, a tam patrzę... Plamienie. Bladoczerwone, może różowe... Trochę się zmartwiłam, skąd ono, bo do tej pory nigdy nic takiego mi się nie przytrafiło... Dzisiaj póki co "czysto".
Mój Mąż, oczywiście, po raz kolejny pokazał, że najbardziej kocha "w problemach". Prawie śmiać mi się z Niego wczoraj chciało. No bo powiedziałam Mu o tym plamieniu. Pojechaliśmy sobie na budowę policzyć, ile materiału nam na weekend trzeba. A że zostawił w ubiegły weekend torbę z ciuchami (jakieś dresy, bluza, dwie koszulki, jakaś bielizna - no jak dla Chłopa na budowę, wszystko zajęło może 3/4 plecaka) to ją zabraliśmy. Podjeżdżamy pod mieszkanie. Coś tam jeszcze mieliśmy do zabrania z samochodu, więc biorę sobie ten plecak, a Ten do mnie, że mam to zostawić, że On to weźmie, że mam nie dźwigać, bo przecież coś mi się TAM dzieje... 🤣 Serio, ten plecak nie ważył więcej niż mój laptop do pracy, ale Ten się uparł. 🤣 I tak sobie szliśmy z parkingu do mieszkania - On obładowany, ja z torebunią jak pańcia. 🤣 A wieczorem naszło nas na ❤️, to uważał na mnie jak na porcelanową laleczkę. 😊
Dzisiaj wstałam lekko podłamana. Zmierzyłam temperaturę rano, a tam spadek... Tak, tak... Wiem. To może być wszystko albo nic. Dłuży się ten czas do testowania. Chciałabym już, teraz wiedzieć. Zobaczyć te upragnione ⏸.
Dzisiaj rozmawiałam z moją przyjaciółką, siostrą... Jest w ciąży. Udało im się "rach, ciach". Po prostu przestali się zabezpieczać, uważać i... Ups. Po miesiącu jest ciąża. Cieszę się, oczywiście, że cieszę się ich szczęściem. Tylko mimo wszystko są to dla mnie teraz ciężkie rozmowy, spotkania.
Temperatura odbiła. Cały czas czuję takie ciągnięcie jajnika/podbrzusza... Ciężko to opisać. Miałam dzisiaj zatestować, ale miałam ciężką noc - co chwilę się budziłam, biegałam do łazienki przez to i stwierdziłam, że to bez sensu. Jutro rano mam spotkanie z pracownikami, więc pewnie nie będę chciała się rozkojarzać. Czyli wychodzi na to, że jeżeli nic się nie zmieni to siknę na test 13 dpo - w środę. Powinien być już wtedy raczej pewny. 🐒 planowała się na piątek. Może jednak nie przyjdzie... Nadzieje są.
Testy z doz i facelle pokazują ⚪. Znowu się nie udało... Smutek. Rozczarowanie.
Najchętniej otuliłabym się kołdrą i tak została cały dzień, ale nie ma tak łatwo... Trzeba ruszyć tyłek, wstać, poprawić koronę i żyć jak gdyby nigdy nic...
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 października 2022, 08:06
No i przyszła 🐒, wredna żmija. .. 🐍 O dziwo, nie zabolało... Swoją żałobę przeżyłam chyba po ⚪ na teście... Później plamienie i spadek temperatury wczoraj już mnie przygotowały na nadejście 🩸🐒.
Także dzisiaj liczę swój pierwszy dzień ciąży... 🤞🍀 Owulację wyznaczyła mi apka na (o zgrozo!) halloween, także zamiast psikusów będą seksy ❤️🔥, a w lipcu rodzę.🤣 Hahaha... Taaa... Żeby to szło tak zaplanować. 🤣
Zaplanowane na pewno są badania hormonów. Zrobię w poniedziałek, akurat będzie 4 dc. Muszę tylko wcześnie wstać i pobiec do laboratorium, bo później w pracy mam młyn od 9 do końca dnia... Żebym się tylko zwlekła z łóżka tak wcześnie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października 2022, 18:08
M. Wiesz, gadaliśmy wczoraj o nas z chłopakami. (dzień wcześniej był na piwku z kolegami)
- No i?
