Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania piszę, bo czuję, że zwariuję
Dodaj do ulubionych
‹‹ 13 14 15 16 17

1 stycznia 2017, 16:38

Kobiecie nie dogodzisz.. Ostatnie @ skąpe to marudziłam, że kolejny etap itd.. Teraz normalna, obfita @ to marudzę, że brzuch mnie boli itd..

Wchodzimy w Nowy Rok pełni nadziei, z uśmiechem na twarzy, z głową pełną marzeń.. Zeszły Rok przyniósł tyle niespodzianek, że nigdy bym się nie spodziewała.. Gdyby ktoś mi powiedział, co przyniesie śmiałabym się z niego w głos.. A jednak.. Tyle zmian.. Nie mogę jednak powiedzieć, że na gorsze.. Zobaczymy czym ten Rok nas zaskoczy:)

8 stycznia 2017, 20:01

Męczą mnie głupie, absurdalne sny.. Większość dotyczy operacji.. A niby wszystko jest ok, mam do niej respekt, ale się jej nie boję, wręcz odwrotnie, chcę jej, albo otworzy albo zatrzaśnie drzwi..

Cykle się pieprzą, mam nadzieję, że terminu operacji mi nie zaburzą..

8 stycznia 2017, 20:02

Męczą mnie głupie, absurdalne sny.. Większość dotyczy operacji.. A niby wszystko jest ok, mam do niej respekt, ale się jej nie boję, wręcz odwrotnie, chcę jej, albo otworzy albo zatrzaśnie drzwi..

Cykle się pieprzą, mam nadzieję, że terminu operacji mi nie zaburzą..

14 stycznia 2017, 16:05

Nadal chodzę do psychologa.. Mimo, że mam zdanie, że wizyty są mi już niepotrzebne.. Taka trochę asekuracja w razie jakiegoś podłamania nieudaną operacją.. Nie chciałabym przeżywać takiego dołka jak we wrześniu/październiku.. Czysto teoretycznie jestem przygotowana na nieudaną operację.. Ale na nieudane in vitro też niby byłam..

Na ostatniej wizycie uświadomiłam sobie jak ważni podczas starań są dla mnie moi rodzice/ ich wsparcie/ entuzjazm.. Uświadomiłam sobie naszą miłość i to jak bardzo jestem im wdzięczna za to, że zawsze są..

Ostatnio miałam takie może głupie przemyślenia, ale czułam, że nie idę do przodu ze swoim rozwojem, że stanęłam w miejscu albo nawet się cofam.. Trochę może przez to, że w pracy spotykam ludzi, którym mam pomagać, którzy z założenia powinni być pode mną, słabsi, "głupsi".. Miałam trochę wrażenie, że dostosowałam się do nich.. Ostatnio byłam na szkoleniu - wyzwaniu i okazało się, że jestem najlepsza:) Trochę mnie to podniosło.. Aż żałuję, że przełożeni nie usłyszeli pochwał w moją stronę.. Może by bardziej mnie docenili bo ostatnio rożnie z tym bywało, dostałam opierdziel za coś co im zgłosiłam, zrobili po swojemu i nie potrafili przyznać się do błędu.. Obrócili kota ogonem i powiedzieli, że ja tak chciałam..

Z frontu rodzinnego.. Mam wrażenie, że ostatnio mamy problem z bliskością, ale nie umiem tego sprecyzować..

25 stycznia 2017, 20:22

3dc
@ dała mi nieźle w kość, już kilka dni przed bolał mnie kręgosłup, było mi zimo, a 1dc to totalna masakra: ból brzucha i kręgosłupa, że nie mogłam chodzić, ogromne krwawienie, a do tego migrena i wymioty.. Myślałam, że padnę..

Wysyłam modły do owulacji, żeby była tak miła i pojawiła się 11 dc lub później. Jeżeli przyjdzie wcześniej, @ może wypaść na dzień operacji, a tego bym nie chciała.. Wszystko co do operacji potrzebuję mam już albo załatwione np badania albo wypatrzone np torba:) Po wypłacie poszaleję:) Pan doktor ma u mnie kolejnego plusa, miałam małe problemy z badaniami i musiałam zadać mu kilka pytań i za każdym razem odbiera telefon i znajdzie chwilę na spokojną rozmowę.. To mila odmiana po profesorze, który rzadko odbierał, a jak już to rozmawiał w biegu..

