To, czego najbardziej nie lubię w naszym związku, małżeństwie to cisza.
Cisza trwa od wczoraj.
Dzisiaj rano Mąż wstał, zebrał się i pojechał na budowę. Bez słowa.
Wyciągnęłam rękę na zgodę, oczywiście. Zrobiłam Mu jedzenie i pojechałam do Niego, ale...
Cisza. Więc popłakałam się znowu i wróciłam do domu.
Bez sensu było tam siedzieć obok siebie.
Wrócił. Cisza.
I tak siedzimy sobie, obok siebie.
W ciszy.
Ta cisza mnie zabija, ale wiem, że cokolwiek teraz nie powiem to sprawi tylko, że znowu będę płakać.
Więc milczę. Nalałam sobie wina i milczę.
Cisza.
Nawet owulacja chyba się wystraszyła tej ciszy.
Śluz z wodnostego znowu zrobił się kremowy.
Tempka skoczyła, ale to pewnie od ciężkiej nocy i wczorajszego wina. Chociaż może tak sobie tylko wmawiam, żeby mieć jeszcze nadzieję na ten cykl...
Cisza.
Zastanawiam się nad odwołaniem wtorkowego monitu. Przecież i tak nic z tego nie będzie.
Cisza.
Cholerna cisza.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 stycznia 2023, 20:48
Cieszę się, że trafiłam do obecnej ginekolog. Nie żałuję tych 200 zł za wizytę. W końcu czuję, że ktoś chce sprawdzić, dlaczego nie możemy doczekać się Maleństwa. No, ale po kolei...
Wczoraj byłam na monicie. Miałam nie iść, bo przecież ❤️ i tak nie było, ale stwierdziłam, że chociaż skonsultuję wyniki swoje i Męża. Zakładałam, że usłyszę, że jestem już po owu i cykl stracony przez tę cholerną kłótnię, a tutaj... Owulacji jeszcze nie było!😯 W opisie USG: "Trzon macicy w przodozgięciu AP 36 mm, jednorodny echogenicznie. Endometrium jednorodne echogenicznie grubości 9 mm. Obydwa jajniki prawidłowych rozmiarów i echogeniczności. W rzucie jajnika lewego pęcherzyk wzrastający 14 mm. Zatoka Douglasa wolna." Owulacja, wg przewidywań Pani Dr. powinna być w okolicach 31.01/1.02 lub może się zdarzyć cykl bezowulacyjny - obserwować. Pęcherzyk jest, więc jest szansa, że jeszcze urośnie i pęknie. Generalnie rozmawiałam z Panią Dr. o tym, jak wygląda mój cykl obecny i prawdopodobnie mogło być tak, że organizm zbierał się do owulacji, ale przyszła burzliwa kłótnia z Mężem, organizm dostał strzał z prolaktyny i owulacja w związku z tym się przesunęła. Oczywiście, pęcherzyk może też już nie pęknąć, skoro nie pękł standardowo, ale tego póki co nie zakładamy - jest wzrastający, więc niech rośnie i pęka.
Dostałam skierowanie na HSG do szpitala. Rozpoznanie: "niepłodność pierwotna". Jakbym dostała w twarz. Serio, póki nie wybrzmiało to nigdzie, to jakoś po prostu się nie udawało, a teraz jest to już nazwane... No nic... Trzeba walczyć. Zrobiłam od razu wczoraj posiew, mam dorobić jeszcze AMH i umawiać się do szpitala po 🐒.
Skonsultowałam też wyniki nasienia Męża. Dostał skierowanie na badania: morfologię krwi, FSH, LH, estradiol, prolaktyna, TSH, testosteron. Na poprawę nasienia (w związku z dużą liczbą leukocytów) - antybiotyk - Doxocyklinę. Z wynikami pojawić się po moim HSG.
Coś tam więc jest zaplanowane. Muszę to sobie jeszcze poukładać w głowie. Póki co spisałam to trochę chaotycznie. Muszę to przemyśleć i poukładać "po swojemu".
***
Między mną a Mężem nadal cisza. Chociaż jakby mniejsza, mniej wybrzmiewająca. Idzie ku dobremu. No bo jakże inaczej? Ale kiedy będzie dobrze, to jeszcze nie wiem. Uda się przed owulacją?