M. No bo tak wyszło, że jeden ma dziecko, drugi, trzeci... No i że my też się staramy, ale jakoś tak nie wychodzi. I też stwierdzili, że za bardzo to przeżywasz, za bardzo się tym stresujesz. Powiedzieli, żebym kupił Ci wino i wziął taką lekko kojarzącą to od razu zaskoczy.
...
I jak stałam, tak pojawiły mi się łzy w oczach. I tylko nie wiem... Bardziej że wzruszenia czy ze złości...
Bo z jednej strony... Skoro gada o tym z kolegami to zależy Mu chyba bardziej niż myślałam, to też chce i też przeżywa, że nie wychodzi. To na plus. Bo momentami miałam już wrażenie, że tylko ja chcę... Ciągle zapominam jednak przełożyć sobie, że mój Mąż nie jest typem, który rozmawia o uczuciach. I że u Niego to nie jest tak ja u mnie, że co w sercu, to na języku. On jest skryty, zamknięty. To duża różnica między nami.
A z drugiej strony... Co to w ogóle za rada?! Za bardzo chcesz... Jak można za bardzo chcieć ?! Jakoś nigdy nie słyszałam, że to niedobrze za bardzo chcieć zdać egzamin na prawo jazdy albo za bardzo chcieć dostać się do dobrej pracy. Nie. Tego nie można chcieć za bardzo. Za to za bardzo można chcieć dziecka. Taa... Więc weź teraz chciej mniej... Albo nie chciej w ogóle... To zajdziesz w ciążę... Takie głupie gadanie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 października 2022, 21:23
No i zgłupiałam... Zrobiłam podstawowe badania hormonalne. Niby wszystko w normie, a jednak...
TSH 1,980 µIU/ml
FSH 5,01 mIU/ml
LH 9,10 mIU/ml
Estradiol 30,70 pg/ml
Prolaktyna 11,90 ng/ml
Testosteron 30,00 ng/dl
No i niby wszystko ładnie, w normach. Tylko ten stosunek LH/FSH 1,81 (!!), gdzie powinien być w okolicach 1.
I tak sobie dzisiaj czytam, że taka wartość może świadczyć o zespole policystycznych jajników, ale... Przecież ja USG jajników robiłam na początku września i tam nie było nic widać. Ginekolog powiedział przecież, że jajniki są OK. Więc o co chodzi?
Wczoraj miałam gorszy dzień. Wszystko przez wizytę u chirurga dentystycznego. "Ósemka" wyrwana, ale małpa nie chciała wyjść i rwanie trwało 1,5h. Od wczoraj spuchnięta jakbym za słoną zupę Mężowi podała. 🥴 Szkoda gadać. Wjechał antybiotyk Clindamycin-MIP 600 i mocne przeciwbóle, bo Nimesil, ale ten zaaplikowałam sobie tylko raz wczoraj na wieczór, żeby zasnąć. Dzisiaj, póki co, trzymam się bez.
Wczoraj miałam gorszy dzień. Przez to wyrywanie i receptę, skreśliłam ten cykl. No bo antybiotyk, no bo przeciwbólowe... Poryczałam się z tego wszystkiego.
Ale już poprawiłam swoją koronę 👑 i dzisiaj jest OK. W końcu antybiotyk skończę przed owulką, obstawiłam się probiotykiem to może ten cykl nie będzie taki do końca stracony... Dzisiaj w każdym razie odpoczywam. Jutro chce trochę się już ogarnąć, bo dzisiaj leżę zawinięta w burrito w łóżku.
Myślę, czy by się nie umówić na monitoring... 🤔 Owulację powinnam mieć 31.10, więc jakby mi się udało umówić do jakiegoś ginekologa pod koniec tygodnia to może dałby radę potwierdzić, że mimo leków jest szansa... 🤔
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października 2022, 16:56
Dzisiaj skończyłam antybiotyk. Probiotyk pociągnę sobie jeszcze kilka dni.
Udało mi się umówić na czwartek na monitoring do gina, oczywiście prywatnie. Zabiorę ze sobą dotychczasowe badania hormonów (te z krwi) to może coś mi podpowie, a nie jak ten mój dotychczasowy. Zobaczymy. Na za wiele nie liczę. 12 dc, a mnie nawet ciutkę nie kuje żaden jajnik, a szyjka jak na Saharze... Nawet przez myśl przeszło mi, żeby to odwołać, no ale może spróbujmy...