27 stycznia 2017, 19:58

Och Reniu! Zawsze miałam bardzo intensywne, bolesne miesiączki. A od jakiś dwóch lat intensywność jak dla mnie już nie do określenia.. Nazywam to przesadnie obfitym, utrudniającym normalne życie okresem:( Ale rozmawiałam z lekarzami, ponoć u niewielkiego procenta kobiet tak się objawia zbliżająca się menopauza (obniżone AMH).. Czasem zazdroszczę tym które mają wypadające i mniej obfite miesiączki.. Chociaż jak dwa czy trzy cykle z rzędu były "po staremu" to się martwiłam, że to kolejny etap i że na pewno jestem już bliżej niż dalej.. Takie głupie, kobiece rozterki.. Myślę, że moje ostatnie samopoczucie to skumulowane przemęczenie, miesiączka i migrena.. Jakieś wytłumaczenie muszę sobie znaleźć:)
Co do infekcji to mam porobione chyba wszystkie małe i wielkie paskudztwa i na szczęście jestem czysta:)

13 lutego 2017, 19:58

Jestem już w szpitalu.. Warunki super, wspolokatorka również :-D jutro trzymajcie kciuki bo mnie nieźle nastaszyli :-(

27 lutego 2017, 15:03

Do wpisu zbieram się od tygodnia, ale sama nie wiem co napisać..

Operacja nie przyniosła żadnych efektów w kierunku starań. Zaczyna się nasz 56cs.. Mijają 4 lata.. Powinnam chyba raczej zacząć mówić, że to 56 cykli oczekiwań, bo nasze starania ciąży nie przyniosą.. Po operacji wiem tyle, że jestem zlepkiem takich przypadłości, że dzisiejsza medycyna nie umie nam pomóc.. Wycieli zmianę z macicy i to jest chyba jedyny pozytyw operacji.. Czekam na wyniki biopsji.. Nastraszyli mnie w szpitalu, ze jeżeli wynik bezie wskazywał na jakieś nowotworowe paskudztwo powinni usunąć mi macicę.. Szansa takiej możliwości jest niewielka bo wszystkie markery nowotworowe nie wskazywały na to.. Czekam z niecierpliwością, żeby już wszystko było jasne.. Jajowody w takim stanie, że nie ma szans ich udrożnić, pozwężane i pozlepiane co centymetr.. Zatem naturalnie w ciążę nie zajdę nigdy:(

Mój stan psychiczny dobry.. Czasem się zasmucę, czasem puszczę łezkę, ale jest to bardziej łezka tesknoty, bezsilności, albo poczucia niesprawiedliwości - kolejna ciąża w okolicy (czwarte dziecko, nie moglibyśmy się podzielić, oni trzy a my jedno?) Obmyślam co dalej..
IN VITRO
Chciałabym spróbować jeszcze raz lub dwa.. Ale jedna próba to minimum 15 tysięcy (leki + procedura) i szanse są bardzo niewielkie.. Może że uda się pobrać jedną albo dwie komórki, a może mimo stymulacji jak dla konia nic z tego nie być.. Chciałabym wygrać w totka, wtedy byśmy spróbowali, a tak to niestety ta opcja dla nas odpada..

KOMÓRKA DAWCZYNI
Jest spora szansa na powodzenie.. Lekarz Nas zachęca.. Koszt samej procedury i jest szansa na więcej niż jeden zarodek.. A największy plus: to nadal jest genetycznie dziecko G.. Ja jestem w ciąży i nie zrobię nic, aby zaszkodzić naszemu Maleństwu..