Swoją drogą... Sprawdza się porzekadło "jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o Twoich planach". Miałam jechać w tę delegację w tym tygodniu, ale powiedziałam w firmie, że nie ma w ogóle takiej opcji. No bo miałam akurat w tym terminie mieć owulkę. No i nie pojechałam, wyjazd przełożyłam. Owulacja nie przyszła. Owulacja wg przewidywań będzie... Tak! W okolicach wyjazdu. 🤣 No nic. Podziałamy, ile damy radę i tyle. Zresztą... Męża coś próbuje rozebrać jakieś przeziębienie, więc ciekawe, jak tam plemniczki się będą miały...🤔 Gorączki nie ma, ale wiadomo, że choróbsko jednak potrafi wiele namieszać...
18 dc
Od wczoraj lewy jajnik boli mnie jak cholera. Wczoraj wieczorem ból był naprawdę intensywny. Ale do owulacji chyba jeszcze kawałek. Przynajmniej śluz nie wskazuje, żeby była "za rogiem". Jest lepki i prawie biały. Czekamy na rozciągliwe kurze jajeczko... Zobaczymy. Może przyjdzie jeszcze. Chociaż Pani Dr. wspominała, że równie dobrze cykl może być bezowulacyjny.
Dałam Mężowi skierowanie na badanie krwi od Pani Dr., od razu podliczyliśmy - 200 zł. Moje AMH to kolejne 180 zł w Diagnostyce. Chciałam być sprytna i myślę sobie "a zadzwonię do mojego ginekologa na NFZ, mamy wyniki nasienia już, a z nimi chciał, żebym się zgłosiła". No i zadzwoniłam. I mówię, że mam wyniki badania nasienia, że są takie a takie i czy mogę Mu wysłać e-mailowo, żeby zobaczył i może jakieś badania z krwi do tego byśmy Męża i moje zrobili i dopiero wtedy umówimy wizytę kontrolną. I wiecie co usłyszałam? Że żadne badania z krwi nie są potrzebne, że z tymi wynikami niech Mąż idzie PRYWATNIE do androloga (nawet ich nie widział!) i dopiero jak androlog da zielone światło to on mnie skieruje na HSG...🤯 Także... U kogo ja się tyle lat kontrolowałam?!
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 stycznia 2023, 13:33
Nie wiem, co z owulacją. Raczej nie było. Czy będzie? Nie wiem.
Temperatura, jak nigdy, płaskaaa i nudna jak flaki z olejem.
Cykl raczej na straty, chociaż ciężko przychodzi mi pogodzenie się z tym.
Plus jest taki, że seks smakuje lepiej, jak nie jest podporządkowany owulacji.
Dwa dni delegacji dobrze zrobiły nam z Mężem. Jednak człowiek potrafi się stęsknić za drugim człowiekiem nawet w jedną noc. 🥰
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lutego 2023, 15:40
Dzisiaj wystąpił skok temperatury. Aplikacja automatycznie oznaczyła 2 dpo. Czy była ta owulacja? Nie wiem. Aczkolwiek mniej więcej zgadzałoby się to z wyliczeniami Pani Dr. Śluzu typowo płodnego, rozciągliwego nie było. Był natomiast jakieś 2 dni śluz taki ni to kremowy ni wodnisty i 1 dzień taki typowo wodnisty. Może wystarczy. Plus jest taki, że jeśli apka ma rację, to owu była akurat po moim powrocie z delegacji, więc udało nam się z Mężem podziałać. Myślałam nawet dzisiaj, czy by nie zbadać progesteronu 8 dpo. Tylko chyba szkoda mi kasy. Jak była owulacja to fajnie. Jak nie, to i tak nic nie poradzę. Trzeba czekać spokojnie kolejne 12 dni, żeby okazało się, czy tym razem szczęście się do nas uśmiechnie. Nie zamierzam testować wcześniej niż 14 dpo. No, chyba że będę miała jakieś ewidentnie ciążowe objawy. 😉
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 lutego 2023, 17:23
Dziś wyraźnie odczuwam, że owulacja się skończyła, że skończyły się dni płodne. Moje ciało odczuwa teraz spokój, a ja czuję się bardziej zrelaksowana. Zauważyłam, że mój nastrój jest bardziej uspokojony, nie tak trudno wyprowadzić mnie z równowagi, nie jestem taka drażliwa jak w trakcie owulacji. Jestem spokojna. Jestem też wdzięczna za wszystko, czego doświadczyłam w trakcie tego cyklu. Odkryłam wiele nowych rzeczy o swoim ciele i uczuciach. Chociażby to, jak wielki wpływ na moje ciało mają relacje z moim Mężem. Chyba do tej pory nie sądziłam, że ten wpływ jest tak duży. W tym cyklu, wyjątkowo, nie doszukuję się objawów ciążowych. Jestem spokojna. Co ma być, to będzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 lutego 2023, 13:27
Gdyby nie ta przesunięta owulacja, byłabym właśnie w drugim dniu 🐒. A tak... Czekam.