Dzisiaj zrobiłam sobie koktajl na nadnercza od "Kasia Więcej Niż Hormony". No prawie. Bo nie mam jeszcze kamienia winnego, muszę zamówić. Trochę się bałam smaku soku pomarańczowego z solą, ale ostatecznie nawet to dobre. Spróbuję wdrożyć.
A no i jestem "as polsatu". Byłam dzisiaj w sklepie ze zdrową żywnością i tak się zakręciłam, że kupiłam sobie herbatę "dzień dobry", bo w składzie miała nagietek... Tylko mi chodziło o niepokalanek. 🤣 Dopiero w biurze się kapnęłam, że chyba coś pomieszałam. No nic... Yerba się przyda na rześkie poranki.
Na budowie nic nowego - podwyżki cen nas wykańczają. Wczoraj ścięliśmy się o kozę do salonu. W drugim sklepie na siebie już syczeliśmy, w trzecim regularnie kłóciliśmy o wybór. Miała byś koza, chamska, żeliwna, na środku salonu z rurami na wierzchu, taka industrialna. Tylko że ceny poszły tak do góry, że teraz w cenie 2 tys. zł to możemy dostać byle blaszak - ładny, ale z jakością niewiele ma wspólnego, na co nie chce się zgodzić Mąż. Na porządną kozę musielibyśmy lekko wyłożyć ponad 6 tys. zł! 😮 Także chyba kupimy jednak zwykły wkład kominkowy (z którym zmieścimy się w 1,5 tys. zł) i będziemy kombinować z wykończeniem. Będzie kompromis. Na szczęście wieczorem wjechały seksy 💗 na zgodę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2022, 10:15
Wczoraj wieczorem wzięło nas na seksy 💗 (wiecie, kupiliśmy ten wkład kominkowy... nie bardzo można opijać, to trzeba było jakoś inaczej "oblać" 🤣). O masakra... No ja nie pamiętam, żebym kiedykolwiek była tak sucha... 😮 To było bardzooo dziwne. I niestety, niekoniecznie miłe.
Dziwne, bo parę godzin wcześniej na papierze pojawił się śluz - piękny, rozciągliwy, przypominający kurze białko... W środku jakby go nie było, ale miałam wrażenie, że robi się wilgotniej... A tu później w łóżku taka niespodzianka...
Ehh... Moje własne ciało robi mnie w konia... 😅
Dzisiaj wybrałam się na monitoring do nowego lekarza. O matko...! Jak mnie ta wizyta naładowała pozytywnie! Naprawdę. Już dawno nie byłam taką optymistką. Więc zacznę może od krótkiej refleksji. Dziewczyny, jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości co do swojego gina - szukajcie, szukajcie dalej, szukajcie aż znajdziecie kogoś, z kim będziecie mogły porozmawiać i kto się Wami zaopiekuje!
Co do wyników... W opisie jest tak: "Trzon macicy w przodozgięciu AP 33 mm, jednorodny echogenicznie. Endometrium jednorodne echogenicznie grubości 12 mm. Obydwa jajniki prawidłowych rozmiarów i echogeniczności. W rzucie jajnika lewego pęcherzyk owulacyjny. Zatoka Douglasa wolna." Generalnie owulacja tuż za rogiem. Dostałam dodatkowo na dzisiaj zastrzyk Ovitrelle (mam zrobić po powrocie z pracy) i po nim mamy z Mężem działać intensywnie od dzisiaj przez cały weekend. 💞🔥 Taaak - już mu napisałam SMS-a, żeby się nastawił psychicznie... No cóż... Nie ma, że nie - takie zalecenia lekarskie.
Jest szansa, że kolejna 🐒 już nie przyjdzie, bo ta moja owulacja jest już sama z siebie (jest pęcherzyk owulacyjny w lewym jajniku), a Ovitrelle ma jej jeszcze pomóc. Czy ja na początku cyklu mówiłam, że spisuję go na straty z powodu antybiotyku? Hmm... No to sytuacja właśnie się odmieniła.