ADOPCJA
Nie ponosimy żadnych kosztów, ale tak baaaaaaaardzo boję się procedury, obcej baby w moim domu i tego, że po jakimś czasie wyjdą jakieś choroby dziecka, choroby spowodowane zaniedbaniami w ciąży, zaniedbaniami, których ja bym nigdy nie popełniła.. Wszystkie inne konsekwencje adopcji mnie nie przerażają.. Wiem, że nawet nasze dziecko mogłoby wywijać jakieś numery i uważam, że bardzo dużo zależy od Nas, Naszego wychowania, to my kształtujemy to Maleństwo.. Charakterek może być trudny, ale znam kilka przykładów, ze ciężka praca rodziców przyniosła ogromne efekty.. Trzeba być tylko nieugiętym, zasady to zasady:)

Osobiście jestem najbliżej komórki dawczyni.. Ale to nie jest tylko moja decyzja.. Jesteśmy w tym razem i razem musimy podjąć decyzję.. A G. po operacji jest w dołku psychicznym i na razie nie chce rozmawiać.. Powiedziałam mu kilka moich wątpliwości i że jak będzie gotów na rozmowę ma do niej sam wrócić.. I doczekać się nie mogę kiedy to nastąpi:)

Cieszę się, że nadchodzi wiosna, oderwę się od myśli.. Wyjdę do ogrodu, nie wiem jeszcze jak wszystko ogarnę po operacji bo nie mogę dźwigać, ale sam fakt obserwowania moich kochanych roślin mnie cieszy:)

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2017, 15:02

4 marca 2017, 21:39

Myślałam, że już jestem daleka od zazdrości innym ciąży, dziecka itd.. Ale wiadomość o kolejnej imprezowiczce, która 365 dni w roku miała bombę, ewentualnie kaca doprowadziła mnie do łez.. Moje poczucie niesprawiedliwości wygrało.. Rozpłakałam się niemiłosiernie.. Najgorsze, że przy G. który ma ostatnio gorszy czas, a ja staram się go wspierać.. Oczywiście zachował się jak trzeba przytulił, pocieszył.. I w sumie zaczęliśmy rozmawiać o Nas.. Zgodził się na adopcję komórki.. Nie powiedział tego, ale mam wrażenie, że zgadza się na to ze względu na mnie, żebym mogła przeżyć ten cudowny czas jakim jest ciąża.. Wykazał się również o wiele większą cierpliwością niż ja.. Jest zdolny czekać na komórkę trzy lata.. Następny krok adopcja.. Skąd on bierze tę cierpliwość, bo ja to bym chciała już! teraz!

A kolejna sprawa jest taka, że po raz kolejny mam zwątpienie w modlitwę.. Odmawiam nowennę pompejańską i czuję się oszukana modlitwą nie do odparcia.. Czuję tak bo moja została odparta, odrzucona.. Biologicznie nie będę mamą.. A tyle się modlę.. Modliłam..

Rozpoczętą nowennę kończę tylko dlatego, że intencja obejmuje kilka osób.. Może chociaż im pomoże..

7 marca 2017, 13:19

Byłam pobiegać.. Lekarz już pozwolił w zeszłym tygodniu, ale ja dopiero wczoraj poczuła się na siłach.. I co? Bieganiem to bym tego nie nazwała, ale poruszałam się w ślimaczym tempie do przodu.. Na początku było trudno, ale po jakimś czasie poczułam super rozluźnienie w brzuchu.. Jak wróciłam blizna była trochę opuchnięta.. Odczekam dzień lub dwa i idę na powtórkę.. A za kilka dni dodaję jogę:) Chociaż powiem szczerze, że doktor mówi, że mogę ćwiczyć wszystko z własnym ciężarem ciała, bez dźwigania to ja jeszcze nie czuję się taka odważna..

10 marca 2017, 14:39

Mam pytanie do wszystkich dziewczyn które miały operację z cięciem brzucha albo ich dzieci przyszły na świat przez cesarskie cięcie.. Boli mnie brzuch.. Nie w okolicy rany tylko pępka.. Ciągnie mnie albo czuję skurcz jakby jelit.. Boli zwłaszcza po dłuższym czasie w jednej pozycji.. Nie mogę się wtedy wyprostować.. Nie chcę siać paniki, ale się martwię czy wszystko w porządku.. Nie chcę od razu lecieć do lekarza jeżeli to normalne.. Będę wdzięczna za odpowiedź :-D

11 marca 2017, 08:14

Dziękuję za odpowiedź :-D napiszę do lekarza:-D myślę, że się nie przesiliłam, staram się być ostrożna, nie dźwigam, a moje bieganie to raczej człapanie.. G. Dotrzymuje mi kroku idąc:-D