Tempka niby wyżej, ale dzisiaj już spadek. Wiem, wiem... Ten spadek to może być wszystko i nic.
Ale nie czuję się jakoś inaczej... Chociaż już któryś dzień z rzędu z nadzieją na implantację wcinam ananasa.
Tak bardzo chciałabym być już w ciąży...🤰
Ostatnio rozmawialiśmy z Mężem, co jeżeli nie uda się naturalnie...
Inseminacja? Invitro? Adopcja?
Żadnej z tych opcji nie odrzucamy...
Jak to mój Mąż powiedział: "jak będzie trzeba to zrobimy".
Póki co ufam mojej Pani Dr. i grzecznie robię, co każe.
Jak przyjdzie 🐒 ja zapisuję się na HSG, a Mąż idzie na badania hormonów z krwi.
Nie wiem, czy stresuję się bardziej ja czy On. Ostatnio spytał, czy pójdę z Nim na to pobranie krwi. 🤣
Facet... Dom zbuduje, samochód naprawi, a pobrania krwi się boi. 🤣
Jeśli apka się nie myli to jeszcze tydzień czekania i okaże się, co dalej... Czekam.
***
Cały wszechświat działa na moją korzyść.
***
Tak, ostatnio próbuję się ratować mantrami. Czy pomaga? Może...
*** Aktualizacja, 12:54
Jestem taka wściekła, że aż muszę TO z siebie wyrzucić.
Dostałam od mojej Pani Dr. skierowanie na HSG...
I wyobraźcie sobie, że jest problem w MIEŚCIE WOJEWÓDZKIM na zapisanie się na to badanie.
Szpital Miejski - mają zepsuty aparat, Szpital Wojewódzki - i to mnie chyba najbardziej wkurzyło - przyjmują tylko na skierowanie od SWOICH lekarzy, czyli niech się Pani zapisze do naszej poradni i wtedy lekarz O ILE BĘDZIE WIDZIAŁ TAKĄ KONIECZNOŚĆ to da Pani NOWE skierowanie na badanie.
Zadzwoniłam, oczywiście, do tej przyszpitalnej poradni. Pani zaproponowała mi termin wizyty... We wrześniu! W dodatku z tekstem, że w mieście jest dużo poradni ginekologicznych, więc jeśli potrzebuję szybciej to powinnam podzwonić.
Tylko że ja potrzebuję się dostać do ICH PORADNI, jeżeli chcę zrobić to cholerne HSG!
No masakra! 🤬
Ale jestem wściekła...
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lutego 2023, 12:56
HSG umówione na 23.02.2023. O 7:00 mam stawić się w szpitalu.
Nie, nie jestem dumna ze sposobu, w jaki dosłownie wyrwałam ten termin.
Jednak nie zamierzam mieć najmniejszych wyrzutów sumienia. Taki mamy w tym kraju system. Nic nie poradzę.
Co nie zmienia faktu, że MAM TO. Dokładnie za dwa tygodnie zaplanowane mam HSG. 😯
To wydaje się aż nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę wczorajsze przeboje.
Muszę tylko zrobić jeszcze badanie czystości pochwy, bo mam ostatnie z 24.01.2023, więc niby tak na styk z jego ważnością, ale jednak Doktorek poprosił o bardziej aktualne. Zadzwonię jutro do mojej Pani Dr. to może gdzieś mnie wciśnie, żeby zrobić wymaz, bo oczywiście w moim mieście nie ma nigdzie punktu diagnostyki ginekologicznej, gdzie wymaz pobraliby sobie na miejscu. Taki klimat...