Gdyby jednak zawzięta 🐒 przylazła to mam w 3-4 dc zrobić dodatkowo badania z krwi: glukoza na czczo, insulina, androstendion i powtórzyć TSH. No i badania nasienia Męża (to też mówił mój poprzedni gin, ale tutaj Pani doktor powiedziała do kogo się zgłosić, jak to będzie wyglądało itd.). I wtedy się do niej zgłosić ponownie już z tymi wynikami. Może będzie trzeba stymulować... Ale jest nadzieja, że nie, bo wg niej wszystko w USG i dotychczasowe wyniki są w miarę OK (chyba że się coś czai głębiej albo u Męża, ale na razie zakładamy że nie).
Jeśli chodzi o suplementy to pochwaliła moją Miovelię. U Męża kazała zamienić PrenaCare® START na Nucleox, ale to zrobię chyba dopiero jak te pierwsze tabsy skończy, bo jeszcze trochę ich tam ma...
Kolejna wizyta 14 dni po dniu spodziewanej 🐒, jeżeli nie przyjdzie albo po skompletowaniu wszystkich badań.
Co do samej wizyty... Bardzo sympatyczna Pani Doktor - porozmawiała ze mną, zrobiła pełny wywiad, dokładne badanie. Sam gabinet też cudo - taki bardzo przytulny, w gabinecie łazienka z pełnym wyposażeniem jednorazówek, w tym spódniczek ginekologicznych. No czad w porównaniu z tym lekarzem, do którego chodziłam dotychczas.
Kurczę no... Mam dużo czystszą głowę po tej wizycie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 października 2022, 14:43
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 października 2022, 07:08
To był bardzo ciężki weekend... Z Mężem pokłóciliśmy się jak nigdy dotąd, w ciągu całej naszej znajomości... Padło wiele gorzkich, bardzo bolesnych słów. Z obu stron. Choć dzisiaj wiem, że żadne z nas wcale tego nie chciało…
Ja w ogóle bardzo źle znoszę kłótnie z Nim, sama nie wiem dlaczego, może dlatego że poza tym, że jest moim Mężem, jest też moim Najlepszym Przyjacielem. Pokłóciliśmy się, oczywiście, o starania o dziecko. Ja byłam pełna nadziei po zastrzyku z Ovitrelle, On był zmęczony po całym tygodniu pracy, w dodatku przeczołgany po piątkowym dniu, który w pracy u Niego trwał 14 godzin. Ja bardzo chciałam, On nie miał ani siły ani ochoty.
No i wpadliśmy w tę pułapkę.
On zaczął mi wymawiać, że ten zastrzyk wzięłam bez konsultacji z Nim. Ja zaczęłam Mu wypominać, że chyba tylko ja chcę tego dziecka. Nie pomogły Jego teksty pod tytułem „jak będzie, to będzie, nie panikuj”. Bo ja to odebrałam „jak nie będzie to też trudno, nic Ci na to nie poradzę”.
On się w ogóle bardzo złości o to, że ja tak bardzo chcę i to przeżywam i zawsze mi mówi, że przecież nie ma co płakać, bo nic się nie stało, bo jak będzie miało być to będzie. A ja po prostu czuję, jak to mnie łamie, jak coś we mnie się kruszy na drobniutkie kawałki, a te kawałki szczypią mnie w gardło i oczy i prosto w serce. Bo momentami czuję się w tej walce o dziecko sama, a On, który powinien być w tym razem ze mną, rzuca we mnie tym argumentem, który boli mnie najbardziej: „odpuść, to przyjdzie”.
Wydaje mi się to bardzo niesprawiedliwe, bo ja naprawdę mocno się staram – suplementuję te cholerne witaminy dla siebie, pilnuję Jego, badam się, monitoruję, dbam żeby wszystko między nami było po prostu OK, a mimo to czegoś brakuje, coś nie działa, coś z nas wypada i się tłucze. Cała starannie przeze mnie utkana konstrukcja po prostu się rozkłada na ziemię.
A kiedy już wychodziliśmy na prostą, kiedy w końcu z tego bagna pretensji wygrzebaliśmy to, że przecież w tym wszystkim jesteśmy jeszcze po prostu MY, że to MY powinniśmy być najważniejsi dla siebie, że się kochamy i wcale nie chcemy się kłócić (zwłaszcza o dziecko)… Próbowaliśmy się pogodzić. Oczywiście była kolacja i łóżko… I… Nie doszedł.