11 marca 2017, 13:08

Ku..a to prawdopodobnie zrosty.. Może boleć do 4 miesięcy.. Więcej na wizycie.. :-( :'(

16 marca 2017, 11:09

Mój G. ma mega kryzys.. Straszne jest to jak osoba obok cierpi, a Ty nie możesz pomóc.. Teraz rozumiem co czuł jak ja miałam gorsze dni.. Staram się być blisko, przytulić, ale niewiele to daje.. Próbowałam robić coś, żeby na chwilę zapomniał o stresie.. Sport, film, książka.. Ale na nic to.. Nawet nie chciał spróbować, zniechęcony do wszystkiego.. Namówiłam go na psychologa.. Nawet załatwiliśmy wizytę prywatnie.. Kasy nie ma za bardzo, ale obecnie zdrowie psychiczne G. to priorytet..

24 marca 2017, 20:58

Wizyta u lekarza.. Pani z rejestracji chyba z cztery razy zapytała mnie czy zakładamy kartę ciąży.. Wchodzę na wizytę, mówię, że po ćwiczeniach bolał mnie brzuch, że pojawiło się plamienie.. Doktor zapytał o dzień cyklu i czy test ciążowy robiłam? Że co? W takiej sytuacji on pyta mnie o test.. Odpowiedziałam, że to przecież niemożliwe, a on na to, że w tym gabinecie to takie cuda się zdarzały, że on jest zdania, że nie można tego wykluczyć.. Zrobił badanie, okazało się, że mam nadpęknięty, zapadający się pęcherzyk i to on był prawdopodobnie przyczyną bólu i plamienia.. Wyszłam z gabinetu, pani na rejestracji po raz kolejny zapytała o kartę ciąży.. Prawie się popłakałam.. Ten tekst o możliwej ciąży/cudzie rozbił mnie na kilka dni.. Rozbił mój plan.. A ja lubię mieć plan.. Dodatkowo zbliżające się urodziny, kolejny rok zawitał, a ja nadal w poczuciu beznadziejnego oczekiwania na dziecko, w poczuciu niespełnienia, braku osiągnięć na polu życia.. Przestałam być pewna jakichkolwiek przyszłych decyzji.. Na szczęście byłam u psychologa krótko po wizycie.. Wnioski z rozmowy:
1. Nie jestem jeszcze na tyle stabilna, żeby móc odpuścić sobie wizyty
2. Oczywiście bardzo bym chciała, żeby nastąpił cud, jednak będę robić wszystko na bardziej prawdopodobnej drodze - nadal uczę się cierpliwości i czekam na komórkę
3. Mam przestać myśleć w kategorii, że nie spełniam moich planów. Takie myślenie daje mi poczucie porażki i bólu. Przecież cały czas jestem bliżej dziecka, wiem więcej niż wiedziałam na początku naszej drogi.. Moje plany są cały czas, zostały tylko zmodyfikowane, a nie nieudane/niespełnione
4. Pozwalam G. na gorsze dni.. Jestem blisko kiedy mnie potrzebuje.. Przytulam, otaczam opieką:)
5. Postaram się choć jeden dzień lub choć przez chwilę np. podczas spotkań z "niewtajemniczonymi" znajomymi być starą sobą.. Niepoprawną optymistką:)

Wydaje mi się, że mój ból to nie do końca niepęknięty pęcherzyk.. Brzuch boli mnie nadal.. Coraz mniej.. Coraz łatwiej mi się ćwiczy, ale jednak.. Doktor pozwolił dwa miesiące od operacji wprowadzać rower i intensywną jogę.. Może do pracy zacznę jeździć rowerem? :)

Poza tym cieszę się wiosną.. Odrywam myśli w kierunku ogrodu..

27 marca 2017, 09:17

Sobota.. Odwiedziny znajomych z dziećmi i ta nostalgia po ich wyjściu.. Ta bijąca po uszach cisza..

Wczoraj chciałam pokazać coś G. na ogrodzie, a on powiedział, że ostatnio tylko o tym można ze mną porozmawiać.. A o czym mam rozmawiać jak od ponad miesiąca siedzę w domu.. Może o tym, że nie mogę mieć dzieci? No to cały czas o tym myślę.. Siedzę i rycze..