***
Jeśli chodzi o moje samopoczucie to nie czuję się ani okresowo ani ciążowo.
Także "na dwoje babka wróżyła"...
Czuję się po prostu normalnie...
***
Cuda zdarzają się w mgnieniu oka. Dzisiaj jest dzień cudów!
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lutego 2023, 13:08
Dzisiaj temperatura koncertowo w dół. ↘️ W dodatku boli mnie głowa, a test w niedzielę bielusieńki.
Także czekam już tylko na 🐒.
Nie zranisz mnie 🐒 tym razem... Czekam na Ciebie. Byłabym ci tylko wdzięczna, gdybyś wstrzymała się jeszcze tak do jutra... Wtedy HSG miałabym idealnie w 9 dc i może ten cykl nie byłby na straty...
W ogóle to podziwiam wszystkie dziewczyny z długimi cyklami. Mi obecny przesunął się (na chwilę obecną) o tydzień i już mam wrażenie, że trwa całą wieczność. Co dopiero gdyby trwał tak standardowo albo, co gorsza, takie 40-50-60 dni...
***
Odkąd mam termin HSG... Zaczęłam czuć strach. Nie boję się samego badania (chociaż nie jedno już o nim czytałam). Boję się wyniku. Boję się, że okaże się, że jajowody są niedrożne. Wiem, że nawet jeśli - to będziemy wiedzieli, na czym stoimy, to będziemy z tym walczyć, nie poddamy się tak łatwo, ale jednak... Stres jest.
Czy miałyście HSG? Jak Wasze wrażenia/odczucia po tym badaniu?
I kiedy robiłyście czystość pochwy pod nie?
Ja mam taką sprzed miesiąca i kazali mi powtórzyć. Nie wiem tylko - przed 🐒 czy po. Nie dopytałam i teraz biję się z myślami, czy teraz szybko jechać czy poczekać aż 🐒 się skończy...
***
Wczoraj na budowie mieliśmy Gości. Na kawę wpadli nasi przyszli Sąsiedzi "zza miedzy", którzy budowę chcą rozpocząć dopiero za rok, ale już wpadają od czasu do czasu na działeczkę. Było całkiem miło. Wpadli z 9-miesięcznym bąbelkiem, który... Od razu chciał do mnie na ręce... No i zostałam "ciocią". Nie. Nie zabolało. Utwierdziło w przekonaniu, że zrobię wszystko, aby mieć takiego Maluszka.
Uprzejmie informuję, że w dniu dzisiejszym, około godziny 5-tej nad ranem uciekła z ZOO i przybłąkała się do mnie 🐒. Przygarnęłam na kilka dni, ale z uwagi na posiadanie 🐕 nie może zostać u mnie dłużej niż do piątku.
🤣 Tak. Nie zepsuła mi 🐒 nastroju tym razem. Jest to jest. I tak nie poradzę nic na to, to po co płakać?
***
Plany na ten cykl:
➡️ jak 🐒 sobie pójdzie zrobić czystość pochwy (jednak nie zdążyłam zanim przyszła);
➡️ 23.02. godz. 7:00 stawić się w szpitalu na HSG (do tego czasu nie zwariować i nie sprawić, żeby Mąż się wyprowadził - tak, stresuję się i przez to wariuję i robię się strasznie drażliwa);
➡️ ja - spuścić krew na AMH;
➡️ Mąż - zrobić badania z krwi - morfologia, FSH, LH, estradiol, prolaktyna, TSH, testosteron.
***
Cały wszechświat działa na moją korzyść.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego 2023, 14:23
W weekend poszalałam. Spotkałam się z Przyjaciółką na drinka 🥂 i clubing. 💃
Nagadałyśmy się i przetańczyłyśmy całą noc.
Potrzebny mi był taki reset. Dużo lepiej się po nim czuję. Psychicznie.
Aczkolwiek niedziela była ciężka. To już chyba "nie te lata" na klubowanie i powroty do domu po 4:30 nad ranem. 🤣 Co nie zmienia faktu, że nie żałuję. Chyba jeszcze się nam nie zdarzyło, tak jak tym razem, zostać we dwie na parkiecie. 🤣 Tak, można powiedzieć, że w sobotę zamknęłyśmy klub. 🤣
***
Powoli zbliżamy się do terminu HSG - to już w ten czwartek. 😵
Stresik jest - nie samym badaniem, co jego wynikiem.