I znowu się zaczęło. Tylko odwrotnie. Zmieniliśmy jakby fronty. To ja nie widziałam problemu, tłumaczyłam, że przecież się zdarza, a On katował się tym, że tak to nic z tego nie wyjdzie, że nie sprostał, że się starzeje i nie daje rady…
Ehh…
I w końcu stwierdził, że faktycznie nie jest tak łatwo odpuścić, jak się chce, że łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, że w sumie to nie myślał, że to aż takie trudne, dopiero teraz widzi, jak Jego to dopadło…
Męska logika jest dziwna.
I to by było tak w ogromnym streszczeniu. Na dzień dzisiejszy jest dobrze. Już wczoraj było. Może dlatego, że „już po wszystkim”, owulacja się skończyła, nie ma presji. Jest czysta miłość, bez „chcenia” czegokolwiek.
Dzisiaj też trochę się boję kolejnego cyklu. Zastanawiam się, czy nie pójść do psychoterapeuty. Może pomoże mi to wszystko poukładać we własnej głowie, zanim przyjdzie kolejna owulacja… I kolejna presja? Oby już nie kłótnia. Głupio byłoby dowiedzieć się o ciąży, kiedy doprowadzimy się do takiego wyczerpania sobą, żeby myśleć o rozstaniu…
Za nami już 16 nieudanych cykli…
Normalnie wyszukiwałabym już u siebie pierwszych objawów ciąży, ale nie tym razem... Tym razem czekam na 🐒, niech się rozpocznie już kolejny cykl, szansa, możliwość... Seksy u nas były w 12 dc przy owulacji w 16 dc, więc na ciążę są naprawdę nikłe szanse.
Aczkolwiek... Podobno jest opisany przypadek, że kobieta zaszła w ciążę po 16 dniach od stosunku... Biologia lubi płatać figle. Taaak, rozmawiałam z Kumpelą, która pracuje u gina, zajmującego się niepłodnością. Trochę mnie podniosła na duchu... I... Chyba mnie wyciągnęła na imprezę w sobotę... Wciąż się biję z myślami, ale chyba jest mi potrzebne takie wyjście, oderwanie się od codzienności. Jak to Ona napisała wczoraj - dzieci robi się ze śmiechu, a nie z presji.
Z Mężem już wszystko dobrze. Wczoraj nawet serduszkowaliśmy. ❤️ I tak jak przypuszczałam - był ogień. 🔥 Choć Mąż podchodził na początku strasznie ostrożnie. Jednak siedzą Mu w głowie te dwa ostatnie niepowodzenia... Na koniec przytulił mnie mocno i mówi: "Zosis, mam prośbę, Ty mi już więcej nie mów o żadnych zastrzykach, zwiększających szanse"... Dzieci robi się ze śmiechu, a nie z presji.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2022, 10:36
Jeżeli będziemy całe swoje życie ustawiały pod starania, to to życie nam ucieknie.
Jeżeli będziemy całe swoje życie ustawiały pod starania, to seks nie będzie przyjemnością i czystą miłością, a narzędziem do "robienia dzieci".
Jeżeli będziemy całe swoje życie ustawiały pod starania, to zabijemy relację ze swoim Mężem/Partnerem.
Niby takie oczywiste... Jeżeli tak się zafiksujesz na staraniach, że nie będziesz dostrzegać w życiu nic ponad to - za chwilę, za kilka miesięcy, za rok będziemy zapijać Twój rozwód. Chcesz tego? No nie.
Tę Estrovitę chyba sama też popróbuję, ale doczytałam dopiero na opakowaniu, że "to suplement diety stanowiący unikalną kompozycję roślinnych kwasów tłuszczowych omega-3,6,9 wyizolowanych z unikalnej mieszaniny aż 4 olejów roślinnych (lnianego, z czarnej porzeczki, ogórecznika oraz wiesiołka)", więc ze względu na ten ostatni tyko w pierwszej fazie cyklu - do owulacji.
Poza tym wszystko jest OK. Czekam na 🐒, która powinna się pojawić w poniedziałek i działamy dalej. Chociaż, nie powiem, dzisiaj z rana miałam straszną ochotę siknąć na test... Ach to serce staraczki, które wie swoje... Choć przecież rozum wie.