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 marca 2017, 09:12

4 kwietnia 2017, 23:00

Co do ostatniego wpisu.. Wszystko ładnie sobie wyjaśniliśmy.. G. zrozumiał, że nasz ogród to jedyne miejsce, gdzie na chwilę udaje mi się zapomnieć o problemach.. I właśnie dzisiaj w ogrodzie natchnęła mnie myśl/pragnienie, żeby telefon zadzwonił jak najszybciej.. Nie mogę się już doczekać.. Cierpliwości, gdzie jesteś?

11 kwietnia 2017, 19:56

Mam wrażenie że obraziłam swoją wypowiedzią dziewczynę po in vitro.. Oczywiście nie to było moim celem i teraz mega mnie to męczy.. Postaram się jej wszystko wyjaśnić ale do tego czasu moje myśli chyba zagotują się w mojej głowie.. Głupia nawet porządnego zdania złożyć nie umiem..

11 kwietnia 2017, 19:57

Mam wrażenie że obraziłam swoją wypowiedzią dziewczynę po in vitro.. Oczywiście nie to było moim celem i teraz mega mnie to męczy.. Postaram się jej wszystko wyjaśnić ale do tego czasu moje myśli chyba zagotują się w mojej głowie.. Głupia nawet porządnego zdania złożyć nie umiem..

22 kwietnia 2017, 11:51

Próbuję się zebrać do wpisu i nie mogę.. Może dlatego, ze już chce coś zapisać i pojawiają się w mojej głowie nowe myśli z którymi muszę się uporać..

Odnośnie wcześniejszych wpisów:
Reniu7910, odebrałam Twój komentarz bardzo pozytywnie, bezmiar szczęścia brzmi tak pięknie i odlegle, nie jestem w stanie nawet sobie tego wyobrazić, ale to bardziej w kierunku Ach! Bezmiar jakie to piękne uczucie, jak bardzo zazdroszczę i marzę, że kiedyś się go doczekam:) dzięki ovu poznajemy się i często bardzo lubimy, kibicujemy sobie wzajemnie, jedyny minus, w pisanych wypowiedziach czasami trudno odczytać prawdziwe emocje.. Jednak pisz co czujesz, opisuj jak mała.. Wszystkie ciężarówki po rozwiązaniu piszcie co u Was, osobiście uwielbiam czytać szczęśliwe zakończenia.. Tak trochę karmię się tym czego mieć nie mogę..
I co do dziewczyny, którą niechcący uraziłam.. Wyjaśniłam wszystko, ona chyba szczerze nie czuje urazy.. Nie wie o Naszych problemach, także rozmowa była dość trudna.. Ale to nie jest bliska mi osoba także nie chcę jej wprowadzać w moje życie, a zarazem przecież tak bardzo ją rozumiem.. A może ona nigdy mnie nie zrozumie.. Przecież im się udało..

I tu zaczyna się kolejna historia stworzona przez moją głowę.. Czekam z ogromną niecierpliwością na telefon, że jest komórka dla Nas, że jest ich kilka, że tym razem będzie szansa na więcej niż jeden zarodek.. Najwcześniej telefon może być 1 maja! To już tak blisko.. Może dlatego tak często o tym myślę.. Ostatnio pojawia się we mnie myśl, że z obcej komórki to nie będzie moje dziecko.. Ale łatwiej będzie się z tym żyło, bo nikomu nie muszę o tym mówić.. Boję się ludzi, ich ostrych, plotkarskich języków.. Może dlatego najbardziej boję się adopcji na etapie pojawia się u Nas dziecko.. Nie było ciąży, jest dziecko, mam przyznać się do Naszego problemu.. Nienawidzę czuć na sobie wzroku obcych, wzroku żalu, współczucia, niezrozumienia.. I żaby było jasne, dziecko, które się u Nas pojawi, czy to z komórki czy adopcyjne wiem, że pokocham pełną, bezgraniczną miłością, bo już je kocham.. Mam w sobie jednak jakiś biologiczny żal.. Nie wiem czy rozumiecie, moje oczy, mój charakter itd, nigdy tego nie zobaczę w moim dziecku..