Z drugiej strony wiem, że lepiej wiedzieć, z czym walczymy ewentualnie.
Dzisiaj zrobiłam czystość pochwy (tak na wszelki wypadek, bo wynik mam sprzed 🐒, no i teraz zrobiłam po 🐒).
Wyszedł stopień pośredni 0/I.
Na początku się przestraszyłam, bo - żeby było śmiesznie - 0 - nieprawidłowy, I - prawidłowy, ale poczytałam już i raczej z takim wynikiem HSG mi zrobią.
Także teraz czekamy... Do czwartku!
***
Cały wszechświat działa na moją korzyść.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 lutego 2023, 11:07
Dzisiaj zadzwoniła Pani ze szpitala potwierdzić jutrzejsze HSG. Jak usłyszałam, że mam ze sobą zabrać kapcie i koszulkę to aż mnie dreszcz przeszedł...😬 Niby wiedziałam, że będą przyjmować mnie na oddział, ale jednak jak usłyszałam to głośno... Ehh... Stres jest.
Dzisiaj już żałuję, że nie kazałam Mężowi wziąć wolnego i jechać ze mną. Proponował, to powiedziałam, żeby nie przesadzał, że wystarczy jak mnie zawiezie i odbierze. Teraz sobie myślę, że fajnie byłoby, jakby był jednak obok, ale za późno... Wyrwać się na chwilę jako taksówka, to się wyrwie z pracy, ale wolnego już nie dostanie...
Trzymajcie, proszę , kciuki. 🤞🤞
Ja to mam jednak pecha...
W ten piątkowy ranek witam się z Wami ze... Szpitala! Taaa... Do HSG wczoraj nie doszło, bo zepsuł się im aparat, ale zdążyli mnie przed tym nafaszerować lekami. Więc tak sobie miałam poleżeć chwilę i spadać do domu. Nowy termin w sumie niedługo, bo w kolrjnyn cyklu - 23.03. I jak już tak miałam spadać do domu, w sensie ruszyłam się z tego wyra i przeszłam hmm 20m, to się zaczęło - zawroty głowy, wymioty, generalnie nieciekawie... Okazało się, że mój organizm źle zareagował na leki przeciwbólowe - tramal. Każda próba wstania kończyła się wymiotami. A że mi nie przechodziło to zostałam na noc... Także ten... Brak słów. Dziś już na szczęście chyba jest dobrze. W sensie jestem w stanie chodzić bez nudności. Boli mnie głowa, ale to chyba ze zmęczenia i wczorajszego niejedzenia, bo przecież nie dałam rady. Czekam na jakiegoś Doktorka, wypis i CHCĘ DO DOMU. 🙏 Bo tak to chyba działa? Nie mogę wstać, powiedzieć, że się wyspałam, dobrze się czuję i wyjść?
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lutego 2023, 06:39
Cholera jasna!
Cały czas pod górkę...
Dwa dni miałam "wyjęte z życia" przez ten cholerny tramal. Jak w końcu doszłam do siebie to... Mąż mi się wczoraj rozchorował. Mnie też coś gardło drapie i jakby uderzenia gorąca mam (chociaż gorączki nie mam). Zastanawiam się, czy to właśnie ja nie "przywlokłam" czegoś z tego szpitala do domu...
Owu teoretycznie za 2 dni, ale coś czuję, że ten cykl pójdzie na zmarnowanie...🙁 Żadne z nas nie ma ani siły ani ochoty na serduszkowanie przy takim samopoczuciu... 🙁 Ehh...
Jak to mówią: "jak nie urok, to sraczka"...
Aż się wszystkiego odechciewa...
Że też to choróbsko przyszło akurat teraz... Że też nie mogło sobie kilku dni poczekać... Cholerne wirusy...
No to sobie ponarzekałam...
Teraz w ruch gorąca herbata, witaminki i... Trzeba to jakoś przetrwać!
***
Cały wszechświat współgra dla mojego dobra...