Wczoraj. Już leżymy w łóżku. Jego wzięło na amory, ale ja byłam tak zmęczona, że nie miałam siły nawet serialu oglądać, więc mówię Mu: "nie dzisiaj, przytul się i śpij"... No to się przytulił... I po chwili mówi mi: "Zosis, ależ Ty dzisiaj gorąca, nawet nogi masz ciepłe, jak nigdy...". Pośmiali się? No to fajnie. Pożartowaliśmy jeszcze chwilę, powierciliśmy, żeby znaleźć dobrą pozycję do spania... Ja już jestem "po drugiej stronie", witam się z otchłaniami snu i nagle słyszę Jego głos... "Zosis, a co oznacza wzrost temperatury na tych Twoich wykresach?" Hmm? Co? Ty do mnie mówisz? Otworzyłam oczy, tłumaczę... Ale skąd w ogóle takie pytanie w środku nocy? Odpowiedź mojego Męża: "No bo Ty nigdy nie byłaś taka cieplutka... Może nie ma co patrzeć na te Twoje wykresy? Może Ty w ciąży jesteś?" Raczej nie, chodź już spać...
No, ale wstałam dzisiaj rano. Zmierzyłam temperaturę. Patrzę: nie spadła. A co mi tam! Siknę sobie na test. No i jest... Biel ⚪, oczywiście. Co prawda, z drugiego sika, ale niczego innego się nie spodziewałam. Przecież to nie miało sensu, tylko ta wczorajsza rozmowa... I to echo w głowie, że może coś w tym jest, że może On ma rację...?
28 dc 12 dpo ⚪
W 3 dc muszę zrobić dodatkowe badania, które zaleciła nowa Pani Ginekolog. To będzie akurat poniedziałek.
Mężowi napomknęłam ostatnio, że może trochę byśmy przyspieszyli jednak badanie nasienia. Stwierdził tylko, żebym umawiała. Podejdę z tematem jeszcze raz. Póki co w poniedziałek może zadzwonię i zapytam, jak to w ogóle wygląda i jakie są terminy.
Dzień owu wypada akurat na weekend,
kiedy mamy zaplanowany wypad na drugi koniec Polski. Takie ni to rodzinne spotkanie, ni do znajomych weekendowy wypad - taka mieszanka. W tym cyklu chyba nie powiem Mężowi. Niech się dzieje, co chce. Wtedy ❤️ są bardziej ogniste. 😉 🔥
Ten cykl bardzo chciałabym zakończyć ⏸️. To byłby najpiękniejszy prezent. Niczego innego sobie na te Święta i urodziny (bo te mam 3.12) nie życzę. Chcę tylko i aż tego.
Na budowie zrobiliśmy plan minimum i zaraz po 14 zmyliśmy się do domu, ogarnęliśmy się trochę, ale ja nie miałam ani siły ani ochoty robić czegokolwiek do jedzenia. Na to mój Mąż: ubieraj się, tylko wygodnie, nie cuduj i jedziemy na obiad. No i pojechaliśmy.
Zjedliśmy obiad. Poszliśmy na spacer. Po drodze Mąż kupił mi różę. Weszliśmy do drugiej knajpki na deser i kawę. I znowu poszliśmy pospacerować po opustoszałej już starówce.
I tak zleciało kilka godzin. Razem. Bez pośpiechu. Bez problemów. Beztrosko. Na rozmowach i śmiechu. Za rękę. Wtuleni. Zakochani. Cudownie.
I stwierdziliśmy, że nie chcemy skończyć jako para, która goni tylko za pieniędzmi, pracą i budową - chcemy mieć czas dla siebie. Nie chcemy skończyć jako para, która jest uwiązana do swojego domu i dzieci - chcemy mieć czas tylko dla siebie. Nie chcemy skończyć jako para, która mija się tylko w domu - chcemy być faktycznie razem. Chcemy się kochać. Kochamy się. Mamy siebie. Jest cudownie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 listopada 2022, 21:48
Może to plamienie owulacyjne? Też u siebie ostatnio zauważam takie rzeczy, które nigdy wcześniej się nie pojawiały. Ach te wprawne oko staraczki 😀 Kciukasy ✊🏻
Dzisiaj też myślę, że to mogło być plamienie owulacyjne. Na ➕, że akurat zebraliśmy się na ❤️, bo to by oznaczało, że trafiliśmy w środek okienka. Nadzieje na ten cykl urosły.
Ej troskliwy mąż. A że to chyba plamienie owulacyjne to ciii, nie musi wiedzieć. 😎