Od ostatniej wizyty u psychologa wiem, że najtrudniej radzę sobie z moim planem.. Był jakiś plan w mojej głowie i on się nie sprawdza, nie umie sobie przetłumaczyć, że jestem bliżej dziecka niż na początku drogi, że plan został zmodyfikowany.. Dla mnie to psychologiczna bujda.. Nie wierzę w to! Czuję porażkę i już! Urodziny wzmocniły to uczucie, kolejny rok bez dziecka, kolejny rok porażki.. I święta to uczucie tylko pogłębiły/wzmocniły.. Tylu znajomych, kuzynostwa itd. ma dzieci.. I jakby na złość wszyscy młodsi niż ja.. A największy *** mnie strzela jak słyszę jak planują, że bzykną się w czerwcu/lipcu to się urodzi wiosną, można z wózkiem w ładnej pogodzie pochodzić.. I wiem, że tak będzie.. Z jednej strony im zazdroszczę, a z drugiej cieszę się, że nie muszą przeżywać tego co ja.. I zauważyłam w te święta w tej gromadzie dzieci, że się zmieniłam.. Kiedyś siedziałabym z nimi na podłodze i świetnie bym się bawiła, albo nosiłabym najmłodsze tuląc do snu.. A teraz trzymam się od nich z daleka, nie wiem dlaczego, ale nawet nie wyciągam rak, że chciałabym wziąć na ręce.. Wręcz mi przeszkadzały, odrzucały mnie..
Plan w mojej głowie zburzyła również przyjaciółka.. Zapytała czy jeżeli nie uda się z komórką, jeszcze przed adopcją nie spróbowalibyśmy adopcji zarodka.. Bo to nie różni się biologicznie od adopcji tzn dziecko z adopcji nie ma naszych genów, ale nie pojawi się element, którego tak bardzo się boję.. Tzn alkohol, narkotyki podczas ciąży.. Zburzyła mój plan.. Trochę w to uwierzyłam, może nawet zapragnęłam "wsadzić" w mój plan na przyszłość.. Powiedziałam o tym G. ale on powiedział, że nie chce O TYM rozmawiać.. Ani o komórce, ani o zarodkach, ani o przyszłości.. On chyba nie potrzebuje planu, będzie to co przyniesie przyszłość.. Chciałabym tak mieć.. Może byłoby mi łatwiej, a tak to cały czas zadręczam się myślami..

Byłam przed świętami u spowiedzi.. Jako pokutę dostałam psalm 37.. Czytam go czasem zamiast modlitwy.. Na moment pomaga zaufać/oderwać się..

PSALM 37(36)1

Los złych i dobrych

37
1 Dawidowy.
Alef

Nie unoś się gniewem z powodu złoczyńców
ani nie zazdrość niesprawiedliwym2,
2 bo znikną tak prędko jak trawa
i zwiędną jak świeża zieleń3.
Bet

3 Miej ufność w Panu i postępuj dobrze,
mieszkaj w ziemi i zachowaj wierność4.
4 Raduj się w Panu,
a On spełni pragnienia twego serca.
Gimel

5 Powierz Panu swoją drogę
i zaufaj Mu: On sam będzie działał
6 i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło,
a słuszność twoja - jak południe.
Dalet

7 Upokórz się przed Panem i Jemu zaufaj!
Nie oburzaj się na tego, komu się szczęści w drodze,
na człowieka, co obmyśla zasadzki.
He

8 Zaprzestań gniewu i porzuć zapalczywość;
nie oburzaj się: to wiedzie tylko ku złemu.
9 Złoczyńcy bowiem wyginą,
a ufający Panu
posiądą ziemię5. (FRAGMENT)

Żeby nie było, że mam tylko złe dni i gmatwaninę myśli.. Pomimo brzydkiej pogody cieszę się ogrodem.. Powrót do pracy fajny.. Brzuch od czasu do czasu daje o sobie znać, ale jest w miarę.. Na rower się nie zdecydowałam, nie czuję się.. Mam coraz częściej dobry humor, chyba psycholog się sprawdza, jak pojawiają się myśli nie płaczę, myśl pojawia się i odpływa, a ja coraz częściej pozwalam sobie na beztroski uśmiech.. To takie miłe..

Dużo tego.. Chyba naprawdę powinnam być bardziej sumienna w pisaniu:)
‹‹ 13 14 15 16 17