No więc tak... Takiej gonitwy nieszczęść to już dawno nie było...
Najpierw to nieszczęsne niedoszłe HSG i tramal, później przeziębienie, zaczęłam wychodzić z przeziębienia to dopadła mnie opryszczka... Noż... 🤬🤬🤬 Czego jeszcze?!
Ten przełom lutego i marca jest dla mnie jakiś mega pechowy...
Oczywiście, cykl na straty, bo z racji choroby nie mieliśmy siły na ❤️...
Jednego dnia ja miałam chęci to Mąż był nie do ruszenia. Drugiego On próbował, to ja byłam nie do obudzenia.
No trudno, bywa i tak...
Także ten... Pierwszy raz od bardzo dawna nie będzie wyszukiwania objawów ciążowych przed 🙊.
***
Dzisiaj wróciłam do pracy w biurze po tygodniowym home office... Zabieram się za robotę!
***
Doceniam wszystko, co dobre i pozytywne wokół mnie. Jest tego mnóstwo!
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 marca 2023, 08:35
Jak ten czas się niemiłosiernie ciągnie... Do kolejnej 🐒... Do kolejnej owu... Do kolejnej szansy... Nie sądziłam, że to "odpuszczenie" w tym cyklu tak mi go mentalnie wydłuży...
Dzisiaj jest ten dzień, w którym czekam. Czekam na szansę, że może wreszcie uda się nam zajść w ciążę. Przez ostatnie miesiące staraliśmy się, ale bezskutecznie. Ten miesiąc odpuściliśmy przez zawirowania ze zdrowiem. Jak się z tym czuję? Czy czuję, że straciliśmy czas? Nie. Czasem czuję się zniechęcona, ale staram się nie tracić nadziei.
Wiem, że wszystko w swoim czasie.
Wiem, że wszystko się uda.
Wiem, że wszystko będzie dobrze.
Wiem, że wszystko się ułoży.
Wiem, że wszystko będzie tak, jak powinno.
Wiem, że wszystko będzie dobrze.
Musi być!
Czekam na 🐒 jak nigdy w życiu... Niechby już przyszła i zaczęłabym nowy cykl, nową szansę...
Wczoraj szef zapytał mnie o plany na urlop macierzyński... Wiem, że nie chciał źle. Wiem, że planuje rozpoczęcie w najbliższych tygodniach / miesiącach kilku dużych projektów, z którymi związane będą mocno moje obowiązki i trochę moja planowana obecność lub nie mogłaby zaważyć na ich rozpoczęciu. Wiem, że nie miał złych intencji. A jednak... Jakbym dostała w twarz. Na sekundę rozsypałam się na milion małych kawałeczków. Później, oczywiście, wzięłam się w garść i z uśmiechem powiedziałam, że jak najbardziej chętnie wezmę udział w tych projektach i się zaangażuję, że na dzień dzisiejszy nie planuję żadnych urlopów, zwolnień i nieobecności... Chociaż cała w środku aż się trzęsłam, jak mówiłam to głośno... Bo prawda jest taka, że gdybym miała wybór i wpływ na to - już dawno biegłabym (a nie tylko szła) na L4 ciążowe, urlop macierzyński czy do żłobka z moim ukochanym Maleństwem... No, ale jest jak jest.
I w sumie to tyle by wystarczyło jako wpis na dzisiaj. Nie powinnam się przecież spodziewać niczego innego jak 🐒. Przecież ❤️ było tylko raz - w 8 dc, a później to już pasmo zdrowotnych nieszczęść. A jednak... Jak wczoraj królowa 🐒 nie przyszła o czasie pojawiła się iskierka nadziei, bo przecież wszystko jest możliwe... Jednak "mózg staraczkowy" to powinna być jakaś szerzej opisana jednostka chorobowa. 🤣
***
Plany na ten cykl:
➡️ jak 🐒 sobie pójdzie zrobić czystość pochwy pod HSG - prawdopodobnie 20.03;
➡️ 23.03. godz. 7:00 - HSG - podejście nr 2 - oby tym razem wyjść z wynikiem badania, a nie rozstrojem żołądka;
➡️ w tym tygodniu chcę spuścić krew na AMH;
➡️ Mąż - zrobić badania z krwi - morfologia, FSH, LH, estradiol, prolaktyna, TSH, testosteron (przez te nasze choroby nie zrobiliśmy tego w poprzednim cyklu);
➡️28.03. godz. 18:00 - konsultacja u Doktorka - postanowiłam jednak sprawdzić moje i Męża wyniki u polecanego mi przez Przyjaciółkę ginekologa - trochę na styk ta wizyta wypada w 16 dc, ale najwyżej podejrzy, czy owu była.
No to "jedziemy z tym cyklem"...
Nowy cykl, nowa szansa...
Mam kryzys. W zasadzie od momentu tego nieszczęsnego przeziębienia mam ten kryzys.
I nie chodzi o to, że nie wierzę w powodzenie naszych starań czy w ich sens. Co to, to nie.
Zwyczajnie nie chce mi się... Suplementować. Tak, wiem, jak to brzmi. Ale naprawdę - mam dość pamiętania codziennie rano, przy śniadaniu o rozpuszczeniu tej cholernej saszetki Mioveli do śniadania. Mam dość jej smaku. Mam dość tych grudek w tym napoju. No... Po prostu nie chce mi się tego robić.
O ile jeszcze, ciągle jakoś bez trudu przychodzi mi rozrobienie proszku dla Męża, o tyle rozpuszczenie tej jednej saszetki dla siebie powoli zaczyna mnie przerastać.
I, niestety, widać to w regularności. Piję to coraz rzadziej. I tak, wiem, że sama sobie szkodzę.
Staram się jednak w to miejsce łyknąć codziennie chociaż witaminę C i kwas foliowy, chociaż tyle... Czy to ma sens czy to tylko takie placebo dla mojej głowy - nie wiem. Jednak jak już rano nie łyknę tej Mioveli to chociaż wieczorem, dla świętego spokoju, łykam te dwie tabletki.
Mam po dziurki w nosie tych suplementów. Łykam od ponad pół roku i co?
Ehh...
Macie jakieś sposoby na takie kryzysy?
Posłuchałam Waszych rad. Kupiłam suple w kapsułkach. Dzisiaj przyszedł cały komplet. Także startujemy: inozytol + Pregna Start + witamina C. Muszę dokupić jeszcze probiotyk, osłonowo. Zdecydowanie łatwiej mi łyknąć garść tabletek niż znowu rozrabiać proszek Mioveli. Może jeszcze do niej wrócę, ale póki co muszę odpocząć.
Przy okazji zakupów Mężowi dokupiłam Mace, dorzucę Mu dodatkowo przy Nucleoxie.
Dzisiaj mnie zaskoczył. Znalazłam w necie informację, że miejscowy uniwerek we współpracy z kliniką niepłodności organizuje bezpłatne badania dla mężczyzn w ramach badań naukowych. W tym programie robią mężczyznom badania krwi, poziomu hormonów, witamin, badanie moczu, kału, składu ciała i... nasienia. Powiedziałam Mu o tym, a że i tak mamy w planach badanie hormonów u Niego to postanowiliśmy, że sprawdzimy szczegóły. Czyżby nie miał nic przeciwko ponownemu badaniu nasienia? O matko! Męża mi ktoś podmienił? 🤣 Jak dostanę jakieś sprawdzone informacje to wrzucę tutaj, może Którejś z Was też się przyda.
😞 wiesz co u nas miedzy nami nigdy nie bylo tak zle, jak jest przy tych staraniach. Masa napiec w ludziach sie gromadzi. I to jest taki paradoks bo zamiast wspólnie dzialac, to ludzie sie kloca :/ daj mu czas. Faceci czasem musza sobie posiedziec „w swojej jasniki”
Przykro mi.. u nas to samo dzisiaj.. ah ta budowa i starania co miały zbliżać.. a tu bliżej rozwodu..
Ehh to jest patowa sytuacja. Nie ma dobrego rozwiązania na to. Nie wiem czemu ludzie najmocniej kłócą się w okresie okoloowulacyjnym. 😞
I jak sytuacja między Wami? Czy ta cisza powoli znika i widać słoneczko zza chmur?
Jest może ciut lepiej, a może się po prostu przyzwyczajam... Póki co rozmowy są bardzo "formalne" i ograniczone do minimum. Jeszcze trochę potrwa powrót do normalności...